Nr. 55
Warszawa dnia 3 listopada 1930 roku. Cena nomem 2 0 flrony
RoK II
MUCHA
T? ^ @ = =? 0
N u m e r p o ś w ię c o n y W Y P O M I N K O M Z A D U S Z K O W Y M
W Panteonie Pomajowym
2 Z O L T f i M U C H A
' Z
N
CQ
0
f i
*
cr>
N a g r o b k i Wi e l k i c h L udz i
Ul
eo
Z
(4M X 33 U Oa -Cu
> S
£o E□ O)
>c roNI
‘O Ul C(0
rou j;oa
.a>o
L~>*
£a;
Ni—
_Q | O
>1 M ro>
"T3 IDE
(4
*2
u u psssj
N
fi
£ P
CQ
_ £
0 i
M ti(fi ur S uM W
Rok rocznie, w listopadzie, w Zaduszkowe święto, Wypominki od „Tse-Tse“ i żywi dostają, A chociaż jest wciąż jeszcze niebezpiecznie,
kręto, I ludz'e się, jak nigdy, sanują, zmieniają, My, wierni raz tradycji przyjętym zwyczajom,
„Ukochanym" nagrobki za życia stawiamy.
TE POMNIKI już od nas ośmiu „Wielkich"
mają:—
Moraczewski i Prystor i ten, z kim wsta
wiamy, Dtugoszowski-Wieniawa, Miedziński i Wenda, Koc, Paschalski mecenas, Suchenka —
Agenda.
Dzisiaj kolej na innych przypada w udziales—
Poniżej ich nagrobki w sanacyjnej chwale.
Prof. Dr. Bartel
Profesorem byl wielkim i uczonym znanym, Więc zato wielokrotnie był premjerowanym.
Pomajowej on ery dal stabilizację, A pozatem utrwalał moralną sanację.
Użerał się i kręcił z parlamentem podłym, Lecz, jak koń, nie wytrzymał i upadł pod
siodłem....
PulKowniK Dr. ŚwitalsKi Karjera jego krótka, zato błyskotliwa, Pełna wrażeń, rozjazdów, choć mocno zło
śliwa.
Zasłużył się on wielce, Packardy próbując, Homara jedząc w Biarritz, w Haicabji no
cując, Wreszcie przeszedł sam siebie w Filherrronji mową, Dzięki której ustalił w dziejach erę nową:—
Przeciwnika swą mową zaskoczyć i zmęczyć, Zgnębić, uśpić, przerazić, a potem zadręczyć.
Powtarzając to stale w różnym czasie, wszędy, Dostał za to przydomek „Nadwornego GIędy".
Minister Car
Największy z Sanatorów, — już Mocarz z na
zwiska, Więc też mocną on ręką Temidę ucapił, Nie jednej opozycji natarł silnie pyska, I posłów do więzienia wsadzić się pokwapił, Z Konstytucją, choć żonkcś, radę dawał
sobie, I, jak nam fama głosi, miał ją w każdej dobie, Pozbawiając dziewictwa. Lecz, że umiar stracił, Jak na cara przystało, siłę swą utraci/.
PulKowniK SlaweK
Że próżno łamał głowę nad ; książką w mło
dości.
Na starość zato „wrogom" pragnął łamać kości.
Był zastępczo premjerem, z sejmem się poprztykał, Więć powrócił do Bebe, gdzie znów dalej
„brykał".
PulKowniK BecK
To sanacji był ostatni mąż opatrznościowy, Po Bogusiu, Kaziu, Sławku, chciano jego
głowy, Jako, źe on w „polityce" wszystkiego do
glądał, No i zawsze pana swego z tylu wciąż oglądał.
A więc z Beckiem nową erę rządów roz
poczęto, Którą również, jak uprzednie, z Bekiem też zamknięto.
Generał Sławoj-SKładKowsKł Z zawodu ginekolog, a ściślej akuizer, Ale w sprawach kobiecych, jak wiadomo,
„ fuszer", Zato znany promotor „Twórczości Radosnej", Którą zaczął wprowadzać po kraju od wiosny, Kiedy trzeci most przeszedł: — „sławojki",
inspekcje I oddanej Mu pracy bezustanne lekcje....
Aresztował on posłów i zamknął ich na fest, By i na czas wyborów głosić swe: „byczo
jest" I PulKowniK MatuszewsKi Miał skarb.. . Nie, miał dwa skarby, gdzie
pracował z zyskiem, Jeden dawał mu pensję, diugi— rzucał
dyskiem.
Zaniemógł z przerażenia właśnie w owe rano, Gdy mu „luzów" „doradcą" zostać nakazano.
Generał Dr. GórecKi
Z sanacyjnej oddawna wywodził się nacji,—
Został jednak prezesem AIjów Federacji.
Rozsławił się wyczynem nad kuchnią połową, A zasłużył się swoją do ogona mową, Kiedy umarł, B.G Kjfpomnik zakupiło I takowy tam napis z wdzięczności wyryło:
„Wśród wielu wielkich mężów tu, w Fajda- nistanie, On jeden był przezacny, reszta same dranie".
Js 'ijfl f
ilu
ii
is llili fr
li
'nil
j:
ftdl .'ci
MA
;ez
>r
;■ !T£ im sin
a ia ,
2)
>] lici
Httyi;
ii
■lśni
:: S z
;» iie
■•u'itn;
io|i
a te
ż 6 L T A M O C H fl 3 Z lingwistyKi
W związku z sanowaniem mowy ojczystej i zbogaceniem języka polskiego całym szere
giem pierwszorzędnych nęwo- tworów językowych, „Żółta Mucha", pragnąc ze swej stro
ny również dołożyć cegiełkę do tej praoy, proponuje następu
jące uzupełnienia:
Aberacja — znajomość prawa.
Abnegacja — rcsztówki, ośrod
ki, składki.
Bankructwo — .Byczo jest", Budiet — luzak.
. Czek — próbka bez wartości.
Dymisja — teka.
Ideologja — klucz do skarbca.
Kodeks — makulatura.
Kontrola — gruba niestosow
ność.
„Herbatka“ — sute przyjęcie za pieniądze podatników.
Tryumf — Pawiak, Mokotów, Biześć n-B.
„Telegram" — rekomendacja.
Wybory — prawo pięści.
Na leKcji algebry N i u c z. (do ucmia) — Gapińskl, powiedz mi, czemu się równa b + b?
U c z e ń:—Sanacji panie profesorze!
PajacyK
— Kup mi, tatuś, tego pijaCyka, Patrz! on główką kręci i rączkami fika!
Widzisz, dziurki, a w nich sznurki W jeden pęk związane?
Gdy pociągnąć, on zatańczy, Choć go nikt nie niańczy.,
— Wiem,{j dziecino, ten pajacyk twą (ciekawość budzi) Ale to są zabaweczki dla dorosłych
(ludzi.
Ten pajacyk, 1o Temida, tańczy, jak jej (grają, A te sznurki, procedura — za które ( ciągają.
I nie skrzypce trzyma w dłoni, Lecz kodeksów wagę!
A że się czasami płoni, Kiedy widzi blagę, Oczęta jej przewiązali,—
Ot, — taką n»m dali...
Ostatnie słowo
■j oskarżonego o nadużycia służ
bowe i defraudacją:...
.ponieważ myśliciele ' wszyst
kich krabów twierdzą, że opinjawspół- czesnego pokolenia nie Jest wolną od bezstronnego sądu, przeto proszę Wysoki Sąd o odroczenie moje sprawy: pragnę bowiem dać odpo wiedź przed historją, “.
SzpaK i Józio
— Mówi szpak:
„Wszak buzia
małego Józia nie pasuje, gdy popisuje
się gadaniem takiem.
Szpakiem,
nawet sroką, gdyby był Józio, no, to wtedy buzią
mógłby poszarmować...
f\ tak — hamować się nie wadzi.
Bowiem ten, kto się sadzi na wymowę, — połowę wart tego, co gada.
Więc nie wypada, żeby mały Józio
przedwcześnie zbankrutował m. z buzią"...
Honorowy
— Panie Józefie, co to za no
wa moda? pije pan wódkę słomką?.
— To nie moda, mój pinie, a mus, przyrzekłem żonie, że ani jedne
go kieliszka, ani jedne] butelki nie wezmę do us*>..
MARZENIA O ZWYCIĘSTWIE bezpartyjnego partyjoika z Fajdanistanu
Przy wyborach zwycięstwo zapewniają na
stępujące środki, które należy bezzwłocznie za
stosować:
1) Liczne megafony i bebefony, demonstru
jące tygodniami piękne portrety własnych kan
dydatów oraz kandydatek do parlamentu, a jed
nocześnie — wstrętne karykatury przeciwników, oskarżających się wzajemnie o zawodowe kra
dzieże, morderstwa, zniewolenie i t. p.
2) W dniu wyborów demonstrują się emble
maty władzy z epoki tortur oraz przeprowadza eię liczne doświadczenia z granatami, gazami łzawiącymi i t. p.
3) Nigdy nie zawodzi przy wyborach obec
ność nieźle uzbrojonych „świadków" wyborczych, w rodzaju takich znakomitości jąk: Burda, Łokie
tek, Dobrzański i t, p., którzy stwierdzać będą prawomyślność wyborców względnie wyborczyń.
4) Głosowanie odbywa się w ten Bposób, że numery otrzymują wyborcy w lokalu wybor
czym z rąk delegata P. P., który będzie jedno
cześnie świadkiem należytego spożytkowania gło
su, t. j. dopilnowuje wrzucenia wręczonej kartki do urny.
5) Samoczynne liczniki (wynalazek osławio
nego Miedzińskiego) bez zwłoki obliczają głosy, bezpartyjnie i bezapelacyjnie.
Prazdrój B. B.
Jedna z licznych przychodni alkoholicznych w Alejach umieściła aktualny napis: „Polecamy pilznera marki Prazdrój BB." — Ciekawe, czy cho
dzi tu o Bezpartyjny Blok, czy też o Brześć nad Bugiem?
U K Ł U C I A
Podobno na wiadomość, że płk. Wieniaw8,
— Długoszowski opuszcza Warszawę, połowa Ziemiańskiej przywdziała żałobę, a druga połowa raduje się w nadziei, iż, awansując na generała, ma on obecnie większe szanse otrzymania man
datu Komisarza w Palestynie, o oo usilnie zabie
gają jego przyjaciele.
*
Za przykładem pewnego ogrodnika w Kas
sel, który, umieściwszy głośnik między gałęziami drzew, tym sposobem wystraszył całe stada wróbli-szkodników ze swego sadu, — nasi sadow
nicy wykorzystują w tym celu audycje „Pol
skiego Rad ja* w czasie odczytów: „Opieka rzą
du nad rolnictwem” i innych przedwyborczo- sanacyjnych doppingów, jak to: komunikatów Pat’a, iskry i t.p., przyczem podobno wróble naj bardziej lękają się głosu p. Wyżła-Ścieżyńskiego
z „Iskry”. *
W związku z 03tatnią aferą zamachową, utrzymują, iż na szlaku Al. Ujazdowskie — Nowy Świat — Krakowskie Przedmieście nie będzie wolno chodzić ludziom mającym ponad
65 lat. *
Dopiero z ostatniego wywiadu p. Marszałka (opublikowanego w dniu 19. X) stało się jas- nem, dlaczego kandydują i jakie kwalifikacje wyborcze posiadają pp. ministrowie, ubiegający się o mandaty poselskie. *
Mówią, że, dzięki wychowaniu „arcybis
kupa" Kowalskiego, mandolinistki nie mogą żyć bez . . . . jedynki, co znakomicie zwiększa szanse wyborcze B. Li--
e>5
»is*r
05o er
"a on N
Ł2
5 ®3 3(0 W M J? N
£ . g-
* ^
p nN
* O <<CA
q B) aSj n ^3 £-M l
a - o O'
ET o
*
3 N O
*TJ 3 C - OBJ >—
* 2 . ^ 1 O c %
* 3 3
> SL <t 7» n> *“ •
3* °
2
£ 2 . o 2. n>
5** WgS
SrHs
n a - (C I * ' a" a m •»s . s s i J g lt ; 5 2 4 .() fl
<TM„ ' s Pt
u t |
9 01
B 3 w
#5 o.
l l j l
fi) »•* ^ M U)“°\8
w.
tt...c N -
" • * * Mi 8}
fig 0 i N
W f*
9wr*«- OCnCu, 0 0 0 0
4 2 Ó L T A M U C H A
W kwinto umarłych dziod1 miał (obowiązki, Winc musioł Musym ganiać na
[Powązki, By za dusycki, co umarły w wieże, — Klepać pacieze.
Siod se psed bramą i wyjon lharmonje, Oroł, by coś grosa uzbirać [w torbonje.
Na intencyjom lud nasz nie [żałuje, — Grosem censtuje.
Psy chodzą różni gościew odwiedziny, By sie pomodlić za zmarłe rodziny, Lampecki śuiicą, groby odświzają,—
Dziodom gros dajom.
Ludzi psylazła łam wielgachna [chmara, By grób rodzinny uireć swego [cara, W którym złozono nasą kon-
[styiatkf, Co wziena trutk§\
Pomindzyl ludem gadka sie utarła, y-e un jom zgwałcił i łez to u-
(m arła,
Na jej zbawinie ludzie dziodka (dazą, — Modlić sie kazą.
Z Powązek poloz dziod prosto [na Brudno, Tani ci ty z beło i gwarno i ludno, Psyśli bojowcy modlić sie tro- (secke, Za swygo Siecke.
Prosili Boga, by mu doł zbawinie, 1 by mu w piekle ukrócił scierpinie, By mu psebaeył wsyćkie jego cyny 1 obmył winy.
Leć Bóg nie słuch % wielgachnych (gresników, Karał i kaze wsyćkich bojow
ników: — Kto cyni gwałty i kto myncy wściekle, — Tyn bandzie w piekieł
MoKotów Nuta: Znany marsz wojskowy Lecz lńedy się odwróci karta, Legjony tu się zwalą mi,
Klijentów, — cała transza czwarta, Zapuka hurtem do mych drzwi.
Cała ich brygada, Widzę juZ jak wpada, Więc czekam,—jestem gotów Już z tej racji —
Dla sanacji, —
Ja — Mokotów! Este
Autentyczne Na lekcji matematyki, nauczyciel zwraca uczniom uwagę, że więcej dba
ją o eleganckie krawaty, niż o zadaną lekcję.
Na następną lekcję matematyki uczniowie przychodzą bez krawatów.
Zdenerwowany nauczyciel pyta pierw
szego z brzegu ucznia: — Kto wam dał taki przykład?
— Więzień stanu z Brześcia n-B.
Dydoli se dziadek, A1 boli poślodek, Na śkrzypicaćh piknie, Ody grosikem siknie
Naród krześcijański, Zawidy skąpy, drański, Ino w te Zaduśki, Za krewniaków duski, Zamówi paciorki,
Jotze nom ozorki
Z tyj roboty mdlejom; — Aliści rozklejom
Jeich te grosiwa, — Bo se kupim piwa, Snapsem poprawimy, — Fest sie zabawimy,..
2 0 L T A M U C H A &
B A B C I A Ś P I E W A Jestem Babcia z Dzikowa,
Parafji Sławkowa, Mój ojciec, moja matka, Mój dziadek, moja babka, Wszyscy byli dziadami.
Wciąt po wiecach chodzili 1 mnie z sobą wodzili; Mnie żebrać nauczyli, Złą drogę pokazali I dziadówką -ostałam.
Całe bycie żebrałam, 1 się pracy brzydziłam, ii naraz dnia pewnego Spotkałafa pana tego, Co to robi wybory.
Sanatorem jucha był, I porzundnie sobie pił, — Mnie mówi: „Babo moja, Choć do nas, dobra twojm.
Sporo grosza zarobisz”.
Jużem chciała w Bebe byt I spokojnie sobie iyi, Aliści zobaczyłam, No i sie przestraszyłam, Kto się w Bebe znajdujel
Żydowiny, cygany, Marjawity i brzany,
Więc rzekłam po dobroci:
„Słuchajcie, moi złoci, Kompanija nie dla mnie!"
Wole bide jub klepać, Pod cmyntarzem wystawać, Dyć jestem chrześcijanka, Nie jakaś tam poganka, — Mandolinką nie będę!
Będę ja ci głosować 1 na wiecach pyskować.
Na listę, gdzie ja, babka, Nie znajdę mego dziadka Niech ostatnie tykalny.
Na raty...
Kupujemy na raty wszystko. Jak mówią poeci: graty, szmaty, krawaty, armaty. Właściwie nie kupujemy, tylko bierzemy, bo kapować, to znaczy dawać za coś pieniądze, a my pieniędzy, jak wiadomo, nie mamy.
.Kupuję* sobie kapelusz w pewnym sklepie, gdy do kupca wpada jakiś podniecony młodzian i szybko mówi:
— Panie drogi, chciałem pana zawiadomić, że z po
woda... dlatego... ponieważ... pan wie... na pierwszego nie będę -mógł panu tej raty zapłacić..
— Panie, tak samo pan mówił zeszłego miesiąca!...
— No? A czy nie dotrzymałem słowa?...
Mogiła Lsypano mogiłę. Ponad ziemią sterczy
Straszna, groźna, ponura. Tam, pod żółtym piaskiem Leby nZgod*“ Polaków. Głucha trumna z trzaskiem Kruszy się, gnije, trzeszczy.—Pomnik to szyderczyI Obok mogiły szumią dcho stare drzizca,
Cmentarny krzyż wyciąga swe długie ramiona.
Ponad Chrystusa głową cierniowa korona, A na niej małe ptaszę duchom Salve śpiewa.
Pogrzeb
W Fajdanistanie wrzało, tętniało życiem. Ciemne, brzemienne chmury, co lata całe wisiały, nad krajem, odpły
nęły, skąd przyszły, na Wschód! Ludzie cieszyli się, jak dzieci, ze słonecznej wolności, oddychali lżejszą piersią, lak gdyby obudzeni po długim, koszmarnym, dręczącym ich śnie.
Weselili się wszyscy bez różaicy stanu i zawodo. Nawet policjant patrzał jakoś milej i szczerzej na przechodniów.
Radość zapanowała na ziemi.
Psuty ją, a może właśnie były jej powodem, wielkie nekrologi, widniejące na słupach ogłoszeniowych.
Sanacja panna z przeszłością
zrodzona na moście Anno Domini 1926, po długich i strasznych dla ogółu cierpieniach, zgasła w kwiecie wieku, przeżywszy dwa parlamenty. Wyprowadzenie zwłok na cmentarz dla samobójców odbędzie się dnia 13 b. m. {w piątik), o czem zawiadamia pozostała w niezalanym jeszcze żalu
Familja Uprasza się o nieskładanie wieńców, chyba z metalów szlachetnych.
Obywatele czytali 1 zacierali ręce...
Prasa stołeczna wiadomość tę naogół przyjęła spokoj
nie. Jedynie tylko: .Gazeta Polskich Komorników,* .Przed
świt* czerwonej'anaretaji,'.Dzień Konseiwy Polskiej* oraz or
gan ufryzowanych po aryjsku kjto-łyków, chrzczonych scy
zorykiem, na znak żałoby postanowiły więcej nie wychodiić>
.Czerwoniak* w dniu pogrzebu palnął wstępny artykuł, w którym, z wrodzonym sobie .taktem*, eształ nieboszczkę
ostatniemi słowy, zapominając, iż na zmarłych nigdy nie na.
leży rzucać obelg, nawet, gdyby na nie zasługiwali.
KonduKt pogrzebowy
Na przedzie Pfe — Adoracja, w mundurach kroju an
gielskiego i z takąż 1chorobą?jw nogach. Dalej .Strzelcy* ze smoczkami, miast bagnetów za pasem; .frakcja* w podziura
wionych nożami frakach; oswojone Dziki z N eświeża; ary
stokraci z błękitną krwią, salwarsanem w żyłach, z herbami na plecach. Za karawanem ciągnęli w smutku i rozpaczy:
eks-kino-teatralio-odczytowe ministry z żałobą ale bez tek;
eks-woje(wody) z duszą na ramieniu; śmigła w języku gene- ralicja; Kazimierz Wielki z Biarritz; Łokietek ale ten t War
szawy, Cicero z Kołomyj), Circe-Jehanne z obwisłymi z roz
paczy cyckami; car krajowego wyrobu; politycy ze ślepotą na Dnie Oka; nieprzytomny Bloclo, niesiony przez adju- tantów; przeciągle a żałośnie kwilący generał bankowy; elita z .Europejskiego* o niewolniczych móżdżkach azjatów; li
beralne i garbatonese Araby z .Oazy*; prohibicyjne szproty, szpoty i inne rybki z mętnej wody; trzmiele i różne ptactwo z kryminału; wielcy ludzie z małej .Ziemiańskiej*; tuwioa- wery, prawdziwe Qui pro Quo polskiej literatury; i wiele, wiele innych znakomitości tego rodzaju...
Kondukt posuwał się wolno wśród roześmianej ulicy.
(Bo czyż można mieć pretensję o to do... narodu idjotów..) Nad grobem działy się straszne rzeczy, Ludzie rycze
li, jak żubry, mdleli, to też cucono ich żubrówką. Pióro nie zdolne opisać tego, co tam .odchodziło*,,.
Po tragiczno-koniecznej uroczystości, żałobnicy udali się in gremio do P. U. P, P,’u celem dokonania rejestracji.
Sic transit gloria — sic transit vita — sic transit amor
et omnia. L. M.
6 2 Ó L T A M U C H A
>>
eCA
(0 oa
Sf\]Oi A 1» m vo o f*in
—• Oc
AJ ^
^ c;
-r"SO -M in
•Mw J2(O ^ gJS a ° ..N cC ..
* «
>*2 OS fc
“ 5tc«c U.«
W
c/) d• a 0 KWU a u 1<u 2
•JT C o * a y
‘O sf
' (0 c
£>k
~o
o
‘O
O
NI t ó
U
>■<
N J 0 g t ó
u i
« fe*
o N
fcfctj
SB -2
>4 w Ui
< 0 J!
5<
5 z CQ<
< £ (■« *4 £ 04
U
<u x>
!ŚT!2ar(0 E
12
>» -QOIm
aj
c(0
*
° fl
is
Q) *p4
C **
N fi
1s" <# f «•
u 0
•2 JJc * ra 0
L i s i K u r K a
Do wyborcy w listopadzie podszedł Bebe sobie.
— Na maie głosuj, kochaneczku, Ja dam złoto tobiel Jam przyjaciel Twój najszczerszy, głosuj razem ze mną...
— Mój ty Bebe, rzekł wyborca — prosisz nada rem no, Przecież rozum mi to mówi, bym się strzegł Be
beków, A twe wszystkie obiecanki,—warte tylko śmiechul Bebe wściekły wsiadł w Cadillac, pomknął sam do lasu, Szkoda było, panie Bebe, czasu i atłasu!...
Oksywia.
SielsKie rozmówKi przedwyborcze
— Kumie!., i na kogój bedzieta glosowali?
— Ja ta całkiem nie bandę głosował.
— A bez co?
— Bo widzita, te głosowanie widzi mi się, i jak one wybory na wójta za Ruska. Ludziska głupie zeszły się, na
szczekały, napyskowały, a kto mioł wójtem ostić, to i tak ostał.
Niemiec i religja Spotkał w tych dniach Johan Wicka 1 gada: — „ Jaka u nas prasa kałolickall A literatura nabo&na jaka/l
Gdzie ujrzysz txką u Polaka?"
Na to rzeki Wicek: — Ja ci me zdanie wynurzę:
U nas religji w sercu, u was — literaturze!
Em.
W ó ł i m u c h a (Bajka według Krylowa)
W upalny dzień wół w jarzmie pługa wlecze Zdrętwiałe nogi; pot zeń gradem ciecze. — O, ciężka praca twoja, wole,
Czy kto współczuje twojej doli!
A mucha brzęczy mu do ucha, Iż to zasługa jest jej ducha,
Że świat ma znaczny zasób chleba...
.Widzisz, jak mną zorana gleba?
Mnie wdzięczność i uznanie I Wszak zasługuję na nie?“
Wół, słysząc muchy paplaninę, Zebrawszy w pysku zapaB śliny, Plunął dość zręcznie w stronę ucha, Akurat gdzie bzykała mucha.
„I cóż p yszałko? w yzionęłaś d u c h a ?"
Są ludzie z bzykiem, jak ta mucha, A tak się łgarstwem delektują,
Że prawdę — blagą imitują... Omega
Przetrwać (Zdarzenie autentyczne)
Jeden z panów ministrów, przemawiając na zebraniu, wyraził się: — Wierzcie mi, panowie: — Wytrwałości, a przetrwacie! Przetrwać nie jest tak trudnol
Na to miał się odezwać gło3 z publiczności:
„Z drugiem zdaniem nie zgadzam się, bo czekamy już piąty rok, aatomiast uznaję słuszność plerwsego!
Wierzymy, że przetrwamjll*
U wrót niebiańsKicłi (Historja z ery sanacyjno-bebeckiej)
Na świecie panowała jeszcze noc głucha, chociaż już na wschodzie wstawał powoli zimny, brudny świt jesienny. O takiej to porze stanęła przed furtką rajską jakaś duszyczka i, nienamyślijąc się wiele, przycisnęła guzik elektrycznego dzwonka. Do
nośne jego dźwięki przerwały brutal
nie ciszę uśpionego nieba. Wkrótce dało się słyszeć ciężkie „człapanie*
pantofli. Furtka uchyliła się nieco i wyjrzała z za niej pogodna twarz świętego Pieterka.
— Kto ci pozwolił dzwcnif, bęc- wale?l — ofuknął. — Nie umiesz deli
katnie pukać?. Czego chcesz?
— Do raji/, święty Pieterku, do raju!
Kiedyś kipnął?
— Wczoraj, jako ofiara ludzkich namiętności.
— Gadaj wyraźniej!
— Kamrat rozbił mi kuflem leb.
— Szkoda kufla.,, hm... i chcesz do raju... Czyś zasłużył na to?
Spójrz, święty Pieterku, na moje piersi, pokryte krzyżami zasługi...
— Widzę, widzę. Obwiesiłeś się niedilikami, jak dziad na odpaście.
Z jakiej pochodzisz ziemskiej pa- rafji?
— Z okolic Brześcia.
— Toś Polak?
— Tak pisało w moim paszporcie.
— Hm. Chociaż dostałem pole
cenie od władz niebiańskich, żeby — Polakom, synom narodu męczenników, nie utrudniać wstępu do nieba, to je
dnak ciebie muszę wybadać. Gęba twoja nie wzbudza zaufania. Coś czy
nił na ziemi?
— Radosną twórczość*
— A to znów co za wynalazek?
— Fundusz dyspozycyjny, hotel, serdel...
— Ahł... pieniądze, pieniądze, pie
niądze. Pokaż swoje łapy... Gdzieś je tak zafajdał?. Oszukiwałeś?
— Z idei.
— Napadałeś?
— Z przekonania.
— Kradłeś?
— Tego nie powiem, święty Pieterku. Przysięgałem partji dochować tajemnicy nawet po śmierci.
— Do jakiej partji należałeś?
— DO Sanacji.
— Co?! Do Sanicji?! — rajski odźwierny ryknął tak strasznie, że aż rozbudzone aniołki, które dotychczas słuchały ciekawie rozmowy, rozpierz
chły się przestraszone.
— I ty się chcesz wkręcić do nie
ba?! Paszoł won stąd, skurczybyku 2
jeden, bo cię psami poszczuję. Prędzej Wieniawa zostinie prezesem klutu abstynentów, niż sanator dostanie się do rajut Marsz do piekła! Tam two]e miejsce.
— Byłem już tam, ale djabły, usły
szawszy, że jestem z sanacji, przed no
sem zatrzasnęły mi drzwi...
— Mają rację.
— Co robić? Poradź Święty Pieterku!
— Błąkaj się po wieczne czasy w próżni wszechświata, albowiem cale twoje życie i twoje ideały były tylko jedną wielką próżnią... moralną. L .M
Niema obawy Jasia do przyjaciółki, udającej się w podróż: I ty, Maniu, to tas bardzo lubisz towarzystwo męakie, wybierasz się sama, bez towarzysza...
Mania: Niema obawy, sa
motna kobieta zawsze potrafi sobie poradzić, byle tylko miała buzię do rzeczy.
W Komisarjacie
— Feliks Śmiały, gdzie mieszka?
— W Annopolu, panie komisarzu.
— A ty, Cynamon?
[#, — Naprzeciwko niego, panie ko- mendantu.
1 O L T f l M U C H A
Oburzające
Wierzyciel przychodzi do dłużnika, który odziedziczył'du
ży spadek po swoim bezdziet
nym stryju, zmarłym podczas katastrofy samochodowej.
— Teraz nareszcie doczekam Bię zwrotu pożyczonej sumy,—
woła uradowany wierzyciel.
Wstydziłby się pan, — odpo
wiada dłużnik,— z cudzego nie
szczęścia wyciągać korzyści dla siebielll
Nieporozumienie Pan Migdałkiewicz, żeniąc się i urządzając w tym celu mieszkanie, zapragnął między innymi zainstalować radjo. U- da je się więc do jednego z „ra- djo-magazynów”, gdzie sprze
dają na raty. Kiedy go jednak zapytano: „A na ile lamp chce pan aparat1’, zdumiał i odpo
wiedział: „To dla radjoaparatów zmienili nawet termin „raty* na
„lampy "?1
Na leKcji
— Powiedz mi Dowcipnicki, ile potrzebujesz pieniędzy, że
by kupić 4 m. sukna po 60 zł.—
za metr, podszewki po 8 zło
tych za metr, 6 guzików po 20 groszy sztuka, kołnierz futrza
ny za zł. 64, — a krawcowi dasz za robotę 150 złotych.
— Przepraszam pana profe
sora, czy nie lepiej kupić go
towe palto? Dają bez gotówki, na raty albo na weksle.
P R O S P E K T
Bandytyzm polityczny odniedawna, ale zato bujnie rozwijający się w.Polsce, pociągnął za so
bą zwiększone zapotrzebowanie odpowiednich fa
chowców. Wobec tego, że na rynku pracy w tej dziedzinie panował u nas zupełny chaos, wywoła
ny tem, że od paru lat pracują na tym terenie ludzie ,,czystej polityki*1, nie mający fachowego wy
kształcenia. zorganizowaliśmy, na wzór wszech
światowej sławy analogicznych organizacji Chi
cago, Meksyku, Boliwji, Guatemali, Peru, Chin Syndykat Polskich Rzezimieszków
Sp. z nieogr. por.
(Stitut w najbliższym czasie ma być zatwierdzony przez mia
rodajne czynniki)
którego celem jest wykonywanie zleceń P. T. Klijentów sumiennie i tanio, według nastę
pujących warunków:
C e n n i k
1) Dyskretne usunięć'e lub unieszkodli
wienie na zawsze niewygodnego
osobnika . . . . . doi. 500 :—
2) Ciężkie uszkodzenie ogólne ciała doi. 400,—
3) Złamanie kończyn, reap. żeber, wy- doi. 300,—
bicie oka i t. p. . . . d o ) . 300,—
4) Zwykłe pobicie, dotkliwe . . doi. 200,—
(Stosujemy laski lub pasy gumowe nowego systemu, które są bardzo bolesne, lecz nie pozostawiają śladów).
5) Lekkie pobicie, napędzenie strachu,
zdemolowanie lokalu i t. p. . doi. 100,—
UWAGA: a) Nie przyjmujemy zleceń, skierowa
nych przeciwko członkom aktualne
go rządu i członkom partji, będących przy władzy.
„ b) Wszelkie powyższe czynności, doko
nywane w biały dzień, względnie w śródmieściu, są o 25 proc. droższe, i, ' c) Wszelkie czynności, dokonywane w stosunku do znanych osobistości ze świata politycznego, gospodarczego i społecznego, są o 50 proc droższe.
„ d) W okresie wyborów do Sejmu i Se
natu do powyższych cen dochodzi 20 proc. dodatku „wyborczego*1 (wo
bec nawału pracy).
Aczkolwiek pracujemy od niedawna,posiada
my już cały szereg listów dziękczynnych, stwier
dzających skuteczność naszej działalności, jak również pochlebne wzmianki tak na łamaeh pol
skiej, jak i zagranicznej prasy.
Syndykat polskich rzezimieszków.
Odpowiedzi Redakcji
C a s u s — Kielce: Zarządziliśmy wysyłkę okazowych numerów, Niektóre z nadsyłanych nam uttrorów czytaliśmy w .Rozwoju' Łódzkim. Prosimy o wyjaśnienie.
Kar . -Na j. — S anisławów: Odpowiedzi udzhliliśmy w jednym z poprzednich numerów. Z nadesłanego wiersza skerzystać nie możemy. Prosimy o nadesłanie zapowiedzia
nego .Kurjera Blagierskiego*, gdyż dopiero, po zapoznaniu się z nim, możemy udzielić żądanej odpowiedzi.
J. O. — Wołomin: Utwór „Kasa Chorych* otrzyma
liśmy, odpowiedzi udzielimy w jednym z następnych nu
merów.
St. J a n o w s k i — Warszawa: W Wars7awie nie ukończono jeszcze roznoszenia preroji, pozostała Praga i pa rę dalszych adresów między innymi również pański.
CZYTELNIKOM
„ŻÓŁTEJ MUCHY"
BEZPŁATNIE!
Jeżeli ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie 1 nie znasz wyjścia—napisz Imię, nazwisko, rok I miesiąc urodzenia, kawaler, żona
ty, wdowiec, ilość osób najbliższej rodziny—napisz również szczerze i otwarcie, co jest główną przyczy
ną twoich cierpień, a otrzymasz bezpłatnie od uczonego psycho- grafologa Szyllera-Szkolnika, auto
ra prac naukowych, redaktora pisma „Swlt“, analizę cha
rakteru, określenie zalet, wad, zdolności I przeznaczenia, szereg rad 1 wskazówek, jak żyć, czynić I postępować, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, poznasz kim jesteś, kim być możeszl Adresuj: WARSZAWA, PSYCHO GRA
FOLOG SZYLLER-SZKOLNIK, REDAKCJA „ŚW1T“ NO
WOWIEJSKA 32—6. — Ogłoszenie niniejsze I 75 gr: — znaczkami pocztowymi na przesyłkę, załączyć do listu.—
Przyjęcia osobista płatne godz. 11—3 I 4—7 wlecz
Prawdziwy pan, gentleman Odwiedza stale
Takie lokale,
Gdzie dobrze kupi, — Nikt go nie „zlupi“.
Więc taki pan, gentelman, Do krawieckiego,
S . C zapińskiego, Zakładu bieży,—
Co tam przymierzy, Chętnie kupuje,—
Tanio koszluj'eI
C Z A P I Ń S K I
S.
*0
3 !
t n
CD5 N ® s “5- p O O Hfo 3 *s p cr?CD
o pC 5
CD
* CE §
2 :®
D P
2* £
n ę o n ^ s 5’rs> N
O- CL
N 74-
CD
O P
4 3 s*r
W A R S Z A W A , M I O D O W A 4.
* CL HJ p p łtl S’ ?
w w
h a r *
>
H Z p j
N A S T Ę P N Y N U M E R Ż Ó Ł T E J M U C H Y P O Ś W IĘ C O N Y B Ę D Z IE
O
• N
C
N O O u
• n O
tn
kJ f i s
£
Q Na jednym z ostatnich seansów politycznych przy ul. Foksal ukazała się Z J A W A, którą, dzięki przytom
ności umysłu obecnego na tem posiedzeniu naszego współpracownik a, udało się uchwycić na objehtyw. Kto od
gadnie co oznacza ta zjawa, otrzyma w nagrodę cenny; pamiątkowy album polityczny. Jeżeli otrzymamy więcej trafnych odpowiedzi, rozlosujemy pięó takich albumów (cena sprzede ż>a kożdtgo albumu 100 zł.).
Wyjaśnienie należy przysłai pod adresem Bedakcji (Złota 40) w zapieczętowanej kopercie, z podaniem dokła
dnego adresu, wysyłającego najdalej do 15 listopada b. r.
Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie z>. 2,50, — półrocźnle zł. 4,50, — rocznie 8,00,— Zagranicą 100*/, drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17440 Przeayłka pocztowa opłacona ryczałtem.
Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)—300 zł. l/a kl—150 zł. l/«—75 zł. '/,—40 zł. Margines—50 zł.
f l i l m Reflnftcll 1 A g m i n i s t m c l l : W n n z B O B , Z ło t o 40, tel 702-16.
Redaktor odpowiedzialny: Ludwik Poklewskl-Kozlełł. Wydawca Tow. Wyd. „SWAST".
Zakłady Qraflcine J 6 i« f Popiel I S-ka, Chłodna 27 tal. 677-45, Warszawa.