• Nie Znaleziono Wyników

Początki NSZZ "Solidarność" w Świdniku - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Początki NSZZ "Solidarność" w Świdniku - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ SOKOŁOWSKI

ur. 1941; Komarów

Miejsce i czas wydarzeń Świdnik, PRL

Słowa kluczowe Świdnik, PRL, WSK, praca, NSZZ Solidarność

Początki NSZZ „Solidarność” w Świdniku

Kiedy tworzył się Związek, tak się złożyło, że ja wszedłem w skład Komitetu Założycielskiego. [Było] piętnaście [osób], [między innymi] pan Zbigniew Puczek, pani Zofia Bartkiewicz, Antek Grzegorczyk, Stasiek Pietruszewski, Józek Kępski, chyba Adam Olcha. Z chwilą podpisania porozumień u nas nastąpiła natychmiastowa jakby reakcja założycielska, wyjechała delegacja do Gdańska w osobach pana Zbyszka Puczka, pani Zosi Bartkiewicz i Zygmunta Karwowskiego jakby po wytyczne, jak zakładać związki. Przyjechali z niczym, ponieważ po prostu tam im powiedziano: „No słuchajcie, zakładajcie komitety założycielskie. Każdy komitet musi liczyć tyle i tyle i tak dalej”.

Ponieważ u nas zakład liczył prawie dziewięć tysięcy ludzi, w związku z tym wydziałów było dość dużo, więc na każdym z wydziałów postanowiono zorganizować Wydziałowy Komitet Założycielski Związków Zawodowych, żeby później móc oddziaływać na cały zakład. Tak że odbywała się masa spotkań, wcale nie były to takie proste i łatwe spotkania. Ja pamiętam, że pan Zbyszek Puczek poprosił mnie, żebym pomógł im, temu takiemu ścisłemu Komitetowi Założycielskiemu, w obsługiwaniu tych zebrań, ponieważ oni sobie nie dawali rady – pięćdziesiąt kilka wydziałów, codziennie jeden to już jest prawie że dwa miesiące, a tu się rozchodziło o czas. Myśmy mieli tę świadomość, że trzeba to szybko robić, trzeba te Komitety Założycielskie bardzo szybko organizować, w związku z tym ja się zgodziłem i początkowo również obsługiwałem te zebrania założycielskie na zakładzie. Również z terenu Świdnika i okolic przychodzili do nas po pomoc ludzie, by tam u nich pomóc im zakładać Związek i też zawsze pan Zbyszek mnie tam wysyłał: „Idź Andrzej, ty sobie tam poradzisz”. Mam w Świdniku chyba jeden zakład, gdzie nie byłem obecny na zebraniu albo założycielskim, albo już wyborczym, bo to jednocześnie zaraz odbywały się zebrania wyborcze. Komuniści mieli takich swoich lektorów i nie wiem, kto to nazwę taką zrobił, ale kiedy już powstał MKZ, to też byli tacy lektorzy, którym przewodził wówczas, jakby odpowiedzialny za tych lektorów był doktor Marek

(2)

Poniatowski. I ja też byłem w grupie tych lektorów i też jeździłem trochę po Lublinie i okolicach, by pomagać zakładać te związki zawodowe.

Data i miejsce nagrania 2005-08-22, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Po skończeniu technikum mechanicznego – bo jednocześnie chodziłem do wieczorowego technikum – później zostałem przeniesiony jako technolog narzędziowy na wydział

Ja przeżyłem rok [19]68 – byłem świadomy tego, co się dzieje, rok [19]70, kiedy już pracowałem w zakładzie jako technolog i też widziałem, co się dzieje, tym bardziej, że u

Wielu z tych, którzy się zaangażowali aktywnie w działalność związkową, miało pełną świadomość, że to nie tylko jest związek zawodowy, że tu nie idzie gra o związek

Było wydawane pismo strajkowe, [„Biuletyn Strajkowy”] Regionalnego Komitetu Strajkowego, ukazały się przecież trzy numery, czwarty już był niedokończony i chyba

I kiedy zobaczyłem, że nikogo nie ma – dzisiaj to się opowiada, ale wtedy to są ułamki sekund, to człowiek reaguje w amoku, robi to w podświadomości wszystko, w jakiś

Tam także była demonstracja siły wojska i zomowców, którzy byli tam wysyłani, żeby stłumić to wszystko. Do Lublina w ogóle nie jeździliśmy, bo praktycznie

Sprawa wyborów zaczęła się dopiero później i to już w żaden sposób na „Informatora” nie oddziaływało, chociaż wydaje mi się, że gdzieś w ostatnich numerach

Raki pamiętam głównie z opowiadań, choć przy jednej okazji skosztowałem raków, które łowiła moja ciotka Danuta. Pamiętam ich smak, zapach gotującej się wody i