• Nie Znaleziono Wyników

Działalność opozycyjna - Henryk Wujec - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Działalność opozycyjna - Henryk Wujec - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HENRYK WUJEC

ur. 1941; Podlesie k. Biłgoraja

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, PRL

Słowa kluczowe Warszawa, PRL, opozycja, działalność opozycyjna, aresztowania, sankcje prokuratorskie, porozumienie gdańskie

Działalność opozycyjna

My jako opozycja oczywiście to wspieraliśmy. Jak? Jeździliśmy pod każdy zakład, żeby dostać informacje, bo przecież nie było, prasa nie dawała, telewizja nie dawała, to każdy jechał pod zakład, pytał – macie strajk? Jakie postulaty? [Te informacje przekazywaliśmy] do dziennikarzy zagranicznych, dziennikarze zagraniczni do rozgłośni, Wolna Europa na Polskę. I to ten układ się zamykał. Myśmy wiedzieli – tu taki zakład stoi, tu Ursus, tu Huta Warszawa, tam jakieś zakłady na Śląsku. I każdy wiedział. No to my też coś musimy zrobić.

W którymś momencie, pod koniec sierpnia, nas po prostu zamknęli. Wiedzieli, że to my jesteśmy takim klejem tego, taką oliwą, która nakręca, i nas zamknęli. Ale grupa naszych takich kolegów intelektualistów pojechała do Gdańska, Mazowiecki, Geremek, żeby pomóc strajkującym w sensie doradczym. I Wałęsa ich natychmiast przyjął, oni brali udział w tych negocjacjach i pomagali. Pomogli osiągnąć porozumienie, bo tu trzeba też pewnej wprawy w tym wszystkim. Tak że myśmy siedzieli, a oni tam byli w Gdańsku. Siedzi się czterdzieści osiem godzin, to każdy może przecież siedzieć, ale żeby siedzieć dłużej, to trzeba było dostać tak zwaną sankcję prokuratorską. Prokurator musiał napisać: trzy miesiące aresztu, ponieważ zagrażasz systemowi, wszystko jedno. I każdy z nas miał taką sankcję, trzy miesiące.

Po kilku dniach, nagle, przychodzi więzienny strażnik, mówi – spakować się. Nie wie człowiek, po co się spakować, dokąd się spakować. No i wychodzimy, mówią: „Za bramę, wychodzicie”. Dlaczego? Nie wiemy. Dopiero ja lecę do kiosku, kupuję [gazetę], a tam napisane „Porozumienie gdańskie”. Po prostu podpisano porozumienie, dlatego nas wypuścili. To też był sukces, że wypuścili, żądali tego robotnicy, żeby wypuścić kolegów siedzących w więzieniu.

No i to był ten moment najważniejszy, że to, cośmy planowali na długo, [zadziałało].

Że taka elementarna solidarność na samym początku, gdzie myśmy myśleli, że jednak musimy to razem, że trzeba do tego Ursusa pojechać, spotkać się z tymi

(2)

robotnikami, kontynuować tę działalność, poszerzać sferę wolności, wydawać książki, to wszystko nagle razem, z papieżem i tak dalej, zadziałało. Że dało się osiągnąć przy tym stole negocjacyjnym w Gdańsku porozumienie, które umożliwiło pierwsze swobodne działanie niezależnej organizacji robotniczej, która stała się za chwilę nie tylko robotniczą, ale pracowniczą, a za chwilę stała się ruchem w całej Polsce. Do tego studenci dołączyli, rolnicy mieli swój własny związek i tak dalej. Stała się wielkim ruchem takim wyzwoleńczym, pokojowym. To, moim zdaniem, taka wielka duma Polski powinna być, że to w Polsce się stało. Że myśmy znaleźli wytrych, jak ten komunizm rozwiązać, jak go od środka rozłożyć pokojowo. Bo zbrojnie nie dawało się, zbrojnie wszyscy przegrywali. I żeby znaleźć taką drogę. W pewnym momencie oczywiście generał Jaruzelski chciał to złamać, spacyfikować, zdusić stanem wojennym, ale to już było za późno, to już ludzie posmakowali wolności. Ponad półtora roku życia w tworzącej się demokracji już było nie do cofnięcia. Sądzę, że ten przełom to było właśnie podpisanie porozumień i te kilkanaście miesięcy wolności.

Data i miejsce nagrania 2013-02-27, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Albo ktoś rozpoczynał, a pozostali wchodzili, no i z tego się rodziły jakieś takie [sceny], a Krzysiek [Borowiec] wybierał, wybierał, wybierał i potem nam

Było ciężko, bo na przykład żadnej książki nie było w domu, długo błagałem mamę, żeby jakąś książkę mi kupiła, wreszcie kiedyś kupiła mi „Jak to ze lnem było”,

Że ten socjalizm jest po prostu zakłamany, że jest wredny, w sensie, że gotów jest dla małych rzeczy napiętnować człowieka za nic, za darmo, tylko w obronie jakichś tam

No, oczywiście, jak zaczęliśmy robić tego rodzaju rzeczy, od razu na nas zwrócili uwagę nie tyle ludzie, którzy się interesują rozwojem, tylko ci, którzy boją

Ten moment, kiedy spadła ta kampania antysemicka, ten moment takiej napaści niezawinionej nas bardzo zbliżył do siebie i właściwie ten moment był istotny w tym, że myśmy się

Nie było wiadomo, czym to się skończy, chodziło głównie [o to] – to Jacek Kuroń sformułował w ten sposób – żeby tworzyć jakby swoje takie

No i się okazało po roku działania, że władza ma do wyboru albo zamykać ludzi – bo zaczęła zamykać też tych działających do więzienia, siedzieli w więzieniu

Musieliby absolutną fikcję tworzyć, a już wtedy to nie był ten czas procesów stalinowskich, gdzie można było absolutną fikcję [stworzyć].. To trzeba było tortury stosować,