• Nie Znaleziono Wyników

Próby przejęcia zakładu - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Próby przejęcia zakładu - Andrzej Sokołowski - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ANDRZEJ SOKOŁOWSKI

ur. 1941; Komarów

Miejsce i czas wydarzeń Świdnik, PRL

Słowa kluczowe Świdnik, PRL, WSK, stan wojenny, strajk, próby przejęcia zakładu, żołnierze

Próby przejęcia zakładu

Były próby przejęcia zakładu przez wojsko. Pierwsza próba była gdzieś w południe w niedzielę, kiedy na [terenie] zakładu zlądowały dwa śmigłowce. Wtedy bez jakiegoś uprzedzenia wpuszczono oficerów, bodajże to z Dęblina byli oficerowie, kompletnie również zaskoczeni stanem wojennym, w garniturach galowych, trochę podpici, bo byli na dancingu, w kasynie po prostu się bawili, zostali zdjęci z kasyna i tak jak tam byli, przyjechali do nas. Było takie spotkanie u dyrektora Czogały z tym wojskowymi.

Oni tam mówią, że chcą przejąć zakład, że jest tam jakiś, który ma być szefem tego zakładu. Myśmy się zaczęli śmiać: „Panowie, niech pan dyrektor powie, kto tu szefem teraz jest. My rządzimy, nie wy ani dyrektor, ani nic”. Tak że oni po prostu dostali od nas hotelik na basenie i tam daliśmy im pokoje, żeby sobie mogli mieszkać. Pomogli nam troszeczkę później, bo informowali, jaka jest sytuacja.

Była następna próba, też w niedzielę, kiedy po południu zlądowało siedem śmigłowców i przyleciało nimi trzydziestu siedmiu czy trzydziestu dwóch żołnierzy z pułkownikiem, który wymachiwał pistoletem i chciał też wejść na zakład. Oczywiście to już było kontrolowane przez nas, ponieważ gdy ci oficerowie przylecieli i weszli na zakład tak bez niczego, wówczas Komitet Strajkowy podjął taką decyzję, że wszystkie bramy muszą być natychmiast zamknięte i żadna obca osoba nie może wejść na teren zakładu. Wszystko musi być uzgodnione z Komitetem Strajkowym, natomiast ani dyrektor, ani jego zastępcy nie mają nic do powiedzenia na terenie zakładu. Zakładem rządzi Komitet Strajkowy, koniec, kropka, nie ma dyskusji.

Czogała musiał się z tym pogodzić i taka sytuacja była. Wtedy właśnie mieliśmy sygnał, że ci wojskowi zlądują na terenie lotniska i poszliśmy tam dużą grupą, zresztą załoga tamtych wydziałów zgromadziła się na lotnisku, było z półtora tysiąca, dwa tysiące ludzi, tamten wojskowy zaczął wymachiwać pistoletem, że on tu siłą nas zdobędzie. Pośmieliśmy się z tych jego buńczucznych zapowiedzi i w końcu właśnie jeden z tych oficerów też przyszedł, tych z Dęblina, co wcześniej wylądowali, i mówi:

„Uspokój się. Nie widzisz, co tu się dzieje? Czapkami zakryją tych twoich żołnierzy.

(2)

Pogadaj z nimi, jak człowiek z człowiekiem i daj sobie spokój”. Było trzynaście czy szesnaście stopni mrozu, ci biedni żołnierze stali na lotnisku, a na lotnisku wieje niesamowicie, więc wzięliśmy ich do hangaru, trochę się ogrzali, i powiedzieliśmy krótko: „Również możecie być na basenie, damy wam pokoje”, daliśmy im tam ciepłej zupy, jakiejś tam herbaty, żeby się ogrzali. I oni nam się tym odwdzięczyli, że powiedzieli nam dokładnie, kiedy będzie rozbicie zakładu – później już, jak ja byłem przewodniczącym, to przyszedł nie tyle żołnierz, co przewodniczący [komisji]

wydziałowej „Solidarności” z jednym z naszych pilotów i powiedział: „Panie Andrzeju, przyszli żołnierze i powiedzieli nam, że dziś w nocy – przypuśćmy – będzie rozbicie zakładu”.

Data i miejsce nagrania 2005-08-22, Lublin

Rozmawiał/a Wioletta Wejman

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Mojej żony siostra miała mnie pilotować do Poznania, w razie czego, jakby się coś stało, to ona miała dać pierwsza znać. Udawaliśmy, że się

Mieszkaliśmy tam w zielonogórskiem, ojciec był dyrektorem takiej szkoły rolniczej, bo tata kończył najpierw Uniwersytet Jagielloński, rolnictwo.. Jedna pensja na

Na bramie byli wartownicy, trzeba było pokazywać przepustki i od czasu do czasu człowiek był rewidowany i były też takie rzeczy, że jeżeli kogoś złapali – bo

Wielu z tych, którzy się zaangażowali aktywnie w działalność związkową, miało pełną świadomość, że to nie tylko jest związek zawodowy, że tu nie idzie gra o związek

Ja byłem przeciwny zainstalowaniu się Regionalnego Komitetu Strajkowego, miałem pełną świadomość, że WSK jest zakładem zmilitaryzowanym, jest zakładem, który

Było wydawane pismo strajkowe, [„Biuletyn Strajkowy”] Regionalnego Komitetu Strajkowego, ukazały się przecież trzy numery, czwarty już był niedokończony i chyba

I kiedy zobaczyłem, że nikogo nie ma – dzisiaj to się opowiada, ale wtedy to są ułamki sekund, to człowiek reaguje w amoku, robi to w podświadomości wszystko, w jakiś

Był u nas przedstawiciel stoczni, przyjechał do zakładu, przynajmniej tak się przedstawiał i to jest potwierdzone, że był, ale był to człowiek wysłany przez Komitet