• Nie Znaleziono Wyników

Replika na recenzje

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Replika na recenzje"

Copied!
13
0
0

Pełen tekst

(1)

Artur Andrzejuk

Replika na recenzje

Studia Philosophiae Christianae 37/1, 183-194

(2)

S tu d ia P h ilo so p h iae C h ristian ae U K SW

__________ 37(2001)1___________

VARIA

A R T U R A N D R Z E J U K

W ydział Filozofii Chrześcijańskiej, U K S W

REPLIKA NA RECENZJE

W niedługim odstępie czasu ukazały się dwie bardzo ró żn e re ­ cenzje m oich książek. Łączy je jed n a k - oprócz negatywnej oceny w ykonanych przez m nie opracow ań filozoficznej myśli Tomasza z A kw inu - fakt, że zarów no w jednym , jak i w drugim przypad­ ku redakcje czasopism , publikujących recenzje, nie pozwoliły mi n a replikę. D latego m oją odpow iedź na obydwie recenzje publi­ kuję w Studia Philosophiae Christianae.

Pierw sza z recenzji ukazała się w N aszym D zienniku1 (gdy re ­ d ak to rem naczelnym był Tomasz R akow ski) i dotyczyła Małego

vadem ecum tom izm u. (A. A ndrzejuk, M ałe vadem ecum tomizm u. Wypisy z ksiąg filozoficznych Tomasza z A k w in u , W arszawa-Londyn

1999. Przyp. red.). Jej a u to r podpisał się inicjałam i PM , p o d k tó ­ rymi - ja k ustaliłem w redakcji - kryje się p. P iotr M azur2. R e ­ cenzja d ru g a dotyczy Słownika terminów, który ukazał się jak o 35 tom Su m y Teologicznej (Św. Tomasz z Akw inu, Sum a Teologiczna, t. 35: Słow nik terminów, oprać. A. A ndrzejuk, W arszawa-Londyn

1 P[iotr] M [azur], Vadem ecum m yśli św. Tom asza, N asz D ziennik, n r 33(374) z 21 lw ie tn ia 1999, 7.

2 Po o p u blikow aniu recenzji w ysiałem list do redakcji, p rostujący ew id en tn e błędy w p rzytoczeniach m ego tek stu i podw ażający negatyw ne o p in ie zbudow a­ ne przez R e c e n z e n ta n a podstaw ie owych przytoczeń. M ój list nigdy nie ujrzał farby d rukarskiej.

(3)

1998. Przyp. red .). R ecenzja ta, której auto rem jest p. W łodzi­ m ierz Z ega z U niw ersytetu Jagiellońskiego w Krakowie, nosi ty­ tuł: Słow nik błędów i nieścisłości. U k azała się on a w Przeglądzie

Tomistycznym, wydawanym przez dom inikański Instytut Tomi­

styczny3.

1. U W A G I D O R E C E N Z J I P flO T R A ] M fA Z U R A ]

R ecenzja to zgrabna i w skazująca także na pozytywne strony om aw ianej publikacji. D ziękuję za nią także w im ieniu a u to ra opracow ania graficznego i wydawców Małego vadem ecum tomi-

zm u. Chciałbym jed n a k zwrócić uw agę na fakt, że w opisie biblio­

graficznym n a dole strony p o m in ięto p odtytuł książeczki, który brzmi: Wypisy z ksiąg filozoficznych Tomasza z Akw inu, co - jak sądzę - wiele wyjaśnia. P om inięto także polskiego wspólwydawcę

Vademecum - Oficynę W ydawniczą „N avo”.

Inna sprawa, to ocena tekstu, z której pewnymi elem entam i tru d n o się nie zgodzić. Owszem, opracow anie jest m ale (co zazna­ czono naw et w tytule) i być m oże zbyt lapidarne, ale to, że fakt ten „utrudni korzystanie z Vademecum tym osobom, które nie znają myśli św. Tomasza” - to jedynie dyskusyjny domysł Recenzenta. Z a ­ pewne praw dą jest, iż pewne kwestie są „mało doprecyzowane”. Trudno jed n ak zgodzić się z przykładem owego braku doprecyzo­ w ania przytoczonym przez R edaktora. N ie wydaje się bowiem, aby - nawet w świetle przytoczonych w recenzji cytatów - dostrzec m ożna było brak precyzji, czy jakieś niekonsekwencje. To jednakże jest spraw a dość subiektywnej oceny. Niedopuszczalne jest jednak przeinaczanie słów autora. A m a to - niestety - miejsce we wszyst­ kich trzech przytoczeniach. I tak, cytat pierwszy dotyczący sum ie­ nia mówi, że jest ono „świadczeniem o naszym postępow aniu, wy­ m aganiem od nas określonych zachow ań oraz oceną zasad m

oral-3 W. Z eg a, Słow nik błędów i nieścisłości, w: Przegląd Tomistyczny. Filozofia -

Teologia - Religia - K ultura D uchow a Średniowiecza, t. V III, red. K. M arciniak

W arszaw a 2000, 478-484.

O tym , że w P rzeglądzie Tom istycznym przygotow yw ana je s t krytyka m ojego

Słow nika term inów dow iedziałem się nieoficjalnie na długo przez ukazaniem się

to m u . P oniew aż Przegląd Tomistyczny u k azu je się n iereg u larn ie i w o d stęp ach k ilk u letn ich , d lateg o 16 kw ietnia 2000 r. zw róciłem się do o. K azim ierza M arci­ niaka, re d a k to ra Przeglądu z p ro śb ą o zap ew n ien ie mi praw a do repliki. Prze­

gląd Tom istyczny z te k ste m recenzji u k azał się p o d koniec czerw ca, a o d p o w ie­

(4)

nego postępow ania” . Tymczasem na s. 76 Vademecum (po wyjaśnie­ niu prasum ienia) napisane jest, że sum ienie jest ocenianiem działań „w świetle znanych nam zasad m oralnego postępow ania”. A więc to nie zasady podlegają ocenie, lecz nasze postępow anie z punktu widzenia tych zasad. To jednak pew na różnica. Cytat drugi stanowią jedynie trzy słowa, lecz nigdzie w opracow aniu nie znajdujem y ich zacytowanej konfiguracji. D robiazg, oczywiście, ale po co cudzy­ słów? Cytat trzeci dotknięty jest tym samym błędem : stanowi om ó­ wienie tekstu, a nie jego zacytowanie. Wszystkie te zabiegi m ają służyć zaproponow aniu przez R ed ak to ra „prostego stwierdzenia, które dla czytelnika byłoby dostatecznie zrozum iale”. To stwierdze­ nie brzmi: „sum ienie jest aktem rozum u, w którym dokonuje się zastosowanie pierwszej zasady działania (czyń dobro, a unikaj zła), do konkretnej sytuacji podm iotu, wyrażającym się w sądzie prak ­ tycznym (...)”. N ie byłbym pewien, że określenie to jest prostsze i bardziej zrozum iałe od znajdującego się w opracow aniu zdania, mówiącego, że „sum ienie jest (...) świadczeniem o naszym postępo­ waniu, wymaganiem od nas określonych zachow ań oraz oceną p o ­ stępow ania dokonanego w świetle znanych nam zasad m oralnego postępow ania”. Zacytow ane w Vademecum zdanie pochodzi po ­ nadto wprost z tekstu Akwinaty (S.Th. I-II, 7 9 ,13c).

W ydaje się, że R ecen zen t daje przew agę pewnym in te rp re ta ­ cjom Tomaszowej filozofii m oralnej na niekorzyść tekstów sam e­ go A kw inaty. K onia z rzęd em tem u, k to w dziełach D o k to ra A nielskiego wskaże na w yrażenie „ k o n k re tn a sytuacja p o d m io ­ tu ”. M yślę, że zauw ażone p rzein aczen ia dotyczące Vademecum, są li tylko skutkiem po śpiechu i nieum yślnej nieuw agi. Życzę z a ­ tem p. R ed aktorow i lektury tekstów sam ego św. Tom asza, czyta­ nego bez sugestii płynącej ze strony opracow ań, w tym także m o­ jego M ałego vadem ecum . Zw łaszcza, że p o d jęta przez R ecen zen ­ ta p rob lem aty k a sum ienia jest jed n y m tych tem atów , k tó re od wieków ju ż pasjonują uczonych. T eorie p o d m io tu m oralności sta ­ now ią bow iem przesłanki dla działań praktycznych, dlatego p ro ­ blem odpow iedzialnego kształtow ania sum ien ia wym aga p rzede wszystkim wnikliwego studium jeg o stru k tu ry 4. Je st to szczegól­ 4 Szerzej n a ten te m a t pisałem w: Prasum ienie (synderesis) i sum ienie (con­

scientia) w ujęciu świętego Tomasza z A kw in u , R oczniki Filozoficzne 45(1997)1,

(5)

nie w ażne w naszych czasach, w których los ta k wielu zależy od

tak nielicznych.

2. U W A G I D O R E C E N Z J I W Ł O D Z IM IE R Z A Z E G I

Recenzja ta neguje recenzowany m ateriał już w punkcie wyjścia, n a co wskazuje tytuł (Słownik błędów i nieścisłości), a następnie kwestionuje wszystkie po kolei części Słownika terminów, nawet wy­ kaz skrótów. W tekście roi się od wykrzykników (pod moim adre­ sem). R ecenzent przejęty „zupełną zgrozą” (s. 480) doliczył się w Słowniku „niezliczonej ilości błędów ” (s. 479) i dopatrzył kom ­ pletnego zam ieszania (s. 481). Konkluzja recenzji brzmi jak senten­ cja wyroku: „Słownik terminów (...) nie powinien w ogóle zostać opublikowany, ponieważ jest zaprzeczeniem naukowej i wydawni­ czej rzetelności” (s. 884). Wszystko to powiedziane zostaje - jak za­ znacza R ecenzent - „oględnie”. Trudno więc sobie nawet wyobrazić, jakich słów musiałby użyć, gdyby zrezygnował z tej „oględności”.

a) Uwagi ogólne

1. R ecen zen t nie wziął pod uwagę, że Słow nik terminów jest częścią w iększego wydawnictwa, m ianow icie pierwszego polskie­ go p rzek ład u S u m m a Theologiae\ której stanow i ostatni, 35 tom . Swą treścią i form ą naw iązuje do poprzedzających go tom ów i stara się spełniać p rzed e wszystkim te zadania, któ re przed ca­ łym wydawnictwem postaw ił jego dyrektor, śp. ks. dr Stanisław Bełch. Z a d a n ia te wynikały z apelu ów czesnego p apieża Ja n a X X III, który 16 w rześnia 1960 r. pow iedział: „Jak najgoręcej p ra ­ gniemy, by z każdym dniem w zrastała liczba ludzi czerpiących z dzieł Tom asza z A kw inu ośw iatę i naukę; dotyczy to nie tylko księży i ludzi wielkiej nauki (...)”6. To o statnie, a zwłaszcza uprzy­ 5 R e c en zen t słusznie zauw aża, że tytuł d zieła Tom asza pow inien b rzm ieć S u ­

m a teologii, „o co - ja k pisze - od lat d o p o m in ają się bad acze św. T om asza” (s.

478). N ie zauw ażył je d n a k , że dzieje „w ydania londyńskiego” sięgają czasów II w ojny św iatow ej, gdy o “uściślenie o którym pisze nie u p o m in an o się tak p o ­ w szechnie. A u to r pierw szego p rzeło żo n eg o frag m en tu , ks. d r Stanisław B ełch dysponow ał tzw. d ru g ą edycją rzym ską dzieła św. Tom asza, k tó ra nosi tytuł S u m ­

m a Theologica. N ie p rzeszkadzało to je d n a k G ilsonow i wyrazić się pozytyw nie

o tej w łaśnie niekrytycznej edycji S u m y A kw inaty (Tom izm . Wprowadzenie do f i ­

lozofii św. Tom asza z A k w in u , tłum . z franc. J. R ybałt, W arszaw a 1960, 534).

6 Z d a n ie to uczyniono m o tte m całego w ydaw nictw a i m o żn a je znaleźć także n a stro n ie przedtytułow ej Słow nika term inów.

(6)

stępn ien ie myśli św. Tom asza ludziom świeckim i młodzieży, stało się podstaw owym celem londyńskiego wydawnictwa7. Z upełnie św iadom ie zatem zrezygnow ano z rozleglej aparatu ry naukowej, redukując ją do m inim um 8. Te sam e zasady rządziły opracow ywa­ niem Słownika terminów. Z ach ęcan iu do lektury Sum y, studiow a­ nia tom izm u (i m aterialnego w spierania inicjatywy wydawniczej) służyły „wstępy” i „przedm ow y”, którym i Ksiądz D yrektor p o ­ przedzał poszczególne tom y przekładu. D o stylu wyznaczonego przez poprzedników , naw iązał także A u to r Przedmowy do Słowni­

ka, prof. M ieczysław Gogacz. Przypom nijm y więc, że kard. Stefan

Wyszyński, pisząc „słowo w stęp n e” do Traktatu o cnotach społecz­

nych, napisał: „Cały ten zespół cnót, k tó re w yeksponował św. To­

m asz z Akwinu, przypom ina tę postać z czasów odległych, a tak wnikliwie ak tu aln ą dziś”9. K ard. K arol W ojtyła twierdził w prost, że myśl A kw inaty stanow i „nie tylko szczytowy wykwit geniuszu teologicznego w X III w., ale także i trw ałą podstaw ę kształtow a­ nia św iadom ego katolicyzm u”10. D o tych więc opinii naw iązuje także „najzupełniej n iezrozum iałe” (s. 484) dla R ecenzen ta zda­ nie: „Słownik terminów sygnalizuje teraźniejszą n a ziemi i przy­ szłą w życiu wiecznym w spaniałą rzeczywistość człow ieka” oraz trzy pozostałe zacytow ane fragm enty Przedmowy11. R ecenzent oświadcza iż „najzupełniej” nie rozum ie sensu wypowiedzi prof. G ogacza i dlatego są one „now om ow ą”. Czy są nią także przyto­ czone wcześniej opinie? A m oże „now om ow ą” jest każde zachę­ canie do studiów nad Tom aszem z A kw inu? (W takim wypadku encykliki Veritatis spłendor i Fides et ratio są w prost kw intesencja­ mi „nowom owy”). W każdym razie, grubiańskie uwagi pod a d re ­ sem wypowiedzi n e sto ra polskiego tom izm u wydają się wyjątkowo niesm aczne - i co tu dużo pisać: prow incjonalne.

7 Por. św. Tom asz z A kw inu, S u m a Teologiczna, t. 21: M ęstw o, tłum . z iac. S. Belch, L ondyn 1962, 7-9.

8 Ilu stracją tego zabiegu m oże być p o ró w n an ie Traktatu o człowieku w p rze­ kładzie i o p raco w an iu S. Sw ieżaw skiego (P o zn ań 1957) z t. 6 i 7 Sum y, sta n o ­ wiącymi te sam e p a rtie tek stu A kw inaty. N p. o b szern e k o m e n ta rz e z astąp io n o zwięzłymi o b jaśnieniam i, a a p a ra t naukow y z red u k o w an o do ab so lu tn ie n ie ­ zbęd n eg o m inim um , w niczym nie przyp o m in ająceg o D ziału pom ocniczo-nauko-

wego w o p raco w an iu prof. Sw ieżaw skiego. 9 S u m a , t. 20, 8.

10 S u m a , t. 18, 7.

(7)

2. In teresu jące w kontekście całej recenzji zdanie znajdujem y już p o d jej koniec, gdy R ecen zent p o d d aje krytyce i odrzuca otw ierające słow nik Wprowadzenie do filozofii św. Tomasza

z A k w in u . O p in ia w yrażona n a te m a t Wprowadzenia właściwie

ośw ietla całą recenzję. O to bow iem R ecen zent pisze: „ in te rp re ta ­ cję myśli św. Tom asza pozostaw iam specjalistom ”. Czymże więc jest recenzja, ja k nie w ypow iedzią specjalisty? R ozum iem , że in ­ ten cją R ecen zen ta było zajęcie się filologiczną stro n ą słownika. Truizm em jest jed n a k przypom inanie, że nie m a „czystego” p rze ­ kład u i każdy przekład jest zarazem pew ną interpretacją. Tu d o ­ tykamy w prost p rob lem u koncepcji historii filozofii {Słownik, s. 14-15) i p ro b lem u dziejów sam ego tom izm u (s. 15—16), które, jak się wydaje, dość jasno zarysow ałem n a k artach inkrym inow anego

Słownika. Propozycje i sugestie R ecenzen ta, takie jak uznanie za

„niezwykle ważny term in ” słowa exemplar zdają się wskazywać, że skłania się O n ku bardziej n eo platońskiej i augustyńskiej in te r­ p retacji myśli św. Tom asza12. Słownik term inów stara się być wyra­ zem realistycznego i arystotelesow skiego rozum ienia tekstów Akwinaty. R ecen zen t nie zauw aża tego faktu i wyraża „w ątpli­ wość, czy żargon filozoficzny stosow any przez A u to ra pozwoli na podjęcie m erytorycznej z nim dyskusji”13. Kolejnym truizm em b ę ­ dzie więc tw ierdzenie, że filozofia dysponuje wielością języków, i że naw et w obręb ie „Szkoły tom istycznej” są on e różne. Język

Słownika jest językiem tom izm u konsekw entnego, ukształtow a­

nym przez prof. M. G ogacza p o d niewątpliwym wpływem E. Gil- sona, czego nie om ieszkałem zaznaczyć n a samym początku o p ra ­ cowania. Nazyw anie języka używanego przez wielu filozofów w Polsce i po za jej granicam i „żarg o n em ” m a raczej c h arak ter inwektywy niż argum entu.

12 In n e „w ażn e” term in y tom istyczne to np. determinare, praeexistere, im porta­

re, convenire. R e c e n z e n t zarzu ca mi p o n a d to , że exem plar tłu m aczę li tylko ja k o

„przykład”. Tym czasem pow inno być: „oryginał, w zór, p raw zór, w zorzec, id e a ” . M yślę, że ta o p in ia R e c e n z e n ta p o tw ierd za m oje przypuszczenia, iż skłania się on b ardziej ku n e o p lato ń sk iem u i augustyńskiem u odczytyw aniu filozofii św. Tom asza.

13 O baw y re c e n z e n ta okazały się p ło n n e; d o d n ia dzisiejszego ukazały się trzy recenzje Słow nika (zdecydow anie b ardziej przychylne niż om aw iany tek st), k tó ­ rych A uto rzy p o d e jm u ją m erytoryczną dyskusję i którym m ój „żarg o n ” zd aje się b a rd z o n ie p rzeszk ad zać (dw aj z nich ro zu m ieją ta k ż e „sens” Przedm ow y prof. G ogacza, czem u d a ją w yraz w sw oich tek stach ).

(8)

3. R ecen zen t najpierw form ułuje zadania, jakie Słow nik term i­

nów pow inien spełniać (s. 478), zupełnie przy tym nie licząc się

z zadaniam i wyznaczonymi m u przez a u to ra i wydawcę, i z ap o ­ m inając, że Słow nik jest częścią większej całości, a następnie p rzeprow adza ocenę „w świetle wyżej w spom nianych kryteriów «ważności» i «nowości»” (s. 479). N ie zauw aża też, że Słow nik

polsko-łaciński jest zestaw ieniem „słow ników” zam ieszczonych

przez tłum aczy w poszczególnych tom ach. Przyjęto zasadę nie zm ieniania przyjętych przez nich propozycji term inologicznych; tylko w takim w ypadku Słow nik m ógł być p ró b ą ujednolicenia term inologii zaw artej w całym przekładzie. In n a spraw a - dysku­ syjna przyznaję - to kw estia przytaczania wszystkich term inów wy­ szczególnionych przez tłum aczy. W Słow niku p rzejęto w całości wszystkie „słow niki” opracow ane przez autorów przekładów . Z ro b io n o to przez szacunek dla ich pracy, wysiłku przybliżenia polskim czytelnikom tek stu Tom asza i poszukiw ań term inologicz­ nych, w tym także tworzonych neologizm ów .

b) Uw agi szczegółowe

1. Łacińsko-polskich słowników term inologii tom istycznej jest co najm niej kilka, przy czym słowniczki prof. S. Swieżawskiego są pierw sze i najskrom niejsze z nich. W arto wym ienić tu W. Seńki

Słow nik p o jęć i terminów filozoficznych w opusculum „De ente et essentia” św. Tomasza14 oraz Słow nik łacińsko-polski terminów teo- logiczno-m orałnych, zredagow any przez S. O lejnika15. Obydwie

p race pow stały w dawnej A TK w W arszawie.

2. R ecen zen t zarzuca mi nazw anie „skorow idzem ” w skazania w Słow niku polsko-łacińskim jedynie to m u , w którym dany te r ­ m in jest objaśniony i najobszerniej w ystępuje. W tym kontekście należy zwrócić uwagę, że każdy z tom ów zaopatrzony jest we w ła­ sny, szczegółowy skorow idz (a więc „precyzyjne określenie n u m e ­ ru zagadnienia oraz artykułu S u m y” nie jest aż tak „konieczne” ja k sądzi R ecenzent). Skorow idze wszystkich trzydziestu czterech tom ów , p rzepisane i ujednolicone (co w ykonano w trakcie przy­ gotow ań Słow nika) wymagałyby publikacji co najm niej 600 stro n i­ 14 W: Opera Philosophorum M edii A evi. Textus et studia, red. В. B ejze, t. 2, W ar­ szaw a 1978, 49-78.

(9)

cowej. Tak obszern a publikacja nie była b ra n a pod uwagę. W ybra­ no więc zastosow ane rozw iązanie przyjm ując, że jest to rodzaj skorow idza n a m iarę dzieła stanow iącego 34 tomy.

3. Inny zarzut, to b rak przytoczeń zarów no literatury, co stan o ­ wi podstaw ow y zarzut wobec części 3 (Życiorys św. Tomasza) oraz 4 (D ziejepow stania i struktura „Sum y Teologicznej”) 16 jak i b rak u przyw ołania źró d eł objaśnień term inów w Słowniku łacińsko-pol-

s k im 17. O tóż, życiorys św. Tom asza, jak i inform acje na tem at S u ­ m y są zwięzłymi (po dwie strony k ażda) encyklopedycznym i infor­

m acjam i, zawierającym i podstaw ow e d an e historyczne i uwagi o stru k tu rze Sum y. Gdyby k ażdą z tych części zaopatrzyć jedynie

16 W spraw ie obydwu tych części R ecenzent pisze na s. 484: „Istnieje duża litera­ tu ra zarów no na tem at życia św. Tomasza, ja k też pow stania i struktury Sum y, i z pew nością pow inna zostać przytoczona, jeśli Słow nik terminów chce (chciał) być p racą naukow ą”. Jednakże „naukow ości” nie mierzy się ilością przytoczeń i przypi­ sów. Istnieje dość pokaźna liczba pseudonaukow ych „opracow ań” (także dotyczą­ cych myśli średniow iecznej i tom izm u), któ re tru d n o byłoby przebić po d w zględem ilości i obszerności przypisów, odnośników i całego tego tzw. ap aratu naukow ego.

17 O p in ia R e c e n z e n ta n a ten te m a t stanow ić m oże d o b rą p ró b k ę c h arak tery ­ stycznego d lań stylu: N ajpierw u stala, że Słow nik łacińsko-polski z tłum aczeniem

i objaśnieniam i stanow i „ściśle rzecz b io rą c (...) leksykon czy też indeks. Sytuacja

ze skorow idzem - pisze dalej R e c en zen t - je s t tu znacznie gorsza niż w części siódm ej - n ie m a go w cale! (...) A sk o ro go n ie m a, to indeks p rzestaje być in­ deksem . Czym w takim razie jest S łow nik?” - pyta. Oczywiście, jeśli czegoś n ie ­ m a, to sytuacja z tym czymś je st b a rd z o zła. Zw łaszcza, ze w arunkiem „indekso- w ości” je s t bycie „skorow idzem ”, a gdy „in d ek s” p rzestaje być „ in d ek sem ” to p o d znakiem zap y tan ia stoi „słow nikow ość” słow nika. P ozostaje w ięc słownikowi bycie „leksykonem ” . Je d n a k ż e Słow nik ła cińsko-polski nie je st (i nie m iał być) ani in d ek sem , an i leksykonem - ża d e n tytuł (co sugeruje R ecen zen t), ani nic w tekście n a to nie w skazuje. Je s t tylko i aż słow nikiem . N a m arginesie w arto zw rócić uw agę, że w edług Słow nika Języka Polskiego (p o d red. prof, d r M ieczy­ sław a Szym czaka, PW N , W arszaw a, bez ro k u i n u m e ru w ydania, to m 2, 22) lek­ sykonem nazyw am y „słow nik o c h a ra k te rz e encyklopedycznym ”, przy czym „słow nikiem je s t zb ió r wyrazów u łożonych i opracow anych wg pew nej zasady, zwykle alfabetycznej, najczęściej objaśnionych p o d w zględem znaczeniow ym i ilustrow anych przykładam i użycia” (t. 3, 257). P o n a d to słowniki m ogą być dw ujęzyczne. Są to tak ie „słowniki, w których p o d a je się wyrazy je d n eg o języka i o d p o w iad ają ce im wyrazy inn eg o języ k a” (tam że). Z a te m „rzekom y” leksykon m oże być rów nież słow nikiem , w którym niek o n ieczn ie trzeb a podaw ać w iele znaczeń np. słow a exem plar sk o ro Tom asz ro zu m ie je jak o „przykład”. C o w ięcej: nie m ożem y w obec Słow nika term inów postaw ić zarzu tu , że je st on indeksem , p oniew aż in d ek s je s t tylko „alfabetycznym spisem tem atów , term inów n a u k o ­ wych, nazwisk, m iejscow ości itp. om aw ianych, poruszanych lub przytaczanych w danym dziele, um ieszczony zwykle n a k o ń cu tego dzieła, z p o d an iem stron, n a których k ażd ą pozycję d zieła m o żn a zn aleźć” (t. 1, 783).

(10)

w wykaz literatu ry w języku polskim - za każdym razem ów wy­ kaz przekroczyłby rozm iaram i sam tekst.

Bardziej trafiony jest zarzut dotyczący b rak u przywołań tekstów źródłowych w Słowniku łacińsko-pobkim. Um ieszczenie jednakże tylko „ważniejszych” miejsc poszerzyłoby tę cześć niem al dwukrot­ nie. Zrezygnowano więc z tego, acz - przyznaję - niechętnie. Zresz­ tą, słowniki prof. Swieżawskiego (na które R ecenzent się powołuje) także nie m ają „skorowidzów” i „indeksów”.

4. Z arzu t, że nie p o d aję „różnych w ariantów polskiego przek ła­ du term inów łacińskich” m ija się z praw dą.

5. Kolejny zarzut dotyczy różnej form y gram atycznej haseł. H a ­ sła bow iem w słowniku znajdują się d okładnie w takiej samej form ie gram atycznej, jak w tekstach św. Tomasza*8.

A u to r recenzji zarzuca mi niekonsekw encje przy używaniu form gram atycznych; nie przeszkadza m u to jed n ak w zbudow a­ niu n a tym fakcie kolejnego zarzutu. N ie uw zględniając w ystępo­ w ania w Słow niku różnych form gram atycznych, R ecenzent wyty­ k a mi b rak term inów „dla Tom aszowego języka istotnych” (s. 480). O prócz dyskusyjności d o b o ru owych „istotnych” pojęć, zarzut jest chybiony: nie m a bezokolicznika cognoscere, ale w opracow aniu w ystępują następ u jące term iny: cognitio (s. 162),

cognoscens, cognoscibilis, cognoscibilitas, cognoscitivus, (a więc:

rzeczownik, partycypium czynne czasu teraźniejszego, przym iot­ nik, itd.), nie m a też contrańetas, ale jest contrarium i contradictio (s. 168), nie m a convenire, ale jest convenientia (s. 168), nie m a de­

terminare, ale jest determinatio (s. 172), nie m a praeexistere, ale jest existentia (s. 182). R ecenzent pisze też, że nie m a principium , ale

to nie p raw da - jest na s. 234.

6. Z arzut, że niektóre term iny w ystępują w Słowniku polsko-ła-

cińskim , jak o dwa lub więcej haseł wynika - jak sądzę - z nie zwró­

cenia uwagi na rolę jak ą w Słow niku term inów spełnia Słow nikpol-

sko-łaciński, że jest on m ianowicie drogą do ujednolicenia term i­

nologii stosowanej przez różnych tłum aczy Sumy. I tak np. sło­ wem „czynność” są tłum aczone term iny: actio, actus, operatio, „jedność” - to unitas i com m unicatio, „m ożność” to w t. 3

poten-18 W cytow anym przez R ec e n z e n ta i - ja k się w ydaje - cenionym o p raco w a­ niu prof. S. Sw ieżaw skiego, h asia tak że m ają ro z m a ite form y gram atyczne.

(11)

tia, natom iast w t. 6 i 7 także potentia, lecz p o n ad to facultas. Z a ­

bieg w yróżnienia tych poszczególnych sposobów tłum aczeń nie jest więc „zupełnie niepotrzebny” ja k sądzi R ecenzent (480), zważyw­ szy na rolę jak ą słownik m a pełnić w obec całego przekładu.

7. Trzy strony tek stu R ecen zen t poświęcił w ypunktow aniu (i niekiedy wyśm ianiu) „błędów w szelkiego rodzaju ”, których - jak pam iętam y - Słow nik po siad a ilość „niezliczoną”. R ecenzent p od aje tylko „przykładow e”. Z decydow ana większość owych b łę ­ dów to „literów ki”, u sterki red ak to rsk ie i korektorskie. W ięk­ szość z nich ujm uje e rra ta , do której R ecen zent nie d o ta rł19. Przy­ znaję, że Słow nik (jak i cała S u m a Teologiczna) po siada wiele u sterek tego typu i w obec tego dość obszerne erraty. Jedn ak że ani au to r, ani wydawnictwo nie dysponow ało arm ią redaktorów , korek to rów i recenzentów . B rakow ało też środków na zlecenie tych usług20. W ydaje się jed n ak , że dołączenie erraty - stosow ane w najlepszych wydawnictwach - w jakim ś sensie tego typu błędy niweluje.

8. W śród „błędów wszelkiego ro d zaju ” R ecenzent wytyka mi 13 („beztroskich” i „śm iesznych”, wprow adzających „zupełny z a ­ m ę t”, dowodzących „całkow itego niezrozum ienia tek stu ” i „fał­ szujących” treść), m niejszych lub większych potknięć językowych (s. 4 8 1 ^ ł8 3 )21. N iektóre (jak A b so lu tu m i Bonitas) istotnie stan o ­ wią tłum aczenie niezbyt trafn e lub niezręczne. W iększość jed n a k zarzutów R ecen zen ta to problem erraty.

Niekiedy nonszalancki styl R ecenzenta u trudnia - przynajmniej dla m nie - zrozum ienie, czego zarzut dotyczy. O to przykład: „Co­

gnitio sub confusione (s. 162). Polskim przekładem m a być ni mniej,

ni więcej, tylko: poznanie podlegające zmieszaniu. Bez kom enta­ rza” (s. 482). W ydaje się, że R ecenzentow i chodzi o problem atykę

19 Pierw szą p a rtię książek p rz e k a z a n o dystrybutorow i bez erraty, k tó rą d o łą ­ c zono nieco później.

20 K o m itet B ad ań N aukow ych uchw alą Z e sp o łu N au k H um anistycznych i Społecznych odm ów ił - pism em z d n ia 4 lu teg o 1994 r. - finansow ania p ro je k ­ tu badaw czego p t. In d eks d o S u m y Teologicznej św. Tomasza z A k w in u , z a re je ­ stro w an eg o p o d n u m e re m 1 P101 016 06. W tym sam ym czasie finansow ano je d n a k in n e p ra c e tom istyczne, np. b a d a n ia n a d tom izm em czeskim w o k resie m iędzyw ojennym (p ro je k t n r 1 P101 017 05). O k azje się więc, że - zdaniem „ d e ­ cydentów o d n a u k i” - tom izm ja k o zjaw isko historyczne je st p rzed m io tem g o d ­ nym zain tereso w an ia; tom izm (nazw ijm y g o ) „źródłow y” - nie.

(12)

poznania niewyraźnego i wiążącego się z nim tem atu „słowa ser­ ca” (verbum cordis - s. 269) i „mowy serca” (sermo cordis). (Jeśli więc taka jest intencja R ecenzenta - to dzięki za nią!) Problem aty­ ka ta - odkryta w tekstach przez G ilsona - doczekała się wnikli­ wych studiów w środowisku naukowym22, którego członkiem m am zaszczyt być. W arto też zauważyć, że Tomasz częściej używa wyraże­ nia cognitio conjusa, uwzględnionego w Słowniku n a s. 162.

N ie jest - oczywiście - tak, abym uw ażał Słow nik terminów, a także M ałe vadem ecum czy którąkolw iek inn ą m oją pracę za w olną od błędów i wad. (Twierdzenie takie byłoby nie tyle naw et

21 D o k o n u jąc p rzek ład u z języka obcego (i w ogóle p racu jąc w „m aterii” tak w ieloznacznej ja k język) n ie sposób zadow olić w szystkich. Ilu stracją tego niech będzie w ypunktow anie z p rzek ład u św. T om asza Kwestii o duszy, K raków 1996 (d o k o n an eg o przez R ec e n z e n ta w raz z prof. Z o fią W ło d ek ) tych rozw iązań tran slato rsk ich , k tó re są - z m ojego p u n k tu w idzenia - n ie tra fn e lub b łę d n e (i to tylko z pierw szej kw estii). I taić, 1) h o c aliquid ja k o „k onkretny byt je d n o s tk o ­ wy” - to leg en d a (czyli o p o w iad an ie ), a nie p rz e k ła d (m im o, ze p ro p o n u je go naw et prof. Sw ieżaw ski). Tom asz w D e Veritate zalicza ho c aliquid do transcen- dentaliów , w iążąc je z o d ręb n o ścią je d n e g o bytu o d drugiego (Z o b . M . A. K rą- piec, M etafizyka, Lublin 19953,102). 2) T łu m acząc existentia jak o „istn ien ie” R e ­ c e n z e n t - w ed łu g słów G ilso n a - „nie o p a rł się p o k u sie niew łaściw ego tłu m acze­ n ia ” ^ / / istota, tłum z franc. P. Lubicz, J. N ow ak, W arszaw a 1963,13). Existe-

re lub raczej exsistere sk ład a się z ex '\ sisto. 3) Singularia to raczej „byty pojed y n ­

cze” lub „jed n o stk o w e”, a n ie „szczegółow e” - ja k chce R ecen zen t. 4) Subsistens to raczej „[byt] sam odzielny”, niż „sam oistny” . T erm in „byt sam oistny” (ipsum

esse subsistens) tradycja nie tylko tom istyczna rezerw uje d la B oga - inne byty, np.

su b stan cje są sam odzielne, a nie sam oistne. 5) Intelligere to „ro zu m ien ie”, a nie „p o zn aw an ie” (cognitio). Intelligere je st ak tem in te le k tu m ożnościow ego; cogni­

tio to cały zesp ó ł o p eracji poznaw czych, w których uczestniczą tak że zmysły i in ­

te le k t czynny. 6) P rincipium to, ow szem , „zasad a”, lecz tak że e le m e n t bytowy

(ens qu o ). W yrażenie że duszę stanow ią „zasady” (jak o w łaśnie entia q uo) je st

dość niezręczne, d lateg o - zgodnie z sugestią prof. M . G o gacza - należy, w tedy gdy principium od n o si się do entia q uo tłum aczyć je ja k o „pryncypium ”, a nie ja ­ ko „zasad a”. 7) Jeszcze w iększy p ro b lem je s t z tłu m aczen iem esse: R ecen zen t („ b e z tro sk o ” - ja k by to sam nazw ał) w szędzie esse o d d a je ja k o „istn ien ie” - nic bardziej b łęd n eg o . E sse o znacza „bycie b y tem ”, a w ięc „bytow anie” ; ipsum esse to „akt istn ie n ia ”, jak o entium quod. A u to r teg o rozw iązania, prof. G ilson (w cy­ tow anej książce), d opuszcza tłu m aczen ie esse ja k o „istn ien ie” w tedy, gdy stoi o n o w sąsiedztw ie term inów , w skazujących n a sam byt lub je g o istotę; b rak tego ro zró żn ien ia pow oduje, że R e c en zen t tłum aczy w yrażenie: cu m igitur intellectus

habeat esse intelligibile jak o : „skoro w ięc in telek t p o sia d a istnienie właściwe by­

tom o bdarzonym um ysłem ”, a esse intelligibile ja k o „istnienie um ysłow e”. 8)

U niatur to raczej „jednoczy się ”, a nie „łączy się” . 9) N iezro zu m iała je st m an iera

tłu m aczen ia p rzym iotnika intellectivus ja k o „um ysłow y”, gdy rzeczow nik intellec­

(13)

wyrazem próżności, co zwykłej głupoty - k tó re to wady zresztą dla św. Tom asza w zajem nie się w arunkują). Zazwyczaj zaraz po o p u ­ blikow aniu tekstu widzę, co należy w nim zm ienić i co poprawić. N ie inaczej było ze Słow nikiem term inów - d ostrzegam jego braki, m oże niekiedy naw et ostrzej niż R ecenzent. Jedn akże - po kolej­ nym dokładnym przejrzeniu tego opracow ania - m uszę stw ier­ dzić, że zarów no preten sjo n aln y tytuł (Słow nik błędów i nieścisło­

ści), jak i iście cenzorska sentencja („nie pow inien w ogóle zo ­

stać opublikow any, poniew aż jest zaprzeczeniem naukow ej i wy­ dawniczej rzetelności”) nie znajdują uspraw iedliw ienia w tekście

Słownika i dyskwalifikują sam ą recenzję ja k o tekst nie tyle kry­

tyczny, co krytykancki.

Jeszcze in n a spraw a, to fakt sam ej dyskusji nad tekstam i i my­ ślą św. Tom asza. O kazuje się, że nie nastąpi! „zm ierzch” tom izm u (co ogłoszono swego czasu w K rakow ie). Teksty Akw inaty są tłu ­ m aczone, opracow yw ane i czytane, a te ich opracow ania i in te r­ pretacje wywołują żywe i niekiedy em ocjonalne dyskusje. To znacznie lepsze, niż m ilcząca negacja. Po raz kolejny staje się ja ­ sne, że filozofii św. Tom asza nie d a się zam knąć w ponurym m u ­ zeum średniow iecza - jest to bow iem myśl wielka i ożywcza, gdyż zawsze ożywczy dla kultury i ludzkiego m yślenia jest realizm filo­ zoficzny. Z tego chociażby pow odu należą się R ecenzentom sło­ w a podziękow ania. Z w rócenie uwagi n a tom izm i troska o jego praw idłow e w yrażanie jest tym czymś, co - jak sądzę - jest nam w spólne.

22 Z ob. É .G ilso n , Lingw istyka a filozofia, tłu m . z franc. H . R o sn ero w a, W ar­ szaw a 1 9 7 5 ,1 2 6 -1 3 0 ; M . G ogacz, E lem entarz m etafizyki, W arszawa 1998; Tenże,

P latonizm i arystotelizm (dwie drogi d o m etafizyki), W arszawa 1996. L. Szyndler, Zagadnienie „słowa serca" w Scriptum super „Libros Sententiarum ” św. Tomasza z A kw in u , E d u k a c ja Filozoficzna 20(1995), 203-212; Tenże, „Mowa serca" w ujęciu M ieczysława G ogacza, S tu d ia P h ilo so p h iae C h ristian ae 32(1996)2,

105-112; Tenże, Zagadnienie cnót intelektualnych w perspektywie „słowa serca”, S tu d ia P h ilo so p h iae C h ristia n a e 33(1997)1, 41-52; Tenże, W olność ludzka w p er­

spektywie „m owy serca” ja k o zespołu poznaw czych i pożądaw czych działań czło­ w ieka, w: W olność we współczesnej kulturze. M ateriały V Światowego Kongresu Fi­ lozofii Chrześcijańskiej, L ublin 1997, 501-512.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla dodatniej liczby naturalnej n znaleźć wzór na największą potęgę liczby pierwszej p dzielącą n!4. Rozłożyć na czynniki pierwsze

Kiedy wszystkiego się nauczyłem i swobodnie posługiwałem się czarami, to czarnoksiężnik znów zamienił mnie w człowieka... 1 Motywacje i przykłady dyskretnych układów dynamicz-

[r]

Dostosowując powyższą metodę uzyskujemy pełny algorytm przy pomocy którego, możemy sprawdzić czy zadana liczba naturalna n o dowolnej podstawie m

Udowodnić, że średnia arytmetyczna tych liczb jest równa n+1 r

Oczywiście jest, jak głosi (a); dodam — co Profesor Grzegorczyk pomija (czy można niczego nie pominąć?) — iż jest tak przy założeniu, że wolno uznać

Jeśli natomiast Kodeks jest potrzebny, gdyż zaleca, by lekarze postępowali w sposób, który nie jest, być może, powszechnie przestrzegany, to wtedy zasady tego kodeksu nie

Prosimy o sprawdzenie, czy telefon komórkowy jest wyłączony a kalkulator i inne pomoce naukowe (np. tablice ma- tematyczne) schowane. Zbadaj zbieżność ciągów i znajdź ich