• Nie Znaleziono Wyników

W końcu stanąłem przed wyborem i zdecydowałem się na fotografię - Waldemar Stępień - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "W końcu stanąłem przed wyborem i zdecydowałem się na fotografię - Waldemar Stępień - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

WALDEMAR STĘPIEŃ

ur. 1940; Radom

Miejsce i czas wydarzeń Radom, Lublin, PRL

Słowa kluczowe Radom, Lublin, zainteresowania, studia prawnicze, zegary

W końcu stanąłem przed wyborem i zdecydowałem się na fotografię

Miałem w życiu wiele różnych pasji i czasami takie błahe powody legły u tych pasji.

Chodziłem do szkoły muzycznej, mam sześć klas fortepianu, ale tą drogą nie poszedłem, bo zrozumiałem, że co najwyżej będę grał na poziomie klezmera.

Początkowo bardzo imponowało mi prawo. Lubiłem takie książki jak „Prokuratura”

Alicji Horn i wiele innych [o tej tematyce], a poza tym przed studiami pracowałem rok jako protokolant w Sądzie Powiatowym w Radomiu. Bardzo mi się podobała ta atmosfera, oczywiście byłem za młody, żeby patrzeć na te wszystkie często zawiłe i może mniej takie czyste od strony prawa [sprawy]. W końcu człowiek nie jest powołany do wymiaru sprawiedliwości, a wymiar sprawiedliwości kojarzy się ludziom z wymiarem kary, ale to zadecydowało, że poszedłem na prawo. Prawo skończyłem w 1966 roku, ale jednocześnie robiłem bardzo dużo zdjęć, [działałem] w fotoklubie studenckim, który założył pracujący do dziś profesor Mieczysław Sawczak - specjalista od procedury cywilnej. Robiłem z nim dużo [zdjęć] i w końcu tak wyszedłem na kronikarza wydziału. Są takie wydawnictwa z ogromną przewagą moich zdjęć, [to są] stare rzeczy. I w końcu stanąłem przed wyborem, życie dziś jest skomplikowane i nie można umieć wszystkiego, a ja miałem jeszcze kilka pasji.

Zdecydowałem się na fotografię.

Moją kolejną miłością jest zbieranie zegarów, [które zaczęło się kiedy] moja wychowawczyni, pani Jackowska, nieżyjąca już zapewne, wysłała mnie na korytarz, żebym zobaczył, która [jest] godzina. Zegar był staroświecki, z cyframi rzymskimi, ja po prostu nie wiedziałem i przestałem tam. Ona rozbawiona odwołała mnie przed końcem lekcji, no i musiałem się przyznać, że nie znam się na zegarze. Później postanowiłem sobie, że poznam prawie wszystko co można o zegarach, co mi się częściowo udało, bo trzeba wiedzieć, że żyjemy w kraju, który nie ma podręcznika zegarmistrzostwa. Brat Wincenty Podwapiński, niepokalanin umarł przy pisaniu jedenastego tomu [owego podręcznika]. Zbierałem zegary, czytałem źródła, ale [zegarmistrzostwo] jest to zawód hermetyczny i często kolega koledze nie powie jak

(2)

na przykład rozbiera się aparat Rolex, który ma wszystko inne niż reszta. Zegary zbierałem czterdzieści lat, coś mi jeszcze z tego zostało - chodzę na targi staroci, [gdzie uzupełniam zbiory].

Data i miejsce nagrania 2010-10-27, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Maciejewska

Redakcja Piotr Lasota, Justyna Maciejewska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mówiąc szczerze, z większością lektur zapoznałem się już po 1989 czy w okolicach 1989 roku. Data i miejsce

Od najmłodszych lat miałem to szczęście, że w moją edukację włączyła się nie tylko szkoła, ale przede wszystkim moja mama i moi dziadkowie.. Właściwie od

Maria Kuncewiczowa, kiedy potrzebowała pomocy, zwracała się do mnie Pani Kuncewiczowa, szczególnie gdy umarł Jerzy [Kuncewicz], [kiedy] potrzebowała jakiejś pomocy, zwracała

Podobno ten pociąg miał gdzieś jechać na wschód, wieźć jakieś towary i właśnie od tego się wszystko zaczęło. O tym słyszałem już w

To prawda, że poranne lektoraty, które wówczas się zaczynały o siódmej rano, szczególnie zimą, były nie do przeżycia.. Ja się ciągle ratowałem

[Aczkolwiek] miałem dobre stopnie, mam nawet taki unikalny indeks, dostałem trzy z dwoma z prawa finansowego i po jedenastu latach profesor będąc u mnie zapytał:. „Czy pan

Później rodzice się przenieśli, bo to było mieszkanie po biurach niemieckich, nawet skrytka była po nich w ścianie. Teraz z naszej rodziny żyją dwie siostry i ze

A jak poszedłem, chciałem kożuch zrobić, no to powiedział: „Skór nie ma w ogóle i nie wiadomo jak będzie” Musowo było sobie radzić jakoś, żeby to wszystko przeżyć.