• Nie Znaleziono Wyników

RECENZJE „Uniwersytet więzienny”

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "RECENZJE „Uniwersytet więzienny”"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

RECENZJE

„Uniwersytet więzienny”

MAREK M. KAMIŃSKI: Gry więzienne. Warszawa: Oficyna Naukowa, 2006, 344 s.

Na tę książkę przyszło „trochę” nam poczekać. Marek Kamiński, kierujący podziemnym wydawnictwem „STOP”, aresztowany w 1985 roku za tę właśnie

„wywrotową” działalność, spędził w warszawskich aresztach na Rakowieckiej i Białołęce pięć miesięcy. Kamiński był wówczas dwudziestodwuletnim studen−

tem drugiego roku socjologii, który po trzech latach studiowania matematyki zre−

zygnował z niej dla nauk społecznych. Po opuszczeniu murów więzienia ukoń−

czył socjologię oraz, co na pewno nie pozostaje bez wpływu na kształt książki, powrócił do matematyki. Obraz książki nosił w sobie przez 20 lat, szukając od−

powiedniej oprawy teoretycznej dla materiału empirycznego zebranego w tak niecodzienny sposób. Znalazł.

Przedstawienie interakcji zachodzących między więźniami za pomocą teorii gier jest pomysłem wyśmienitym. Często zdarza się, że teoria nijak ma się do przedstawionej w tym samym dziele empirii, a znalazła się w nim jedynie dla−

tego, by zadowolić „akademickie” wymogi powołania się na autorytet. Z konfor−

mizmu oraz braku pomysłu czy odwagi na stworzenie własnych konstruktów teo−

retycznych, część autorów tworzy przedziwne hybrydy, w których zapożyczona teoria ma się do ich danych jak pięść do nosa. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Zaproponowane modele teorii gier bardzo trafnie oddają życiowe sytu−

acje, w których odnaleźć się muszą zarówno dopiero co przekraczający bramy więzienia „świeżak”, jak i mający już znaczny więzienny staż „garucha”. Wiem to, niestety, ze swego własnego doświadczenia. Za spowodowanie wypadku dro−

(2)

gowego spędziłem w więzieniu dwa i pół roku, będąc wówczas także studentem socjologii.

Celem książki jest uzmysłowienie czytelnikowi, że występujące w więzieniu pobicia, kradzieże, gwałty homoseksualne czy samookaleczenia, o których opi−

nia publiczna ma okazję szeroko słyszeć, rzadko są przejawem głupoty i nieobli−

czalności więźniów, jak zwykło się je postrzegać. Nic bardziej mylnego: „Wię−

zienie uczy zachowań hiperracjonalnych. Więzień nabiera cierpliwości w plano−

waniu i dążeniu do celu. Otoczenie każe go surowo za błędy i hojnie nagradza za dobre pomysły. […] Sprytny ruch pomaga skrócić mu wyrok, ocalić od gwał−

tu czy pobicia, utrzymać dobre samopoczucie, uzyskać lepsze jedzenie lub ubra−

nie. Kiedy dochodzi do kolizji z podstawowymi interesami w walce o przeżycie, spontaniczne emocje i odruchy szybko usuwają się na bok. Kalkulacja dominuje życie więźnia” (s. 13). Jak Kamiński trafnie zauważa, wiele nieporozumień w in−

terpretowaniu zachowań więziennych ma swoje źródło w niezrozumieniu moty−

wów zachowania więźniów, a także niechęci do klasyfikowania zachowań dzi−

wacznych lub nieludzkich jako efektów racjonalnej kalkulacji.

Autor rozpoczyna książkę od szczegółowego przedstawienia metodologii zbierania danych. Rolę badawczą „obserwującego uczestnika” przeciwstawia

„uczestniczącemu obserwatorowi”, definiując tę pierwszą za pomocą dwóch wa−

runków: 1) obserwujący uczestnik wkracza do danej społeczności na podobnych zasadach jak inni jej członkowie i podlega podobnym ograniczeniom; 2) obser−

wujący uczestnik podejmuje badania terenowe, „tak jakby” był badaczem. Wy−

kazując wady obydwu podejść, lecz świadomy także ich zalet, w swojej roli Ka−

miński bierze z nich to, co najlepsze. Ma ku temu sposobność: będąc najpraw−

dziwszym więźniem jest przecież także badaczem, którego nieocenionym atutem jest fakt, iż nie musi przenikać świata za murami od zewnątrz.

Problem z więzieniem jest taki, iż naprawdę trudno prześwietlić je na wylot nie będąc insiderem−więźniem. Czytając przeróżne pozycje traktujące o subkul−

turze, nieodparcie nasuwa mi się jedno przysłowie: „Wiadomo, że biją dzwony, ale nie wiadomo, w którym dokładnie kościele”. Takie, niestety, wady zawiera znaczna część prac. Autorzy mylą zasady z zachowaniami (wyjaśnienie tych ter−

minów w dalszej części recenzji), błędnie interpretują znaczenie gierek (tłuma−

czą je jako formę rozrywki), a o wielu ważnych rzeczach nie wspominają w ogó−

le. Dotyczy to, niestety, także wybitnych dzieł Moczydłowskiego (1988) i Szasz−

kiewicza (1997). Nawet będąc badaczem−więźniem, jak ja, można mieć problem z dostępem do tajnej wiedzy grypsujących. Na przykład o wielu regułach dowie−

działem się dopiero z lektury Gier więziennych.

Środowisko więzienne broni się przed poznaniem. Temu i podobnym proble−

mom metodologicznym poświęcił Moczydłowski połowę swojej wspomnianej książki. Grypsujący stosują taktykę dezinformacji w stosunku do pozostałych kast i badaczy, co może tłumaczyć powtarzanie się przez tyle lat nieścisłości

(3)

i błędów w publikacjach na ten temat. Nie można nagrywać rozmów z więźnia−

mi, gdyż obawiają się, że zostaną wykorzystane przeciwko nim jako materiał do−

wodowy. Za spisywanie notatek natomiast tylko cudem nie zostałem pobity, nie−

stety autor książki w podobnej sytuacji przed lekkim pobiciem się nie uchronił.

Najbardziej popularna w socjologii ankieta, ze względu na swoją bardzo słabą elastyczność reakcji na pojawienie się nieoczekiwanego materiału badawczego (oraz silną motywację więźniów do kłamstwa), nie powinna być w ogóle przy ba−

daniu więzienia stosowana. Tego typu problemów jest znacznie więcej.

W pierwszym, krótkim rozdziale, mającym charakter wprowadzenia, przed−

stawione zostają trzy rodzaje ograniczeń życia w więzieniu. Są to kolejno: ogra−

niczenia materialne (architektura i organizacja zakładów karnych i aresztów śled−

czych, przestrzeń oraz dobra i żywność), administracyjne (interakcje z persone−

lem, czas) oraz subkulturowe. Te ostatnie autor jedynie w tym miejscu zaryso−

wuje, pozwalając czytelnikowi na wstępne rozeznanie przed bardziej szczegóło−

wą eksploracją. Sprawą priorytetową jest wyszczególnienie trzech kast występu−

jących w więzieniu: grypsujących, frajerów i cweli (w kolejności gradacji).

Grypsujący to więzienna elita, ona ustala reguły życia w więzieniu, zarówno dla swojej, jak i dla niższych kast. Ich kodeks każe im przestrzegać określonych za−

kazów i nakazów, posługują się przy tym swoim własnym, tajemnym językiem.

Niegrypsujący, częściej nazywani frajerami, to ci, którzy nie zostali przyjęci do grona grypsujących lub zostali z niego wykluczeni. Mniej liczni, zatomizowa−

ni, zastraszeni i wykorzystywani do sprzątania celi i rozmaitych innych posług dla grypsujących. Cwele to najczęściej męskie prostytutki, osobnicy, którzy kie−

dyś zgodzili się zaspokoić seksualnie grypsującego lub – rzadziej – zostali zgwałceni. Przecwelenie następuje zazwyczaj jako kara za donosicielstwo na rzecz administracji więzienia lub jako degradacja za przekroczenie ważnych norm subkulturowych. O ile awans na grypsującego z pozycji frajera jest możli−

wy, o tyle piętno cwela jest nieusuwalne.

Wraz z rozdziałem drugim – „Wjazd”, rozpoczyna się wspaniały taniec teorii gier, trwający aż do końca książki. „Grypsujesz?” – to proste z pozoru pytanie, zadane wchodzącemu właśnie po raz pierwszy do celi więźniowi, wywołuje stres zarówno u pytanego, jak i u pytającego. Dlaczego? Przecież wystarczy odpowie−

dzieć zgodnie z prawdą: tak lub nie, i po kłopocie? Rzeczywistość więzienna jest ciut bardziej skomplikowana. Wchodzący więzień może bowiem być: a) „świe−

żakiem”, b) grypsującym, c) frajerem. Wśród tej ostatniej kategorii dodatkowo wyróżnić można: „naiwnego frajera”, „poinformowanego frajera” oraz „grypse−

ra” (w żadnym wypadku grypsującego!), zwanego też „chorągiewą”. „Świeżak”

słyszał co nieco o grypsujących, wie, że „grają w pierwszej lidze” więziennej, są silni i solidarni. Chciałby zatem się przyłączyć. Wie także, że grypsujący stano−

wią większość w polskich więzieniach i że pytający najprawdopodobniej jest grypsującym. Może zatem zechcieć odpowiedzieć: „Tak, koledzy, grypsuję, je−

(4)

stem jednym z was” (s. 54). Ta jednak odpowiedź, zamiast zyskać mu spokój, na−

tychmiast pociąga za sobą dochodzenie. „Grypsujący może odpowiedzieć po prostu <tak> w mniej ważnej sytuacji, ale nie w krytycznym momencie, jakim jest wjazd do nowej celi. [...] Kłamstwo „świeżaka” zostanie rozszyfrowane w kilka sekund. Gdy ma szczęście, zarobi kilka <blach> [uderzeń płasko dłonią – K. M.] w czoło i zostanie surowo pouczony, że odtąd powinien mówić praw−

dę. Kolejne kłamstwo może mu zamknąć drogę do grypsowania i zepchnąć do roli frajera, a nawet cwela” (s. 55). Co się jednak stanie, gdy „świeżak” odpo−

wie „nie”? Ta odpowiedź nie ratuje od dalszych pytań, mających sprawdzić, czy nowo przybyły nie jest przypadkiem frajerem lub cwelem. Jeśli nie jest, „świe−

żak” usłyszy: „Chcesz grypsować?”. Jeśli nie chce losu obydwu wyżej wspo−

mnianych ról społecznych, stwierdzi: „Chcę grypsować”. Ta jednak odpowiedź dopiero otwiera przed nim możliwość zostania grypsującym. Poprzedza ją długi i bolesny okres próbny.

Jeśli nawet sam grypsujący nie może odpowiedzieć po prostu: „tak”

– a więc zgodnie z prawdą – na zadane mu pytanie o przynależność kastową, jak ma odpowiedzieć? „Ludzi zapytaj!” – poprawna odpowiedź ma odsyłać do powszechnej wiedzy innych grypsujących, wśród których indagowany jest znany, ma „wyrobioną markę”. Odpowiedź tę zna niewielu spoza kasty. Załóż−

my jednak, że „świeżak” w jakiś sposób wszedł w jej posiadanie. Czy powinien jej użyć? Czyniąc to zrobiłby największy błąd swojego nowego, więziennego życia. Podszycie się pod grypsującego traktowane jest o wiele surowiej niż lek−

komyślne „tak”. „Udzielenie prawidłowej odpowiedzi jest warunkiem koniecz−

nym, ale niewystarczającym, aby nowo przybyłego uznano za grypsującego.

Od tego momentu jego słownictwo i zachowanie będą dokładnie analizowane.

Nie uda mu się imitować grypsującego przez częste przeklinanie i zgrywanie twardziela” (s. 55–6). Nie znając tajemnego języka, reguł zachowania i obycza−

jów, szybko zostanie „rozkminiony”. Droga do grypsowania zamknie się przed nim na dobre.

Jeśli natomiast nowy zna wszystkie reguły i poprawne odpowiedzi, sytuacja wcale nie jest taka znów klarowna. Mógł je poznać w innym więzieniu, ale zo−

stał zdegradowany do roli frajera lub cwela. Wraz z przyjazdem do nowego wię−

zienia może zapragnął zacząć nowe życie, wolne od szykan i poniżenia? Oto wła−

śnie postać „grypsera”. Określeniem tym nazywali kiedyś siebie grypsujący.

W latach siedemdziesiątych ubiegłego stulecia administracje więzień rozpoczęły akcję „rozgrypsowywania na siłę”, polegającą na wymuszaniu na grypsujących wyrzeczenia się przynależności do grupy. Czyniono to wykorzystując przeciw nim ich własną zasadę, iż faktu przynależności nie wolno w żadnym przypadku się zapierać. Bito więc tym sposobem rozpoznanych grypsujących aż do rezygna−

cji przez nich z członkostwa w grupie, albo umieszczano w celach wspólnie z przychylnym administracjom ugrupowaniem „festów”, co groziło już nie tylko

(5)

pobiciem, ale też przecweleniem, a to z kolei skutkowało wykluczeniem w spo−

sób oczywisty i natychmiastowy. Po pewnym czasie grypserzy, na zadawane py−

tanie: „Jesteś grypserem?”, zaczęli odpowiadać przecząco. Nie rezygnowali jed−

nak tym samym z członkostwa w grupie, ponieważ od tego czasu nazwa „gryp−

ser” zaczęła być obraźliwym synonimem grypsującego niestałego i niepewnego, który został zdegradowany do niższej kasty (Szaszkiewicz 1997: 32).

Grypser jest ogromnym zagrożeniem dla grypsujących w celi. Traktując go jak swego podają mu rękę, jedzą z nim przy wspólnym stole, trzymają razem na−

czynia, a to jest z członkami innych kast niedozwolone pod groźbą degradacji!

Nic dziwnego, że grypsujący wynaleźli sposoby sprawdzania prawdziwej tożsa−

mości nowo przybyłego. W sekrecie przed nim wysyłają do więzień, w których siedział, grypsy – małe zwitki papieru, skierowane do tam przebywających gryp−

sujących, z prośbą o weryfikację jego osoby. Jeśli okaże się, że skłamał, naj−

mniejszą reakcją jest ciężkie pobicie i przypisanie do odpowiedniej kasty, w naj−

gorszym przypadku czeka go brutalny zbiorowy gwałt homoseksualny. Jeśli na−

tomiast grypsujący, po wyjściu na jaw całej sprawy, nie ukarzą „chorągiewy”, degradacja spotka właśnie ich. Pamiętać tu należy, iż za ciężkie pobicie, a zwłaszcza za zbiorowy gwałt, czekają ich prawie na pewno dodatkowe wyro−

ki. Sytuacja, w jakiej się znajdują, nie jest więc godna pozazdroszczenia.

Dwa następne przypadki frajera: „naiwny” oraz „poinformowany” nie stano−

wią zagrożenia. Naiwny frajer błędnie zakłada, że na postawione pytanie najle−

piej jest odpowiedzieć „tak”. Liczy na to, że grypsujący nie będą zbyt dociekli−

wi, a jemu tym samym oszczędzona zostanie rola „drugoligowca”. Rozpracowa−

nie go zajmie dosłownie chwilę, a może być później traktowany znacznie gorzej, niż gdyby powiedział prawdę. Frajer poinformowany zna właściwą odpowiedź na pytanie o grypsowanie, ale wie, że kłamstwo ma krótkie nogi, woli więc nie ryzykować. Jak trafnie zauważa Kamiński, dla żadnego z wszystkich wymienio−

nych typów więźniów, odpowiedź „tak” nie jest dobrą odpowiedzią.

Ale idźmy dalej. Pytanie może brzmieć nieco inaczej, niż standardowe „Gryp−

sujesz?”, na przykład: „Greścisz, feścisz czy szeleścisz?”. Druga z wymienio−

nych opcji sugeruje udział w subkulturze „festów”, natomiast dwa pozostałe nie mają sensu (zob. Miszewski 2004: 26; Szaszkiewicz 1997: 33). Odpowiedź gryp−

sującego wynikać ma z kontekstu sytuacyjnego i powinna brzmieć: „Grypsuję!”, nawet gdy nie wie, kto zadaje mu to pytanie. Tutaj pojawia się kolejny problem, bo choć grypsujących jest znakomita większość, to zdarzają się cele, a nawet ca−

łe więzienia „frajerskie”, grypsujący może także trafić pod celę do wspomnia−

nych już „festów”, którzy niezbyt za grypsującymi przepadają... To nie wszyst−

kie możliwe warianty „wjazdu”. Przedstawione sytuacje decyzyjne dają jednak obraz złożoności dylematów, które stoją przed więźniem wchodzącym do nowej celi oraz przed przyjmującymi go „gospodarzami”. A przecież przekroczenie progu celi to dopiero początek...

(6)

Sprawdzanie „nowego” (rozdział trzeci – „Inicjacja”), a więc więźnia, który zo−

stał przetransportowany z innego więzienia lub przerzucony z innej celi, trwa od kilku godzin do kilku tygodni (gdy jest konieczność wysłania grypsów do odle−

głych więzień). Socjalizacja „świeżaka” do roli grypsującego jest dłuższa i zabiera od kilku tygodni do kilku miesięcy. Wszystko zależy od postępów, które czyni, ogólnej sprawności, inteligencji, artykułu skazania oraz posiadanych znajomości i reputacji na wolności. Jeśli jest pedofilem, narkomanem, członkiem PZPR (rzecz dzieje się w roku 1985), funkcjonariuszem Służby Więziennej bądź szeroko rozu−

mianego aparatu ścigania, droga do grypsowania jest przed nim zamknięta.

Dwa wstępne testy, którym poddany zostaje „świeżak”, a które dopiero otwie−

rają drogę do następnych prób, to: „Przecwelanie” i „Chrzest”. Nie będę ich tutaj szczegółowo omawiał, odsyłam do książki, jak i po szereg innych sprawdzianów i gierek. Nadmienię jedynie, iż znakomita większość z nich opiera sie na prostej zasadzie: udaje coś, czym w rzeczywistości nie jest. Bardzo dobrze zobrazowane zostało to w filmie Konrada Niewolskiego „Symetria”. „Świeżak” zostaje rankiem

„zaproszony” przez największego osiłka w celi na „mały” sparing bokserski, któ−

ry ma się odbyć tuż po wieczornym apelu. Widać, że jest przerażony. Cały dzień zastanawia się, jakim cudem wyjdzie z tego cały. Kiedy staje naprzeciwko osiłka nie tchórzy, ale – nieoczekiwanie – zamiast otrzymać cios, słyszy: „Zbytowałem [żartowałem – K. M.], małolat!”. Test zdał. Nie wiedział jednak, że do uderzenia go i tak by nie doszło. Po pierwsze, o czym była już mowa, za pobicia grożą ka−

ry, po drugie – nie było w ogóle potrzeby rozpoczynania walki.

Ponieważ na omówienie wszystkich interesujących wątków książki i tak nie starczy miejsca, wspomnieć zatem należy o sprawach najważniejszych, takich, jak kod półtajny i tajny. Więźniowie mówią swoim własnym językiem, mają własne obyczaje i rytuały, przestrzegają własnych norm. Pewna część tych norm, określa−

na przez Kamińskiego jako kod półtajny, jest elementem powszechnej wiedzy więziennej, znanej wszystkim kastom, a niejednokrotnie także niższemu persone−

lowi więziennemu. Kod tajny natomiast jest ściśle ograniczony do grona grypsu−

jących, reguluje czynności mniej rutynowe oraz posługiwanie się bajerą (więzien−

nym językiem) w jej tajnym zakresie. Jest to rozróżnienie niezwykle ważne, o konstytucyjnej wręcz wartości dla zrozumienia istoty i obszaru tajności w sub−

kulturze grypsujących, a które pojawia się w literaturze po raz pierwszy. Nie jest więc rzeczą tajną zapowiadanie chęci korzystania z ustępu, czyli stosowanie puc−

ki, pucowanie się. Polega to na upewnieniu się, że nikt w danym momencie nie je i wypowiedzeniu rytualnej formułki, odpowiedniej do rodzaju czynności, którą delikwent ma zamiar wykonać. Zachowaniami tymi, jak też kwestią uwalniania gazów, rządzą proste zasady, które streścić można w słowach: wspomniane czyn−

ności fizjologiczne nigdy nie powinny być dokonywane równocześnie z jedze−

niem i piciem. Jeśli weźmiemy pod uwagę zagęszczenie więźniów pod celą (prze−

pełnienie jest dość typowym stanem w więzieniach powojennej Polski) oraz fakt,

(7)

że z powodu małych okienek ruch powietrza jest minimalny, to uznamy przestrze−

ganie powyższej normy przez grypsujących i wymuszenie jej przestrzegania na innych grupach za całkiem sensowne. Coś, co jest jednak w powszechnym użytku, nawet jeśli tylko na obszarze więzienia, nie może być tajne.

Tajnego kodu grypsujący uczy się na nocnych szkoleniach, wieńczących proces inicjacji. Obejmują one wiedzę z zakresu zasad – a więc najbardziej ogólnych norm grypsowania, zachowań – przepisów uszczegóławiających zasady w konkretnych sytuacjach, norm związanych z czystością przedmiotów w celi i poza nią, a także znaczenie przecwelania, gierek i innych testów oraz tajną gramatykę bajery. Wagę braku tego szkolenia poznałem na własnej skórze, gdy jako niegrypsujący odmówi−

łem akcesu do grypsujących. Kiedy zwracałem się do grypsującego, co chwilę otrzymywałem reprymendę, bym przestał pruć się. Jako niewtajemniczony bowiem niechcący notorycznie obrażałem mego rozmówcę, nawet o tym nie wiedząc!

Książka jest najpełniejszym i najrzetelniejszym obrazem subkultury grypsu−

jących w literaturze przedmiotu, jaki kiedykolwiek się ukazał. Imponuje bogac−

twem opisu życia więziennego, które odzwierciedla z etnograficzną wręcz do−

kładnością. Przykładem choćby przedstawienie gierek i testów sprawdzających charakter „świeżaka”, ale również pojedynków językowych, będących popisem znajomości bajery, więziennych zagadek, dowcipów, opowieści i żartów sytu−

acyjnych, piosenek, tatuaży czy rękodzielnictwa. Czytelnik do tej pory zapewne nie miał pojęcia, jak ważnym elementem w życiu więźnia są przerzutki do innych cel, a seks więzienny kojarzył mu się jedynie z osławioną już rolą cwela.

Po przeczytaniu podrozdziału „Struktury koalicyjne i podział dóbr” w roz−

dziale piątym („Życie codzienne”), zapewne wielu poważnie się zastanowi, czy nadal można traktować więźniów jak skończonych gamoni, nieumiejących pano−

wać nad swoim życiem i otoczeniem. Geniusz strategiczny „Hiszpana”, dwu−

dziestojednoletniego niedoszłego maturzysty, alfonsa i „dziesioniarza” (po zna−

czenie tego określenia odsyłam do znajdującego się w książce słownika) zaprze−

cza takiemu podejściu na całej linii. Tu dopiero czytelnik nabiera wrażenia, iż teoria gier, będąca zręcznym szkieletem książki, jej formą, dla więźniów jest sto−

sowaną w praktyce (z powodzeniem!) treścią.

Zupełnie inaczej przyjdzie także spojrzeć, po lekturze książki, na kwestię sa−

mouszkodzeń więźniów (rozdział ósmy, „Niedomaganie strategiczne”). Połyka−

nie noży i sprężyn od łóżka, podcinanie sobie żył, wbijanie igły w serce i źrenice czy zarażanie się żółtaczką, nie dokonuje się w myśl zasady zapożyczonej od dzieci z przedszkola: „na złość mamie odmrożę sobie uszy”, jak chętnie wi−

dzieliby to niektórzy badacze i pracownicy więziennictwa. Tu właśnie pojawia się wspomniany hiperracjonalizm. Umiejętnie przeprowadzona symulacja poważnej choroby może zmienić kwalifikację prawną czynu, zmniejszyć górne zagrożenie wysokości kary, a w efekcie zaoszczędzić więźniowi nawet kilka lat wyroku. „Sy−

mulka” autora książki pozwoliła mu na wcześniejsze opuszczenie aresztu.

(8)

Ostatnim rozdziałem jest Postscriptum, „Warianty i ewolucja subkultury gryp−

sowania”. Bardzo dobrze, że autor umiejscawia swoją monografię w konkretnym miejscu i czasie, czego nie robi wielu innych badaczy, wrzucając różne elementy zasad, zachowań czy gierek do jednego worka, co tworzy trudny do rekonstrukcji tygiel i stwarza wrażenie, że w Polsce mieliśmy do czynienia z jedną i tą samą, niezmienną subkulturą więzienną w skali kraju. Tymczasem subkultura przyjmo−

wała różne formy i nasilenia w zależności od więzienia, oddziału czy nawet celi.

Z tego też powodu prześledzenie ewolucji kodu jest bardzo trudne. Kamiński po−

dejmuje się tego zadania, ale stara się raczej trzymać zmiennych „twardych”, ta−

kich jak występowanie i rodzaj tatuażu czy – też ciekawe, a i humorystyczne – nadawanie ustępowi nazw od nazwisk pierwszych sekretarzy PZPR.

Dzisiejsza subkultura różni się od tej sprzed lat. Demokracja i kapitalizm wy−

musiły szereg zmian także za murami. Można tylko zastanawiać się, co wywar−

ło wpływ większy: już bowiem w 1988 roku, w książce Drugie życie w instytu−

cji totalnej Paweł Moczydłowski opisuje rodzaje więzień tak odmiennych od te−

go przedstawionego przez Kamińskiego, że prawie trudno znaleźć podobieństwa.

Wszystko to za sprawą odmiennej organizacji ekonomicznej tychże więzień, przede wszystkim możliwości pozyskiwania przez grypsujących dóbr na drodze innej niż eksploatacja frajerów. Dziś pieniądz ma bardzo dużo do powiedzenia w więzieniu. Czy rządzi? Na to pytanie trudno byłoby odpowiedzieć jednoznacz−

nie. Z jednej strony jest głównym (obok siły fizycznej) narzędziem do podpo−

rządkowywania sobie więźniów przez przebywające w więzieniu grupy przestęp−

czości zorganizowanej, z drugiej – ciągle wiele do powiedzenia mają gdzienie−

gdzie więźniowie niezamożni, lecz z dużym więziennym stażem i znajomością zasad. Pieniądz nie wyparł subkultury z więzień, ale się z nią w osobliwy sposób połączył (zob. Miszewski 2004).

Pojawiły się nowe ugrupowania, jak „cwaniacy”, przypominający nieco wspomnianych „festów”, ale nie deklarujący współpracy z administracją więzie−

nia. Znaczenia nabrały grupy ziomkowskie, a więc oparte na więzi terytorialnej więźniów pochodzących w tych samych okolic. Niegrypsującym zostaje się w następstwie świadomego wyboru, rzadziej zaś degradacji z kasty grypsują−

cych. To tych ostatnich często określa się dziś mianem frajerów, kultywujących zasady utrudniające pobyt w więzieniu (np. walkę z administracją więzienną, gdy nie ma już o co walczyć, czy pucowanie się do korzystania z ustępu, gdy kąciki sanitarne oddzielone są od reszty celi murowaną ścianą). Zmniejszył się także wyraźnie udział procentowy grypsujących na tle reszty populacji więźniów.

Z moich obserwacji wynika, że stanowią oni (w więzieniach, w których przeby−

wałem) około 15–20%. Szybko wzrastająca liczba osadzonych i ogromne obec−

nie przeludnienie może jednak trend osłabiania się subkultury odwrócić.

„Przypadek zrządził, że fabułka towarzysząca najbardziej znanej grze, jest hi−

storyjką więzienną. Gra ta nazywa się Dylematem Więźnia” (s. 270). Tak zaczy−

(9)

na się dodatek „Gry i decyzje”, o tyle ciekawy, że obrazuje prawdziwą historię autora i jego współpracownika, zatrzymanych w związku z działalnością wspo−

mnianego już podziemnego wydawnictwa „STOP”. W odróżnieniu od suchej i mało skomplikowanej opowiastki oryginalnej, tę nazwać by można „Rzeczywi−

sty dylemat więźnia”, przedstawia bowiem najprawdziwsze sytuacje, w których tych dwoje zmuszonych było podejmować decyzje. Daleko tu od prostoty wybo−

rów zero−jedynkowych.

Wreszcie ostatnia część książki – słownik bajery. Jak pisze sam autor, pełni on funkcję pomocniczą w stosunku do książki. Zawiera wyłącznie terminy używane w więzieniu na Rakowieckiej lub Białołęce w 1985 roku i jego głównym zadaniem jest pomóc czytelnikowi w zinterpretowaniu norm, sytuacji lub zachowań opisywa−

nych w książce, a także w szybkim rozszyfrowaniu nieznanego terminu. Słownik nie rości sobie zatem praw do bycia „encyklopedią bajery”, co zdają się czynić słowniki opracowane poprzednio, łączące w sobie słownictwo z różnych lat, wię−

zień i środowisk przestępczych na wolności. Jest to jego niewątpliwa zaleta.

Wartość dzieła Kamińskiego trudna jest do przecenienia. Niby wcześniej wie−

dzieliśmy dużo, znaliśmy większość zasad, nieformalną stratyfikację społeczną, znaliśmy znaczną część słownictwa, ale nigdy przedtem nasza wiedza nie była tak uporządkowana, tak bogata, drobiazgowa i pełna, a gros mitów rozwianych. Para−

doksalnie, gdyby Kamińskiemu udało się to, o co od początku pobytu w więzie−

niu walczył, a więc przeniesienie do odbywania kary razem z więźniami politycz−

nymi, nigdy takiego materiału empirycznego by nie zebrał. To był jego osobisty koszt, ale być może dziś, po sukcesie książki, nie żałuje, że go poniósł. Mówiąc o sukcesie, mam na myśli zdobycie przez „Games Prisoners Play” („Gry więzien−

ne” są jej rozszerzoną wersją), nagrody Europejskiego Towarzystwa Socjologicz−

nego (European Academy of Sociology) za najlepszą książkę z zakresu socjologii za rok 2004. Więcej na stronie: webfiles.uci.edu/mkaminsk/www/book.html

Literatura

Miszewski, Kamil. 2004. Grypsera: przemiana, słabnięcie czy upadek subkultu−

ry więziennej? (Na podstawie obserwacji uczestniczącej w areszcie śledczym i zakładach karnych), praca magisterska, Instytut Socjologii, Uniwersytet Mi−

kołaja Kopernika w Toruniu.

Moczydłowski, Paweł. 1988. Drugie życie w instytucji totalnej. Warszawa: Insty−

tut Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji, Uniwersytet Warszawski.

„Symetria”, reż. Konrad Niewolski, 2003 r.

Szaszkiewicz, Maciej. 1997. Tajemnice grypserki. Kraków: Wydawnictwo Insty−

tutu Ekspertyz Sądowych.

Kamil Miszewski

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zakłada,że zajdzie sytuacja najbardziej korzystna,dlatego dla każdej strategii należy określić największą możliwą wartość. wypłaty,a następnie wybrać

Je±li wybrana kraw¦d¹ nie zaczyna si¦ ani nie ko«czy w wybranym wierzchoªku to wypªata wynosi zero.. Je±li zaczyna si¦ w wybranym wierzchoªku to gracz II pªaci I 1 zª, a

Znajd¹ punkty Nasha.. Rozwa»

Klient wybiera sklep A je±li suma podwójonej odlegªo±ci mierzonej w metryce taksówkarza od punktu (0,0) i ceny jest mniejsza ni» analogiczna suma dla

Podaj przykªad jak najberdziej nietrywialnej gry dwumacierzowej 4x4 w której wystepuje sªaba dominacja opisana w poprzednim zadaniu, a która ma dokªadnie 4 punkty Nasha w

Oblicz macierz wypªat równowa»nej tej grze grze Seltena (ka»dy typ gracza jest nowym graczem) i sprawd¹ czy istniej¡ punkty równowagi w strategiach czystych..

Odbiorcy zale»y na realizacji zamówienia i jest gotowy dopªaci¢ 200 zª za ka»dy dzie« przyspie- szenia dostawy?. Jakie s¡ funkcje

Funk- cja charakterystyczna v przyjmuje warto±¢ 1 dla koalicji S, które s¡ w stanie podj¡¢ decyzj¦ i zero