• Nie Znaleziono Wyników

Teorya wpływów kultury fenickiej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Teorya wpływów kultury fenickiej"

Copied!
224
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

M

(3)
(4)
(5)

TEORYA

T -

ó *

K R Y T Y C Z N I E R O Z E B R A N A

przez

T. ZIEM IĘCKIEG-O.

Citius em ergit veritas ex errorer quam ex c o n fu s io n e ....

Bakon.

Sibljofeka

t a f n *

KKAKÓ.W.

N a k ł a d e m a u t o r a .

D r u k i e m “W ł . Xj. A n c z y c a i S p . 1879.

(6)

x - - u z m

/ I 3 8 Ź 2 , £

(7)

P R Z E Ś W I E T N E J

AKADEMII UMIEJĘTNOŚCI

/

W DOWÓD WYSOKIEGO HOŁDU I POWAŻANIA

g ra c ę tę poświęca

ykuTOR.

(8)
(9)

j ^ R Z E D M O W A .

Zbytecznem byłoby podnosić tu ważność b ad ań nad dziejami pier- wotoemi (Urgeschichte), zwykle dotychczas za bajeczne podawanemi — śledzenia pierwszych początków w ogóle cywilizacyi. Badania te zda­

niem naszem, nie m ają jedynie teoretycznego, akademicznego niejako znaczenia — ale ściśle są związane z zapatrywaniami na dzieje naszej ojczyzny, a zatem i najżywotniejszemi kwestyami bytu naszego n arodo­

wego. j a k w rozwoju pojedynczego indywiduum, wrażenia z dzieciństwa są najsilniejsze, w ciągu życia całego odzywają się, a dobre wychowanie na same początki główną zwracać nakazuje uwagę —• tak w życiu naro­

dów, pierwociny te wyniesione z wspólnego ogniska rodzinnego, odrębno­

ści w samych początkach ujawniające się, tłomaczą nam nie jeden epi­

zod z późniejszego dziejowego życia.

Gmach na piasku bez silnych kamiennych fundamentów wystawiony, za pierwszym silniejszym powiewem wichru runąćby musiał. W historyi też nie inaczej należy postępować, jak z dauych archeologicznych i etnologicznych podkładając fundament do wysnucia dziejów odnośnej rasy, lub pojedyń- czego narodu.

Wziąwszy sobie za zadanie badania nad pierwotnemi dziejami Aryów europejskich — odwiecznych naszych przodków, u samych progów badań tych natrafiliśmy na dwa skopuły, na dwie sztuczne, przez nowoczesną krytykę najeżone przeszkody. Odmawiając naszym aryjskim przodkom, wszelkich najprostszych elementów cywilizacyi: znajomości m etalu rg ii, najprostszych wyrobów ceramiki, wszelkich społecznych a nawet gminnych urządzeń — uczeni niektórzy, wszelkie fakty przez badania archeologiczne dostarczone, tłomaczą przez wpływy głównie dwóch cywilizacyj odrębnych, które jak D e u s e x m a c h i n a wszędzie interweniują i wszystko sobą tło m a c z ą : przez wpływy kultury fenickiej i krajów południowych, m ia ­ nowicie Etruryi — jak gdyby cywilizacya klasyczna nie rozwijała się t a ­ kże na ogólno aryjskich pierwiastkach i nie musiała przechodzić początkowo przez te same stadya niższe, których objawy znajdujemy w zabytkach pół­

nocnej i środkowej Europy. Należało przedewszystkiem usunąć dwie te zapory, dwie te do przesady widocznej rozwinięte teorye, które tyle chao- tyczności wprowadziły w ostatnich czasach do" nauki pierwotnych dziejów.

Drugą z tych teoryj, która omawiała tylko i oddalała rozświecenie samej kwestyi, nic w gruncie nie tłomacząc — staraliśmy się w rozprawie nu- sz e j: Rozbiór dzieła J . N . Sadowskiego „D ro g i handlowe greckie i rzy m ­ skie etc.“ jakoteż w ciągu rozpraw drukujących się w D w utyg o d n iku N a u ­ kow ym odeprzeć. Lubo pierwotnie, cywilizacya semickie, w szczególności

(10)

II

fenicka, nie wchodziły w zakres naszych studyów, zniewoleni samym to­

kiem rzeczy potrącić o nie jedną z kwestyj z niemi związanych, woleli­

śm y zebrać je w jedną całość i ztąd powstała rozprawa niniejsza: Teorya w pływ ów ku ltu ry fenickiej. W niej staraliśmy się usunąć raz na zawsze —

o ile siły nasze na to starczyły — możność przyjmowania jakichkolwiek wpływów na odległą północ Europy kultury fenickiej; ograniczyć istotne je j wpływy z czasów ściśle historycznych na nadbrzeża m. Śródziemnego — uwydatniając przeciwnie, daleko silniejsze i o wiele pierwotniejsze wpływy cywilizacyi aryjskiej na samych Fenicyan. Eozprawa ta dała nam także sposobność dotknięcia pierwotnych siedlisk aryjskich w Azyi tak Przedniej, j a k i Wyższej i Mniejszej, usuwając przesadne podania o dawności kultury ludów semickich, tak Assyro-Babilończyków, jak i Fenicyan, rzekomo K a - nanejczyków. Ustępy te należy zaledwo uważać za wstęp do obszerniej­

szej pracy, która ma za zadanie wyczerpujące badania nad przeszłością Aryów, tak indo-europejskiego ja k i wedycznego peryodu, i równoległego mniej więcej z nim peryodu, jaki się z Eddy starszej, mimo późniejszej je j normandzkiej szaty, da się wywnioskować. Z zestawienia danych w ten sposób osiągniętych, z danemi dostarczonemi przez areheologiją i a n tro ­ p o lo g ią , łącznie z badaniami porównawczemi językowemi, da się z możli­

wą precyzyą wywnioskować — wątpić nie można — stadyum rozwoju naszych aryjskich przodków, świeżo po osiedleniu się ich w Europie.

W rozprawie niniejszej, dotykaliśmy się tych kwestyj o tyle, o ile pomi­

n ąć się zupełnie nie dały.

jeżeli w rozprawie naszej po raz pierwszy podnoszącej tyle pierw­

szorzędnych doniosłością swą kwestyj, tyle wątpliwości i sprzeczności w do­

tychczasowych zapatrywaniach — może się wydać wiele wątpliwem, nie d o ść jasno przedstaw ionem : uważalibyśmy mimo to zadanie nasze jako spełnione, gdybyśmy mogli zwrócić uwagę światłej krytyki na puukta te, wzniecić naukową dyskusyą, a w następstwie dopełnić braki, które sami pierwsi w pracy naszej uznajemy. Brak na miejscu wielu pierwszorzędnych źródeł, niemożność zasiągnięcia zdania kompetentnych badaczy, w wielu mianowicie wątpliwościach językowych — niecb służy nam tu jako oko­

liczność łagodząca. Ale nie dość aby ryczałtowo potępić pracę wymaga­

j ą c ą mozolnych i długich studyów, zasłonić się powagą wielkich imion lub własnego w idzi m i się ! Należałoby poprzednio argum enta tu zebrane odeprzóć; usunąć mianowicie lub inaczej wyświetlić dane dostarczone przez dwa pierwszorzędne współczesnością i niezaprzeczoną autentyczno­

ścią swoją pomniki, których głównie w ciągu pracy naszej trzymaliśmy s i ę : tj. napisy egipskie i St. T estam ent — a w inny sposób dotychcza­

sowe wątpliwości i sprzeczności wytłomaczyć.

J a k pierwsi uznajemy liczne braki w naszej pracy, tak też pierwsi przyjmiemy argumentacyą jaśniejsze światło rzucającą na podniesione tu kwestye. Tymczasem, niech nam służy za osłonę aforyzm B a k o n a : C itius

■emergit veritas cx errore, quam ex confusione.

K R A K Ó W , d. 1 S ierp n ia 1 8 7 9 r.

(11)
(12)
(13)

Teorya wpływów kultury fenickiej.

R zecz odczytana n a posied zen iach K om isyi arch. A kad. Um iej, w d. 20 M aja i 11 C zerw ca r. z.

Mo v e r s : Das phoenizische Alterthum. Berlin 1849—56, 3 Bd.; artykuł: Phoenizien w Encykl. Ersclia i Grubera. — S. N i l s s o n : Die TJreinwohner des Scandina- visclien Nordens, w tłom. niem. Hamburg 1863—65—68, 3. T- — R ou gem on t:

L’age de bronze ou les sómites en Occident. Paris 1866. — Pr. L e n o r m a n t:

Manuel d’histoire ancienne de 1’orient. Paris 1869, 3 vol.; tegoż: L’histoire de la propagation de 1’alphabet phenicien. Paris 1875. — A lfr e d Maury: L’in- yention de 1’ecriture, les origines et le developpement des alphabets; artykuł w Bev. des deux M. 1 Septembre 1875. — G. M aspero: Histoire aneienne desi peuples de l'orient. Paris 1875, 1 vol.

Żadna nauka choćby tak ścisła ja k matematyka, nie obejdzie się do pewnego stopnia bez prawdopodobnych przypuszczeń, i mniej więcej dowolnych t e o r y j ; owszem, postęp nauk uwarunkowany je st niejako sta­

wianiem coraz prawdopodobniejszych i ogólniejszą liczbę faktów obejmu­

jących hypotez, z tem zastrzeżeniem : że gdy liczba faktów niezbitych i pierwszorzędnych urośnie w ten sposób, że one stają w widocznej sprze­

czności z panującą chwilowo teorya, hypoteza musi ustąpić zdrowej nau­

kowej teoryi. W przeciwnym razie, przestaje być hypoteza, a staje się na­

ukowym przesądem.

Nim nauka nowożytna zbrojna w cały wszechstronny aparat metod i dowodów, potrafi wznieść zupełny i wykończony gmach niewzruszonych teoryj, przedewszystkiem należałoby, zdaje się, ułatwić jej to zadanie, oczyszczeniem terenu z zakorzenionych przesądów i bijących w oczy sprze­

czności. \

Takim naukowym przesądem kołaczącym się do dziś dnia w pośród najpoważniejszych dzieł naukow ych, bałamucącym najtrzeźwiejsze skąd innąd i najgenialniejsze umysły, utrudniającym postęp poważnej nauki — jest teorya wpływów fenickich na kulturę Europy i świat niemal cały, niewyłączając i dziewiczej Ameryki.

Głośną przed niedawnem była teorya zasłużonego nestora archeo­

logów skandynawskich prof. Nilssona, który na podstawie monumentalnego dzieła Moversa, pomników archeologicznych ta k licznie na północo-za-

1

(14)

chodzie Europy odnajdywanych i interpretowanych dowolnie przez siebie mytów i trądycyj religijnych — cały północo-zachód Europy u samych wrót niejako rzeczywistych dziejów — zaludnił Fenicyanami.

Teorya ta — przyznać należy — z wielką konsekwencyą a olbrzymia erudycyą przeprowadzona przez jeden z pierwszorzędnych umysłów — nie- mogła ja k na dość długo trwałe w świecie naukowym zapuścić korzenie ; późniejsze prace Rougemonta, a przedewszystkiem studyom fenickim od­

dającego się oryentalisty Lenorraanta, jeszcze bardziej teoryę tę zdawały się utrwalać.

Przejrzyjmy główne postulaty, które uczony autor w przedmowie do drugiego wydania uważa sam za niewzruszone, i na których głównie opiera słynną swoją teorya.

Przedewszystkiem przekonywającemi dowodami wpływów fenickich m iały b y -b y ć: że niektóre pomniki kamienne jak w Kivik; i Willafara w Skandynawii (Skanii), Newgrange i Dowth w Irlandyi, dolmeny i crom- lechy Bretanii, podobnie jak i miecze (z m ałem i rękojeściami na które Nilsson szczególny nacisk kładzie) i inne narzędzia bronzowe tak licznie odnajdywane — maią jedne i te same ornam ęnta i symbole, po większej części ze spiralnych i linearnych figur złożone, „które odnajdujemy w Fe- nicyi i Egipcie, skąd wraz z tymiż semitami miały przybyć do E uro p y ";

że „epoka bronzów i kult Baala jednocześnie na północy były rozpowsze­

chnione” ; że Fenicyanie mieli wistocie tam pozostawić wiele obyczajów wschodnich, których ślady w historycznych nawet czasach miały się utrzy­

m ać; że Himilco i Pytheus słynni podróżnicy starożytności, wistocie mieli zwiedzać nadbrzeża morza p ó łn o c n e g o ; że Fenicyanie z wysp Kassitery- dów, to je st pół-zach. nadbrzeża A n g lii— cynę, a z nadbrzeży m. P ó ł ­ nocnego i Bałtyku bursztyn mieli dostawać, i na obszerną skalę handel temi artykułami prowadzić; że w końcu, niektóre naczynia bronzowe — jak się zdaje do religijnych obrzędów używane *— jak słynny wózek bron- zowy w Peccatel pod Zwierzyniem w Meklemburgii w grobowcu znale­

ziony, i podobnyż w południowej Skandynawii (a mówiąc nawiasem któ­

rych kilka później i to wyłącznie niemal na ziemiach słowiańskich j a k : w Czechach, Szląsku, po prawej i lewej stronie Odry odkryto *), przypo­

minają wistocie opisy naczyń świątyni Salomona, które rzemieślnicy Hi- rarna króla Tyru dla wielkiego króla Izraelskiego mieli wykonać 2).

J) Patrz: w „Zeitschrift fur Ethuolog-ie“ z 1876 r. artykuł Vircliowa: „Bronze- wagen von Burg an der Spree".

2) Nilsson: 1. c. I p. 28. —■ Tam także tłomaczenie dosłowne E valda: I. Królew.

VII, 2 7 — 38. — Patrz także: „Jahrbucher des Vereins fur Meklenburgi- sche Geschichte uud Altertłnmskunde“, IX (1844) pag. 369, artykuł G. C.

F. Lischa.

(15)

3

Przedewszystkiem, pomijając wszelkie inne względy, odpowiedzmy na pytanie: czy Fenicyanie mieli istotnie jaki ważniejszy cel któryby skła­

niał ich do zapuszczania się, i to całemi massami, w tak odległą i nie­

bezpieczną ze względu na stan ówczesnej żeglugi — podróż ?

Zwykle podawano dwie przyczyny zniewalające tych kupców p e r e x c e l l e n t i a m do odwiedzania m. Północnego i B ałty k u : handel b u r ­ sztynem i dobywanie z wysp liassitery d am i w starożytności zw a n y c h , a które odnoszono prawie bezsprzecznie do Kornwallii i wysp Scilly na połu-zach. Anglii leżących — cyny, tego tak rzadkiego i niezbędnego w prze­

myśle bronzowniczyrn artykułu.

Co do pierwszego : sam Nilsson który widzi wszędzie w południowej Skandynawii ślady Fenicyan, zaprzecza, aby w tym celu zapuszczać się mieli na Bałtyk i z bursztynodajnego nadbrzeża P ru s Wschodnich doby­

wali pokupnego tego towaru. — „ N a p r u s k i e m b u r s z t y n o d a j n e m w y b r z e ż u — mówi tenże autor — n i e z n a j d u j e s i ę o i l e w i e m a n i j e d e n b y n a j m n i e j s z y ś l a d p r z e b y w a n i a F e n i c y a n * 3);

tenże autor ogranicza wyprawy Fenicyan po bursztyn do wybrzeży d u ń ­ skich i germańskich m. Północnego. Nowsze jednakże prace Genthe’go 4) i p. Sadowskiego 5) wykazały jak się zdaje stanowczo: że cała niemal ilość bursztynu jak ą odnajdujemy w najdawniejszych grobowcach południa, pochodziła niemal wyłącznie z wybrzeży Bałtyku: z Raimonii t. j. „wła­

ściwego wybrzeża bursztynowego od Piławy aż do K łajpedy“ °). Handel ten szedł porzeczami Odry, Wisły, Niemna i Dniepru. •— Genthe i p. Sa­

dowski głównie handel ten widzą w rękach Etrusków, później Greków i Rzymian, my zaś na innem miejscu 7) staraliśmy się wykazać, że naj­

prawdopodobniej handel ten nie wychodził z rąk mieszkańców tych szla­

ków nadwodnych t. j. W endów i Wenetów z nad Adryatyku, co i sta­

rożytni autorowie, mianowicie Pliniusz (H. N. ks. XXXVII §. 43) zdają się poświadczać.

Co zaś do położenia właściwego wysp Kassiterydów — treściwa lecz wyczerpująca rozprawa uczonego Hansa Hildebranda s) przebiegającego krytycznie wszelkie podania starożytnych autorów, przekonywa dowodnie:

3) Nachtrag 1865 r. p. 29.

4) „Ueber den etruskischen Tausclihandel nacli dem Norden“ 1874 r.

5) „Drogi handlowe greckie i rzymskie przez porzecza Odry, Wisły, Dniepru i Niemna do wybrzeży m. Bałtyckiego11 wyd. z 1875 i 77 r.

6) Sadowski 1. c. p. 12 i 16.

7) „Wiek“ z 1 8 7 7 /8 . „Listy archeologiczne". — „Niwa“ z r. 1877 : Recenzya dzieła p. Sadowskiego.

8) „Compte-rendu“ de la 7e Session, Stockholm 1874. Hans Hildebrand: „Sur la situation des Cassiterides“ p. 579.

1*

(16)

4

że owe Kassiterydy leżały na pobrzeżu Hiszpanii, w odnodze Biskajskiej,

„ponad krajem Luzytanów* jak się wyraża Diodor Sycylijski. Tamto i do Galicyi Hiszpańskiej, Fenicyąnie z kolonii swej w Gades, udawali się po cynę. Nie przesądza to bynajmniej kwestyi, aby inne ludy dla fabryka cyi bronzu, lub choćby dla samego handlu pokupnym tym towarem, niemiały i skąd innąd, mianowicie i z słynnych kopalni w Kornwallii dobywać cyny.

Z usunięciem tych dwóch głównych artykułów handlu p ó łn o c y : bu r­

sztynu i cyny, z rąk Fenicyan — na jakim to głównie opierała się teo­

rya Nilssona i Rougemonta — nie widzimy dostatecznych powodów dla od­

ległych tych wypraw, chyba wyjątkowo, w celach czysto naukowych, lub zadowolenia ciekawości marynarskiej. Takiemi właśnie były słynne dwie wyprawy: Himilka który w rozkwicie potęgi Kartaginy wysłany był dla zwiedzenia pół-zach. brzegów Europy, i Pytheasza słynnego marynarza i astronoma rodem z Marsylii, a w greckim języku spisującego swe dzieła,

dokonana około 350 r. przed Chr.

Je d e n z najpoważniejszych stronników teoryi Nilssona — J o h n Lub- bcck <J), sta ra ł się przekonywającemi dowodami poprzeć autentyczność wy­

praw dwóch tych słynnych żeglarzy w starożytności, i odeprzeć zaprze­

czenia tak Polybiusza, Strabona, jak i nowsze Sir Cornewal Lewis’a 10).

Ale przyjmując z Nilssonem i John L u b b o ck iem : że wistocie znakomitym tym żeglarzom, z których drugi mówiąc nawiasem jest raczej Grekiem * niżeli Fenicyaninem, udało się dotrzeć do odległych tych krańców E uro­

py, aż po u l t i m a T h u l e ; że najprawdopodobniejszymi są ich opowie­

ści o przebytych trudach i zdumiewających wrażeniach p o d ró ż y ; że fan­

tastyczne „morze m e d u z “ jest niezem innem jak zbitą krą mórz północ­

nych ; że Pytheas astronom z wyżyn okolicy Donnos, podziwiał punkt w którym słońce już nie zasypia, — to same zeznania te o trudach prze­

bytych, sama sporność kwestyi, je st najlepszym dowodem, jak tego ro ­ dzaju wyprawy musiały być nieliczne, wyjątkowe, i w starożytności już do nieprawdopodobieństw liczone.

Teraz czy jest jakikolwiek dowód, lub są choćby jakie poważna śla­

dy potwierdzające bytność kolonij fenickich — i to licznych i ludnych, na odległej tej północy? W braku dokumentów piśmiennych, historycznych, pomniki archeologiczne i językowe, mogłyby być tu wielce pouczającemi.

Trudno bowiem przypuścić — gdyż to sprzeciwiałoby się wszelkim danym skąd innąd znanym — aby po długowiekowym pobycie tych semitów fe-

!l) Tłom. niem. „Die vorgeschichtliche Zeit“, I p. 57. wyd. 1874 r.

1H) „An Historical Survey of the Astronomy of the Ancients." By the Eight Hon Sir George Cornewall Lewis, 1862.

(17)

5

nickich w pośród ras europejskich, w archiwum ziemi i archiwum języka krajowców, niemiały przechować się najmniejsze tego ślady. — To też, na ist­

nieniu właśnie licznych pomników, opartą — a właściwie na ich wy tło - maczenie wymyśloną a d h o c została teorya wpływów fenickich. — I wisto­

cie : gdybyśmy mogli wraz z Nilssonem przyjąć, że wszystkie pomniki me­

galityczne n ) zach.-pół. Europy, owe zdumiewające rozmiarami i liczbą:

m en h iry , dolmeny i c ro m -le c h y ; —• owe zagadkowe cyklopowe k r ę g i : Stone-Henge, Abury, Stennis, aleje Carnac, groty New-grange, J)owth, Willafara etc. a co za tem idzie, i niezliczone rzeźby na skałach południo­

wej Skandynawii, Szkocyi, a nawet Alp Włoskich — że są istotnie feni- ckiego pochodzenia, konsekwentnie należałoby przyjąć, że naród ten był najliczniejszym i najszerzej rozsiadłym ze wszystkich jakie kiedykolwiek od początku wieków pojawiły się na arenie dziejów. — Europa mianowicie, w pewnej swojśj fazie dziejowej — byłaby li tylko przez Fenicyan zamie­

szkiwaną. — Nowsze bowiem prace archeologiczne Bonstettena t2) , Ber­

tranda ,3), Christy’ego, Feranda, Berbriiggera 1J), Fergussona 15), generała Faidherbe 16), T i s s o t a 17), że tu pominiemy wielu innych, wykazały : że pod względem geograficznego rozmieszczenia pomniki te ciągną się wzdłuż wszystkich n ad b rz e ż y : morza Bałtyckiego począwszy od zatoki Rygskiej, m. Północnego, Atlantyku, gdzie dochodzą do Gibraltaru, tam przesko­

czywszy cieśninę, rozciągają się znowu wzdłuż wybrzeża m. Śródziemnego w Algierze, Trypolis i Maroko — giną w pustyniach Libii i Numidyi. — Nieulega dziś także żadnej wątpliwości, że pomniki te były licznie nie­

gdyś rozrzucone i w całej środkowej Europie — gdzie obok potęgi czasu, ściślejsze zaludnienie i wymogi wyższej kultury ziemi, wpłynęły na ich usunięcie; mimo to szczątki tych pomników zachowane są we Francyi

ai) Nilsson wprawdzie rozdziela pomniki megalityczne i część ich odnosi do tak zwanego wieku kamiennego (Tom III z 1868 r.), ale sam w wielu razach waha się do której epoki odnieść niektóre z nich, np. str. 117 i następne T. III, a podwal ten oparty jedynie na zasadzie, że w niektórych z tych pomników nieodszukano narzędzi bronzowych tylko siekierki kamienne, nie da się żadną miarą utrzymać. Kształt, myśl, symbole są wspólne wszystkim tym pomnikom.

12) „Essai sur les dolmens1*, Genóve, 1865 avec carte.

13) „De la distribution des dolmens. sur la surface de la France" insćró dans la Kevue archćologiąue, Aout 1864. — tegoż: „ A r c h e o l o g i e c e l t i - q u e e t g a u l o i s e “ Paris 1876.

14) Patrz w „Zeit. f. Ethnologie“ 1870 r. p. 258 o literaturze tyczącej się tego przedmiotu.

15) „Rude stone monuments in all countries“, London 1872.

16) Compte-rendu. Bruxelles 1872.

17) Eevue d’anthropologie, zeszyt 3 z r. 1876.

(18)

środkowej, w dolinach Sekwany i Marny, w Lozere, Aveyron, le Gard, Ardeche 18) ; we Włoszech północnych jak w Golasecca 19), w krajach Sło­

wiańskich, lubo mało pod tym względem jeszcze b a d a n y c h : w Czechach na górze G b e j l 20), w krajach dawnej P o ls k i: mianowicie liczne podo­

bne pomniki w P ru sa c h zachodnich 21), groby kamienne nad Tyśmie- nicą 22), dolmeny i groby na Podolu Galicyjskiem 23) ; w Rossyi południo­

wej, któremi p. Uwarow bliżej się zajmuje. Jeźli przytem weźmiemy pod uwagę, że pomniki te tam tylko mogły powstawać, gdzie oprócz natural­

nego uzdolnienia mieszkańców i m ateryał odpowiedni znajdował się na miejscu — że po za Europą i Afryką, de Saulcy napotykał je w dawnej ziemi Chanaan i Moab, kapitan Irby w Palestynie, missjonarz jezuicki Kohen w Arabii w blizkości Khaab, że w Indyach wschodnich całe pro- wincye są niemi jakby zasiane 2J), — gdzież wiec tu możność, aby naj­

drobniejszy z ludów lud Fenicki, mógł wykonać tak olbrzymie i tak sze­

roko rozstrzelone, p race?

Pomniki te przytem, charakteryzujące jeden lud, jedną cywilizacya — będące niczem innem jak grobowcami i miejscami ofiar, mają drugi rząd pomników równoległy i niejako dopełniający je — temi są phalbauty, ter- ramary, wały i grodziska. Wyroby jednego i tego samego przemysłu ce­

ramicznego i bronzowniczego, wspólność ornamentacyj, symbolów i t p. j e ­ dnakowo dwa te działy pomników charakteryzują. — Tu, ludy te żyły, walczyły, pracowały ■— tam oddawały cześć Najwyższemu i zmarłym p rz o d k o m ; tu było forum, świątynia i grobowiec — tam ognisko do­

mowe.

Ze wszystkie palafity i terram ary były dziełem jednego l u d u ; że przemysł bronzowniczy wraz z tym ludem drogą lądową, drogą doliny Dunaju i Dniepru ze Wschodu, a nie drogą handlu morskiego przeszedł do Europy, tego dowiodły już liczne prace Bertranda 25), w części no-

ls) Alex. Bertrand 1. c., Gabriel de Mortillet w Compte-rendu. Stockholm 1874, p. 252.

1!l) Castelfranco : Sur la necropole de Golasecca w Compte-rendu. Stockliolm 1874. p. 3 8 8 .

2l)) J. E. Wocel: Prawek zeme cesk e; Praga 1866, II p. 574.

21) Rocznik I Towarz. Nauk. w Toruniu art. p. G. Ossowskiego p. 1 5 — 46 i „Dwu­

tygodnik Naukowy z r. z. str. 60, 61.

2-) Wiadomości archeol. Warszawa 1873. Zeszyt III p. 16 i 18.

2:!) O grobach kamiennych na Podolu gal. p. Kirkora, w Mater. Ańtr.-Arch. Akad.

Um. Zeszyt I, p. 17.

2^) John Lubbock: Prehistorie Times. Roz. V.

2S) Archeologie celtiąiie et gauloise. Paris 1876.

(19)

1

we monumentalne dzieło Chantre’a 2D) broszury P ig o rin ie g o 27) etc. — Źe ludy palafitów a ludy dolmenów były jednym i tym samym ludem, a do tego stale osiadłym, rolniczym, aryjskim j a k to liczne znaki sva- stik i już same dowodnie wykazują — staraliśmy się na innem miejscu tego dow ieść28). — T u tylko dodamy, że taki zwolennik teoryi Nilssona jak John Lubbock, co do pochodzenia pomników megalitycznych wyraża się z wielką rezerwą i dozwala przypuszczać, że znajomość metalurgii od Aryów wyjść m o g ła ; przyznaje bowiem (Roz. Y p. 121— 122 1. c.): że na pomnikach niewątpliwie fenickich i nebrejskich, widzimy przeważnie ornamenta ze zwierząt i roślin; tu niemal wyłącznie ze spiralnych i ge­

ometrycznych l i n i j ; że szczegół małości rękojeści u mieczów bronzowych nie je s t bynajmniej przekonywającym, gdyż Hindusi aryjscy i Egipcyanie równie drobne mieli dłonie przy znacznym wzroście, — a dziś dodać mo­

żemy, że miecze te i narzędzia w grobowcach odnajdywane i nieraz do prawdziwie lilipuckich rozmiarów dochodzące, były raczej s y m b o la m i, oznakami władzy i stanu, niżeli za istotną broń służyły.

Tak więc widzimy, że pomniki archeologiczne nietylko nie potwier­

dzają, ale nawet stoją w zupełnej sprzeczności z teorya fenickich wpły­

wów; — niemniej wymownem jest archiwum języka. — Żaden poważny lingwista w ję z y k a c h : angielskim, francuzkim lub skandynawskich nie dopatrzy się śladu fenickiej pozostałości — co zresztą i Nilsson (p. 100 T. II nota) tem stara się wytłomaczyć, że i w samej Fenicyi język ten zaginął bardzo wcześnie; n ie ’tak jednakże aby niemiał pozostawić śla­

dów mianowicie w mnóstwie imion własnych. Nilsson (p. 109, T . I.

p. 60 T. II), a za nim John Lubbock (1. c. p. 67) nie wahają się nazw miejscowości j a k : B a ł t y k , B e ł t , B e ł t e b e r g a , B a l s b e r g , B a l s - h o g, B a l s f j o r d i w. in. wyprowadzać od semickiej nazwy bóstwa B a a l ; pomijając tu że niektórzy filologowie wyprowadzają nazwę B a ł t y k od łotewskiego wyrazu b a ł t o s biały — to jeśliby nazwy te istotnie miały po­

chodzić od nazwy bóstwa, to prawdopodobniej od B a l d e r a , B e l e n u - s a, B e 1-b o g a którego kult istotnie tu miał miejsce, niżeli od semickiego B a a l — pana, z którym prawdopodobnie tylko przypadkowe ma powino­

wactwo dźwięku.

Z językiem ja k wiadomo, w ścisłym związku stoją myty i tradycye;

otóż jeżeli zwolennicy wpływów fenickich na północo-zachód Europy, na polu lingwistycznym nie mogli szukać poparcia swej tezy , za to dział mytów i tradycyj szerokie nasuwał im pole do dowolnych interpretacyj

•---*--- »

2C) Age du bronze etc. Lyon 1 8 7 5 —-6, 3 vol. in 4°.

27) Le abitazioni lacustri di Peschiera; Eoma 1877 p. 15.

2S) Listy archeologiczne w „Wieku11 1 8 7 7 /8 . — Dwutygodnik naukowy.

(20)

i wywodów. Mianowicie kult B a l d e r a - B e l e n u s a miał być zmienioną tylko formą kultu Baala, a Sto Jańskie ognie na cześć tego bóstwa p a ­ lone, a tak samo przechowane w tradycyach ludu w Skandynawii, W iel­

kiej Brytanii, Belgii etc. jak i u nas — miałyby by być odbiciem wpły­

wów tych fenickich. — Ale nim ta teorya mogłaby z jakimkolwiek p ra ­ wdopodobieństwem liczyć na przyjęcie, należałoby wprzódy dowieść, że my słowianie jesteśmy potomkami semitów, jakoteż Kymro-W onetowie, po których to tak liczne pozostały tradycye i pamiątki z naszemi tak po­

krewne — byli także semitami, a wielka księga ich praw, tradycyj, poe- zyi — E d d a , je s t wytworem geniuszu semickiego.

Nie mogąc tu nad tą kwestyą dłużej się zatrzymywać, podajemy tu tylko rezultaty mozolnych własnych studyj, mając nadzieję ścisłego wy- motywowania ich na innem miejscu.

Druidyzm 29), ta jedna z najpierwotniejszych a zarazem najszlachet­

niejsza forma religijna przed Chrystyanizmem, który mylnie dotychczas przyznawano ludom Keltyckim, tak jak Eddę najwyższy i najpoetyczniej- szy wyraz tego kultu — Germanom, którzy mówiąc nawiasem nigdy nie egzystowali, albowiem nazwa Germanii ja k Gallii, Scytyi etc. je st czysto geograficzną a nie etnologiczną 30) — druidyzm, tak związany nierozłącz­

nie z kamieniami druidycznemi — z dolmenami i t. p., w czem tradycya zupełnie się nie myli — b y ł r e 1 i g i ą 1 u d ó w K i m r o - W e n e d y j s k i c h c z y l i W e n d y j s k i c h 31).

Za podstawę służyła mu cześć przodków udealizowana i do dogmatu nieśmiertelności ducha podniesiona; forma ta przeto jest wyższą od sza- 29) Patrz między innemi: Amad. Thierry „Histoire des Gaulois“. J. Micheleta

noty d. Igo T. Historyi Prancyi. Pierwszy tom Historyi Prancyi Henryka Martin i inne jego pisma o starożytnościach Bretońskich. Tryady i podania W. Brytanii (tłom. na fran. p. Proberta) — i porównaj je z starszą Eddą

skandynawską.

-30) Że w Gallii ludy różnej rassy i cywilizacyi zamieszkiwały, to widzimy wyraźnie u Cezara B-G., lib. I §. 1. Al. Bertrand i Broca świeżo dowiedli różnicy etnologicznej między G a l l a m i i K e l t a m i ; nazwa Gallów nie zdaje nam się tu szczęśliwą, albowiem i Keltowie jako mieszkańcy Gallii są w rzeczy­

wistości Gallami; przeciwstawienie Kimrów i Keltów, co już Mich elet w wielu ustępach wyraźnie zaznacza, zdaje nam się właściwszym. — Potomkowie tych ludów Kimro-Bretońskich w ks. Wallii sami się do dziś dnia zowią K i m r y.

Podobnież w Germanii Tacyta, zamieszkiwali i Cymbrowie (Kimry) i Słow ianie:

Wenedy, Lechy (Ligowie)jak tego p. Kętrzyński już dowiódł — obok Teuto- nów. W Scytyi według Herodata widzimy Scytów-pasterzy (turanów) i Scy- tów-rolników (aryów).

3I) Ze tu zwrócimy uwagę na jeden szczegół, że kult ten i pomniki wszędzie się znajdują gdzie przebywali Kimrowie, a w okolicach, gdzie nigdzie przeciwnie niema śladu Keltów, jak np. w Skandynawii, wyspie Rugii i t. p.

(21)

9

manizmu i zwykłej i d o l a t r y i 32), a nieprzeszła była jeszcze w ten stan artystycznego antropomorfizmu, jaki przedewszystkiem cechował religie ludów klassycznych. Jeśli chcemy szukać analogij pojęć tego kultu, to znajdujemy go w najbliższem pokrewieństwie z pierwotnem brahmanizmem jak go najstarsze księgi W e d a nam przedstawiają, z kultem starożytnych Chaldeów (aryjskich), z kultem Daktylów Idejskich. K u lt Baldera, Bele- nusa, Bel-boga, który je s t niczem innem jak kultem słońca, jego doda­

tniej, produkcyjnej działalności — je s t jednym z wyrazów tej formy re ­ ligijnej. Druidyzm, jako forma religijna, wszędzie gdzie się znajdują po­

mniki megalityczne m usiał być niegdyś obserwowany; jeżeli zaś pomiędzy kultem semickim a aryjskim druidyzmem, są pewne powinowactwa myśli i mytów, to jak zobaczymy niżej, mogło to nastąpić tylko w kierunku wbrew przeciwnym, t . xj. że semici od aryów mytów tych mogli tylko za­

pożyczyć.

Pomimo jednakże błędnego ja k widzimy założenia Nilssona, trudno nie uznać ważności dla nauki tej pracy uczonego Skandynawskiego. R e­

zultaty mozolnych jego studyów porównawczych, jak pomników megali­

tycznych północy z pomnikami Pelazgijskiemi i Etruskiemi (p. 33, 64, II), • z tak zwanemi murami cyklopów, z ruinami i grotami wysp Gozzo i Malty, — z drugićj strony, mytów Baldera z mytami i tradycyami wschodu — sta­

wiają d y le m m a t: albo trzeba uznać wbrew prawdopodobieństwu, wbrew wszelkim faktom i danym naukowym, że wszystkie te pomniki są dziełem fenickich semitów, że Pelazgowie i Etruskowie — jakto od czasów P etit- Radela 33) wielu uczonych uznawało — byli Fenicyanami, że całą Europę zaludniały kolonie tego liliputowego kraiku, o 3 milach maximum szero­

kości a do 30 długości, wyrównywającego mniej więcej naszemu powia­

towi, — albo też ze względu na wspólność myśli przewodniej, ornamen- tacyi, symbolów, odnajdywanych zabytków — uważać wszystkie te po­

mniki za dzieła ras aryjskich, z uwzględnieniem naturalnie odmian i stopni rozwoju — za zdobycze ducha pojedyńczych plemion wielkiej rodziny aryjskiej. My woleliśmy wybrać tę drugą alternatywę.

Tak na podstawie pomnikowego dzieła Nilssona, wyprowadziwszy wbrew przeciwne wnioski założeniu autora — nie m am y wiele co do do­

dania o drugiem ważniejszem dziele traktującem ten sam przedmiot — o dziele Rougemonta, którego ty tu ł sam już wskazuje założenie i kieru­

nek. Bronzy i bursztyn są tu także główną podwaliną do wysnucia tej

32) Patrz: John Lubbocka „Początki cywilizacyi," Eoz. Religia i Herberta Spen­

cera: „The origin of Animal Worship" w trzecim tomie: Essays scientific etc. Londyn 1874 r.

33) „Monuments cyclopeśns“ p. 12.

(22)

ryzykownej hypotezy. Z tą różnicą, że Rougemont dla handlu bursztynem nakreśla jakkolwiek niezbyt ścisłe i bardziej fonetycznemi względami błę­

dnie nieraz kierowany, drogi lądowe lub rzeczne, a nie m o r s k ie ; między innemi zaś układa i chronologiczną tabelę tego handlu. Jeśli pomijając hypotezę fenicką, zasługą je st Rougemonta, że bardziej wyrozumiał drogi te handlu bursztynem, to niemniej takie oKreślenia jak „z Rugii przez Polskę do Carnuntum 11 niebyły dla nauki d o s tateczn e; gruntowna i wy­

czerpująca praca p. Sadowskiego, dopiero krytycznie drogi te nam wy­

świetliła.

Nim opuścimy północo-zachód Europy i mniemany wpływ Fenicyan na kraje te, musimy tu zrobić jeszcze jedną uwagę. Ze przy braku wszel­

kich śladów obszernego handlu Fenicyan na Atlantyku i morzach północ­

nych, nawet przypuszczenie podobne uważamy za niemożliwe do przj^jęcia, opieramy się na tem, że od najdawniejszych trudnych do oznaczenia ści­

śle czasów, była ta m inna morska potęga, która w stanie swego rozkwitu, nie byłaby pozwoliła wydrzeć sobie handlu i przewagi na północnych tych morzach. Pomijając tu bypotetyczną rzeczpospolite Winetę i bynajmniej , nie hypotetycznych siedem miast Wendyjskich, które w historycznych cza­

sach dały początek późniejszej Hanzie niemieckiej 34) — lecz których po­

czątek i czas najwyższego rozwoju, nie da się ściśle określić, — w naj­

dawniejszych czasach jak historya pewna sięga, w czasach zetknięcia się za Cezara kultury rzymskiej z kulturą ludów północy, widzimy tę ostat­

nią w chwilach już upadku, dezorganizacyi, a przypomnijmy sobie to co Mommsen 35) streszczający podania starożytnych autorów, w krótkich sło­

wach o potędze morskiej ludów tych powiada.

„W edług wszelkiego prawdopodobieństwa Celtowie (winno być Ky- m ro -W e n e to w ie)36) nie tylko są tym narodem, który najpierwej po oceanie Atlantyckim regularnie żeglował, lecz nadto u nich znajdujemy sztukę budowania okrętów i kierowania niemi do wysokiego stopnia doprowadzo­

ną. Żegluga ludów z nad morza Śródziemnego, jak tego właściwość wód po których żeglowały wymagała, długo bardzo trzymała się wiosła. W o­

jenne statki F e n i c y a n , H e l l e n ó w i R z y m i a n po wszystkie czasy były tylko galerami wiosłowemi, na których żagla używano tylko jako przydatkowe wzmocnienie wiosła; okręty handlowe jedynie w epoce roz­

winiętej starożytnej cywilizacyi były właściwemi statkami żaglowemi, Gal- 34) Fortiński: Siedm miast Wendyjskich i wpływ ich na wytworzenie się H anzy;

w wydawnictwach uniwersytetu Kijowskiego 1876 r.

35) Historya Ezymska Tom IV w tłom. polskiem.

30) Keltowie galijscy choćby z tego względu, że odsunięci byli od morza i zajmo­

wali środkowe, górzyste okolice Gallii jak np. Auwernyę etc. nie mogli byli wyrobić w sobie instynktów żeglarskich.

10

(23)

11

Iowie przeciwnie, używali wprawdzie na kanale za czasów Cezara pewnego rodzaju skórzanych przenośnych czółen 37) , które wistocie swojej zdaje się były czółnami wiosłowemi, ale na zachodnim wybrzeżu Gallii: Santo- nowie, Pikty, a n a d e w s z y s t k o W e n e t o w i e , żeglowali w wielkich okrętach, naturalnie niezgrabnie zbudowanych, którym ruch nie wiosła nadawały, ale skórzane żagle, a opatrzone były w kotwice na łańcuchach żelaznych, używali zaś ich nietylko do stosunków handlowych z B rytanią, ale nawet i w potyczkach morskich. T u w i ę c s p o t y k a m y n i e t y l ­ k o n aj p i e r w ej ż e g l u g ę n a o t w a r t y m o c e a n i e , a l e n a d t o t u n a j p i e r w e j o k r ę t ż a g l o w y z a j ą ł m i e j s c e s t a t k u w i o ­ s ł o w e g o — p o s t ę p , z k t ó r e g o n a t u r a l n i e u p a d a j ą c a c z y n ­ n o ś ć s t a r o ż y t n e g o ś w i a t a k o r z y s t a ć n i e u m i a ł a , i k t ó ­ r e g o t r u d n e d o p o j ę c i a r e z u l t a t y o s i ą g a ć z w o l n a z a c z y ­ n a n a s z o d m ł o d z o n y p e r y o d k u l t u r y . *

Wprawdzie możnaby zrobić zarzut, jakoby przybrzeżna żegluga fe- nicka, którą zwykle odnoszą do tak zdumiewająco odległych czasów — o wiele wyprzedzić mogła wydoskonaloną względnie żeglugę K y m ro -W e ­ netów. — Na to odpowiemy: że żegluga tych ostatnich, której postęp w y­

mogami głębokich i burzliwych mórz północnych był uwarunkowany, da­

tuje od czasu przybycia Kymro-W enetów w te kraje, od czasów zaludnie­

nia przez nich Wielkiej Brytanii, co wskazywałoby już na rozwiniętą że­

glugę, od czasów jak stoją na wszystkich tych wybrzeżach pomniki m e ­ galityczne tak widocznie z żeglugą tą sprzężone — a więc od czasów poprzedzających osiedlenie się Semitów fenickich nawet w własnym pier­

wotnym kraju, w ziemi Kanaan, gdzie też same pomniki i ślady tej samej cywilizacyi przed nimi odnajdujemy. Zobaczymy niżej że również przesą­

dem naukowym je s t uważanie Fenicyan jako najdawniejszy żeglarski naród nawet na pobrzeżach morza Śródziemnego.

Ze ta tak względnie wysoko posunięta żegluga, nie była włąściwa jedynie mieszkańcom nadbrzeży A tla n ty k u : A rm oryki-W andei i W . B ry ­ tanii, ale potęga ta morska rozciągała się i na morza północy, świadczą olbrzymie rzeźby pokrywające całe skały Skandynaw ii: w Bohuslan, Oster- gotlandyi, Scami, w Blekinge, Dalslandyi, Vermlandyi, Uplańdyi, w nie­

których okolicach Norwegii 3S) t. j. wszędzie gdzie przybrzeżne skały do­

zwalały na tego rodzaju pismo obrazowe. W zdumiewających starożytno­

3‘) Takie same skórzane czółna odnajdujemy i w Chaldei o których Herodot (1, 194) jako kursujących po wodach Eufratu wspomina; patrz także Nilsson 1. c.

ir p. 1 7 — 18.

3S) Oscar M ontelius: Sur les sculptures de rochers de la Suede; oraz N. G. Bru- zeliu s: Sur des rochers sculptes decouverts en Scanie, w Iszym Tom.

Compte-rendu de la 7me session, Stockholm. 1874 r.

(24)

ścią tych pomnikach, upamiętniających — trudno się pomylić — jakieś potężne fakty dziejowe z czasów poprzedzających prawdopodobnie wykształ- cenie się run północnych, przedewszystkiem uderzają odwzorowane całe gromady okrętów z ich załogami — zbudowanych o ile nawet niedokła­

dny rysunek daje wyobrażenie, w sposób wyżej opisany, opatrzonych w środku masztami jak w Ja rre sta d 39) i t. p. o przodach i tyłach okrę­

tów odmiennych, jak nam Cezar (Bell.-Gall. III) okręty Wenetów opisuje, a przeto tak różnych od statków wikingów i innych drużyn normandzkich, któ­

rych kształty, torfowiska w Nydam w Szlezwigu, tum ulus w Tune w Norwe­

gii 40), oraz wizerunki na niektórych kamieniach jak w Haggeby 41) w Uplan- dyi i niektórych monetach współczesnych 42), tak dokładnie nam prze­

chowały.

Rzeźby te, nie ulega najmniejszej wątpliwości, należą do tak zwanej epoki bronzu t. j. epoki, która przedewszystkiem charakteryzuje się obfi­

tością wyrobów tego przemysłu, co nie wyłącza jednakże użycia jednocze­

snego kamienia szlifowanego i żelaza 43). Rzeźbione miecze bronzowe na tych skałach z jednej strony, a grawirowane też same okręty na niektó­

rych brzytwach i nożach bronzowych 44), jużby same były dostatecznemi do utwierdzenia nas w tem przekonaniu. Znajdujemy i tu owe piękne spiralne, koła z krzyżami i inne symbole religijne, wskazujące na jeden lud, jedne cywilizacya z epoką bronzów, ludami palafitów. Co więcej — odnajdujemy te same rzeźby na niektórych pomnikach megalitycznych, j a k zwierzchnich pokryciach dolmenów np. w Herrestrup w Z e la n d y i45), na niektórych dolmenach Bretanii 4e), a także jak wyżej widzieliśmy na mo­

numencie w Kivik, Villafara, na słynnym rogu bronzowym z W ism aru w Meklemburgii 47), na skałach i grotach Szkocyi, I r l a n d y i 4S), Belgii, Erancyi, a nawet w Szwajcaryi i Alp Włoskich, jak w okolicach Laghi 12

39) Tam ie: Fig. I p. 4 7 9 .

40) Engelhardt: Nydam Mosefund pl. I. — M ontelius: La Suóde prehistoricjue flg. 81.

41) Compte-rendu Stockholm fig. 10 p. 459.

42) Jak srebrnej monecie z B lekinge: Atlas de 1’archeologie du Nord (Copenha- gue, 1857) — fig. 155.

43) Patrz: dzieła Hostmanna i nasze „Listy archeologiczne" w „Wieku“.

44) Fig. 6, p. 456 i fig. 14, 15 p. 471 w Compte-rendu. Stock. T. I.

45) Compte-rendu. Stock. fig. 21, p. 46 5 T. I.

4e) Tamże fig. 34, p. 47 4 T. I. — Fergusson: Rude stone monuments in all co- untries, p. 3 6 1 — 365.

47) Compte-rendu. Stockholm fig. 16, p. 4 6 2 T. I.

48) Fergusson 1. c. p. 157, 2 0 6 — 223.

49) Compte-rendu. Stockholm. p. 4 7 3 . Sprawozdanie z posiedź. „Acad. des In- scriptions et Belles-Lettres“ 26 Octobre 1877. — Materiaux etc. z r. 1878.

(25)

13

delle Meraviglie, okolicach Mentony 40) i t. p. Naturalnie, w miarę jak miej­

sca te oddalone są od brzegów morskich, wyobrażenia okrętów giną a wy­

stępują tylko miecze, ludzie uzbrojeni najczęściej w siekierki (celty), koła współśrodkowe lub z krzyżami (cercie crucifere), linie spiralne etc.

Spotykamy więc tu znowu współczesność i tożsamość tak zwanej epoki bronzu z cywilizacya ludów dolmenów.

Same te jedyne i niezrównane napisy obrazowe, nawet obecnie przed ostatecznym ich odcyfrowaniem, dają nam już dostateczne wyobrażenie 0 kulturze tych ludów. Były to ludy rolnicze, gdyż trafiają się pługi 1 woły w zaprzęgu, znały użycie konia pod wierzch i do zaprzęgu, widzi­

my tu owe charakterystyczne wozy wojenne o dwóch kołach, ludy te nie lękały się morza, i mogły bardziej niż który inny zapuszczać się na od­

ległe głębiny. Rzeźby te także uprzytomniają nam ich obrzędy i ofiary publiczne 50).

Zdaje nam się zbytecznem po tem cośmy wyżej mówili i przy udo­

wodnionej niedostateczności żeglugi fenickiej, odpierać hypotezę, według której ciż sami Fenicyanie, mieliby pozostawić pomniki i ślady swej kul­

tury aż w młodzieńczej Ameryce.

P. Morlot między innymi, na podstawie niektórych zabytków arche­

ologicznych, a mianowicie szklannych pereł jakie w amerykańskich kur­

hanach odnajdywał — stara się udowodnić te wpływy 51). Ze ślady wyż­

szej kultury i wpływów obcych, widoczne są w całym basenie rzeki Mis­

sisipi, a zdaje się także w Meksyku i Peru — to nie ulega wątpliwości.

Pomniki tu odnajdywane, nader liczne, rodzaj ornamentacyj, symbole i tradycye religijne na to naprowadzają. Nawet niespecyalista jak Tocąue- ville w każdym razie głęboki myśliciel, uderzony był temiż śladami wyż­

szej kultury, i poświęcił w swem dziele temu przedmiotowi kilka wymo­

wnych ustępów 52). P race późniejsze archeologów jak Schoolkraffa, Dra Wilsona, pp. Sąuier and Davis, J o h n Lubbocka, J . Southalla, niewiele co więcej światła na pochodzenie tych pomników rzuciły. W każdym r a ­ zie jest p e w n e m : że w odległej starożytności „wielkie doliny rzeczne Zje­

dnoczonych stanów, znacznie gęściej zaludnionemi być m u s ia ły ', że rol­

nictwo na szeroką skalę było tu niegdyś prowadzone, co u dzisiejszych Indyan niema miejsca, „że dzisiejsi Indyanie o tych pomnikach niemogą nam dostarczyć żadnego podania, jakkolwiek wielką czcią je otaczają,” że w wielu względach pomniki te przypominają niektóre zachodniój Europy, że w końcu znaleziono tam ślady napisów na skałach, w których nie­

60) Patrz opis rzeźb na monumencie w Km k u Nilssona 1. c. T. I.

M) Cytowany u John Lubbocka: Prehistorie Times tłom. niem. p. 66. T. I.

52) Tocqueville: De la democratie en Ameriąue, Paris 1868 r. we wstępie.

(26)

14

którzy dopatrywali podobieństwa do run lub alfabetów starożytnego świa­

ta etc. etc.

Nieprzesądzając jeduakże, jakie mogłyby to być wpływy — możemy stanowczo zaprzeczyć, aby były fenickie.

Przechodzimy do drugiego działu naszej rozprawy — do istotnych a zdumiewających lubo ograniczonych do swych rzeczywistych rozmiarów — wpływów i działalności Fenicyan — popartych ich autentycznemi pom ni­

kami archeologicznemi i dowodami historycznemi.

Ponieważ peryod ten należy do pewnej, wyświetlonej już historyi, krótko więc tu nad nim zatrzymamy się, odsyłając sz. czytelnika do dzieł specyalnych, — nie możemy jednakże pominąć przytoczenia paru uwag, które autorowie najbardziej przychylni wielkości i wpływom kultury feni­

ckiej, sami nam nastręczają.

Movers największa powaga w rzeczach tyczących sie przeszłości fe­

nickiej, p r z y z n a je 53) — że najdawniejsze podania o h i s t o r y i i s t o t n e j F e n i c y a n , rozpoczynają się z osiedleniem w ziemi Chanaan Hebrej- czyków. Biblia ja k pod wielu względami, tak i tu je s t najstarożytniejszym dokumentem historycznym. Pomniki archeologiczne samych Fenicyan nie sięgają tak daleko. Wielki napis Meza albo Mescha króla Moab, najsta- rożytniejszy jaki dotychczas odnaleziono już nie fenicki, ale w ogóle semi­

cki, i napis na wagach bronzowych w formie lwa znaleziony w Nimroud, uczeni paleografowie odnoszą ogólnie do IX wieku prz. Chr. 54). Biblijna więc wiadomość o stosunkach przyjacielskich królów Dawida i Salomona z Hiramem królem Tyru i dwa te napisy, to najdalsze kresy do jakich sięga historya Fenicyan, jeśli nie będziemy się starali wtłaczać forsownie w ramy historyi, mytów i różnorodnych podań i tradycyj, wątpliwego po­

chodzenia, a z drugiej lub trzeciej ręki nas doszłych — któremi mniej więcej każdy naród stara się swoją przeszłość ubarwić 55).

Między pojawieniem się jednakże Fenicyan na arenie dziejów, mię­

dzy osiedleniem się ich w ziemi Chanaan, a rozwiniętą już ich działal­

nością na wybrzeżach morza Śródziemnego mianowicie, upływa znakomity jeszcze przedział czasu. Badania paleograficzne i numizmatyczne które od czasów wielkiego dzieła Geseniusa 56), energicznie były posuwane da­

53) E. u. G. p. 334.

54) P atrz: LTnscription de Diban p. Cli. Bruston (Journal Asiatiąue, VII serie tome Ier) oraz Manry 1. c.

55) Napisy o wiele starsze egipskie odnoszą się do pierwotnych Kananejczyków = Filistyńczyków, a nie do Fenicyan.

60) E. G-esenius: Monumenta phoenicia; Leipzig 1857.

(27)

15

lej przez takich pierwszorzędnych orientalistów ja k : ks. de Luynes, de Saulcy, Mank, Ew ald, D e V ogn e, Judas, R enan, Er. Lenorm ant i num i­

zmatyków ja k : Y aillant, N oris, Frohlich, Eckhe], M ionnet, M uller, że tu pominiemy w ielu innych, których w yliczenie sam ych d zieł i podanie naj­

treściwszych rezultatów tych badań, jużby przechodziło zakres naszej roz­

prawy — pozwalają na podstaw ie licznie odnajdywanych m onet, gem , na­

grobnych i w otywnych napisów — śledzić za rozwojem j ę z y k a , m ytów religijnych, olbrzym ią działalnością handlow ą, za istotnem i faktami h isto ­ ryi fenickiój.

N apisy te, które jak np. m onet nie przechodzą IV w. przed Cbr., których najmniej odnaleziono w sam ej F en icyi, gd zie kultura fenicka tak wcześnie zastąpioną została przez grecką — więcej zaś daleko na wyspie Cyprze, M alcie, Sycylii, Sardynii, północnej Afryce m ianow icie w okoli­

cach dawnej K artaginy, a także w Algierze, N u m id y i57) i t . p. — niektóre pisane podwójnym językiem greckim i fenickim , jak na m onecie z w yspy Malty, lub fenickim i lib ijsk im jak napis z T u gga — potwierdzają w zu­

pełności trzeźwe zapatrywania historyków Moversa i M om m sen a; stw ier­

dzają fakt, że bądź co bądź, Fenicyanie są w spółczesnym i Greków, E tru s­

ków i Rzym ian, a w ięc i kultura ich o wiele wyprzedzać kulturę ty ch ostatnich nie m oże, i nie ma żadnych podstaw aby żeglu gę ich odnosić

o cale tysiącolecia w ty ł. Dopióro najnowsze dzieła orientalistów , m iano­

wicie Fr. Lenorm anta, D e V ogue, Maspero, a nawet egyptologa B rugsch - B ey’a tak n iesłychanie sp otęgow ały i cofnęły epokę rozwoju tój działal­

ności historycznej F enicyan, dając przez to powód do najhazardowniej- szycb teoryj. W dalszym ciągu mówiąc o początkach cyw ylizacyi fenickiej, będziemy m ieli sposobność zastanow ienia się, na czem to tak olbrzymie nieporozum ienie polega.

Lubo wiadomem je st, dość wczesne, w historycznych tych już cza­

sach, pojawienie się na w schodnich wybrzeżach morza Śródziem nego i m.

Egejskiego, faktoryj nadm orskich fenickich (a bynajmniej nie kolonij jak to wielu dotychczas sądzi) jak np. na w yspie Cyprze, Krecie, w Egipcie etc., zkąd m łodzieńcza d ziałalność Greków następnie ich wyrugowała — a na­

w et i w odleglejszych stronach m orza Śródziem nego jak Libii i H iszpanii — to przecież nie mniej nie u lega w ątpliw ości, że faktorye te fenickie jedynie

„dla handlu z krajowcami zakładane* uprzedziły osady innych ludów, m ających w łasną kulturę, a bynajmniej nie znajdujących się jakoby w epo­

ce kamienia t. j. w stad yu m n iżsiem od dzisiejszych dzikich jak to się L e- norm antowi 58) podoba twierdzić. Badania archeologiczne w szędzie w tych

57) Muller: Numismatiąue de 1’ancienne Afriąue.

58) Manuel d’histoire ancienne. T. III. p. 23 i 1 0 5 — 107.

(28)

miejscowościach stwierdzają bytność wcześniejszych osad aryjskich i wy­

krywają ślady o wiele wcześniejszej kultury. Na wyspie Cypr np. „przed Sydończykami — mówi Movers (E. u. GL p. 348) — osiedlone były ple­

miona Chityjczyków i Hamatów (Chittier und Ham athaer) od których dwa m iasta Citium i Amathus początek swój wzięły” , a które lubo są Chana- nejskiego pochodzenia, zobaczymy że nie mają nic wspólnego l Fenicya- n a m i ; z wyspy Cypru mieli także pochodzić Filistyńczykowie s9) których bezsprzecznie nawet Lenorm ant i Maspero uważają za Aryów, narażając się przeto na sprzeczność z sobą, bo raz tak nizko stawiając kulturę tych ludów europejskich, z drugiej strony muszą przyznać, wielką przewagę na lądzie i morzu Filistyńczyków i innych pobratymczych im ludów aryj­

skich 00).

Nie wszędzie jednakże wpływ ten Fenicyan — dość zawsze wczesny jak na historyczne już czasy — sięgał nawet na nadbrzeżach morza Śród­

ziemnego. Mommsen np. tw ie rd z i: 61) że wpływ Fenicyan na Italią był późniejszym od wpływu Greków, „że grecka żegluga dosyć wcześnie za­

kwitła, aby mogła wyprzedzić Fenicyan w opłynięciu tak Adryatyckiego jak i Tyrreńskiego morza. “ Nawet początek „jedynej punickiej faktoryi przy Caere, której pamiątka utrzymała się częścią w nazwisku małej mie­

ściny na brzegu Caeri - Punicum*, Mommsen wyjaśnia późniejszemi zwią­

zkami z Kartaginą.

Dawniejsze te osady fenickie, które jak już wyżej wspominaliśmy, a co już Tucidides w rzeczywistym ich świetle przedstawił — były tylko kupieckiemi faktoryami, nie mają nawet tej doniosłości, aby były wiel- kiemi centrami handlowemi, — handel ten początkowo, jakto niżej na pod­

stawie dzieła Mowersa e2) zobaczymy, był czystym „kram arstw em “, statki ładowne przybywały do brzegów i dopóty stały, dopóki towar nie został rozprzedany lub raczej wymieniony na miejscowe produkta. W tych wa­

runkach nic przeto dziwnego, że tak mało mamy śladów istotnych, tego początkowego peryodu działalności Fenicyan.

Grecy poczuwszy się dość wcześnie na siłach współzawodniczenia z tem bezsilnem kupiectwem — przy świeżej, młodzieńczej swej energii i ruchliwości, w krótkim czasie potrafili ze wszystkich ty c h 'w sc h o d n ic h wybrzeży, wyrugować owe f a k t o r y e f e n i c k i e i zastąpić je s w o j e - 6P) Lenormant, 1. c. T. III p. 4 1 , 50. — Maspero 1. c. p. 300. — H itzig: Urge-

schichte und Mythologie der Pliilistacer, p. 14.

eo) Patrz objaśnienia Lenormanta do płaskorzeźb z Medinet-Abu T. I. p. 437 i następne, oraz T. III p. 5 0 — 51. — Maspero. Ch. V I: Les grandes mi- grations maritimes.

61) H. Rzymska I p. 110.

62) Phón. 2 Bd. 2. Buch. Cap. 2 .: Colonial mythen i w E. u. 6. §. 5 Colonien.

16

(29)

mi k o l o n i a m i . Szybki ten rezultat należy w znacznej zapewne części przypisać właśnie przewadze systemu kolonizacyjnego Greków, nad czysto handlowemi, wyzyskującemi stosunkami Fenicyan. Systemy te wypływały nie tak może z instynktów samych ras, jak z przeludnienia Grecyi, a wzglę­

dnej małości rassy fenickiej. Dopiero pod wpływem tej-to energicznej emulacyi swej współzawodniczki na morzu — Fenicyanie, zmuszeni u stą ­ pić ze wszystkich tycb wybrzeży morza Egejskiego i wschodnich morza Śródziemnego, przenieśli wagę swej potęgi morskiej na zachód, skoncen­

trowali swe siły, a ubezpieczywszy się w tak dogodnem stanowisku jak Kartagina, nie będąc już narażeni, ani na ciągłe zdobywcze wyprawy p o ­ tentatów azyatyckich, ani niepokojeni blizkiem sąsiedztwem ruchliwćj i zbyt potężnej już Grecyi — opanowawszy w okół znaczne przestrzenie kraju, ze zbitą, czynną, równie lub wyżej ucywilizowaną ludnością aryjską 63) w nader przyjaznych warunkach co do rolnictwa pozostającą — faktorye kupieckie, zmienili w potężne, militarne i rolnicze państwo Fenicko-Libij- skie, mogące walczyć o lepsze z najpotężniejszem państwem starożytno­

ści — Romą.

Kartagińczykowie znalazłszy przytem szczęśliwym trafem i przez wzajemne zrozumienie własnego interesu, sprzymierzeńców w Italii, prze­

ciwko zagrażającej monopolem bandlu między wschodem i zachodem po­

tędze morskiej Greków i ich kolonizacyjnym instynktom — w Etruskach, ścisłemu przymierzu z tymiż, zawdzięczać mogą późniejsze rozwielmoże- nie się na wodach zachodnich morza Śródziemnego.

Koalicya ta Etrusków i Kartagińczyków 64) przeciwko Grekom i La- tynom, zakończyła się jednakże jednoczesnym pogromem jednych i drugich pod Salamis i H im erą (480 przed Chr.), w skutek którego nastąpił zu­

pełny upadek panowania Etrusków na morzu, a Kartagina na własne siły jedynie liczyć mogła. — E tru ry a i jej morska potęga dostała się następnie ja k wiadomo w spadku zjednoczonej zaborczym geniuszem Romy, Italii, a z sprzymierzeńca, ujrzeli wkrótce Kartagińczykowie w niej najza­

ciętszego swego współzawodnika — który bytowi jej koniec położył.

W całym tym peryodzie istotnie historycznym Fenicyan, górującym faktem je st współzawodnictwo tak w handlu jak i żegludze na wodach marża Śródziemnego, z jednej strony Fenicyan i Greków, z drugiej K a r­

taginy i Rzymu.

Na tym krótkim rysie musimy ograniczyć się, nie mając zamiaru pisania historyi Fenicyan, ale śledzenie wpływów ich kultury.

Otóż wpływy te mogłyby być dw ojakie: w dziedzinie intellektualnej

c3) Lenormant T. III, p. 153 i wstępne; Maspero Cli. VI.

®4) Mommsen 1. c. T. I Roz.'IV.

2

(30)

t. j. nauki, sztuki i pojęć religijnych, lub w dziedzinie ekonomii społe­

cznej — rolnictwie, przemyśle i handlu.

Co do pierwszego: żadne pomuiki uczoności fenickiej nas nie do­

szły. — Wiemy dziś co mamy sądzić o mniemanćj uczoności świata sta­

rożytnego, o owych hermetycznych księgach E g ip tu 05), o uczoności M a­

gów , Chaldejczyków itp. — Ale przynajmniej cywilizacya Chaldejska i Egipska, że tu wspomnimy tylko najbliższe, oprócz wielkiej tradycyi uczoności, pozostawiły istotne ślady niektórych nad wiek swój posunię­

tych postępów i wynalazków. Ze tu wspomnimy np. chaldejski peryod astronomiczny „Saros,* zwany dziś peryodem Halley'a, a przez Suidasa uznany jako początku chaldejskiego. Takich śladów napróżnobyśmy u Fenicyan s z u k a li; cała ich umiejętność astronomiczna wzięta była żyw­

cem z Chaldei °6). — Wprawdzie przyznawany im wynalazek pisma (alfa­

betu) — tego najżywotniejszego organu rozbudzania i rozpowszechniania myśli — bardzoby przemawiał za ich zdobyczami intellektualnem i; — ale niżej zobaczymy co o tym wynalazku sądzić należy.

W kwestyach tradycyj i pojęć religijnych — Fenicyanie nie wznieśli się do podobnie wzniosłej koncepcyi jak m o zaizm ; nie zdobyli się na ową księgę nad księgami, którą ludzkość cała do dziś dnia — obok aureoli religijnej jaka ją otacza — uważa za niewyczerpane, najstarożytniejsze i najpoważniejsze ź r ó d ło : tradycyj, praw, obyczajów, historyi ludzkości — a która na wieki pobratymcom Fenicyan, jedno z pierwszych miejsc w hi­

storyi rozwoju cywilizacyi, zapewni.

Nie służyłoby im tu za wymówkę, jakoby dzieła te nauki lub n a ­ tchnienia — wśród przeciwności losu, zaginąć mogły. Wszakże chyba żaden naród w świecie bardziej wypróbowanym przez losy nie był — jak Hebrejczykow ie; mimo to swój wielki pomnik duchowy zdołali ocalić. — Los Fenicyan aż do ostatecznych zapasów Kartaginy z Rzymem, nie był tak nieprzyjazny ; owszem, oni to cały ciężar żelaznej swej prawicy, swego wyzyskującego, kupieckiego charakteru, wszystkim ludom nadbrzeży m.

Śródziemnego uczuć dali, którym, przy wrodzonej swojei semickiej, ara- mejskiej giętkości i sprycie, potrafili choć drobni liczbą, narzucić swoją przewagą 67). Jeśli na jed n em miejscu doznawali porażek i silniejszym organizacyom społecznym ustępować musieli — to na podobieństwo owej bajecznej hydry Lernejskiej, na innych punktach odrastały im g ło w y ; po-

°5) Patrz bogatą literaturę tyczącą się tak zwanej Księgi śmierci (Todtenbuch) oraz o literaturze naukowój, Brugsch-Beya: Etudes sur un papyrus medi- cal de Berlin. Leipzig, 1853. — C liabas: Melanges e'gyptologiques, t. I.

6C) Movers: Literatura, nauki.

67) Dość tu przytoczyć rozliczne sprzysięźenia i bunty, które wskutek nieludzkiego postępowania z niższemi klasami i niewolnikami, w samym Tyrze i Karta-

(31)

19

siadając zaś taką liczbę etapów (emporiów), a następnie i kolonii, zawsze w którejś mogliby byli przechować dzieła i twory swego ducha.

Przechowane nam przez starożytnych autorów nieliczne wprawdzie fragmenta, teogonii, kosmogonii i mniemanych tradycyj Fenicyan — całej tej bogatej niegdyś podobno, literatury hieratycznej, duchownej, potwier­

dzają w zupełności to ubóstwo, brak wszelkiej oryginalności twórczego ducha Fenicyan. Tradycye te bowiem i myty, jak to przez samo poró­

wnanie ich, z jednej strony z istotnemi kreacyami geniuszu semickiego, z drugiej — z tradycyami i mytami Aryów, w y n ik a : niczem mniej nie są jak tradycyami Semitów fenickich.

Jeślibyśmy nawet zdołali oczyścić je od różnorodnych napływowych elementów — od późniejszych przyrflieszek greko-aleksandryjskich, ja k np.

z czasów tłómaczenia ich, a w części i autorstw a Philona z Byblos (II w. po Chr.) — to nawet tak jak same tradycye te podają — nie odno­

szą się one do istotnej przeszłości Fenicyan, ale do postaci mytycznych jak : Taaut-H erm es, Herakles, siedmiu Kabirów i t. p., zkądinnąd zado- b y ty c h ; do cywilizacyi której spadkobiercami jedynie Semici ci byli, do prastarćj przeszłości miast Byblos i Berytu, tj. plemion Griblitckich, tak różnych pod każdym względem z późniejszymi panami Sydonu i Tyru 6S).

Cała ta tak zwana duchowno-religijna literatura, o ile na podobnych misteryach z drugiej lub trzeciej ręki nas doszłych, polegać można, zwią­

zana była z przeszłością prastarych miast Giblitckich, z ich mytami i t r a ­ dycyami, a nawet dzieła jedynego autora fenickiego którego imie jakkol­

wiek zamglone, przeszło do potomności — Sanchoniatoua z Berytu, zwią­

zane są nierozdzielnie z całą tą hieratyczną, giblicką literaturą.

Niżej zobaczymy, że cała tajemnicza mądrość Kabirów, do których rzędu i T aaut-H erm es należy — nie jest bynajmniej semickiego pocho­

dzenia.

Jeżeli w kwestyi, własnych, oryginalnych pojęć religijnych Fenicyan, poradzimy się tego — co j a k John Lubbock i Max Muller wykazali, naj- lepszem je s t kryterium — ducha ich języka, geniuszu rasy, to pokazuje się, że nie mogli oni to wpływać na wyrobienie owego przedziwnego cyklu mytów j a k : Baldera-Belemisa-słońca, Heraklesa-M elkarta, H erm esa-T hota

ginie miały miejsce; oraz w chwilach przewagi militarnej Kartaginy na nadbrzeżach m. Śródziemnego, system przerzucania całemi masami ple­

mion: Libijczyków do Iberjń, Sardynii i t. p., mieszkańców tychże znowu do Afryki, a wszystko w celach utrzymania swojej przewagi, dzielenia i mieszania aby panować, aby zamaskować swoją liczebną małość, co jeśli nie daje dowodów moralnej wyższości, to zawsze dziwnego sprytu i umie­

jętności wyzyskiwania tych licznych, lecz mniej silnie zorganizowanych ludów.

P atrz: Movers, Phon. 2 Bd. 2 Buch. Cap. 1 i w E. u. (1. §. 5. Colonien.

68) Movers: różne ustęjjy o przeszłości, tradycyach i uzdolnieniu Giblitczyków 2*

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zespół powołany przez ministra zdrowia zaproponował jeden organ tworzący i podział szpitali na cztery grupy w zależności od ich kondycji finansowej?. Z ujednolicenia szybko

Nauczyciel czyta tekst « Les débuts de la télévision ». Uczniowie słuchają uważnie, aby odpowiedzieć na następujące pytania:.. De quoi parle-t-il,

19) wykonawcę, który brał udział w przygotowaniu postępowania o udzielenie zamówienia lub którego pracownik, a także osoba wykonująca pracę na podstawie umowy

[r]

Pewien nierozważny bank do szyfrowania danych swoich klientów używa klucza publicznego (589, 13)9. Nie znając klucza prywatnego rozkoduj zakodowaną liczbę c

Wilna, jako instytucja przymusowego ubezpieczenia na wypadek choroby, narazie nie została przyjęta życzliwie przez społeczeństwo miejscowe, podobnie, jak to było z

Poznawanie Rybickiego tylko za pośrednictwem Jego tekstów nie jest łatwe i na pewno nie może być szybkie, ale właśnie włączenie się lekturą w rytm tekstu przybliża

Rozwiązania należy oddać do piątku 15 lutego do godziny 14.00 koordynatorowi konkursu panu Jarosławowi Szczepaniakowi lub przesłać na adres jareksz@interia.pl do soboty 16 lutego.