• Nie Znaleziono Wyników

Nad Wisłą czuć było zapach suszonych śliwek - Magdalena Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Nad Wisłą czuć było zapach suszonych śliwek - Magdalena Kozak - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MAGDALENA KOZAK

ur. 1929; Kazimierz Dolny

Miejsce i czas wydarzeń Kazimierz Dolny, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe Kazimierz Dolny, Wisła, śliwki kazimierskie, zapachy z

dzieciństwa

Nad Wisłą czuć było zapach suszonych śliwek

[Żydzi] zawierali spółki z Polakami, na przykład spółkę przewozową z Dobraczyńskimi. Jak trzeba było przewozić ludzi taką łodzią, co się nazywała „Bart”

co przewoziła dwanaście osób, no to oni mieli spółkę. Później trudnili się handlem sadów, już jak sad zakwitł, to oni już kupowali - to było wielkie ryzyko, bo nigdy nie wiadomo, jak to będzie [z plonem]. No i czuli się chyba bardzo bezpiecznie, bo jak już owoce dojrzewały, to oni stawiali budy i tam pilnowali, żeby chłopcy ze wsi nie chodzili i nie zrywali owoców. I sprzedawali to wszystko. W Kazimierzu w ogóle, to było bardzo dużo sadów, jak się szło nad Wisłą. Śliwki kazimierskie węgierki, to były słynne. W Lublinie jeszcze jak ja byłam w szkole, to napisane było na wystawie: „Jak stały śliwki z Kazimierza” I w porze takiej już jesiennej, to się śliwki zrywało i suszyło.

Były takie specjalne urządzenia –lassy, takie maty z wikliny, no i tam pewnie palił się pod nimi ogień, i jak się szło, to cały czas nad Wisłą czuć było zapach śliwek suszonych. Nawet Ukraińcy przyjeżdżali i kupowali, pamiętam jak śpiewali u nas w kuchni: „A w sobotu po robotu pani polku rach ciach ciach” A jeśli chodzi o tych Żydów, to powiem o bezpieczeństwie, że przecież sprowadzali sobie później rodziny z dziećmi, bo jak było ciepło, to mieszkali [tam] wszyscy. No i kiedyś taki żart powstał, że ciemno, bo przy świeczce, światła nigdzie nie było na wsi, u nas też pamiętam przed wojną założyli światło, bo elektrownia była tu, gdzie szkoła zawodowa gdzieś.

Ale ta Żydówka zrobiła pyzy ziemniaczane z mlekiem, no i w miskach podawała dzieciom, a dziecko któreś mówi: „Mama, ja pyzę na łyzę, a ona skoczy” A to żaba wpadła jej do miski. Pamiętam, jak moi rodzice, no i wszyscy ludzie szli do żydowskich sklepów po śledzie, po wszystko, i oni zawsze opuszczali –niby, bo na pewno zawyżali cenę, a później żeby uzyskać taką stosowną, to opuszczali. Tak wszyscy byli przyzwyczajeni do tego, że pamiętam, że zagościł sklep Bata –czeski, tu koło apteki, z bucikami, ze skarpetami –piękne było obuwie. No to gospodarz wszedł, pyta się, a ceny były stałe wszędzie, i pyta się:

- Ile te buty?

(2)

- A tyle i tyle.

- A opuści pan?

- Nie.

No to wychodził ze sklepu.

Data i miejsce nagrania 2003-04-26, Kazimierz Dolny

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, Holokaust, zapach skóry, garbarnia, ukrywanie się.. Pamiętam

Ostatnich, to palili już na potęgę, to ja poleciałam z ciekawości na Rotundę, to tam jest taka aleja, i dalej jest takie okrągłe, dlatego się nazywa Rotunda, bo jest takie

Mówiłam: „Przyjeździe, zobaczcie do pasieki” Był moment, gdy mówili, że telefony komórkowe szkodzą i pszczoły się nie orientują.. Mówiłam: „Słuchajcie, nie

Dopiero po jakimś czasie, jeżeli człowiek czyta, jeżeli się tym interesuje, to po jakimś czasie po prostu te wiadomości jakoś tam dochodzą i dowiadujemy się po kolei

„Materiały [fotograficzne] czarno-białe”[Mikołaja Ilińskiego –red.], potem „Materiały [fotograficzne] barwne”[Edwarda Dubiela oraz Mikołaja Ilińskiego –red.] –[to]

W Kazimierzu, to ja nie pamiętam, żeby były jakieś niesnaski między Żydami a Polakami, dlatego że była asymilacja, w szkole uczyliśmy się razem - i Żydzi,

A mama mówi: „No jak ja was chłopcy wezmę do siebie, jak bez przerwy do nas Niemcy przychodzą?” Więc ubrała ich ciepło, bo to już był chyba październik, nakarmiła ich i

Kobiety przynosiły kury, jajka, masła - takie osełki, ładnie porzeźbione, łyżką ponaznaczane - takie dekoracje, serki, śmietanę, warzywa, bo przecież nikt