• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 48 (1890)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 22, nr 48 (1890)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

Nr. 48.

Lwów, Niedziela dnia 7. Grudnia 1890.

jj|jj[ I]Q[,

P I S M O S A T Y R Y G Z N O - P O L I T Y C Z N E .

Prenum erata w e L w ow ie w yn osi ca­

ło ro czn ie 10 złr.. półrocznie 5 złr , ew ierć- rocznie 2 złr. 2 5 ct., m iesięcznie 85 centów .

N um er pojedynczy kosztuje 2 9 et.

D odatek zawiera ła m ig łó w k i, sza­

rady, zadania szachow e i inseraty.

Inseraty drukują się za opłatą 6 ct.

od w iersza drobnym drukiem w jednej szpalcie. Stronnica inseratow a zawiera cztery szpalty.

Inseraty p rz y jm u ją : A dm inistracja

„S zczu tk a“ przy ul. Ł yczak ow sk iej 1. 3.

W W iedniu B iura o g ło sz e ń : H aasen- stein a & V oglera, R udolfa M ossego i A.

O ppellika.

W P a r y ż u : Adam . Rue de St.

P eres 81.

S z c z u t e k w ychodzi od roku 1868.

Prenum erata zam iejscow a z p rzesył­

ką pocztową w yn osi całorocznie ] 0 złr.

p ółrocznie 5 MŁ< cw ierćroeznie 2 złr.

2 5 ct.. m iesięczn łe’8 5 ct.

W W ielkiem k sięstw ie PoznańsKiem 3 talary 5 0 fen.

W e F rancji, Szwajcarji i W łoszech całorocznie 1(! franków .

P renum erow ać m ożna w A dm inistra­

cji .S zczu tk a" przy u licy .Łyczakowskiej 1. 8.. we w szystkich księgarniach i ajencjach dzienników i w e w szystk ich u rzędach pocztow ych.

Reklamacyj nie opłaca się.

L isty przyjmuje się tylko op łacon e M anuskryptów nie zwraca się.

PIERWSZY GOSPODARZ.

(Marszałkowi do albumu.)

Ożywcze padło słowo w sejmie, Z głuszyw szy flu k la innych słów ; Niech społeczeństwo więc podejmie R o zu m ny wielce o k rzy k ów...

Niech dobrze w duchu go rozw aża I weźmie w dłonie n a kszta łl zbroi...

Niech wie, gdzie szukać m u przysto i

P ierw szeg o w k r a ju gospodarza.

Bo m yśli nasze dziś w zamęcie, I prepo tentów n a sta ł czas...

I m ylne dążeń dziś pojęcie Zawiedzie n a m anowce nas...

Upadek szpetny znów zagraża Zbaw iennej m yśli narodow ej;

Ten k r a j ospały i bez głowy Gdzie on nie szu ka g o sp o d a rza !?

Więc ty, coś został w yniesiony N a gospodarza, baczność daj, B y innej ręki, z innej stro n y N ie u jrza ł znów nad s o b ą k r a j ! Zw ątpienie, które nas zaraża

1 w ia ry brak, co wszystkich ciśnie, Niech ja k o mgła ro zw ia n a pryśnie N a wieść, że k r a j ma gospodarza.

P a trz: ani z mięsa, a ni z pierza N aród „odrębny“ stw orzyć chcą, In tryg a zęby swe wyszczeża, I grozi, znów fałszywa, gra,.

N a k ro ki twe k r a j cały zważa, Niezłomną[ tedy stój opoką

I wiedz, że baczność, czujne oko, To pierw sza cnota gospodarza.

(2)

- 2

0 - 0 0 - 0 .

J e ś li- ś F in iu , w z ły m h u m o rz e , To m n ie bez o g ró d ek p o ła j — N a to z e s z e d ł s ta r y Gogo, Iż u c ie sz y ł go — M ikołaj.

T a k , bo m oże ci w iad o m o ,

Ż e śm y p rz e s z li d z ie ń ów w ła ś n ie , W k tó ry m d z ia tw ie od św ię te g o D a ry o b ie cu ją b a ś n ie .

W ię c w s p o m n ia łe m o n a c h w ilę I o cioci m o je j zło te j,

W y p is a łe m p rz e d ty g o d n ie m L is t, co k a p a ł od tę sk n o ty .

W y p is a łe m n a d e r rz e w n ie Ż a l, co w d u sz y m o je j sied zi, Ż a l, że G ogo się n ie m oże W z b ić n a d p ro s te j tłu m g aw ie d zi.

Z e m u śro d k ó w n ie d o sta je , B y sw e w z n io słe sp e łn ić d zieło

— I j a k w iele ju ż n a d a rm o J e g o chęci za g in ę ło .

I c ią g n ą łe m p o te m d a l e j :

„ J e ś li d a le j ta k s z k a ra d n ie ' L o s się zn ęcać ch ce n a d e m n ą To sz y k w k r a ju w n e t p rz e p a d n ie . “

I k o ń c z y łe m : „T y cio tu n iu , S w ą m o d litw ą c u d p r z y w o ła j;

J a m z a b ity , g d y z pom ocą N ie p o sp ie szy m i M ik o ła j.“

Ś m ie j się, F in iu , lecz c u d s t a ł się P o p a trz : czek od m ojej cioci

— W ię c czy n ie m a m ra c ji w o ła ć : N ie c h M ikołaj n a m sie z ł o c i !

Z wielkiej polityki.

Z W ie d n ia w o ła w ie lk im g ło se m W ie lk i m a js te r N ie m c z y n o w s k i:

„ L iw e ru n e k b u tó w p e w n y K ra j się m oże pozbyć tr o s k i.“

W ię c b ę d z je m y b u ty szy li, L ec z ro z w a ż m y w d u c h u i to, C zy też ic h u sz y je m ty le , Ile w W ie d n iu n am u s z y to ?

Ostatnie wiadomości.

*

W Wiedniu zrobiła wielką i miłą senzację wiadomość o wytworzeniu „der badenischen ltuthenen“. lir. Taaffe urado­

wany polecił wyjąć z archiwum historję

„der Sładionischen Ruthertenu, a osobna komisja ma zbadać, która z tych nazw

ma być nadaną urzędownie „odrębnemu narodowi“. Jest wszelka nadzieja, że się utrzym a nazwa „badenische R uthenen“.

POGRZEB SELIWERSTOWA.

Jak to się dziw nie, n a św ie c ie zbiega, Gdy p olityka k o g o o m a m i!

C z e rw o n a F r a n c j a rz e w n e m i łzam i O b le w a zw łoki c a rs k ie g o sz p ie g a !

Otrzymuje my kopię telegramu wysła­

nego onegdaj ze Lwowa do Chołma: >

Lubeznyj Skotyna. Teper ne odzy- waj sia, szczoby ne buło kompromitacji.

Durne Polaki sind ganz konfuss. Na wi- snu jid u do Wiednia, hde budu maty zehn Gulden taglich.

K i ner eon den badenischen.

Telegramy „Szczutka“

B erlin dnia 6. grudnia. Dotychczas najpewniejszym skutkiem wynalazku Ko­

cha je st fakt, że każdy szanujący się lekarz berliński, stara się mieć swój wła­

sny hotel.

Wiedeń dnia 6. grudnia. Poufnie oświadczono kołu polskiemu, że w swoich pretensjach powinno być „um zehn Per- cen tb illig er“ ze względu na to, że wkrótce będzie rząd miał do dyspozycji nowy naród „zehn Mann hoch“.

UST.

Z wiedeńskiego bruku!

Niby jesień, niby zima, Choć narzekać próżna rada, Z ran a ciepły deszcz cię spłucze, Z a to wieczór śnieżek pada.

W yjdziesz z domu w paletocie I na ciepło szemrzesz w duchu, P ow racając, ju ż narzekasz, Żeś nie w y b rał się... w kożuchu.

I I .

J a k w naturze, tak i w życiu, E adzie m iejskiej, czy też w sejmie, W szędzie m asz kokoszą wojnę, A n i m yśli o rozejmie...

Co chcą jedni, nie chcą drudzy, W ięc gdy krzyczą liberały, My stw orzym y: „W iedeń w ielk i“

N a to drudzy: „W iedeń m a ły " !

H I .

Choó biednego przedm ieszczucha W yssą potem do kropelki, Choć do krachu znowu przyjdzie A le będzie : „W iedeń w ie lk i" !

Gdy tak chcą kapitaliści, P różny opór z drugiej strony, D opną swego, zniosą linje Stw orzą W iedeń... zadłużony !!

IV .

Niechaj bieda będzie większą, Choć, że dzisiaj ju ż doskwiera, To w ykazał nam najlepiej Proces S zarfa-L uegera...

Coraz lepszych opiekunów Ma wiedeński ludek pełno, A z tych każdy po bratersku S kubie... jego kożuch z w e łn ą !!

V.

J a sie na to patrząc z boku, Że w wyborów to przededniu,

P y tam z strachem , u nas w kraju Czy inaczej... ja k we W ied n iu ? ...

Odpowiedzi nie dam na to, Choć dość jestem językaty, Mój n aro d z ie! radź sam sobie Bo się lękam ... konfiskaty!!

Etn. N elin. Gordz.

D W I E A P O S T R O F Y

E D S O N A.

I.

J u ż czas. P roroku, przyjdź! N a ból mej duszy sm utnej, N a całą m iłość m ą zaklinam cię, przyjdź j u ż ! P a trz , ja k a niemoc w nas, a ja k i szał okrutny, J a k a swawola ciał, obok niewoli dusz.

A ch, przyjdź, proroku, w r a z ! P otem zapóźno będzie, Gdyż praw dy coraz m niej, a fałszu w zrasta k ło s ; Gdyż z sum ień znika w styd, i ciemno, ciemno

wszędzie, I tylko dzwoni wciąż samej miernoty głos...

(3)

Imci pan Onufry.

Akurat je st ju ż cały tydzień, jak wykoncypowali w sejmie ten jenszy n a­

ród — i śmichu mamy teraz z tego dużo, ja k się poschodzimo wieczorem na piwo. Kum ten ze staropigi chce oś taką modę zaprowadzić, że na ten przykład kum Jacek dlatego, że chodzi do kościoła, musi siadać przy innym stole razem oś z kumem Maciejem, co także je łacin- nik — a my znowuś to jest, niby ja, taj kum ze staropigi, taj kum Michał przy jenszym stole i kum z gubernji z nami, ja k o oś przynależący do tego nowego narodu jenszego. Owoś cały wieczór one-

n.

0 mój cierpiący bracie, choć fałsz uderza na cię, Stój z w iarą niezachw ianą!

N ie patrz, że złości brzemię przygniata biedną ziemię W powodzi łez skąpaną.

Nie zważaj, że św iat cały obala ideały, Że ssie krew w dzikiej chuci —

Miej ufność, zło przem inie, ohydny B a a l zginie, Miłość na ziemię wróci.

O, nie w wieńcu cierniowym, nie z ciężarem krzyżowym, N ie przy kajdanów b r z ę k u ;

Lecz stąpi na św iat ona, w moc, w chw ałę obleczona, Z pochodnią szczęścia w ręku.

1 zniesie prawo siły i nie ujrzysz mogiły Bez krzyża i bez kw iatów.

Bracie, to przyjście ja sn e — to nie m rzonki me w łasne, Nie ułu d a przyjem na;

P a trz tylko — w szak na świecie zło już zanadto gniecie, Noc ju ż zanadto ciemna.

gdaj bawiliśmo się tą komedją, ale ja k oś kum ze staropigi chciał dokoniecznie cobyśmo zaraz zaczęli jenszym także ję ­ zykiem gadać — to się komedja skoń­

czyła, bo się pokazało co naweć sam kum ze staropigi nie potrafi. Coś zaczął tro- cha, taj nazad wziął po polsku gadać, a my w śmich. Taj nie było rady, inośmy nazad oba stoły zesunęli, taj nie było już jenszego narodu. Ino kum z gubernji oś zm arkotniał i mruczał, bo powiada, że befcl je st befel.

Ale właściwie powiedziawszy, to ani rusz wymiarkować, co się w tem święci a u nas na przedmieściu to różne cieka­

wości sobie ludziska opowiadają. Na ten przykład kum, co je st majstrem szewskim na przedmieściu, o mało co się ze swoją kobietą nie pobił, bo kobieta jego przy­

należy do jakiegoś bractwa i raptem jak w róciła z miasta, powiada kumowi, że ona z jenszego narodu. Kum z razu my­

ślał, że baba zwarjowała, dopiero gadu gadu — pokazało się, że jej tak djalc powiedział. Naweć przyniosła jakieś pi­

smo drukowane, gdzie czarno na białem stoi, że ona jenszyj naród jest, niż jej mąż, a naweć i syn, bo syn po łacinie chrzczony. Całe przedmieście o tem teraz gada i kum nie może się na ulicę poka­

zać, bo ludziska się śmieją, że ma żonę z jenszego narodu, a syna znowuś z jen­

szego narodu. I ciekawość, co będzie jak przyjdzie konskrypcja, a ponoś przyjdzie

Ród ludzki w k rw i przesycie obrzydzi dzikie życie, R zuci drapieżne sw ary ;

I w zniesie ku m iłości oczy pełne ufności I siłodajuej wiary.

Moja dziewczynka!

i . N a głowie m iała w ianuszek...

W ludowym stroju

I w rączkach drobnych dzbanuszek, W nim wodę z zdroju

Moja dziew czynka;

A z tym w ianuszkiem i dzbankiem Z złocistą kosą,

R u s a łk ą była, co rankiem Za srebrną rosą,

Leciuchne stopy swe niesie Szukając m alin po lesie...

Sam a m a lin k a !

I I .

W ięc gdym w jej p a trz a ł oczęta T ak pełne blasku,

na drugi rok. To dopiero będzie hamba- ras ja k trza będzie spisywać te różne narody, taj tyłko.

ROZMOWA GOGĄTEK.

— Ty! to je st fakt, że nas będą gi­

mnastyką nudzili.

Bardzo prawdopodobne, ale ja z gó­

ry rezygnuję z powodzenia na tem polu.

Korespondencje redakcji.

— B ic z we Lwowie. O stry p od p is — sz k o d a że tr e ś ć m ię k k a . — Ab. we Lwowie. Z a c h o w a m y n a s e ­ z o n k a rn a w a ło w y . Z k ąd s ię p an u z e b r a ło n a taką, s z a lo n ą sk o c z n o ś ć — o tej p o rze. — Z. w Wiedniu.

J u ż n iera z p rób ow an o.

S ta ła przedem ną, ja k św ięta N a szkle obrazku

Moja drobniutka.

I tyłkom czekał ze drżeniem K iedy słoneczko,

Z ajrzaw szy złotym promieniem 'N a d m ą dzieweczką,

W ciemnych ócz g łąb jej wpatrzone Z łocistą nad nią koronę

Z prom ieni u tk a !...

m.

W y zimni nie dziwcie m i się I mej obawie,

Że widząc moję Ja d w isię Od słońca praw ie

P atrzą cą jaśniej.

B yłem zazdrosny na poły I w niepokoju,

Że wzięci między anioły I ju ż nie moją,

Lecz Bożą będzie w ybranką

Świecąc w złocistych gwiazd w ianku

Gdy dla m nie zg a śn ie!...

Km. Neli u. Gordz.

(4)

Z ^ t r y r ż J ^ ę a^a.3- S

l

s i ę .

A lrż- m in k l-rze, na miljonccrtrsiedzisz Bo ju z widzę apetyt m inistra w ojny

smutny jakUy na gruzacfr. W

ydawcai odpowiedzialnyredaktor Liberat Zajączków®'*i. Z drukarni i litografiiPillerai Spółki. (TelefonuNr.174

Cytaty

Powiązane dokumenty

Chcąc dać ponow ny w yraz serdeczności m iędzy Niemcami a Rosją, zakazał cesarz dawać bankow i zaliczki na papiery rosyjskie, bo chociaż serdeczność je s t

Wartałoby jednak bliżej oś spenetrować te nowe żydowskie kamienice, bo ludziska sobie o tem różne rzeczy opowiadają, taj boją się, coby się kiedy nie stało

Prix kazał wczoraj wykadzać Prater i wszystkie miejsca, gdzie tylko pili i ryczeli niemieccy śpiewacy, bo wszędzie cuchło pikelhaubą i „Wacht-am-Reinemu, tak,

Gdyby sobie był chociaż pożyczył od A ustrji w ynalazku objektyw nego postę­. pow ania — ale nie — zniósł cenzurę

I taka cisza N a morskiej toni, Tylko twej piosnki Echo gdzieś dzwoni. Łódź cicho pruje Błękitne

Dźwiękiem swoim przygłuszy Tęskne piersi westchnienie.. Bo naokół jak cienie Staną drogie

Pokazuje się oś, że im niedogodzi niczem, choćby im m aistra t cyntofolje sadził na trutoarach, i skw eresy robił całemi morgami.. Skorzystamy z rad

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i