• Nie Znaleziono Wyników

Protokół przesłuchania świadka 204

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Protokół przesłuchania świadka 204"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

Malmö, dnia 5/III 1946 r.

Helena Dziedzicka przyjmujący protokół asystent Instytutu

przepisany

Protokół przesłuchania świadka 204

Staje Pan Miziarski Arkadjusz urodzony 25/9 1891

w Warszawie , zawód murarz

wyznanie rzyms.-katol. , imiona rodziców Piotr Antonina ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa

obecne miejsce zamieszkania Warszawa

pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje:

przebywałem w obozie koncentracyjnym w Podlodów k. Dęblina ob. rob.

w czasie od końca czerwca 40 r. do paźdzer. 40 jako więzień polityczny pod numerem [brak] i nosiłem trójkąt koloru [brak]

z literą [brak] [dopisek] zał. 2 ark. [/dopisek]

następnie przebywałem w Mińsku Lit.

od 42 r. w marcu do 43 r. do marca

Kijów – 43 r. 13 czerwiec do października 43 r. – Szpoła k. Humania od października do grudnia 43. Żytomierz przez tydzień. Winnica (szpital 14 dni) Lwów – ode 9/V – 44 Norwegja [sic] – Temernes k. Narwik do

kapitulacji Niemiec (maj 1945 r.)

Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje:

Miziarski

Zeznania opisują. 1) Zgłoszenie się na pracę do firmy niem. Pogardliwe traktowanie przy pracy. Terror na wsi ukraińskiej. Złe warunki mieszkaniowe. Pobyt w szpitalu rosyjskim. Ucieczka pieszo, w gorączce.

Życzliwy stosunek ludności. 2) Wyjazd do Norwegji. Praca przy wydobywaniu cukru ze spalonej cukrowni.

Droga do Norwegji statkiem pod pokładem. Szykanowanie Polaków. Ucieczki. Rosyjski volksdeutsch kierownikiem pracy, bił i prześladował ludzi. Podróż do Oslo 2 tyg. pod pokładem. Przyjazny stosunek

Norwegów do Polaków. Stosunek Niemców do Polaków wszędzie był zły. Apele w obozach pracy. Pobicie 2-ch nieletnich synów świadka przez Niemców za zbieranie niedopałków papierosów.

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945

(2)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

Zeznania p. Miziarskiego Arkadjusza, ur. 25/9. 1891

Zmuszony warunkami materjalnemi [sic], obarczony 7 małoletnich dzieci, zgłosiłem się 1940 r. na jesieni do niemieckiej firmy o pracę. Dali mi zajęcie przez parę tygodni w W-wie. Z początku, póki byłem w W-wie traktowano mnie dobrze. Potem wysłano mnie do Podlodowa k. Dęblina. Życie było tam złe. Płaca 90 gr. za godz. pracy 10 g. pracowałem jako murarz. Traktowanie było pogardliwe, jak psa ale mnie nie bito. W grudniu 41 r. powróciłem do W-wy i byłem tam do lutego 42 r. Trochę pracowałem i trochę się ukrywałem. Potem wysłano mnie do Mińska Lit. i b. tam było źle. Byliśmy w obozie przymusowej pracy. Płacono 1 m. 20 za g.

Obóz był otoczony drutami. Praca ciężka przy cementowaniu lotniska i w barakach. Karmili nas kaszą perłową rzadką, wieczorem jarzyny suszone i brukiew. Cheba [sic] 500 gr. na dobę i 6 papierosów. Po skończonej pracy wróciłem do W-wy w maju 43 r. Po 13 czerwca 43 r. wysłano mnie do Kijowa. Życie było tam lepsze, każdy z nas mieszkał prywatnie ale co dzień musiał się meldować. Pracowałem przy bud. domu było nas około 400 osób przeważnie warszawiaków. Traktowanie było względne. Był brak odzieży i żywności lichy garnitur kosztował 6000–7000 rb. Do Ukraińców Niemcy odnosili się dobrze, chociaż były wypadki terroru. Raz ktoś popsuł samochód ciężarowy. Za to roztrzelano [sic] wszystkich mężczyzn ze wsi. Z Kijowa nas 30 wysłano do Szpoły, do budowy magazynu. Życie mieliśmy możliwe, ale mieszkanie bez łóżek ani kocy, na podłodze na słomie.

Wszy się roiły. Mydła nie było brud i robactwo. Nie dokończyliśmy tej roboty bo zabrakło drzewa i wysłano nas do Żytomierza (listopad 43 r.). W Żytomierzu kierownikiem biura był szefem zniemczony Ukrainiec, który specjalnie nienawidził Polaków i obiecywał nam, że nas powywiesza na latarni, ale nie zdążył tego zrobić bo musieliśmy uciekać. Front był blisko. Słychać było strzały. Dostałem miesiąc płatnego urlopu. Byłem tam miesiąc, razem z drogą.

(3)

2

Po miesiącu pojechaliśmy do Winnicy. W drodze zachorowałem w Winnicy byłem b. słaby nie mogłem nosić ciężarów, i za to obcięto mi rację żywnościową. Przewieziono do rosyjskiego miejskiego szpitala. Był tam głód, szpital był obrabowany przez Niemców. Rosyjscy lekarze mówili mi, że Niemcy zabrali wszystko. Chleba nie było tylko rzadkie zupy z kaszy. Byłem tam 13 dni. [nieczytelne skreślenie] Chorowałem na zapalenie płuc.

Niemcy uciekli i mnie zostawili. Zanim przyszli bolszewicy uciekłem piechotą bo kolej już nie chodziła.

Uciekłem piechotą do Żmerynki. Doszedłem do wioski, gdzie wytępiono wszystkich mężczyzn 350 osób za zepsucie samochodu. Bali się mnie przenocować, wreszcie przenocował mnie leśnik. Ludzie byli b. życzliwi, dawali mnie mleko i dawali chętnie nocleg. Byli dla mnie b. dobrzy. Szedłem 7 dni do Żmerynki. Tam wszedłem do pociągu. Byłem prawie nieprzytomny z gorączki. Pociągiem jechałem dobę. Przyjechałem dla Lwowa [sic], zgłosiłem się do Leichtelle [sic] (org. Tot [sic]) wysłano mnie do doktora i potem do szpitala.

Leżałem 3 miesiące. Byłem to szpital org. Tot. Był tam b. dobry doktór, naz. się Dobrowolski, on mi uratował życie. Dał mi oddzielny pokoik i dbał o mnie. Traktowany byłem b. dobrze, ale tylko dzięki doktorowi, który był gł. szefem. Główny sanitarjurz był pies, ale bał mi się dokuczać, bo doktór był za mną. Sanitarjusz był niedobry dla Polaków specjalnie. Dostałem [dopisek nad tekstem] dzień [/dopisek] urlopu zdrowotnego. Po miesiącu miałem się zgłosić do szpitala w Krakowie. Do 5/V 44 r. byłem w Warszawie. Potem zgłosiłem się do org. Tot żeby mnie wysłali z powrotem do szpitala do Krakowa, a oni mnie wysłali przez Szczecin do Norwegji.

Pojechaliśmy w il. 260 osób. 2 tyg. czekaliśmy w Szczecinie. Niemcy traktowali nas b. źle. Kazano nam pracować przez te 2 tyg. Ja byłem izbowym. Inni pracowali przy uprzątaniu gruzów i wydobywali cukier ze spalonej cukrowni. Rankiem Niemcy budzili nas polewaniem zimną wodą z węża. Ubrano nas do Norwegji w krótkie jaki rajtuzy czarne i drewniaki. Wyglądaliśmy b. śmiesznie. Jechaliśmy pociągiem do

Miziarski

(4)

3 D

Danji i w porcie Arthus załadowano nas razem z wojskiem na statek. Było nas około 1500–2000 ludzi.

Załadowano nas jak śledzie pod pokładem. Było bardzo ciasno. Statek był towarowy. Przez 4 dni staliśmy na redzie. Konwój składał się z 5 statków tow. i 2 torpedowców. Nie mogliśmy jechać bo aeroplany pospuszczały miny. Po 4 dniach jechaliśmy jeszcze 9 dni do Oslo. W Oslo byliśmy 2 dni w jakiejś szkole. Na miasto nie wolno było wychodzić. Życie było dość dobre. Stamtąd pojechaliśmy pociągiem do Trondhjem. Po 2 dniach podzielono nas na grupy. Ja z 35 towarzyszami małym statkiem pojechałem do Fauske i stamtąd samochodami do Temernes. Tam mieszkaliśmy w barakach. Przyjechaliśmy w pocz. czerwca 44 r. Baraki były zimne.

Dostaliśmy koce i sienniki łóżka piętrowe. Każdy miał swoje łóżko. Byliśmy szykanowani jako Polacy. Nie dano nami ciepłej odzieży, którą obiecywano. Przez pierwsze 6 tyg. 6 uciekło do Szwecji i nie złapano ich, potem znowu 2 uciekło. Nie pilnowano nas. Zarządzającym był inż. Chłopecki. Ogółem uciekło 12, złapano 6. 3 zostało skazanych na więzienie, ale ich wysłano do Hamburga. 3 drugich młodych chłopaków też uciekło, ale dzięki wstawiennictwu sekretarki hauptführera, Polki, sprawę zatuszowano. Za karę przez 2 mies. nie wolno mieli zakupu miesięcznego. Ja przeważnie leżałem w szpitalu. W 44 r w lutym poszedłem do szpitala i ciągle tam już przebywałem. Z początku Niemcy się do nas nie wtrącali, potem przysłano jednego z O.T. Potem przysłano nam do pilnowania robót Rosjanina Siwogołowowa, żonatego z Niemką, volksdeutscha. Prześladował bił i wymyślał Polakom. Jak czuł że jest źle, na 2 mies. przed kapitulacją uciekł do Oslo. Robota nasza szła źle, więc naszą grupę rozbili po firmach, ale już wypadła kapitulacja. Nas było 10 chorych, po kapitulacji wieziono nas 2 tygodnie statkiem do Oslo. Byliśmy b. głodni, jechaliśmy pod pokładem,

(5)

4.

zaduch był straszny, warunki niemożliwe. W szpitalu norweskim było nam b. dobrze. Norwedzy odnosili się do nas po bratersku, bardzo dobrze. W niemieckim szpitalu lekarz był dobry, ale siostra i sanitarjusz odnosili się do nas źle. Nie stosowali się do zarządzeń lekarza, nie dawali przepisanych kompresów i naświetlań. Zwracali się do nas: „ferfluchte Polacken”. Po przyjeździe do Oslo kapitan Niemiec zameldował Anglikom że ma 10 Polaków. Nazajutrz przyjechało 3 auta, bagaże nasze wynieśli Anglicy, i zawieźli nas do szpitala ang.-wojsk.

Przyjęli nas b. życzliwie, nakarmiono nas, dano cukierków i papierosów, żyletki i przyrządy do golenia, wykąpano nas i ubrano. Nazajutrz przy sprawdzaniu papierów okazało się, że nie jesteśmy wojskowi i miny im [nieczytelne skreślenie] trochę zrzedły. Po 3 dniach odesłano nas do przejściowej kwarantanny norweskiej.

Byliśmy tam aż do czasu wyjazdu do Szwecji.

Niemcy wszędzie i zawsze odnosili się do Polaków źle. Tylko doktorzy byli przyzwoici i to przeważnie ci którzy mówili innymi językami. Mnie dwa razy uderzono raz gumą, w Mińsku gdy się spóźniłem na apel. We wszystkich tych obozach pracy były apele, najpierw tylko rano przed pracą, a potem i wieczorem.

W Warszawie Niemcy mieszkali w szkole na ul. Ziemowita, był tam kwaterunek. Dwóch moich synów l. 13 i 11 chodzili tam zbierać niedopałki papierosów. Robili z tego papierosy i sprzedawali. Żyliśmy z tego, a ja byłem wówczas chory na tyfus plamisty. Kiedyś złapali Niemcy pijani moich chłopców. Jednego Niemiec zaczął kopać i przetrącił mu nogę w 2 miejscach w kostce i w piszczelu. Drugiego rzucali w śnieg [nieczytelne skreślenie] do góry i o ziemię. Krew mu się rzuciła ustami nosem i uszami. Chorował blisko 6 tyg. krwią kasłał.

Starszego, jak miał lat 15, wywieziono na roboty do Mińska. Podobno wrócił potem do Warszawy.

3 siostrzeńców moich aresztowano, przewieziono do Radzynia potem do Majdanka, i Auschwitzu i tam ich wykończono. We wszystkich obozach pracy na Ukrainie było bardzo brudno

(6)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

5.

dalszy ciąg zeznań p. Miziarskiego Arkadjusza ur. 25/9 – 1891 r.

wszy i robactwo. Pościelonej bielizny nie dostawaliśmy nigdzie.

Między starymi Niemcami zdarzali się przyzwoici ludzie, ale młodzież była bardzo zła.

Przeczytano, podpisano, przyjęto Miziarski H. Dziedzicka, asyst. inst.

Uwagi asys. inst. Heleny Dziedzickiej.

Świadek, Miziarski Arkadjusz, mizerny i wyniszczony, robi wrażenie uczciwego, stara się jaknajdokładniej [sic]

opowiedzieć swoje przeżycia. Zeznania jego bezwzględnie zasługują na wiarę.

Helena Dziedzicka

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wkrótce się okazało, że sąd nasz był przedwczesny, bo w najbliższych dniach już zaczęłyśmy odczuwać na własnej skórze, co znaczy życie w kacecie, mimo że z reguły życie

Byłam na aryjskich papierach w Krakowie i zadenuncjowano mnie. Zrobił to Stefan Andrzejewski, tajniak. Zabrano mnie na Szlak 42, do więzienia do ciemnicy. Na dobę dostawałam 5

„Heidelager”. Pferdeställe drewnianych zimnych, bez podłóg, wśród rojów wszy i pcheł, ciężkie kary bicia, stójki boso na ostrych kamieniach, „gimnastyka

Stosunki Polek z Rosjankami nie były dobre, póki ich nie było miałyśmy święty spokój, z ich przybyciem zaczęły się przykrości i mimo, że myśmy starały się w stosunku do

Monice, która się mną o piekowała, udało mi się zostać w rewirze około 4 miesięcy; nieoficjalnie pomagałam pielęgniarkom.. W styczniu 1944 przyszedł nowy

Najgorzej trzymały się Francuzki, kobiety inteligentne, a jednak bardzo się załamały, najgorzej, że się nie myły, były rozsadnikami robactwa i brudu.. Wśród więźniarek

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945.. 16) Transport Żydów. Wywożenie żydów [sic] z ghetta do Bełżca. 17) Stosunek ludności polskiej do Niemców. Armji [sic] Dezorjentacja

Uratowało się mniej więcej około 150 osób, a było 12 000, byli w szpitalu koledzy, więźniowie uratowani z trzeciego okrętu, którego nazwy nie