• Nie Znaleziono Wyników

Mieszkanie przy ulicy Wieniawskiej - Maria Modzelewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Mieszkanie przy ulicy Wieniawskiej - Maria Modzelewska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MARIA MODZELEWSKA

ur. 1921; Rzeszów

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, II wojna światowa, okupacja niemiecka, mieszkanie, eksmisja, ulica

Wieniawska 7, Urząd Wojewódzki w Lublinie, ulica Lubartowska, getto, Żydzi

Mieszkanie przy ulicy Wieniawskiej

[Zamieszkaliśmy] przy ulicy Wieniawskiej 7 w willach Urzędu Wojewódzkiego, bardzo ładnych, drewnianych, piętrowych, w pięknym otoczeniu, gdzie były trawniki, klomby kwiatowe i tak dalej. Dół zajmowała jedna rodzina, a górę druga rodzina. [W] sypialni były łóżka, dwie szafy, bo matka była pierwszą elegantką w Lublinie. Przy łóżkach były szafki nocne. Takie z drzwiami otwieranymi, gdzie była przegródka i mogły pantofle poranne [stać] i różne takie inne rzeczy, a u góry zwykle stała lampka. Było [także] piękne lustro, owalne. Była bieżąca woda, nie było ogrzewania kaloryferem, tylko piece na węgiel. Niemcy wyrzucali nas trzy razy z mieszkania, [dlatego, że]

ojciec nie chciał pracować dla nich, pomimo że znał niemiecki. Nie musiał pracować, ponieważ akurat dwa miesiące, przed wojną zmarł dziadek, który był na wysokim stanowisku w Budapeszcie. Ojciec musiał tam pojechać, ponieważ babcia była już u nas i udało mu się sprzedać tę posiadłość. Rodzice kupili różne wartościowe rzeczy, które można było spieniężyć. [Kiedy] Niemcy zaczęli sprowadzać swoją administrację, to potrzebowali dużo mieszkań – oczywiście mieszkania należące do urzędników w pierwszym rzędzie były narażone na wykwaterowanie. Tak się stało już w czasie pierwszej zimy w [19]39 roku, która była bardzo ciężka, bardzo śnieżna i mroźna. Dostawało się kilkanaście godzin na opuszczenie mieszkania i czego nie zdążyło się wynieść, to zostawało. [Kiedy tylko] ojciec dowiedział się, że mamy się [wyprowadzić], natychmiast rozesłałam [informację] na całą dzielnicę, bo [trzeba] było wyrzucić węgiel na zewnątrz. Całe szczęście, że pierwsza kwatera, do której nas wyrzucili była również na Wieniawskiej na rogu Bieczyńskiego, [do mieszkania] po Żydówce mydlarce. Więc [niedaleko] nosiło się te rzeczy. Potem jak zrobili getto [i]

przerzucili z Lubartowskiej wszystkich Żydów do getta, [to] nas wyrzucili na Lubartowską, horror już tam był, szczury jak małe kotki biegały. Tam musieliśmy mieszkać do skończenia wojny.

(2)

Data i miejsce nagrania 2011-03-09, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Weronika Prokopczuk

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Ponieważ [mój dziadek, Abram Magier] miał troje dzieci, to [on miał] dom, duży dom naprzeciwko szpitala na Staszica.. To ten dom był

W tym naszym jednopokojowym nie było, ale no kuchnia była duża bardzo, było dość porządnie wykończone bo był parkiet w pokoju, balkon, mieszkanie z balkonem było. I na dole

Mianowicie, o to ciotki mieszkanie na Szczerbowskiego, gdzie mieszkała ona i ja, zaczął się starać dość młody listonosz, który mieszkał przy ulicy Grodzkiej 28, w

Ale my żeśmy się jakoś odważyli, już tak trochę było to mieszkanie, nie wiem, czy ktoś tam może miał zamiar, a może mu nie przydzielili, a może uważał, że może

To było mieszkanie, że to były trzy pokoje, ale w rzędzie, że się wchodziło z pokoju do pokoju, do pokoju, i ja byłam w ostatnim i ja się tam strasznie bałam i

Nie wiem też czym się jej rodzice zajmowali, ale musieli być dobrze sytuowani, bo po prostu stać ich było na dosyć duże mieszkanie, bo nasze to nie było duże, to znaczy było

Spółdom to był też duży, zdaje się czteropiętrowy budynek, no to tam mieszkało dużo żydowskich rodzin, ale mieszkał tam też doktor Adamczyk, który miał