• Nie Znaleziono Wyników

Nauczyciele szkoły podstawowej w Zemborzycach - Andrzej Wojciechowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nauczyciele szkoły podstawowej w Zemborzycach - Andrzej Wojciechowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ WOJCIECHOWSKI

ur. 1956; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, Zemborzyce, PRL, szkoła podstawowa w Zemborzycach, życie kulturalne, życie na wsi

Nauczyciele szkoły podstawowej w Zemborzycach

Mama uczyła wielu przedmiotów, bo takie było wówczas zapotrzebowanie. Była nauczycielką przyrody, historii, języka polskiego i nawet wychowania fizycznego, więc jej zajęcia odbywały się w różnych godzinach lekcyjnych. Budząc się, nie zastawałem mamy w domu, ale wiedziałem, że jest w pobliżu, bo przecież mieszkałem w szkole.

Często wpadała na przerwach zorientować się, czy wstałem i zjadłem śniadanie.

Przypominała mi również, że należy pójść do szkoły, w której przecież mieszkałem.

Czasami należało zejść tylko po schodach, bo pod naszym mieszkaniem znajdowała się sala lekcyjna.

Zajęcia przeważnie odbywały się w głównym budynku [szkoły]. Moją wychowawczynią była pani Lucyna Gwoździach. W klasie piątej funkcję tę pełniła pani Barbara Tokarska, bardzo skrupulatna, rozważna i elokwentna polonistka. Mile ją wspominam ze względu na jej wrażliwość i niezwykle bogaty język. Pamiętam również innych nauczycieli: pana Trusza, który uczył WF-u, a jednocześnie był polonistą, panią Anielę Matraszek – nauczycielkę matematyki i fizyki, panią Kazimierę Wiśniewską, która pochodziła z Wołynia i uczyła historii, pana Sławomira Filipa, który uczył zajęć praktycznych i był synem Seweryna Filipa, kierownika szkoły. Pamiętam też Kazimierę Kais, która uczyła gry na mandolinie, panią Kołcz – biolożkę – i późniejszego kierownika szkoły.

W latach 60., kiedy pan Filip wraz z rodziną przeniósł się, kierownikiem szkoły została pani Bronisława Iwaniuk. Przybyła z trzema córkami i swoją matką – zajęły mieszkanie po panu Sewerynie Filipie. Pamiętam też następnego kierownika szkoły, pana Tokarskiego, który uczył historii. Był to mąż pani Barbary Tokarskiej, która uczyła mnie języka polskiego.

Mieszkając w szkole nie czułem w ogóle, że do niej uczęszczam. Edukacja była

(2)

integralną częścią mojego życia w szkolnym budynku. W podziemiach szkoły znajdowała się kuchnia, gdzie w czasie dłuższej przerwy karmiono dzieci kawą z mlekiem, chlebem z masłem i dżemem. To miało być formą akcji dożywiania dzieci.

Wspominam to jako taką atrakcję szkolną.

Szkoła miała bogate życie artystyczne. Istniało ognisko muzyczne i prowadzono chór.

W latach 60. wielu uczniów grało na instrumentach, natomiast chór dziewczęcy był prowadzony przez pana Kozłowskiego. Jego wizerunek oraz postacie śpiewających dziewcząt w kolorowych spódnicach i białych bluzkach zostały uwiecznione na wielu fotografiach z tamtego okresu.

Oprócz tego odbywały się seanse filmowe, bo przyjeżdżało kino objazdowe. Takim starym samochodem przypominającym wielką budę na kołach przywożono sprzęt, rozstawiano w sali gimnastycznej, zaciemniano okna i odbywały się seanse w trakcie zajęć szkolnych dla dzieci. A wieczorem były seanse dla dorosłych. Przychodzili ludzie z całej wsi, kupowali bilety i oglądali filmy z aparatu, który miał dwie rolki i taśmę celuloidową. Udawało mi się czasami wkradać na te filmy wieczorne. Od tego czasu stałem się kinomanem.

Odbywały się również spotkania z ludźmi pióra. Pamiętam spotkanie z Moniką Warneńską, a także z Melchiorem Wańkowiczem, który podpisał mi swoją książkę i mam jego autograf do tej pory.

Szkoła służyła również jako miejsce zabaw. Często w okresie zimowym odbywały się zabawy sylwestrowe i inne potańcówki, które wykorzystywały ogromną przestrzeń sali gimnastycznej i sąsiedniej pracowni technicznej, gdzie zawsze stawiano stoły.

Wtedy szkoła ożywała i dudniła orkiestrą, która grała do późnych godzin nocnych. A nasza rodzina zajmująca mieszkanie tuż nad salą przeżywała te wszystkie niedogodności związane z hałasem. Ja również długo nie spałem z powodu imprez, które się tam odbywały.

Data i miejsce nagrania 2019-08-02, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Pamiętam wiele takich wieczorów, kiedy sam sporządzałem wianek, wewnątrz którego była konstrukcja z małych skrzyżowanych kijków. Tam

Zakole rzeki, przy którym stała wysoka olcha z rozwiniętymi bocznymi gałęziami, również wykorzystywano jako miejsce, z którego można było dawać nurki czy skakać na nogi..

Słowa kluczowe Lublin, Zemborzyce, PRL, rzeka Bystrzyca, dzieciństwo, zabawy dziecięce, życie na wsi, projekt Lublin.. W kręgu żywiołów

Czasami trzeba było się położyć na kajaku albo wysiąść z niego, przejść przez kładkę i wskoczyć w kajak po drugiej stronie.. Co dwa lata takie

Raki pamiętam głównie z opowiadań, choć przy jednej okazji skosztowałem raków, które łowiła moja ciotka Danuta. Pamiętam ich smak, zapach gotującej się wody i

Były dosyć szerokie, zbudowane bardzo nisko, tuż nad lustrem wody, żeby łatwiej było nad nią uklęknąć.. Było dużo miejsca na postawienie miednicy

Stamtąd był przewożony do siedziby państwa Walczyńskich, gdzie był składany w specjalnie przygotowanym pomieszczeniu i zasypywany trocinami. W ten sposób mógł przetrwać

Mówiło się: „rzeka u Poręby” albo „Chodźmy do Poręby” i już było wiadomo, że chodzi o to rozlewisko, które w zimę zamarzało i stawało się