• Nie Znaleziono Wyników

Literatura w PRL-u - Aleksander Rozenfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Literatura w PRL-u - Aleksander Rozenfeld - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ALEKSANDER ROZENFELD

ur. 1941; Tambów, Rosja

Miejsce i czas wydarzeń Polska, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, literatura w PRL-u, pisarze PRL-u, literatura robotnicza, cenzura, pismo "Życie Literackie"

Literatura w PRL-u

Luminarze polskiej literatury czy też literatura polska na siłę szukała tak zwanych nurtów. Były poszukiwania tak zwanego nurtu chłopskiego, wykreowano potem Myśliwskiego, Pilota, Tadzia Nowaka i parę osób, literatura robotnicza powiedzmy i tak dalej. Nic takiego nie istnieje, przecież my dzisiaj wiemy, że istnieje albo zła

literatura albo dobra literatura. Nie istnieje literatura ludowa czy tam taka, śmaka, ona nie zależy od wykształcenia, to zależy od osobistego talentu człowieka, który ten zawód wykonuje, bo to jest zawód, to jest potwornie ciężka praca. Nauczyć się tego nie można, można nauczyć się trochę czytać, powiedzmy, ale wrażliwości i iskry bożej – tego się nauczyć nie da. Madej, wydaje mi się, padł ofiarą PRL-u chyba, bo tak na dobrą sprawę nie był pisarzem politycznym. Ja też nie byłem poetą politycznym. To władza decydowała o tym co jest polityczne a co nie. Trzeba sobie z tego zdać sprawę, że system totalitarny bardzo nie lubi diagnozy społecznej, źle znosi diagnozę i w momencie kiedy ktoś próbuje tę diagnozę stawiać, diagnozę

nastrojom, atmosferze, sytuacji, siłą rzeczy musi tę atmosferę, tę sytuację, te nastroje też kontestować, inaczej to nie ma opisu. I tu się zaczynają schody, ale Tuwim już przed wojną powiedział, że wiersz, który cenzor zrozumiał zasługuje na konfiskatę.

Zresztą moje anegdoty lubelskie, które kocham opowiadać, znaczy one są lubelskie tylko w tym kontekście, że ja mieszkałem w Lublinie wtedy, kiedy miały miejsce te anegdoty, ośmieszały tych ludzi, którzy decydowali o czymkolwiek w Polsce, a nikt nie lubi śmieszności. Pod koniec lat siedemdziesiątych zamarzył mi się taki wiersz będący jak gdyby post scriptum do „Poematu dla dorosłych” Adama Ważyka, a ja drukowałem wtedy wszystko w „Życiu Literackim” w Krakowie, bo byłem „osobistym Żydem” Władysława Machejka. On drukował mi wszystko i płacił z góry przez wiele lat, ja wydrukowałem kilkaset wierszy w „Życiu Literackim”, i właśnie Władek mi napisał, że cenzura krakowska zdjęła ten poemat. To ja napisałem do ówczesnego sekretarza KC od spraw ideologii list, w którym postawiłem zarzut działalności antysocjalistycznej cenzurze. Przyjechał kierowca Łukaszewicza, zabrał mnie do

(2)

Warszawy i poemat został zwolniony po moich autopoprawkach, ale pijany Machejek zgubił ten ocenzurowany maszynopis, a tekst był już zapłacony wcześniej, więc wysyła telegram w kwietniu osiemdziesiątego roku: „Natychmiast przysłać poemat o Ostrowcu”. No i w pierwszomajowym „Życiu Literackim”, trzy miesiące przed sierpniem idzie tekst nieocenzurowany jako ocenzurowany, zaczynający się od słów:

„Na plenach rodzinnych rodacy naprawiają ojczyznę”. Ja zresztą w drugiej połowie lat siedemdziesiątych zacząłem jeździć po wielkich budowach: Bełchatów, Huta Katowice, Połaniec, Jaworzno. Jestem jedynym polskim poetą, od którego elektrownia kupiła poemat i dzisiaj się nie wstydzę ani jednej linijki, ani jednego wersu. To ma o tyle związek z Lublinem, że ja tu mieszkałem po prostu wtedy, ale nie interesowało mnie bycie poetą lubelskim tak zwanym przecież, bo nie istnieją poeci czy pisarze lubelscy, istnieją pisarze.

Data i miejsce nagrania 2009-08-20, Siedliszcze

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ja mówię: „Słuchaj, jeżeli jednego dnia wiersz jest przeczytany przez trzysta osób, to proszę mi pokazać drugą taką możliwość”. Te „Listy do młodego Polaka”

Ja w sześćdziesiątym ósmym roku dokonałem pewnego wyboru, bardzo świadomego, miałem dwadzieścia siedem lat, miałem żonę, dziecko, więc chyba byłem w miarę

Ja mam dosyć nietypowe zdanie na temat polskiego Kościoła i polskiego katolicyzmu, bo to żeśmy się nie dali do końca zwariować, zawdzięczamy wyłącznie

Nie da się od tego uciec i trzeba ogromnego samozaparcia i właśnie umiłowania prawdy, żeby nie być zakładnikiem relatywizmu, czyli że „Kali może ukraść krowę, ale Kalemu

Poza tym człowiek musi sobie zdawać sprawę, szczególnie jeżeli jest w takiej sytuacji jak ja, czyli nie nazywa się Kowalski, że pewne rzeczy musi przyjmować z

Później nawet handlowało się w ten sposób, że mama przynosiła z piekarni albo z Dolnej Panny Marii albo tu z Zielińskiego na Okopowej parówki. Ale parówki cudo, jak się jadło,

Ja byłem przy jego powstawaniu, ale to jest tak, jak kurczęta opuszczają kwokę to kwoka już przestaje się interesować kurczakami, bo te kurczęta zaczynają być kurami i

Okazuje się, że to był bardzo mądry człowiek, naprawdę mądry człowiek, bo czwartego września osiemdziesiątego roku, pukanie do drzwi w moim lubelskim mieszkaniu, otwieram,