• Nie Znaleziono Wyników

Pobyt w Warszawie u rodziny Karwowskich - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pobyt w Warszawie u rodziny Karwowskich - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARAH TULLER

ur. 1922; Piaski

Miejsce i czas wydarzeń Warszawa, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W

poszukiwaniu Lubliniaków. USA 2010, Żydzi, ukrywanie się, fałszywe dokumenty

Pobyt w Warszawie u rodziny Karwowskich

Jesteśmy w Warszawie. To też nie chodzimy razem, chodzimy osobno. Ja nie znałam Warszawy, mój brat nie znał Warszawy. A ja byłam w Warszawie z wycieczką szkolną, ale nie zna się miasta. Mój ojciec znał Warszawę, to mi powiedział mniej więcej jak chodzić i ja pytałam się po drodze, w mieście i byłam ubrana jeszcze porządnie, moje palto było czyste, miałam tą chustkę na głowie, że miałam ten znak, że miałam tyfus, dlatego nie mam włosów, tak że pytałam się. I dostajemy się do mieszkania Karwowskich –i tam mówimy: „Nie możemy się wszyscy pokazać przy drzwiach” Jeszcze wtedy Żydzi chodzili w Warszawie, bo warszawskie getto istniało.

Tam gdzie zamknięto getto, nie mogłaś się znaleźć na ulicy. W Warszawie było getto, jeszcze było ok. Otworzyły się te drzwi i pani Karwowska [nas zobaczyła], wszyscy naturalnie wchodzimy, mówimy im co się działo –to oni mówią: „Nie możemy was trzymać, bo szukają wszędzie Żydów” To my mówimy: „Nie chcemy tutaj być”

Wchodzimy, w mieszkaniu jest bieda z nędzą. To był październik, zimno, nie ma coals, nie ma węgla, widzimy, że nie ma co jeść, bo wtedy, w czasach wojny dom jak miał pieniądze, to kupował po pierwsze worek kartofli i worek cebuli –to jest pierwsza rzecz, co musisz mieć –i worek coal, węgla. My widzimy, tam nie ma nic. To mój ojciec się od razu pyta: „Słuchaj, masz coś?” To mówi: „Nie mamy nic” To wyjmuje dwie piątki, bo ta czarna godzina już dawno poszła, teraz mamy te pięciorublówki.

Wyjmuje dwie pięciorublówki i przychodzi ten syn, ten syn od pierwszego męża, co przez niego musieli sprzedać ten cały dom, przychodzi, on już nie jest tym ważniakiem więcej. On ma żonę teraz z córeczką, dwuletnią córeczką, piękna dziewczynka, ale on nie ma posady, on nie ma zawodu, on w życiu nie pracował, on nie wie, co znaczy praca. On nie ma niczego, to oni zdychają z głodu, to mój ojciec daje mu te rublówki, dziesięć rublów, pięć i pięć, mówi: „Pięć i idź na czarny market, zmień na dolary i idź kup jedzenie do domu. Kup butelkę wódki pierwsze. Kup węgiel, kartofle i cebulę, jak chcesz. Kup chleb. Chleb może się trzymać. Kup chleb, jak się

(2)

zapakuje, można jeść stary też. Kup dużo chleba” A ten mówi: „Co, a może trochę słoniny?” To mówi: „Dostajesz, kup co chcesz. Masz tutaj dziesięć”–to był majątek.

On wyszedł, przyszedł dwie godziny później naładowany, wszystko stoi na dole, przyniósł wszystko, kupił też herbatę i sól –sól podczas wojny była bardzo ważna.

Wszyscy siadamy razem do stołu i się robi plan, co się zrobi. To my mówimy, że my chcemy wejść do getta, my nie chcemy ich trzymać. Ale po pierwsze, musimy jechać do Krakowa, bo tam jest mój brat. To oni nam dają adres znajomego w Krakowie.

[Najpierw] mamy wejść do krakowskiego getta jeszcze raz, bo jak jesteśmy poza gettem i nas poznają jak Żydów, to mnie od razu do więzienia wsadzą. Ale oni nam dają znajomych w Krakowie. To my jesteśmy u nich parę dni, jedziemy do Krakowa.

Data i miejsce nagrania 2010-12-07, Boynton Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Stamtąd ich wyjęli do Chełmna, Sobiboru… Ale w samym Krasnymstawie I don’ think, [nie sądzę] że tam było getto. Oficjalne tam było getto, ale nieoficjalnie Żydzi

Jak rodzice szli do pracy, to te dzieci, jak pamiętam, były w domu, nie chodziły po [terenie getta], nie bawiły się outside [na dworze].. Dzieci są bardzo

Moja mama mówiła czysto, pięknie po polsku, mój ojciec miał bardzo żydowski akcent, bo on jako dziecko mówił tylko po żydowsku, a moja mama była wychowana w domu,

To chodźmy to powiedzieć»” „W porządku” –my tam jedziemy, jesteśmy tam parę tygodni, my nigdy nie robimy ognia, on nam przynosi zimne jedzenie, my żyjemy na zimnym

Ja mogę kupić gdzieś te stare swetry, co się je sprzedaje na rynku i ty będziesz robiła, ja mogę sprzedawać, mogę mieć dochód” „W porządku” To zaczęła przynosić te

W sklepie –był tam sklepik w naszym budynku –może on jeszcze coś ma, to kup co ma” Ja schodzę na dół i on ma jeszcze pół chały, to ja mówię: „Ja kupię to pół chały”

To tylko tak mówią, ja nie chcę, żeby wiedzieli, że myśmy utrzymywali Żydów” „To to jest taka zła rzecz, żeście pomagali Żydom?” To ona mówi: „Nie wie pani, oni są

Czasami mówili o czymś, co mama mnie posłała do mojego pokoju: „Już późno, masz iść spać” Na tym się to skończyło.. To myśmy we trójkę [z braćmi], wszyscy