L DODATEK DO'6C0SU ' MHSESKIEGO i
•> J .. —- -r -^T -V ♦ ®r r? f X '■'C TT ~V 5 ■'T
V/ąbrzeźno, sobota 9 maja 1925* • Rok 2, ■& 'ZYXWVUTSRQPONMLKJIHGFEDCBA
E •* a a £ e i i a
ś w . J a n a r o z d z . 1 6 , w i e r s z 5 —1 4 .
O n e g o c z a s u m ó w i ł J e z u s d o S w y c h u c z n i ó w : I d ę t e r a z d o T e g o , k t ó r y M n i e p o s ł a ł , a ż a d e n z w a s n i e p y t a M n i e : d o k ą d i d z i e s z ? A l e i ż e m t o w a m p o w i e d z i a ł , s m u t e k n a p e ł n i ł s e r c a w a s z e . A l e ć J a p r a w d ę w a m p o w i a d a m : p o ż y t e c z n o w a m , a b y m J a o d s z e d ł , b o j e ś li n i e o d e j d ę , p o c i e s z y c i e l n i e p r z y j d z i e d o w a s , a j e ś l i o d e j d ę , p o ś l ę g o d o w a s . A o n g d y p r z y j d z i e , b ę d z i e k a r a ł ś w i a t z g r z e c h u i z s p r a w i e d l iw o ś c i i z s ą d u: z g r z e c h u , m ó w i ę , i ż n i e w i e r z ą w I m i ę , a z s p r a w i e d l i w o ś i i, i ż d o O j c a i d ę , a z s ą d u , i ż k s i ą ż ę t e g o ś w i a t a j u ż j e s t o s ą d z o n y . J e s z c z e w a m w i e l e m a m m ó w i ć , a l e t e r a z z n i e ś ć n i e m o ż e c i e . L e c z g d y p r z y j d z i e o n D u c h p r a w d y , n a u c z y w a s w s z e l k i e j p r a w d y , b o n i e s a m o d s i e b i e m ó w i ć b ę d z i e , a l e c o r o lw i e k u s ł y s z y , m ó w i ć b ę d z i e i c o p i z y j ś ć m a , o z n a j m i w a m .
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ Z ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □
N « u i e a n g e i j i .
C z e m u r z e k i J e z u s : i d ę d o O j c a ?
U c z n i o w i e m i ł o w a li g o r ą c o J e z u s a ; Z b a w i
c i e l m ó w i ł i m ś w i t > < • < i c i e r p i e n i a c h i p r z e ś l a d o - z a N । g o z n o s i ć b ę d ą . T o i c h ż e G o n i e p y t a l i, d o k ą d i. ś c ie M is tr z a i w ła s n e e i> e łu > n y m n ie n a w iś c ią f > o v , ło . A b y ii h p o c ie e z a p y t a i n o to , p o w ia - j , o id z ie d o O jc a i ź e to
n o d o b r e i k o r z y ś ć .
। d o b r e o d e jś c ie J e z u s a ? m ę k ą i ś m ie r c ią w y
g o , a to z e s ła n ie - t r a t ę , j a k a ic h O tó ż d la - im z e s ła ć W a n ia c h , j a k i e
z a s m u c i‘o ta k r m w m , id z ie . Z i.p > w ie d z ia n o ic h o s a m o t n i e n i ś w ie c ie m o c n o ic h z s z y ć , s -m C h r j s t o s d a im d o k ą d i< i✓ i< , t J e g o o d e jś c ie w y jd ź D la c z e g o u c z iiio n y s z 1
je d n a ł im z e s ła n ie D > ; li ś • ię U w y n a g r - d z i i o in w z • im ś- i S p o tk a ła w s k u te k - Z b v j< ie ta . te g o o d s z e d ł I 'a n J e , u - d O .’< a . a b y D u c h a ś w ię t ł g”
C o u ó w i w ’
D lb 11 ś
d z ia ła n iu
P a a J < 7 iis n ó b ę d z ie ś ^ ia t i o d o s o r a w i e d l w e in i" 'z > '-l Ź e a p o s to le w i i o ś r <.
s t k i e i n i j r a v < i. n i 7
P P < n J • u s o
* t< g ?
Ż » D i h ś w . p o u c z a ć i i y i i f ii i 'l tr z e m a w r o - t. j । . <! n ie w ia r ą , n ie -
■ * . ■ . । i s z a ta n e m . 2 . ł? > d iiił < i> e z n a z e w s z y -
< ■♦■t u i d i. k o ś c io ło w i
d a r n ie o m y ln o ś c i* 3 . Ż e o b d a r z y k o ś c ió ł d a r e m p r o r o c t w a i p r z e z to o k a ż e , j a k a w p r z y s z ło ś c i c z e k a k o ś c ió ł p o c ie c h a i c h w a ła z a d o c z e s n e c i e r p ie n ia . 4 . Ż e te n ż e D u c h ś w ię ty s w e m d z ia ła n ie m w k o ś c ie le p r z y n i e s i e c z e ś ć i c h w a lę Z b a w ic ie lo w i.
J a k D u c h ś w . p r z e k o n a ś w ia t o g r z e c h u , s p r a w ie d liw o ś c i i s ą d z ie °l
D u c h ś w . p r z e k o n a ś w ia t ( t. j. ż y d ó w i p o g a n ) o g r z e c h u w te n s p o s ó b , ż e k a z a n ia m i, ś w ię to ś c ią i c u d a m i a p o s to łó w , ja k o te ż o ś w ie c e n ie m p r z e ś w ia d c z y ic h , j a k c ię ż k o z a w in ili n i e w i a r ą i z d r o ż n o ś c ia m i, o s p r a w ie d liw o ś c i, g d y ż w y j a w i ic h o b łu d n ą s p r a w ie d liw o ś ć i o k a ż e im , ż e t y l k o C h r y s t u s , k tó r e g o o d s ie b ie o d e p c h n ę li, j e s t s p r a w ie d liw y m i ź r ó d łe m w s z e lk ie j s p r a w i e d li w o ś c i; o s ą d z ie z a ś o ty le , ż e s p r a w i , iż b ę d ą s ię w id z ie li p o tę p io n y m i w s z a ta n ie , k t ó r y j e s t ic h n a c z e ln ik ie m i k s ię c ie m , n a k tó r e g o u s łu g a c h z o - s t a j ą i k t ó r y p r z e z a p o s to łó w w im ię J e z u s o w e w y p ę d z o n y z o s ta n ie z ś w i ą t y ń p o g a ń s k ic h i c ia ł lu d z k ic h i u j r z y k o n ie c s w y c h r z ą d ó w . ’
□ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ ! □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □ □
C z e m u 8 $ o b ra z y i m ie js c a w n a ro d z ie c u d a m i s ły n ą c e ?
D a ł B ó g c z ło w ie k o w i c h le b p o w s z e d n i z a p o k a r m d la c ia ła , d a ł m u te ż s ło w o s w o je , c z y li p r a w d ę z a p o k a r m d u s z y . D a ł ś r o d k i le k a r s k ie k u w s p o m o ż e n iu c ie le s n y c h n ie m o c y i d a ł s a k r a m e n t u ,k u p o d n ie s ie n iu c z ło w ie k a z u p a d k ó w d u c h o w y c h . W y to c z y ł z ło n a z im n y c h s k a ł k i
p ią c e w a r e m p o to k i i z a m k n ą ł w n ic h le c z ą c e p ie r w ia s tk i, r o z s i a ł te ż p o z ie m i ź r ó d ła d u c h o w e ł a s k i m iło s ie r d z ia , a p r z y w ią z a ł d o n ic h m o c n a d p r z y r o d z o n ą . —
D la c z e g o z a ś B ó g d o te g o lu b o w e g o m ie j
s c a i d o te g o , a n ie in n e g o o b r a z u c u d o w n ą p o t ę g ę ’ p r z y w i ą z a ł? — n ie w ie m y !
S ą to B o ż e ta je m n ic e , k tó r y c h c z ło w ie k n ie z g łę b i, t a k j a k d o tą d n ie z g łę b ił, d la c z e g o je d n a r o ś lin a m ie ś c i w s o b ie p o tę g ę u z d r a w ia j ą c ą , a d r u g a ś m i e r t e l n y ja d w y r a b ia .
W k a ż d y m r a z ie t w i e r d z ić m o ż e m y , iż w s z y s tk ie o b r a z y r e l i g i j n e , w y w i e r a j ą n ie o c e n io n y w p ły w n a m o r a ln o ś ć n a r o d ó w c h r z e ś c ija ń s k ic h , o b u d z a ją b o w ie m w lu d z ia c h c ią g łe b a c z e n ie n a o b e c n o ś ć B o g a i p r z y p o m i n a j ą m u p o d r ó ż n y m i k s z ta ł ta m i J e g o d o s k o n a ło ś ć .
Ten wpływ, jaki obrazy religijne wywiera- ! ją na moralność społeczeństwa, tem łatwiej l się pojmuje, gdy widzimy, że i w rodzinach po
szczególnych obrazy religijne przyczyniają się bardzo do zachowania cnót domowych, do zwal
czania złego.
Czyliż naprzykład wróg wiary może czystem okiem patrzeć na świętego męczennika, czyTiż nie wyczyta w nim swego potępienia? Rozpu stnik czyli nie drgnie w sumieniu na widok świętych, którzy śmierć nad upadek grzechowy przekładali.
Zdrajcę sprawy Bożej, — świętokradcę czyż nie przejmie zimny dreszcz na widokJuda*
sza, uczestniczącego w ostatniej wieczerzy.
Zaprawdę rzec można, iż jako źli natych
miast się osądzą kiedy się ze świętym, których obraz przedstawia, porównają, tak też dobrzy znajdą pocieszenie i utwierdzenie w cnotach.
Wszakże ten wpływ obrazów religijnych odbywa się na drodze zwykłego w świecie po
rządku i łatwem jest nam do pojęcia ; człowiek przeto mógłby się z nim oswoić, tak jak się o swaja ze wszystkiem co ciągle ma przed o- czyma.
Dlatego Pan Bóg, zaradzając grzeszeniu lu
dzi, zobojętnieniu na rzeczy święte, przywiązał do niektórych wizerunków męki Syna Swojego, lub do obrazów Matki Zbawiciela i Świętych Pańskich szczególną moc i potęgę, którą cudo
wną nazywamy. Również uprzywilejował pe wne miejsca, jakby przeznaczone do litościwego ludu posłuchania, a oświeciwszy je jaśniejszym promieniem łask swoich, użycza w nich większej względności na prośby nasze i chętnie się do nich przychyla.
Miejsca zatem laskami słynące i cudowne obrazy nietylko przypominają Boga i są dla nas przedmiotem szczególnej czci, ale nadto posiada
ją one własność nadprzyrodzoną, udzieloną so
bie z nieba, przez którą zrządzają wypadki, ro zumem ludzkim niepojęte i ze zwykłego toku powszechnych praw przyrodzonych wychodzące,
— czyli cuda.
Tak więc jako Chrystus Pan swe Boskie posłannictwo stwierdził cudami, tak też ciągły swój rząd nad światemstwierdza i popiera dzie łami nadprzyrodzonemi, które objawiają się czy to przez pośrednictwo ludzibłogosławionych, czy też przez wewnętrzną potęgę cudownych obra
zów, albo przez moc przywiązaną do przedmio tów, które osoby Zbawiciela lub Świętych Pań
skich tyczyły. Im więcej w jakimś narodzie o- brazów i miejsc łaskami słynących, tem więcej posiada on środków utwierdzenia się w wierze, odnowienia w sobie miłości i pokrzepienia się w nadziejach.
Im większa jest w narodzie cześć dla świę tych obrazów, tem więcej spływa na niego bło
gosławieństw Bożych. Jakaś tajemna opieka rozpościera się nad narodem przez posiadanie cudownych obrazów. I czem jest sztandar dla pułku, tem są dla narodu obrazy cudowne, któ
re jakby duchowe sztandary prawowiernego społeczeństwa skupiają wokoło siebie wiarę mie
szkańców kraju i w wielu razach podnosząc ich uczucie, ośmielają do dziel nadzwyczajnych.
W narodzie naszym, ulubieńcu Bożym, o- tworzył Bóg święte i mnogie źródła łask nad
przyrodzonych ; a w tych miejscach wybranych, nachylając się z miłością ku narodowi, p<»daje ucho prośbom naszym i obdziela obfitymi da
rami Opatrzności Swojej. I zaprawdę, jako matka nachyla się nad kolebką dziecięcia, kie
dy gó karmi, tak naród nasz, najmłodsze dzie
cię Kościoła, a wypieszczone na łonie Boga Ro- dzicy, wziął Bóg Ojciec nasz i Matka Naj
świętsza pod szczególną opiekę, iżby głodem łask nie zamarł, ale w środki życia i zbawie nia ciągle obfitował. Żaden chrześcijański na ród nie posiada stosunkowo tyle miejsc ła
skami słynących, jak nasza Polska.
Sto kilkanaście obrazów cudownych Najśw' Panny są w ^pojęciu duchowem jakby tyleż gwiazd rozsianych na jej duchowym płaszczu, którym Matka zbawiciela Ojczyznę naszą zasia
nia. Liczne cudowne wizerunki męki Chrystu
sowej sprowadzają na kraj mnogie łaski z nie
skończonych zasług Zbawiciela. Pomiędzy zaś wieloma miejscami, cudami łask slynącemi na ziemi polskiej, były szczególnie dwa znaczniejsze i uprzywilejowane: Ostra Brama w Wilnie, a przedewszystkiem Jasna Góra w Częstochowie.
Częstochowa jest izbą tronową całej Polski i ulubionem mieszkaniem Królowej naszego na
rodu. Tam to Bóg narodowi naszemu da je po słuchanie, tam łaski rozdziela i tum jest złożona tajemnicza księga przeznaczeń. Dobrze jest więc szerzej o tem wspomnieć, aby w sercach polskich obudzić wdzięczność dla Boga, iż tak wielką pamiątkę i skarb nieoceniony powierzył czci i straży naszego narodu.
Obraz Najśw. Panny na Jasnej Górze w Częstochowie łaskami i cudami słynący, według podania malowany był przez św. Łukasza na stole cyprysowym, który był jednym z ubogich sprzętów Przenaświętszej Rodziny. Przy tym stole Najświętsza Panna pracowała dla Boskie- , go Syna, a potem skraplała go niejedną łzą bo
leści. Gdy Chrystus Pan do nieba wstąpił — obraz ten, najdroższypomnik w chrześcijaństwie był w ręku pogańskiem i czekałniemal na utwo rzenie się narodu, któryby go z prostotą wiary przyjął, tkliwą miłością uczcił, pobożnością oto
czył, a bronił ofiarą życia i wszelkich poświę
ceń. Tym narodem była Polska.
Napróżno kusił się książę opolski, nabyty przez siebie skarb uwozić z ziemi naszej ; jakaś moc cudowna przywiązała Go do wzgórza Czę stochowy i obraz Matki Zbawiciela pozostał na Jasnej Górze wśród czci i straży prawowier
nych Polaków.
Jaka w tem jest tajemnica? — przyszłość okaże; my tylko wiemy, iż w czasie kilkowieko- wego posiadania tego obrazu doznawał naród nasz wielu widocznych i niezaprzeczonych, cu dów w mnogich swych potrzebach, a Ojczyzny . naszej mieszkańcy doznawali łask nadprzyro dzonych w ciężkich przygodach i niemocy.
Do Częstochowywięc, do tylu innych miejsc łaskami i cudami słynących, . po pociechę du szy w obecnych ciężkich czasach niechaj skie
ruje myśli i serca każdy wierny i kochający
syn Matki—Ojczyzny. X.
— 75 —
CZARNY RYCERZ
Opowiadanie historyczne z XX wieku
19) przez
W ALEREGO PRZYBOROW SKIEGO
— A cóż ty chcesz jeszcze ? spytał Bolesław
— żalim nie przyjechał do ciebie strojny jak na koronację i z orszakiem najprzedniejszych ryce
rzy. Gdybym do rzym skiego cesarza jechał, nie mógłbym piękniej i wspanialej jechać. Czegóż ty chcesz więcej ?...
— Hm ... to prawda królu i bracie nasz, żeście pięknie i wspaniale tu przybyli, ani słowa. Ale żeby lud mój, mój chytry i podejrzliwy lud u- wierzył, że wy nie jesteście m i wrogiem , ale przyjacielem , uściskajcie mię tutaj, na krasnym krylcu, publicznie, jak druha, jak brata...
— Dobrze zawołał wesoło Bolesław, śm iejąc się — uściskam cię. Czemu nie? chociaż ty ta
ki brzydki, mój kniaziu, jak wiedźma wasza ru
ska, ale niech będzie co chee, uściskam cię.
To rzekiszy roztworzył szeroko swe potężne, krzepkie ram iona, w które padla wątła, chuda, podrygująca nerwowo postać Izasława. Obie- dwie szczupłe, jastrzębie ręce położył królowi na ram ionach, a głowę na piersiach i stali tak przez chwilę. Kniaź z pod oka spoglądał, leżąc w uściskach króla, na lud, który widząc ściska
jących się m onarchów, krzyczał, tupał nogam i, w strząsał rękam i, czaoki rzucał, w górę. Ogro
m na wrzawa powstała, z czego korzystając Iza- sław, wyprostował się i rzekł:
— No, to dobrze było, bardzo dobrze.
— Dawaj zatem kniaziu złoto!
— Zaraz dam ... co nie mam dać? albo to u m nie brak złota? ale wy m lościwy królu i bra
cie nasz, uczyńcie jeszcze jedną dla mnie miłość.
Król zm arszczył brew i w dużych jego, so
kolich oczach błysnęły pioruny.
— Ejże, kniaziu...
— Nie sierdźcie się m iłościwy królu i bracie nasz, nie sierdźcie! W szystko uczyniliście, o com was pr sił, ale... rzeknijcie jeszcze do ludu, do mego chytrego i podejrzliwego ludu kijowskiego, kilka wyrazów...
— Dobrze, ale cóż ja mam rzec ?
— Cochcecie? powiedzcie im, że ja jestem ich gospodyń i kniaź i żeby m nie się bali.
Król się uśm iechnął szydersko i rzekł : Dobrze, daj znak, żeby byli cicho.
Kniaź podniósł rękę do góry i gdy nakoniec wrzawa umilkła, król wyprostował się dumnie, postąpił parę kroków naprzód, podparł się pra' wą ręką pod bok, a lewą chwytając kniazia za brodę ryżą, szarpnął nią mocno parę razy, aż Izasław skrzywił się z bólu. Tak trzym ając kniazia za brodę, głosem donośnym zaw ołał:
— To, to jest straszna głowa, tej wam się lękać należy!
I choć tw arz m iał poważną i groźną, ale o- czy mu się śmiały. Na ten widok w orszaku je
go rozległy się głośne śmiechy, a wśród ludu zapanowało ponure milczenie.
— W idzisz, jak się ciebie przelękli, rzekł Bolesław, puszczając brodę Izasława — milczą teraz jak ryby. No, dawaj złoto!
— Zaraz królu i bracie nasz, odpowiedział Izasław, glaszcząc ręką brodę, zaraz! każę wam
wypłacić złoto, ale po co wy wzięliście m nie za brodę i tak mocno szarpali, że aż m nie boli?
M ogliście to samo powiedzieć, cośoie powiedzieli, ale Jnie ruszać mej brody. Słowa wasze były piękne i mocne i lud się przeląkł, ale po co bra
liście m nie za brodę?
— Tak mi się widziało, że będzie lepiej. No, czegóż tu stoimy? ucztę przygotowałeś? wino cy
pryjskie m asz ?
— M am, a jakże by było: z Carogrodu przy
wieźli mi wina. I uczta jest gotowa, .. ale poco- ście mnie królu i bracie nasz brali za brodę?
Król nic na to nie odrzekl, tylko odwróci
wszy się szedł do środka dworca, gdzie istotnie w świetlicy pięknie przybranej w carogrodzkie kobierce i ręczniki zastawiona była uczta i be
czki na kozłach stały z winem i miodem.
Ucztowano więc i król był wesół i pił wino cypryjskie i wołał:
— Kniaziu Izasławie, dawaj złoto! Skar
bnik mój naliczył tysiąc dziewięćset kroków, da
waj tyle grzywien.
Kniaź skrzywił się szkaradnie i podrygując, a rękami jak ptak skrzydłam i rzucając zawołał:
— Tysiąc dziewięćset? to dużo, to bardzo dużo, ale ja zapłacę; kiedym rzekł, że zapłacę, to zapłacę. Tylko to dużo i poco wy mnie m i
łościwy królu i bracie za brodę brali? To nie było umówione...
— Dawaj złoto! wołał król — co się stało, to się nie odstanie, a ty dawaj złoto, bo inaczej każę piwnice twoje otworzyć i beczki ze skar
bam i ci zabrać.
— Krzywiąc się szkaradnie, m rucząc coś pod nosem, kazał Izasław przynieść swemu kom orni
kowi złoto i wyliczył wzdychając żaiośliwie ty
siąc dziewięćset grzywien. Król zgarnął je na jedną kupę i wołał do swego skarbnika:
— Świętosławie, weź to złoto i wyrzuć ludo
wi przez okno, niech znają króla polskiego?
Izasław skam ieniał, a gdy Świętosław po
czął garściam i wyrzucać złoto, straszna wrzawa na ulicy się podniosła i lud się prawie zabijał.
Tak się bawiono w Kijowie. W esoło tam było i wszystkiego w bród, czego tylko dusza zapragnąć mogła. To też Leszek, który tak utył, że mu ledwie oczy było widać i ledwie chodził, mówił do siebie:
— Ani słowa, dobrze tu jest w tym Kijo
wie. Jedzenia nigdy nie brak, żołądeczek nigdy nie stoi próżno, pić też jest, wyleguje się do sy
ta pod pierzyną, czegóż mi więcej trzeba? Tu nawet lepiej, niż w Żembocinie, bo tam takiego wina nie było, jak tu jest. H m ! żebym był królem, tobym się stąd nigdy nie ruszał.
XI
Niewolnicy.
W Żembocinie tym czasem i w jego okolicy, po wyjeździe dziedziców i panów nar wojnę, pa
nowała zupełna, sielska cisza. M inęła wiosna, przyszło skwarne lato, a z niem sianokosy i żni
wa. Urodzaj tego roku był wielki, trawy ogro
mne, żyto nawet na piaskach obrodziło, a cóż dopiero na dobrych gruntach proszowskich.
Pszenica na nowinach była taka, że człowiek wy
soki mógł się w niej schronić zupełnie. To też gum na, stodoły, spichrze i brogi w Źembociń- skim dworcu zapełniały się aż pod dach i pani M ałgorzata cieszyła się bardzo.
(Ciąg dalszy nastąpi.)
k a n a r k i o s ta tn ic h p o k o le ń z a c z ę ły ju ż z u p e łn ie >
n a ś la d o w a ć ś p ie w s ło w ic z y , w p r o s t p r z y s w a j a ją c g o s o b ie .
ROZMAITOŚCI
P o d z ie m n a ś w ią ty n ia M itr y .
W S a n t a M a r ia d i C a p u a , p c d N e a p o le m , o d k r y t o p r z y p a d k o w o p o d z ie m n ą ś w i ą t y n i ę b o g a s ło ń c a M i t r y .
J a k k o lw ie k k u l t te g o b o g a , p r z e n ie s io n y z e W s c h o d u , b y l b a r d z o r o z p o w s z e c h n io n y w e W io * s z e r h . w o s t a t n i c h w ie k a c h i s t n i e n i a p a ń s tw a r z y m s k ie g o i o d n a le z io n e ju ż s z c z ą tk i o k o ło s tu ś w ią ty ń , p o ś w ię c o n y c h M itrz e , to je d n a k ż a d n e z t y c h o d k r y ć n ie w y t r z y m u j e p o r ó w n a n ia z e ś w i ą ty n i ą w ła ś n ie o d k r y t ą .
Ś w ią ty n ia t a , m ie s z c z ą c a s ię w p o d z ie m iu , p o s ia d a n ie n a r u s z o n e f r e s k i ( m a lo w id ła b a r d z o t r w a l e , w y k o n a n e n a ś w ie ż y m ty n k u ) , o w s p a n ia ły c h b a r w a c h , p r z e d s ta w ia ją c e b o ż k a M itr ę , s k ła d a ją c e g o k r w a w ą o f i a r ę . M itr a p r z e d s t a w io n y j e s t ja k o z r ę c z n y i s iln y m ło d z ie n ie c w p ła s z c z u w s c h o d n im p r z e p y s z n e j b a r w y c z e r w o n e j. T u n i k a je g o p o s ia d a z ie lo n e , k r ó tk ie r ę k a w y , o z d o b io n e z ło tą f r ę d z lą , k r ó tk ie z a ś s p o d n ie . p o p r z e w ią z y w a n e w s tę g a m i z ie lo n e m i i z lo te m ! , d o p e łn ia ją s tr o ju . N a p o d s z e w c e p ła s z c z a , b a r w y b łę k itn e j, w id n ie je s ie d e m g w ia z d , s y m b o liz u ją c y c h ( w y o b r a ż a ją c y c h ) w id o c z n ie g w ia ź d z i
s te n ie b o .
B y k , s k ł a d a n y p r z e z M itrę n a o f ia r ę , n a m a lo w a n y j e s t b ia łą f a r b ą i p o s ia d a n o z d r z a c z e r w o n e , a z s z e r o k ie j r a n y , z a d a n e j m u n o ż e m o f i a r n y m M itr y , s p ły w a k r e w o b f ic ie .
W p o b iiż u le ż y n a z ie m i p ie s , s łu g a z a ś b ó g - z b:e r .a w c z a s z ę k r e w , s p ły w a ją c ą z r a n i o n e g o b y k a .
S k le p ie n ie ś w ią t y n i p o m a lo w a n e j e s t n a n i e b ie s k o i u s ia n e g w ia z d a m i.
W ło s c y b a d a c z e s ta r o ż y tn o ś c i u w a ż a j ą tę ś w ią ty n ię z a p r a w d z iw y s k a r b m in io n e j p r z e s z ło ś c i. O d k r y to j ą p r z y k o p a n iu r o w ó w p o d f u n d a m e n t y n o w e g o d o m u .
T e l e w i z j a n a u s łu g a c h p o lic ji.
U w ie ń c z o n e d o b r y m w y n ik ie m p r ó b y p r z e s y ł a n i a r ę k o p is ó w 7 n a o d le g ł ś ć z a p o m o c ą s p e - c jc in y c h r a d io a p a r a t ó w ( t e le w i z j a — d o s ło w n ie w id z e n ie n a o d le g ło ś ć ) , c z y n io n e w A m e r y c e , w y w o ła ły w ie lk ie z a in te r e s o w a n ie w s f e r a c h c z u w a ją c y c h n a d b e z p ie c z e ń s tw e m p u b lic z n e m w S t a n a c h Z je d n o c z o n y c h .
W a p a r a t y i u r z ą d z e n ia te le w iz y jn e m a ją b y ć w n a jb liż s z y m c z a s ie z a o p a tr z o n e w s z y s tk ie g łó w n e k o m e n d y p o lic ji a m e r y k a ń s k ie j.
I n s ta l a c je p o w y ż s z e d a d z ą m o ż n o ś ć n a t y c h m ia s to w e g o p r z e s y ła n ia w p o ż ą d a n y m k ie r u n k u f - to g r a f ji p r z e s tę p c ó w , o r a z o s ó b , k tó r y c h to ż s a m o ś ć tr z e b a b ę d z ie u s ta lić .
W te le w iz ji A m e r y k a n ie p o k ła d a ją w ie lk ie n a d z ie je . *
K a n a r k i o g ło s ie s ło w ik a :v .
W 1 9 1 9 r . p e w ie n h o d o w c a k a n a r k ó w w B r e m ie w p a d l n a m y ś l d a n i a s w y m w y c h o w a ń c o m n a u c z y c ie li ś p ie w u p o d p o s ta c ią s ło w ik ó w 7, u m ie s z c z a j ą c - p e w n ą lic z b ę ty c h n ie z r ó w n a n y c h ś p ie w a k ó w w ś r ó d s w e j ż ó łto p ió r e j r z e s z y .
I t a k w c ią g u d w u n a s t u p o k o le ń w y c h o w y w a ły s ię k a n a r k i h o d o w c y b r e m e ń s k ie g o p o d w p ły w e m s ło w ic z e g o ś p ie w u , a w p ły w te n o k a z a ł s ię t a k p o tę ż n y m , ż e s to p n io w o d o d ź w ię k ó w ś p ie w u k a n a r k ó w z a c z ę ły s ię p r z y łą c z a ć u - d e r z a ją c e i s z lo c h a ją c e t o u j7 s ło w ic z e i w r e s z c ie
— S łs im u » n n ) p r x y jc u o n o g d ? z P a n e m c z y z P a n ią ? ' ( n a jn o w s z a m o d a p a ry s k a , w k tó r e j k o b ie ty u b ie r a ją s ię p o m ę s k u ).
W y g r a n y p r o c e z .
A d w o k a t: D o b r z e , ; e p a n a s p o ty k a m ! P ó jd ź w m e r a m io n a n a js z c z ę ś liw s z y z e ś m ie r te ln ik ó w 1 i U ś c is k a j m n ie .
j K lije n t: D la c z e g o p a n ie m e c e n a s ie !
< ■ A d w o k a t: D z ię k i m o je j g e n ja ln c ś ć i w y g r a -
’ le ś p r o c e s w o s ta tn ie j in s ta n c ji!
K l ij e n t: N o n a r e s z c ie p o o ś m iu la ta c h ! A d w o k a t: M ó j p r z y ja c ie lu ! L e p ie j p ó ź n o i n iż n ig d y !
K lije n t: I ile ż ja d o s ta n ę ?
A d w o k a t: S ą d p r z y z n a ł p a n u 2 0 C 0 z ło ty c h . I M n ie n a le ż y s ię o d p a n a ty tu łe m h o n o r a r ju m 2 3 0 0 i z ło ty c h ! D o s ta n ę z a te m o d p a n a je s z c z e ty lk o I 3 0 0 z ło ty c h .
K l i j e n t : D o p io r u n a ! W t a k i m r a z i e j a
; t r a c ę je s z c z e m o je p ie n ią d z e .
A d w o k a t: B e z k w e s tji! P ie n ią d z e p a n t r a c is z a le p r o c e s w y g r a łe ś ! ...
sztuki.
T o s z c z ę ś c e — z » b r> ł m j n ild o v y z e g a re k i 3 0 z ł. a.
z o s ta w ił R ii k in d ż a ł z 1 4 -g o w ie k u , m a ją c y w a rto ś c i 2 5 0 z ł.