• Nie Znaleziono Wyników

"Szkice z historii Galicji" T. I: "Galicja w latach 1900-1904", Walentyna Najdus, Warszawa 1958, T. 2: "Galicja w latach 1905-1907", Walentyna Najdus, Warszawa 1960 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Szkice z historii Galicji" T. I: "Galicja w latach 1900-1904", Walentyna Najdus, Warszawa 1958, T. 2: "Galicja w latach 1905-1907", Walentyna Najdus, Warszawa 1960 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

R E C E N Z JE

3 9 9

skłóceni i zdezorientowani, a to osłabiło ich autorytet. Realna przyczyna spadku ich w p ły w ó w w laitach 1843— 46 tkw i chyba przede w szystkim w braku jasności i perspektywy, w nieum iejętności dostosowania się do wa/nunków koniunktury k a ­ pitalistycznej, która — odw rotnie — sprzyjała konsolidacji finansow ej i organiza­

cyjnej Lagi oraz w zrostow i siły i prestiżu burżuazji przem ysłow ej. N ależało zająć się szerzej społeczno-polityczną i ideow ą przeciiwstawnością obu ruchów : burżu- azyjnego i proletariackiego, b y zrozumieć zachodzące zw iązki i konflikty. Lukę tę w p ew nym stopniu w ypełnia ogłoszona już po książce M cCorda praca Lucy B r o w n pt. „T h e Chartists and the A n ti-C o rn L a w League” -(umieszczona w zbiorze pod redakcją A . B r i g g s a pt. „Chartist Studies” , London 1959).

M im o w yrażonych p o w y ż e j krytycznych uiwag należy uznać, że historiografia wezesnowiktoriańskiej A n glii uzyskała -w sum ienej pracy M cCorda pozycję nader pożyteczną.

H en ryk K atz

W alentyna N a j d u s , Szkice z historii Galicji t. I, Galicja w la­

tach 1900*—1904, K siążka i W iedza, W arszaw a 19J8, s. 409; t. II, Galicja w latach 1905— 1907, Książka i W iedza, W arszaw a 1960, s. 635.

Pierw otnym zam iarem autorki było, jak się w ydaje, napisanie m onografii o od­

głosach rew olucji 1905— 7 r. na terenie G alicji. Zaczynając jednak to n ow e studium od podstaw , na gruncie om al nie przeoranym przez badaczy, m usiała zacząć od określenia sytuacji gospodarczej i politycznej G alicji na progu X X w .: a w ięc stanu rolnictwa -i przem ysłu, ruchu robotniczego i ludowego, nastrojów inteligencji i stu­

diującej m łodzieży, w reszcie postaw y stronnictw politycznych. Rozrastający się pod piórem rozdział w stępny objął w końcu 400 stron druku. Pow stał osobny tom, nie będący historią G alicji w lajtach 1900— 1904, lecz zbiorem studiów o niektórych za­

gadnieniach galicyjskich owych lat. Stąd tytuł: „Szkice” — pierwotnie być m oże n ie zamierzony.

Już d la I tom u autorka zebrała roziległy i przew ażnie dotąd n ie znany m aterial rękopiśm ienny. W W arszaw ie korzystała z przekazanych -tu afct niektórych m in is­

terstw wiedeńskich: w e Lw ow ie — z A rch iw u m N am iestnictwa, w K rak ow ie — z lokalnych akt adm inistracyjnych i sądowych. Przerabiała także papiery B obrzyń- skiego, Tarnowskiego, W ysłou ch ów , Orkana, Feldm ana i w ielu innych działaczy.

W związku z tom em II rozszerzyła podstawę źródłową uw zględniając m . in. A rch i­

w u m PPS, papiery D iam anda i (w niew ielkiej mierze) Verw altungsarchiv w Wiedniu.

Szeroko korzystała też z obfitych dla tego okresu w ydaw n ictw statystycznych lw ow skich i /wiedeńskich, z prasy polskiej i ukraińskiej. W y k a z bibliografii w obu tom ach za jm u je łącznie 50 stron petitu. Zgrom adziła w ięc autorka do sw ego tematu ogrom ny m ateriał faktów . Pom im o to n ie pokusiła się o danie w tom ie II system a­

tycznego opisu rew olucyjnych w ydarzeń lat 1905— 7. Przedstaw iła nam znów szereg szkiców : o stosunku G alicji do rew olucji w Rosji i w Królestw ie, o reform ie w y ­ borczej, o ruchu robotniczym , o strajkach rolnych, o positawie inteligencji tw órczej, o nauczycielach, o m łodzieży, o em ancypacji kobiet i w końcu także o rozgrywkach w K o le Polskim . Trudno zgłaszać pretensję do autorki, że nie dała w ięcej, niż za­

pow iedziała w tytule; a je d n a k szkoda, że ograniczyła się do zestaw ienia m ateria­

łów , z których trudno jest czytelnikow i zbudować syntezę. Spraw y rozw ażane w po­

szczególnych szkicach zazębiają się przecież b ez przerw y, co pociąga za sobą liczne powtórzenia. Tym czasem układ książki nie pozw ala się n am zorientować, ja k kształ­

(3)

400

R E C E N Z JE

tow ała sdę ogólna sytuacja w określonym miesdącu 1905 czy 1906 r. Туй.ко synchro­

nizacja wydarzeń zachodzących n a w si i w m iastach, strajków fabrycznych i ro l­

nych, zajść ulicznych i uniwersyteckich p o zw ala zrozum ieć decyzje podejm ow ane przez m inistrów d działaczy ludow ych, a także fluktuację nastrojów w różnych środowiskach i grupach społecznych.

Chociaż historia G alicji w pierw szych latach X X w ieku pozostaje jeszcze do napisania, przecież trzeba przyznać, że o G alicji oiwych lat dow iedzieliśm y się od autorki m n óstw a now ych i interesujących rzeiczy. A utorki nie przytłacza m ateriał;

um ie też ■ ona w yprow adzać w nioski z zestawień statystycznych i porów nyw ać kry­

tycznie sprzeczne dane różnych przekazów . Szkoda może, że w prow adzając w obieg tak znaczną ilość źródeł now ego typu n ie spróbow ała poddać wstępnej analizie stopnia ich wiarogodności. W jakiej m ierze w oln o n am przyjm ow ać n a w iarę in for­

m a c je konfidentów policji o przebiegu zebrań socjalistycznych? A lb o doniesienia prasy radykalnej o aktach sam ow oli dziedziców i fabrykantów ? A lb o rozbieżne relacje o liczbie uczestników danego w iecu, czy pochodu? W tym ostatnim punkcie autorka przyjm uje niekiedy jakąś średnią arytm etyczną m iędzy daną raportu policji, a spraw ozdaniem „N aprzodu” . Czy n ie dałaby się zastosować m etod bardziej pre­

cyzyjn ych? W ziąć <łla próby jetdną czy drugą fotografię w iecu ulicznego i zapytać fachow ca, ilu m oże się zm ieścić ludzi na tylu to m etrach kw adratow ych Rynku krakowskiego ?

Z autortką wyposażoną w tak rozległą w iedzę o w ypadkach closyć trudno w szczy­

nać polem ikę. A w ięc tylko referu jąco stwierdzę, że jej zdaniem galicyjskie w rzenie owych lat, jakkolw iek sprow okow ane przykładem Petersburga, W a rszaw y i Łodzi, m iało jednak sw e podłoże lo k a ln e; iż połowiczność i słabość tego ruchu tłum aczy się zacofaniem gospodarczo-społecznym Galicji w porów naniu d o K rólestw a z jedn ej, Austrii z drugiej strony; ż e m im o tego niedorozw oju w alk a proletariatu galicyjskiego przybierała okresam i ostrzejsze form y, niż w innych prow incjach m onarchii; że re­

w olucja, jakk olw iek pokonana, przyniosła m asom ludow ym konkretne osiągnięcia:

podw yżkę płac, reform ę w yborczą do parlam entu, wzrost uświadom ienia politycz­

nego. W ocenie ludzi i stronnictw, zw łaszcza lew icow ych, autorka unika ocen sche­

m atycznych i naw et 'krytykując um ie w ydobyć to, co postępowe i słuszne w w y p o ­ wiedziach i postępkach.

Polem ika z autorką staje się m ożliw a z cihwiią, gdy od opisu wydarzeń przej­

dziem y do uogólnień. Książka bardzo czarno m alu je ówczesną G alicję ja k o teren

„n a wrpół kolonialnego w yzysku i ucisku narodow ego” (I, 27). N ie neguję byn ajm niej w yzysku i ucisku (uprawianego zresatą rękam i m iejscow ych klas panujących).

D la pełności obrazu w arto b yło jednak m ocniej zaznaczyć, że m im o w y b ry k ó w cenzury sw oboda słow a b y ła w G alicji w iększa, niż w N iem czech i w R osji (por.

w związku z ty m stały proceder ,,im m unizow am a” skonfiskow anych druków z try­

buny parlam entu!); że d o p ływ m łodzieży chłopskiej do karier inteligenckich był tu silniejszy, niż w innych zaborach; że d la Królestiwa i Śląska K rak ów b ył celem pielgrzym ek podtrzym ujących uczucia n arodow e; że d la w szelkich robót nielegal­

nych — polskich, ukraińskich, rosyjskich — zwróconych przeciw caratowi, G alicja stanow iła doskonałą bazę w ypadow ą. G dy w ytyk am y, że „z K rólestw em łączyła G alicję jedna tylko linia kolejow a przez stację G ranica” (I, 34), pam iętajm y, że galicyjskie k o le je w kilku jeszcze innych punktach doprow adzono do granic K ró ­ lestw a i tylko rząd rosyjski ze w zględów strategicznych nie chciał tych Mnii prze­

dłużyć. Słusznie krytykujem y (II,· 207) austriacką reform ę wyborczą 1907 r., która n ie daw ała praw a głosu kobietom , m łodzieży do 24 roku życia iłtd. A le stopień jej postępowości trzeba oceniać n a tle ordynacji w yborczych, które obow iązyw ały w tedy w innych krajach: A n g lii, Francji, Szwajcarii, Stenach Zjednoczonych itd.

(4)

40 1

W ów czas ocenimy, o ile austriacka, burżuazyjna reform a dociągała do przeciętnego burżuazyjnego ustaw odaw stw a sw oich czasów. Co się zaś tyczy stopnia ekonom icz­

nego w yzysku, jakiem u ulegała G alicja ze strony W iednia, wskaźniki (procentowe przytoczone w t. I, s. 43, niew iele tu m ów ią. M ożn a b y zapew ne zestawić sum ę podatków , które G alicja w płacała do kas centralnych, z sum am i w ydatkow an ym i w G alicji przez rząd. Zestaw ienie takie, gdybyśm y je otrzym ali, nie uprawniałoby nas i tak do dalszych w n iosków ; u je m n e saldo G alicji trzeba b y jeszcze powiększyć 0 galicyjskie zyski austriackich tow arzystw kolejow ych, przedsiębiorstw naftow ych,

banków, w ielkich hurtowni tekstylnych itd. Rachunek niem ożliw y do przeprow a­

dzenia w szczegółach, ale want choćby próbnego oszacowania.

Polityczną sytuację G alicji kom plikow ał dualizm w ład z państw ow ych i pro­

wincjonalnych. T ę sytuację trzeba nieustannie przypom inać nieśw iadom em u rzeczy czytelnikowi. A utorka zaś przytacza dosyć często sum y Łożone np. na oświaitę, bu­

dow ę dróg, czy opiekę społeczną nie zaznaczając, c zy idzie tiu o budżet państw ow y, czy krajow y. N a w stępie (I, 27— 8) autorka pisze, że „ucisk narodowy Polaków był zam askowany, a poniekąd także osłabiony istnieniem rządów autonomicznych w G alicji” ; zaraz jedn ak dodaje, że ite w ład ze autonom iczne n ie m iały egzekutywy 1 były podporządkowane w ład zom państw ow ym . T o pra w d a ; a le autonom ia Galicji nie polegała w łaściw ie n a istnieniu Sejm u, W ydziału K rajow ego i rad powiatowych.

Istotę autonomii stanow ił fakt, że cesarz po w o ły w a ł nam iestnika w porozum iem ί z w ładzam i K o ła Polskiego, z tego zaś w ynikało, że nie tylko krajow a, ale i państw o­

w a w ład za w G alicji została przekazana polskiej arystokracji. Ż e zaś klasow y interes tej arystokracji n ie w pełni pokryw ał się z interesem narodowym , o ito nie m iejm y pretensji d o Franciszka Józefa.

Słusznie biorąc za przedm iot badań całą prow incję G alicji autorfka poświęca dużo m iejsc a problem ow i ukraińskiem u i aktywności politycznej U kraińców . D o jej w yw odów ·— ciekaw ych i słusznych — dorzucę tylko d w ie m arginesow e uwagi.

1. Upośledzenie polityczne U kraińców w napół feudalnej m onarchii habsbur­

skiej w ypływ ało przede w szystkim stąd, że b yli orni społeczeństwem chłopskim.

2. K ażda linia podziału G alicji na część polską i ukraińską stw orzyłaby w owej epoce (gdy jeszcze n ie nauczono się przesiedlania całych narodów) taką sytuację, w której w ięcej Polaków znalazłoby się pod w ładzą ukraińską, niż U kraińców pod w ładzą polską. Oto dlaczego z koncepcją podziału trudno się b yło pogodzić naw et lew icy polskiej — i dlaczego obstaw ały za nią w szystkie stronnictw a Ukraińskie.

Pisząc o kwestii agrarnej autorka opow iada się za tezą o solidarnym froncie antyobszarniczym całej ludności w iejsk iej, a n aw et o przodującej roli m ałorolnych (nie zaś parobków) w strajkach rolnych 1902 i 1906 r. Zarazem jednak pisze (I, 114 i in.) o zaostrzeniu się sprzeczności klasow ych w ew n ątrz w si, o w spółdziałaniu kuła­

k ó w z obszarnikam i itd. T u przypom nę, że zm arły niedaw no W . S t y ś (nie cytow any nb. w bibliografii), w oparciu o sążniste statystyki starał się udow odnić, że nie było w G alicji sztyw nego podziału m iędzy zam ożnym chłopstw em , a biedotą; że prze­

ciętny gospodarz zaczynał sw ą karierę jako biedniak, stopniow o dorabiał się m orgów i tracił je na starość w drodze podziałów rodzinnych. Dopóki ktoś fachow y tej tezy nie podw aży, w o lę zawiesić sw ój sąd n a tem at politycznej odrębności galicyjskiego kułactwa.

Przytoczone dane (I, 74) o stosunkow ym obszarze gruntów chłopskich i fo l- w ancznych nie uw zględniają podziału tych gruntów n a użytki rolne, łąki i lasy.

Gdzieindziej (I, 264) dow iadujem y się, że w całej G alicji W schodniej obszarnicy posiadali w 1902 r. 27,2°/o u żytków rolnych. D la G alicji Zachodniej w skaźnik ten b ył nieco niższy. Już w 1890 r. w 23 powiaitach n a ogólną liczbę 74 w łasność ta­

bularna m iała w sw y m ręku m niej niż 2 0 % użytków rolnych (por. W iadom . Stat.

(5)

4 0 2

R E C E N Z JE

X I I , 30 п.). W niektórych rejonach kraju parcelacja gruntów folw arcznych dobie­

gała ju ż zatem końca; należało to chyba pokazać d la pełności obrazu.

Z e spraw term inologicznych: przy om ówieniu źródeł archiwalnych (I, 21— 2) niew łaściw ie stosow any term in „zespół” . Archiw ista n ie nazw ie zespołem ani całości akt Woj . A rch iw u m w Przem yślu, ani też akt N am iestnictw a dotyczących obchodów 1 M aja. Członkowie Izby Panów nie nosili tytułu senatorów (I, 28). Praw o prezenty, nie prezencji! (I, 130). N a czele Rady Szkolnej n ie stał prezes, ale prezydent (I, 301).

Na s. 342 tom u I autorka p isze o posłach do parlam entu i deputow anych do sejm u ; tytulatura była akurat odwrotna. Nieścisły jest rów nież term in: „delegacje austriac­

kie” (II, 514). Istniały delegacje wspólne, inaczej austro-w ęgierskie; jedną z nich była delegacja austriacka.

Inne drobiazgi: czy loijalizm galicyjskiej N D w stosunku do Austrii tłum aczył się jej abaiwą przed rozw ojem ruchu rew olu cyjn ego w Rosji i K ongresów ce (I, 60)?

Sądzę, że w chodziła tu w grę niechęć popierających endecję kół ziem iańskich do działań nielegalnych.

Przypis o m etropolicie Szeptyckim (I, 79): nie w iem , o ile był on „dziarskim ” jako oficer dragonów. W y b ra ł karierę duchowną n a peiwno z politycznych w zg lę­

dów, ale poświęcił się jej chyba szczerze, a z polskością zerw ał całkowicie.

A l. Bainwińskiego .trudno zaliczać do starorusinów sensu stricto (I, 87). C zyje listy do Bobrzyńskiego w spraw ie Askenaizego cytuje autorka I, 95, przypis 2 i po raz drugi II, 365? G d y się cytuje nazwiska obszarników szczególnie nielitościwych dla ludu (I, 138 i dn.), n ależałoby też w ym ieniać ich im ię, lub nazwę m ajątku.

W Przem yślu n ie stacjonow ał chyba cały X korpus (I, 160), a tylko jego dowództwo.

N a s. 197 tomu I czytam y: „W śró d zm arłych w 1898 r. robotników w 20°/o przyczyną zgonu była gruźlica (um ierał n a nią c o piąty robotnik)” . C zyżby rw o w y m roku w y ­ m arła piąta część ogółu robotników galicyjskich? A n drzej Potocki, w łaściciel dru­

k a m i „C zasu” , zw olnił sw ych pracow ników od składki ubezpieczeniowej zobow ią­

zując się sam do świadczeń rów now ażnych, „co było — dodaje autorka — oczyw iście fik c ją ” (I 198). W tym .wypadku m oże i n ie było fikcją. Drobną grupę zaufanych zecerów konserwatywnego organu warto b yło chyba traktować lepiej niż prze­

ciętnego robotnika. Czy drukarnia „Czasu” kiedykolw iek strajkow ała?

1, 212: Daszyński w szedł do Rady Państw a jiuż w 1897 r. Czy nie za silne w y ­ rażenie: „R ząd y szlachty i kleru dław iły rozw ój n a u k i?” (I, 287). A lb o : przeżarta korupcją G alicja ” (II, 373 — chyba m niej przeżarta od carskiej Rosji?). A m basador japoński M akino .bawił w Jezupolu (I, 354) ju ż po zawarciu pokoju w Portsm outh, a w ięc gdy żaden Polak nie potrzebował go już o nic „zaklinać” (por. A . Piskor,

„Siedem ekscelencji i jedna d a m a ”).

Jeśli „ w B iałej do asenterunku powołano 60 robotników pochodzących z K ró ­ lestw a” (II, 33), nie m ogli to być niedaw ni zbiegowie zza kordonu, gdyż ci nie podlegaliby austriackiej służbie w ojsk ow ej.

Czem u prem ier Gautsch zm ienił front w listopadzie 1905 r. w sprawie p o w ­ szechnego głosow ania? A u tork a twierdzi (II, 169), że uczynił to pod w p ły w e m m a ­ nifestacji ulicznych. Przypuszczenie to w ydaje się oczyw iste; bliższe jednak n aśw ie­

tlenie kulis tej decyzji w ym agałoby powołania się na archiw alia lub opracow ania austriackie.

G dy m ow a o zw alczaniu stra jk ó w przez w ojsko (II, 321 n) trzeba by określić liczebność plutonu i kom panii. Blok w yborczy z 1907 r. „o n ie spotykanych dotych­

czas w G alicji rozm iarach” (II, 487) stanowił ow szem nawrót do stałej przedw y­

borczej praktyki z 2 połow y X I X w.

(6)

R E C E N Z JE

4 0 3

Czemu dzień 8 kw ietnia m ia ł być „upam iętniony pow staniem kościuszkow skim ?”

(II, 89). A lb o 4 kw ietnia (Racławice), alb o 8 m aja (Połaniec). Leo w Raidzie N aro­

dowej reprezentował chyba jednak dem okratów (II, 488).

Co to za kolej z Przew orska do Tarnaw a m iał budować Andrzej Lubom irski (I, 177)? Uruchom iono ją przecie przed jego urodzeniem. D w ie linie kolejow e, któ­

rych personel gotow ał się do strajku (II, 157): N ow y Targ— Sucha oraz Chabówka—

Zakopane, nie są w pełni odrębnym i liniam i, gdyż m a ją w spólny odcinek: Cha­

bów ka— N ow y Targ.

N iektóre szczegółow e tw ierdzenia: o gw ałtach Łukaszew icza w Podhajcach (I, 138), o zapowiedzi strajku lekarzy (I, 247) n ie zostały poparte przypisam i.

Sanguszko b ył księciem, nie hrabią (I, 29). Andrzej Potocki i W ład ysła w Sa­

pieha nie posiadali ordynacji (I, 100). Abrahamowie?, nie m ia ł tytułu hrabiowskiego

(I, 102).

N a przestrzeni 65 arkuszy drufeu m o że n ie było trudno w ykryć kilkadziesiąt usterek. Dostrzegłem ich o w ie le m niej w drugim n iż w pierw szym tom ie. O ba razem pom nażają w a ln ie naszą w iedzę o historii G alicji — tak jeszcze bliskiej, a już zapom nianej. A u torka zaopatrzyła dzieło w liczne interesujące ilustracje. Szfcoda, że w tom ie I reprodukowała banalną klatkę schodową w gmachu sejm u lw ow skiego zam iast wnętrza sali posiedzeń.

Stefan K ien iew icz

Cytaty

Powiązane dokumenty

Do łańcucha karpackiego należą najwyższe góry w Polsce: Tatry, ciągnące się około 60 kilometrów wzdłuż od zachodu na wschód, a w szerz liczą około 20

żyła więc usilnie do tego, aby Wszechświat ukazyw ał się regularnie co miesiąc, a w lipcu i sierpniu jako zeszyt podwójny, oraz aby treść zeszytu była

Obecność kobaltu nieodzow na przy wiązaniu azotu przez

szych przestrzeni. Z tego też powodu, w obu działach, badania ześrodkowują się na poznaniu granic występowania, możliwie jaknaj większej ilości form i warunków,

powiednio przez wyrazy: emisya i ondu- lacya, które znów, ja k to wskazał Bur- ton, mogą być ostatecznie identyczne, jeśli materya składa się z figur wysiłu

na rozrywa się w pierścienie, między któ- remi powstaje nowy cylinder płynny, zwolna krzepnący znowu na powierzchni. Zjawisko to powtarzać się może ad infi-

rane przez rostw ór na w ew nętrzne ścianki naczynia, nie zrów now aży się z ciśnieniem , w yw ieranem zzew nątrz przez cząsteczki wody, starające się pod

chow yw ał swą zdolność rozm nażania się, natom iast p rzy bespośredniem działaniu prom ieni zdolność ta znacznie się zm niej­.. szyła po czterech tygodniach,