• Nie Znaleziono Wyników

Świątynie żydowskie w przedwojennym Lublinie - Z. P. J. - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Świątynie żydowskie w przedwojennym Lublinie - Z. P. J. - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

Z. P. J.

ur. 1925; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne

Słowa kluczowe Lublin, dwudziestolecie międzywojenne, dzielnica Wieniawa, Żydzi, stosunki polsko-żydowskie, synagoga Maharszala, bożnica na Wieniawie, świątynie żydowskie, szabat

Świątynie żydowskie w przedwojennym Lublinie

W Lublinie były dwie, była synagoga przepiękna, w której ja byłam w środku, była pięknie wymalowana. To jest ta synagoga, jak się schodzi z Bramy Grodzkiej na plac przy zamku, wielka synagoga, piękna. Ona była umalowana na czarno, spód był czarny, a na tym czarnym tle były przepiękne kwiaty – czerwone, zielone, żółte – naokoło. Piękna była, bardzo piękna ta synagoga była. Z mamusią byłam w środku, zobaczyć tę synagogę. Tutaj była bożnica, bożnica po żydowsku to jest tak jak u nas dom modlitwy. Piękna, murowana, w środku ślicznie pomalowana, taka zadbana. To był parterowy domek, taki kwadratowy, też tam w środku byłam.

U nas w kościele jest takie naczynie, gdzie jest woda święcona, jak się wchodzi do kościoła, to się rękę macza i żegna się, a u Żydów na ścianie jest przypięta ośla skóra i jak Żyd przychodzi do bożnicy, to rusza tę skórę, całuje, taki był zwyczaj tam u tych Żydów.

Kobietom nie wolno było wejść z gołą głową, albo musiały mieć perukę, albo musiały mieć chustkę na głowie. Do środka bożnicy wchodzili mężczyźni, a kobiety mogły stać na brzegach. Pośrodku tej bożnicy były takie cztery słupy z sufitem, tam stolik był i księga, oni tam się modlili. Od nas z balkonu widać było czasami, jak oni się modlili w tej świątyni – zawsze w piątek. U Żydów w piątek to już było święto, nie wolno im było nawet gotować ani zapalić ognia, więc prosili katolików, żeby im zapalili czy co, no i byli ludzie tacy, którzy pomagali – w naszej kamienicy była żona dozorcy, pana Józefa, już nie wiem, jak się nazywali, no i ta żona do Żydów chodziła, tam im zapaliła, tam im ugotowała, czy coś przyniosła, a u nich już było wielkie święto.

(2)

Data i miejsce nagrania 2011-09-21, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Justyna Molik

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

My mimo woli wiedzieliśmy, że jak było święto Kuczki, to wtedy na żydowskich balkonach pojawiała się taka budka z czegoś tam zrobiona – czy ze słomy, czy z czegoś.. I to

Ja myślę, że [żeby] być członkiem w jakiejś organizacji, trzeba być starszym aniżeli trzynaście [lat], bo [w tym wieku] to się więcej

Dzisiaj, jak się jedzie ulicą Kunickiego, jak się jedzie Łęczyńską, jak się jedzie tutaj Fabryczną, wszystko tu zostało jak za dawnych przedwojennych czasów, zresztą

A może to już było tutaj, jak kończy się teren weterynarii i zaczynają się te pierwsze budynki na górze… W każdym razie [ulica] Sowińskiego, która jest

Bo mnie się zawsze bieda kojarzyła z margaryną, u znajomych, gdzie było ciężko, tam nie było masła.. Tam tylko się gotowało na margarynie i chleb jadło z

Miód jest u nas przeważnie malinowy, wielokwiatowy, a najwięcej gryczany, ponieważ nasz teren tutaj, Godziszowa, jest terenem gryczanym.. Bardzo dużo tu

Chodziliśmy do organizacji żydowskiej i tam się poznaliśmy [z moją żoną], miałem wtedy, w [19]36 roku szesnaście lat, ona też.. Tak się zaczęło, teraz

Tak że być może w jakiś aktach takie coś leży, ale ponieważ nigdy nic się ze mną dalej nie działo, to być może to gdzieś poszło na przemiał.. Po wielu, wielu, wielu,