• Nie Znaleziono Wyników

Protokół przesłuchania świadka 433

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Protokół przesłuchania świadka 433"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

Trelleborg, dnia 8.8.1946 r.

Halina Strzelecka przyjmujący protokół asystent Instytutu

Protokół przesłuchania świadka 433

Staje Pan Czarnecki Józef urodzon [sic] 20.2.1921

w Bielsku , zawód technik włókienniczy

wyznanie rz.-kat. , imiona rodziców Karol, Aniela ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Tarnów

obecne miejsce zamieszkania Bielsko

pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje:

przebywałem w obozie koncentracyjnym w Pustkówie [sic] koło Dębicy (40 km od Tarnowa) w czasie od 16.9.1943 do 27.7.1944 jako więzień polityczny

pod numerem 1818 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego

z literą P

następnie przebywałem w ob. konc. Sachsenhausen

od 31.7.1944 do 2.5.1945

przedtem w więzieniu w Tarnowie od 20.6.1943 do 16.9.1943

Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje:

Józef Czarnecki Zeznanie obejmuje 15 stron pisma ręcznego i zawiera:

Tarnów: Aresztowanie. – Przesłuchy: bicie ręką, bambusami, grożenie rozstrzelaniem. – Warunki w więzieniu.

– Przepełnienie, głód, robactwo, głód. – Religijny nastrój wśród więźniów. – Konfidenci Gestapo. –

„Rozwałki”. – Cele dla uporczywych. –

Pustków: Wielkość, położenie i wygląd obozu. – Historia jego. – Wybitna poprawa warunków w 1943 pod wpływem nacisku ze strony podziemnej organizacji polskiej. – Porwanie córki starosty tarnowskiego.

– Przemianowanie obozu na Zwangsarbeitslager. – Warunki higieniczne: brud, pchły. – Ubiór więźnia. – Poprawa odżywienia w listopadzie 43, paczki od R.G.O. –

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945

(2)

Harke. – Zamordowanie w bestialski sposób cygana i powieszenie go w Nowy Rok 1944. – Kara stójki bosymi nogami na ostrych kamieniach. – Betonowy, około 24 cele liczący bunkier. – Kawałki drutu na szyi więźniów, zmarłych w bunkrze. – Lagerältester Świetlik. – SS-Rottenführer

Haman. [sic] – Rewir: wykańczanie chorych w rewirze zapomocą [sic] zastrzyków. –

Ciężka praca w różnych komandach. – Wożenie lorek po pochylni na bagnistym terenie, częste wykolejenia. – Bicie w czasie pracy. – W jednym dniu 175 więźniów, ciężko pobitych. – Ucieczki. –

„Pogrom” za udałą ucieczkę jednego więźnia. – „Górka” – miejsce stracenia i palenia zwłok. – Rozstrzelanie 44 osób ze wsi Przewrotne w dniu 11 listopada 1943. – Publiczne powieszenie na słupie warszawiaka, którego schwytano w 5 miesięcy po ucieczce. – Szereg nieudałych ucieczek i publiczne egzekucje. – Kara chłosty za różne przewinienia. – Rewir: lekarze, sanitariusze, chorzy; – Wykańczanie chorych zastrzykami. – Wykończenie Henryka Żórowskiego [sic] z Tarnowa. – Dostarczanie lekarstw przez R.G.O. – Komanda w obozie i rodzaj ich pracy. – Więźniowie bez terminu i z terminem kary. – Współżycie między różnymi grupami narodowościowymi. – Znacznie lepsze pod każdym względem warunki życia kobiet. – Życie religijne, kulturalno-oświatowe. – Tekst jednej z pieśni, często śpiewanych w obozie. –

(3)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

Zeznanie p. Czarneckiego Józefa, ur. 20.2.1921 w Bielsku – 1 –

Aresztowano mnie dnia 20 czerwca 1943 w Tarnowie w mieszkaniu jako podejrzanego o należenie do N.O.M.

(Narodowa Organizacja Młodzieży). Przyszło po mnie 8 gestapowców z psem. Przeprowadzono rewizję osobistą i mieszkania i nie znaleziono nic. Zaprowadzono mnie do więzienia, do Tarnowa.

Na przesłuchach byłem dwa razy. Początkowo przesłuchiwano mnie w sposób łagodny, niemal po ojcowsku, tłomacząc [sic] mi, że jestem młody, mam przyszłość przed sobą, że przyznaniem się do należenia do organizacji i podaniem osób, które mnie do tego wciągnęły, mogę uratować siebie. Gdy te perswazje nie odniosły skutku, przyszło dwóch młodych gestapowców i zaczęli mnie bić początkowo ręką, potem laskami bambusowymi. Byłem oszołomiony, ale przytomny. Potem podstawiono mnie pod ścianę, grożąc

natychmiastowym rozstrzelaniem. Powiedziałem, że śmierci się nie boję i że nie chcę zginąć jako tchórz przyznający się do tego, co oni chcą. Po jakichś 3 tygodniach wezwano mnie po raz drugi na przesłuchy, zaznaczając, że mają pewne dowody na mnie jeszcze z mego poprzedniego miejsca zamieszkania. Drogą nieoficjalną wiedziałem, że jest to kłamstwo, że żadnych poszlak nie mają. Przeczyłem ich zarzutom. Znowu mnie bito bambusem gdzie popadło. Upadłem, jęcząc. Wzięli to za śmiech i zaczęli mnie okładać na nowo, zapowiadając, że zastosują inne metody celem wydobycia zeznań. Więcej jednak na przesłuchy mnie nie wzywano.

Więzienie w Tarnowie było przepełnione. Obliczone było na 600 ludzi, a było nas ponad 3 tysiące. Brud, wszy, pluskwy, pchły były w takiej ilości, że ciało było oblepione. Głód straszny. Jedzenie wodniste, brudno

przyrządzone, z robakami. Paczek żywnościowych nie dostawaliśmy. Dopuszczalne były tylko paczki ze zmianą bielizny. Więzienie bielizny nie dawało. Jako polityczni nie pracowaliśmy. Dzień schodził nam na rozmowach, opowiadaniach. Było nas 18 więźniów w celi, przeważnie młodzi. Panował wśród nas nastrój głęboko religijny. Ja sam wychowany byłem w duchu religijnym, ale do chwili uwięzienia religja [sic] była dla mnie raczej rzeczą nawyku. Dopiero przez więzienie stała się potrzebą wewnętrzną i głębokim przeżyciem. To samo mogę powiedzieć o reszcie swoich towarzyszy. Wiedzieliśmy, że nie z siebie czerpiemy moc stawiania oporu, że źródłem siły naszej jest Bóg. –

W Tarnowie było moc konfidentów gestapo, między innymi niejaki Kazik. Sprawiał dziwne wrażenie, pełen niepokoju, zdenerwowania.

(4)

Byliśmy wszyscy ostrożni, wszyscy udawaliśmy niewiniątka. – Niemal co noc były t.zw. rozwałki. Słyszeliśmy ciężkie kroki pięciu czy sześciu osób, energicznie odemknięcie zamka i wywołanie nazwisk. Potem słyszało się jęki i tupot pędzonych więźniów. Po upływie 20, 25 minut głuche strzały, co świadczyło o tem, że strzały oddawano z bliskiej odległości. –

W podziemiach więzienia były cele dla t.zw. uporczywych. Powszechnie był wiadomo, że wykańczano tam, w celach na betonie i w wodzie, więźniów, którzy mimo poszlak nie przyznawali się do winy.

16.9.43 zostałem wywieziony do Pustkowia [sic]. Mimo braku dowodów skazano mnie na 6 miesięcy obozu.

Pustków był obozem niedużym, około 1500 mężczyzn, 120 kobiet, prócz tego osobno około 500 żydów [sic].

Nosił miano: „K.L. Heidenlager” [sic]. – Oddalony od zabudowań wsi o tej samej nazwie o jakie 2 km.

Obejmował 10 baraków dla mężczyzn i 2 baraki dla kobiet. Otoczony był pięciu [sic] zasiekami wysokości około 3 metrów. Baraki męskie nie były oddzielone drutem od kobiecych. Baraki nie były skanalizowane.

Łóżka 3-piętrowe. Skanalizowane były bloki: łaźnia, umywalnia, kuchnia. W łaźni było miejsce na 25

kąpiących się pod prysznicami. Umywalnia miała 6 muszli ze sztucznego marmuru. Historia obozu Pustków jest następująca: założony w początkach 1942 roku dla jeńców rosyjskich. Przyszło ich około 8 tysięcy, w ciągu kilku miesięcy zostali wykończeni pracą i głodem, tak, że zostało ich 45 ludzi, którzy przystąpili do SS-Galicja.

Z jednym z nich zetknąłem się jako więzień Pustkowia. Przyjeżdżał do nas jako oficer SS – na kontrolę. Nie taił tego, że czeka na klęskę Niemiec, pocieszał nas, że niedługo już do końca wojny. Po wykończeniu jeńców rosyjskich przyszli żydzi polscy w liczbie do 3 000. Zostali wykończeni w ciągu 2 miesięcy przez masowe rozstrzeliwania nad wykopanymi przez siebie dołami. Po nich przyjechał transport Polaków, więźniów niepolitycznych z Lublina w ilości do 1000 osób. Był to element przestępczy. Z najbardziej osławionych opryszków zostali utworzeni blokowi, kapowie, którzy wykorzystując swą władzę uważali się za nadludzi i wykańczali swoich współtowarzyszy. Zachęcili ich do tego SS-mani obie-

(5)

– 3 –

cując jaknajszybsze [sic] zwolnienie za jaknajwiększą ilość osób zabitych. Wykończyli tylu, że z transportu całego zostało około 350. W sierpniu 42 r. przyjechał transport warszawski, element robiący interesy z żydami – było ich około 150 osób. Dostali się w ręce resztki transportu lubelskiego i w ich duchu przeszkoleni. W październiku przyszedł transport z Krakowa, element podejrzany o działalność polityczną, następnie transporty z Tarnowa i Nowego Sącza, niewielkie, około kilkudziesięciu osób, potem dwa transporty warszawskie, każdy około 100 osób, polityczne. Wtedy stan obozu wynosił 1300–1400 osób. Warunki higieniczne były okropne.

Sami Niemcy nazywali baraki te Pferdeställe. Podłóg nie było. Wskutek głodu, zimna, wycieńczenia, brudu wybuchła epidemia tyfusu plamistego. W ciągu kilku tygodni stan obozu spadł do około 280 osób.

Przeprowadza się wtedy nową numerację i prowadzi się ją jaż do ewakuacji. Jest to styczeń 1943.

W tym czasie Niemcy pod wpływem nacisku ze strony podziemnej organizacji polskiej zaczynają starać się o poprawienie warunków w Pustkowie. Starosta tarnowski dostaje najpierw anonimowe ostrzeżenie, potem organizacja porywa mu jedyną córkę. Za córkę starosta aresztuje 25 Polaków, mężczyzn i kobiet, córka się nie odnajduje, pisze za to listy do ojca, że żyje i że życie jej zależy od poprawienia warunków w Pustkowie.

Jednocześnie starosta otrzymuje anonimowe listy od organizacji polskiej, że jeśli krzywda stanie się tym 25 zakładnikom, zapłaci za to jego córka.

Następnie zupełny zwrot w warunkach dotychczasowych: poprawiają baraki, dają podłogi, znika mordowanie na miejscach pracy; wymierzanie kar odbywa się w obozie, nie na widoku publicznym, poprawia się jedzenie.

Zezwalają na wysyłanie i otrzymywanie listów, na interwencję P.C.K., na przyjmowanie paczek od G.R.O. [sic]

Historię obozu znam z opowiadań więźniów, którzy niemal od początku w obozie byli i obóz przeżyli. O nacisku tajnej organizacji polskiej na Niemców, o porwaniu córki starosty tarnowskiego było głośne na terenie Tarnowa i okolicy. Gdy we wrześniu 1943 przybyłem do obozu, warunki były znośne. Znikła t.zw. gimnastyka wieczorna, polegająca na tym, że Oberkapo urządzał na komendę chowanie się pod

(6)

prycze i wchodzenie na prycze, coś w rodzaju ćwiczeń kawaleryjskich: „na konia”, „z konia”. Trzy osoby musiały się schować pod pojedyńczą [sic] pryczę, co im się naogół [sic] nie udawało z braku miejsca. Wtedy kij czy guma pomagała zmieścić się, czasem deptanie po wystających kończynach. – Bicie było w dalszym ciągu, ale kija używano tylko wewnątrz obozu, nie na miejscu pracy. W listopadzie 1943 obóz zostaje przemianowany na Zwangsarbeitslager Heidelager. Jest to zmiana czysto formalna, nie wpływająca na poprawę warunków.

Gdzieś w kwietniu 1944 kapo nie zabiera kija na miejsce pracy [sic]. Tłomaczymy [sic] to sobie siłą represji organizacji polskich. Jednocześnie wychodzi oficjalny zakaz bicia. Dobiera się jako blokowych ludzi z pośród inteligencji, którzy innymi środkami, niż biciem, utrzymują karność. Równocześnie oficjalnie pozwalają nam palić po apelu, na placu i w baraku.

Warunki higieniczne w obozie w czasie mego pobytu były w porównaniu n.p. z Sachsenhausen, okropne, mimo, że co tydzień mniejwięcej [sic] była ciepła kąpiel pod prysznicem, a codziennie możność umycia się zimną wodą. To wszystko nie wpływało na podniesienie czystości, bo bielizna była niezmieniona, n.p. od listopada 43 do świąt Wielkiejnocy 44. Na Święta te dano nam bieliznę świeżą w zamian za starą, względnie, jak to miało miejsce w większości wypadków, za strzępy starej bielizny. Wszy mieliśmy wszyscy mimo, że to było karalne.

Od Wielkanocy [dopisek nad tekstem] 44 [/dopisek] pozwalano nam dostawać bieliznę w paczkach z domu – oraz wydawano nam bieliznę, którą mieliśmy w depozycie. Pcheł było takie mnóstwo, że gdy z Zugangsbloku, który był najnowszym barakiem, a więc jeszcze niezapchlonym, przyszedłem na b normalny blok mieszkalny, nie mogłem kilka nocy spać wogóle [sic], a całe ciało od stóp do głów było czerwone od cięcia pcheł.

Ubrania nosiliśmy cywilne. Na spodniach lampasy koloru żółtego szerokości 10 cm, namalowane olejną farbą.

Na prawej nogawce, na podudziu numer na białej szmacie i winkiel pod numerem, winkiel duży o ramieniu 10 cm. Na marynarce z lewej strony piersi winkiel też taki duży pod winklem numer, z prawej strony piersi żółte P.

Józef Czarnecki

(7)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

dalszy ciąg zeznań p. Czarneckiego Józefa, ur. 20.2.1921 w Bielsku – 5 –

Z tyłu na prawej łopatce winkiel z P numerem, na lewej łopatce P. Czapki przeważnie furażerki rosyjskie. Na nogach drewniaki, zamiast pończoch szmaty, papiery. Zimą ratowaliśmy się przed mrozem, przemycając między ciało a koszulę worki cementowe, co oczywiście było karalne.

Odżywienie było niewystarczające tak, że je miewałem stale bóle głowy, dopóki nie dostałem paczek z domu.

Poprawiło się dopiero gdzieś w listopadzie, gdy R.G.O. dostało zezwolenie przychodzenia nam z pomocą.

Poprawa była tak wielka, że nawet bez paczek można było żyć.

Zarząd obozu składał się z około 18 osób. Nazwiska komendanta nie pamiętam. Rapportführer’em był Czapla, redaktor pisma Kattowitzer Zeitung, zakazanego na terenie Polski. Mówił do nas poprawnym językiem polskim i nadawał stosunkowi swemu do nas pozory życzliwości i nawet serdeczności. Mimo to widzieliśmy w nim Niemca, świadomie pracującego dla swego kraju. Mówiliśmy sobie, że bez powodu nie dostał stopnia Oberscharführer’a SS. Do Pustkowia przyszedł w 1943 r. w maju, zdaje się z frontu. – Był SS-man Kaczorowski, Polak z Belgii, zaciągnięty przymusowo do S.S.; tak nam mówił. Ten pomagał nam jak tylko mógł. Darzyliśmy go zaufaniem nawet listy wysyłaliśmy przez niego. – Dalej był SS-Rottenführer Harke, człowiek-sadysta. Masowo wykańczał ludzi w nieludzki sposób, z uśmiechem na ustach; widok kaźni sprawiał mu przyjemność. Po takiej egzekucji szedł pić; wracał potem i szukał nowych ofiar. Był nałogowym

alkoholikiem. Jednemu z więźniów powiedział w czasie przypadkowej rozmowy: „Jak wyjdziesz na wolność, toś powinien udusić swą matkę za to, że cię Polakiem urodziła”. Był szefem bunkra, z którego mało kto wychodził. – 1. stycznia 1944 r. jeden z cyganów niemieckich podpadł przy pracy, został pobity na komandzie przez Postów i jego numer zgłoszony do komendy. Po powrocie do obozu o godz. 12-ej został zaraz zabrany przez Harke-go na plac; Harke przeprowadził z nim gimnastykę. Ponieważ cygan był już wyczerpany biciem przez Postów nie mógł szeregu ćwiczeń wykonać. Wtedy Harke starał się go zmusić biciem, początkowo kijem, następnie gdyp się kij na cyganie złamał, powiedział: „Przeklęte bydlę, zegnij się, ja nie będę się do ciebie zginał.” Gdy cygan skłonił tułów, Harke zaczął go kopać

(8)

w twarz, tak, że cygan upadł; wtedy Harke zaczął leżącego kopać i deptać. Następnie powiedział: „możesz się umyć i iść do szpitala” i odszedł. Po jakimś czasie cygan oprzytomniał i zaczął się czołgać do Waschraumu.

Tutaj przy pomocy współtowarzyszy obmył się i zgłosił się do rewiru. Nie mógł zostać przyjęty, bo rewirowi nie wolno było przyjmować ludzi pobitych, jako którzy zdaniem Niemców nie mieli prawa do życia. Cygan przyszedł więc na barak (był z mojego baraku nr 7) i dostał zezwolenie od Oberkapo na położenie się. Po jakichś 2 godzinach przyszedł Harke z drugim SS-manem i powiedział: „To ty jeszcze możesz leżeć?” Zwrócił się do blokowego: „Oberkapo, Dolmetscher her.” I na oczach całego baraku zaczął cygana tak bić, że cała twarz była poprzecinana, wargi rozerwane od poprzedniego już kopania, cała podłoga tej części baraku była

skrwawiona. Cygan leżał na ziemi, wydawał tylko jęki. Wtedy Harke kazał przynieść wiadro z wapnem i sam tym wapnem zasmarował cyganowi całą twarz i zapchał mu usta. Cygan mimo że był pół żywy, jeszcze wydawał jęki. Wtedy Harke powiedział: „Ja, jetzt soll dir das helfen.” Zapalił papierosa, czekał parę minut, wkońcu [sic] kazał przynieść drut i sam powiesił go na pryczy. Było to w sam Nowy Rok. – Ćwiczenie cygana, kopanie, bicie, deptanie widzieliśmy wszyscy przez drzwi baraku; wszyscy słyszeliśmy słowa Harke’go; scenie rozgrywającej się [sic] wewnątrz baraku widzieli wszyscy mieszkańcy baraku. – Najlżejszym wymiarem kary Harkego to była całodzienna stójka bez ruchu bosymi stopami na ostrych kamieniach; bez względu na porę roku delikwent stać musiał bez marynarki. – Bunkrem karał Harke za n.p. palenie papierosa przy pracy, za gryps (niekompromitujący); bunkier był to osobny barak, mający około 24 cel podziemnych, betonowych, w kształcie sześcianu o wymiarze 1,20 m; światła bunkier nie miał. Karę w bunkrze zimą można było wytrzymać do 2 tygodni, zależnie od stopnia znęcania się Harke’go, który sam bunkra pilnował. Przeważnie z bunkra ludzie nie wychodzili. Czasami widzieliśmy tych z bunkra idących po jedzenie czy do

(9)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

– 7 –

mycia czy na spacer, który był zwyczajną gimnastyką; byli sini od bicia, z poprzecinanymi twarzami, głowami, ledwo się ruszający. Sam w bunkrze nigdy nie byłem. Szczegóły różne znam z opowiadań kolegów, którzy z racji wykonywanej funkcji mieli do bunkra dostęp, n.p. wynosili zwłoki. Opowiadali, że przy w każdej celi są na ścianie pierścienie żelazne na ręce i nogi; zakuwano w nie rzekomo opornych. W dwóch czy trzech

wypadkach znajdowały się na szyi zmarłych w bunkrze kawałki drutu, co świadczyłoby o powieszeniu ich. – W czasie pobytu w bunkrze dostawali więźniowie jedzenie zależnie od widzi mi się Harke’go: czasami raz dziennie, czasami raz na dwa dni, a kiedyś zdarzyło się, że Harke zapomniał o jednym więźniu i ten przez siedem dni nie dostał jedzenia. Dzięki temu zapomnieniu uratował się, bo [nieczytelne skreślenie] uniknął zwykłego znęcania się. Był to Dyrektor kina z Sosnowca czy Katowic zmarł w takim bunkrze. Dostał się do niego razem z dwoma towarzyszami, wszyscy trzej oskarżeni przez Lagerälteste Polaka, Świetlika, nauczyciela gimnazjalnego z Poznania o kradzież około 27 marek. – Wieszanie zupełnie niewinnych ludzi było u Harkego rzeczą normalną; starczyło być kaleką, mieć obwiązaną szyję, czy inną jakąś cechę niepodobającą się Harkemu.

Nie mówiąc już o specjalnej nienawiści do cyganów, których wszystkich powywieszał. – Wypadki bicia, pobicia, skopania był przez Harke’go były na porządku dziennym. Za drobne pobicie uchodziły wypadki, w których więzień pobity mógł się po kilkutygodniowym pobycie w rewirze wyleczyć. – W ten sposób został n.p.

pobity farmaceuta Goebel z Poznania w roku 1943 coś koło października. –

Józef Czarnecki

Józef Czarnecki

(10)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

– 9 – [sic]

Drugim typem siejącym postrach wśród więźniów tutejszego obozu to SS-rotenführer Haman – wychowany na terenie Polski – słynny ze swej specjalnej metody bicia w szczękę – po którym każda ofiara jego zbrodniczej ręki padała na ziemię – aby potem jego kopnięciami być zmuszonym do tego aby natychmiast powstać. Dnie pracy nie były tak niebezpieczne – natomiast niedziele i święta ogarniały wszystkich więźniów lękiem – aby pokazując się na placu apelowym nie paść ofiarą dwóch zwyrodnialców Harke-go i Haman’a.

Poza tym godnym uwagi jest sposób leczenia na revierze – którego szefem był SS-unterscharfführer – jakiś sanitariusz – który w wypadkach cięższej choroby zapomocą zastrzyków pozbawiał chorych życia. W jakim stopniu stosował on swe metody – trudno stwierdzić – faktem jednak jest, że chorzy wymagający dłuższej opieki – nie wychodzili nigdy – albo bardzo rzadko – z rewiru. Teraz jako b. ciężkie przeżycia dla mnie i ogółu pozostała by do zobrazowania sama wykonywana praca przez więźniów. Sama praca w 98%-ch zaliczana była do prac ciężkich – ale były komanda pracy – gdzie nie tylko praca – ale i traktowanie było istną gehenną – do takich prac zaliczana była tzw. „Schießstand” zawierająca około 500-t więźniów osławiona przez katusze SS- Unterscharführer’a z pseudonimem „czarny” – bestialskie bydlę w postaci człowieka. Sam fakt, że więzień został odstawiany do komanda „Strzelnica” była [sic] już samą torturą na wskutek refleksji co będzie – czy uda się dzisiaj wyrobić normę, czy uda się szczęśliwie jeździć wózkami – i czy cały dzień będzie można tak się poruszać aby nie być zauważonym przez „czarnego” obserwującego przez lornetę – jako leniwym [sic].

Komando to wyruszało ostatnie oczywiście przy odpowiednim doborze kapowych przez samych czarnego.

Kapo, który zdradzał jakie takie uczucia został przez czarnego natychmiast zdegradowanym. Sami więc kapowie to element zbrodniczy, którzy przez swą gorliwość utrzymywali swe stanowiska. Teren strzelnicy ciągnął się – 1 km długi – 300 m szerokości o toczonym [sic] „postenkette”. Po przyjściu do pracy z miejsca zaczynało się pracę. Teren strzelnicy to moczary na które to nawoziło się ziemię z suchych terenów po 4-ch ludzi przy lorze. Cała sztuka wózkowych polegała na tym – aby jechać po torze zbudowanym na bagnie bez wykolejenia. Tor cały położonym był na pochylni – po której ciężki wózek nabierał takiego przyspieszenia, że prędzej czy później wykolejał się i grzęznął w trzęsawisku – cudem było gdy

(11)

– 10 –

wpadnięte oczy „czarnego” tego nie dostrzegły – inaczej wpadał w furię i na miejscu kazał kłaść w błoto przydeptując ciężkim butem szyję, wymierzał swoje 25-ć. Jednym takim dniem był dzień lipcowy 1943 (o tym wiem z opowiadań) z komanda liczącego ~300 osób, 175 poszło na revier na wskutek ciężkich pobić. Rzekomo na interwencję [dopisek nad tekstem] komendy [/dopisek] obozu dostał ostrzeżenie w tym jednak sensie – aby liczył się, że jesteśmy dobrym środkiem roboczym i to w części poskutkowało – bo liczba pobitych dochodziła do 20 osób dziennie. Najgorszym okresem była jesień okres stałych deszczów – nie pozwalał na to – aby choć raz w tygodniu móc wysuszyć swoje łachmany – lub buty.

Jako głęboko utkwione w pamięci mej pozostają represje za ucieczki względnie przyprowadzenie tych, którym się nie udało uciec. Ucieczek udałych za mego pobytu było ~6-ść – natomiast nie udałych 5-ć. We wrześniu 1943 ucieka jeden z warszawiaków – zabijając w ucieczce „posta” ukraińca było to w niedzielę – następnego dnia swołocz ukraińska urządza zapowiedziany pogrom – zabijając 8-śmiu więźniów na miejscach pracy i dotkliwie pobijając ~50 osób. Jedna ofiara bestialskich ukraińców została zastrzelana [sic] na mym komandzie

„Kohlenhof” w drodze do pracy – był to mój kolega z Krakowa idący przed mną – słyszę tylko świst i huk – mój poprzednik się wali – omijam go i dalej maszerujemy – gdy tymczasem ów bandyta przyrzeka nas połowę wystrzelać. Na miejsce pracy przyjeżdża szef obozu no i po złożeniu raportu ukraińca – oświadcza, że była to próba ucieczki i zupełnie słusznie postąpił. (Po tygodniu czasu ukrainiec ten dostał avans [sic] i 2 tyg. urlopu).

Wieczorem w obozie – koledzy z różnych komand opowiadają swe przeżycia – otóż jeden z komanda „Blizna”

opowiada o 2 zastrzeleniach przez słynnego z ukraińców tzw. „rudego” zabiera po obiedzie 2-ch więźniów – każe im kopać doły i następnie zapowiada im „wy Lachy ot ja wam pokażę” i oddaje do każdego po 2 strzały i następnie nakazuje pogrzebać 2-ch którym nie dało się uciec – jednak zwłoki ich zostają przyniesione aby być spalonymi na „Górce”. Obóz ten nie posiadał krematorium – palono na stosie na „Górce”. Było to wzniesienie na którym w odległości usypane były 2 wały a w środku betonowa płyta na której układano stos drzewa (szczap – które sami nosiliśmy) na takim stosie kładło się szkielety – następnie nakładało się 2-gą warstwę szczap i nowe ofiary – stos oblewano naftą lub benzyną i podpalano. Pod jednym zwałów [sic] znajdowała się piwnica w której odbywały się rozstrzeliwania. Pamiętnym takim dniem był dzień 11-go listopada 1943

(12)

kiedy to grupa więźniów w ilości 25-ć osób z rzeszowskiego ze wsi Przewrotne miała pójść na wolność.

Poszliśmy na pracę pełni radości, że 25-ciu stanie się ludźmi – ale o Boże co innego dowiadujemy się po powrocie – rzeszowiacy zostali rozstrzelani o jakież nastroje panowały – czy może jutro ktoś z nas pójdzie znowu – aby oddać swe młode życie za to, że jest się przepojonym ideałem miłości Ojczyzny – czy oddać swe życie tak niewinnie – czy też organizować próbę ucieczki. Kilku mych kolegów zdecydowanych na wszystko podsuwa [dopisek nad tekstem] mi [/dopisek] tą [sic] myśl – zbierzemy się na jedno komando aby za wszelką cenę nawalić. Oczywiście konsekwencje – jakie spadały na naszych najbliższych odciągnęły nas od tego. Ja jak i inni zapytuję tych którzy mieli funkcje w obozie w jaki sposób odbywała się egzekucja. Otóż po 4-ch postów zabierało po 2 osoby aby przejść te 300 m dzielących ich od miejsca stracenia. Chciano im wiązać oczy – ale byli to bohaterzy – którzy za świętą sprawę – przytomni i odważnie szli odbyć swą ostatnią drogę – mimo – że wielu z nich jeszcze dzieci prawie w 18-tej wiośnie było. Kilku nawet gołymi pieścami [sic] chciało pokazać to co im wpojono w ciężkiej służbie podziemnej – rzucając się na oprawców. W dniu tym zostało stracone 45-ć osób 19-stu byli to cywile z tej samej wioski w tym 4-ry kobiety – przywiezieni w nocy i rozstrzelani. Przy spalaniu zwłok udział brali wyłącznie SS man’i – tak aby nie móc stwierdzić systemu strzelania. Nastroje po tej egzekucji były tak okropne i przygnębiające, że ci którzy byli zwolnieni w grupach 5-ciu osób obawiali się opuścić obozu [sic] – aby nie podzielić ich losu. Następne ciężkie chwile, które nie są do zatarcia to przeżycia w r. 1945 [nieczytelne skreślenie] wiosną – są to więc: egzekucja wyżej wspomnianego warszawianina, który w ucieczce zabił posta i po 5-ciu miesiącach został złapany i dostawionym do obozu parę dni przebywał w bunkrze i oto naraz rozkaz wieczorem wszystko na plac apelowy – nawet chorzy z rewiru – ustawiono nas w podkowę – szef obozu zapowiedział nam, że dylikwent [sic] został skazany na karę śmierci przez powieszenie – że każdy ruch podczas egzekucji będzie uważany za bunt i natomiast [sic] zostanie otwarty ogień karabinów maszynowych z wież. Posterunki na wieżach zostały wzmocnione i z każdej wieży skierowane po 2 karabiny maszynowe skierowane [sic] w nas. Pada rozkaz odbezpieczenia broni dla postów i rozkaz wykonania egzekucji. Wieszania dokonał Harke na słupie telefonicznym i po pierwszym założeniu drutu ofiara spadła – gdyż drut pękł – dopiero Harke nakazuje podać sobie linę – aby dokonać zbrodni i imieniu [sic] swego splugawionego narodu. Późniejszy okres przynosi nam cały szereg nie udałych ucieczek i ofiary te w okrutny sposób zamordowane – pełne ran na głowie i twarzy –

(13)

– 12 –

– twarze obrzękłe i skrwawione zostały ich zwłoki ustawione w bramie przywiązane do słupa wystawiane jako ostrzeżenie przed ucieczką. Na piersiach wisiała tabliczka z napisem „Za ucieczkę zapłaciłem życiem”. Takich przeżyć strasznych widowisk przeżyłem 4-ry. Nie wiem czy istnieje ohydniejsza perfidia i wyrafinowanie zwyrodnienia. Patrząc na zwłoki – które noszą na sobie ślady skrzepłej krwi – pełne nabrzmienia świadcząc o tym w jaki to sposób został pozbawiony życia – a gdy doń podchodzi zwyrodnialec, bandyta i powiada –

„Powiedz mi czy warto uciekać” my wiemy jednak, że i to nas nie odstraszy. Wartość i cena wolności jest nie do ujęcia czymś zmysłowym lub materialnym i przemaszerywując koło zwłok w duchu oddajemy ostatnie koleżeńskie cześć ich pamięci w pełni smutku [dopisek nad tekstem] ich [/dopisek] nie powodzenia.

Oprócz wyżej wspomnianych kar była kara chłosty zwana „ćwiartką [dopisek nad tekstem] 25 uderzeń [/dopisek], połówką [dopisek] 50 [/dopisek], trzech czwartą [dopisek] 75 [/dopisek] i całą [dopisek] 100 [/dopisek]” za pewne podpadniecia [sic] na pracy (z papierosem, nieoficjalnym listem, rozmową z cywilami) poczym [sic] skazaniec szedł odsiadywać swą karę w bunkrze. Pobicia wieźniów [sic] na strzelnicy dokonane były sztylem od łopaty. Pobici w większym stopniu zmuszeni byli pójść na revier – aby tam pozostać, względnie otrzymać opatrunek.

Na czele rewieru sbył SS-unterscharfführer z podlegającymi mu lekarzami więźniami narodowości polskiej.

Lekarzy było 3. Jednego nazwisko pamiętam Dr. Kaczor. Oprócz tego należeli do personelu 4-rej sanitariusze – z których jeden z 10-tego bloku [dopisek nad tekstem] z nazwiskiem Gaca [/dopisek] oddał wielkie usługi by uratować życia chorym współwięźniom. Pozostającym sanitariuszom – nie można również niczego zarzucić.

Stosunek ich do chorych w miarę ich możliwości był poprawnym. Rewier obliczony był na około 200-ście chorych, liczył ~200 łóżek. Szpital posiadał kilka oddziałów: choroby zakaźne szkarlatyna, T.B.C. i inne oddział chirurgiczny (złamania, flegmona) oddział ogólny – przeziębienie grypa, nerki i t.p. Zgłaszać się do rewieru miał prawo każdy źle się czujący; z tem przyjmowano do rewiru ponad 38°C. Przyjmowanie odbywało się bez szykan. Naogół [sic] więźniowie bali się zgłaszać do revieru, z obawy przed wykończeniem. Wiadomo było [dopisek] powszechnie że [/dopisek] powszechnie wśród więźniów, że w wypadkach chorób

nieuleczalnych, lub przewlekłych – stosowano zastrzyki uśmiertelniające [sic]. Zastrzyki te dawał SS unterscharfführer – wyłącznie sam – w pokoiku osobnym – dokąd zabierał chorych pod pretekstem gruntownego

J. Czarnecki

(14)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

– 13 –

zbadania. W ten sposób zginął między innymi dn. 13.1.1944 mój kolega Żórawski Henryk z Tarnowa, który prawdopodobnie na wskutek przeziębienia zapadł na dziwnego rodzaju chorobę skóry objawiającą się zaschniętymi strupami gęsto rozsianymi po całym ciele. Był to wyjątkowy wypadek choroby, według orzeczenia polskich lekarzy – choroba ta była uleczalną. Leżał on na rewierze na oddziele [sic] chorób zakaźnych – bez wyraźnych oznak poprawy. Pewnego wieczoru odwiedziłem go razem z kolegami – czuł się lepiej – miał dobre samopoczucie i nadzieję wyzdrowienia. Nazajutrz rano dowiedziałem się o jego zgonie od sanitariusza Gacy, który opowiedział mi, że wieczorem po naszym odejściu – przyszedł SS-unterscharfführer i zabrał pod pozorem chęci zbadania – do osobnego pokoiku i po krótkim czasie oznajmił SS-unterscharfführer sanitariuszowy [sic], że więzień Nr. 1836 nie żyje. Innych środków uśmiercania nie stosowano, przynajmniej nic o nich nie wiem. Najczęściej spotykaną chorobą była flegmona, choroby nerek. Rewier nie był bogato zaopatrzonym w środki lecznicze; lekarstw dostarczała głównie „R.G.O.”. Prócz tego więzień w razie potrzeby miał prawo pisać do domu o przysłanie mu potrzebnych lekarstw. Lekarstwa te przysłane z domu dostawał revier z przeznaczeniem dla danego więźnia. Zmarłych wynoszono na „Górkę” i palono na stosie.

Listy wolno nam było pisać raz na miesiąc i również raz w miesiącu otrzymywać. Papier przydzielała komenda obozu; było [sic] to zwykłe arkusze bez specjalnych nadruków.

Na terenie Pus obozu męskiego Pustków istniały następujące komanda pracy: najcięższe ze wszystkich Schießstand, które już opisałem, Kohlenhof, Werkstatt, Bahnhof 1, 2, 3, 4 – Pustków, Blizna, Kießgrübe [sic]

Wisłoka, Gleisbau Rudki, Schießstand 2, 3. Otte Pferdestall, Pawlak Pferdestall, Sandman Pferdestall, Großgärtnerei, Malerkommando, Schloßerei, Straßenbau, Ring I. II. T.W.L., Sägewerk Ocieka, Küche, Schneiderei, Schutsterei [sic], Scheibenhof, Hoffkolonne B.B.D.

Praca w komandzie Kohlenhof, do którego sam należałem polegała na wyładowywaniu węgla z wagonów węglowych. Komando składało się z 30-stu ludzi każda trójka wyładowywała 30 ton węgla dziennie, tak że na każdego więźnia przypadało 10 ton dziennie. Przy pracy tej mieliśmy stały kontakt z ludnością cywilną.

Otrzymywaliśmy w ten sposób drogą nielegalną: listy, pieniądze

(15)

– 14 –

wiadomości, lekarstwa, żywność, tytoń. Były to usługi jednostronne poniekąd – myśmy tej ludności bezpośrednio niczym się nie rewanżowali. Ko Terenem pracy komanda Werkstatt były składy i magazyny materiałów budowlanych. Komando to wyładowywało materiał budowlany przychodzący na teren komanda i załaładowywało [sic] je dla różnych firm przeprowadzających drobniejsze prace na terenie „SS-

Truppenübungsplatzes Heidelager” [sic]. Komando to składało się z 10-ciu osób. Następne komando Bahnhof 1, 2, 3, 4. wykonywało pracę na dworcu kolejowym – wyładowując różne przychodzące materiały budowlane.

Było to główne komando wyładowcze – mające ~80 osób. Następnym komandem była „Blizna”, którego nazwa pochodzi od miejscowości – na której to komando pracę wykonywało. W miejscowości „Blizna” znajdował się teren prób dla broni VI. Więźniowie wykonywali tam roboty niwelacyjne – przygotowywali podłoże dla broni V1. Przy samych VI. pracowali żołnierze Wehrmacht’u. Komando to liczyło ~100 osób. Następne komando

„Kießgrub Kiesgrube Wisłoka[”]. Praca polegała na wydobywaniu piasku z Wisłoki. Komando Gleisbau Rudki wykonywało pracę przy budowie toru kolejowego na terenie Rudki ze stanem ~30 ludzi. Komando Schießstand 2, 3 wykonywało prace na terenie małych strzelnic. Komanda Otte – Pawlak, Sandman – Pferdestall

wykonywało prace budowlane przy budowie stajen końskich ze stanem ~100 osób. Należały one do jednych z lepszych komand. Komando Großgartnerei wykonywało pracę w ogrodach „SS Truppenwirtschaftslager – Heidelager” ze stanem ~30 osób. Malerkommando i Schloßerei należało do komand fachowych wykonując prace malarskie i ślusarskie w warsztatach komandantury [sic] SS. Komando Straßenbau wykonywało prace przy budowie nowych dróg liczące ~150 osób. Było jednym z cięższych komand. Komando Ring I. II.

wykonywało prace oczyszczające szpitali i baraków SS. Komando T.W.L. w stanie ~200 osób pracowało w magazynach żywnościowych i gospodarczych. Komando Sägewerk Ocieka pracowało na tartaku w Ociece ze stanem 40 osób. Komanda Scheibenhof i Hoffkolonne B.B.D. wykonywało prace porządkowe na terenie komandantury.

Oprócz więźniów sbezterminowo skazanych t.zw. (D.K.W.) do końca wojny przebywali w Pustkowiu [sic]

również krótkoterminowi za uchylanie się

(16)

od pracy z winklami czarnymi, pozatym zie zielonymi winklami za różne kombinacje materialnej natury. Ci skazani byli na pewien okres czasu i po upływie tego zostali zwalniani.

Zwolnienia odbywały się prawie codziennie.

Prócz Polaków stanowiących ~85% więźniów znajdowali się Rosjanie i Ukraińcy i Cyganie. Wszyscy oni nosili litery P. Współżycie pomiędzy nami a Rosjanami było poprawne – widzieliśmy w sobie przedewszystkim [sic]

ludzi związanych wspólną niedolą. Natomiast stosunki między nami a ukraińcami były wrogie. Ukraińcy byli elementem przeważnie rekrutującym się z byłych żołnierzy, „SS-Galizjen” żandarmerji. Stanowili czynnik wichrzycielski, podżegający, donosicielski. Prócz mężczyzn na tym samym terenie znajdowało się ~120 kobiet mieszkających w 2-ch barakach. Teren kobiecy oddzielonym był od męskiego zielonym płotkiem. Kontakt z kobietami był surowo zabronionym i karalnym, ale mimo to istniał. Kobiety miały o wiele lepsze warunki niż w innych obozach i oczywiście o wiele lepsze niż mężczyźni. Miały przyzwoite baraki – a nie szopy jak my mężczyźni. Ubrane były w normalny strój cywilny prawdopodobnie po żydowski [sic]; wygląd ich zewnętrzny różnił się od wyglądu kobiet na wolności tylko numerem i winklem. Miały także dużo lepsze jedzenie. Nie miały apeli wstawały gdzieś o 6-tej rano pracowały w pralni i szwalni. Żadna nie miała ściętych włosów.

Do obozu naszego przylegał obóz żydowski liczący ~350 mężczyzn w młodym wieku. Warunki mieszkaniowe mieli o wiele lepsze niż my, to samo tyczy się ubrania. Nie znam wprawdzie szczegółów ich życia obozowego – ale na podstawie pobieżnych obserwacji odnosiłem wrażenie, że byli o wiele lepiej traktowani niż my, np. nie widziałem by byli bici. Byli to fachowcy, stolarze, tapicerzy, autoślusarze [nieczytelne skreślenie], krawcy.

Wszyscy oni pracowali pod dachem w ciepłych warsztatach. Jeśli chodzi o życie religijne to objawiało się na niektórych blokach nr. 3, z blokowym sędzią Sieradz, 4-tym z kpt. Mateją i 10 z Baranowskim gdzie rano i wieczorem odbywała się wspólna modlitwa. Na innych blokach modlono się indywidualnie. Nabożeństw niedzielnych nie mieliśmy ponieważ niedziela półdniowym dniem pracy. O modlitwach niemcy nie wiedzieli. Z okazji Świąt Bożego Narodzenia pozwoliła nam komenda na przyjęcie opłatków i choinek od R.G.O.

Pozwolono

(17)

– 16 –

nam śpiewać kolędy. Przypomniał mi się moment humorystyczny z wigilii w roku 1943 – mieliśmy cygana który potrafił na jedno posiedzenie skonsumować 25-ć tzw. dołków urzędowych – czyli misek z zupą obozową.

Otóż ten cygan wczasie [sic] kiedy myśmy tańczyli tańce narodowe – przygotowywał się do swego występu tanecznego w ten sposób, że zjadł wszystkie opłatki które zostały po podzieleniu się. Co d

Co dwa tygodnie urządzaliśmy z pozwoleniem [dopisek nad tekstem] komendy [/dopisek] obozu revie [sic]

popołudniowe na które składały się skecze i piosenki z życia obozowego – oraz tańce i pieśni ludowe. Podaję tekst z jednej tych pieśni obozowych „ Czemu serce smutek toczy

Czemu w żyłach stygnie krew Czemu bledną twoje oczy I posępna twoja brew

Chciałbym ujrzeć ojca, matkę Do rodzinnych wrócić stron Chciałbym ujrzeć własną chatkę I z mej wioski słyszeć dzwon

Okolicę [sic] lube strony – to prawdziwy życia zdrój Tam została moja matka

I staruszek ojciec mój

względnie (Tam została moja żona

I maleńki synek mój.[)”]

Na revie te wolno nam było zapraszać kobiety – siedziały które dawały również swoje skecze. Kobiety siedziały na osobnych ławkach – nie wolno nam było się porozumiewać, kłaniać i t.d. ale przy pomocy skeczów

porozumiewaliśmy się doskonale do tego stopnia, że podawaliśmy sobie miejsce umieszczenia listów i ilość ich – były skecze poświęc których tematem było kojarzenie par z pośród więźniów. Inne skecze przemycały wiadomości polityczne.

System wychowczy [sic] w obozie miał na celu zgnębienie i zniszczenie więźnia fizycznie i moralnie – oraz wypaczenie go. Nierzadkie były wypadki wyzyskiwania instynktu wodzowskiego dla celów bratobójczych.

Halina Strzelecka asystent Instytutu

J. Czarnecki świadek

(18)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

– 17 –

Uwagi asystenta Instytutu

Świadek, młody człowiek, obdarzony dobrą pamięcią, zeznaje spokojnie, rzeczowo. Był w obozach koncentracyjnych: Pustków i Sachsenhausen. Opisuje z braku czasu tylko Pustków. Zeznanie składa się z 2 części: pierwszych 7 stron, pisanych przez protokółującą dnia 8.8.46 i dalszych 8 stron pisanych przez świadka częściowo zupełnie samodzielnie 9.8.46 (strona 9, 10, 11, połowy 12-ej), częściowo począwszy od opisu rewiru na str. 12-ej dnia 10.8. w obecności protokołującej i w odpowiedzi na poruszane przez nią zagadnienia. – Na str. 7-ej podwójny podpis świadka, ponieważ świadek podpisał najpierw u dołu kartki, zamiast tuż pod tekstem zeznania.

Zeznanie zawiera opis stosunkowo mało znanego, a jednak, jak z protokołu wynika, strasznego obozu

„Heidelager”. – Mieszkanie w t.zw. Pferdeställe drewnianych zimnych, bez podłóg, wśród rojów wszy i pcheł, ciężkie kary bicia, stójki boso na ostrych kamieniach, „gimnastyka wieczorna”, zboczone typy Scharführer’ów sadystów, atmosfera ciągłego drżenia o życie, lęku przed dostaniem się do okropnego bunkra, co równało się w większości wypadków męczeńskiej śmierci z rąk rozbestwionego Harke’go, ciężka, wyniszczająca praca – to obraz obozu Pustków.

Świadek jest głęboko przekonany o zmianie korzystnej warunków w 1943 r. pod wpływem represji wywieranych przez tajne organizacje polskie.

Wiem, że w tym czasie nastąpiła zmiana kursu we wszystkich obozach koncentracyjnych na skutek zmiany polityki niemieckiej: chodziło o maksymalne wykorzystanie więźniów, jako siły roboczej. Prawdopodobnie zarządzenia władz niemieckich nakazujące zmianę kursu z przyczyn dyktowanych chęcią wyeksploatowania więźniów dla celów przemysłu wojennego zbiegły się z represjami stosowanymi przez tajne organizacje polskie. Ponieważ o tych zarządzeniach władz mógł świadek i jego towarzysze nie wiedzieć, tłomaczyli sobie zmianę kursu wyłącznie jako skutek znanych im represji stosowa-

(19)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

– 18 –

nych przez tajne polskie organizacje.

Zeznanie świadka należy traktować łącznie z protokołem p. Ruchlewicza (nr. 435) który potwierdził je i dołączył plan obozu Pustków.

Halina Strzelecka

Szkic planu obozu Sachsenhausen dołączony do zbioru planów.

H.S.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wkrótce się okazało, że sąd nasz był przedwczesny, bo w najbliższych dniach już zaczęłyśmy odczuwać na własnej skórze, co znaczy życie w kacecie, mimo że z reguły życie

Byłam na aryjskich papierach w Krakowie i zadenuncjowano mnie. Zrobił to Stefan Andrzejewski, tajniak. Zabrano mnie na Szlak 42, do więzienia do ciemnicy. Na dobę dostawałam 5

Najgorzej trzymały się Francuzki, kobiety inteligentne, a jednak bardzo się załamały, najgorzej, że się nie myły, były rozsadnikami robactwa i brudu.. Wśród więźniarek

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945.. 16) Transport Żydów. Wywożenie żydów [sic] z ghetta do Bełżca. 17) Stosunek ludności polskiej do Niemców. Armji [sic] Dezorjentacja

Niemcy wszędzie i zawsze odnosili się do Polaków źle.. Tylko doktorzy byli przyzwoici i to przeważnie ci którzy mówili

Uratowało się mniej więcej około 150 osób, a było 12 000, byli w szpitalu koledzy, więźniowie uratowani z trzeciego okrętu, którego nazwy nie

Rano tegoż dnia wprowadzono mnie do biura gdzie już było trzech gestapowców w mundurach i trzech cywilów.. Zaraz przy wejściu do biura zostałam uderzona dwa razy w twarz, tak

o tem, co się stało z wujkiem, przyznał się do wszystkiego i oddał resztki, które były jeszcze w naszym posiadaniu.. Ghetto było zamkniętem miastem samem