• Nie Znaleziono Wyników

Protokół przesłuchania świadka 499

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Protokół przesłuchania świadka 499"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

Trelleborg, dnia 28.XI 1946 r.

Luba Melchior przyjmujący protokół asystent Instytutu

Protokół przesłuchania świadka 499

Staje Pani Stehlik Łucja urodzon [sic] 20.9.1896

w Sanoku , zawód artystka malarka

wyznanie rzym. kat. , narodowość polska

imiona rodziców Wilhelm i Maria

legitymujący się: [brak]

ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa, Kaliska 17

obecne miejsce zamieszkania Wyjeżdżam do Polski, do Krakowa ul. Prażmowskiego 15.8.

pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje:

aresztowany zostałem w jako ewakuowana Warszawa dnia września [sic] 1944 Przebywałem w więzieniu (ghetto, obozie pracy itp.): [brak]

przebywałem w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück

w czasie od września 1944 do 24 kwietnia 1945 jako więzień polityczny ewakuowana Warszawa pod numerem [brak] i nosiłem trójkąt koloru czerwonego

z literą P.

następnie przebywałem w Jugendlager Łucja Stehlik

od [brak] do [brak]

Na pytanie, czy w związku z pobytem, w więzieniu, ghetto, obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej, warunków hygienicznych, szczególnych wydarzeń, oraz wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów podaję, co następuje:

zeznania obejmują 5 1/2 stron pisma ręcznego plus załącznik dodatkowe zeznanie 1 strona pisma ręcznego i obejmują:

1. Warszawa

ewakuacja, Milanówek, wyjazd, warunki w podróży, postój w okolicach Berlina, wyjazd.

2. Ravensbrück

przyjęcie, pobyt w Zelcie, warunki mieszkaniowe na blokach, praca, zdobywanie ubrania nielegalnie, rewir, droga do Jugendlager, ogólne warunki obozu, przeglądy lekarskie, selekcje, przeprowadzka, praca w sztrykerni, apele, powrót do Ravensbrück, wyjazd do Szwecji.

3. Dodatkowe zeznanie w sprawie p. Kazimiery Wardzyńskiej

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1946

(2)

Zeznania p. Stehlik Łucji ur. 20.9.1896 w Sanoku

Z końcem lipca lub na początku sierpnia 1944 roku rozpoczęło się powstanie. Wszyscy brali udział w powstaniu starsi, młodzi i dzieci. Nie orientowaliśmy się kiedy był początek wojny, widzieliśmy samoloty nad domami i walkę, ale sądziliśmy, że to ćwiczenia. Okazało się, że to była już początek wojny. Mieszkałam na Kaliskiej, czuliśmy się niepewni, udaliśmy się na Leszno ale okazało się, że i tam było niedobrze. Samoloty waliły w sąsiedni gmach sądu. Kamienica nasza zwaliła się do połowy, byliśmy zasypani, ledwo się wydostaliśmy.

Później dom się palił musieliśmy uciekać. Niemcy rzucali bomby i świece wybuchowe. Dużo było ofiar. Ludzie stali w kolejce nadleciał samolot i wysiekł wszystkich, takie wypadki były na porządku dziennym. W sierpniu ewakuowano nas z Warszawy. [dopisek nad tekstem] Niemcy [/dopisek] Mówili, że nas biorą w opiekę, że nam się nic złego nie stanie. Zebrano nas w Milanówku, czułam się tam już bardzo dobrze, czułam się szczęśliwa, że nie widzę pożarów i nie słyszę bombardowania. Przed Milanówkiem zbierano nas na placach, gdzieśmy czekali czasem dzień, niektórzy dobę. Na tych polach Ukraińcy gwałcili dziewczęta. Na drodze obrabowali nas, specjalnie brali zegarki. W Milanówku umieszczono nas w budynku fabrycznym, gdzieśmy spali na gołej podłodze bez słomy. Trzymano nas tam dobę. Byliśmy bez jedzenia. Załadowano nas następnie do wagonów bydlęcych. Było bardzo ciasno, nie mogę powiedzieć ile osób. Niemcy nie dawali nam nic jeść, a po drodze ludność rzucała nam coś nie coś z litości. Kto miał więcej siły, mógł się dostać do okienka i coś otrzymać.

Jechaliśmy 5 dni, wracając i jadąc naprzód. Dojechaliśmy do okolic Berlina. Tam zeszliśmy i mieszkaliśmy w Zeltach. Spaliśmy na słomie, ale traktowano nas przyzwoicie i dawano 2 razy dziennie jeść. Stamtąd szłyśmy piechotą ze 2–3 godz. do pociągu i pojechałyśmy w możliwych wagonach do Ravensbrücku. Mężczyzn oddzielono w Milanówku.

Do Ravensbrücku przyjechałyśmy wieczorem, już były gwiazdy na niebie. Zrobiły na nas przykre wrażenie w Zelcie [dopisek nad skreśleniem] mury [/dopisek]

(3)

opasane drutami elektryzowanymi. W moim Umieszczono nas w Zelcie, tam były okropne warunki. Odrobina słomy, brud dokuczał. Tam Nabawiłam się choroby skórnej i długo się na to leczyłam. Zabrano nas do kąpieli, ale właściwie była to rewizja. Ściągnięto z nas ubranie biżuterję i złoto, pieniądze zabierano, spisywano, nazywało się, że oddajemy w depozyt. W zamian dali łachmany brudne dalis nam chodaki bez pończoch. Przed umieszczeniem w Zelcie trzymali nas na dworze na piasku dzień i noc, bez jedzenia, nikt się o nas nie

zatroszczył. Dobrze, że noc była piękna i nie zimna. Tuliłyśmy się do siebie i nawzajem ogrzewały. W Zelcie trzymano nas kilka tygodni. Deszcze i wiatry dokuczały, piach szary zasypywał nam oczy. W Ravensbrücku odżywienie było marne, kiedy nadchodziły transporty był nieład, chaos i coraz gorsze wyżywienie. Po jedzenie chodziłyśmy same, kotły były ciężkie, trudne do dźwigania. W Zelcie byłyśmy na kwarantannie byłyśmy izolowane, nie pracowałyśmy jeszcze. Blokowa Zeltu i sztubowe były Polki i stosunki były przyjemne.

Obchodziły się z nami po ludzku i szły nam na rękę.

Po Zelcie dano nas na blok, przerzucano nas z bloku na bloku wreszcie umieszczono na 20. Warunki na bloku były ciężkie. 200–300 osób na sali, łóżka 3 piętrowe, można było na nich tylko pół leżąc – pół siedząc. Na łóżku spały 2 osoby, ale łóżko było bardzo wąskie. Na 2 osoby były 1 koc. Z początku miałyśmy powleczenie na poduszce w kratkę biało niebieską i prześcieradło na słomę. Później zabrano nam. Im więcej osób przybywało tem bardziej pogarszały się warunki. Odżywienie było b. marne. Racja chleba początkowa 1/6 później – 1/8 raz na tydzień troszkę margaryny. Raz dziennie zupa 1/2 litra. W niedzielę zupa była lepsza najczęściej słodka.

Pracowałyśmy różnie. Chodziłyśmy do lasu po drzewo, rąbało się ładowało i na wózkach. Naogół [sic] praca była nieproduktywna, chodziło o to by nas zatrudnić. Np. przy piachu, jedna grupa układała

(4)

a druga wyrównała z powrotem. Albo kopano rowy, kilofem rozwalano ziemię, a później inna partia

zasypywała rowy. Ja pracowałam przy porządkowaniu bloku. Byłam zadowolona, bo mogłam wyjść przed blok o każdej porze pod pretekstem sprzątania. Głód był wielki w obozie. Kobiety wybierały ze śmietnika ogryzki, niedojadki. Stąd szerzyły się choroby. Ponieważ byłyśmy nieubrane musiałyśmy jakąkolwiek drogą zdobywać ubranie, bo zbliżała się zima. Nabywałyśmy je kosztem chleba u Rosjanek pracujących w składach, gdzie mieściły się nasze ubrania. Ponieważ pracowałam w bloku dostawałam podwójną zupę, to mi ułatwiała [sic]

egzystencję i mogła [sic] coś kupić z odzieży. Blokowa była bardzo przyzwoita, sztubowa niedobra. Spałyśmy przy otwartych oknach było zimno. Apele najbardziej dokuczały specjalnie w zimie. Nogi miałyśmy

odmrożone. Po apelu wracało się do bloku, musiałyśmy w sieni zdejmować buty i po mokrej podłodze iść do łóżka. Apele często się przeciągały, nie zgadzała się ilość więźniarek. 2 razy dziennie stałyśmy na apelu. W Niedziela miała zawsze największe niespodzianki, oczywiście przykre.

W obozie było dużo chorych. Ale bano się iść na rewir. Na rewir zabierano dopiero wówczas, gdy temp. była bardzo wysoka. Z początku chodziłyśmy na rewir. Byłam chora przeszło tydzień leżałam na rewirze.

Rewir miał lepsze warunki o tyle, że nie wychodziło się na apel. Bardzo przykre było wynoszenie trupów.

Codziennie wynoszono około 11 trupów z nocy. Odór był straszny. W łazience leżały trupy nagie. Trupy zbierano w szopie przed krematorjum, kiedy była odpowiednia ilość palono. W szopach tych szczury obgryzały ciała. Opowiadały o tem kobiety, noszące tam trupy.

Drugi raz byłam na rewirze na operacji. Zabieg był robiony pod narkozą, jeszcze nie byłam dobrze przebudzona lekarka Niemka wyrzuciła mnie za drzwi, gdzie zemdlałam. Warunki w Ravensbrück jednak jeszcze były możliwe, gorsze były warunki na Jugendlagrze.

(5)

W styczniu wybierano słabsze, chore i starsze wiekiem na Jugendlager. Byłam na bloku z siostrą starszą od siebie. Wybrano ją i dlatego poszłam z nią razem. Poszła ze nami także kuzynka.

Zaprowadzono nas piechotą, w śnieg i zawieje. Jugendlager był jeszcze nieurządzony. w Byłam w drugim transporcie. Jugendlager miało dobre powietrze to było jedyne, co nas trzymało. Przerzucano nas tam z bloku na blok. Dostałyśmy się wreszcie na blok Bronki. Ta blokowa była okropna, dziewczyna uliczna traktowała nas b. źle nazywała nas „jentelegencja-excelencja”. Na bloku z nami były więźniarki różnej

narodowości. Najgorzej trzymały się Francuzki, kobiety inteligentne, a jednak bardzo się załamały, najgorzej, że się nie myły, były rozsadnikami robactwa i brudu. Wśród więźniarek było dużo anormalnych. Jeszcze w Ravensbrücku odseparowane je po pewnym i trute [sic]. Przeglądy lekarskie odbywały się nago, na polu rozbierałyśmy się, tam zostawiłyśmy rzeczy nasze, po powrocie dużo nam brak było. Wizyty u lekarza nago były dla mnie i dla wszystkich bardzo przykre. Ludzie wyglądali, jak szkielety. Na Jugendlagrze pracowałam także przy sprzątaniu. Były poza tem różne inne prace, ale dorywcze. Na Jugendlagrze odżywienie było gorsze niż w Ravensbrück. W czasie mojej obecności były 4 selekcje, ostatnia była już kwietnia [sic] w miesiącu naszego oswobodzenia. Selekcje odbywały się boso. Wyselekcjonowane rozbierano zamknięto w Waschraumie trzymano je cały dzień. W nocy przyjeżdżały auta które zabierały te osoby. Wybrane wiedziały, że idą na śmierć, to też krzykom nie było końca. Prosiły, błagały, by je wypuszczono, ale nic nie pomogło.

Pewnego razu wyrzucono nas z bloku, sądziłyśmy, że idziemy na śmierć, okazało się, że przeniesiono nas na inny blok. Tam już było nam lepiej, blokowa była osobą inteligentną i dobrą, szła nam na rękę w miarę możności, była wymagalna [sic] ale

Łucja Stehlik

(6)

c.d. zeznań p. Stehlik Łucji ur. 20.9.1896 w Sanoku

sprawiedliwa. Siostra moja nie przetrzymała, zachorowała na serce z głodu. Kuzynkę zabrano do szpitala i tam ją otruta [sic]. Na Jugendlagrze pracowałam w warsztacie sztrykerynek przy pończochach. Warunki pracy były bardzo niedobre, w ciemnym pokoju p 11 godzin, była określona norma. Apele często przeciągały się na wskutek braku więźniarek. Raz ukryła się więźniarka schowała się w sienniku, dlaczego niewiadomo [sic].

Kiedy ją znaleziono zatłukli na śmierć, było to na naszych oczach.

Dwa tygodnie przed zwolnieniem zabrano nas do Ravensbrück z powrotem. Trzymano nas za drutami, byśmy były ogrodzone. Tam jednak dowiedziałyśmy się, że oswobodzenie jest bliskie, że front jest niedaleko.

24 kwietnia 1945 wysłano nas kazano nam wyjść z bloku, nie wiedziałyśmy dokąd. Wyprowadzono nas przed bloki spisywano nas i na dużym placu kazano zdzierać numery i winkle po kilku godzinach wyprowadzono nas przed bramę do pociągu. Dostałyśmy paczki amerykańskie z Czerw. Krzyża. Jechałyśmy w wagonach

bydlęcych, Podr po 120 osób w wagonie. Podróż trwała tydzień w bardzo złych warunkach bez wody. Po drodze były bombardowania. W dzień stałyśmy w nocy szybko jechałyśmy. Mówiono, że mieli nasz transport wysadzić w powietrze. Mówiono także, że Ravensbrück był podminowany. Po drodze Zajechałyśmy do Danji.

Przywitanie było wzniosłe, rozczulające otworzono wagony, przemawiał do nas ksiądz duński. Rozczulającym był moment, kiedy przybyli do nas z taką serdecznością, słabsze zdejmowali z wagonów i zanosili na rękach do aut, gorzej chore na noszach. W Da Po takim traktowaniu okrutnym w obozie zrobiło nas nas kolosalne wrażenie ludzkie i serdeczne ustosunkowanie się do nas. Opieka nad nami nadzwyczajna, nigdy nie zapomnę.

Następnego dnia pojechałyśmy do Szwecji, przybyłyśmy do Malmö. W Malmö nas codzień [sic] witała muz [sic]

(7)

tała [sic] muzyka jedzenie nadzwyczajne i opieka bardzo serdeczna. 2 tygodnie byłam w Malmö, a potem w Hässleholm, skąd mam bardzo miłe wspomnienia. Przyjechałam do Szwecji ważyłam 36 kg. a teraz ważę 63 kg.

Jadę do Polski. W Szwecji doznałam dużo serdeczności i pozyskałam dużo przyjaciół. Jestem wdzięczna narodowi szwedzkiemu.

P.p.p.

Luba Melchior asystent Instytutu

Łucja Stehlik świadek Uwagi przyjmującego protokół

Świadek – jest osobą wybitnie nerwową, mówi chaotycznie. Nie kończy jednej myśli, rzuca drugą. Na moją prośbę, by starała się skupić, odpowiada, że nie jest w stanie, bo jest zdenerwowana przed wyjazdem do Polski i w ogóle jest neurasteniczką.

Świadek p. Stehlik zeznawała dodatkowo p. L. B.Platerowej, asyst. Instyt. w sprawie p. Kazimiery Wardzyńskiej. Zeznanie powyższe załączone do niniejszego protokołu.

Zeznanie jest wiarygodne.

Luba Melchior asystent Instytutu

(8)

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

Trelleborg, dnia 28.11.1946 r.

Ludwika Broel Plater przyjmujący protokół asystent Instytutu

Protokół przesłuchania świadka

Staje Pani Łucja Stehlik urodzona 21.9.1896. [sic]

w Olchowce – Sanok , zawód malarka art.

wyznanie rz. katolickie , narodowość polska imiona rodziców Wilhelm – Maria

legitymujący się: świadkowie Łucja Stehlik Ewa Zagralińska ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa

obecne miejsce zamieszkania Kraków, prażmowskiego 15 m. 8.

pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje:

aresztowany zostałem w ewakuowana W-wa dnia początek 9.1944.

Przebywałem w więzieniu (ghetto, obozie pracy itp.): obóz rozdzielczy Pruszków do połowy września

przebywałem w obozie koncentracyjnym w Ravensbrück

w czasie od 15.9.44. do 15.1.1945 jako więzień polityczny ewak. W-wa pod numerem 56843 (?) i nosiłem trójkąt koloru czerwony

z literą P

następnie przebywałem w Jugendlager Łucja Stehlik od połowy stycznia do 22.4.1945.

[przekreślone]

Na pytanie, czy w związku z pobytem, w więzieniu, ghetto, obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej, warunków hygienicznych, szczególnych wydarzeń, oraz wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów podaję, co następuje:

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1946

(9)

Zeznanie Łucji Stehlik.

Po spisaniu protokółu [sic] w spr. zeznań z pobytu w obozie k. Ravensbrück, uznaję za konieczne udzielić szczegółów dot. osoby p. Kazimiery Wardzyńskiej i stwierdzam co następuje: p. Wardzyńska była sztubową w bloku kt. numeru nie pamiętam na Jugendlagrze, wtedy gdy się tam dostałam około lutego 1945 r.,

zachowywała się wtedy bez zarzutu, była b. sprawiedliwa przy rozdawaniu jedzenia i starała się nas ochraniać w miarę możności: chorym i słabym podrzucała jedzenie, własny pled oddała dla chorej, czyniła to bezwzględnie bezinteresownie, bo żadnej korzyści z nas nie miała. Przy selekcjach b. nam współczuła, aż jej pot występował na czoło ze zdenerwowania. Okazała mnie osobiście wiele współczucia z okazji śmierci mojej siostry, która była w rewirze otruta. Z całem sercem udzieliła mi smutnej wiadomości o tej śmierci. Zeznaję to z całą bezstronnością i sumiennością.

P.p.p.

Łucja Stehlik Ludwika Broel Plater

Autentyczność podpisu

stwierdzam Stanisława Pietruszyńska

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie wiem, czy w Bergen-Belsen było więcej trupów czy więcej żywych, zdaje się, że więcej trupów.. Raz na dzień dostawałyśmy zupę-wodę, raz na kilka

Niemcy wszędzie i zawsze odnosili się do Polaków źle.. Tylko doktorzy byli przyzwoici i to przeważnie ci którzy mówili

Byłam na aryjskich papierach w Krakowie i zadenuncjowano mnie. Zrobił to Stefan Andrzejewski, tajniak. Zabrano mnie na Szlak 42, do więzienia do ciemnicy. Na dobę dostawałam 5

Najgorzej jak mrozy były, bo to trzeba było później umyć, a jak był duży mróz, to i szyby pękały.. W Wielki Czwartek zaczynało się

Z chwilą zbliżania się Rosjan ze wschodu i inwazji z zachodu, zaczyna się ponowny głód w obozie, gdyż paczki się coraz mniej przysyłane, a godziny pracy zwiększane.. Do

W kondukcie szły płaczki, rodzinie nie wolno było płakać, tylko płaczki były najmowane: kobiety, które szły za tą rodziną i płakały.. Nie było jakichś

Mnie i dwie osoby, które były ze mną, przesłuchiwał dopiero na drugi dzień: wypytywał o strajk okupacyjny, który był w grudniu.. Opisywałem mu jak to było, bez nazwisk, tylko

W momencie, gdy okazało się, że poszerzanie torów było wyłącznie tylko tendencją ułatwiania Rosji eksploatacji polskich terenów, a-polskie nastawienie polskiego rządu stało