• Nie Znaleziono Wyników

Protokół przesłuchania świadka 139

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Protokół przesłuchania świadka 139"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

Rosöga, dnia 16/I 1946 r.

Helena Dziedzicka przyjmujący protokół asystent Instytutu

przepisany

Protokół przesłuchania świadka 139

Staje Pan [sic] Weinstock Helena urodzon [sic] 6/6 1924

w Düsseldorf , zawód biuralistka

wyznanie mojżeszowe , imiona rodziców Maksymiljan Gizela ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Kraków

obecne miejsce zamieszkania Rosöga

pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje:

przebywałem w obozie koncentracyjnym w Płaszowie

w czasie od 21/4 1942 do 15/I – 45 jako więzień polityczny

pod numerem nie pamięta i nosiłem trójkąt koloru gwiazda żółto-czerwona

z literą

następnie przebywałem w Auschwitz

od stycznia 45 r. (2 dni) do Bergen-Belsen od końca stycznia do maja 45 r.

zał. 2 ark.

8 stron ręcz. pisma

Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje:

Helena Weinstock

zeznania zawierają: 1) Aresztowanie za posiadanie aryjskich papierów. Ciemnica wilgotna, pełna szczurów.

Kara chłosty. Trzeba było samemu liczyć uderzenia. W czasie przesłuchania zrobiono fikcję egzekucji.

2) Budowa obozu w Płaszowie na star. cmentarzu żydows. Bicie przy pracy. Komendant obozu dawny treser psów polic. Nie krzyczał, lecz strzelał. Kara dziesiątkowania za niewykon. pracę. 3) Głód. Egzekucje za znalez.

prowianty. Egzekucje więźniów rozbieranych do naga. Transport dzieci przy muzyce. 4) Propozycja współpracy z Gestapo. Rozstrzelanie tłumaczek. Egzek. więźn. polit. Szli na śmierć, śpiewając: „Jeszcze Polska nie

zginęła”. Zacieranie śladów masowych grobów. Wyjmowanie trupom złotych zębów. 5) Transporty do Auschwitz w przepełn. wagonach. Uduszenia i zemdlenia. 6) Likwidacja obozu. Rozbieranie budynków.

Bombardowanie obozu. Ewakuacja. 7) Ewakuacja pieszo do Auschwitz i dalej (30 klm. dziennie o głodzie).

Droga usłana trupami. 8) Bergen-Belsen. Spanie na podłodze. Brud i wszy. Głód. Zatrucie wody i chleba.

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945

(2)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

Zeznania p. Weinstock Heleny

Byłam na aryjskich papierach w Krakowie i zadenuncjowano mnie. Zrobił to Stefan Andrzejewski, tajniak.

Zabrano mnie na Szlak 42, do więzienia do ciemnicy. Na dobę dostawałam 5 dkg. spleśniałego chleba i szklankę kawy. Do ustępu nie puszczano. Loch był ciemny, mokry pełen szczurów i myszy. Ponieważ nie chciałem powiedzieć skąd mam aryjskie papiery, stosowano chłostę moczonymi rzemieniami, kopano i bito pięściami. Chłosta była na obnażone ciało. Trzeba było liczyć uderzenia. Doliczyłem do 17, co dalej to nie wiem, straciłam przytomność. W ciemnicy byłam sama. Obok była cela ogólna, handlarzy i paskarzy i prostytutek. Siedziałam tam 3 dni i noce. Potem przewieźli mnie na Montelupich. Tam traktowanie było cośkolwiek lepsze i jedzenie było lepsze. W czasie przesłuchań zawiązywano mi oczy i wyprowadzono na dziedziniec egzekucyjny, zakutą w kajdany. Przytwierdzo [sic] mnie do ściany i oddano kilka strzałów które utkwiły do dokoła [sic] mnie o parę cali. Potem wysłano mnie do więzienia w Ghecie. Tam byłam do 21/4 – 42 r. W więzieniu było nie najgorzej nie bito, życie było lepsze, tylko robactwo straszne. Załatwiano się tam radykalnie, kto był przeznaczony na śmierć rozstrzeliwano – a kto do życia wywożono do lagru. Wywieziono mnie do lagru do Płaszowa. Jak ja tam przyjechałam nie było jeszcze lagru, stało kilka baraków na starym cmentarzu żydowskim, wśród rozwalonych grobów i porozrzucanych kości ludzkich. Dookoła były druty o wys.

nap. i budki wachmanów. Niesamowicie wyglądało to w nocy gdy wiatr hulał i światła reflektorów oświetlały lager. Wtedy wszyscy pracowali przy budowie nowych baraków. Dniem i nocą szły kolumny kobiet i mężczyzn gnani przez konnych SS manów smagani pejczami przez grzbiet, g dźwigających cegły i pchających taczki. Gdy ktoś ktoś upadł podnoszono go kopniakami. Lager-komendant był Amon Göth znany z okrucieństwa

zwyrodnialec. Przed wojną zajmował się tresurą psów policyjnych. Był to człowiek

(3)

który wogóle [sic] nie mówił, tylko strzelał jak mu się coś nie podobało. Olbrzymiego wzrostu (w. 105 klg) lat 32 jeździł konno kiedyś zastrzelił dziewczynkę pracującą koło mnie za to to że jak mu się zdawało, za wolno pracowała. Zastrzelił chłopca 17 letniego który ukłonił mu się nie tak nisko jak trzeba było. Inny krzywo siedział według niego. Tego ranka było 12 ofiar. Pewnego dnia wydał rozkaz że w ciągu 3 dni trzeba wybudować 10 baraków o pojemności 300–400 [nieczytelne skreślenie] [dopisek nad skreśleniem] osób [/dopisek] od wykopania fundamentów. Odpowiedzialnym za to zrobił gł. inżyniera Grünberga-żyda-więźnia.

Jeżeli d baraki nie będą postawione, co 10-ta osoba będzie roztrzelana [sic] wraz z gł. inżynierem. Na 24 godziny pracywalił odpoczywałyśmy może godzinę. Często stosował komendant te metody.

Kto miał pieniądze mógł sobie kupić jedzenie, przez Polaków przywożących materjał do budowy, ale ci co nie mieli głodowali. Życie było marne. Do 15 dkg chleba [dopisek nad tekstem] na dobę [/dopisek], kawa i zupa- sago na wodzie bez soli i przyprawy.

Pewnego dnia komendant spotkał przy bramie powracającą kolumnę aussenowską i zrewidował ją. W międzyczasie był apel wieczorny. Znalazł u kilku osób biały chleb masło papierosy i inne zabronione rzeczy.

Przyprowadzono te osoby na apel-plac odebrano im wszystko zaprowadzono pod łaźnię gdzie był bagier (maszyna przysypująca piaskiem trupy) i tam ich zastrzelono i natychmiast zasypano piaskiem.

Byłam świadkiem jak przyprowadzono transport kobiet z więzienia zaprowadzono je na górkę, kazano im się rozebrać do naga. Było to 5 młodych pięknych dziewcząt. Wzięły się za ręce i ze śmiechem i śpiewem na ustach, nie chcąc wrogom pokazać strachu przed śmiercią zbiegły z górki, podczas biegu strzelano do nich tak, żeby trupy od razu spadały do dołu.

Innym razem przyjechał transport rodzin żydowskich najpierw wzięto mężczyzn, tymczasem kobiety i dzieci siedziały w krytych ciężarówkach i słyszały strzały, którymi zabijano mężczyzn. 4 letni chłopak rzucił się do nóg Niemca, całował go po rękach i nogach

(4)

prosząc o życie. Lecz ów, nieczuły zastrzelił go na oczach matki. Wszystkich rozbierano przed śmiercią do naga, rzeczy po dezynfekcji odsyłano do Rzeszy. Ceremonje te trwały dość długo i ludzie ci w oczekiwaniu śmierci stali nad własnym grobem.

Pamiętną datą jest dniem 14/V 44 r. Zgromadzono wszystkich więźniów na apel-placu. Otoczono nas 200 wachmanami z karabinami maszynowymi. Kazano nam się położyć na ziemię. Wszystkie głośniki nastawiono.

Podczas gdy muzyka głośno grała, ładowano na ciężarówki dzieci. Matki były na placu i były świadkami jak im zabierano dzieci. Auta w pędzie przejeżdżały koło nas. Z pod [sic] płóciennej budy widać było rączki dziecięce wymachujące do nas. Słychać było płacz żałosny dzieci. Matki niepomne zakazu zerwały się chcąc dołączyć się do transportu, biegły za autami. Licznymy [sic] strzałami zmuszono je do powrotu na miejsce. Dzieci

wywieziono do Auschwitzu; wszystkie gdzie prawdopodobnie wszystkie poszły do komina. Mnie sobie upatrzył komendant jako szpiega, bo byłam przyzwoicie ubrana i znam parę języków. Obiecano mi piękne stroje, klejnoty i pieniądze. Przedstawiono perspektywę pięknego „wolnego” życia. Przyrzeczono dać mi papiery aryjskie, względnie niemieckie, a wszystko to za cenę oddania im „drobnych” przysług. Z kłopotliwej sytuacji uratował mnie mój szef (z biura) który przekupiony, oświadczył, że jestem niezastąpioną siłą w biurze i nie dał mi zwolnienia. Dałam mu pierścionek pamiątkowy który cudem udało mi się uratować przez wszystkie kontrole i rewizje. Mimo wszystko komendant zapamiętał sobie moje nazwisko i obawiając się, że mogę zdradzić ich propozycje postanowił mnie usunąć z lagru. Pewnego dnia przyszedł rozkaz, żeby do więzienia na Montelupich dostarczyć 9 tłumaczek. Celem tych osób było tłumaczenie i szyfrowanie tajnej korespondencji. Wśród tych 9 byłam i ja przewidziana. Szczęśliwym zbiegiem okoliczności byłam wówczas w szpitalu epidemicznym. W trzy Na moje miejsce pojechała inna i w trzy miesiące później cała dziewiątka została

(5)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

została sprowadzona do Płaszowa nocą i roztrzelana. Jedynie legitymacje znalezione w ubraniach tych osób wskazały kto to był.

W 44 roku co kilka dni przyjeżdżały transporty z Montelupich. Widziałam wszystko z okna mego biura.

Przyjeżdżały auta policyjne, obstawione uzbrojonymi policjantami. Nie zawsze były to transporty żydów [sic].

Często zdarzało się, że byli to polacy przypuszczalnie jacyś oficerowie i rodziny, podejrzewani o pracę polityczną. Widziałam sama jak wyprowadzono z 3 aut 60 około 60 osób, byli to sami mężczyźni, elegancko ubrani, w oficerkach, skuci po 2-ch, (zdarzały się bowiem wypadki, że więźniowie rzucali się na Niemców nie zważając na ich uzbrojenie). Wszystkim kazano się rozebrać do naga, rozkuto ich przedtym [sic], ustawiano ich czwórkami nad dołem i strzelano do nich. Zdążyłam usłyszeć urywki pieśni „Jeszcze Polska nie zginęła”. Kilka salw – potem cisza. Niemcy w obawie, że kiedyś odkryte zostaną te masowe groby, postanowili zetrzeć po sobie ślady. W tym celu stworzono t.zw. „ausgrabungs colonne”. W skład tej grupy wchodzili zarówno mężczyźni, jak i kobiety. Zadaniem ich było rozkopywanie wszystkich masowych grobów przenoszenie trupów do jednego dołu i palenie trupów. Straszliwy odór rozpadających się ciał przyczynił się do rozszerzania się różnych chorób.

Zdarzały się wypadki, że kobiety pracujące w tej kolumnie nie mogły znieść tego widoku i mdlały. Zmuszano je do pracy biciem i kopaniem. Niemcy kazali mężczyznom badać szczęki trupów czy nie ma w nich złotych zębów o ile je znajdywano, Niemcy wyjmowali je. Dniem i nocą płonął ogień, paliły się ciała. Było to w końcu 44 roku.

W odstępie m.w. trzech miesięcy odbywały się wysiedlenia. Wszystko co żyło stawało na apel-placu. Plac był obstawiony SS manami i ukraińcami. Według sporządzonych list odczytywano nazwiska. Wywołane osoby piątkami kierowano do stacji, która znajdowała się w obrębie lagru płaszowskiego. W obozie byli też

Helena Weinstock

(6)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

Po Dalszy ciąg zeznań Heleny Weinstock ur. 6/6 1924

Polacy, którzy mieszkali osobno w t.zw. „empfangslager” oddzielonym od naszego drutami. Polacy pracowali przy kamieniołomach, a Polki ciągnęły lory z piaskiem kamieniami itd. Jedynym ich przywilejem było to, że wolno im było otrzymywać paczki, które nie zawsze przychodziły w komplecie. Część Polaków została wypuszczona na wolność a część wywieziona do Niemiec.

Było to we wrześniu 1944 r. Było wysiedlenie do Auschwitz. Do kontyngentu ludzi brakowało pewnej ilości, odcięto pierwszą, lepszą, najbliżej stojącą grupę i poprowadzono do wagonów. Między tymi ostatnimi byłam ja także. Ładowanie odbywało się w tempie przyśpieszonym, 140 do jednego wagonu gdzie przeciętnie mogło się zmieścić 70–80 ludzi, wagony były towarowe. Już po godzinie było dużo wypadków omdleń gdyż ciasnota i brak powietrza dały się dotkliwie odczuć. Ponieważ potrzebowali mojej pracy, wyciągnięto mnie o 11 w nocy z wagonu; w chwili gdy opuszczałam wagon 70% był bliskich uduszenia. Wagony te stały jeszcze 2 dni i 2 noce na stacji bez wody. Nie można było zgiąć kolana tak było ciasno. Z tego transportu dużo bardzo zostało uduszonych.

1/V – 1944 r. zebrano wszystkie kobiety na apel-placu kazano się rozebrać do naga. Pojedyńczo [sic] każda osoba musiała przedefilować przed komisją złożoną z 7 umundurowanych Niemców, między nimi byli i lekarze, stało też kilka auzjerek. Osoby które miały jakąś wysypkę plamy lub defekty na ciele, albo bardzo chude, odstawiano na bok. Przeważały między niemi [sic] kobiety starsze, o zmarszczonych ciałach. Te osoby wysłano do komina. Było ich około 150 osób, samych kobiet, oprócz mężczyzn i dzieci. Mężczyzn było znacznie więcej, byli więcej wyniszczeni fizycznie. Transport składał się z około 500 osób. Pod koniec 44 r.

Niemcy przeczuwając zagrożenie swych pozycji zaczęli pośpiesznie wysyłać ludzi [nieczytelne skreślenie]

35.000 zostało było od początku. Ostanio [sic] było 10 tysięcy. Z tych pozosło [sic] 500 osób do likwidacji lagru – 150 kobiet, wśród

(7)

których byłam i ja, i 350 mężczyzn. Zadaniem naszym było rozbieranie baraków, wywożenie budulca, który ładowano na pociągi, oczyszczenie lagru i doprowadzenie do takiego stanu, by nie można było kiedyś poznać, że tu był kiedyś lager. Było zupełnie pusto i gładko; jedno olbrzymie boisko. A stało tam przed tym przeszło 200 baraków.

Około 10 stycznia 45 roku bombardowano po raz pierwszy Płaszów, właściwie bomby były skierowane na fabrykę „Kabel” sprzętu wojennego. Odłamki bomb zburzyły kostnicę w której mieszkali ludzie (personel stajenny) odłamek bomby trafił w nasz barak. Na szczęście nie było żadnych ofiar, jednak kilka bomb padło w okolice i musiano je wykopywać. Bomby te, nie wybuchły. Było to jakby ostrzeżeniem dla Niemców.

Dnia 15 stycznia 45 r. w niedzielę o 12 g. zwołano nas na apel, kazano zabrać rzeczy niezbędne i przygotować się do drogi. O godz. 2 p.p. przyszła Wacha z psami polic. ustawiono nas w piątki i opuściłyśmy Płaszów. Przechodziłyśmy ulicami Krakowa, ludność cywilna wołała do nas że Rosjanie są o 70 klm., namawiając nas do ucieczki. Dużo uciekło. Dwa dni i dwie noce, bez odpoczynku trwała pieszo droga do Auschwitz. W Birkenau zapędzono nas do łaźni, ledwo zdążyłyśmy się rozebrać, zarządzono alarm lotniczy, Rosjanie bombardują Auschwitz. Zziębnięte głodne, nagie, spędziłyśmy tę noc na kamiennej podłodze w Zaunie. O g. 4 rano zarządzono jakszybszy [sic] wymarsz, gdyż Rosjanie zbliżali się do Auschwitzu.

Dostałyśmy po 2 chleby i puszkę zimnych konserw wołowych. Przyłączono do nas całe Auschwitz i pognano nas dalej. Przy 30% [sic] mrozu, bez jedzenia i picia, (chleb był niemożliwy do jedzenia) wyrzucałyśmy po drodze wszystko cośmy miały bo było nam za ciężko, robiłyśmy 30 klm na dzień, nie licząc nocy. W nocy 2 lub najwięcej 3 godz. siedziałyśmy skurczone na śniegu, to był nasz odpoczynek. Dużo osób usnęło w tym śniegu na wieki. 10 dni i 10 nocy trwała ta

(8)

droga. Setki tysięcy trupów widziałam po drodze. Kto nie mógł dość szybko maszerować, był roztrzelany. Tak zdziesiątkowani doszliśmy do Breslau. Tam przenocowaliśmy w szopach. Nad ranem załadowano nas na pociągi i powieziono do Bergen-Belsen. Głód, chłód i zmęczenie spowodowało liczne wypadki śmierci.

Jechałyśmy w otwartych wagonach, wystawieni na niepogodę. Przed Bergen-Belsen pierwszy posiłek po 10 dniach, dostaliśmy chleb, konserwy i ciepłą zupę. Przez drogę jadłyśmy śnieg.

Stacja Bergen-Belsen oddalona je była od lagru o 7 klm. Przyjechałyśmy w nocy. Jechałyśmy pociągiem 2 dni i 2 noce. Szłyśmy piechotą do lagru. Zaprowadzono nas do łaźni a stamtąd setkami na poszczególne bloki. Bloki były nieoświetlone, bez prycz, na podłodze były wiórki. Następnego dnia w południe, przyniesiono kilka kotłów zupy (woda z niedogotowaną brukwią bez soli). Wygłodzone rzuciłyśmy się na jedzenie. Kto był silniejszy – ten dostał. Nie obyło się bez bójek. Wieczorem powtórzyło się to samo. Następnego dnia przeprowadzono nas na inne pole i setkami przyłączono do innych baraków. Ja dostałam się do bloku, w którym na jednej sali było 350. Łóżek nie było. Bez koców na jakimkolwiek legowisku, z garstką słomy pod głową leżałyśmy na brudnej podłodze. Już po kilku dniach roiło się od wszy, które były naszą istną plagą. Od śwtu [sic] do późnego wieczora zabijało się wszy, których nie można było wytępić, bo były ich szalone ilości. Noce były koszmarne.

Jedno kłębowisko stłoczonych ciał, krzyki przekleństwa, bicia, rzucanie butami, kopanie. O świcie apel który trwał 2–3 godziny. Głodne i niedostatecznie ubrane, stałyśmy drżąc z zimna w szeregach czekałyśmy na zjawienie się auzjerki. Takie warunki i brak jedzenia i wszy spowodowały epidemie. Codziennie rano można było zauważyć kilkadziesiąt trupów, które często pozostawały przez 48 godzin wśród żywych. Słyszałam, że z trupów wyjmowa odrzynano kawałki ciała i zjadano. Dwóch mężczyzn było za to

(9)

[stempel]

POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND

[/stempel]

roztrzelanych. W marcu 45 r. dawano nam co 10 dni chleb, a raz na dobę 1/2 litra zupy. W kwietniu było tylko 1/4 l. zupy, sama woda i nie dostawałyśmy chleba wcale. Zdarzało się czasem, że osoby b. wygłodzone szły pod kuchnię i zbierały zgniłe łupinki od kartofli; jak to zobaczył Niemiec – strzelał. Woda była zatruta, bo bomba trafiła w zbiornik. 7 tyg. byłyśmy bez wody. Ja przechodziłam tyfus brzuszny, plamisty i krwawą dyzenterję, ubyło mi 35 kilo. Wyglądałam jak szkielet i gdyby nie pomoc Anglików, którzy zjawili się dn. 16/4 – 45 r. nie byłabym została przy życiu. Chleb był w magazynach zatruty przez Niemców, którzy nie zdążyli nam go wydać. Lager był podminowany, Niemcy bowiem zamierzali wysadzić nas w powietrze, ale nie zdążyli.

Zrobiono mi 2 transfuzje i to utrzymało mnie przy życiu. Dużo SS manów poddało się a reszta uciekła.

Znaleziono szalone zapasy żywności w magazynach, od Czerw. Krzyża, których nam nie wydawano, a które były przeznaczone dla nas i mogły były utrzymać setki żyć ludzkich.

1 lipca 1945 r. przyjechałam do Szwecji.

przeczytano i podpisano

Helena Weinstock

Uwagi asyst. instyt. przyjmującego protokół Heleny Dziedzickiej: Świadek, Helena Weinstock, inteligentna i spostrzegawcza, zeznaje treściwie i rzeczowo. Zeznania zasługują bezwzględnie na wiarę.

Helena Dziedzicka

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie wiem, czy w Bergen-Belsen było więcej trupów czy więcej żywych, zdaje się, że więcej trupów.. Raz na dzień dostawałyśmy zupę-wodę, raz na kilka

Czasami było dużo braków [dopisek nad tekstem] „Auschuss” [sic] [/dopisek] przy pracy.. Majstrowa meldowała

Stosunki Polek z Rosjankami nie były dobre, póki ich nie było miałyśmy święty spokój, z ich przybyciem zaczęły się przykrości i mimo, że myśmy starały się w stosunku do

Monice, która się mną o piekowała, udało mi się zostać w rewirze około 4 miesięcy; nieoficjalnie pomagałam pielęgniarkom.. W styczniu 1944 przyszedł nowy

Najgorzej trzymały się Francuzki, kobiety inteligentne, a jednak bardzo się załamały, najgorzej, że się nie myły, były rozsadnikami robactwa i brudu.. Wśród więźniarek

BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945.. 16) Transport Żydów. Wywożenie żydów [sic] z ghetta do Bełżca. 17) Stosunek ludności polskiej do Niemców. Armji [sic] Dezorjentacja

Niemcy wszędzie i zawsze odnosili się do Polaków źle.. Tylko doktorzy byli przyzwoici i to przeważnie ci którzy mówili

Uratowało się mniej więcej około 150 osób, a było 12 000, byli w szpitalu koledzy, więźniowie uratowani z trzeciego okrętu, którego nazwy nie