• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1948.05.30 nr 22

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1948.05.30 nr 22"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

ODRODZENIE T Y G O D N I K

Daszyńskiego 1C

4 0 X 0 0

Rećalca

łiakiad:

Adminisirac a : daszyńskiego 14

C e n a 25 zł

R o k V W a rs z a w a , d n ia 3 0 m a ja 1948 r , i \ r 22 (1 8 3 )

C Z Y D W U G Ł O S JEST M O Ż L IW Y ?

JULIEN BENDA

Republika i klasa robotnicza

Obecna postaw a R e p u b lik i w o ­ bec k o m u n is tó w ró w n a się o c z y w i­

stem u s am o bó jstw u. R e p u b lik a w te ­ dy je d y n ie może sobie po ra d zić z Reakcją, je ś li: się oprze na m asach Robotniczych: Z ro z u m ia ł to , W a l- 'deck Rousseau1), k tó r y — ja k s tw ie r - dza nasz kolega .po pió rze z „ L e Wonde‘u “ , p. R é m y R o u re — nie d o pu ściłb y n ig d y p a r tii,, zw ią za n e j z K o m in fo rm e m — c z y ta j — p a r-

« i m ię d z y n a ro d o w e j. A przecież je d n a k to u c z y n ił —1 s o c ja liś c i 1900 W yraźnie b y li ta k ą p a rtią — choć re a k c ja • n ie u s ta w a ła w . s w o ic h P rzeciw n im zarzutach, ja k i p rz e ­ c iw m in is tr o w i, k tó r y ic h p rz y ją ł, o ca la ją c w te n sposób ré g im e .

N ie da się zaprzeczyć, że kla sa ro b o tn ic z a uw aża się za p rz e ra s ta ­ ją c ą g ra n ic e s iłę re a ln ą , k tó r e j in ­ teresy gó row ać m ogą n a d in te re ­ sam i na ro d u . Już R ena n w „ L i ­ stach do S traussa“ m ó w ił o " ty c h lu d z ia c h — nie chcąc ic h b y n a j­

m n ie j za to p ię tn o w a ć — dla k t ó - ty c h k w e s tie eko no m iczne są ś w ię ­ tością i leżą im b a rd z ie j na sercu n iz egotyzm n a ro d o w y . N ie do­

strzega się je d n a k , n ie 'c h c e się do­

strzec, że kla s a m ieszczańska r o b i J^P e łn ie to samo, p rz y łą c z a ją c się do R?^k o lw ie k m n ie j o tw a rc ie — n e ; ^ m d z y n a r o d ó w k i k a p ita iis ty c z - prolpio,.- ta m ta do m ię d z y n a ro d ó w k i się u trz 'v n ^ ’ - Że gd y i edna — dać F r a n ? Uje ~~ g ° to w a je st o d - d ru g a dvJ ! .Pod ro z k a z y M o s k w y , samo z Waszv je d y n ie z ro b ić 10 n iu ¡WaniT■ y n ston em ; że w e z w a - P ro i” w f stU K o m u n is ty c z n e g o “ : łą c z c ie S 26 W i^ t . k i e h k r a jó w

sio: ¿ r

jÓW łą czcie się “ . T a w ła ś c iw o ś ć w yn osze nia k la s y ponad n a ró d za­

znaczyła się ju ż n ie je d n o k ro tn ie u b u rż u a z ji fra n c u s k ie j; w 1815, k ie ­ d y z u z n a n ie m p rz y k la s k u je Ś w ię ­ te m u P rz y m ie rz u , k tó re w y d a ­ ją c nasz k r a j pod n a d z ó r obcych,, zastrzegło sobie rów no cześnie n a ­ ty c h m ia s to w ą in te rw e n c ję , na w y ­ pa de k g d y b y F ra n c ja z d ra d z iła o- cho tę p o w ro tu do zasad ró w n o ś c i;

n a z a ju trz po 1870, k ie d y z a k lin a B is m a rc k a , b y b r o n ił je j prze d R e p u b lik ą j n ić opuszczał naszych 2iem ; ba rdzo n ie d a w n o té m u przez stvych „k o la b o ra c jo n is tó w “ , k tó rz y g o d z ili się w y d a ć n a ró d w ręce n ie p rz y ja c ie la , uosabiającego w ic h oczach p rz e d m u rz e p rz e c iw k o m u ­ n iz m o w i, stra ż ic h b a stion ów .

am e ryka ń skie g o . C zy zaprzęczy r ó ­ w n ie ż a n ta g o n iz m o w i m i ę d z y k l a s a m i , k tó re g o te n k o n f lik t je s t w y ra z e m ?

F ra n c u z m u s i dokonać w y b o ru m ię d z y t y m i d w o m a b lo k a m i k la ­ s o w y m i i ic h . p rz e ja w a m i na f r a n ­ c u s k ie j z ie m i. S łó w k o na tem at ty c h , k tó r z y się u c h y la ją , ś p ie w a ­

ją c p s a lm y — w ic h k a p lic y s y k - s ty ń s k ie j — p o d b a tu tą Leon a B lu m a : „O d rz u c a m y w s z e lk ą d y k ­ ta tu rę , z a ró w n o le w ic y ja k i p r a ­ w ic y ; ta k k o m u n iz m , ja k i de ga ul- liz m “ .

T a k ie s ta n o w is k o . n ie p o z b a w io n e je s t, b yć może, p ię k n a z p u n k tu w id z e n ia a b s o lu tu -— sło w a, .k tó re oznacza o d cię cie się o d rz e c z y w i­

stości. -I ,w. rz e c z y w is to ś c i n ie ma ju ż d la nieg o m ie jsca , a jego w y ­ z n a w c y , p rz y p o m in a ją p e w n ą p a r ­ tię , o k tó r e j m ó w io n o za R e sta ura­

c ji, że je j c z ło n k o w ie będą w szyscy o d b y w a ć po siedzenia na ka n a p ie . D o d a jm y ,, że w b r e w chę cio m ( p r z y j­

m ijm y , że te są szczere), s ta w ia na p a rtię s iln ie js z ą c z y li, ja k na razie, n a tę -z.-p ia tyid y :— .ju ż p rze z to sa­

m o, że n ie chce je j o s ła b ić ; łącząc się z- d ru gą . T a • z n ó w - b a rd z ie j n iż k ie d y k o lw ie k je s t w p ra w ie , z a rz u ­ cać w y z n a w c o m te j lin ii, je ś li chcą uch o d zić za le w ic o w c ó w : usu w a ć się, , to znaczy z d ra d z ić .

Nie po ra ź p ie rw s z y nasi d e m o ­ k r a c i z n a le ź li się w o be c d w u 'auto­

r y ta ty w n y c h , w y s tę p u ją c y c h . p rz e ­ c iw sobie-" d o k try n i w y d a ją się w z b ra n ia ć p rz e d o p o w ie d z e n ie m się z a ró w n o za je d n ą z n ic h , ja k i za d ru g ą . , B y ło - ta k za czasów s p ra ­ w y D re y fu s a , k ie d y t o , n a ró d b y ł p o d z ie lo n y n a p a rtię s k r a jn e j p r a ­ w ic y i le w ic y , w rz e c z y w is to ś c i k ie ro w a n e j prze z s o c ja lis tó w . Ó w ­ cześni d e m o k ra c i n ie . p r z y b r a li .by­

n a jm n ie j1 p o s ta w y w y n io s łe j po­

w ś c ią g liw o ś c i B u rid a n o w e g o cz w o ­ ro n o g a 2), ale o p o w ie d z e li się za oez- k o m p ro m is o w o ś c ią le w ic y , u w a ż a ­ jąc, że m n ie j w y k ro c z y ła p rz e c iw ic h zasadom n iż je j p rz e c iw n ic z k a . D z iś p o s ta n a w ia ją pozostać w ie r n i s w e m u id e a ło w i m e ta fiz y c z n e j w o l­

ności (w c ią ż .z a k ła d a m ich. szcze­

rość) i godzą się um rz e ć ja k p r z y ­ s ło w io w y o s io łe k m ię d z y d w ie m a w iązkam i! Siana. C h c ia łe m \y ła ś n ie po w ie d z ie ć , że to ic h sp ra w a , o ile to sam o bó jstw o n ie w z m o c n i raz jeszcze p a r tii, zm ia żdże nia k tó re j p o w in ie n sobie .życzyć k a ż d y re p u ­ b lik a n in .

T o sta ra ś p ie w k a ły c h o s ta tn ic h S ab in ek, że . z a jm u ją c s ta n o w is k o p o ś re d n ie m ię d z y d w ie m a w a lc z ą ­ c y m i s tro n a m i s ta ją się c z y n n ik ie m p a c y fik a c ji sto su n kó w . P rz y c h o d z i n a m y ś l zdanie, k tó re p rz e p is u je się W ik to r o w i H u g o z czasów w o j­

n y 1870: „Z n a la z ie m sposób, żeby p o ło ż y ć k re s te j.r z e z i — .m ia ł o z n a j­

m ić sw o im p r z y ja c io ło m te n n ie p rz e c ię tn ie ro m a n ty c z n y poeta. — U s ta w ia m się m ię d z y d w ie m a a r ­ m ia m i. Z a b ija ją m n ie . I w o jn a je st skończona“ . — „S k o ń c z o n a ' je st dla p a n a “ — . o d p o w ie d z ia łb y na to re a lis ta .

LAURENT CASANOVA

Dwugłos taki jest możliwy

P ó jd ź m y n ie c o d a le j i p rz y z n a j­

m y, że n a w e t u w ię k s z o ś c i p a trio ­ tó w u c z u c ie ' n a ro d o w e p o trą c a dziś o n a m ię tn o ś c i kla so w e . S ta je się oczyw iste, że p rze w a ża ją ca część lu d z i O p o ru p ra c o w a ła d la w y z w o ­ le n ia F r a n c ji z n ie z a c h w ia n ą n a ­ d z ie ją , że; g d y w re szcie będzie w o l­

na, u s ta n o w ią w n ie j; u stró j" k o ­ rz y s tn y , d la ic h k la sy. O ta k ą u k r y ­ tą in te n c ję oskarżano i k o m u n is tó w , k tó r z y się zresztą n ie k r y ją , że rz e ­ c z y w iś c ie u to ż s a m ia li w y d ź w ig n ię - c ie się ś w ia ta ro b o tn ic z e g o z w y d ź w ig n ię c ie m sw o ich k r a jó w . O ka za ło się, że t k w iła ona: też g łę ­ b o k o w , lu d z ia c h O p o ru p ra w ic y . D ziś dostrzega się ją ró w n ie ż ja s ­ k ra w o - - n a jb a rd z ie j z a g o rz a li o- b ro ń c y jego „n ie s k a la n o ś c i“ . się ’ z ty m zgodzą — u ic h p rz y w ó d c y , g e ne rała de G a u lle ‘a.

N ie łu d ź m y się: d w a „ b lo k i“ p o ­ w s ta ją c e te ra z p rz e c iw sobie w e F r a n c ji, to dw a b lo k i k l a s o w e , k a ż d y ze sw oją m ię d z y n a ro d ó w k ą . Jeden m ó w i to. w y ra ź n ie , d ru g i nie, co n ie z m ie n ia po staci rzeczy.

Z d a je się zresztą, że lu dzko ść p o ­ w in n a b y ć od tąd • — p rz y n a jm n ie j przez p e w ie n czas — ś w ia d k ie m je d y n ie w o je n k la s o w y c h . J e ś li, być może b y ło b y przesadą " u tr z y ­ m y w a ć za M a rx e m , że h is to r ia nie zna ła w ogóle" in n y c h w o je n — to c h w ila obecna zda je się to n a jz u ­ p e łn ie j p o tw ie rd z a ć . W ojn a, k tó ra

b y w y b u c h ła w p rzyszłości, a o k tó r e j m y ś li c a ły ś w ia t, m ia ła b y w y b itn ie c h a ra k te r w o jn y dw óch aS- Z a p o ry, p d d ż ie la ją c e lu d z i p o w ie rz c h n i k u li z ie m s k ie j nie ci,,,:!?2 - p '° ') ° w e , są poziom e; w ła ś - r a d z ip r * ,iuz. ty lk o - je d n a , ta, k tó -

^ - i posiadaczy od reszty.

T R c u r a - ^ w Sswv?r, raT U 2 “ F ra n c * ty k u le pr'zeczvi u-SZl a c h e tn y m a r * R ^ta g o n izm u ' m ; b lc .d yś is tn ie n iu d . a m i , k tó r y hvĘ,d 2 -y n a r o - miem; z a in te re s o w :)nW^ n ik a f — zda"

— z obecnego k o n f l i k t u ’ropag a n d y

2) B u rid a n J an (1300 — 1358) — ' s c h o la s ty k fr a n c u s k i,_ p ro fe s o r S o r­

bony.' Z jego n a z m s k ie m łączą p o ­ p u la rn ą : p rz y p o w ie ś ć o ośle. g in ą c y m z gło d u p o m ię d z y d w ie m a w ią z ­ k a m i siana. In te n c ją ' te j p r z y ­ p o w ie ś c i b y ło ;, u n a o c z n ie n ie w p ły ­ w u p rz y c z y n , z e w n ę trz n y c h na

je d n a k o w e i d z ia ła ły z ró w n ą s iłą , b ie d n y o s io łe k z n a la z ł się bez w y j ­ ścia. Tego ro d z a ju p o g lą d y na s p ra ­ w ę w o ln e j ■ w o li b y ły : źle w id z ia n e p rze z o fic ja ln ą d o k try n ę kościelną.

Z a p ra w d ę , w o jn a , k tó r a d z ie li dziś F ra n c u z ó w , n ie m u s ia ła cze­

kać naszych czasów, żeby b y ć w o j­

n ą k la s ; te w s z y s tk ie w o jn y , k tó re rz u c a ły ic h p rz e c iw sobie od stu la t, to b y ły w g ru n c ie w o jn y m ię ­ d zy . d w ie m a k la s a m i i E s p u b i-i.»

m u s ia ła się o p o w ie d z ie ć za jedn bądź za d ru g ą T w ó rc a T rz e c ie j nie o m ie s z k a ł tego z ro b ić : . R e p u b lik a — o ś w ia d c z y ł w y ra ź n ie . T h ie rs będzie k o n s e rw a ty w n a , albo w ogóle je j n ie b ę dzie“ . U w a ż a m , że dziś n a ­ le ż y po w ie d z ie ć : „R e p u b lik a będzie ro b o tn ic z a — a lb o s ta n ie się pod fa łs z y w y m m ia n e m re p re z e n ta c ją rz ą d ó w o lig a r c h ii. I m yślę o ra d z ie pe w n e g o p rz e c iw n ik a .d e m o k ra c ji, k t ó r y z .swojego p u n k tu w id z e n ia oka za ł się n ie z w y k le b y s try . „F ra n - .cja — p is a ł Jacques B a in .v ille — to n a jb a rd z ie j r e a k c y jn y k r a j na św iecie. U m ie jm y . to dostrzec i s ta ń m y na czele r u c h u “ . W ła ś n ie to zaczyna ro b ić je j rz ą d p rz y n a jm n ie j w . d u c h o w y m p o rz ą d k u rzeczy, je­

d y n y m , gd zie nasz b ie d n y k r a j ma .jeszcze j akieś : ru c h y n a s z a c h o w n i­

c y św ia ta , p o z o s ta w ia ją c tro s k ę o resztę . e g z e k u ty w ie : ś w ie c k ie j, ot cho ćby A m e ry c e .

Ju lien Benda

W ŁADYSŁAW BRONIEWSKI

O PTAKACH I TRAMWAJACH

W Warszawie bardzo wcześnie budzą się ptaki i tramwaje, ja to przeważnie słyszę, ale bardzo rzadko Wstaję.

No bo i po co? Ptaki wypędzać z gniazd?

Ja pójdę na Podwale, na Nowy Zjazd, albo nie pójdę wcale.

Ale jeśli kiedyś wstanę tak bardzo wcześnie rano, nie pójdę na Mokotów, nie pójdę na Muranów, ja pójdę na Plac Zamkowy

i na plecach . - . ,

podniosę Zygmunta, Żeby był nowy.

T o A ra g o n p o d d a ł m y ś l o m o ­ ż liw o ś c i w y m ia n y zdań m ię d z y k o ­ m u n is tą a in te le k tu a lis tą d e m o k ra ­ tą i p a trio tą . Z g o d z iłe m się, u w a ­ żam b o w ie m ta k ą w y m ia n ę za p o ­ żyteczną, z a ró w n o dla je d n y c h ja k i d la d ru g ic h i s k ła d a m p o d z ię k o ­ w a n ie re d a k c ji m ie s ię c z n ik a „ E u r o ­ pę“ , że na n ią ze zw o liła .

W y ra ź n e sta n o w is k o , ja k ie za­

ją ł J u lie n B enda, o d s ła n ia k o m u ­ n is to m p o d s ta w y p o lit y k i zje dn ocze­

n ia r e p u b lik a n ó w i p a trio tó w ,, do k tó re j są ta k p rz y w ią z a n i, ja k b y to b y ła je d y n a - is to tn a rę k o jm ia , ja k ą rozp orzą dza nasza O jczyzna, jeśli id z ie o je j . p rzyszłość w o ln e g o n a ­ ro d u . O d s ła n ia ono p r z id n im i r ó w ­ nież ba rdzo re a ln e m o ż liw o ś c i w sp óln eg o d z ia ła n ia z ty m i, k t ó ­ rz y k o m u n is ta m i n ie są i n ie chcą n im i być. W reszcie p o zw a la im b li­

żej poznać szczególne p rz y c z y n y pobu dza jące do d z ia ła n ia ty c h in ­ te le k tu a lis tó w , o k tó r y c h m ó w ił w sw o ich a r ty k u ła c h w L 'O r d r e “ z p a ź d z ie rn ik a ub ie głe go r o k u J u lie n Benda. Z naszej s tro n y p r a g n ę li­

byśm y, b y ten a r t y k u ł b y ł ró w n ie po żyteczny d la J u lie n B e n d y i jego p rz y ja c ió ł.

D o s tw ie rd z e n ia J u lie n B e n d y o k o n ie c z n y c h w a ru n k a c h życia r e ­ p u b lik a ń s k ie g o w e F r a n c ji d o rz u ­ c im y t y lk o je d n o : jest to dow ó d u m y s łu o b ie k ty w n e g o i w y ra z w ia ­ r y k r y ją c e j w sobie te p rz e ś w ia d ­ czenia, k tó r y m ze s w o je j s tro n y k o m u n iś c i p r z y z n a li p a rę la t te m u

tófciw ykią snę po bu dza jącą . A A u za sa d n ie n ia B e n d y w y d a ją się na m niedostateczne.

stycznego,. P o w ró ć m y zatem do te ­ go, co p o w ie d z ie li na te n tem at .m is trz o w ie d o k try n y ; m a rk s is to w ­

s k ie j. M a n ife s t ośw iadcza:

R zeczyw iście, J u lie n Benda s tw ie rd z a is tn ie n ie d w u a n ta g o n i- s ty c z n y c h b lo k ó w k la s o w y c h w sa­

m e j F r a n c ji i poza je j g ra n ic a m i D a le j w y s tę p u je p rz e c iw h ip o k r y ­ z ji, k tó r a id eo log om d o m n ie m a n e j T rz e c ie j S iły — n ib y to w z b ra n ia ­ ją c y m się" prze d w y b o re m — każe o d g ry w a ć ro lę , k tó ra s łu ży celom b lo k u re a k c y jn e g o . Jego też z da­

n ie m in te rn a c jo n a liz m p r o le ta r ia ­ tu n ie je s t d e c y d u ją c ą przeszkodą.

Co w ię c e j, ro zw a ża go z p e w n ą s y m p a tią , p o w o łu ją c się rów no cześ­

n ie na w ie lk ie p r z y k ła d y z n ie d a ­ le k ie j przeszłości. R ządzącym , go­

to w y m zaw sze w y s u n ą ć ten zarzu t, czy ty m , k tó r y c h z a rz u t po d o b n y m ó g łb y : p o w s trz y m ać — J u l jen B en da p o w ia d a k r ó tk o : „Z a rz u c a ­

cie p ra c u ją c y m , że chcą z ro b ić to, coście s a m i ju ż r o b ili i to bardzo często“ .

P S I E P O L E

Bzy we Wrocławiu! Bzy we Wrocławiu’

Piękne bzy!

A pod Wrocławiem jest Psie Pole, tam były psy.

Tych psów nie spędził król Krzywousty, bo on się nie mścił,

ale psy same (ich brzuchy puste) poczuły: niemcy.

c o s y js k o -

I na Psiem Polu trupy niemieckie Żarły psy...

Dziś we Wrocławiu niebo niebieskie, kwitną bzy.

'

_ . ...

fr a n c u ­ s k i.- m ą ż ; ątąnu,; 1899 ~ 1n„

zes ra d y m in is tró w z a ł a t w i Pr®‘

•we Dreyfusa załatwi» spra­

w ę D re y fu s a T •< " “ ( a tw g F ra n c i; P a l i w *

sp ra ­ w ę b lo k u le w ic o w e g o .

Dziś we Wrocławiu, Pierwszego Maja, robotnicze święto, więc polskie...

A bzy wrocławskie niech Wrocław umają i całą Polskę.

S łu sznie, ale może się na ty m skończyć, że ta k p rz e d s ta w io n y a r ­ g u m e n t g o tó w n ie p rze kon ać w in ­ n y c h okoliczn ościach , albo nie p rz e k o n a ć n ikog o p ró cz J u lie n B e n ­ dy.; I to je d y n ie dlatego, że -n ie o d p o w ia d a re a ln e j treści p o lit y k i k la s o w e j p r o le ta r ia tu fra rc u s k ie g o . S ą d z im y , że przecież m ożna zn a ­ leźć in n e g w a ra n c je , k tó re dadzą lepszą rę k o jm ię s o ju s z n ik o m k la s y ro b o tn ic z e j i trw a ls z e .podstawy w e w n ę trz n y m s to s u n k o m sojuszu.

P ra w d ą jest, że d zia ła ln o ść p a r tii k o m u n is ty c z n e j o p ie ra . się. na, zde­

c y d o w a n e j o b ro n ie in te re s ó w kl& so- w y c h p r o le ta ria tu , n ie da się tćż zaprzeczyć, że „k la s a ro b o tn ic z a u- w a ża się za s iłę re a ln ą , p rz e ra ­ sta ją c ą g ra n ic e “ . A le . J u lie n B e n d a d a je nieco uproszczo­

n y , o b ra z ty c h fa k tó w . Z d a je ; się z a trz y m y w a ć racze j n a d schem a­

ty c z n y m ' u k ła d e m p o w s ta ją c y c h p rz e c iw sobie s ił społecznych, n iż rozw ażać, tre ś ć c e ló w ’ p rz y c z y n , k tó r e je. o ż y w ia ją . Z a d z iw ia , to ty m w ię c e j, że o w ie le b a rd z ie j rzeczo­

w o z a b ra ł się do s fo rm u ło w a n ia o d p o w ie d z i, k ie d y np. a n a liz o w a ł tre ś ć ’ k la s o w ą uczu cia p a trio ty c z ­ nego. w s p ó ln ą w s z y s tk im lu d z io m O po ru .

życia p u b lic z n e g o w .w ie lu k o To- niach , e k s p lo a to w a n y c h dotychczas w w z g lę d n y m s p o k o ju przez p a n ó w k o lo n iz a to ró w .

„R o b o tn ic y n ie m a ją o jc z y z n y ' I zara z w y ja ś n ia :

„ P r o le ta r ia t każdego k r a ju p o w i­

n ie n ; przede w s z y s tk im zdobyć w ła ­ dzę p o lity c z n ą , w znieść się ja ko kla s a rządząca w : na rod zie, . sam

s ta ć się n a rod em ...“

Otóż, sam B e n d a to p o d k re ś la , k la s o w e re w in d y k a c je p ro le ta ria tu fra n c u s k ie g o coraz s iln ie j dążą do tego. b y stać się o sta te czn ie w ię l- .ką. r e w in d y k a c ją n a ro d o w ą . A n a li­

z u ją c w istocie sens te j „n a m ię t­

ności k la s o w e j“ , k tó ra o ż y w ia ła lu d z iO p o r u , - J u lie n B en da zauw aża:

„O tę u k r y tą in te n c ję , oskarżano k o m u n is tó w , k tó r z y -re s z tą się z ty m n ie k r y ją , że w is to c ie utożsa­

m ia li w y.d źw ig n ię cie się ś w ia ta ro ­ botniczego z w y d ź w ig n ię c ie m ich k r a jó w “ .

Z a te m , aby ocenić treść in te rn a ­ c jo n a liz m u p ro le ta r.a c k ie g o , w ła ś c i­

wego naszym czasom, n ie w y s ta r­

czy tw ie rd z e n ie , że kla sa ro b o tn i­

cza u m ie być rzeczn iczką w ie lk ie j s p ra w y pow szechnej, dlatego że je s t kla s ą postępow ą, kla s ą p r z y ­ szłości. B y ły ju ż p rze d n ią ta k ie k la s y czy g ru p y społeczne. T u trz e ­ ba naszym zd a n ie m w y jś ć z obec­

n e j tre ś c i in te rn a c jo n a liz m !, p ro le ­ ta ria c k ie g o .

J u ż M a n ife s t w s k a z y w a ł:

„P o n ie w a ż p r o le ta r ia t każdego k r a ju p o w in ie n przede w s z y s tk im stać się sam na rod em , jest on jesz­

cze w ty m sensie n a ro d o w y “ — w ża d n y m je d n a k w y p a d k u w m ie szczań skim zna czen iu tego sło­

wa.

Co d o p ro w a d z iło do tego na ró d fra n c u s k i?

P rzed e w s z y s tk im o g ra n ic z e n ia ż y c ia codziennego na tle p e w n y c h c h a ra k te ry s ty c z n y c h d la F r a n c ji fo r m napaści r e a k c ji. N a s tę p n ie — w ła s n a zdolność o rg a n iz a c y jn a i w a rto ś ć po czucia kla sow e go , zd o b y ­ tego p o d k ie ro w n ic tw e m fra n c u ­ s k ie j p a r t ii k o m u n is ty c z n e j.

G roźba nę d zy p o n iż a ją c e j czło­

w ie k » z a w is ła n a d k la s ą tc ib o ttii- czą i ro z p rz e s trz e n ia się na in n e k la s y społeczne. W la ta c h 1936 •—

1944 kla sa ro tjo tn ic z a m ia ła się m ożność prze kon ać, że je j w ro g o ­ w ie u c ie k a ją się do obcej pom ocy, ja k o ostatecznego środ ka — i że a ta k r e a k c ji k r y je w sobie zawsze groźbę u ja rz m ie n ia całego n a ro d u p rze z za g ra n icę . O d p a ru m ie się cy p rz e k o n u je . się ró w n ie ż , żr- egoizm k la s o w y je j w ro g ó w może b yć aż ta k w ie lk i, iż . nie ty lk o w y n o s i

„k la s ę p o n a d n a ró d “ , a le w y s u w a ją: p r z e c i w n a ro d o w i. C zyż n ie p ro p o n o w a ła sama n a z a ;u trz po W y z w o le n iu , s k w a p liw ie , J a k w ie ­ m y , p r z y jm u ją c hasło p r o d u k c ji, rz u c o n e iv W azie rs w iip c u 1945 p rze z M a u rić e T h c re z a — ze o d b u ­ d u je k r a j w o p a rc iu o w ła s n y w y ­ siłek? Czyż od tego czasu n ie sza­

fo w a ła . rz e c z y w is ty m i d o w o d a m i d o b re j w o li n a w e t w te d y , gd y w ró g się z a w ż ią ł, b y znu żyć .iej c ie r p li­

w o ś ć ? ' Pom oc k r a jó w p rz y ja z n y c h i s iln ie js z y c h b y ła b y na ty m tle b a rdzo pożądana.

O tóż re a k c ja fra n c u s k a w o la ła d la sie b ie n ie ; ty le pom óc e k o n o ­ m ic z n ą z a g ra n ic y ćo w a r u n k i p o ­ m ocy te j tow a rzyszące , o ile d a w a ­ ły je j niezbędne bezpieczeństw o.

A lę k la s a ro b o tn ic z a n ie p o d d a ­ je się b ie rn ie ty m • prz e c iw n o ś c io m . P rz y s to s o w u je się, ‘ w y c ią g a z 1 n ic h n a ukę , aby w ten sposób zdobyć no w e T, w zm ożone ś ro d k i do w a lk i w ła s n e j. W a lc z y za in n y c h ja k i za siebie. M u s i ., m ó w ić : i p rz e m a w ia o d tą d w im ie n iu o g ó ln y c h in te re ­ sów n a ro d u .

M o ż e m y w ię c ra z e m p rz e p ro w a ­ dzić , b a rd z ie j g ru n to w n ą an alizę.

C zy m ię d z y o b ro n ą poszczegól­

n y c h in te re s ó w , k tó re g o to zadania p o d e jm u je się p a rtia , a je j .w o lą , w y ra ż o n ą w cz y n ie , b ro n ie n ia ca­

łego p ra c u ją c e g o lu d u , łą c z n ie z k la s a m i ś re d n im i — je s t ja ka ś sprzeczność?

C zy jest sprzeczność m ię d z y d o k ­ t r y n ą m ię d z y n a ro d o w ą , dó k tó r e j s ię p o c z u w a p a r tia k o m u n is ty c z n a a- je j a m b ic ją p rz e m a w ia n ia w im ie ­ n iu o g ó ln y c h in te re s ó w n a rod u?

O b c h o d z im y w ty m ro k u u ro c z y ­ stość ' s tu le c ia M a n ife s tu ' K o m u n i-,

O tóż poczucie k la s o w e , ja k p rz e ­ w id z ia ł M a rx , p o p y c h a , p ro le ta ria t, żeby „s a m s ta ł się n a ro d e m “ . N a ­ to m ia s t je ś li id z ie o re a k c ję k a p i­

talistyczną," poczucie (klasow e s p y ­ cha- ją n a p o z y c ję z g r u n tu w ro g ą in te re s o m n a ro d u , w rp g ą n a w e t sa­

m e m u p o ję c ju n a ro d u . P o z w a la to w ła ś c iw ie ocenić a rg u m e n t, k tó r e ­ go o ś m ie lił się użyć a d w o k a t b r o ­ n ią c i u s p r a w ie d liw ia ją c w n ie d a w ­ n y m pro cesie z d r a jc ę : B a s o m p ie r- r e ‘ a — p o w ie d z ie liś m y u s p r a w ie d li­

w ia ją c n ie u n ie w in n ia ją c . „W s z y s t­

k ie w o jn y . naszych czasów, ; to w o j ­ n y id e o lo g ic z n e “ — p o w ie d z ia ł ten a d w o k a t; T o jest p ra w d ą ty lk o w te d y , gd y z dra dę n a ro d o w ą t r a k ­ tu je s ię : tako id e o lo g ię . I je s t b a r ­ dzo zna m ie nne , że m ożna ju ż zająć tego ro d z a ju s ta n o w is k o w T r y b u ­ n a le S p ra w ie d liw o ś c i. .

S M

T en p o gląd n a b ra ł w ła ściw e g o k s z ta łtu , gdy s p re c y z o w a ł go L e ­ n in :

„ Im p e r ia liz m je st epoką k a p ita łu fin a n s o w e g o i m onopon, k io r e w szę­

dzie prz y n o s z ą z sobą dążenie do p a n o w a n ia , n ie do w o ln o ści. R e a k c ja na całej u n ii, nieza leżn ie od fo rm y re g im e ‘u “ i to stosuje się do rz e ­ c z y w is to ś c i fra n c u s k ie j, w ło s k ie j,

c h .ń s k ie j, g re c k ie j czy h is z p a ń s k ie j ta k o czyw iście , że n ik t n ie m ó g łb y te m u zaprzeczyć. P ra w d ą jest, że

„d e m o k ra c ja “ a m e ry k a ń s k a p o d ­ tr z y m u je na lu fa c h a rm a t Tsalda- fiś a , F ra n ca , Czang K a i-S z e k a 1 że p. B u l lit z obalonego cesarza Bao D a i z r o b ił swego c z ło w ie k a .

P ra w o do sw obodnego sam osta­

n o w ie n ia lu d ó w , do w o ln e g o rz ą ­ du , do rz e c z y w is te j n ie p o d le g ło ś c i n a ro d o w e j o to is to tn a tre ś ć in te r ­ n a c jo n a liz m u p ro le ta ria c k ie g o n a ­ szych czasów. W y c h o d z i c n a da le ko poza ogólne in te re s y m a te ria ln e i m o ra ln e , w s p ó ln e w s z y s tk im ro b o t­

n ik o m ś w ia ta , n ie „p rz e ra s ta “ je d ­ n a k p o ję c ia n a ro d u . P rz e c iw n ie ,

sp ro w a d za się do niego, ja k o do k o ­ niecznego i p rze d w stę p n e g o w a ­ r u n k u .

K o n fe re n c ja D z ie w ię c ij p a r t ii k o ­ m u n is ty c z n y c h , k tó r a zeb rała się w Polsce, to p o d k re ś liła . T rzeba na to ty lk o in te le k tu a ln e j n ie u c z c iw o ś c i ta k ie g o M a u ric e ‘a S chu m an na , by założenie w B e lg ra d z ie stałego b iu ­ ra in fo r m a c ji k o m u n is ty c z n e j p rz e d ­ s ta w ia ć ja k o o r d y n a rn y p a ra w a n d la w skrze szon ej M ię d z y n a ro d ó w k i k o m u n is ty c z n e j. P o w ró t do fo rm o rg a n iz a c y jn y c h i ha ^e ł d a w n e j M ię d z y n a ro d ó w k i b y łb y p o w ro te m do. fo r m i haseł n ie o d p o w ia d a ją ­ c y c h tre ś c i obecnego ru c h u h is to ­ ryczne go , to b y łb y k r o k wstecz.

Co w ię c e j m ożna b y go in te r p r e ­ to w a ć ja k o u c h y la n ie się k o m u n i­

s tó w od p rz y ję c ia n a s ebie obo­

w ią z k ó w i zadań, k tó r e ic h w ła s n y lu d im p o w ie rz y ł.

B e lg ra d z k ie b iu ro in fo r m a c ji jest tym. co p o w ie d z ia ła o nim d e k la ra ­ c ja d z ie w ię c iu p a r tii Komunistycz­

n y c h i n ic z y m w ię c e j.

J e ś li id z ie o ro z w ią z a n ie M ię d z y ­ n a ro d ó w k i k o m u n is ty c z n e j, S ta lin w o d p o w ie d z i k o re s p o n d e n to w i A - g e n c ji R e utera z d n ia 78 m a ja 1943 r. m ię d z y in n y m i p o d k r e ś lił:

„ U ła tw ia ono p a trio to m k r a jó w m iłu ją c y c h w o ln o ść d z ie ło z je d n o ­ czenia s ił p o s tę p o w y c h ic h k r a ju , bez ró ż n ic y p a r tii czy r e lig ii w je d n y m obozie w y z w o le n ia n a ro d o ­ wego, u ła tw ia ro z w ó j w a lk i p rz e ­

c iw fa s z y z m o w i“ .

„ U ła tw ia ono p a trio to m w s z y s t­

k ic h k r a jó w d z ie ło zje dn oczen ia w s z y s tk ic h lu d ó w m iłu ią c y c h w o l­

ność w jeden obóz m ię d z y n a ro d o w y do w a lk i p rz e c iw groźbie p a n o w a ­ n ia na św iecie h itle ry z m u , p rz y g o ­ to w u ją c w te n sposób dro gę zo rg a ­ n iz o w a n iu w p rz y s z ło ś c i b ra te rs tw a lu d ó w , op artego na ró w n o ś c i p r a w “ .

T a k a ocena re a ln e j tre ść' p o lit y ­ k i k la s o w e j: fra n c u s k ie g o p r o le ta ­ r ia t u m a znaczenie b a rd z ie j o g ó l­

ne.

Talęie • sam e c z y n n ik i ró ż n ie k s z ta łto w a ły b ie g ż y c ia n a ro d o w e ­ go i w w ie lu k r a ja c h k a p ita lis ty c z ­ n ych , w y n ik ie m tego są z m ia n y , u n a o c z n ia ją c e się w k ra ja c h .d e ­ m o k r a c ji .lu d o w e j - E u ro p y w s c h o d ­ n ie j. O ne ta k ż e ;w p ły n ę ły n a b ieg

Z d a je n a m się, że p rz e d s ta w io n e przez S ta lin a a rg u m e n ty zach ow a­

ły całą s w o ją ak tu a ln o ś ć .

N ie m a ju ż m ię d z y n a ro d ó w k i k o ­ m u n is ty c z n e j. Jest n a to m ia s t in te r n a c jo n a liz m p ro le ta ria c k i, k tó r y b a rd z ie j n iz k ie d y k o lw ie k w ie rz y w „b r a te r s tw o lu d ó w , o p a rte na ró w n o ś c i p r a w “ . I choć kla sa ro - trotnicza u w a ż a się za siłę re a ln ą p rz e k ra c z a ją c ą granice., ju ż n ig d y

(D o koń czenie na s tr. 2-g ie j)

mum mami « mmi

(2)

MARIAN PiECHAL

L e o p o l d S t a f f j a k o t ł u m a c z

L e o p o ld S ta ff ja k o po eta p r z y ­ s ło n a z u p e in ie i .odsunął w c ie ń sie bie ja k o tłum a cza. Tym czasem do ro b e k tłu m a c z e n io w y S ta ffa ta k ze w z g lą d u na sw ą w a rto ś ć ja k ilo ś ć i znaczenie p rze ło żonych dz.eł sam prze z się d a w a łb y m u p ra w o do zaszczytnej p o z y c ji w d z ie ja c h lite r a t u r y współczesnej. K a z im .e rz C za ch o w ski w b ib lio g r a f ii p rz e k ła ­

d ó w S ta ffa ze sla w .o n e j w num erze (289 z r. 1929) ju b ile u s z o w y m ^ W ia ­ dom ości L ite r a c k ic h “ , p o ś w ię c o n y m poecie, w y m ie ń .a pona d sto po zy­

c ji. O d tego czasu do ro b e k te n w z ró s ł zna cznie o n o w e ważne p rz e k ła d y . W śród tłu m a c z y p o ls k ic h o s ta tn ic h czasów, ta k .c h ja k B o y - Ż e le ń s k i, E d w a rd P o rę b , w icz, Jan K a s p ro w ic z , M ir ia m czy T u w im , L e o p o ld S ta ff z a jm u je m ie js c e tu ż zara z ob ok B oya -Ż e ie ńsk.eg o, I lo ­ ścią p rz e k ła d ó w p ra w ie m u d o ró w ­ n u je , N a t . m1a.5t za s ię g ie m p rz e w y ­ ższa go znacznie. B oy w y s p e c ja li­

z o w a ł się w p rz e k ła d a c h z je d n e ­ go t y lk o ję z y k a , z lite r a t u r y fr a n ­ c u s k ie j i to przede w s z y s tk im k la ­ syczne j — S ta ff p rz e k ła d a ł d z ie ła z -w ielojęzycznego obszaru lite r a t u ­ r y ś w ia to w e j, cd p s a lm ó w D a w id a po u tw o r y p o w ie ś c io w e Tomasza M a n n a . S łu s z n ie w ię c P E N -C lu b P o ls k i p rz y z n a ł m u tegoroczną n a ­ g i odę za n a jw y b itn ie js z ą tw órcz., ść p rz e k ła d o w ą S pośród dotychczaso­

w y c h la u re a tó w te j in s ty tu c ji S ta ff je s t n ie w ą tp liw .e n a jb a rd z ie j za­

słu żon y.

M y liłb y się b a rdzo k to b y sądził, że dzia ła ln o ść p rz e k ła d o w ą u p ra ­ w ia ł S ta ff na m a rg in e s ie sw e j

tw órcz. ści p o e ty c k ie j. D z ia ła ln o ś ć p iz e k ła d o w a S ta ffa je s t ró w n o le g ła do jego tw órczo ści o ry g in a ln e j, to ­ w a rz y s z y je j w ie r n ie od samego p o czątku, będąc n ie ja k o je j t w ó r ­ c z y m d o p e łn ie n ie m P ie rw s z y tom w ie rs z y S ta ffa „S n y o potędze“ u - k a z a ł się w r o k u 1901, p ie rw s z y zaś p rz e k ła d „ Z w y s o k ic h g ó r“

N ietzschego w 1902. Z n a m ie n n e , że a u m r ,,Snow o potędze“ p rz e k ła d a ł w ła ś n ie a u to ra t e o r ii o na d czło - w ie k u . O d tą d bez p rz e rw w y d a w a ł po je d n y m lu b k ilk a p rz e k ła d ó w roczn ie , a zachłanność je g o nie zna­

ła , b y ta k rzec, g ra n ic e?asu ani p rz e s trz e n i P rz e k ła d y b y ły ja k b y d ru g im ż y c ie m p o e ty c k im S .a fia . b y ły obok bezpo średn ich doznań z ży c ia ja k b y p o s iłk o w y m ź ró d łe m jego in s p ir a c ji tw ó rc z e j, doskona­

ły m la b o ra to riu m d o św ia d cze n ia e- stetycznego, nieza w o d n ą s z k .łą p ra ­ g m a ty k i a rty s ty c z n e j.

n y c h sło w a c h o k re ś la s w o je zada­

n ie ja k o tłu m a c z a : „S ta ra ć się od­

dać ja k n a jw ie r n ie j i n a jja ś n ie j treść u tw o ru , n ie p o z w a la ją c sobje na żadne „ p o p r a w ia n ie “ a u to ra , i trz y m a ć się w g ra n ic a c h ilo ś c i s łó w o r y g in a łu , za c h o w u ją c w ła ś c iw o ś c i s ty lu i m a n ie ry e p o k i, m ia rę r y t ­ m ic z n ą i p r o f il r y m o w y “ . T a z w .ę ź - le w y p o w ie d z ia n a , p ro s ta zasada p rz e ja w ia się w e w s z y s tk ic h p rz e ­ k ła d a c h , d o k o n a n y c h p rz e z je j w y ­ znawcę.

D la p o tw ie rd z e n ia je j p ra w d z iw o ­ ści w y s ta rc z y p rz y to c z y ć w ie rs z M ic h a ła A n io ła w p rz e k ła d z ie S ta f­

fa i N o rw id a , S ta ffa p rz e k ła d b rz m i:

„S e n cenię, głazem b yć je s t le pszym losem P ó k i zło z hańb ą w św iecie się

panoszą.

N ie w id z ie ć , n ie czuć je s t d la m n ie rozkoszą, P rze to m n ie n ie budź, c y t! m ó w

c ic h y m głosem “ . Zaś N o r w id ten sam w ie rs z p rz e ­ k ła d a w n a s tę p u ją c y sposób:

„S ło d k o je s t zasnąć, s ło d z ie j być z k a m ie n ia Dziś, g d y ta k w ie le hańb

i p o p la m ie n ia ; N ie czuć, n ie w id z ie ć , leżąc ja k w m o g ile — Cóż z ta k uro czą p o ró w n a łb y ś nocą?

— P rz e to , z a k lin a m , ucisz się na c h w ilę , M ó g łb y ś p rz e b u d z ić m ię... na co?

i po co?“

W id z im y , że p rz e k ła d je s t b a r­

d z ie j a rty s ty c z n y chociaż m n ie j w ie rn y , racze j w ię c e j N o rw d o w y n iż M ic h a la n io lc w y — ależ to n ie p rz e k ła d , t y lk o p a ra fra z a , w n a j­

lepszym w y p a d k u p rz e k ła d w o ln y , n ie lic z ą c y się z u p e łn ie a n i z ow ą s ta ffo w s k ą „g ra n ic ą ilo ś c i s łó w “ , a n i z „ m ia r ą -y tm ic z n ą i p r o file m r y m o w y m “ , n ie m ó w ią c ju ż o za­

c h o w a n iu „w ła ś c iw o ś c i s ty lu i m a ­ n ie r y e p o k i“ . O dczu w am y, że przez w ie rs z te n w y p o w ia d a się w ię ce j N o r w id n iż M ic h a ł A n io ł.

Jeszcze b a rd z ie j tę ró ż n ic ę m ię ­ dzy w ie rn o ś c ą d la o ry g in a łu u S ta ffa a d o w o ln o ś c ią u in n y c h t łu ­ m aczy z ilu s tr u je p rz e k ła d za ko ń ­

czenia p o e m a tu B e n v e n u ta C e lli- nieg o o w ię z ie n .u z f in a łu p ie r w ­ szej k s ię g i je g o p a m ię tn ik ó w . P rz e ­ k ła d S ta ffa b rz m i:

„ G d y u t r a c ili n a d z ie ję , do s tra w y , A b y m n ie o tru ć , d ia m e n t m i ro z ta r ty Na p ro c h w s y p a li, w y ję t y z op, aw y . N apocząć każę k a r m ło tr o w i z w a r ty , Co jeść m i n o s ił; rz e k łe m w te d y :

„W ie rę , W ięc n ie D u ra n te to, m ó j w ró g z a ż a rty “ . Na B oga m y ś li o b ró c iłe m szczere,

Prosząc go, ab y p rz e b a c z y ł m i w in y I o d m ó w iłe m , plącząc, m is e re re . G d y u k o iły się b ó lu g łę b in y , G o to w y duszę dać Bogu, g d y w o ła.

R ad w ż y w o t in n y iść, w lepsze d z ie d z in y : U jrz a łe m 2 p a lm ą c h w a le b n ą a n io ła , Z n ie b schodzącego, i b y t m i

p a d o ln y

ry s . Teresa C z a rto ry s k a

D łu ż s z y p rz y rz e k a jego w ieść wesoła.

I r z e k i: „B ó g cie bie od w o jn y m ozo ln e/

Z p r z e c iw n ik a m i u w a ln ia w s z e lk im i.

B ędziesz szczęśliw y, w e s o ły i w o ln y , P rze z ła s k ę O jc a N ie b io s ó w

i Z ie m i“ .

Proszę te ra z zauw ażyć, ile w p rz e ­ p ię k n y m „p rz e k ła d z ie “ tego samego fra g m e n tu przez N o rw id a je s t o- puszczeń,. d o w o ln o ś c i i prze in aczeń :

„ A ż gd y n a d z ie je ic h z m y liły k rw a w e , D y ja m e n t z b ity w m ieszano m i w s trrw ę . T u — że po zna łem w k ru s z y n a c h k ry s z ta łu N ie p rz y ja c ie la tw a rz , ś m ie rć m i p o b la d ła 1 ju ż p ra g n ą łe m je j, ia k id e a łu , I w p a try w a łe m się w nią przez z w ie rc ia d ła ...

Le cz w p ie r w , ze łz a m i m ó w ią c p s a lm p o k u tn y , J a m się p rz e m o d lił w radość — ja, ta k s m u tn y , P rosząc, ażeby grzech m ó j b y l zgładzony I a b ym czysto w czyste odszedł s tro n y — T a k , że b ó l c z u ją c u k o jo n przez

psa lm y, W o m d le n iu ja s n y liść m i z a b ły s ł p a lm y , A k s z ta łt a n ie ls k i, k t ó r y p ia s to w a ł, N a d z ie ją ży c ia z n o w u m ię d a ro w a ł, Ciesząc, iż złego sąd ¡est n ie d a le k i, A m iło s ie rd z ie P a ń s k ie tr w a na

w ie k i...“

K t o c ie k a w y , może p o ró w n a ć je ­ szcze s ta ffo w s k i p rz e k ła d D a w id o ­ wego p sa lm u 89, o w e j s ły n n e j M o ­ d lit w y M ojżesza, z o d p o w ie d n .m p rz e k ła d e m ks. W u jk a , Jan a K o ­ ch a n o w s k ie g o i N o rw id a , ab y zro ­ zum ieć, dlaczego k a to lic k ie w y ­ d a w n ic tw o „ V e r b u m “ p rze d w o jn ą p o w ie rz y ło S ta ffo w i p rz e k ła d w ca­

ło ści „ K s ię g i P s a lm ó w “ D a w id a , p o d o b n ie ja k ś re d n io w ie c z n y c h sek­

w e n c ji, d ru k o w a n y c h w k a ż d y m n u m e rze p rz e d w o je n n e g o k w a r ta l­

n ik a pod ty m ż e ty tu łe m .

A le na w ie rn o ś c i p rz e k ła d ó w nie k o ń c z y się ro la S ta ffa ja k o tłu m a ­ cza. N 'e z m ie rn ie w ażną rzeczą są także ko m e n ta rz e je g o do d z ie l p rz e k ła d a n y c h , w s z e lk ie g o ro d z a ju n o ty , o d n o ś n ik i, p rz y p is y i o b ja ś ­ n ie n ia , tu d z ie ż p rz e d m o w y i w s tę ­ py, z a w ie ra ją c e n ie ra z w s y n te ty c z ­ n y m skróc.e całą s k o m p lik o w a n ą często o d k ry w c z ą w ie d z ę o d zie le lu b je go autorze, ja k to m a m y w p r z y ­ p a d k u „P o e z ji“ M ic h a ła A n io ła , a zwłaszcza „P is m w y b ra n y c h “ L e o ­

n a rd a da V in c i o s ta tn io zaś „ Ż y ­ w o ta w ła sn e g o “ B e n v e n u ta C e lli- niego. Z d a je się, że to, co w prze d ­ m o w ie do s w o ic h p rz e k ła d ó w p o ­ w ie d z ia ł S ta ff o M ic h a le A n ie le ja ­ k o poecie i L e o n a rd z je da V in c im ja k o pisarzu je s t w y d a tn y m po­

m n o ż e n ie m dotychczasow ego d o ­ ro b k u w ie d z y o ty c h a u to ra c h i ma p c d o b n fę p re k u rs o rs k ie znaczenie ja k n ie k tó re p rz e d m o w y B c y a do jego p rz e k ła d ó w z I.te r a tu r y f r a n ­ c u s k ie j.

Tego co S ta ff pisze o p o e z ji M i­

cha ła A n io ła , n ie z n a jd z ie m y w ża­

d n e j zna ne j nam m o n o g ra fii o ty m ty ta n c z n y m rz e ź b ia rz u Renesansu.

P o s łu c h a jm y : „ M ic h a ł A n io ł je s t do T a k samo ja k tw ó rc a d z ie ł o r y ­

g in a ln y c h k a ż d y z tłu m a c z y ma s w ó j o d rę b n y s ty l, sw ą m etodę, swe c h a ra k te ry s ty c z n e c h w y ty , k tó ­ re go o d ró ż n ia ją c d in n y c h i ce­

c h u ją je go in d y w id u a ln o ś ć . To, co n a z y w a m y k o n g e n ia ln o ś c ią p rz e ­ k ła d u , polega na m o ż liw ie id e a l­

n e j tra n s p o z y c ji tre ś c i i ta k . z w a ­ nego „d u c h a “ d zie ła tłum a czon ego

na ję z y k p rz e k ła d u z ty m , aby z tego ję z y k a z je go n a tu ra ln y c h w ła ś c iw o ś c i i p rz y ro d z o n y c h cech n ie c z y n ić żad nych ustę p s tw , żad­

n y c h o d c h y le ń na rzecz d o kła dne go o d d a n ia p ra w d y d zie ła tłu m a c z o n e ­ go, P rz e k ła d n ie może być d . s ło w ­ n y — n ie może być także ty lk o pa­

ra fra z ą czy też p rz y b liż e n ie m . M u s i b yć zachow ana id e a ln a n e - m a l ró w n o w a g a m ię d z y du che m d z ie ła a d u c h e m p rz e k ła d u . O czy­

w iś c ie . p o k re w ie ń s tw a ję z y k ó w i n a ro d ó w d z ie ł tłu m a c z o n y c h u ła t­

w ia ją w a ln ie tę ró w n o w a g ę i h a r ­ m o n ię , ró w n ie ż c h ro n o lo g ia s p rz y ­ ja te m u — w iado m o, że ła tw ie j je s t prze ło żyć d z ie ło współczesne, cho ćby n a w e t z lit e r a t u r y c h iń ­ s k ie j lu b m a la js k ie j, n iż s ta ro e g ip - s k ie lu b b a b ilo ń s k ie i to n ie k o n ie ­ cz n ie ze w z g lę d u na odrębność ję ­ zyka, lecz obcość tego w ła ś n ie „ d u ­ c ha“ . o w y c h d z ie l p ra a n ty c z n y c h . J e ż e li te ra z u p rz y t m n im y sobie, że S ta ff prze k, dat d z ie ła n ie ty lk o w spółcze snych sobie p is a rz y , ja k Tom asza M a n n a , R o m a in R o lla n d a , K n u ta H am suna, G a b rie la d 'A n n u n - zia, C. M a u c la ira i R a b :n d ra n a th a T agore, ale ta k ż e Goethego. S p'n ozy, L e o n a rd a da V in c i, P e tro n iu sza , E - p ik u r a , poetów ' c n iń s k ic h ł D a w id a z d a m y sobie w p rz y b liż e n iu spra w ę z m ia r y je g o k o n g e n ia ln o ś c i ja k o tłu m a c z a .

Zasadą S ta ffa w tru d z ie p rz e k ła ­ d o w y m s ta ła się ja k g d y b y de w iza N o r w id a : „ Z n ik n ą ć w e w y k o n a n iu d z ie ła “ N a jm n ie j pokazać s ie b ie ja k o tłum acza', n a jw ię c e j a u to ra d z ie ła tłum aczonego. S tąd pozorna bezstylow ość p rz e k ła d ó w S ta ffa , gd yż s ty l te n je s t ka ż d o ra z o w o ta ­ k i, ja k ie g o w y m a g a dzie ło tłu m a ­ czone. Z dolno ść m im ik r y s ta je się w ty m w y p a d k u poręczeniem w ie r ­ n o ści p rz e k ła d u je go k o n g e n ia ln o ­ ści. W te n sposób b ra k z g ó ry o- k re ś lo n e g o s ty lu s ta je s ię w sw e j ró ż n o ro d n o ś c i p rz y s to s o w a w c z e j n ie ­ w y m ie r n y m bo g a ctw e m tegoż s ty ­ lu , po sia dające go ty le o d m ia n , ile d z ie ł i a u to ió w tłu m a c z o n y c h . Z a ­ znaczyć p rz y ty m na le ż y , że S ta ff p rz e k ła d a b ie g le i w ie r n ie n ie t y l ­ k o d z ie ła p o e ty c k ie i b e le try s ty c z n e , g d z ie do w o lno ść p rz e k ła d u może b y ć e w e n tu a ln ie z reko m pe nsow an a w k ła d e m w ła s n e j p o e ty c k ie j in w e n ­ c ji, lecz p rz e k ła d a ta k ż e dz eła ściś­

le n a u k o w e i filo z o fic z n e , ja k

„W ie lk o ś ć i u p ad ek R z y m u “ G ug- lie lm a F e -re ra lu o fra g m e n ty z ro z ­ p r a w S pino zy, gdzie w ła ś n ie ta w ie rn o ś ć , po p ro s tu dosłow ność k o ­ sztem z u p e łn e j re z y g n a c ji z siebie ja k o tłu m a c z a o p e w n e j m a n ie rz e s ty lu je s t o b ow iązu ją ca. W p rz e d ­ m o w ie do p rz e k ła d ó w p o e z ji M i­

c h a ła A n io ła , S ta ff w n a d e r s k ro m ­

¡Xipt/ys hretne ircnr>m”î e ’’ i a

N a co Blasco Ibanez czekał po

Zaczęło się to w s z y s tk o na czar­

ne... ,

Pap-'er i k o p e rta lis tu , w k tó ry m p a n i E le n a B lasco Ib a n e z w y ra ż a ­ ła zgodę na w iz y tę nieznanego je j po lskie g o lite ra k a , re k o m e n d u ją c e ­

go się t y lk o p o d z ie la n ie m p o g lą ­ d ó w p o lity c z n y c h je j męża, m ia ­ ły na sobie o b w ó d k ę żałob ną sze­

ro k o ś c i palca W dow a po zn a ko ­ m ity m h ’ s z p a ń skim p o w ie ś c io p is a - rz u , r e p u b lik a n in ^ i n ie p rz e je d n a ­ n y m w ro g u A lfo n s a X I I I , z m a rły m na w y g n a n iu w e F r a n c ji w 1928 r., b y ła ta k u p rz e jm a , że d a ła m i do w y b o r u trz y d n i, k ie d y będę m ó g ł ją zastać w w i l l i „F o n ta n a Rosa“ w M en to m e. S łużący, k tó r y p r z y w ió z ł m i te n lis t do p o b lis k ie j m ie js c o w o ś c i C ap M a r tin , gdzie w ó w czas — la te iń 19ó0 — m ie szka ­ łem , b y ł w n ie s k a z ite ln e j czern i.

C ze kał na odpo w ie dź, k ie d y p r z y ­ słać auto. W u m ó w io n y m d n iu za­

w ió z ł m n ie c z a rn y B u ic k z szofe­

re m w c z a rn e j li b e r i i prze d k u tą w . żelazie b ra m ę w ie lk ie g o p a rk u w M e n to n — G a ra w a n , p rz y le g a ­ jącego s w y m i ta ra s a m i m e m a l bez­

po śre d n io do g ra n ;cy w ło s k ie j.

Służący, k t ó r y to w a rz y s z y ł szo­

fe ro w i, okazało się b y ł p o trz e b ­ n y n ie t y lk o d la h is z p a ń s k ie j e ty ­ k ie ty . „F o n ta n a Rosa“ — to w sp a ­ n ia ła re z y d e n c ja , s k ła d a ją c a się z szeregu b u d o w li (o d d z ie ln y p a w i­

lo n . — b ib lio te k a w k s z ta łc ie w ie ­ ży, o c z y w iś c ie z w in d ą , p a w ilo n

—t k in o do m ow e itd ). M ó j p rz e w o ­ d n ik , m ó w ią c y tw a rd ą fra n c u s z ­

czyzną — b y ł H is z p a n e m — za p ro ­ w a d z i m n ie aż do p ro g u s a lo n ik u , gdzie w c z a rn e j s u k n i m im o u p a ­ łu o c z e k iw a ła m n ie p a n i do m u po­

łu d n io w a A m e ry k a n k a , d ru g a żo­

na a u to ra .C zterech jeźdźców A - p o k a lip s y “ , ro d e m z C h ile , osoba jeszcze m łoda, b a rd z o n a tu ra ln a w obejściu, s w o b o d n ie m ó w ią c a po fra n c u s k u .

W e d z ia łe m ze słyszenia, że H :sz- p a n ie są b a rdzo g o ś c in n i. F a n i B lasco Ibanez, p ie lę g n u ją c tr a d y ­ c je dom ow e s w y c h h is z p a ń s k ic h p rz o d k ó w , m ia ła zarazem k u lt dla W a le n c ji, ro d z im e j p r o w in c ji sw e­

go męża. L ic z n e tego d o w o d y p o d ­ czas m e j g o d z in n e j w iz y ty , ro z p o ­ częła n ie m a l zaraz po w y m ia n ie w s tę p n y c h grzeczności „la m p k a w in a “ — ale ja k ie g o w in a ! C za r­

ne b y ło ja k sm oła, m ocne, prze­

d z i w n i a ro m a tyczn e . „N ig d z :e pan tego w in a poza H is z p a n ią n ie do -

je j in te re s y n ie będą m o g ły g ó ro ­ w a ć n a d in te re s a m i n a ro d u .

N ie m a M ię d z y n a ro d ó w k i k a p ita ­ lis ty c z n e j. A le je st za b o rczy p la n a m e ry k a ń s k i, k t ó r y p rz y c ią g a n ie c ­ n y c h i m a ło d u s z n y c h rząd zących i g ro z i u ja rz m ie n ie m p a ń s tw s ła b ­ szych i s k łó c o n y c h . K o s m o p o lity z m o lig a r c h ii p rz e m y s ło w e j i b a n k o w e j u ła tw ia naszym sp o łe czn ym re a k ­

c jo n is to m w d ro ż e n ie się do d o b ro ­ w o ln y c h u s łu g na rzecz n ie n a s y c o ­ nej z a g ra n ic y . P a ń s tw o r.a d -n a ro - dew e p a n ó w B lu m a . S chu m an na i B id a u lta s ta je się w te n sposób id e o lo g ic z n y m w y k ła d n ik ie m za­

borczego p la n u A m e ry k i.

"i1 Cóż jeszcze po w ie dzieć?

Po p ro s tu to :

Z o c z y w is to ś c i te j łe k ć fi h is to r ii, z je j zba w cze j d la n a ro d u s iły , z d a w a li sobie k o m u n iś c i s p ra w ę ju ż na d łu g o p rz e d c z e rw c o w ą k lę ­ ską 1940 r.

T o, że n ik c z e m n ic y w c ią ż z zaw zięto ścią tłu m a c z ą pcśw ięce m e ty s ię c y k o m u n is tó w , lu d z i p ro s ty c h i d o b ry c h , ja k o fa n a ty c z n e zaśle­

p ie n ie i le k k o m y ^J n e u le g a n ie ro z ­ kazo m M o s k w y , n ik o g - n ie z d z iw i, k to zna po dłość ty c h na w s k ro ś s łu ż a lc z y c h sum ień, ro z s ie w a ją c y c h k ła m s tw a i k a lu m n ie .

M oże n a to m ia s t d z iw ić że u m y ­ s ły u c z c iw e n ie chcą p rz e m y ś le ć

s ta n ie . W in c e n ty s p ro w a d z a ł je z W a le n c ji“ — m ó w iła 'z du m ą k tó ­ r e j n ie p o w s ty d z ła b y się i ro d o ­ w ita „w a la n s je n k a “ .

P rz y n io s ła te n n e k ta r, czarn o o c z y w iś c ie u b ra n a , czarna, chu da h is z p a n ic a z w ą s a m i 1 szpicem brocty i s p o jrz a ła na m n ie w .lk ie m , słysząc m o w ę fra n c u s k ą . N a m o ją tro c h ę z d z iw io n ą m in ę — p a n i I - banez o d p o w ie d z ia ła z uśm iechem , g d y c z a ro w n ic a sobie poszła: „T o je s t d a w n a g o s p o d y n i W ince nteg o.

N ie n a w id z i F ra n c u z ó w . M ó w i t y l ­ k o po h is z p a ń s k u i to d ia le k te m W a le n c ji Z p rz y w ią z a n ia do W in ­ centego też n ie n a w id z i A lfo n s a , choć je s t g o r liw ą k a to lic z k ą i m o - n a rc h is tk ą . T o też je s t d ra m a t.

N ie zn o śn a — ale to je s t p a m ią tk a po m o im m ężu i ż y w a obecność je go b liż s z e j o jc z y z n y “ .

G d y po d r u g im i o s ta tn im k ie ­ lis z k u w y s z liś m y do p a rk u , p rz y

ty c h o to zdań M a u ric e 'a T horeza, w y p o w ie d z ia n y c h n â k o n g re s ie

s z tra s b u rs k im :

„M ię d z y n a ro d o w a re a k c ja p o d ­ trz y m y w a ła fa s z y s tó w . U nas lu ­ dzie p r a w ic y m ó w ili: „R a czej H i­

t le r n iż F ro n t L u d o w y “ L u d y w a l­

c z y ły o w o ln o ść p rz e c iw r e a k c ji 1 p rz e c iw fa s z y z m o w i. W o jn a , k tó ra nas zaskoczyła, w ty c h w a ru n k a c h p rz y b ra ła w oczach lu d ó w c h a ra k ­ te r w o jn y s p ra w ie d liw e j, w o jn y a n ­ ty fa s z y s to w s k ie j. Z b ro d n ią m on a-

c h ijc z y k ó w b y ło w y n a tu rz e n ie c h a ­ r a k te r u te j w o jn y prze z zlama-nr'e.

w p e w n y m m o m e ncie , fr o n tu de­

m o k r a c ji na rzecz H itle r a i przez z b ro d n ic z e w y s tą p ie n ia p rz e c iw k la ­ sie ro b o tn ic z e j i p a r tii k o m u n i­

s ty c z n e j podczas te j z a b a w y w w o jn ę “ .

I d o p ra w d y je s t n ie p o k o ją c e , że n ip w y c ią g n ię to z ty c h stów is to t­

nego d la F r a n c ji sensu.

T o b o w ie m jeszcze m ało, b y d e ­ m o k ra c i i p a trio c i m ie li po p ro s tu słuszność i b y li w ugodzie z w ła ­ s n y m s um ien iem .

N a leży, ja k p ra g n ą teg o ze w s z y s tk ic h s ił k o m u n iś c i w s p ó ln ie m ie ć słuszność i ty m razem w porę.

L a u re n t Casanova A r t r /k u ły J. B e n d y i L . C asanovy u k a z a ły się w m ie s ię c z n ik u „ E u ­ ro p e “ z m a rc a 1948 r.

śmierci ?

z w ie d z a n iu b ib lio t e k i b y ło m i tr o ­ chę w s ty d za nędzną szatę w y d a w ­ nic z ą p o ls k ic h p rz e k ła d ó w p o w ie ś ­ c i Ibaneza — w z e s ta w ie n iu n a ­ wet... z czeska ni i f iń s k im i Z sa­

ty s fa k c ją w ię c p rz y ją łe m p ro p o z y ­ c ję o b e jrz e n ia „o g ro d u p o w .e ścio - p is a rz y “ , nied okoń czon eg o w s k u ­ te k ś m ie rc i — p rz e ż y ł la t 59 go­

spodarza, posiadacza m ilio n o w e g o m a ją tk u w o s ta tn ic h la ta c h zyc.a, z w y d a ń k s ią ż k o w y c h film ó w w A - m eryce.

N a tle g ru p z ie le n i i k w ie tn ik ó w zo s ta ły tu rozm ieszczone stele z b rą z o w y m i b iu s ta m i: D ickensa, F la u b e rta . Z o li, D o s to je w s k ie g o (w p ro je k c ie , k tó r y w d o w a z a m e rz a - ła z re a liz o w a ć b y ło jeszcze k ilk u pisarzy). D o m 'n u ją c e z n a tu r y rz e ­ czy m ie jsce z a jm u je w s p a n ia ły po­

m n ik C ervan te sa z b ia łe g o m a r­

m u ru : za c o k ó ł je g o słu ży o k a la ­ ją c a do p o ło w y basen z b łę k itn e j m a jo lik i p ó ło k rą g ła ściana, w y ło ­ żona setką b :a ło -s z a firo w y c h fa ­ ja n s o w y c h ta fc le k , z k tó r y c h każda p rz e d s ta w ia ja k ą ś scenę z „D o n K ic h o ta “ C e r a m k ę tę w y k o n a ła na z a m ó w ie n ie Ib a n e za W a le n c ja . G d y P a n i E le na zaczęła m ó w ić o c h o ro b ie i ś m ie rc i męża — w z w ią z k u ze spra w ą b iu s tu Ib a n e - za na s kw e rze w M e n tó m e , u trą c o ­ ną przez p ra w ic o w ą ra d ę nT ejską

— z a p yta łe m , gd zie je s t p o c h o w a ­ ny.

U słysza łe m ta k ą o d p o w ie d ź :

— O s ta tn ią w o lą W in c e n te g o b y ­ ło, żeby je g o szcz ą tk i z a trz y m a ć w e F r a n c ji, d o p ó k i A lfo n s X I I I n ie będzie w y g n a n y z H is z p a n ii.

N :e c h c ia ł spoczyw ać w z ie m i o j­

c zystej p ó k i je s t ona m on arch ią...

S p e łn ia m jego w o lę. V ic e n te B la s ­ co Ib a n e z czeka ju ż p ó łto ra ro k u na s w ó j po grzeb w w o ln e j W a le n ­ c ji.

— G dzie czeka?

— T u ta j. W s w o im dom u. O czy­

w iś c ie , zabalsam ow an y. — E lena B la sco Ib a n e z w s k a z a ła rę k ą na szopę w k o ń c u o g rod u, do k tó r e j ro z m a w ia ją c d o p ro w a d z iła m nie.

P rzez sztachety, s ta n o w ią c e zam - , k n ;ęte na ła ń c u c h y w e jś c ie , z a j­

rz a łe m do środ ka.

N a n is k im , k a ta fa lk u stała duża p ę k a ta tru m n a , o k r y ta ż ó łto -c z e r- w o n y m sztan dare m .

P o c h o w a n y uro czyście w r o d z in ­ n e j W a le n c ji po a b d y k a c ji o s ta t­

nie g o h is z p a ń s k ie g o k r ó la p is a rz — r e p u b lik a n in p rz e w ra c a ć się m usi w g ro b ie — cze ka ją c te ra z k ie d y d ia b li w e zm ą g e n e ra ła F ra n c o !

W acław Rogowicz

Daugłos laki jest możliiry

(D o ko ń cze n ie ze s tr. 1)

dziś d n ia . n a w e t w ojczyźnie sw o­

je j p r a w ie n ie z n a n y ja k o poeta.

Ś w ia tu r z u c ił fen om en aln e dzieła plastycznego swego ge niuszu Poe­

zje sw o je zach ow ał je d y n ie dla sie­

bie. Są one p rz e ja w e m jego życia nsjoso bistszeg o i w k o le jn o ś c i sw o­

je j są naocznym obrazem jego d u ­ chow ego r o z w . ju Jest to nieosza- co w a n y p o m n ik i p a m ię tn ik n a jta - je m n ie js z e j is to ty M ic h a ła A n io ia . Żadne z d z ie ł je go n ie m ó w i nam ta k w ie le o n im ja k o o c z ło w ie k u . N a jlo tn ie js z y , n a jg ię ts z y zda s.ę m a te ria ł, ja k im je s t słowo, by! o - p o rn is js z y dla d ło n i a rty s ty n iż m a rm u r, k tó r y ta k m is trz o w s k o o- p a n o w y w a ła . M o w a jego k u ta iest tw a rd y m m ło te m , k tó re g o n a d m ie r­

n y u d a r ra n i je j g ła d k ie płaszczy­

zn y i m ia ż d ż y m is te rn e załom y, N a tło k m y ś li i obrazów , nie da­

ją c y c h p o m ie ścić się w c.asnej ra ­ m ie z a m ie rz o n e j fo rm y , w y tw a rz a skurcze okre sów i z b itk i zdań, k tó ­ re w tła c z a ją się " w siebie, plączą i g m a tw a ją w sposób n ie ro z w ik ła n y , czyniąc w ra ż e n ie czegoś, co chce się z sie bie d o p ie ro urodzić. Czasem tw a rd z iz n a i ciężkość w yra zu , ty - ra ń s k ie na gro m a d ze n ie słó w , p o ła ­ m a n ie s k ła d n i, p o rw a n ie zw ią z k u poszczególnych e lem e ntów , w pada w niep orad no ść i z a k ło p o ta n ie n ie ­ udanego ć w ic z e n ia , czasem po tężny tra g ic z n y stan ducha, przez k ią tw ę ry m u . przechodzi w ig ra szkę i k o n ­

cept, w o be c k tó re g o s ta ie m y n ie ­ p e w n i i z m ro ż e n i i rozpęd pozostaje p o n iż e j swego z a m ie rz e n ia , ale ja k często je d n a k od ra z u w z ię ty m i­

s trz o w s k o a k o rd o rg a n o w y ro z w ija się i rozprzędza w a rc y d z ie ln ą tk a ­ n in ę m u z y k i i m y ś li, kończąc się doskon alą h a rm o n ią p rz e d z iw n e j m ocy, p e łn i i g łę b i“ .

T en p rz y d łu g i nieco c y ta t ilu s t r u ­ je doskonale tr u d tłum a cza, ia k ró ­ w n ie ż c h a ra k te ry z u je w sposób je ­ d y n y fo rm ę p o e tycką M ic h a ła A - n io ła .

P od o b n ie e n tu z ja s ty c z n y c h a ra k ­ te r m a ją : prze d m o w a S ta ffa do je­

go p rz e k ła d u „ K w ia t k ó w ś w ię te /5 F ra n c is z k a z A ssyżu“ ora z m ektóre z p rz y p is ó w do „ L ir y k ó w fra n c u ­ sk ic h od X I I - g o do X X -g o w ie k u “ . Te p rz y p is y zresztą łączą w sobie w s p o m n ia n y e n tu z ja z m poety z c h ło d n y m u m ia re m n a uko w ca. In n y c a łk em c h a ra k te r noszą p rz e d m o ­ w y i p rz y p is y S ta ffa do p rz e k ła d ó w d z ie ł n a u k o w y c h - p u b lic y s ty c z n y c h i p a m ię tn ik a rs k ic h , ja k np. „P is tn a w y b ra n e “ L e o n a rd a da V in c i. „U c z ­ ta T ry m a lc h io n a “ P e tro n iu sza lu b

„ Ż y w o t w ła s n y B e n v e n u ta Ce'.li- n ieg o. P a n u je w n ic h w ła ś n ie ow p o w ś c ią g liw y u m ia r n a u k .w ca, ch ło d n e s p o jrz e ń e badacza i z w ię z­

ły a rg u m e n t k o m e n ta to ra . M ó w i w te d y o L e o n a r d z ie da V in c im ja ­ k o p is a rz u , że „ ję z y k jego, nie zna­

ją c y je s z c z e u s ta lo n e j te rm in lo g ii n a u k o w e j, p rz e b ija ją c y s.ę d o piero k u p re c y z ji w y ra z u , n ie dba o p i? k ' n y s ty l i okrą głość okresu, m a je d - nE.k czar i świeżość w schodu g w ia z d i n a ro d z in k w a t ó w “ , a o B en ven u- cie C ć llin im ja k o p a m ię tn ik a rz u , że

„ w ż y c io ry s ie s w o im , je d n y m z n a j­

zn a ko m itszych d z ie ł li t e r „ i u r y pa­

m ię tn ik a rs k ie j, p o d ją ł te n hom o illit e r a tu s d z ie ło p is a rs k ie , w k tó ­ r y m o d tw o rz y ł w sposób m is trz o w ­ s k i p rz e b u jn e , współczesne życie, d o p e łn ia ją c opow ieść o w y p a d k a c h i z d a iz e n ia c h z e w n ę trz n y c h m im o ­ w o ln ie n a jsze rszym w y ja ś n ie n ie m ta je m n ic psych k i i osob w o ści p i­

sarza“ . Są to k o n s ta ta c je no w e i od­

k ry w c z e i k to k o lw ie k chce m ie ć p e łn y ob raz w s p o m n ia n y c h a u to ­ ró w nie może po w yższych sądów S ta ffa o n ic h pom inąć.

N ie k tó ry c h p rz e k ła d ó w d z !e ł n a u ­ k o w y c h , filo z o fic z n y c h i lite ra c k ic h , dość ja s n y c h sam ych przez się, S ta ff n ie o p a tru je ż a d n y m i w stęp a­

m i czy k o m e n ta rz a m i, ja k np.

„W ie lk o ś ć i u p a d e k R z y m u “ F e r­

re ra , w y b o ry z p is m D e m o k ry ta , F p ik te ta . E p ik u r a H e r a k lita , s o fi­

s tó w g re c k ic h , S pinozy, D id e ro ta ,

„P s a lm y “ D a w 'd a , „ Z ło ta L e g e n d a “ J a k u b a de V o ra g in e ‘a „ C ie r p ie n ia m łodego W e rth e ra “ i „E le g ie rz y m ­ s k ie “ Goethego, p rz e k ła d y u tw o ró w fra n c u s k ic h Z y g m u n ta K ra s iń s k ie ­

go P ro sp e ra M e rjm é e 'g o , R o m a in R o lla n d a , C la u d e A n e ta . S im o n y R ’ dève, W ik to r a M a rg u e ritte 'a ,

„P ie ś n i B ilit is “ P o trą Lo uysa . w ło ­ s k ic h de A m ic is a , d ‘A n n u n z ;a i G ra z ii D e lle d y , n ie m ie c k ic h T o m a ­ sza M a n n a (w z b io rz e „P a n i jego p ie s “ ), É m ila L u d w ig a , F ra n c is z k a W e rfla , A ugustą, S tr'n d b e rg a . J a ­ k u b a W asserm ana i G e ra rd a H a u p t- m an na , s k a n d y n a w s k ic h K n u ta H a m s u n a S e 'm y L a g e rlo f, J. P Ja- cobsena, H. P o n to p id a n a , M a r ty Os- tenso, J oh an a B o je ra i G u n n tr a G un narso na , h in d u s k ic h R a b in d ra - n a th a Tagore, n ie m ó w ią c ju ż o c h iń s k ic h lir y k a c h , do stępn ych za­

p e w n e tłu m a c z o w i za p o ś re d n ic ­ tw e m p rz e k ła d ó w n ie m ie c k ic h i fra n c u s k ic h .

N ie są to z pe w n ością w s z y s tk ie p -z y c je p rz e k ła d o w e Le op o ld a S ta f­

fa. W y lic z o n e p o w y ż e j m a ją je d y ­ n ie ilu s tro w a ć zasięg i r o z m ia r w ło ­ żonego w n 'e tr u d u pisarskie go , k tó r y je s t w c a le n ie m n ie js z y niż jego tr u d p o e ty c k i, i k t ó r y to tru d każe na m w n a jw ię k s z y m dziś nie ­ w ą tp liw ie poec:e p o ls k im uczcić ró ­ w n ie w ie lk ie g o i zasłużonego t łu ­ m acza d z ie ł obcych.

M a ria n Piecha!

Cytaty

Powiązane dokumenty

zwycięstwo nie stało się udziałem fo rm a li- stow, wychodzących od poszczególnych elementów sztuki teatralnej i konstruujących w idow iska na zimno, ja k

cowania kryteriów estetycznych w dziedzinie literatury. Zdołałem^ jednak tyiko utwierdzić się w przekonaniu, jakie przedtem miałem, że dla zasad estetyki nie

Obawa, że będzie się nierozum ianym , ponieważ daje się nowe, przez siebie tylko sprawdzone w zru ­ szenia, — byłaby samobójczą

dzo trudno było prowadzić Klub, mimo że wydawał się bardzo

N a zakończenie chciałbym określić pokrótce to, co wydaje się w wystawie grafiki meksykańskiej istotne dla na­. szej dyskusji o plastyce nowoczesnej. W kilku

ne stolicą budziły się tak spontanicznie 1 tak gwałtownie do nowego życia, że już niebawem mowy nie było o tym, by urbanistyczne racje mogły być

ność, a zmysł obserwacyjny, wielka wrażliwość na wszystkie przejawy życia, miłość istnienia, upodobanie w sztukach pięknych, poczucie społeczne i bogac­.. two

pacji i uialk uiyzuioleóczych. Obok kronikarskiego podania terrorystycznych działań okupanta zobruzouiane są fragmenty uialk partyzanckich i okcji niepodległościowej