• Nie Znaleziono Wyników

Panorama Ziemi Gogolińskiej 2001, nr 11 (84).

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Panorama Ziemi Gogolińskiej 2001, nr 11 (84)."

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

Przyszła jesień podmaloińana brązem ■ Wiedźma bosa ul papilotach pajęczyn, Roniąca rdzę stygnących godzin.

(Zygmunt bmachoufcki)

“ i r* *■ i

bJlL * r l

• ' 1

’*U '***’' Ji

■' . ł

RJBm, ' Ł

r;

* 'dw > *

J: ' dF

(2)

Co warto wiedzieć o naszt

i:.":;.-*.;;. lir1::.iii

Powierzchnia gminy: 101 km2

Liczba ludności: 13 444

w tym miasto Gogolin: 6 780

Struktura wiekowa ludności przedział wiekowy:

0-6 lat 1 122

7-15 lat 1 935

Gmina i miasto Gogolin w statystyce

16-19 lat 801

20-60 lat 7 757

powyżej 60 lat 1 829

Liczba zarejestrowanych bezrobotnych (stan na dzień 31 marca 2001 r.)

kobiety 324

mężczyźni 222

Telekomunikacja

Gmina Gogolin posiada dobrze rozwinię­

tą sieć telekomunikacyjną, zapewniają­

cą mieszkańcom łączność dobrej jakości.

Ponadto teren gminy objęty jest zasię­

giem telefonii komórkowej operatorów PTK Centerel, GSM PLUS oraz ERA GSM.

Infrastruktura drogowa

Przez teren miasta i gminy przebiegają dwie drogi wojewódzkie: Strzelce Op- Dębina i Kędzierzyn-Koźle-Opole oraz siedem dróg powiatowych: Kamień Śl- Otmice, Gogolin-Obrowiec, Kamień ŚL.

-Falmirowice, Zdzieszowice-Dąbrówka, Gogolin-Kamień Śl., Gogolin-Chorula i droga przez Kamionek. Ponadto na tere­

nie gminy znajduje się 34 km dróg gmin­

nych i 14,5 km lokalnych dróg miejskich.

W lipcu 2001 r. otwarty został odcinek autostrady A-4 Wrocław-Gliwice, która przebiega przez teren gminy, a w mieście Gogolin zlokalizowany jest węzeł „GO­

GOLIN”.

Infrastruktura techniczna

Miasto Gogolin zaopatrywane jest w wodę z trzech ujęć:

podstawowe ujęcie (uzupełniane dwoma studniami)

stację pomp i uzdatniania wody sieć wodociągową (ok. 28,8 km) sieć kanalizacji sanitarnej (30,9 km)

no hodowlę bydła na rzecz trzody chlewnej.

Większe zakłady rolne:

Gospodarstwo Rolne w Obrowcu - K. i J. Matejka Gospodarstwo Rolne w Choruli - K. i J. Matejka Agraria Claudi sp. z o.o. w Zakrzowie

RSP w Obrowcu (produkcja jaj)

Przemyśl

Dominującą branżą ze względu na zasoby naturalne jest przemysł ce­

mentowo-wapienniczy. Ponadto w gminie znajduje się szereg zakła­

dów zajmujących się wyrobem mebli, zakłady gastronomiczne, przedsiębiorstwa transportowo- spedycyjne, usługi budowane oraz placówki handlowe.

Większe zakłady pracy:

Górażdże Cement S.A.

Górażdże Wapno Sp. z o.o.

Zakład Transportu Samocho­

dowego „Górażdże” Sp. z o.o.

Bank Spółdzielczy w Gogoli­

nie

T. K. EKOBUD Sp. z o.o.

Magnum s.c. w Choruli Przedsiębiorstwo Produkcyj- no-Usługowe Z. Sieńczak Fabryka Urządzeń Technicz­

nych „ZREMB” w Odrowążu Spółdzielnia Handlowa GO­

GOLIN Ochrona przyrody

Teren gminy ze względu na znacz­

ne zróżnicowanie siedlisk obfitu-

Rolnictwo

Gmina Gogolin położona jest na 10 051 ha (9 sołectw), z czego grunty rolne stanowią 34,25%, lasy 32,5%

- pozostałe to łąki, sady i nieużytki.

Na terenie gminy jest 520 gospo­

darstw rolnych (średnia powierzch­

nia wynosi 6,6 ha).

Ze względu na spadek opłacalności produkcji rolnej rolnicy z gminy szu­

kają dodatkowych źródeł dochodu (głównie praca na zachodzie). W wielu gospodarstwach zlikwidowa-

je w chronione i rzadkie ga­

tunki roślin. W wyniku do­

konanej przez pracowników Uniwersytetu Opolskiego in- wentaryzacji stwierdzono m.in. występowanie 20 ga­

tunków roślin objętych ochroną gatunkową. Na ob­

szarze gminy utworzono re­

zerwat „Kamień Śląski” o powierzchni 13,7 ha ze sta­

nowiskiem jarzębu brekinii.

(3)

Ziemi Gogolińskiej

NR 11/84/2001 ISSN 1233-6823

RZUĆ PALENIE RAZEM Z NAMI

1 grudnia obchodzimy Światowy Dzień Bez Papierosa.

Spróbuj w tym dniu powstrzymać się od palenia. Nie będzie to łatwe, ale jeśli się uda, może być początkiem Twojego zwycięstwa nad nałogiem.

Nigdy nie jest za późno na rzucenie palenia!

Nawet po czterdziestu lub pięćdziesięciu latach trwania na­

łogu organizm człowieka jest w stanie naprawić szkody wy­

rządzone przez palenie tytoniu.

W ciągu pierwszego roku po rzuceniu palenia podwyższone ryzyko chorób układu naczyniowo-sercowego związane z na­

łogiem palenia zmniejszy się o połowę. Mniejsze będzie tak­

że ryzyko wystąpienia udaru mózgu i chorób płuc.

Chroń tych, których kochasz!

Jeśli palisz papierosy, wyrządzasz krzywdę także tym, którzy z Tobą przebywają. Współmałżonkowie osób palących tytoń częściej chorują na raka płuc i inne przewlekłe choroby układu oddechowego. Dzieci, które spędzają dużo czasu wśród pa­

laczy, o wiele częściej przeziębiają się, chorująna grypę, mają infekcję uszu, cierpią z powodu alergii i przewlekłych cho­

rób układu oddechowego.

Oszczędzaj pieniądze!

Jeżeli palisz paczkę papierosów dziennie w cenie 4 zł, to po zaprzestaniu palenia zaoszczędzisz 28 zł tygodniowo, 124 zł miesięcznie, 1500 zł rocznie, a w ciągu 10 lat około 15 000 złotych. Po 20 latach za zaoszczędzone pieniądze możesz kupić nowy samochód, a po 40 latach kupisz dziecku małe mieszkanie.

W numerze:

str. 4 - Śląski Robin Hood str. 5 - Oktoberfest w Gogolinie str. 6 - Życzenia dla jubilatów

str. 7 - Wspomnienie o Wilhelmie Rygolu str. 8 - Z kroniki szkolnej

str. 9 - Prawo na co dzień str. 10-11 - Poeci przeciwko przemocy

str. 12 - Pielgrzymka do Lichenia str. 13 - Nowy szef gogolińskiej Policji str. 14 - Mamy tylko jedno zdrowie str. 15 - Jesienna melancholia

str. 17-18 - Mistrzostwa Polski w Karate, piłkarskie remanenty str. 19 - Horoskop, krzyżówka

❖ Z inicjatywy sołtysa Kamionka Jana Szendzielorza odbyło się w dniu 15 listopada br. kolejne już spotkanie najstarszych (60 lat i więcej) mie­

szkańców tej miejscowości przy kawie i kołaczu. W miłej atmosferze

"rozprawiano" o bolączkach i radościach dnia codziennego. W spotka­

niu uczestniczył burmistrz Norbert Urbaniec, który za naszym pośre­

dnictwem składa w imieniu swoim i Zarządu Miasta panu Szendzielo- rzowi słowa uznania za udany pomysł integrowania mieszkańców swojej wsi. Sołtysi z innych miejscowości: bierzcie przykład z Kamionka

❖ Również 15 listopada br. miało miejsce na wniosek burmistrza spo­

tkanie mieszkańców naszej gminy z przedstawicielami Dyrekcji Budo­

wy Autostrady. Chodziło o naprawienie wszelkich szkód i niedogodno­

ści związanych z budową autostrady. Budowniczowie autostrady zobo­

wiązali się do usunięcia wszelkich pozostawionych nieprawidłowości.

Wcześniej zamierzają jednak dokonać wizji lokalnej w terenie.

❖ Już rozpoczęły się przygotowania organizacyjne do przyszłorocz­

nego "Wodzenia Niedźwiedzia". Tym razem, szósty już z kolei, regio­

nalny przegląd grup obrzędowych "Wodzenia Niedźwiedzia" ponownie odbędzie się w Gogolinie. Jak zwykle będzie to miało miejsce pod ko­

niec karnawału.

❖ Nasz program odnowy wsi i sukcesy w tej dziedzinie (przede wszyst­

kim Kamienia Śląskiego) budzą zainteresowanie w kraju. Krajowe Cen­

trum Doradztwa Rozwoju Rolnictwa i Obszarów Wiejskich postanowiło właśnie w Kamieniu (w ramach podróży studialnej po Opolszczyźnie) uzyskać informację nt. włączenia Kamienia Śl. w program "Odnowa wsi", wizji wsi oraz planu rozwoju i jego realizacji. Uczestnicy spotka­

nia, których przyjął burmistrz N. Urbaniec, dowiedzieli się wielu szcze­

gółów o współdziałaniu gminy i sołectwa.

❖ 19 listopada br. odbyła się druga edycja konkursu wiedzy o Unii Eu­

ropejskiej. Udział w konkursie wzięło 10 uczniów go- a

,,

golińskiego gimnazjum, których opiekunem był pan Joachim Stiebler.

Więcej o konkursie - w następnym numerze "Panoramy".

❖ 26 listopada br. otwarta została w Publicznym Gimnazjum w Gogolinie multimedialna pracownia języka niemieckiego. Sponsorem nowocześnie wyposażonej pracowni była fundacja Współpraca Polsko-Niemiecka.

❖ W ostatnich dniach 70-rocznicę urodzin obchodził wieloletni proboszcz parafii w Obrowcu ksiądz Rudolf Hoffmann. Z tej okazji składamy wiele serdeczności i życzeń urodzinowych: 100 lat w zdrowiu i pogodzie ducha!

❖ Znakomicie spisują się juniorzy MKS-u występujący w rozgrywkach II ligi wojewódzkiej. Po zwycięstwie nad Koksownikiem Zdzieszowice zapewnili sobie pierwsze miejsce w rundzie jesiennej.

❖ W miłej i sympatycznej atmosferze odbyły się "Andrzejki" w gogoliń- skim Klubie Seniora. Była kawa i pyszne ciastka, na i oczywiście "an- drzejkowe" wróżby,

❖ 16 listopada br. udała się do zaprzyjaźnionego Jabłonkowa (Czechy) delegacja władz miejskich na czele z burmistrzem N. Urbańcem. W trakcie roboczej wizyty nakreślono dalsze formy współpracy, a w szcze­

gólności omówiono formy rozszerzenia kontaktów między młodzieżą szkolną i ochotniczymi strażami pożarnymi.

❖ Ważne dla uczniów gimnazjum. Ustalone zostały nowe terminy eg­

zaminu gimnazjalnego w 2002 roku: część humanistyczna odbędzie się w dniu 14 maja 2002 roku o godz. 9.00; część matematyczno-przy­

rodnicza odbędzie się w dniu 15 maja 2002 roku o godz. 9.00.

❖ Zbliża się "Barbórka" - z tej okazji najserdeczniejsze życzenia Dyrek­

cji i wszystkim pracownikom Górażdże Cement S.A. w Choruli. "Wam się będzie żyło dobrze - to nam, mieszkańcom Ziemi Gogolińskiej, rów­

nie dobrze". Szczęść Boże wszystkim "białym górnikom".

MAGAZYN REGIONALNY

URZĘDU MIEJSKIEGO W GOGOLINIE

________________ REDAGUJE ZESPÓL________

Redaktor naczelny: Krystian Szafarczyk Redaktor techniczny: Henryk Kobiela

Adres redakcji: UMiG 47-320 Gogolin, ul. Krapkowicka 6, tel. 466-62-40, 466-63-19, 466-62-47 Skład komputerowy: Pracownia Komputerowa "Virtual" sc.

45-075 Opole, ul. Krakowska 24, tel. 4542171, 602356262, 602109712 Druk: Drukarnia „ZG” w Krapkowicach, tel. 466 70 24

Zdjęcia na okładce - archiwum

(4)

r

Górny Śląsk miał swojego Robin Hooda 75^

CZY ROZBÓJNIK PISTULKA

UKRYŁ W OBROWCU SWÓJ SKARB?

Wśród wielu legend i podań związanych z ciekawymi dziejami Obrow- ca jest stary ustny przekaz o pobycie tutaj sławnego górnośląskiego roz­

bójnika (Rauberhauptmanna) Karola Pistulki. Miał on podobno nawet w Obrowcu pozostawić swój skarb. Tak jeszcze dzisiaj opowiadają niektórzy starsi mieszkańcy tej wioski.

Młodszym czytelnikom jestem zobowiązany wyjaśnić, że przez blisko 100 lat Pistulka funkcjonował w pamięci, legendach i pieśniach mieszkań­

ców Górnego Śląska jako tutejszy Robin Hood czy Janosik. Lud sławił Pistulkę i jego kompanów jako swoich bohaterów i przypisywał im szla­

chetne czyny. Opowiadano o Pistulce, że zabierał pieniądze i majątek tylko bogatym, a rozdawał biednym. Często miał pomagać rodzinom, które znalazły się w beznadziejnej sytuacji, podkładając im w nocy pod drzwi pieniądze. Do dzisiaj spotykamy na Górnym Śląsku, szczególnie w jego katowickiej części, podania, pieśni i "wice" (kawały), w których pozytyw­

nym bohaterem jest właśnie Pistulka. Zdarza się, że mamy w nich odnie­

sienie do okolic Gogolina i Krapkowic. Pistulka pojawił się też w literaturze górnośląskiej, pisali o nim m.in. S. Ligoń, E. Hiltman, E. Imiela, S. Wasy- lewski, F. Pluta. F. Śpiewak, Sz. Koszyk, R. Kincel i A. Halor.

Karol Pistulka był postacią historyczną. W latach 70-tych XIX wieku wraz z innymi osobami, w tym z pochodzącym ze Straduni Wincentym Eliaszem, założyli bandę, która stała się prawdziwą zmorą i postrachem policji całej rejencji opolskiej. Grupa ta dopuściła się szeregu niezwykle zuchwałych i skutecznych napadów. Pistulka i Eliasz stali się przez to bohaterami ówczesnej prasy, pisały o nich wszystkie ważniejsze gazety na terenie całych Niemiec.

Działalność zbójecka Pistulki trwała około dwóch lat (1873 - 1874).

Grasował on ze swoimi wspólnikami na terenie całego Górnego Śląska, zmieniając często miejsce pobytu i swoje kryjówki. Dzięki wielkiej prze­

biegłości umykał pogoni, przy czym wynagradzał obficie tych, którzy mu pomagali. Opowiadano o nim najdziwniejsze rzeczy, m.in. to, że chodził w przebraniu, w związku z czym był trudny do rozpoznania. Legenda mówi­

ła, że podczas włamań posługiwał się kwiatem paproci, który rzekomo otwierał mu wszystkie zamki, a gdy pewnego razu kwiat ten zgubił, miał wiele trudności by zdobyć z lasu inny.

Głównym terenem działalności grupy Pistulki i Eliasza były okolice By­

tomia, Mikołowa i Katowic, ale stamtąd czynili wypady nawet w rejon Klucz­

borka, Opola i Głogówka.

Pistulka został ujęty w 1874 roku. Rozprawa jego odbyła się przed są­

dem w Bytomiu w czerwcu 1875 roku. Pistulka, który bronił się przed cięż­

kimi zarzutami i do winy się nie przyznał, został skazany na karę śmierci przez ścięcie. Zanim kara ta została wykonana Pistulka jednak zmarł, w następstwie zatrucia spowodowanego połykaniem surowego tytoniu.

Wspólnik Pistulki Wincenty Eliasz w niedługim czasie też został zatrzy­

many i osądzony. Wymierzono mu karę śmierci, ale w drodze ułaskawie­

nia zamieniono mu tę karę na dożywotnie więzienie. Karę odbywał od października 1876 roku do kwietnia 1918 roku we więzieniu w Raciborzu.

Kiedy chciano go wypuścić za dobre sprawowanie, to wtedy zrezygnował z wolności i za zgodą władz zamieszkał we więzieniu, czyniąc na mieście zakupy i stając się tam osobą niezmiernie popularną.

Procesy sądowe Pistulki i Eliasza były szeroko opisywane przez pra­

sę. Dowodem ponadregionalnego rozgłosu tych dwóch osób jest fakt, że na początku XX wieku można było ich oglądać "jak żywych" w stolicy cesarstwa w Berlinie. Ich modele z wosku, ubrane w oryginalne ubrania, wystawione były na Unterden Linden w berlińskim "Castans Panopticum", odpowiedniku sławnego londyńskiego Gabinetu Figur Woskowych. Po­

wyższy fakt niewątpliwie jest dowodem mitologizacji dwóch górnośląskich rozbójników, którą umacniały też legendy i pieśni.

Pobyt Pistulki w Obrowcu jest wiązany ze sprawą budowy miejscowe­

go kościoła. Trzeba w tym miejscu nadmienić, że świątynię tę rozpoczęto budować w 1869 roku. Po kilku latach, z braku funduszy, budowa została jednak wstrzymana. Budowla ta na ponad 10 lat znalazła się w rękach osób spoza Obrowca, które urządziły w niej magazyn trzciny. To właśnie w tym okresie miał tutaj przebywać i ukrywać się Pistulka. W miejscu

i

JB&

»:?' J

• t

ł"

• ' <-»

C,

.11 iS

L

V

%

I -<

budowanego kościoła miał pozosta­

wić swój skarb - garnek ze złotymi monetami. Informacja ta mogła prawdopodobnie pochodzić od przebywającego we więzieniu w Raciborzu Wincentego Eliasza, a przekazać ją miał wędrowiec, który wracając z Raciborza przechodził przez Obrowiec. Opisał on nawet dość dokładnie miejsce, gdzie skarb w Obrowcu miał być ukryty.

Podanie o pobycie Pistulki w Obrowcu jest już bardzo stare. Ba­

dający dzieje Obrowca, a mieszka­

jący w Niemczech, Hubert Raiła wskazał na istnienie rękopisu ks.

Stanisława Schulza z 1931 roku, w którym przedstawił on chronologię wydarzeń związanych z budową ko­

ścioła. Ks. S. Schulz powołując się na swego 65-letniego wujka Johan- na Michalika w tym rękopisie zawarł

m.in. informację, iż gdy w będącym w stanie surowym budynku składano trzciny, to wówczas przebywał tam Rauberhauptmann Pistulka, który za­

kopał tutaj pieniądze.

W tym miejscu podkreślenia wymaga fakt, że opowiadania o ukrytych skarbach Pistulki i Eliasza są wiązane na Śląsku z różnymi miejscowo­

ściami i Obrowiec nie jest wyjątkiem.

Miejsca, w których miały znajdować się te skarby, wskazywano np. w Bytomiu, Chorzowie, Siemianowicach, Mikołowie, Opolu i Pszczynie. Cza­

sem skarby te w tych miejscach faktycznie znaleziono (np. w Bytomiu). Z Sośnicą (obecnie dzielnica Gliwic) związane jest podanie o skarbie zako­

panym przez Pistulkę i wydobytym dzięki jego wskazówkom.

Czy - podobnie jak do Sośnicy - informacja przekazana do Obrowca była prawdziwa? Wiem, że próbowano w Obrowcu odnaleźć pozostawio­

ny przez Pistulkę garnek ze złotymi monetami, ale okazało się to bezsku­

teczne. Skarb nie został odnaleziony.

Minęło już ponad 120 lat od czasu gdy Pistulka prowadził swoją dzia­

łalność. Nadal, chociaż coraz rzadziej, można jednak w Obrowcu usły­

szeć jeszcze o tej sławnej postaci. Powraca wtedy też pytanie o pozosta­

wiony tutaj przez tego "śląskiego Robin Hooda" skarb.

Józef Szulc PS: Poniżej przedstawiam pochodzący z Kamienia Śląskiego tekst o Eliaszu i Pistulce, na który natrafiłem w książce D. Simonides i J.

Ligęzy "Gadka za gadką, 300 podań, bajek i anegdot z Górnego Śląska" (Katowice 1973):

"EliasziPistulka umieli bardzo szandary robić za blozna.

Roz przebrali sie za panów, roz za dziadów, roz zaś za komi- niorzy, tak że ich nigdy nie można było rozeznać i przytrzy­

mać. Roz przyszli do nos do wsi Kamienia,do jednych dwóch panocków i prosiliich o nocleg. Ludzie ich przyjęli. Dali im pojeść i dali im nocleg na strychu.

Rano wstali, zapłacilisto marek i poszli sobie. Zapora dni zaś przyszli, zaś sieprzespali. A jakmieli wychodzić,padają chłopu, mo iść pod most, który jest pod Bytomiem, że są tam dwazegarkizłote, że mo se jewziąć.

Ludzie bardzozrobili zdziwione miny. Spytalisie, co są za jedni, aoni powiedzieli: - Pistulka i Eliasz - noi poszli dalej.

Ludzie z obawy,byich niezamknięto, mimo żete zegarki tam znaleźli, nie przyznali sie nikomu".

J.Sz.

Na reprodukcji: Karol Pistulka („Śląsk” 2/1995)

(5)

"NTO" o biesiadzie piwnej w Gogolinie

BYŁO TAK GORĄCO, ŻE NIEPOTRZEBNE

BYŁY GRZAŃCE

Kilka tysięcy osób imprezowało w sobotę 10 listopada na biesia­

dzie piwnej. Sposobem na dobrą zabawę był złoty trunek, chleb ze smalcem i muzyczne przeboje.

"Gogolin to bardzo specyficzne miejsce. Ludzie znają tu tradycje Oktoberfestów, na których staraliśmy się wzorować naszą biesiadę.

Widać to zresztą po tym, jak bawią się wasi mieszkańcy. Tak wspa­

niałego klimatu nie było w żadnym innym miejscu" - powiedział

"NTO" pracownik firmy Arip, organizatora imprezy.

Pod ogromnym namiotem bawiły się całe pokolenia. Jan i Krysty­

na Langfortowie, starsze małżeństwo z Gogolina, przyszli, by ode­

rwać się od telewizyjnych seriali. Nastolatkom z Krapkowic - Kaś­

ce i Olce Respondek - które pod namiot zajrzały z tatą i kuzynem, gogoliński Oktoberfest tak się spodobał, że z kuflami w jednej dłoni, a "komórkami" w drugiej rozsyłały do znajomych sms-y z zaprosze­

niami. Jednak ich kuzyn Waldek Walczak, inżynier elektryk z Gdy­

ni, narzekał, że ta impreza nie umywa się do święta chmielu w Niem­

czech: - "Tam jest piwo, a tu długa kolejka" - mówił.

Trzech kolegów z Dziewkowic: Damian Kasza, Adam Hadelko i Marek Tarliński, przyjechało do Gogolina, by odetchnąć od zgiełku Monachium. W tygodniu pracują tam przy taśmie produkcyjnej fa­

bryki samochodów BMW.

- "Fajno imprezka, ino trochu mało zespołów. W Niemczech na takich biesiadach, jak zagra orkiestra, to szlagry idą jeden za dru­

gim, a ludziska tańczą nawet na stołach" - opowiadali.

Wszyscy trzej i ich kumpel Olek Zdobylak, który jest tokarzem w Dziewkowicach, włożyli na głowy gigantyczne czapki przywiezio­

ne z niemieckich Oktoberfiestów. Każdy dzierżył w dłoni przynie­

siony z domu litrowy kufel, dwa razy większy od kufelków pozosta­

łych gości. - "Dzięki takiej objętości szkła nie musimy co chwilę ustawiać się w kolejce" - wyjaśniał Olek.

- "Widzę niektóre twarze zakręcone, jakby w Gogolinie wszyscy w betoniarce spali" = zagadywał ze sceny kabareciarz Jacek Ziobro.

Mimo że była to już ósma godzina imprezy, w tłumie biesiadni­

ków nie było widać zamroczonych piwem. Pewnie dlatego, że u więk­

szości imprezowiczów spożyty alkohol szybko wyparowywał w tań­

cu. Przy muzyce (głównie z płyt) pląsał cały namiot. Najbardziej podobały się hity zespołu "Ich Troje".

- "Choć na dworze ziąb, tutaj atmosfera tak gorąca, że nie trzeba grzanego piwa" - mówiła Agnieszka Masiarek z Przysieczy, która biesiadowała z mężem Jarosławem oraz przyjaciółmi Rozalią Ko­

walczyk i Markiem Gricnerem z Krapkowic.

Wieczorem pod namiotem zrobił się ścisk jak w autobusie, a przy stołach zabrakło miejsc. - "I choć trzeba stać, to w tak wspaniałej atmosferze piwo smakuje bardziej niż na kanapie w domu" - mówił Leonard Cebula z Zimnie Wielkich.

- "A teraz czarny walc! Panowie proszą panów, a panie idą na piwo" - zakrzyknął Jacek Ziobro.

Robert Jasiński z Opola, jeden z kilku barmanów pod namiotem, o godzinie 21.00 napełnił dwutysięczny kufel.

- "Lubię piwo, ale po tylu godzinach pracy na pewno nie skuszę się nawet na małe z pianką" - mówił.

Mariusz Czajka, który do niedawna prowadził "maraton uśmie­

chu" w TVN, był wodzirejem imprezy: - "W Rzeszowie organizato­

rzy skończyli biesiadę o 9 wieczorem i doszło do rozróby, bo ludzie chcieli dalej się bawić. W Gogolinie biesiadowaliśmy do północy".

Artur Karda

dla, Snu&t&z Męska gołtka

Rołs śe tak kedyjś zdążyło, że jedni modziśe łożyniyli. Za dwa tydniepoweselu tymumodymu jużsię trocha mierzło i prziszło mu na myjś, żeby tak wyskoczyćna piwko ze koleguma do ulubiunyjknajpki. Ubroł śe kurtka i przi dżwiach goł- doł:

Idam kajśdziubku,ale zarołs pszidam.

Alekajto idziesz mojeserce ?-spytała jego kobiyta.

No wiysz, na piwodo knajpy, bo bardzo mi śe chce pić.

A cotow duma piwa niy ma ? - modoł łotwarłaloduwka i pokołza- la mu 14gatunków piwa z 10 krajuw. Tymu aż dych zaparło i wy- beblołyno:

No jaaniołku...ale wiysz...łunitam majum te... no, te zmrożune wielke kufle.

Chcesz kufel, niy ma sprawy - przerwała energicznie żonka i wycią- gnyła ze zamrażalki wielki zlodowaciały kufel.Chop jednak, choć z wrażynia jużmu mało łoczy na wiyrch niewylazły,upiyroł się dali.

No, joł ci ło tym jeszcze nigdy niegołdoł, ale tera w knajpiedo każdego piwa dołwajum blank za darmo take dobre przistawki, skoczam yno tam a nazołt.

Take mogą być? - spytała modoł otwiyrającszawka. A byłytam różne maszkyty: słone paluszki, orzeszki, chipsy, skrzidełka z roż­

na i marynowane prawdziwki.

Wiyszdziubku taknaprawdę,rozchodzi śeło to, żeby se pogołdać jak chopz chopym,żebyposuchać tego pieroniynioł na ta całołdioł-

belskoł politykai śe poczuć jakprawdziwo!gowa rodziny.

Chcesz suchaćprzeklinanioł? TO PłJ TYPIEROŃSKOŁ NIEZ­ DARO TE ZASMOLONE PIWO Z TEGO LODOWATEGOKUFLA IJYDZ TE PRZECHWOŁLONE PRZISTAWKI, ALE SIEDŹ W DOMA, BOJŚJE TERADO PIERONA ŻONATY I NIKAJ ŚE NIE BAJESZ WUCZUŁ!

Wasz specjalny obserwator ds. scyn rodzinnych - ujek Erwin

BAL DOBROCZYNNY NA RZECZ GOGOLIŃSKICH DZIECI

Już po raz ósmy Stowarzyszenie Pomocy Dzieciom Miasta i Gminy Gogolin zorganizowało bal dobroczynny na rzecz najmłodszych mieszkań­

ców gminy. Zabawa odbyła się w dniu 10 listopada br. w Centrum Konfe­

rencyjnym w Górażdżach. Całkowity dochód ze sprzedaży zaproszeń oraz licytacji, który zamknął się kwotą 6.685 złotych, w całości zasilił konto Stowarzyszenia.

Bal w Górażdżach trwał do białego rana: o przednią atmosferę postarał się zespół muzyczny "Return".

Salę do zabawy bezpłatnie użyczyły zakłady Górażdże Cement S.A.

Stroną organizacyjną balu sprawnie zajęły się panie: Gabriela Kuchna, Henryka Sadowska, Teresa Pawliszyn, Teresa Reguła, Sabina Kocot, Dominika Obigło i Iwona Cimek.

Za naszym pośrednictwem przewodnicząca Stowarzyszenia Pomocy Dzieciom pani doktor Maria Urbaniec serdecznie dziękuje sponsorom fan­

tów na loterię, którymi byli:

Przedsiębiorstwo Budownictwa Ogólnego "Chmielewski" z Głubczyc, Irmgarda i Jacek Morawcowie, sklep "ZWOIK" w Krapkowicach, kwiaciar­

nia "Margeretka" w Krapkowicach, sklep odzieżowy w Gogolinie - Izabela Rusek, sklep chemiczny w Gogolinie - Maria Kwiatkowska, "Tommy Mar­

ket" w Gogolinie, kwiaciarnia "Zuza" w Gogolinie - Bronisława Bieniek, Wojciech Sówka z Zakrzowa, kwiaciarnia w Gogolinie - Grażyna Witt, apteka w Gogolinie - Anna Praszmo, sklep obuwniczy w Gogolinie - pań­

stwo Śleziona.

Podziękowania należą się również uczestnikom licytacji. Byli nimi: Ru­

dolf Okoń, Jacek Morawiec, Siegmund Dransfeld, Said Rayad oraz Opol- wap w Tarnowie Opolskim i Górażdże Cement S.A.

(6)

ZŁOTE GODY

W ostatnim czasie Złote Gody obchodziły dwie pary małżeńskie:

państwo Maria i Jacek Czemerowie z Kamienia Śląskiego i pań­

stwo Maria i Eryk Kołodziejowie z Gogolina. Z tej to okazji dostoj­

ne pary Jubilatów odwiedził burmistrz Norbert Urbaniec, który prze­

kazał im serdeczne życzenia wszelkiej pomyślności i wielu lat w zdrowiu, pogodzie ducha i dalszej wzajemnej miłości.

Do życzeń, które zewsząd napłynęły na ręce państwa Marii i Jac­

ka Czemerów oraz państwa Marii i Etyka Kołodziejów, dołącza się 'Panoramy Ziemi Gogolińskiej". (szaf)

ŻYCZENIA Z OKAZJI 99. ROCZNICY URODZIN

W dniu 23 października br. piękną rocznicę dziewięćdziesiątych dziewiątych urodzin obchodziła pani Maria Gryc z Gogolina. Z tej okazji dostojną Jubilatkę odwiedził burmistrz Norbert Urbaniec z lajserdeczniejszymi życzeniami i gratulacjami. Był też okazały kosz z kwiatami i upominki. 200 lat, pani Mario!!!

BUDYNEK ROŚNIE JAK NA DROŻDŻACH

Z wielkim zainteresowaniem śledzimy postępy prac przy budowie budynku mieszkalnego przy ulicy Wyzwolenia w Gogolinie. Na mie­

szkania w nim oczekuje z niecierpliwością 24 rodzin. Ostatnio byli­

śmy tam z aparatem fotograficznym i naocznie przekonaliśmy się, że tempo robót jest niezłe i budynek rośnie jak na drożdżach. Wszystko więc wskazuje na to, że zakończenie tej tak ważnej dla Gogolina in­

westycji odbędzie się w zaplanowanym terminie (koniec 2002 roku).

W tym budynku przewidziano 9 mieszkań 3-pokojowych i 12 mie­

szkań 2-pokojowych i 3 mieszkania 1 -pokojowe. Wszystkie mieszka­

nia będą wyposażone w instalacje sanitarne, elektryczne, domofon, telefon i TV. (szaf)

Bezmózgowcy w Gogolinie

Z przykrością informujemy, że nie brak w Gogolinie bezmózgow- ców, którzy swoje istnienie (wątpliwe zresztą) manifestują wypisując bzdurne napisy i symbole w miejscach ogólnie widocznych. Takim miejscem jest np. wiata na dworcu PKP w Gogolinie, którą codzien­

nie mijają pociągi relacji Opole-Kędzierzyn (i dalej). Nie jest żadnym usprawiedliwieniem, że podobne napisy umieszczają na murach bez­

mózgowcy w Opolu i innych miastach wyższej rangi niż Gogolin. Na tę sprawę zwróci! nam uwagę jeden z czytelników "Panoramy", obu­

rzony nie tylko na autorów tych "malowideł", ale także na Polskie Koleje Państwowe, które ani myślą o zamalowaniu tych niestosownych na­

pisów.

Nam naprawdę źle się kojarzą symbole SS... (szaf)

(7)

II wojna światowa zakończyła się w czter­

dziestym piątym. Już w maju tego roku rozpo­

czął się powrót zwycięskich wojsk do domów, do rodzin. Transporty wojskowe, na które ocze­

kiwano z kwiatami, przetaczały się przez całą Europę: na zachód i na wschód.

Jechali też na wschód, stłoczeni w bydlę­

cych wagonach, żołnierze armii, która tę woj­

nę przegrała. Jechali nie pewni jutra, przekli­

nali Hitlera i tych wszystkich, co im zgotowa­

li ten los. Wywożono ich jako "trofeum" zwy­

cięskiej Armii Czerwonej: setki tysięcy jeń­

ców wojennych stanowić miało bezpłatną siłę roboczą w kopalniach dalekiej Syberii czy za- uralskim obwodzie czelabińskim w kopalniach rudy żelaza. Mieli dołączyć do tych stu tysię­

cy żołnierzy Wehrmachtu, którzy w lutym 1943 roku pod Stalingradem jako pierwsi dostali się do sowieckiej niewoli.

Wśród tych tysięcy, dla których wojna się nie skończyła, był Wilhelm Rygol, saper We­

hrmachtu, który wojnę rozpoczął w 1939 i gdzieś w okolicach Zabrza-Biskupic został ranny w potyczce z Wojskiem Polskim i o ka­

pitulacji Polski dowiedział się w szpitalu woj­

skowym w Turyngii.

Jak wszyscy dość miał tej wojny, rwał się do domu w Gogolinie, do żony, do córki; je­

chał jednak stłoczony w wagonie towarowym w nieznane, przestraszony i w przeświadcze­

niu, że rodzinnych stron już nie zobaczy.

Urodził się w Gogolinie, gdy trwała jeszcze I wojna światowa. Ojciec, jak większość tu­

tejszych, pracował w Zakładach Wapienni­

czych. W domu dzieci było dziewięcioro; dwie córki i siedmiu synów, którzy wszyscy później wcieleni zostali do Wehrmachtu, i którzy wszy­

scy (co było rzeczą zupełnie wyjątkową) z tej wojny wrócili do domu.

Wilhelm ukończył w Gogolinie szkołę pod­

stawową a potem przez trzy lata uczył się na czeladnika piekarskiego u gogolińskiego pie­

karza Wilhelma Schuppa. Był rok 1933, do władzy w Niemczech doszedł Hitler, a on za­

miast do piekarni poszedł do pracy w Zakła­

dach Obuwniczych w Otmęcie. Nie popraco­

wał tam długo, jako iż upomniał się o niego Reichsarbeitsdionst, na wpół zmilitaryzowa­

na organizacja (coś na wzór naszej powojen­

nej Służby Polsce), która młodych mężczyzn kierowała do robót głównie publicznych. On pracował przy wycince lasów i robotach me­

lioracyjnych. Stamtąd skierowany został do szkoły podoficerskiej w Białej Prudnickiej i jako wyszkolony saper już w 39. trafił na front, bo właśnie rozpoczęła się wojna z Polską.

Po pobycie w szpitalu i wykurowaniu się z ran przydzielony został do jednostki stacjonu­

jącej w Koźlu. Potem była Holandia, Belgia i Francja... Po kapitulacji Francji jego jednost­

ka przycupnęła gdzieś nad Atlantykiem i do 41 roku przeprowadzała ćwiczenia bojowe we współdziałaniu z Kriegsmarine. Do dziś wspo­

mina ciężkie naloty Anglików na wybrzeże i spore straty floty niemieckiej i towarzyszących jej jednostek saperskich, które na pontonach

zapuszczały się głęboko w ocean.

W ostatnich dniach pożegnaliśmy Wilhelma Rygola. Odszedł wielce szanowany człowiek, który zaskarbił sobie sympatię i szacunek mieszkańców Gogolina.

Kościelny z Gogolina

A potem był front wschodni i ciężkie walki o Moskwę (on sam dotarł 60 km za Moskwę w próbie okrążenia stolicy ZSRR przez woj­

ska niemieckie).

Po Stalingradzie był już odwrót wojsk nie­

mieckich. Wilhelm Rygol wiosną45 roku zna­

lazł się w Czechosłowacji, gdzie wraz z inny­

mi niedobitkami swojej jednostki dostał się do niewoli, pojmany przez słowackich partyzan­

tów. Ci jeńców przekazali Rosjanom.

Jeńców niemieckich w pierwszym okresie przetrzymywano na terenie obozu koncentra­

cyjnego w Oświęcimiu. On przez cztery tygo­

dnie pracował przy demontażu fabryki che­

micznej, którą Rosjanie w częściach prawie całą wywieźli do Rosji. W Oświęcimiu podjął próbę ucieczki - schwytano go w Gliwicach.

Potem był kilkutygodniowy transport za Ural. Ale o tym, że właśnie tam ich wywożą, dowiedział się dopiero na miejscu, gdzie do­

tarli kompletnie wyczerpani. Wielu tej podróży nie przeżyło. Brakowało wody (mogli ją pić jedynie na postojach z jakiś kałuż lub rowów) i jedzenia. Po czterech tygodniach cały trans­

port wyładowano na stacji Róża w obwodzie czelabińskim. Na pustym polu, w miejscu gdzie miał być jeniecki obóz, koczowało 60.000 żołnierzy niemieckich. Sami pobudo­

wali jakieś ziemianki i prymitywne baraki. Do­

piero później, gdy dowieziono budulec, po­

wstał obóz, w którym jako tako dało się żyć.

Dziś Wilhelm Rygol mówi, że miał dużo szczęścia: zawód piekarza umożliwił mu za­

trudnienie go w obozowej kuchni. A co to zna­

czy, gdy racje żywnościowe są głodowe, tłu­

maczyć nie trzeba. A jedzenie zależało od wykonanej normy: od 600 do 800 gramów dziennie w zależności od rodzaju pracy. Na śniadanie była jakaś wodnista zupa, na obiad zupa z ryby i niekiedy łyżka kaszy. Jeńcy sami gdzieś zbierali pokrzywy czy lebiodę. Nie­

kiedy dostawało się 20 gramów cukru.

Mówił po polsku - a to zyskało mu sympa­

tię Rosjan. Później został szefem kuchni - to była bodajże najważniejsza "fucha" w obozie.

Gdzieś tak pod koniec 1946 zaczęła nad­

chodzić pomoc żywnościowa i medyczna z Międzynarodowego Czerwonego Krzyża. Za­

opatrzenie obozowej kuchni znacznie się po­

prawiło, a to oznaczało, że o względy jej szefa ubiegał się sam komendant obozu.

Raz tylko szczęście go opuściło, gdy obo­

zowa lekarka stwierdziła, że "jest za gruby" i skierowano go do pracy w kopalni, gdzie mu powiedziano, że już ani żony, ani córki nigdy nie zobaczy. Tam w kopalni ludzie padali jak

muchy. W kopalni pracował pół roku. Do 47.

roku nie można było wysyłać żadnej kore­

spondencji, tak więc najbliższa rodzina nie miała pojęcia, czy wywiezieni do Rosji jeń­

cy w ogóle jeszcze żyją. Jemu udało się prze­

kazać wiadomość o swoich losach poprzez odesłanego w jednym z pierwszych transpor­

tów chorego jeńca, który tak jak i on pocho­

dził ze Śląska. Potem do domu można było napisać 20 słów. Z uwagi na obozową cen­

zurę używało się specjalnych kodów. Żona też mogła odpisać.

Pierwsze powroty zaczęły się w roku 1947.

Najpierw wyjeżdżali chorzy, później inni we­

dług niezrozumiałej selekcji. Wcześniej też zaczęto wypuszczać mówiących po polsku Ślązaków, ale tylko wtedy, gdy deklarowali powrót na tereny należące do Polski.

Wilhelm Rygol był już w jednym z tych transportów, które miały zawieźć go do Pol­

ski. Zawrócono go jednak z drogi i poddano długim przesłuchaniom przez NKWD w Cze­

labińsku. Wtedy nie wierzył, że kiedykolwiek wróci. Sytuacja była groźna, oficerowie NKWD nie rozstawali się z odbezpieczony­

mi pistoletami. Okazało się, że obozowi ko­

ledzy, Niemcy, ratując swoją skórę lub by poprawić swoją obozową "pozycję" (lepsza praca, większe racje żywnościowe) denun- cjowali współwięźniów lub fałszywie ich oskarżali o przestępstwa wojenne.

Wskazali też na Rygola i kilku oficerów...

Oficerów skazano na 25 lat ciężkich robót, co równoznaczne było z wyrokiem śmieci.

Rygola z zarzutów oczyszczono. -"Ruskie nie donosili na swoich w waszych obozach" - po­

wiedział przesłuchujący go oficer.

Do Polski wrócił w grudniu 1949 roku. On i jemu podobni musieli podpisać specjalną "de­

klarację lojalności" i oświadczenie, że nigdy i w żadnych okolicznościach nie będą opowia­

dać o swoim pobycie w obozie jenieckim. Dla niego wojna trwała ponad dziesięć lat.

- "Wie pan - powiedział mi kiedyś Wil­

helm Rygol - jeszcze tam w obozie przysię­

gałem Panu Bogu, że jeżeli wrócę do domu, to w jakiś sposób Jemu się odwdzięczę. Nie wiedziałem jak to uczynię, ale byłem pewien, że sam Pan Bóg wskaże mi drogę. I widzi pan, wiele lat temu ksiądz Schulz, ówczesny proboszcz naszej parafii, zaproponował mi pracę kościelnego. I tym sposobem codzien­

nie byłem w kościele. To moja podzięka Panu Bogu za powrót z sowieckiego lagru".

Krystian Szafarczyk

(8)

Jak to było 70 lat temu w szkole i gminie Gogolin - na podstawie notatek zawartych w kronice szkoły „Die Gogoliner Schul- und Gemeinde - Chronik”

ROK SZKOLNY 1930/31

Szkoła liczy w dniu 1 kwietnia 541 dzieci. Słabe roczniki wojenne po­

woli zanikają. Następne roczniki nie osiągają jednak stanu przedwojen­

nego.

31 marca została panna Klencz przeniesiona do Grabiny. Na jej miej­

sce przybyła panna Polaczek, która została zatrudniona na stałe. Od tej pory grono nauczycielskie jest w komplecie.

Pani Pelcherz wzięła udział w miesiącu maju w kursie dla nauczycieli gimnastyki w Łambinowicach. W czasie ferii letnich skanalizowano podwórze szkolne. Święto konstytucji odbyło się 11 sierpnia.

21 sierpnia przebywał w Gogolinie biskup sufragan, który udzielił bierz­

mowania.

Pogoda: Miesiąc czerwiec niesamowicie upalny, do połowy lipca nie padało. Zboże przedwcześnie dojrzało.

Wakacje letnie rozpoczęty się już na początku lipca. Pozostałe dni lata były już bardzo wilgotne. Żniwa okopowe były wyjątkowo urodzajne.

Pod koniec października miała miejsce ogromna powódź, która prawie dorównała powodzi z 1903 roku. Było to całkiem nienormalne lato!

W okresie zimowym dożywiano 201 dzieci. Bezrobocie stale powięk­

sza się, a nędza wzrasta.

Urząd Gminy jest również w smutnym położeniu. Spółka Akcyjna (Wa­

pienniki), największy podatnik, prawie nic nie płaci. Wydatki na opiekę społeczną na skutek nadal trwającego bezrobocia stale wzrastają.

Zima była bardzo łagodna, ale bogata w opady śniegu. W marcu nie­

spodziewanie wróciła zima.

ROK SZKOLNY 1931/32

Rok szkolny skończył się 31 marca; 45 dzieci ukończyło szkołę, 92 dzieci zapisano do klasy pierwszej. 13 dzieci z Wygody przekazano do szkoły w Obrowcu.

Organizacja w naszej szkole przedstawia się następująco:

kl. I - 29 dzieci; ki. II a - 32; kl. II b - 39, kl. III a - 45, kl. III b - 46, kl. IV - 64, kl. V a - 65, kl. V b - 65, kl. VI - 79, kl. VII - a - 59, kl. VII b - 54.

Razem 577 dzieci. 13 uczęszcza do szkoły w Obrowcu.

Pani Gerigh całe lato przebywała na urlopie i musiała być zastąpiona przez pozostałe grono. 1 października udała się na emeryturę. Ogółem przepracowała 34 lata, w tym 27 lat działa w Gogolinie. Na miejsce wypo­

czynku wybrała sobie Olsztyn w Prusach Wschodnich.

W szkole nie można było przeprowadzić większych remontów na sku­

tek złego stanu finansowego gminy. W jesieni zabroniono dokonywania jakichkolwiek wydatków.

Święto konstytucji i ogólnokrajowe zawody sportowe odbyły się jak zwykle.

Na początku września 42 dzieci wyruszyło na 4-dniową pieszą wyciecz­

kę do Kotliny Kłodzkiej. Dzieci otrzymały od Rządu subwencję w kwocie 150 marek.

Gmina. 30 czerwca wójt pan Tkotsch udał się na emeryturę. Jego sta­

nowisko zajął w jesieni pan Kubis, dotychczas zatrudniony w Powiatowej Komisji w Gliwicach. Nowy wójt będzie miał wielkie pole do popisu, bo w naszej okolicy zapowiadają się wielkie zmiany gospodarcze.

Czeski fabrykant obuwia pan Bota zakupił majątek ziemski w Otmęcie i planuje tam zbudowanie wielkiej fabryki obuwia. Już w bieżącym lecie mają tam powstać pierwsze budowle. W ten sposób już teraz zaznaczają się kontury przyszłej wielkoprzemysłowej granicy Gogolin-Karłubiec- Otmęt. Równocześnie majątek w Strzebniowie zostaje podzielony i po­

wstanie nowe osiedle rolnicze. Tak więc w następnych latach szkoła może się liczyć ze znacznym przyrostem. Zatem również dla nas przyszłe lata będą znaczące.

Dla gminy jest wręcz żywotne, że zostaną stworzone nowe miejsca pracy. Przemysł wapienniczy znajduje się w zupełnym zarodku i w bieżą­

cym lecie pracował zaledwie kilka tygodni. Ten ogromny światowy kryzys ekonomiczny odbił się i u nas katastrofalnie. Bezrobocie jest straszne, a nastroje są więcej niż pesymistyczne. Gdyby poziom życia naszej ludno­

ści nie by) aż tak głęboki, mogłyby wybuchnąć szybko zamieszki - co byłoby możliwe.

Radykalne nastroje przybierają szybko na sile, a prawdopodobnie mło­

dzież żyjąca w wielkiej beznadziejności jest tymi nastrojami ogarnięta.

Gmina stara się ze swojej strony przez uruchomienie robót publicznych

złagodzić tę nędzę. Stary piec do wypalania wapna za ratuszem przezna­

czono do rozbiórki, a uzyskany materiał został wykorzystany do rozbudo­

wy nowej drogi od apteki do tzw. Szwajcarii gogolińskiej.

Pogoda. Nawrót zimy trwał aż do połowy maja. Lato nie było za gorą­

ce, na Górnym Śląsku spadło sporo deszczu. Żniwa w całości były bar­

dzo dobre.

Szkoła. Na miejsce pani Gerigh zatrudniono w zastępstwie od 1. 10.

1931 r. panią Strocka z Raciborza. Od świąt Bożego Narodzenia do Wiel­

kiej Nocy dożywiano znowu 170 dzieci. Pani Polaczek i pani Pelchen wzięły udział w kursie dla katechetów. W marcu początkujący nauczyciele z na­

szego rejonu uczestniczyli w hospitacji lekcji w klasach VII i I.

Z mieszkania na poddaszu, w którym mieszkała dotychczas pani Pola­

czek, urządzono pokój służbowy, na pomoce naukowe.

Gmina. W okresie zimowym sporo młodzieży wyjechało do miejscowo­

ści Zlin w Czechosłowacji, gdzie odbyła praktyczne zajęcia w fabryce obu­

wia Bata, aby później być zatrudnionym w fabryce w Otmęcie.

W okresie zimowym 1931/32 sporo młodzieży (szczególnie dziewczę­

ta) znalazło zatrudnienie w charakterze robotników w Otmęcie.

Nie kończące się bezrobocie wymagało szczególnych środków zarad­

czych. Zorganizowano miejscową "pomoc zimową", która liczyła na wiel­

koduszną ofiarność szerokich rzesz ludności, aby pomóc tym najbiedniej­

szym. Z końcem zimy nie nastąpiły żadne zasadnicze zmiany w tej napię­

tej sytuacji.

Pogoda. Zima była łagodna, śniegu było mało. Największy mróz wy­

stąpił w połowie lutego - 24 stopni C. Zima się jednak przeciągała i opóźniła wszystkie prace; ciągnęła się do końca kwietnia.

Tłumaczenie: Rafał Zając

Z działalności Wszechnicy Humanistycznej L0 w Gogolinie

W GÓRAŻDŻACH O GLOBALIZACJI

Z inspiracji pani dyrektor mgr Doroty Błaszkowicz w Liceum Ogól­

nokształcącym w Gogolinie działa od kilku już lat Wszechnica Huma­

nistyczna. Gośćmi gogolińskiej Wszechnicy było już wielu wybitnych przedstawicieli nauki, kultury i polityki. Chętnie z gogolińską młodzie­

żą spotykali się m.in. rektor UO Stanisław Nicieja, marszałek woje­

wództwa Stanisław Jałowiecki.

Kolejną inicjatywą Wszechnicy Humanistycznej była debata śro­

dowiskowa na temat: "Globiiizacja we współczesnym świecie = szan­

se i zagrożenia".

Jej głównym celem było poszerzenie wiedzy obywatelskiej młodzie­

ży w zakresie edukacji europejskiej, a jest to o tyle ważne, że nasza wiedza o korzyściach płynących z niedalekiej przynależności Polski do struktur europejskich nie jest największa.

W trakcie debaty, która miała miejsce w dniu 23 listopada br. w Centrum Konferencyjnym w Górażdżach, wysłuchaliśmy następują­

cych wykładów:

"Globiiizacja - szanse i zagrożenia dla współczesnego świata" - prof. Marek Szczepański (Uniwersytet Śląski w Katowicach)

"Chrześcijanie a problem globalizacji" - prof. Stanisław Rabiej (Wy­

dział Teologiczny Uniwersytetu Opolskiego)

"Zarządzanie wiedzą a globalizacja” - dr Maciej Karski (dyrektor Biura Zarządu "Górażdże" S.A.)

"Młode pokolenie wobec szans i zagrożeń związanych z globali­

zacją" = uczeń Liceum Ogólnokształcącego w Gogolinie.

Uczestnikami debaty była młodzież Liceum Ogólnokształcącego w Gogolinie, a także młodzież akademicka, przedstawiciele władz gmi­

ny i powiatu.

(9)

EDUKACJA 2001 - porady dla rodziców

„Boże, daj mi pogodę ducha,

abym pogodził się z tym, czego zmienić nie mogę, odwagę, abym zmienił to, co zmienić mogę i mądrość, abym odróżnił jedno od drugiego"

(Marek Aureliusz - cesarz rzymski)

DZWONEK

Prawo na co dzień

Są dzieci, które już od pierw­

szych dni nauki szkolnej mają duże trudności, zwłaszcza z nauką czy­

tania i pisania. Dzieci z tego rodza­

ju trudnościami niektórzy nazywają dziećmi dyslektywnymi; jeśli nie uzyskają w porę specjalistycznej pomocy, w klasach starszych zwiększą szeregi dzieci zahamowa­

nych bądź nadpobudliwych.

Przyczynami trudności w nauce czytania i pisania mogą być:

* ogólny brak zdolności, wynika­

jący z poziomu rozwoju umysłowe­

go * zła metoda nauczania, zanied­

bania pedagogiczne * nie korygo­

wane wady wzroku, słuchu, choro­

by somatyczne * zła sytuacja ro­

dzinna dziecka * brak motywacji do nauki * zaburzenia funkcji analiza­

tora wzrokowego, słuchowego, ki- nestetyczno-ruchowego lub kilku tych analizatorów łącznie.

Trudności ujawniają się na róż­

nych etapach nauczania. Pierw­

szym etapem diagnozy dotyczącym rodzaju trudności dziecka, jest dia­

gnoza postawiona na terenie szko­

ły przez nauczyciela pracującego z dzieckiem. Drugą diagnozą jest dia­

gnoza pedagogiczna, określająca rodzaj i stopień trudności oraz ogól­

ny poziom wiadomości szkolnych dziecka. Trzecią - diagnoza psy­

chologiczna.

Postępowanie diagnostyczne jest zespołowe, kilkuetapowe i sta­

nowi wynik współpracy rodziców z nauczycielem, pedagogiem, psy­

chologiem. W niektórych przypad­

kach trzeba korzystać z pomocy innych specjalistów: okulisty, laryn­

gologa, logopedy, neurologa.

Pomocy rodzicom, których dzie­

ci mają trudności w nauce, udziela­

ją publiczne poradnie psychologicz­

no-pedagogiczne, prywatne pra­

cownie pedagogiczne bądź psycho­

logiczne. Korzystanie z pomocy udzielanej przez publiczne poradnie jest dobrowolne i nieodpłatne. Opi­

nie wydaje poradnia lub pracownia tylko i wyłącznie na wniosek rodzi­

ców dziecka.

Zespół badający dziecko może zasięgnąć opinii nauczycieli uczą­

cych ucznia w celu przedstawienia problemów dydaktycznych i wycho­

wawczych ucznia.

Poradnia wydaje opinie w spra­

wach:

■ wcześniejszego przyjęcia ucznia do szkoły

■ odroczenia spełnienia obowiąz­

ku szkolnego

■ pozostawienia ucznia klas I-III szkoły podstawowej na drugi rok w tej samej klasie

■ dostosowania wymagań eduka­

cyjnych wynikających z progra­

mu nauczania do indywidualnych potrzeb dziecka, u którego stwier­

dzono specyficzne trudności w uczeniu się, uniemożliwiające sprostanie tym wymaganiom

■ przyjęcia ucznia gimnazjum do oddziału przysposabiającego do pracy

■ zwolnienia ucznia z wadą słuchu z nauki języka obcego

■ udzielenia zezwolenia na indywi­

dualny program lub tok nauki.

W publicznych poradniach psy­

chologiczno-pedagogicznych dzia­

łają zespoły orzekające o:

■ potrzebie kształcenia specjalne­

go dzieci i młodzieży z zaburze­

niami i odchyleniami rozwojowy­

mi, wymagających stosowania specjalnej organizacji nauki i metod pracy, w tym o potrzebie zajęć wychowawczych dla dzie­

ci z upośledzeniem umysłowym w stopniu głębokim

■ potrzebie indywidualnego nau­

czania dzieci i młodzieży, których stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły.

Zespoły orzekają wyłącznie na wniosek rodziców (opiekunów pra­

wnych) dziecka. Na wniosek rodzi­

ców dziecka posiadającego orze­

czenie, dyrektor szkoły bądź organ prowadzący szkoły (burmistrz, sta­

rosta), zapewnia dziecku formę kształcenia wskazaną w orzeczeniu lub pomoc zalecaną w opinii. Ro­

dzice mogą uzyskać pomoc w po­

radni w ciągu całego roku, również w okresie ferii szkolnych.

Rozporządzenie MEN z dnia 15 stycznia 2001 roku określa zasady udzielania i organizowania pomocy psychologiczno-pedagogicznej w publicznych przedszkolach, szko­

łach i placówkach oraz obliguje dy­

rektorów szkół do organizowania różnorodnych form opieki nad dziećmi z zaburzeniami i opóźnie­

niami emocjonalnymi, w tym rów­

nież nad dziećmi ze specjalnymi trudnościami w nauce czytania i pi­

sania.

O powodzeniu szkolnym tych dzieci decyduje wczesne wykrycie

Obowiązek prowadzenie przez pracodawcę dokumentacji pracowniczej, w tym dotyczącej zatrudnienia i wysokości uzyskiwanych zarobków, wynika z art. 94 pkt.

9a kodeksu pracy oraz przepisów rozporządzenia MPiPS z dnia 28. 05.1996 r. w sprawie zakresu prowadzenia przez pracodawców dokumentacji w sprawach zwią­

zanych ze stosunkiem pracy oraz sposobem prowadzenia akt osobowych pracow­

nika (Dz.U. nr 62 poz. 286). Naruszenie tego obowiązku stanowi wykroczenie prze­

ciwko prawom pracowniczym zagrożone karą grzywny (art. 281 - 282 kp).

Dokumentacja pracownika, prowadzona zgodnie z tym przepisami, powinna być m.in. wykorzystywana przez pracodawcę podczas realizowania obowiązków wyni­

kających ustawy z dnia 12.12.1998 r. o emeryturach i rentach z FUS (Dz.U. nr 162 poz. 1118 z późniejszymi zmianami) Stosownie do art. 125 tej ustawy, pracodawcy zobowiązani są m.in. do:

- współdziałania z pracownikiem w gromadzeniu dokumentacji niezbędnej do przyznania świadczenia,

- wydawania pracownikowi lub organowi rentowemu zaświadczeń niezbędnych do ustalenia prawa do świadczeń i ich wysokości,

- przygotowania wniosku o emeryturę i przedłożenia go za zgodą pracownika organowi rentowemu nie później niż na 30 dni przed zamierzony terminem przej­

ścia pracownika na emeryturę,

- przygotowania, za zgodą pracownika, wniosku o rent e z tytułu niezdolności do pracy i przedłożenia go organowi rentowemu na 30 dni przed ustaniem prawa do zasiłków chorobowych.

Wykaz prac wykonywanych w szczególnych warunkach zawarty jest w rozpo­

rządzeniu Rady Ministrów z dnia 07. 02.1983 r. w sprawie wieku emerytalnego pracowników zatrudnionych w szczególnych warunkach lub w szczególnym cha­

rakterze (Dz.U. nr 8 poz. 43 z późniejszymi zmianami). Wykaz ten sporządzany jest według działów gospodarki, bowiem ministrowie zobowiązani byli do określenia takich wykazów dla podległych zakładów pracy. Dlatego też sprawdzenia, czy ro­

dzaj pracy wykowanej prze pracownika mieści się w wymienionych wykazach, na­

leży dokonać u byłego pracodawcy.

Jeżeli wynik sprawdzenia będzie pozytywny, to pracodawca powinien to po­

twierdzić w zaświadczeniu o wykonywanej pracy w szczególnych warunkach (na specjalnym druku stosowanym w danej branży lub zakładzie pracy) albo w świa­

dectwie pracy.

Okresami pracy uzasadniającymi prawo do niższego wieku emerytalnego (60 lat) - w myśl przepisów rozporządzenia z 07.2.1983 r. wym. wyżej były okresy co najmniej 15 lat, w których praca w szczególnych warunkach była wykonywana sta­

le i w pełnym wymiarze czasu pracy obowiązujący na danym stanowisku. Na tych 15 lat może się składać kilka okresów krótszych.

Należy podkreślić, iż archiwa publiczne i prywatne nie są zobowiązane do wy­

stawiania zaświadczeń na drukach Rp-7. Takie prawo mają tylko pracodawcy oraz ich następcy prawni, którzy przejęli zakład pracy (art. 23ą kp) osoby ubiegającej się o poświadczenie okresów pracy i osiąganych zarobków. Pozostałe podmioty, w tym archiwa, wydają uwierzytelnione wyciągi lub odpisy przechowywanych doku­

mentów osobowych i płacowych.

Mecenas

nieprawidłowości rozwojowych (czyli właściwe zdiagnozowanie) oraz jak najszybsze udzielenie im pomocy. Pomoc ta polega przede wszystkim na organizowaniu przez szkoły podstawowe oraz poradnie dodatkowych zajęć typu korekcyj­

no-kompensacyjnych, wyrównaw­

czych oraz gier i zabaw ogólnoro­

zwojowych. Zajęcia wspomagające rozwój ucznia realizowane są z puli godzin pozostających w dyspozy­

cji dyrektora szkoły.

Reforma systemu edukacji wpro­

wadziła w życie szkoły nowe na­

zewnictwo wielu starych dziedzin, które czasami utrudnia dialog rodzi­

ców z wychowawcami, np.:

ekspert jakości - czyli wizytator;

ewolucja - dawniej ocenianie, wartościowanie;

kompetencja - umiejętność, uprawnienia;

monitoring - nadzorowanie;

klient szkoły - uczeń, wychowa­

nek;

standard - dawniej norma, wzorzec.

Opracował:

Henryk Mazur

(10)

r

MIĘDZYNARODOWY NAJAZD POETÓW

Poeci przeciwko przemocy

Międzynarodowy Najazd Poetów na Za­

mek Piastów Śląskich w Brzegu wymyślił jedenaście lat temu Janusz Wójcik - poeta i niestrudzony animator kultury. Od roku 1990 zawsze jesienią spotykają się w Brze­

gu poeci, krytycy literaccy, miłośnicy poe­

tyckiego słowa z kraju i zagranicy, a od 1995 - także w Gogolinie. Od tego bowiem roku w programie "Najazdu" znajduje się wizyta ludzi pióra na Ziemi Gogolińskiej - w Gogolinie i Kamieniu Śląskim. W tym roku grupa uczestników "Najazdu", po zło­

żeniu kwiatów w Sanktuarium św. Jacka w Kamieniu, spotkała się z mieszkańcami Gogolina w sali konferencyjnej Urzędu Miejskiego.

Tym razem głównym przesłaniem poe­

tyckiej wizyty był artystyczny protest prze­

ciwko różnym formom przemocy, jakie od- i cisnęły się w XX wieku, w historii naszego kraju, świadomości narodu. A przemoc nadal jest, niestety, obecna w naszym ży­

ciu - jednostkowym, społecznym, a także w życiu społeczności międzynarodowej, o czym boleśnie przekonał się cały świat 11 września br. Ostatnio staraniem Centralne­

go Muzeum Jeńców Wojennych w Łambi­

nowicach ukazał się almanach poetycki

"Przeciwko przemocy", w którym pomie­

szczono wiersze m.in. uczestników tego­

rocznego Najazdu. Spotkanie w Gogolinie było jedną z form promocji tej książki opra­

cowanej przez Harrego Dudę.

Poetyckiemu słowu w Urzędzie Miej­

skim towarzyszyła muzyka. Bardzo udanie zaprezentowali się uczniowie Państwowej Szkoły Muzycznej w Krapkowicach: Sabri- na Kurpiela, Jadwiga Karpińska, Piotr Gra- belus, Magdalena Mróz, Anna Herok, Ma­

rek Kurpiela i Arkadiusz Grębosz. Młodym muzykom na pianinie akompaniowała Te­

resa Czosnykowska.

Wizyta poetów na Ziemi Gogolińskiej miała swój finał pod pomnikiem Karolinki.

Tam odbyło się wspólne odśpiewanie „Ka­

rolinki”, będące swego rodzaju podzięko­

waniem dla burmistrza Gogolina, który dzięki swojej gościnności i serdeczności po­

strzegany już jest przez uczestników „Naja­

zdów” za prawdziwego przyjaciela ludzi pióra.

***

Naszym czytelnikom, którzy nie mogli uczestniczyć w spotkaniu z poetami, pra­

gniemy to zrekompensować prezentacją ich wierszy.

Wiesław Malicki

KATYŃSKA PAMIĘĆ

I.

Milczenie długo rosło w górę Milczenia las zamiast lasu krzyży Samom świeciły oczodoły w gęstwinie ciszy

Las głodniał i czekał

Ciemność szła na żer

II.

Gdy już wszystkie słowa z siebie wychodzą może to co ciemne opuści las

Nie wolno winom umywać rąk Trudno przebaczyć

Lecz chyba ludzkie słowa będą tak zapamiętane

Edmund Borzemski

Janusz Wójcik

MONTE CASSINO

Cmentarz na wzgórzu to jeszcze jedna z atrakcji dla turystów znudzonych zwiedzaniem klasztoru, ale nikt z obcych zrozumieć nie zdoła, dlaczego ze łzą w oku przychodzimy powitać kamienne orły, strzegące ciszy pośród kwater ostatniego Hetmana

i kresowych żołnierzy.

Historycy niebawem oświadczą, że ten szturm to szaleństwo garstki straceńców. Jakby mogli wybierać między pustynią, łagrem, a tysiącami kilometrów do rodzinnego domu, za który w zaciszu gabinetów odliczono srebrniki.

Kiedy odchodzimy cyprysową aleją, za bramą pełzną słowa - ten piękny klasztor zburzyli Polacy.

Wiatr niesie przez wzgórza echa piosenki...

Czerwone maki na Monte Cassino. Niezabliźnione pozostają rany okryte płaszczem trawertynu.

Stojąc przy rampie obozowej, nie krzyczę z bólu.

Pamiętam, Zygmuncie, Twój “Przystanek Lamsdorf"

i ten brzuch przestrzeni przepasany kolczastym drutem.

Jutro znów gwiazdy przejrzą się w lustrach kałuż.

Zbigniew Kresowaty

Z EL GRECA

Toledo murów i ciemności zarys istoty czynu

w poczwarach syte mięśnia księżyc i wody żywej tyle ile trzeba było ognia żeby runęły cierniste brzegi żeby z martwych powstały ramiona i niekiedy indziej jak dziś

tutaj kamień staje się drzewem

i gęstnieje ogród szumem łaskawego deszczu

(11)

Harry Duda

PRZED

TELEWIZOREM

Pamięci Michałka, jednego z pierwszych męczenników XXI wieku - ofiary moralnego i prawnego porządku

Najprzód zaginiony: na fotografii czterolatek postarzały - oczęta dorosłe, chmurne.

Potem zamordowany - ta sama fotografia: oczęta chmurne już wiedzą.

Pełnia pogardy: mężczyzna, dwudziestolatek, z pomocą kolegi wziął za ręce i nogi, rozkołysał i cisnął w lodowatą Wisłę.

Serca młodzieńców żelazne jak żelazny krzyż -

wytrzymały wszystko. A serce mamusi?

Ono biło tylko przez komórkowy telefon.

Dlatego i ja tu starzeję się gwałtownie od takich wiadomości i wiarę zatracam, i uśmiech, i mdło mi, niedobrze. Słowo

"dożywocie" grzęźnie w skurczu pięści.

I myśli nóż ostrzą na kamieniu sprawiedliwości elementarnej.

Morderstwa są zaraźliwe:

tego wieczoru ja byłem zabity i ja zabiłem - po trzykroć.

22.01.2001

Tadeusz Seroczyński

PAMIĘĆ

Mówili

nie było bitwy na pięści i noże to była przemyślana rzeź

stąd ziemia naznaczona mogiłami w splocie drzew

w których sokach krzyk krąży mordowanych toporem

opuścić muszę to miejsce

bo oto widzę topór w rękach drwali roztrzaskają krzyk na wióry pamięć

coraz więcej światła wokół mogił widzę

las się oddala siekierami w głąb

MIĘDEWARODCWT NAJAID POETÓW

Jan Pyszko

ILEŻ

W CZŁOWIEKU CZŁOWIEKA

W okolicy krążenia krwi paleta darów żywych

Adam - Adamowi nie tylko bratem

Na straganach czerwień nie jedno ma imię żarna z kamieniem do ziarna

zakwas - żarem ognia doprawiany nie dla wszystkich!

A ileż w człowieku człowieka rycerzy w porywach serc ognia

Boga co jeszcze na ustach umiera

Katharsis

żniwo swoje okrutne zbiera Ptaku Czerwonaku

Potoki IX '96

Ewa Maj-Szczygielska

POWRACAJĄCY SEN

Obraz twój, synku, ze sny się wyłania - wyciągam ręce, znika.

Matka wie, że wzrosłeś w ciszę łasu,

w ziemię usłaną wrzosem, a cień twój

za murem, pod krzyżem...

Zygmunt Dmochowski

DOLINA ISSY

Eksplozję ziarna życia Uwikłanego w przeznaczenie - Urlo blake'owskie

Jak Syzyl wlokę

W utrudzeniu, przemierzając Dolinę Issy.

Błękit tutaj i zieleń Niszczone są zawistnie Przez drapieżność Setha - Psa piargów pustynnych Czyhającego w słońcu Na marskość dobra.

Idę przez Golgotę, Ścianę cierpiącą płaczu I kamienowanie,

Broniąc się przed szaleństwem

"Światła bez barwy" - Piołunu zmierzchu.

(12)

PIELGRZYMKA Po naszymu - czyli po Śląsku

DO LICHENIA

Z Obrowca rano, o piątej godzinie, Wyrusza pielgrzymka do Lichenia.

Deszcz pada, szybko wsiadamy Do autobusu z Gogolina.

Jedno siedzenie się zgubiło I trochę kłopotów narobiło:

Pasażerka jedna smutna i nieśmiała Całą podróż miejsca nie miała.

Z modlitwą i pieśnią na ustach Mijamy pagórki i knieje,

Jedziemy przez Opole, Kalisz i Konin A tu już z niedaleka wita nas Licheń.

Szybko wysiadamy

I do Matki Bolesnej biegniemy, J~

Serca skruszone i otwarte do Jej nóg Matko Najświętsza, Królowo na Przyszli pielgrzymi z pięknej Ślą;

Ręce strudzone do Ciebie wycią O zdrowie, Twoje błogosławieńsl

Weź w opiekę nasze dzieci i nas ślmych.

Każdego dnia od samego rana

Ciebie nasza Matko Bolesna, ukochana, O silną, mocną wiarę prosimy,

O miłość bliźniego do siostry i brata.

W domach całego świata

Matko Bolesna racz zawsze o nas pamiętać.

Każdego dnia, w niedzielę i święta,

Na wspólnej ofierze Mszy Świętej się zbieramy I wszystkie nasze potrzeby Ci przedstawiamy.

Potem źródła wody świętej odwiedzamy^

BI

I na Drogę Krzyżową do Golgoty się zbliżamy, Gdzie w skupieniu mękę Pańską rozważamy.

Jeszcze zwiedzamy tę ogromną bazylikę, Która swą wielkością i pięknością Świeci ponad granice kraju,

Podziwiamy aleję z głazów i wielkich kamieni (pochodzą nawet z dalekiej jerozolimskiej ziemi).

Następnie do odjazdu się szykujemy.

Babcia Klara na tę godzinę się spóźniła I trochę kłopotów narobiła.

Odjeżdżamy w kierunku lasu Grąblina, Gdzie Matka Najświętsza najpierw się ukazała I po tej ziemi swoim świętym krokiem stąpała, A na pamiątkę święty odcisk swej stopy pozostawiła.

O godzinie szesnastej w drogę powrotną wyruszamy.

Za wszystko Panu Bogu i Maryji dzięki składamy, Także panu kierowcy i inicjatorom

I wszystkim miłym pielgrzymom.

A gdyby było coś nie tak,

Proszę wybaczcie i się nie gniewajcie.

Do widzenia, do miłego zobaczenia, Jak się znowu razem spotkacie.

Klara Michalik z Obrowca

Jeszcze na koniec nowymbra bolo Katarziny (25. XI), a piyrwyj ludzie padali, że co se w tyn dziyń kawalerom śnije, to se ziści. Jak se chtorymu śniła biolol kura, to se łóżyni z młodą dziołchą, jak czarnoł - to z wdowa, a jak siekatoł kura, so tygo z kurzantoma, to dotanie wdowa z dziećmi.

Siwyj koń mioł znaczyć, iż łostanie staryj kawalyram.

Na Katarziny chłopcy łómali tyż z wiśniy gałązky i sta­

wiali jy do wazy. Jak chtorymu zakwitły na Gody, to mógł być zicher, że za rok se łożyni. Nie wiam, czy to sztimowało, boch doma braci nie miała, ale pamiątom, jak nol starka padali, iż jak se jeszcze na bezrok niechca wydać, to na Katarziny lepszij niech nie wieszana dworze pranioł.

Bezamałaś, jak by jaki synek, co mocno dziołsze przoł, ukrodl jij z plota coś do łobłyczonił - jaky szlipry albo laj- bik — i wciyrzył se to pod zagłówek, to jak mu se w nocy śniyła, mógł być ganc zicher, iż tyż mu przaje.

Po Katarzinie bolo Andrzeja, a tyn przinosiył wróżby dzioł- chóm. Na wieczór loły wosk, niekedy bez klucz, a jak potyj w wodzie stwardnioł, to pod światło kukały, co tyż za figury idzie s niego wyczyjtać. Jak boła podobnoł do chłopsky gło­

wy, to znaczyło, że kawalyr już czekoł i hned prziijdzie na zołlyty. Jak boło widać dwa kółka, to chtoś już szykowoł ślubne pierstrzonki, a jak jakij dziołsze wyszła świyca, to boi znak, iż pójdzie do klasztora. Najgorzij, jak tyn cień na ścianie wygladoł jak skrzinia, bo to wróżyło, iż w rodzinie może chtoś umrzeć.

Po tyj wosku wszysky dziołchy poustawiały po jednyj strze- wiku i po kolei przekłołdały ku dwiyrzóm - łod chtory strze- wik piyrszyj przelołz be próg, ta se banie piyrszoł wydołwać.

Jak w tyn wieczór boi czystyj miesiączek, to potyj dzioł­

chy szły do studniy, i kukały do wody, czy se tam nie pokoł- że tyn nałmilejszyj, i posłuchały, z chtory strony zaszczekoł pies. Stamtąd mioł przijść tyn przeznaczónyj.

Jak jeszcze chtorol chciała wiedzieć, jak banie se zwioł, to musiała napisać rozmajty imiona na łosobnych kartkach i wcirzyćjy pod zygłówek. Rano se po łomacku jedna kartka wyciągała i już wiedziała, za kogę se wydoł.

Po Andrzeju prziszła Barbórka, patronka tych, co robią pod ziymią abo na wiyrchu przi grubach. Starka wdycki padali, iż "jak Barbórka po wodzie, to Boże Narodzenie po lodzie" i na łopak. Zwianksza tak tyż boło.

Nie pamientom, iżby na Gody było tak ciepło jak teraz.

Śniegu nierołz nawalyło aż po kolana i świantyj Mikołej musioł wozić ty pakiety z nieba na saniach. Nie miał tygo wiela: napiekł jakich pierników, natargoł w tyj rajskij za­

grodzie trocha łórzechów, połra jabłek, ale i tak my mieli z tygo wiela uciechy i niekiedy trocha... strachu!

Dziś w radiu słyszłach, iż Mikołaje chodzą po mieście, jeżdżą autobusóma i rozdołwają maszkety dzieciom, a nie­

rołz i dorosłym. Do Gogolina przyjechoł Mikołej aże z Opo­

la. Dzieciom se podobało, a mie, jak ech widziała, iż jedne­

mu bajtlowi Mokołej dał wielki plastikowy karabin, aż zro- biyło se niedobrze. Już wolałabych tyn skromnyj talyrz z piernikoma...

Anna Myszyńska

Cytaty

Powiązane dokumenty

większa, staje się bolesny, skóra w tej okolicy może być zaczerwieniona. W przebiegu zapalenia torbieli mogą się na szyi tworzyć

Jak co roku spotkamy się w gronie bliskich przy wigilijnym stole i dzieląc się opłatkiem złożymy sobie z serca płynące, najlepsze życzenia, których intencją obejmiemy

Połowa dzieci samoistnie prze- staje się moczyć około 12 roku

W dniu 27 października wszyscy spotykamy się w lokalach wyborczych, które będą czynne w godz.. Krapkowicka 6,

nia się z Wagą jest bardzo długa, czasami nigdy nie kończy się

Do wszystkich napojów dodaje się lód i nie ważne jest, czy są one już zimne czy nie i bez względu czy cola, sok pomarańczowy czy herbata.. Czasami też można sobie zadać

Polonia Nysa - Willich Fortuna Głogówek Włókniarz II Kietrz - Unia Tułowice LKS Kuniów - Skalnik Gracze Małapanew Ozimek - Metal

Może Edycie Górniak uda się coś więcej zdziałać z nowym materiałem, którego wydanie planowane jest już jesienią tego