• Nie Znaleziono Wyników

Korzenie rodzinne - Andrzej Wojciechowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Korzenie rodzinne - Andrzej Wojciechowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ WOJCIECHOWSKI

ur. 1956; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Zemborzyce, Gałęzów

Słowa kluczowe Zemborzyce, Gałęzów, badania genealogiczne, rodzina Wojciechowskich, korzenie rodzinne

Korzenie rodzinne

Przebywając za granicą, prowadziłem badania genealogiczne. Korzystałem z archiwów Salt Lake City w stanie Utah [w USA], które zawierały mikrofilmy z ksiąg metrykalnych. Kościół mormonów prowadził i w dalszym ciągu prowadzi taką akcję.

To służy im głównie do celów religijnych, ale korzystają z tego ludzie z całego świata.

Udało mi się dotrzeć do najstarszych zapisów zawartych w księgach metrykalnych kościoła świętego Marcina [w Zemborzycach], gdzie moja rodzina swoje korzenie może prześledzić dzięki zapisom archiwalnym do połowy XVII wieku. Z tego okresu pochodzą najstarsze zapisy.

Nasza rodzina przybyła do Zemborzyc z Gałęzowa. Nazwisko brzmiało wówczas nie Wojciechowski, tylko Wojcieszek. W dalszym ciągu chcę zbadać przyczynę tej migracji – czy była to możliwość osiedlenia się, czy też chęć otrzymania gruntu? Po przemieszczeniu się do Zemborzyc, nazwisko w księgach parafialnych zmieniło się.

Nie był to Wojcieszek, ale Wojciechowski. Przypuszczalnie ta migracja miała być na stałe i w rzeczywistości taka się okazała, bo rodzina do tej pory mieszka w Zemborzycach.

W posiadaniu moim i mojej rodziny znajdują się fotografie mojego pradziadka. Piotr Wojciechowski spłodził czworo dzieci, dwóch synów i dwie córki, z których najstarszym był mój dziadek Bolesław. Piotr był carskim poddanym, więc w czasie I wojny światowej znalazł się na froncie wschodnim. Zajmował się zaprowiantowaniem wojska. Udawał się z innymi żołnierzami na Wołyń, aby zdobyć mięso. Pędzono tam bydło, które później armia wykorzystywała do własnych celów. Nie wrócił z wojny. Do mojej prababki Franciszki dotarła wieść o jego nagłej śmierci 23 kwietnia 1916 roku, a więc na dwa lata przed oficjalnym zakończeniem wojny. Przypuszczalnie zginął tragicznie, wjeżdżając na taflę zamarzniętego jeziora czy rzeki, gdy lód załamał się pod ciężarem konia. Prababka została wdową z czworgiem dzieci. Wyszła powtórnie

(2)

za mąż i prowadziła gospodarstwo razem z synami i córkami. W 1929 roku mój dziadek Bolesław ożenił się z dziewczyną z sąsiedztwa, Marianną Krzywińską – i dali początek nowej rodzinie. W 1932 roku urodził się mój ojciec, Adolf, a w 1947 – moja ciotka Danuta.

Sięganie do zapisów archiwalnych wiąże się z kosztami. Nie będę się udawał do obecnej Rosji, ażeby lepiej prześledzić dzieje mojego pradziadka, choć byłoby to bardzo interesujące. Pozostaje tylko Internet i badania innych osób, które śledzą losy swoich pradziadków z okresu I wojny światowej.

Data i miejsce nagrania 2019-08-02, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W czasach, kiedy uczęszczałem do szkoły podstawowej [w Zemborzycach], a więc to były lata 1963-1971, kierownikiem szkoły był Seweryn Filip, który zajmował mieszkanie z

Pamiętam również innych nauczycieli: pana Trusza, który uczył WF-u, a jednocześnie był polonistą, panią Anielę Matraszek – nauczycielkę matematyki i fizyki,

Od dzieciństwa przez cały ten czas czułem pragnienie zanurzenia się i ochłodzenia, kontaktu z wodą, który dawał taki

Słowa kluczowe Lublin, Zemborzyce, PRL, rzeka Bystrzyca, dzieciństwo, zabawy dziecięce, życie na wsi, projekt Lublin.. W kręgu żywiołów

Czasami trzeba było się położyć na kajaku albo wysiąść z niego, przejść przez kładkę i wskoczyć w kajak po drugiej stronie.. Co dwa lata takie

Były dosyć szerokie, zbudowane bardzo nisko, tuż nad lustrem wody, żeby łatwiej było nad nią uklęknąć.. Było dużo miejsca na postawienie miednicy

Stamtąd był przewożony do siedziby państwa Walczyńskich, gdzie był składany w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu i zasypywany trocinami. W ten sposób mógł przetrwać

Mówiło się: „rzeka u Poręby” albo „Chodźmy do Poręby” i już było wiadomo, że chodzi o to rozlewisko, które w zimę zamarzało i stawało się