• Nie Znaleziono Wyników

Odrodzenie : tygodnik, 1947.06.01 nr 22

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Odrodzenie : tygodnik, 1947.06.01 nr 22"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

C en a 15

ODRODZENIE

R o k IV

T Y G O D N I K

W a rs za w a , d n ia 1 c z e rw c a 1947 r .

W n u m e rz e : Z . G r a b o w s k i

Z a rre k i rzeka

W K u b a c k i

„ U c ie k ła mi p ize p ió -

N r 2 2 ( 1 3 1 )

f r a n t is z e k h a ła s

C O WIERSZ ZO BAC ZYŁ

Za łapówkę słowa

przejść do was chciałem przez cienie K linow ym pismem gałęzi

zima pisała orędzie.

I zgawroniałe smutkiem rymy ciężko pomknęły za m artw ym i Puzony sądu brzmijcie, szalbierstwo mandolin milcz zawrotność mroku mnie gniecie rozdartej ziemi głąb.

Pod jakim sztandarem się bić Wolności wicher nie chce Wolności wicher nie chce żadnego już rozwichrzyć.

A wszystkie moje słowa te n w ia tr ścigają moje bezsilne słowa

ze skrzydłami nadziei. i

Gdy w ie rs z o b e jrz a ł się co w ie rs z zo baczył w ie rs z ip ó j, ta żona L o ta

że o n ie m ia ł s k a m ie n ia ł m ilc z e n ie m się o m o tał.

Co wiersz zobaczył?

Z a s tę p y s p ra w ie d liw y c h k tó ry c h Bóg n ie słyszał.

(„T orso n a d e je “) p rz e ło ż y ł K . A . J a w o r s k i

JOSEF KAINAR

PO W OJNIE

J Í J í h a r m ij, k tó re c ią g n ęły p rz e z k r a j nasz, Pamiętam już kilka.

Coraz inne mundury, c®raz inna mowa,

a ty lk o p ły tk ie g ro b y w p o lu , 1 g łę b o ka n ie n a w iś ć

zo stały tu po n ich.

Słońce mych M oraw mocne i czerwone, z winnic tam w dole takie tłoczą wino,

'voli pełne

słońce

i

e le k tro w n ie , ab y się ży ło w jasności,

g d y n a M o r a w y w ie c z ó r spada, j a k cza rn e

i

d om ow e z w ie rz ę Z g w ie z d n y m i oczam i.

Z tych arm ij, które ciągnęły przez kraj nasz, tylko o jednej nigdy nie zapomnę!

A p ie rw s z y czołg je j, k tó r y zo baczyłem , m a m dotąd w sercu,

Czołg ciężki ja k radość,

k tó ra w y b u c h a i g rz m i p rzez d o lin y m y c h M o ra w .

I tiap is y n a gro bach cze rw o n y ch W o g ró d ka ch obok szosy,

h a przed m ieściach

hędą ty m p ie rw s z y m abecadłem ,

* k tó re g o uczyć się będą nasi sy n o w ie

(„Nove m ythy“) p rz e ło ż y ł K . A . J a w o r s k i

i '

i

M R O S L A V S E IFE R T

R O ZM O W A ZE ŚMIERCIĄ

(n a śm ierć P re z y d e n ta M a s a ry k a )

^ y , k tó ra płacisz w ię c e j; n iź li p ła c i złoto,

k tó ra w szystko m asz w rę k u , co n ie zn a p o w ro tu , l y. w czy ich d ło n ia ch c z ło w ie k się o d m ie n ia, obyw szy ś w ia ta c ię żaró w , sam a bez b rz e m ie n ia , ty , co su ro w o każesz, b y ś m y ż y w i n ie śli boleść n a jo k ro p n ie js z ą , sam a bez boleści,

ty, k tó ra p rz y jd z ie s z po nas s w e j zdobyczy p ew na, ty , k tó r e j u d e rz e n ia n ik t g o d zin y n ie zna,

ty , śm ierci, śm ie rc i, w ie c zn a życ ia tanecznico, Przed k tó rą n ie ostoi się żad n a p rz y łb ic a , 1,1 stal, ni marmui rzeźby, ani świątyń ściany,

ty , p rz e w o d n ic z k o m a r tw y c h w k r a in a c h n ie z n a n y " 1' ty , je d y n a n ie z m ie n n a n a ty m n aszym św iecie,

° to m asz ciało m a r tw e tu ta j n a law ec ie , je , to n a jp ię k n ie js z e , co ci n aró d skład a, ten n aró d , co ro zp aczą ju ż s w o ją n ie w ła d a ,

°ddając ci że łzami skarb największy oto, tobie, która masz wszystko, co nie zna powrotu, a' e weź je do głębi, gdzie największy spokój, S^zie w ciem ności ś w it żad en n ie za b ły ś n ie w oku,

PJechaj spocznie już martwy, spocznie sprawiedlh

^ a d g ro b em jeg o płacząc stoi n aró d ż y w y .

p rz e ło ż y ł K . A . J a w o r s k i

Pisarze czescy i słowaccy w Warszawie

§ !

■ ' fo t. F ilm P o ls k i

N a przyjęciu urządzonym przez „Odrodzenie“ w SARPie: M . P ujm anova i J. Iw aszkiew icz; F. Hałas i J. Zagórski

P o b y t p is a rz y czeskich i słow ac­

k ic h w Polsce s ta ł -się m a n ife s ta c ją go rą cych wczuć i z a in te re s o w a n ia dla lite r a t u r y czeskiej, u w y p u k lił lic z ­ ne i is to tn e z w ią z k i, ja k ie nie od dziś łączą p iś m ie n n ic tw o , naszych p o b ra ty m c z y c h na rod ów .

D n ia 19 m a ja o d było się p ie rw ­ sze s po tkanie gości z W arszaw ą l i ­ te ra c k ą w M uze um N a ro d o w y m , u d y r. Lo ren tza .

D n ia 20 m a ja m in is te r , D y b o w s k i u d e k o ro w a ł F ra n c is z k a H ałasa K o ­ m a n d o rią P o ls k i O drod zon ej, a w ie ­ czorem na p rz y ję c iu u m in is tra

" K u lt u r y , i n a z a ju trz u Jaro sła w a Iw a s z k ie w ic z a w S ta w is k u oraz w A m basadzie C zechosłow ackiej za­

d z ie rz g n ę ły się serdeczne stosu nki osobiste m ię d z y p is a rz a m i czecho­

s ło w a c k im i a p o ls k im i.

In n y c h a ra k te r m ia ło p rz y ję c ie , urządzone przez re d a k to ró w „O d ro ­ dze nia“ K . K u r y lu k ą i A,, W ata w ś a lw ia c h S A B P u : B y ło ib • z v b ra n ie o c h a ra k te rz e in fo r m a c y j­

n y m i d y s k u s y jn y m . U ś w ie tn ił je s w o ją obecnością am basador Cze­

c h o s ło w a c ji oraz goście czechosło­

w a ccy, a b r a li w n im u d z ia ł m. i.:

M . D ą b ro w ska , Z. D e m biń ska, A.

B ocheński, W ł. B ro n ie w s k i, St. R, D o b ro w o ls k i, J. D o b ra c z y ń s k i, J.

Iw a s z k ie w ic z , H, Ładosz, G. K a rs k i, L . K ru c z k o w s k i, H. M ic h a ls k i. J.

N. M ille r , A. Sandauer. R. S zedivy, K . W yka, J. Z agó rski, J. Z a w ie y ­ ski, J. Ż u ła w s k i. *

J e rz y Z a w ie y s k i scharakteryzo- w a ł w sk ró ta c h różne u g ru p o w a n ia i k ie r u n k i w spółczesnej lite r a t u r y p o ls k ie j: J e d n ym ze s k u tk ó w m i­

n io n e j w o jn y w lite ra tu rz e naszego n a ro d u je s t w a lk a o św iatop ogląd . W alczą ze sobą, ja k wszędzie w E u­

ro p ie , tr z y g łó w n e p rą d y ideolo-, giezne .i filo z o fic z n e : m a rk s iz m , k a ­ to lic y z m i lib e ra liz m . K a ż d y z ty c h p rą d ó w s ta w ia lite ra tu rz e odpo­

w ie d n ie zadania, do cen iając w a r ­ tość w p ły w u s z tu k i p is a rs k ie j na m asy czytelnicze. ' Z a ra z po odzy­

s k a n iu n ie p o d le g ło ś c i w pra sie l i ­ te ra c k ie j p o ja w iły się p o s tu la ty id eo w e i a rty s ty c z n e w od niesie niu do lite r a tu r y . P ow iedziano, że ce­

chą n o w e j , lite r a t u r y — w od ró ż­

n ie n iu od d a w n e j, w in ie n być re ­ a lizm . Z aga dn ien ie re a liz m u stało się w p ie rw s z y m okresie g łó w n y m zagadnieniem te o re tyczn ym , d y s k u ­ to w a n y m przez k r y t y k ó w i pisarzy.

W czasie d y s k u s ji w y ło n iły się k w e s tie re a liz m u tra d y c y jn e g o i re a liz m u nowego, k w e s tie czysto­

ści g a tu n k u w od niesie niu do p ro ­ zy, k w e s tie m ora lno ści, dzieła i je ­ go m o ty w a c ji filo z o fic z n e j itd . B y ły to p o s tu la ty . D y s k u s ja nad n im i b y n a jm n ie j n ie je s t za ko ń ­ czona. K s ią ż k i, ja k ie się p o ja w iły , n ie p o tw ie rd z a ją p o s tu la tó w k r y ­ ty k i. Z resztą k s ią ż k i te b y ły p is a ­ ne w czasie w o jn y . '

Nasze M in is te rs tw o K u lt u r y i S z tu k i, nasze c z y n n ik i o fic ja ln e , nie w y s u n ę ły p o d adresem lite r a t u r y żądań szczegółow iej s fo rm u ło w a ­ nych., I to p o d k re ś lić na le ży z u zn a­

niem . Na tezę zaś z w ią z k ó w li t e ­ r a t u r y z życie m godzą się w s z y ­ scy.

G łó w n ą tro s k ą p isa rzy, k r y t y k ó w i p is m lite ra c k ic h , obok k w e s tii ideow ych, je s t tro s k a o poziom a r­

ty s ty c z n y lite r a tu r y . W u lg a ry z a c ja je s t w s p ó ln y m naszym w ro g ie m , niezależnie od prze kon ań, ja k ie nas dzielą lu b łączą. Sądzę, że podobne tro s k i m a ją pisarze czescy i s ło ­ waccy.

M a ria Pujm anova: Z w ie lk ą r a ­ dością k o n s ta tu je , że po r a v p ie r w ­ szy m a możność ro z m a w ia ć z lite r a ­ ta m i p o ls k im i o w s p ó ln y c h spra-wach i tro s k a c h . M ó w ią c o ten d e n cja ch lite r a t u r y stw ie rd za , że p is a rz w i­

n ie n m ie ć dziś b a rd z ie j n iż k ie d y ­ k o lw ie k poczucie o d p o w ie d z ia ln o ś c i za s w o je słowa, p o w in ie n dbać o to czujnie , aby do jego tw ó rc z o ś c i n ie p rz e n ik a ły cho ćby i' n ie u ś w ia d o m io ­ ne w p ły w y id e o lo g ii fa s zystow skich.

N ie je s t je d n a k ważne, czy p isa rz będzie p is a ł o spra w a ch ty lk o ideo­

lo g ic z n y c h — dzieło dobrze napisa-' ne, w k tó r y m m ożna znaleźć czło­

w ie k a , dokona w ię c e j a n iż e li dłu g ie ty r a d y pu b licystyczn e .

Leon Kruczkow ski: K o l. Z a w ie y ­ s k i p o d k re ś lił fa k t, że w dzisiejszej Polsce tw ó rc a n ie odczuw a w sw ej p ra c y n a c is k u c z y n n ik ó w , p a ń s tw o ­ w ych . C h c ia łb y m s tw ie rd z ić , że po­

lity k a k u ltu r a ln a naszego rzą d u je st ko n s e k w e n c ją fo r m u s tro jo w y c h no­

w e j P olski. F o rm y te c h a ra k te ry z u ­ je, ja k w iado m o, w s p ó łis tn ie n ie trze ch s e k to ró w : państwowego', spół­

dzielczego i, p ry w a tn e g o . Jest rzeczą dla każdego chyb a w idoczną, że ś w ia t tw ó rc z o ś c i k u ltu r a ln e j ciąży na ogól k u te m u o s ta tn ie m u środo­

w is k u , k tó re g o k lim a t z d a je się n a j­

b a rd z ie j od po w ia da ć zaró w n o cha­

łu p n ic z e m u c h a ra k te ro w i p ro d u k c ji a rty s ty c z n e j, ja k i lib e r a lis ty cznvnV czy n a w e t a n a rc h is ty c z n y m s k ło n ­ nościom tw ó rc ó w . Z tego prostego z ja w is k a , z ty c h n ie u c h ro n n y c h kon- s e kw e n cyj u s tro jo w y c h z d a ją sobie s p ra w ę ci, k tó rz y — słusznie skąd­

in ą d — s ta w ia ją na p o rz ą d k u dzien­

n y m hasło tw órczo ści „p o s tu lo w a ­ n e j“ . Z d ru g ie j s tro n y je d n a k i tw ó r ­ cy p o w in n i w p e łn i rozum ieć, że k u l­

tu ra nie je s t i nie może b yć je d y n ie p ro d u k te m „ w o ln o ry n k o w y m “ . Jeśli o k re ś le n ie .k u ltu ry ja ko, najw yższego do bra narodow ego n ie m a być ty lk o o k o lic z n o ś c io w y m frazesem , m u s i i tw órczość w te j dzied zinie ro z w ija ć się ja k o proCes in te g ra c y jn y , sta p ia ­ ją c y świadom ość pisarza z w o lą , dą­

ż e n ia m i i p o trz e b a m i mas. T w ó r ­ czość „p o s tu lo w a n a “ to przede w s z y s tk im tw órczość p o stulo w an a w ew nętrznie, z g łę b i nie ty lk o a r ty ­ stycznego, ale i społecznego sum ienia tw ó rc y . Czas skończyć z „k ib ic o w a ­ n ie m “ rzeczyw istości. Zdolność do w iz ji, stan ow iąca g łó w n ą siłę pisa­

rza, w in n a być używ an a ja k o a k ty w ­ n y oręż w w ie lk im dra m acie d z ie jo ­ w y m , któ re g o w szyscy je ste śm y a k ­ to ra m i. W szyscy a przede w s z y s t­

k im nasze s ło w ia ń s k ie n a rod y.

K . W yka: Chcąc się porozum ieć, może na le ży m ó w ić o fa k ta c h ra_

¿zej a n iż e li o p o s tu la ta c h . P ostu la­

t y w s k a z u ją d z is ia j słu sznie na spra w ę re a liz m u ja k o głów ną.

Tym czasem do św iadczenie poucza, że w naszym p iś m ie n n ic tw ie p rze d w o jn ą n ie ty lk o u ję c ie czysto re a ­ lis ty c z n e m ó w iło o p rz e ż y w a n e j rzeczyw istości, R ó w n ie ż lite r a tu r a g ro te s k i i e k s p re s ji po zare alistycz- n e j w s k a z y w a ła dokłaptaie przez p ry z m a t s a ty ry na sprzeczności i d z iw a c tw a ep oki. Pow ieść społecz­

na i w a lcząca K ru c z k o w s k ie g o i p o d o b n y c h p is a rz y oraz pow ieść ir o n ii i d r w in y G o m b ro w ic z a — oto rozpiętość ówczesnego w a c h la ­ rza. W o jn a nie v z a m k n ę ła te j ro z ­ bieżności i n ie ro z s trz y g n ę ła dotąd w sam ej tw ó rc z o ś c i lite r a c k ie j, czy znane na m d o k ła d n ie w y g lą d y po­

w ie ś c i re a lis ty c z n e j z d o ła ją o d tw o ­ rz y ć obraz ep oki. W ,ty m sensie po­

s tu la ty k ry ty c z n e w y b ie g ły przed tw órczość, a lb o w ie m w n ic h w y ra ­ z iły się słuszne p o trz e b y nowego c z y te ln ik a .

I tu je s t p ro b le m do w s p ó ln e j d y s k u s ji p is a rz y czeskich, słow ac­

k ic h i p o ls k ic h : -Czy podobnie oce­

n ia ją o n i s y tu a c ję p ro zy w ich k r a ­ ju , czy, po dobnie w y ła n ia się w iz ­ ja ja k ie jś n o w e j fo r m y po w ie ścio­

w e j p ra w d y , fo rm y , w ja k ie j zosta­

ną ji.ż inaczej, n ie dla celów ego- tyczT. ych, zu ż y tk o w a n e zdobycze w a rs z a tu pisarskie go la t m ię d zy- w o je * ’ ch­

ało

V a iie Rzezacz: porusza k w e s tię egzysuce ;ja liz m u . T u w ła ś n ie w id z i p e w n io ^ ie b e z p ie c z e ń s tw o , z którym , trzeba będzie w alczyć. N iestety, m ło d z ie ż chyba n a jw ię c e j ulega je ­ go w p ły w o m . O k re ś la egzystencja- liz m jć k o filo z o fię n ih iliz m u , obez­

w ła d n ia ją c ą a k ty w n ą w o lę do ży­

cia. Is to tn e je s t dziś om aw ianie

s p ra w na jw a ż n ie js z y c h , k tó re w rozbieżnościach e p o k i łączą dziś - lu d z i do b re j w o li. P rz y k ła d o w o przyta cza h is to rię czeskich organi- zacyj k u ltu ra ln y c h . Z a ra z po w o j­

n ie b y ły d w ie org a n iza cje : G m ina K u ltu r a ln a i Z w ią z e k K u ltu r a ln y . W yd a w a ło się, że k u ltu r a czeska przechodzi okres ro z ła m u ideowego na dw a , obozy. O kazało się je d n a k w to k u d y s k u s y j, że w zasadniczych k w e s tia c h n ie m a ró ż n ic : pisarze o b y d w u obozów p r z y jm u ją w, sw ej tw ó rc z o ś c i p o s tu la t h u m a n iz m u so­

cja listyczne go . U zg od nie nie po dsta­

w o w y c h p o g lą d ó w d o p ro w a d z iło do f u z ji w je d n o Z jednoczenie K u ltu ­ ra ln e , W g ra nicach „J e d n o ty k u k t u m i“ je s t m ie jsce na szeroką d y ­ skusję. Na zakończenie Rzezacz za­

prasza k o le g ó w p o ls k ic h na zjazd p is a rz y s ło w ia ń s k ic h w ro k u 1948.

D r. Rudo B rtań porusza k w e s tię w s p ó ln o ty s ło w ia ń s k ie j. L ite r a c k i ję z y k s ło w a c k i is tn ie je z a le d w ie 6d s tu la t. L ite r a tu r a sło w acka nie może ro z w ija ć się bez bra tn ie g o z w ią z k u 7 C zecham i i bez ścisłych k o n ta k tó w z P o la k a m i i R osjanam i.

A r tu r Sandauer dom aga się p ra ­ w a do nieostateczności fo rm u ło ­ w a n y c h po glądó w lite ra c k ic h , do ic h usta w iczn ej' niegotow ości.

N ie m ożna tw o rz y ć , nie tw o rzą c w ciąż samego siebie.' Lecz n ie g o to . wość nie je s t rów noznaczna z n ie ­ odpow iedzialnością. Ta dziś ’ śred­

n ia generacja pisarska, k tó ra de­

b iu to w a ła w la ta c h p rz e d w o je n n y c h , b y ła p o k o le n ie m fo rm a ln o -tre ś c io - w yeh linosko czków . (O stre p ro te s ty B ro n ie w s k ie g o i D o brow olskiego).

N a jw yższe osiągnięcia te j doby:

S chulza i G om bro w icza , s to ją na n ie p rze ścig n io n ym dotąd tech nicz­

n y m poziom ie. U tk a n e z p a ję czyny za ró w n o poezja, ja k i proza tego o- k re s u n ie u m ia ły ud ź w ig n ą ć cięża­

r u szerszych zagadnień. Te n a to ­ m ia s t dzieła, k tó re b rz e m ie n iu tem u u m ia ły sprostać, b y ły zacofane technicznie. S tąd przepaść m ię dzy k a rm io n y m i byle czym m asa m i a sztuką, przepaść, k tó rą w obecnej c h w ili u s iłu je m y — n ie w iadom o czy skutecznie — zapełnić.

St. R. Dobrowolski ostro p ro te ­ s tu je p rz e c iw k o u o g ó ln ie n io m San- dauera. P oko le nie o k tó r y m m ó w i Sandauer. m ia ło owszem, i sw oich lin o sko czkó w . B y ło je d n a k i p o k o ­ le n ie m lite ra tu ry , w a lczące j, lite r a ­ t u r y o d p o w ie d z ia ln e j wobec mas i n a ra ż a ją c e j się ów czesnem u re ż i­

m o w i. M a ono za sobą po w a żny do­

ro b e k ilo ś c io w y i ja k o ś c io w y . A . W a t w y p o w ia d a ją c się za l i ­ te ra tu rą re a lis ty c z n ą ja k o tą, k tó ­ re j m a ją p ra w o dom agać się now e w a rs tw y , po w o łan e do życia k u l­

tu ra ln e g o , w s k a z u je na w ielo zna cz­

ność te rm in o lo g ii oraz na w z g lę d ­ ność w a rto ś c i poznaw czej re a lizm u . W d ysku sja ch n a ogół zapom ina się o ty m , że w s z e lk ie „ iz m y “ po­

w s ta w a ły raczej ja k o • hasła, raczej b y ły z a w o ła n ia m i b o jo w y m i n iż f o r ­ m u ło w a n ie m p r a k ty k i lite ra c k ie j.

S tąd ich ograniczona użyteczność w k ry ty c e . Na p rz y k ła d z ie lite r a ­ t u r y n ie m ie c k ie jT la t m ię d z y w o je n ­ n y c h w skazuje, ja k ba rdzo może odbiegać obraz, p o d a w a n y choćby przez n a jtęższych re a lis tó w , od rze­

czyw isto ści o b ie k ty w n e j. K tó r y z re­

a lis tó w n ie m ie c k ic h -u ja w n ił, bo d a j w sła b y m od biciu, rz e c z y w is te oblicze n a ro d u niem ie ckie go? Czy nie u- w ie rz y liś m y w ie lk ie m u , p is a rz o w i T. M a n n o w i, że s u b te ln y neuraste­

n ik H ans C a sto rp (Żauberberg) je s t re p re z e n ta c y jn y m ty p e m n ie ­ m ie ckieg o m ło dzie ńca ? N ie z m ie rn ie tru d n o je s t u s ta lić k r y te r ia , k tó re b y p o z w o liły o kre śla ć stosunek p ra w d y m ię d z y obrazem lite r a c ­ k im a jego o d p o w ie d n ik ie m w rze­

czyw isto ści o b ie k ty w n e j. N ie z w a l­

n ia to je d n a k pisarza od o b o w ią zku słu żb y społecznej, zwłaszcza w d z i­

siejszym , chyb a no w o naro dzo nym , świecie.

P I S A R Z E

C Z E C H O S Ł O W A C C Y W* R Y S U N K A C H A H O R Z E I A S T O P K I

M. Pujmanova

F. Halas

P. Buńczak

V. Rzezacz

A. C. Nor

(2)

Str. 2 O D R O D Z E N I E Nr 22

ADAM SCHAFF STANISŁAW WYGODZKI

HUM ANIZM SOCJALISTYCZNY A MORALNOŚĆ ABSOLUTNA*1

Z nan a ba je czka o p ow iad a, ja k to n ie d ź w ie d ź z n i i i ości do swego p rz y ja c ie la ta k g o r liw ie spędzał m uch ę z jego nosa, aż m u zm iaż­

d ż y ł czaszkę. S tąd poszło p o w ie ­ dze nie „n ie d ź w ie d z ia p rz y s łu g a “ . T a k ą p ra w d z iw ie n ie d ź w ie d z ią p rz y s łu g ę w y rz ą d z ił m a rk s iz m o w i P a w e ł K o n ra d s w ym a rty k u łe m

„M a rk s iz m bez p r z y łb ic y “ („O d ro ­ d z e n ie “ , n r. 123 124).

_ „M a rk s iz m bez p r z y łb ic y “ je s t ilu s tr a c ją p ra w d z iw o ś c i znanego p rz y s ło w ia lu do w eg o „b r o ń nas Boże od p rz y ja c ió ł, iifcd“ . Is to tn ie m n ie j k ło p o tu s p ra w ia ja w n y p rz e c iw n ik , k tó re g o n e g a ty w n y sto­

su n e k do s p ra w y n ie pozostaw ia w ą tp liw o ś c i i k tó re m u na le ży w y ­ p o w ie d z ie ć u c z c iw y , o tw a r ty bój, a n iż e li t a k i sojuszn ik, k tó r y m ie ­ szając p ra w d ę . z błędem , dobre c h ę c i z p rz e k rę c a n ie m istotn ego . s ta n u rzeczy, w p ro w a d z a lu d z io m m ę t lik w g ło w ę i u tr u d n ia z w a l­

cza n ie fa łs z y w y c h po glądów . T y m b a rd z ie j, gd y — ja k P a w e ł K o n ­ r a d — ro b i to p o d szum a n ty d o - g m a ty z m u i „tw ó rc z e g o “ . m a r k ­ s iz m u — haseł c h w y tliw y c h i w is to c ie sw ej słusznych.

A r t y k u ł K o n ra d a p rz e d s ta w ia p ra w d z iw y e m b a rra s de richesse b łę d n y c h p o g lą d ó w n a m a rksizm . Z a m a z u ją c od p o c z ą tk u samo po­

ję c ie h u m a n iz m u — m im o o d w o ­ ły w a n ia się do sem a ntyczne j ana­

liz y n e o p o z y ty w is ty c z n e j k r y t y k i— : a u to r szuka go wszędzie, i tam , gdzie m ożna go znaleźć, i tam , gd zie go znaleźć n ie m ożna. D la ­ tego też w ę d ru je pó różn ych dzie­

dzina ch, co o tw ie ra szero kie , po­

le dla błądzenia. W d a w a n ie się w d y s k u s ję na te te m a ty p e r y fe r y j- i n e o d w io d ło b y nas z b y t d a le k o ; od te m a tu , k tó r y m je s t p ro b le m I h u m a n iz m u . D latego o g ra n ic z y m y się do s p ra w y m ora lno ści. N ie m ogę je d n a k od m ó w ić sobie p rz y ­ je m no ści, ab y p rz y n a jm n ie j e n i passami n ie po ru szyć zagadnień ,¿kompleksu m a te r ii“ i „ b y tu i św ia d o m o ści“ , szeroko o m a w ia ­ n y c h w a rty k u le .

S w ó j a r t y k u ł pisze K o n ra d z w y ra ź n y m celem p rz e k o n a n ia nie- m a rk s is tó w o m a rk ś o w s k im h u ­ m a n iz m ie . „ Is tn ie ją J e d n a k zagad­

n ie n ia — s tw ie rd z a — k tó re u- t r u d n ia ją to ta ln y m h u m a n is to m dostęp do m a rk s iz m u i u tr u d n ia ­ ją to ta ln y m m a rk s is to m pe łn e u- jk w n ie n ie się w h u m a n iz m ie “ . A b y rrie „ta lm u d y z o w a ć a rg u m e n tó w “ , ja k po w ia da ,' f u ła tw ić spra w ę obu s tro n o m , z a b ie ra się do dzieła „p o n o w e m u ".

I t u a u to r p o p e łn ia zasadniczy b łą d , k tó r y m ści się na c a łe j je ­ go postaw ie. M a rk s iś c i u w a ża ją m ia n o w ic ie , że „ t o t a ln y “ h u m a n i­

sta ta k samo n ie je s t h u m a n istą , ja k „ to ta ln y “ d e m o k ra ta n ie je s t d e m o k ra tą . „ T o ta ln y “ d e m o k ra ta b o w ie m , d a je w ro g o m d e m o k ra c ji w o ln o ść d z ia ła n ia p rz e c iw dem o­

k r a c ji i s ta je się prze z to sojusz­

n ik ie m je j w ro g ó w ; „ to ta ln y “ zaś h u m a n is ta p s e u d o a rg u m e n ta m i '

„c z ło w ie c z e ń s tw a “ je s t s k ło n n y p o k rz y ż o w a ć w sze lką w a lk ę p rz e ­ c iw w ro g o m tegoż człow ieczeń­

stw a. D la te g o też m a rk s iś c i mogą d o b r o tliw ie tłu m a c z y ć ty m „to ta - lis to m “ ic h błędy, lecz n ig d y n ie schodzą na ic h pozycje . K o n ra d o w i z d a rz y ło się zaś w ła ś n ie to niesz­

częście. Chcąc na g w a łt p rze kon ać

„ to ta lis tó w “ , p o d a je im u słu żn ie s tr a w n y dla n ic h „m a rk s iz m “ w ła ­ snego w y ro b u , n ie spostrzegając n a w e t tego, ja k sam p rze cho dzi n a po z y c je m ieszczań skiej ideo­

lo g ii.

J e s t w y ra ź n a g ra n ic a m ię dzy a n t y d ogm a ty czn;. m , tw ó rc z y m sto­

so w a n ie m m a rk s iz m u (z k tó ry m W szyscy się zgadzam y), a jego ne­

gacją. U życie m ia n a m a rk s is ty z o b o w ią z u je do czegoś p o z y ty w ­ n ie , n ie t y lk o do m g lis te j „p o s ta ­ w y wobec rz e c z y w is to ś c i“ , do k tó ­ r e j a u to r chce s p ro w a d z ić całe zagadnienie. M a rk s iz m to n ie t y l ­ k o m etoda, ja k to t w ie r d z ili re-

*) Por. „D y s k u s ja o hu m a n iz- fń ie s o c ja lis ty c z n y m “ , „O d ro d z e ­ n ie “ , n r 130.

w iz jo n iś c i, ale i c a łk o w ity system, w p ra w d z ie n ied ogm a tyczn y, w p ra ­ w d z ie d y n a m iczn y, z m ie n n y , ale w k a ż d y m k o n k re tn y m okre sie k o n k re tn ie za ryso w a n y. G dy po­

w ia d a m , że je s te m m a rk s is tą , to znaczy, że s to ję na g ru n c ie syste­

m u naukow ego M a rx a p lu s no­

w e tezy, w y s n u te na p o dstaw ie jego m e to d y z b a da nia rz e c z y w i­

stości w k o n k re tn y c h , n o w y c h w a ru n k a c h h is to ry c z n y c h . D a le j, znaczy tó, że je ś li o d rzuca m ja ­ ką ś tezę system u M a rx a ja k o p rz e ­ starzałą, m uszę u d o w o d n ić n a po d­

s ta w ie m e to d y M a rx a , że w no­

w y c h w a ru n k a c h je s t ona rzeczy­

w iś c ie p rz e s ta rz a ła i w in n a być zastąpiona now ą. N ie m a w ię c m o w y o sk o s tn ie n iu , o d-ogmatyz- m łe, ale n ie m a też m o w y o do­

w o lności. System M a rx a je s t je d ­ ną z w a rtą całością, z k tó r e j nie m ożna usunąć żadnej c e g ie łk i bez szkody d la całości. N ie tru d n o w ię c p rz e p ro w a d z ić g ra n ic ę m ię ­ dzy tw ó rc z y m , a n ty d o g m a ty c z n y m m a rk s iz m e m a negacją m a rk s iz ­ m u. D lą te g o też m a rk s iś c i m a ją te n zw y c z a j, czasam i n a d u żyw a n y, c y to w a n ia k la s y k ó w . N ie dlatego b y n a jm n ie j, b y c y ta ta m ia ła zastą­

p ić dowód, ale dlatego, b y m óc w^ k a ż d e j c h w ili prze p ro w a d za ć s c in c k c n tro lę prze strze g a n ia g ra ­ n ic y m ię d z y tw ó rc z y m stosow a­

n ie m m a rk s iz m u w n o w y c h w a ­ ru n k a c h — a je go negacją. G dy od rzuca m ja k ą ś kla syczn ą tezę m a rk s iz m u i. d a ję dow ód na p o d­

s ta w ie całości system u i m e to d y m a rk s iz m u , że je s t ona w n o w y c h w a ru n k a c h p rz e s ta rz a ła , to stosu­

ję tw ó rc z o m a rk s iz m i je ste m m a rk s is tą , m im o że ok re ś lo n y c h tez M a rx a n ie a k c e p tu ję (np. gdy m a rk s iś c i o d rz u c a ją w u s tro ju de­

m o k ra c ji lu d o w e j konieczność re ­ w o lu c ji p ro le ta r ia c k ie j i d y k ta tu ­ r y p r o le ta ria tu ); gd y n a to m ia s t od rzuca m o kre ślo ne tezy, m a rk s iz ­ m u, n ie u d o w o d n iw s z y , że k o n ie ­ czność ich z m ia n y w y p ły w a z ba­

da n ia k c n k r e tn e j rz e c z y w is to ś c i zgodnie z założeniem m a rk s iz m u , to po p ro s tu n ie je s te m m a rk s is tą , ne gu ję m arksizm . K o n ra d ta k strasznie b o i się „ta lm u d y z o w a - n ia “ , że w y le w a dziecko w ra z z wodą, tan. ta k „p rz e d o b rz ą “ sw ój k ry ty c y z m , że na k o n ie c pozosta­

je z p ró ż n y m i rękom a.

„ T o ta ln i“ h u m a n iś c i c ie rp ią , ja k się okazuje, na „k o m p le k s m a te ­ r i i “ , tzn. p o p ro s tu o b a w ia ją się m a te ria liz m u , K o n ra d w zapale n a w ra c a n ia grzesznych dusz po­

s ta n o w ił w obec tego,, zad em o nstro­

w a ć p u b lic e k u g la rs k ą sztukę i u*

do w odnic, że m a te ria liz m n ie je s t m a te ria liz m e m . W zapale n ie spo­

s trzegł je d n a k , że t o , ' co trz y m a w rę k u , to n ie m a te ria liz m , ale id e a liz m . W ła ś c iw ie ud o w a d n ia , że id e a liz m to id e a liz m — na co d o p ra w d y szkoda Czasu, bo tem u i ta k w szyscy w ierzą.

M a te ria liz m d ia le k ty c z n y od róż­

n ia filo z o fic z n e i fiz y k a ln e poję-, cie m a te rii. To ro z ró ż n ie n ie je s t kon ie czne d la o b ro n y filo z o fic z n e ­ go m a te ria liz m u p rz e d p o ch o p n y­

m i w n io s k a m i o ,.z n ik n ię c iu “ m a­

t e r ii itp . M a te ria liz m filo z o fic z n y w iąże swe is tn ie n ie z tezą o o b ie k ­ ty w n y m , tzn. n ie z a le ż n y m od w sze lkie g o poznającego jp n y s łu , b y c ie m a te r ii oraz czasu ' i p rz e ­ s trz e n i ja k o fo r m b y tu m a te rii, k tó r a z n a jd u je się w c ią g ły m r u ­ chu. Jaka je s t n a to m ia s t bu do w a m a te rii, o ty m ro z s trz y g a ją n a u k i ścisłe i zm ia na po ję ć o s tr u k tu ­ rze m a te r ii n ie na rusza je j k o n ­ c e p c ji filo z o fic z n e j.

W edle K o n ra d a to ro z ró ż n ie n ie m a uzasadniać re z y g n a c ję m a r k ­ sizm u z w szelkiego w a rto ś c io w a ­ n ia te o r ii : fiz y k a ln y c h . A u to r w y ­ obraża sobie pra cę n a u k o w c a - fi­

z y k a ja k o od dzielo ną m u re m c h iń ­ s k im od w s z e lk ic h uo gó lnień ś w ia ­ to p o g lą d o w y c h i n a w o łu je , by ty m n a u k o w c e m . n ie przeszkadzać.

N ik t te ż n ie zam ierza im przesz­

kad zać w p ra c y fa c h o w e j, k tó ra a u to m a ty c z n ie bogaci sk a rb n ic ę w ie d z y m a rk s is to w s k ie j, ale m oż­

liw o ś ć od d zie le n ia te j p ra c y od filo z o fic z n y c h u o g ó ln ie ń je s t f i k ­

c y jn a . D lateg o Engels tw ie rd z ił, że fiz y k , k t ó r y c h c ia łb y to zrob ić i od rzu cić w sze lką filo z o fię , a u to ­ m a ty c z n ie w p ad a w ra m io n a w u l­

g a rn e j f ilo z o fii. . Z w łaszcza dziś, gd y o o d d z ie le n iu np. t e o r ii k w a n ­ tó w cd filo z o fic z n y c h p ro b le m ó w zasady p rz y c z y n c w o ś c i i te o rii p ra w d o p o d o b ie ń s tw a , te o r ii E in s te ­

in a od filo z o fic z n y c h zagadnień czasu i p rz e s trz e n i itd ., może m ó ­ w ić ty lk o cz ło w ie k , k t ó r y ty c h zagadnień n ie zna. T a k samo z re ­ sztą ja k ten, k to za K o n ra d e m za­

ga dn ien ia czasu, p rz e s trz e n i i r u ­ ch u c h c ia łb y z a lic z y ć do zagad­

n ie ń s t r u k t u r y m a te rii. P odobnie je s t p rze sa d n ym op ty m iz m e m tw ie rd z e n ie , że k a ż d y n a u k o w ie c je s t m a te ria lis tą , choć n ie w ą tp li­

w ie p o w in ie n b y n im być. Że ta k n ie je s t, św iadczą o ty m choćby n a z w is k a ba rdzo w y b itn y c h n a u ­ k o w c ó w , k tó r z y w rę c z o d rzuca ją m a te ria liz m na rzecz id e a lizm u . I dlatego szuka nie l i n i i klasow ego p o d z ia łu i w fiz y c e ,, i w b io lo g ii je s t n a d a l ta k samo a k tu a ln e , ja k i w czasach iro n ic z n ie p rze z a u to ­ r a p o tra k to w a n e g o „dziecięcego r a d y k a liz m u “ t e o r ii m a rk s is to w ­ s k ie j.

T ru d n o w ycze rp a ć tę całą s k a rb ­ nicę b łę d ó w i w y k o ś la w ie ń , k tó ­ rą a u to r n a g ro m a d z ił w je d n y m ro z d z ia lik u . T ru d n ie j ty m b a rd z ie j, że p rz e d s ta w ia on dziw aczną m ie ­ szaninę p ra w d y i błędu, gdzie np.

w ślad za słu sznym tw ie rd z e n ie m 0 p o k ry w a n iu się p o s ta w y m a te ­ r ia lis t y z p o staw ą n a u ko w ca id zie teza, że d ia le k ty k a n ie da je po zy­

ty w n e j w ie d z y o ru c h u m a te rii, że je s t ona d o d a tk ie m do lo g ik i fo rm a ln e j, itd . M ożna w y zn a w a ć p o g lą d y ja k ie się chce, ale rze­

telność n a u k o w a w ym aga, aby je po d p is y w a ć w ła s n y m n a z w is k ie m 1 n ie angażować tu B og u ducha w in n e g o M a rx a .

C iekaw sze je s t zagadnienie, ja k a je s t id eo log iczn a p o dstaw a te j d z iw n e j m ie sza n in y. A u to r dopo­

w ia d a to do końca. Po po zb a w ie ­ n iu m a te ria liz m u w s z e lk ic h in n y c h a tr y b u tó w pró cz u zn a n ia o b ie k ­ ty w n e g o b y tu m a te rii, a u to r pod­

d a je i to w w ą tp liw o ś ć .

„...ja k ą w a rto ś ć ma samo s tw ie r ­ dzenie — p y ta K o n ra d — że m a­

te r ia is tn ie je nieza leżn ie od n a ­ szej świadom ości? Czy klasyczne p o ję c ie i s fo rm u ło w a n ia m a te ria ­ liz m u w y trz y m a ją pró bę sem an­

ty c z n e j a n a liz y n e o p c z y ty w is ty c z - n e j k r y t y k i? ‘ N ie przesądzając "od­

p o w ie d z i s tw ie rd ź m y , że pró b a ta k a je s t konieczna. J e ś li m a te ria ­ liz m je j się n ie podda, p rze sta n ie b yć nauką, a sta n ie się w y z n a ­ n ie m w ia r y “ .

J a k w id a ć K o n ra d m a w ie lk ie z a u fa n ie do n e o p o z y ty w is ty c z n e j a n a liz y sem antycznej. W obec tego po m óżm y a u to ro w i w d o p o w ie ­ d ze niu do koń ca tego, co w ie , a czego n ie chce głośno pow ie dzieć.

W ś w ie tle a n a liz y sem a ntyczne j n e o p o z y ty w is ty c z n e j k r y t y k i to za­

g a d n ie n ie je s t bezsensowne („s in n - lo s“ ) i K o ło W ie d e ń skie u z n a ło b y to s ta n o w is k o za w y z n a n ie w ia ry , a n ie za naukę. C zy a u to r je s t z te j o tw a rto ś c i zadow olony? Że od po w ie dź b y ła b y w ła ś n ie taka, n ie ulega w ą tp liw o ś c i, po niew a ż id z ie tu o zag ad nie nie w e d le k r y ­ te r ió w S z k o ły W ie d e ń s k ie j n ie ­ s p ra w d z a ln e Co oznacza je d n a k po dd a n ie się te m u w e rd y k to w i?

P o m ija m fa k t, że m ó w ie n ie o „s e n ­ sow no ści“ i „bezsensow ności“ , ja k to ro b ią n e o p o z y ty w iś c i, je s t w ię ­ cej n iż w ą tp liw e j w a rto ś c i, ponie­

w a ż je s t uza le żnio ne — ja k słusz­

n ie w s k a z a ł ju ż na to P c p p e r — od dow olnego u s ta le n ia ' tego, co sensowne. Jest to fa k ty c z n ie zejś­

cie na s ta n o w is k o id e a liz m u . N ie n e g u ją c b o w ie m w ie lk ic h zasług m eto d o lo g iczn ych n e c p o z y ty w iz m u , tr u d n o n ie przyzn ać, że je s t on k o n ty n u a c ją filo z o fic z n ą m ach iz- m u i że p rz y n a jm n ie j do w o jn y , m im o odżeg nyw a nia się od e ty ­ k ie t, n e o p o z y ty w iś c i h o łd o w a li su­

b ie k ty w n e m u id e a liz m o w i. W y­

sta rc z y prze czyta ć F ra n k a „D a s K au salgese tz“ , b y się o ty m prze­

konać. W re z u lta c ie w ię c K o n ra d ,

czy tego c h c ia ł czy nie, z n a la z ł się w ob ję ciach id e a liz m u . I ta k się zawsze d z ie je : gd y się w y g a ­ n ia m a te ria liz m , to okn em w c is k a s'ię id e a liz m . J e ś li za tę cenę a u to r c h c ia łb y z b liż y ć do m a rk s iz m u „ to ­ ta ln y c h “ h u m a n is tó w * to n ie stać m a rk s iz m u na je j zapłacenie.

K o n ra d bardzo z g ry ź liw ie odzy­

w a się na p o c z ą tk u a r ty k u łu o m a rk s is ta c h , k tó r z y z b y t m ocno w iążą się z te k s ta m i k la s y k ó w ..

„R a z po ra z — c z y ta m y — s ły ­ szy się n a w o ły w a n ia do tego, by w y jś ć poza do gm a tyczn e p o w ta ­ rz a n ie i ta lm u d y c z n e k o m e n to w a ­ n ie te k s tó w , b y ro z w in ą ć i u w s p ó ł­

cześnić te o rię m a rk s iz m u . Jakże często je d n a k ci, k tó r z y in n y c h n a w o łu ją do w y p ły n ię c ia na sze­

r o k ie w o dy, sam i lę k liw ie płusz- czą się u brzegu, s p o k o jn i, gd y czują po d n o g a m i g r u n t k la s y c z ­ n y c h s fo rm u ło w a ń i p a n ic z n ie o*

b a w ia ją c y się głę b i, k tó r a czyha na ś m ia łk a n ie b e z p ie c z n y m i w ir a ­ m i r e w iz jo n iz m u “ .

Podoba m i się to p o ró w n a n ie i c h ę tn ie zeń k o rz y s ta m . Otóż, p ły w a k , k tó r y u m ie dobrze p ły ­ w a ć i „pluszcze się u b rze gu“ w o b a w ie g łę b i — to tchó rz. A le p ły ­ w a k , k t ó r y p ły w a słabo i bez za­

bezpieczenia rz u c a się w głębię pe łn ą w ir ó w — to c z ło w ie k n ie ­ m ą d ry i da leko b a rd z ie j s z k o d liw y n iż _ p ie rw s z y . N ie t y lk o dlatego, że je s t pewność, iż sarn u to n ie , ale pociąga siwym p rz y k ła d e m in n y c h sła bych p ły w a k ó w do n ie p o trz e b ­ nego ry z y k a , a p rz e c h o d n ió w z m u ­ sza cfo tego, b y w u b ra n iu rz u ­ c a li się do w o d y d la ra to w a n ia go. G dy się n ie u m ie dobrze p ły -

■ w a ć le p ie j trz y m a ć się b liż e j brze­

gu, a n iż e li r o b ić zam ieszanie u- p o rc z y w y m rz u c a n ie m się w w ir y , z k tó ry c h n ie um ie się w ydostać.

U stęp z a ty tu ło w a n y „ B y t i ś w ia ­ dom ość“ z a w ie ra po do bn ie zag m at­

w ane w y w o d y na te m a t rz e k o m e j a n ty n o m ii m ię d z y k la s o w y m cha­

ra k te re m m a rk s iz m u , a jego p re ­ te n d o w a n ie m do p rz e d s ta w ic ie l­

s tw a o b ie k ty w n e j p ra w d y . A le w da nym k o n te k ś c ie to są zagadnie­

n ia p e ry fe ry jn e , k tó r y m n ie m o­

żem y pośw ięcać z b y t dużo m ie j­

sca. P rz e jd ź m y w ię c do w ła ś c iw e ­ go p ro b le m u —■ m o ra ln o ści.

P ro b le m m o ra ln o ś c i je s t c e n tra l­

n y m p ro b le m e m toczącego się spo­

r u o h u m a n iz m s o c ja lis ty c z n y . Re­

w iz jo n is ty c z n a is to ta b lu m o w s k ie - gp ,.h u m a n iz m u “ . Jet& ry .' poprzez de M a n a sięga do w cześniejszych re w iz jo n is tó w z ko ń ca ubiegłego stu le cia , polega na k w e s tio n o w a ­ n iu klasow ego c h a ra k te ru zasad m o ra ln o ś c i, na ic h a b s o lu ty z o w a ­ n iu . „K a te g o ry c z n y im p e r a ty w “ K a n ta — to w ła ś c iw ie ź ró d ło te j m ądrości. N o rm y m o ra ln e są ab­

s o lu tn e i w y n ik a ją z n a tu r y lu d z ­ k ie j, są nie zm ie n n e w czasie i w p rz e s trz e n i — tw ie rd z ą z w o le n n i­

cy „h u m a n iz m u “ . S tąd p ro sta d ro - . ga p ro w a d z i do n e g a c ji w a lk i k la ­

sow ej i s p ro w a d z e n ia re w o lu c y j­

n e j is to ty m a rk s iz m u do „ r e w o lu ­ c ji m o ra ln e j“ , ja k to k o n s e k w e n t­

n ie r o b i B i urn, i ja k to za B lu - m em p o w ta rz a S trz e le c k i. S ocja­

liz m „u m o r a ln io n y “ , bez w a lk i, a p e lu ją c y do serca i do poczucia m ora lne go , to n ic in ne go ja k so­

c ja liz m u to p ijn y re d iv iv u s , T y le ty lk o , że w n o w y c h w a ru n k a c h m a on w y ra ź n ie re a k c y jn y cha­

ra k te r , p o n ie w a ż ro z b ra ja re w o ­ lu c y jn ą w a lk ę p ro le ta ria tu . Pod szatą „h u m a m iż m u “ k r y je się tu a n ty h u m a n iz m , gdyż h a m o w a n ie z w y c ię s tw a tego u s tro ju , k t ó r y je ­ d y n y może s tw o rz y ć społeczeń­

s tw o h u m a n is ty c z n e (ą ro z b ra ja n ie p r o le ta r ia tu w je go w a lce kla s o ­ w e j je s t h a m o w a n ie m re a liz a c ji s o c ja liz m u ) — je s t anityhumaniss- mem.

Rzecz oczyw ista, że w te j p o le ­ m ic e po s tro n ie „h u m a n iz m u so­

c ja lis ty c z n e g o “ w o b ro n ie abso­

lu tn e j k o n c e p c ji m o ra ln o ś c i sta­

ną w szyscy zap rzysię żeni p rz e c iw ­ n ic y m a rk s iz m u . T a k np, pośred­

n io w łącza się do p o le m ik i „ T y ­ g o d n ik W a rs z a w s k i“ (n r 14, 1947), zahaczając w a r ty k u le Jerzego B ra u n a o z ag ad nie nie b u m a n iz -

NAGRODA LITERACKA „ODRODZENIA“

Pragnqc przyczynić się do ożywienia twórczości literackiej Spółdzielnia Wydawnicza „Czytelnik" ustanowiła corocznq nagrodę „Odrodzenia".

Nagrodę tę przyznawać się będzie każdego roku w dniu 2 2 lipca, w dniu święta Odrodzenia Polski, za najwybitniejszy tom prozy (powieść, opowiadania, krytyka, wspomnienia) ogłoszony drukiem po 1 .IX 1 9 3 9 r.

W ubiegłym roku nagrodę otrzymał Tadeusz Breza za powieść

• / 0

„Mury Jerycha". .<*

Podajemy skład jury tegorocznej nagrody „Odrodzenia":

MAR'A DĄBROWSKĄ, ANNA KOWALSKA, LEON KRUCZKOWSKI, WACiŁAW KUBACKI, KAROL KURYLuK, JAN PARANDOWSKI, STANISŁAW PIGOŃ W Y S O K O Ś Ć T E G O R O C Z N E J N A G R O D Y W Y N O S I Z Ł 2 5 0 0 0 0

m u. A u t o r o p ie ra ją c s w o ją k o n ­ cepcję o zasadę absolutnego p r a ­ w a m o ra ln e g o c h w a li oczyw iście de M a n a i h u m a n iz m s o c ja lis ty ­ czny B iu roa , k t ó r y o k re ś la ja k o syntezę p e rs o n a liz m u z s o c ja liz ­ mem.

A co m a do p o w ie d z e n ia w te j s p ra w ie z p u n k tu w id z e n ia n ie talm u d y c z n e g o „m a rk s iz m u “ P a­

w e ł K o n ra d ? W ła ś c iw ie n ic n o w e ­ go do p o w ie d ze n ia n ie m a, chyb a to, że zasadę a b s o lu tn e j m o ra ln o ś ­ c i c h c ia łb y prze szm ug low aę ja k o m a rk s is to w s k ą .

P o w ta rz a m ra z jeszcze, m ożna w y z n a w a ć po g lą d y, ja k ie się chce, a le rzetelno ść n a u k o w a w ym a ga , b y je w ła ś c iw ie firm o w a ć . W ystę ­ pow ać p rz e c iw m a rk s o w ś k ie j za­

sadzie k la s o w e j m o ra ln o ś c i ja k o p rz e c iw zasadzie „b u s z m e ń s k ie j“

p o d , szyld em m a rk s iz m u , do tego p o trz e b n e je s t duże po czucie p e w ­ n o ści siebie. „ N ie s z u k a jm y odpo­

w ie d z i w cyta ta c h ...“ — p o w ia d a a u to r. O tóż w c a le n ie , w ła ś n ie s z u k a jm y je j ta m ! Bo . je ś li chce­

m y ro z s trz y g n ą ć zag ad nie nie, ja k a je s t m ańksow ska k o n c e p c ja m o ra l­

n o ści ,to n ie to je s t ważne, co so­

bie o ty m z a g a d n ie n iu m y ś li K o n ­ rad, ale co o ty m m y ś la ł M a rx , Engels i L e n in ora z ic h z w o le n n i-

B I O G R A F I A

B io g ra f ciszy i p ogrom u, z a m a rły c h u lic i p u s tk o w ia i w ic h ru , k tó ry nocą p o w ia ł 1 n ad ru in a m i m ego dom u,

d ziejo p is lu d zi, b u tó w , su kien po m y c h sp alonych i po T w o ic h , przechodzę ro z w a lo n y m b ru k ie m ty m w ie rs zem , co n ie u spokoi.

N ie ż y w i w z n a n y m k ra jo b ra z ie , po nocy b łądzą, dom ich p ie rzc h a ja k w te d y , g dy uśpieni w g azie w id z ie li c h w ie jn y p rz e p ły w zm ierzch u , lecz j a zostałem . Jestem d om em i m iastem , b ru k ie m , o kn em w m u rz e i w chodzę zn o w u w ich podw órze,

a cisza b ije w e m n ie g ro m em .

*

I j a k k ra jo b ra z znów7 odsłonię n ie ty lk o b ra m y ich i dom y, lecz ta k ż e cień, co n ie ru c h o m y p rz y s ta n ą ł i unosi d ło n ie i m ilcząc ła tę sw o ją ż ó łtą

o słan ia rę k ą p rzed m y m ciosem — j a je s te m ciszą i j e j głosem, j a k pieśń z e rw a n a i j a k p ółto n.

B io g ra f śm ierci i pożogi,

n ie ty lk o ciszę z b ie ra m sm u tn ą, p rz y m ie rz y ć m uszę do m e j trw o g i ich trw o g ę , j a k s k rw a w io n e płótno, i sobą unieść, d źw ig ać d a le j,

j a k o ni, g w ia z d ę swego losu do ko m ó r, dołów7 i do stosu, co późną nocą się zap a li.

L ecz w ie m , że m ia r ą je s t z n ik o m ą m e serce, ale je ś li zd ołam

m ą rę k ą d o tkn ąć w ę g łó w dom u, a b ra m y w y p a lo n e j — czołem , zostaną w nocy k ra jo b ra z u

j a k ja — k a m ie n ie m , m u re m , cegłą, p rze s trze n ią m a r tw ą i ro zleg łą, m ilczą cą b io g ra fią g łazu.

cy. W p rz e c iw n y m w y p a d k u m ie li­

b y ś m y do c z y n ie n ia n ie z m a rk s iz ­ m em , ale z „k o n ra d z iz m e m “ . A to je d n a k n ie je s t to samo. Co o ty m z a g a d n ie n iu m y ś le li k la s y c y m a r k ­ sizm u, to a u to r m ó g łb y przeczytać w a r ty k u le p ro f. C hałasińskiego.

K u z m a rtw ie n iu a u to ra k la s y c y s ta li, a za n im i m a rk s iś c i s to ją po dziś dzień ną g ru n c ie ; te j „busz- m e ó $ k ię j“ ^ zasady. . O czyw iście, K o n ra d może się ż ty m ich stano­

w is k ie m n ie zgadzać, ale p o w i­

n ie n w ów czas w y ra ź n ie zaznaczyć, że m ó w i w im ie n iu sw oim , a n ie M a rx a .

„H o łd o w a n ie r e la ty w iz m o w i w ocenie w a rto ś c i m. i. m o ra ln y c h — pisze P. K o n ra d — posiada złą tra d y c ję . Jest to n u r t obcy m a r k ­ sizm o w i. Jest to id e o lo g ia zdezo­

rie n to w a n y c h i zde gustow anych s c h yłko w có w . P rz y p a d k o w e s k ra w ­ k i m a rk s iz m u i t e o r ii w zględności E in s te in a , cudacznie pom ieszane i p o s k le ja n e ś lin ą bezpłodnego c y ­ n iz m u (dalibóg, nie w ie m , o co w ty m z d a n iu id z ie A.S.).- C hyba nie in aczej ocenia to A d a m S c h a ff i chyba zgodzi się na to, żeby jego tezę o d w ró c ić i pow iedzieć, że in ­ teresom k la s y ro b o fn ic z e j odpo­

w ia d a to , co je s t społecznie m o­

r a ln e “ .

O tóż oceniam to c a łk ie m in acze j i uw ażam , że m o je j tezy zu p e łn ie o d w ra c a ć n ie trzeba, po niew a ż o- na i w p ie rw o tn y m b rz m ie n iu oz­

nacza id en tyczn ość in te re s u k la s y ro b o tn ic z e j z in te re se m społecz­

n y m , A b y w y ja ś n ić o co t u idzie, n a le ż y ro z g m a tw a ć n ie z w y k le za­

g m a tw a n y prze z a u to ra p ro blem . D laczego m a rk s iz m n ie w ie rz y w w ieczyste, ab solutne zasady m o ­ ra ln e ? D latego, że p rz e c iw te j te ­ zie p rz e m a w ia dośw iadczenie, świadczące o zm ienności zasad m o­

ra ln y c h . Po pierw sze , w czasie, gd y u ty c h sam ych lu d ó w to, co b y ło etyczne (n.p. na ka z z a b ija n ia s ta rc ó w lu b u ło m n y c h dzieci) sta ­ je się w r o z w o ju h is to ry c z n y m n ie ­ etyczne. Po — d ru g ie , w p rz e s trz e ­ n i, gd y u ró ż n y c h lu d ó w je d n o i to sam o z ja w is k o może być u je d ­ n y c h zgodne, a u d ru g ic h niezg od­

ne z n o rm ą m o ra ln ą (np. na kaz z a b ija n ia obcych u p e w n y c h lu ­ d ó w p ie rw o tn y c h i zakaz z a b ija ­ n ia w re lig ia c h m o n o te is ty c z ­ nych ) Po trze cie , zm ienność n o rm y m o ra ln e j w zależności od k o n k r e t­

n y c h w a ru n k ó w m ie js c a i czasu (np. k ra d z ie ż je s t czynem n ie m o ­ ra ln y m , le cz k ra d z ie ż u N ie m c ó w w czasie o k u p a c ji b y ła czynem n ie ip a l że p a trio ty c z n y m ). Po czw a rte , co je s t szczególnym p r z y ­ p a d k ie m po prze dnieg o; oceny m o­

ra ln e są zm ie nn e w zależności od oce niają cej g ru p y społecznej (np.

je ś li w czasie s tr a jk u fa b ry k a n t w p ro w a d z a ła m is tr a jk ó w , a ro b o t­

n ic y odpow iedzą na to sabotażem, u n ie ru c h o m ią ją c prze dsiębiorstw o , to d la k a p ita lis ty je s t to czyn a- m o ra ln y , b a nd ycki,, ą d la ro b o tn i­

k ó w — wysoce m o ra ln y ).

Ozy to je s t r e la ty w iz m m o ra ln y ? Owszem, w p e w n y m sensie jest.

D ia le k ty k a z a w ie ra w sobie i re ­ la ty w iz m , choć n ie sprow adza się do re la ty w iz m u , u z n a ją c is tn ie n ie p ra w d y a b s o lu tn e j. O czyw iście, nie m a to n ic w spólnego z de ka­

d e n ckim re la ty w iz m e m m o ra ln y m f in de siócle‘u, a le n ie m a ró w ­ n ie ż n ic w sp óln eg o z a b s o lu ty z o ­

w a n ie m zasad m o ra ln y c h , ja k to ro b i a u tor.

„ K r y t e r ia m o ra ln o ś c i są o c z y w i­

sta zm ie n n e — pisze K o n ra d — 1 społecznie u w a ru n k o w a n e . A le u - znaw ać zm ienność p e w n y c h w a r to ­ ści, to n ie znaczy negow ać w ogó­

le ic h is tn ie n ia “ .

Po CÓŻ w p ro w a d z a ć tę n ie m iło ­ sie rną g m a tw a n in ę ? K to i k ie d y ne go w ał w im ie n iu ’ m a r k ś iś tó ^ . is t­

n ie n ie n o rm m o ra ln y c h ? C hyba, że a u to r t y lk o d la p r z y k r y w k i uzna­

je zm ienność ty c h n o rm , a fa k ­ ty c z n ie id e n ty fik u je n o rm ę m o ra l­

ną z ab solutną no rm ą. Że ta k w ła ­ śnie je st, św ia d czy s ta n o w is k o au­

to ra w y ra ż o n e w jego ro z w a ż a n ia c h na te m a t zła „sam ego w sobie“ itd . A le dlaczego n ie p o w ie dzieć tego w y ra ź n ie , po cóż g m a tw a ć s ie b ie i in nych?

A u t o r pyta,^ czy np. do zagad­

n ie n ia z b ro d n i n ie m ie c k ic h n a le ż y podchodzić z p u n k tu w id z e n ia u - ty lita rn e g o k la s y ro b o tn ic z e j. Do­

w o d zi to ; że nie ro z u m ie zag ad nie­

nia, choć z d a je się b y ło ono po­

sta w io n e jasno. In te re s k la s y r o ­ b o tn ic z e j, p ro w a d zą ce j za sobą n a j­

szersze m asy lu d o w e ja k o s o ju s z n i­

k ó w , je s t id e n ty c z n y z in te re s e m n a rod u, z in te re s e m społeczeństw a.

M ożna, oczyw iście, s fo rm u ło w a n ie o d w ró c ić : w istocie rzeczy n ic się przez to n ie zm ie ni.

N ie w ia d o m o po co a u to r w iąże z ty m zag a d n ie n ie m p ro b le m re p re ­

z e n to w a n ia przez p r o le ta r ia t n a j­

lepszych tr a d y c ji przeszłości, p ro ­ blem cią gło ści ro z w o ju . Chyba, a b y jeszcze b a rd z ie j je zagm atw ać. T o, co m ó w i o ty m zag ad nie niu, je s t z u p e łn ie słuszne (ach! ta nieszczęs- , na m ie szan ina p ra w d y i b łę d u !), ale n ie w iąże się z po ru s z o n y m te ­ m atem . F a k t, że p r o le ta r ia t je s t k o n ty n u a to re m n a jle p s z y c h tr a d y ­ c ji przeszłości, że je s t re p re z e n ta n ­ te m ciągłości r o z w o ju i postępu, i p rz e d s ta w ic ie le m in te re s ó w o~

g ro m n e j w iększości społeczeństw a, w y n ik a z czegoś z u p e łn ie in n e g o : z fa k tu , iż p r o le ta r ia t je s t k la s ą p rz o d u ją c ą , k tó r a n ie je s t z w ią z a ­ na s w y m i in te re s a m i z g in ą c y m u s tro je m , lecz z o b ie k ty w n y m ro z ­ w o je m społecznym .

S ta n o w is k o K o n ra d a b y ło b y z ro ­ zu m ia łe , g d y b y , p o p ie ra ł p o z y c ją S trzele ckie go. N ie w ie m , czy a u to r tego chciał, chyb a nie, p o n ie w a ż p rz y z n a je się przecież do m a rk s iz ­ m u, k t ó r y S trz e le c k i neguje. O ca w ięc idzie? C hyba o w ie lk ie n ie ­ p o ro z u m ie n ie , w y n ik a ją c e z n ie ­ zna jo m ości p rz e d m io tu . W p rz e c iw ­ n y m w y p a d k u n a le ż a ło b y b o w ie m p rz y ją ć z ło ś liw e p rz e k rę c a n ie Za­

gadnień.

A u to r p o d a je s w o je s ta n o w is k o za m a rk s iz m „b e z p r z y łb ic y “ , z o d k ry ty m o b lic z e m h u m a n is ty c z ­ nym . F a k ty c z n ie je d n a k to, co w id z im y za p rz y łb ic ą , to n ie m a rk ­ sizm. Ż e to je s t m a rk s iz m , to t y l ­ k o z łu d z e n ie o p tyczn e a u to ra —- ta k gamo, ja k ty lk o w m n ie m a n iu K o n ra d a m a rk s iz m d o p ie ro w w a l­

ce z faszyzm em o d k r y ł swe o b li­

cze h u m a n is ty c z n e , czy też, że nie kie d y... m ru ż y oczy. T o są w szy­

stko z łu d z e n ia , pochodzące stąd, że a u to r p a trz y na ś w ia t p rze z szkła, k tó r e w y k r z y w ia ją o b ra z rzeczyw istości.

Adam Schaff

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jest mi niewypowiedzianie przykro, że nie mogę być obecnym na tym kongresie, gdzie dane by m i było spotkać tych ludzi dobrej woli, którzy nie lękając się

jąca się wiosna argentyńska wszystkich nabawiła kataru, Duhamelowi chrypką odjęła głos, ja obawiałem się grypy, mnie tym bardziej martwiło, że naza­.. ju trz

ska bardzo złożonego i bogatego, A jednak podjąć ją trzeba, jeśli to, co się Pt mówiło, jest wirnikiem długiego procesu poznawczego a nie przypadkową sumą

Rzecze: Spodobał mi się, bo prędko przebiera Pałcy, grając w skrzypice, aż serce umiera.. Szlachcic też

[r]

Opatruj: niech zginą dostatki, pola stratują, spalą ci mienie.. Jutro znów w ykiełkuje

Chcę, żeby wszyscy ci ludzie wskazali wyjście Ignacio — palladynowd, związanemu przez śmierć.. Niechże ci ludzie pokażą nam tak szerokie łkanie, Żeby we

Podczas zjazdu został w yśw ietlo ny film Jakubow skiej, spotykając się z bardzo życzliw