• Nie Znaleziono Wyników

Na boku : pisarze teoretykami literatury?... T. 4

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Na boku : pisarze teoretykami literatury?... T. 4"

Copied!
216
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

na T.4 BO KU

(4)

NR 3534

na Pisarze teoretykami literatury?...

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego · 2016

BO KU

Redakcja naukowa

Józef Olejniczak i Anna Szawerna-Dyrszka

T.4

(5)

na Pisarze teoretykami literatury?...

Wydawnictwo Uniwersytetu Śląskiego · 2016

BO KU

Redakcja naukowa

Józef Olejniczak i Anna Szawerna-Dyrszka

T.4

(6)

Marek Piechota

Recenzenci Anna Węgrzyniak Zdzisława Mokranowska

(7)

Zamiast wstępu. Literatura?… na boku?…

Patryka przyczynkarza rozważania o handlowej makulaturze (Zbigniew Herbert)

„Nadzy w zbroi, w czasie”. Zeugma i syllepsa w poezji Stanisława Barańczaka

Świecka modlitwa? Pozdrowienie dla moli? – Jan Zych o poezji

Obrazki z miasteczka w świetle problemu (z) mime- sis. O Pelargoniach Zofii Mitosek

„Aż tu dostałem się w potrzask na równej drodze”

Ateologia polityczna Witolda Gombrowicza Cyberprzestrzeń i atomizacja. Teoretycznoliterac- kie glosy na tle nowoczesnej science fiction Henryk Sienkiewicz jako teoretyk powieści histo- rycznej

Indeks nazwisk

7

39

61

87

111

155

179 203 Józef Olejniczak:

Romana Patyk-Lenarczyk:

Jerzy Paszek:

Małgorzata Szulc:

Katarzyna Szkaradnik:

Piotr Sadzik:

Piotr Kruszewski:

Michał Nikodem:

21

(8)
(9)

7

Uniwersytet Śląski w Katowicach

Zamiast wstępu

Literatura?… na boku?…

H

istorio literatury – badaj się sama”1, pisał Janusz Sławiński.

Parafrazując ten tytuł i poszerzając jego sens, mógłbym napisać:

„Literaturo – badaj się sama”; a w konsekwencji: „produkuj narzędzia swojej interpretacji, konstruuj swoją teorię, konstruuj swoje teorie”.

Może łagodniej: „inspiruj metody badań, procedury interpretacyjne, konteksty interpretacyjne, interteksty, style odbioru”. I literatura, dzieło literackie, jego styl, tekst… na takie postulaty odpowiada, zawsze odpowiadała. Po Boskiej Komedii Dantego nic już nie było w literaturze takie samo, podobnie po Szekspirze, czy również jest tak po Borgesie?

Wielkie literackie narracje były tyleż zobiektywizowaną opowieścią o świecie, co subiektywnym jego obrazem. Ukrywały reguły własnej konstrukcji i je manifestowały. Pozostawiały czytelnikowi i interpreta- torowi wolność rozumienia i doświadczania, ale równocześnie narzu- cały takie reguły rozumienia i doświadczania, że więziły go w paradyg- macie, a więc tę wolność ograniczały. Badanie literatury, nauka o lite- raturze, literaturoznawstwo – te pojęcia wiążą się z nowożytnością,

1 J. S ław i ńsk i: Historio literatury – badaj się sama. W: Ten że: Teksty i teksty. War- szawa 1991.

(10)

8

przede wszystkim ze zreformowaną u progu nowożytności instytucją uniwersytetu. Teoria literatury, metodologia badań literackich – to już

„dzieci” Nowoczesności. Przed Nowoczesnością spory teoretyczne i metodologiczne toczyli ze sobą poeci i pisarze, w Nowoczesności przeniosły się one za mury uniwersytetu, w Nowoczesności doj- rzałej przedostały się do prasy kulturalno -literackiej i zaczęły przy- bierać formę literacko -artystycznej krytyki w Ponowoczesności, często aspirującej do roli estetyczno -ideowego prawodawcy. Krytyka literacka zmierzająca we współpracy z uniwersytetem do samodziel- ności, przejmująca wiele z dotychczasowych zadań krytyki uniwer- syteckiej, doprowadziła do sytuacji, w której dyskurs teoretyczny znakomicie obywa się bez literatury, staje się swoistym czwartym rodzajem2… A jednocześnie w Ponowoczesności toczy się proces odchodzenia badaczy literatury od swojego przedmiotu, od badania literatury po prostu, o czym pisał Joseph Hillis Miller, z właściwą sobie przekorą wieszczący śmierć literatury:

Jednym z najsilniejszych symptomów nadchodzącej śmierci litera- tury jest stadna ucieczka młodszych badaczy z wydziałów litera- turoznawstwa na całym świecie od studiów nad literaturą do teorii, studiów kulturowych i postkolonialnych, medioznawstwa (film, telewizja etc.), studiów nad kulturą popularną, studiów kobiecych, studiów afrykańsko -amerykańskich etc. Częstokroć piszą i wykłada- ją w sposób bliższy naukom społecznym niż tradycyjnie pojmowanej humanistyce. Ich pisarstwo i nauczanie często marginalizuje lub igno-

2 Na temat usamodzielniania się dyskursu teoretycznego, powołując się na roz- strzygnięcia Jonathana Cullera, pisałem w artykułach wprowadzających do dwóch poprzednich tomów serii Na boku… Zob. J. Olejn icz a k: Na boku. Pisarze teoretyka- mi literatury? Pytanie o miejsce. W: Na boku. Pisarze teoretykami literatury?… T. 2. Red.

J. Olejn icz a k , A. Sz awer na -D y rszk a . Katowice 2010, s. 7–22; Ten że: Na boku i w stronę centrum. W: Na boku. Pisarze teoretykami literatury?… T. 3. Red. J. Olejn i- cz a k, A. Sz awer na -D y rszk a przy współudziale R. K napk a. Katowice 2012, s. 7–22.

(11)

9 ruje literaturę. Zdarza się tak, nawet jeśli wielu z nich było wykształco- nych w duchu staromodnej historii literatury i uważnego czytania (clo- se reading) kanonicznych tekstów.3

Na gruncie polskiego literaturoznawstwa równie mocno zabrzmiał głos Stefana Szymutki, pytającego w szkicach o Januszu Sławińskim o źródła „wstydu” literaturoznawców za przedmiot swoich badań – literaturę4.

Myślenie o literaturze nie jest, nie powinno być, inflacyjnym roz- mnażaniem pojęć -terminów -kategorii, nazywających „na nowo” „to samo”. Piszę o „myśleniu o literaturze”, by uniknąć kłopotliwych nazw (literaturoznawstwo, nauka o literaturze, krytyka literacka, dys- kurs literaturoznawczy, teoria literatury, teoria, historia literatury…, jeśli jest – interpretacja…). „Jeśli istnieje coś takiego jak teoria litera- tury – rozpoczynał swój podręcznik teorii literatury Terry Eagleton – to wydawałoby się oczywiste, że istnieje coś zwanego literaturą, czego jest ona teorią”5. Nie dzieląc z brytyjskim uczonym ironicznego zwąt- pienia w literaturę, wątpię w obrastające literaturę dyskursy, zacie- rające swoje granice, uwikłane w abstrakcyjne spory, rozmnażające pojęcia -terminy -kategorie. Więc nazywam, czym się zajmuję, „myśle- niem o literaturze”. Wolałbym – przygodą, pasją, doświadczeniem…

Wolałbym, ale nie mogę, bo słowa -terminy już „zarezerwowane”6.

„Moi” pisarze (zaimek dzierżawczy nie jest tu zawłaszczeniem, nie jest też egotyczną uzurpacją, że ich „rozumiem”, co znaczy, że ich

3 J. H i l l is M i l ler: O literaturze. Przeł. K. Hof f ma n. Poznań 2014, s. 20.

4 Zob. Po co literatura jeszcze jest? Na motywach książek Janusza Sławińskiego „Przy- padki poezji” i „Miejsce interpretacji”; Bycie humanistą. O artykułach Janusza Sławińskie- go w „Tekstach” (1972–1981); Wokół „Tekstów i tekstów” Janusza Sławińskiego. W: S. Sz y- mut ko: Po co literatura jeszcze jest? Pisma rozproszone. Wyb., oprac. i posł. G. Olsz a ń - sk i, M. Jochemcz yk. Katowice 2013, s. 93–134.

5 T. E ag leton: Teoria literatury. Wprowadzenie. Przeł. B. Ba ra n. Warszawa 2015, s. 19.

6 Chodzi o koncepcję „poetyki doświadczenia” Ryszarda Nycz a. Zob. Poetyka doświadczenia. Teoria – nowoczesność – literatura. Warszawa 2012.

(12)

10

teksty „opanowałem”, czyli wziąłem w posiadanie, osiągnąłem władzę nad nimi…), swoją drogą inflacyjnie w większości „oplatani” przez komentarze, krytyczne wykładnie i naukowe wyjaśnienia – Witold Gombrowicz, Bolesław Leśmian, Czesław Miłosz, Aleksander Wat, Józef Wittlin, Bruno Schulz, Miron Białoszewski, Stanisław Vincenz, Józef Czechowicz, Tomas Tranströmer, Malcolm Lowry i paru jeszcze innych – wątpili w Akademię, najmocniej chyba pierwszy z wymienio- nych, gdy formułował tezę „im mądrzej, tym głupiej”7. Ale też rów- nolegle w mnogości tekstów krytycznych, naukowych i teoretycznych teksty literackie deflacyjnie są wypierane przez dyskurs krytyczny do tego stopnia, iż ten dyskurs „zasłania” to, co literackie. I nie chodzi mi tylko o usamodzielnienie się dyskursu teoretycznego, o którym pisał Jonathan Culler8.

Gdy myślę o literaturze, o procesie jej powstawania, o myśleniu o literaturze, zawsze wracam do eseju Maurice’a Blanchota i do fraz, które cytowane na wykładach wywołują rozbawienie na twarzach wielu studentów literatury:

Pisanie rozpoczyna się wraz ze spojrzeniem Orfeusza. Jest ono ru- chem pragnienia niweczącym przeznaczenie i troskę o pieśń, ruchem,

7 „Zatrącę jeszcze o oczywistą głupotę metod, chorych na tę samą wewnętrzną sprzeczność, o której już nadmieniałem. Metody humanistycznej episteme zachod- niej są tym bardziej ścisłe, im bardziej ich obiekt jest nieokreślony; tym bardziej naukowe, im mniej ich obiekt nadaje się do naukowego ujęcia. / Fakultety humani- styczne uniwersytetów pękają od ciężkiej, profesorskiej bzdury. Delenda est Cargato!

Likwidować! […] Gdy czytam / Gdy piszę / Gdy biorę udział / Gdy funkcjonuję / Zawsze i wszędzie natrafiam na prawo / Im mądrzej / Tym głupiej”. W. G ombro - w icz: Dziennik 1961–1966. Paryż 1982, s. 205–206. Swoją drogą współcześni refor- matorzy traktujący uniwersytet jak korporację mogą znaleźć w tych słowach Gom- browicza nieoczekiwanego sojusznika.

8 Zob. J. Cu l ler: Teoria literatury. Bardzo krótkie wprowadzenie. Przeł. M. Ba s - saj. Warszawa 1998; szerzej na ten temat piszę w drugim rozdziale. Ostatnie dwa akapity pochodzą (po niewielkich zmianach) z pierwszego rozdziału mojej książ- ki – J. Olejn icz a k: Inflacja – deflacja. Szkice o literaturoznawczej teorii i praktyce. War- szawa 2016.

(13)

11 który dzięki tej natchnionej i beztroskiej decyzji osiąga początek, czy- niąc z pieśni ofiarę. By jednak zstąpić do tego punktu, Orfeusz mu- siał posiąść moc sztuki. Oznacza to: pisze się tylko wtedy, gdy osiąga się moment, do którego dotrzeć można tylko w przestrzeni otwar- tej przez ruch pisania. Pisać możemy tylko wtedy, gdy już piszemy.

W tej sprzeczności mieści się istota pisania, trudność doświadcze- nia i skok natchnienia.9

Skąd rozbawienie studentów? Czy dlatego, że zdanie – „Pisać możemy tylko wtedy, gdy już piszemy” – podważa sens pisania o lite- raturze, gdy samemu „nie posiadło się mocy sztuki”? Co de facto jest zakwestionowaniem statusu bycia, racji istnienia akademickich bada- czy literatury i krytyków literackich, a „uważnia” też metaliterackie warstwy literatury, a także – co wprowadzałoby do centrum pro- jektu Na boku?… – metateoretyczne intuicje w literaturze porozsie- wane. Trochę to tak, jakby ten, kto nie pracował nigdy w księgowości, nie mógł się swoimi finansami zajmować. Ale przecież udaje się on, gdy taka potrzeba, do specjalisty po poradę! Mam poczucie, że lite- raturoznawcy zbyt rzadko po takie porady się wybierają. A przecież, choćby przypadki opisane w trzech tomach serii Na boku?… i w tu pre- zentowanym czwartym, jednoznacznie pokazują, jak wiele „teoria lite- ratury” i usamodzielniona „teoria” (Culler) czy dyskurs teoretyczny z dyskursu literackiego – świadomie czy nie, to osobna kwestia – prze- jęły. Sytuacja komplikuje się w formacji ponowoczesnej. Intensyfikuje się wymiana między dyskursami – literacki inspiruje teoretyczny, teo- retyczny przenika do literackiego. Na gruncie tej wymiany Jorge Luis Borges, John Barth czy James Joyce stają się teoretycznymi autoryte- tami10, a teorie na przykład: Umberto Eco, Jeana Baudrillarda, Rolanda

9 M. Bla nchot: Spojrzenie Orfeusza. Przeł. M.P. Ma rkowsk i. „Literatura na Świecie” 1996, nr 10, s. 42 [wyróż. – J.O.].

10 Zob. np. J. Ba r t h: Literatura wyczerpania. Przeł. J. W iśn iewsk i (tu: Borges);

R. Scholes: Metaproza. Przeł. A. Ko ł yszko (tu: Barth); I. Ha ssa n: ( ), czyli „Fin- negans Wake” a wyobraźnia postmodernistyczna. Przeł. A. Ko ł yszko (tu: Joyce). W:

(14)

12

Barthes’a czy Michela Foucaulta stają się integralnym składnikiem tekstu literackiego, jego kompozycji, stylu, konstrukcji bohatera lub fabuły, czasem ulegają tematyzacji. Najsłynniejszym bodaj przykła- dem jest Eco, który swoją debiutancką powieścią Imię róży z 1980 roku niejako egzemplifikuje estetyczną teorię dzieła otwartego z monogra- fii wydanej w 1973 roku11. Inne powszechnie znane – już z kultury popularnej – przykłady, to cytowanie teorii symulakrów Baudrillarda w filmie rodzeństwa Wachowskich Matrix czy cytowanie ze Śmierci autora Barthes’a przez jednego z bohaterów filmu Alejandra Gonzáleza Iñárritu Birdman, czyli nieoczekiwane pożytki z niewiedzy. „Tęsknoty”

krytyczne i teoretyczne łatwo znaleźć także w polskiej literaturze najnowszej. W niedobrej (proszę wybaczyć tę prostą i jednoznaczną ocenę) powieści Joanny Bartoń główna bohaterka pozwala sobie na taką tyradę na temat stanu współczesnej literatury polskiej, skierowaną do Profesora (pracownika naukowego jednej z wrocławskich uczelni, jednak nie literaturoznawcy; proszę czytelnika o cierpliwość, ale nie sądzę, by znajomość Do niewidzenia, do niejutra była powszechna, decy- duję się więc zacytować obszerny fragment):

– Książki lubię, ale strzałów prosto w serce nie zaliczyłam znowu tak dużo. Trzy ostatnie polskie: „Wojna polsko -ruska pod flagą biało- -czerwoną”, „Mury Hebronu” i „Lubiewo”. Masłowska przecweli- ła język polski, przenicowała go, dzięki niej zrozumiałam, że moja pisanina jest gówno warta. Długo nie chciałam tego czytać, wszyscy się podniecali, a to sprawiło, że mnie na kilometr odrzucało. Aż zo- baczyłam z nią wywiad u Najsztuba i Żakowskiego w Tok2Szok. Za- kochałam się w jej kalectwie oralnym, w tym jej wewnętrznym zaskle- pieniu i zapętleniu. Wiedziałam, że taka osoba przez swoją odrębność Nowa proza amerykańska. Szkice krytyczne. Wyb., oprac. i wstęp Z. L ew ick i. Warsza- wa 1983, s. 38–121; J. Baudr i l la rd: Symulakry i symulacja. Przeł. S. K róla k. War- szawa 2009, gł. s. 5–56 (tu: Borges).

11 Chodzi o: U. E co: Dzieło otwarte: Forma i nieokreśloność w poetykach współczes- nych. Przeł. J. Ga ł uszk a, L. Eust ach iew icz, A. K rei nsberg. Warszawa 2008.

(15)

13 i permanentne z boku stanie musi być dobrym obserwatorem i za- razem szczwaną pluskwą podsłuchową. I że jak tę niemożność ust- nego sklecenia zdania podrzędnie złożonego mózg zrekompensował w dwójnasób talentem pisarskim, to musi być genialna. I była. Poko- chałam ją od pierwszego zdania i cenię do dziś. Ale też nie dziwię się, że jej nienawidzą niektórzy parający się pisaniem zawodowo. Ona wy- soko zawiesiła poprzeczkę. Ja przynajmniej dzięki niej zrozumiałam, że na moje pisanie jeszcze za wcześnie, że nie mam ani promila jej świa- domości, warsztatu i flow. I wyrzuciłam moje próbki. I mogłam zrobić to bez wstydu, bo nikt o nich nie wiedział. A taki pisarz, który wydał parę książek, czytając Masłowską, mógł się poczuć unieważniony w ja- kimś sensie, no po prostu zmieciony przez nią pod biblioteczny dy- wan. Mógł postawić sobie wielki znak zapytania po dumnym słowie

„pisarz” w rubryce z wykonywanym przez siebie zawodem. I zacząć się zastanawiać, czy aby na pewno to, co pisze, to literatura, i czy ma w ogóle jakiś dar, skoro ona, sepleniąca gówniara z Wejherowa, wypra- wia z językiem takie cuda. Nie mógł przecież zrobić, per analogiam – sorry za te pretensjonalne łacińskie wtręty, ale nie mogę się powstrzy- mać – więc nie mógł zrobić tak jak ja, czyli cichaczem pobiec do księ- garni i wycofać cały nakład swoich książek. Musiał liczyć się z tym, że może jedna z nich będzie na półce stała obok jej książki i pół biedy, jak nikt na jego wypociny nawet nie spojrzy, gorzej jak wpierw prze- rzuci kartki jego dzieła, potem jej i dokona miażdżącego porównania.

A „Mury Hebronu” i „Lubiewo” […].12

Wyróżniłem w cytacie trafną, ale też i powszechną w krytycz- nej recepcji powieści Doroty Masłowskiej, ocenę jej stylu oraz frag- ment oceny zmysłu obserwacyjnego podmiotu Masłowskiej, nieodle- gły przecież od współczesnych sporów o mimesis, świat przedstawiony, reprezentację. W bełkotliwych dialogach bohaterów tej powieści, gdy bohaterowie, jakby z braku lepszego tematu, rozmawiają o literatu-

12 J. Ba r toń: Do niewidzenia, do niejutra. Pruszków 2015, s. 53–54 [wyróż. – J.O.].

(16)

14

rze, takich quasi -teoretycznych uwag jest więcej, podobnie jak powta- rzanych za krytyką literacką ocen sytuacji literatury współczesnej i życia literackiego. Jak to interpretować (a Bartoń nie jest wyjątkiem w literaturze najnowszej!)? Dyskurs krytycznoliteracki i teoretyczny wyprzedza tekst literacki, organizuje go. Podmiot autorski obdarzony jest jakby nadświadomością teoretyczną, gorzej z jego wiedzą o świe- cie, o czym za chwilę… To już zupełnie inna sytuacja niż pamiętna scena z opowiadania Janusza Głowackiego Polowanie na muchy i zre- alizowanego na jego podstawie przez Andrzeja Wajdę filmu, gdzie ironicznie pojawia się w trakcie erotycznej sceny egzemplarz mono- grafii Claude’a Lévi -Straussa Antropologia strukturalna13. Akcja innej powieści wydanej w 2015 roku – Dziadów Pawła Goźlińskiego – toczy się wokół prowadzonego pod kryptonimem „Dziady” śledztwa w sprawie seryjnych zabójstw i zamachów na przedstawicieli lite- rackiego establishmentu. Jedna z prowadzących śledztwo, Sylwia Podhorecka, w monologu określa sprawę jako zagrożenie apoka- lipsą… Jeden z postrzelonych przez zamachowca pisarz (o pseudoni- mie Król Duch), „autor głośnej powieści Śmierć w Amalfi”, rozważa- jąc na szpitalnym łóżku swoją sytuację, toczy wyimaginowany dialog z także prominentnymi (i dodam od siebie – „modnymi”) teore- tykami:

Ja

Hej jest tu kto? Czy ktoś może mi powiedzieć, kim jestem? Ty i 44 inne osoby lubią to.

Zobacz wszystkie komentarze (10) […]

Agamben

Jesteś tym, co sam tworzysz.

5 minut temu […]

13 Na temat tej sceny zob. E. Ba lcer z a n: Małgorzata Braunek i Claude Lévi–

–Strauss. „Teksty: teoria literatury, krytyka, interpretacja” 1973, nr 1.

(17)

15 Baudrillard

Poszukaj odpowiedzi w gładkich karoseriach, szklanych witrynach, w płachtach plakatów i świetlnych reklamach.

33 lata temu Nietzsche

Nie wiem, kim jesteś, ale życzę ci cierpienia, opuszczenia, choroby, życzę ci, by nie pozostała ci nieznana pogarda dla siebie, tortura nie- dowierzania sobie, nędza zwyciężonego. Nie mam dla ciebie współ- czucia, ponieważ życzę ci tego jedynie, co dowieść może, że posiadasz wartość lub jej nie posiadasz. Życzę ci próby.

123 lata temu. Ja Jezus Chrystus i 2,5 miliarda jego znajomych lubi to.14

Nie będę tu komentował powikłanej fabuły tej powieści, w której zagrożone zamachem są zarówno postaci fikcyjne, jak i realne, na przy- kład ironicznie zaprezentowana Olga Tokarczuk czy porwany przez Króla Ducha Jarosław Marek Rymkiewicz, ale też aktor Borys Szyc, wkrótce po premierze kiepskiej komedii Łukasza Karwowskiego Kac WA -WA, w której był odtwórcą głównej roli. Wszystko się tu z wszyst- kim miesza – fikcja i zmyślenie z quasi -realnością, groteskowa paro- dia wszystkiego z „wysoką” tradycją romantyczną, thriller, kryminał, blog, internetowy czat, ckliwy romans, obraz toksycznej rodziny, nie- stabilne relacje erotyczne i nielinearna fabuła wzorowana chyba na Pulp fiction Quentina Tarantino. Ale jest też dyskurs teoretyczny (niewielkie fragmenty, gdzie pojawia się on wprost, już przytoczyłem), no i pew- ność, że powieść została napisana, jakby amerykańska teoria powie- ści postmodernistycznej stanowiła wzorzec, poetykę normatywną.

Przypominam: poetykę narzucającą określone normy stylistyczne i kompozycyjne, a reguły i przepisy formułowane w jej ramach ogra- niczają swobodę twórczą autora, dążąc do ustalenia pewnego kanonu formalnego. Kolejnych przykładów na referowane tu zjawisko domi-

14 P. G oźl i ńsk i: Dziady. Czarne 2015, s. 19–20.

(18)

16

nacji/inwazji/ingerencji dyskursu teoretycznego dostarczają powie- ści feministyczne, w których wszystkie przedstawione rodziny są tok- syczne, a wszystkie związki erotyczne niestabilne i we wszystkich upo- karzane są kobiety, niemal wszyscy mężczyźni to nieudaczni alko- holicy rekompensujący brutalnością w rodzinie i wobec kobiet swoje kompleksy15. Problem z tymi powieściami taki, że ich akcja toczy się nigdzie… Że stawiane przez nie diagnozy społeczne formułowane są na podstawie środków masowej komunikacji, a przede wszystkim elektro- nicznych mediów. Jak się zdaje, ogłoszona przez Kazimierza Wykę kon- cepcja „czasu środowiskowego” tego nurtu powieściowego nie obowią- zuje16. Jest wyparta przez „receptę na powieść”, przez poetykę norma- tywną. Jeśli kategoria „czasu środowiskowego” określała konieczne dla wiarygodności przedstawienia osadzenie świata przedstawionego w ja- kiejś poddającej się weryfikacji rzeczywistości, to większość przywo- łanych utworów z tego wymiaru czasu po prostu rezygnuje. Polska współczesność nie jest przecież tylko światem drogich rezydencji i apartamentów, korporacyjnych intryg, biznesowych podróży, sek- sualnego wyuzdania, toksycznych rodzin oraz kryminalnych zaga- dek. Pomijam już, że z całą pewnością społeczna historia Polaków nie rozpoczęła się z chwilą powstania w Polsce pierwszej korporacji, czyli gdzieś w okolicach 1990 roku! Nie rozstrzygam, czy wymienione tu

15 Dla orientacji podaję garść tytułów takiego modelu powieści z ostatniego roku: J. Ba r toń: Do niewidzenia, do niejutra…; S. Sied leck a: Fosa. Warszawa 2015;

A. Nietrest a -Zatoń: Pustostan. Warszawa 2015; M. Ha lber: Najgorszy człowiek na świecie. Kraków 2015; K. G ondek: Otolit. Warszawa 2015; A. Tr zepiot a: Zwilczo- na. Białystok 2015; E. Wa lcz a k: Hej, Jude! Szczecin 2015; A. Jelonek-L isowsk a:

Babidło. Szczecin 2015; B. S ęk: Miłość na szkle. Warszawa 2015; M. Sz y m ko - w ia k: Gwiazdozbiór. Warszawa 2015; W. Ż ó łci ńsk a: Najdroższa. Warszawa 2015;

K.A. Kowa lewsk a: Pijany skryba. Poznań 2015; E. Son nenberg: Obca. Szczecin 2015; K.M.G. Che va l ier: Okna na Paryż. Wrocław 2015 czy M. Ma rk iew icz: Sze- ol. Mrągowo 2015.

16 Por. K. Wyk a: Teoria czasu powieściowego. Wygląd problemu. W: Genologia pol- ska. Wybór tekstów. Oprac. E. M iodońsk a -Brookes, A . Ku law i k, M . Tat a ra.

Warszawa 1983.

(19)

17 przykłady są konsekwencją rodzaju nadgorliwości pisarzy i ich pod- dania się literackiej modzie, czy raczej stanowią efekt ich studiów nad tekstami z zakresu teorii powieści. Nie jest to dla omawianej problema- tyki istotne, ważne, iż rodzaj presji teoretycznego dyskursu łatwo daje się tu wskazać, skoro w ponad pięćdziesięciu debiutanckich utworach bez mała czterdzieści takiej presji uległo.

Coś się w instytucji zwanej literaturą dzieje istotnego. Gdy parę lat temu, mocno inspirowani tekstami wielkich modernistów oraz pozna- wanymi wówczas pracami Jonathana Cullera17, formułowaliśmy pro- blem jako próbę odkrywania śladów dyskursu teoretycznego w tek- stach literackich i zastanawialiśmy się nad statusem obecności teorii w tekście literackim, identyfikując jej (teorii) miejsce jako miejsce „na boku” – zachodzący w literaturze proces „nieoczekiwanej zmiany miejsc” dopiero się rozpoczynał. Dzisiaj miejsce „na boku” już nie jest oczywiste… A precyzyjniej rzecz ujmując – nie bardzo da się wska- zać na dyskurs dominujący. Przywołane przykłady wskazują na domi- nację dyskursu teoretycznego i marginalizację literackiego. Literatura przestaje opowiadać o świecie, przestaje opowiadać o samej sobie, pod- porządkowuje się dominującym teoriom, przemieszcza się na margi- nes, zaczyna funkcjonować „na boku” właśnie? Nie stawiam tu tezy, raczej dzielę się wątpliwościami. Bo można wzajemne relacje dyskur- sów literackiego i teoretycznego odwrócić i – jak proponuje Culler – zobaczyć w owym przenikaniu się dyskursów nadzieję dla… lite- ratury. Komentując tezy monografii Davida Simpsona The Academic Postmodern and Rule of Literature, pisał on tak:

Dzisiejsza przemiana nauk humanistycznych polega na tym, że wie- dza przyjmuje formy literackie. Nawoływanie do konkretności i hi- storycznej adekwatności nie jest nowym empiryzmem, jak tłumaczy Simpson, tylko zwrotem do wartości literackich – do owego przejawu

17 Część szkiców Cullera zostało udostępnionych polskiemu czytelnikowi w następującym wyborze: J. Cu l ler: Literatura w teorii. Przeł. M. Ma r yl. Kraków 2013.

(20)

18

ogółu w szczególe, który wyróżnia dyskurs literacki. Wiedza lokalna Clifforda Geertza zakłada, na przykład, nie tyle maestrię empirycz- ną, ile niestabilność i niekompletność wszelkich roszczeń do posiada- nia wiedzy, postulując barwność wykonania jako substytut dla rosz- czeń maestrii. Literatura rządzi. […] Jeśli to prawda, mamy kolejny powód, by powrócić do samych dzieł po krytykę tego, co literackie, która zawsze stanowiła jedno z zadań literatury.18

Seria Na boku?… w skromnym zakresie włącza się w tak zarysowany spór, wymianę między dyskursami, nie rości sobie praw do posiadania wiedzy, jest ledwie substytutem takich roszczeń…

Józef Olejniczak

In lieu of a preface.

Literature?… On the side?…

Summa r y

The sketch is meant simultaneously as a reconnaissance and an outline of research on mutual relations (permeations) between literary and theoretical discourses. On the basis of the microinterpretations of contemporary novels (Do niewidzenia, do niejutra by Joanna Bartoń and Dziady by Paweł Goźliński), the author points out to the shift of the “presence” of theoretical discourse from the margin position to the centre arranging a literary text. The author also poses a question whether this is the feature of postmodern narration. Also, a question of fundamental importance for outlining the situation of contemporary literature, concerning the place of the institution of literature in contemporary culture.

18 Tamże, s. 54–55.

(21)

Józef Olejniczak

Au lieu d’une introduction.

Littérature ?… de côté ?…

Résumé

L’essai tente à la fois d’identifier et de présenter le plan de recherches sur les relations mutuelles (« interpénétrations ») des discours : littéraire et théorique.

Sur la base des microinterprétations des romans contemporains (Do niewidzenia, do niejutra de Joanna Bartoń et Dziady de Paweł Goźliński), l’auteur démontre le déplacement de la « présence » du discours théorique de la position marginale vers le centre organisant le texte littéraire. Il pose aussi la question si c’est un trait de la narration postmoderne. Il s’interroge aussi, et cette question est importante pour définir la situation de la littérature contemporaine, sur la place de l’institution de la littérature dans la culture contemporaine.

(22)
(23)

21

Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Jaworznie

Patryka przyczynkarza rozważania o handlowej makulaturze

(Zbigniew Herbert)

Księgarz, przed którym położyłem na ladzie dwa małe tomiki znalezione na wysokiej półce, spoj- rzał z niedowierzaniem.

– Poezje – dziwił się – ależ tego nikt prawie nie kupuje. To handlowa makulatura.1

Z

dziwił się księgarz. Zdziwił się i Zbigniew Herbert, zatapiając się w melancholijnych rozważaniach nad zmierzchem poezji Anno Domini 1948, czego efektem był pierwszy z felietonów cyklu Poetyka dla laików w „Tygodniku Wybrzeża”, mającego na celu „wyjaśnienie szeregu zaciemnionych pojęć o wartości i znaczeniu słów, jako two- rzywa poetyckiego”2.

1 Z. Herber t: Poezja w próżni? W: Ten że: Węzeł gordyjski oraz inne pisma rozpro- szone 1948–1998. Warszawa 2001, s. 366. Dalej jako WG z podaniem numeru strony.

[Prwdr. „Tygodnik Wybrzeża” 1948, nr 38, s. 10].

2 Cyt. za: Z. Herber t: Noty o tekstach (WG, s. 754).

(24)

22

Edukację „człowieka ery atomowej” Herbert rozpoczął od wyja- śnienia podstawowych zagadnień, dotyczących poezji i języka poetyc- kiego, przez obywateli postrzeganego jako „jakieś wywijasy i łamańce językowe pozbawione odrobiny sensu”, w których „maluje się śle- dzie na zielono, żeby trudniej było odgadnąć”3. Już w tej pierwszej lekcji z poetyki normatywnej zdradził, że jego ambicje sięgają znacz- nie wyżej niż pisanie elementarza i dowodzenie, że poezja „to jest to, czego nie można wyrazić prozą”4. Postanowił nie tylko pokazać, na czym polega piękno i wartość poezji, ale przede wszystkim, dla- czego jest „artykułem pierwszej potrzeby” koniecznym do codzien- nego życia – co nie umniejsza, podkreślał, jej roli w rozwoju ludzkości jako forpoczty nowych idei, wolności, postępu i pokoju, czy znacze- nia w wymierzaniu sprawiedliwości światu i ukazywaniu jego piękna.

Zdaniu temu zaprzeczył jednak kilkadziesiąt lat później, pisząc:

„Historia nie zna ani jednego przykładu, aby sztuka czy artysta kie- dykolwiek czy gdziekolwiek zdołały wywrzeć bezpośredni wpływ na losy świata – i z tej smutnej prawdy wypływa wniosek, że powin- niśmy być skromni, świadomi swej ograniczonej roli i siły”5. Jeszcze większy sceptycyzm wobec możliwości postępu ludzkości, zwłaszcza moralnego, objawił u schyłku życia. Otóż Pan Cogito z „faktu przy- swojenia sobie / wiedzy, że Ala ma kota”, „wyciągnął zbyt daleko idące konsekwencje”6, że: możliwy jest postęp i zmiana ludzkiego świata, a człowiek ma prawo do ferowania wyroków moralnych i estetycz- nych, podczas gdy wystarczyło „poprzestać na mądrości starych górali o braku prawdziwego postępu”, by zyskać:

3 Z. Herber t: Poezja w próżni? (WG, s. 366).

4 Tamże, s. 367.

5 Z. Herber t: Poeta wobec współczesności (WG, s. 44). [Prwdr. „Odra” 1972, nr 11, s. 48–50].

6 Z. Herber t: Ala ma kota. W obronie analfabetyzmu [z tomu Epilog burzy. Wro- cław 1998]. W: Ten że: Poezje. Warszawa 1998, s. 667. Wszystkie cytowane wiersze Herberta wg tego wydania (dalej z podaniem tomu, z jakiego utwór pochodzi, i nu- meru strony w zbiorze).

(25)

23 klarowną wiedzę

że wszelka filozofia jest zbyteczna a nawet szkodliwa

Ala ma kota. W obronie analfabetyzmu (Epilog burzy, s. 668) Już w Poezji w próżni? autor Struny światła sprzeciwił się artystow- skiemu pojmowaniu roli poezji i poety. Poeta nie stoi ponad światem, a poezja nie jest „tangensem samotności” (polemika z Aleksandrem Watem)7: jest „funkcją ludzką, arcyludzką” i „rozmową wzruszonego człowieka z bliźnim”8. Kilkadziesiąt lat później potwierdził tę opinię w rozmowie z Krystyną Nastulanką: „Są pisarze, którzy służą czy- stemu pięknu. Nie zazdroszczę im, czuję nawet odrobinę odrazy dla takiej postawy. Wiem, co to znaczy piekło estetów, piekło oderwanych od rzeczywistości”9. Cechą poezji ma być „przeźroczystość seman- tyczna” – słowo ma być „oknem otwartym na rzeczywistość”10.

Ów prymat rzeczywistości (a także „budowania wartości, dla któ- rych warto żyć” jako podstawowej funkcji kultury11) wciąż powracał nie tylko w wypowiedziach teoretycznoliterackich Herberta takich jak poniższa:

Sferą działalności poety, jeśli ma on poważny stosunek do swojej pracy, nie jest współczesność, przez którą rozumiem aktualny stan

7 Zob. A. Wat: List, Z wierszy dawniej drukowanych. W: Ten że: Poezje. Warszawa 1997, s. 257. Herbert, przytaczając lub komentując słowa „poetów współczesnych”, nie podaje ich nazwisk, ani źródeł cytatów czy parafraz. Wydaje się, że jedynie po- eci, których ceni, zasługują na wymienienie z imienia i nazwiska.

8 Z. Herber t: Poezja w próżni? (WG, s. 368).

9 Jeśli masz dwie drogi… Ze Zbigniewem Herbertem rozmawia Krystyna Nastulan- ka. „Polityka” 1972, nr 9. Cyt. za: J. Łu k a siew icz: Poezja Zbigniewa Herberta. War- szawa 1995, s. 115.

10 Z. Herber t: Poeta wobec współczesności (WG, s. 46).

11 Zob. Z. Herber t: Rozmowa o pisaniu wierszy (WG, s. 54). [Prwdr. jako wstęp do: Z. Herber t: Poezje wybrane. Warszawa 1973, s. 5–19].

(26)

24

wiedzy społeczno -politycznej i naukowej, a le rzecz y w istość, uparty dialog człowieka z otaczającą go rzeczywistością konkretną, z tym stołkiem, z tym bliźnim, z tą porą dnia, kultywowanie znikają- cej umiejętności kontemplacji.

A przede wszystkim – budowanie wartości, budowanie tablic war- tości, ustalanie ich hierarchii, to znaczy świadomy, moralny ich wy- bór z wszystkimi życiowymi i artystycznymi konsekwencjami, jakie z tym są związane – to wydaje mi się podstawową i najważniejszą funk- cją kultury12,

ale i w całej jego późniejszej twórczości poetyckiej i eseistycznej, także tej „rozproszonej” na wielość artykułów prasowych – polemik i przy- czynków do kwestii związanych z literaturą, sztuką i filozofią, jakie popełnił na przestrzeni 50 lat. W Martwej naturze z wędzidłem Herbert wyznawał:

Za sprawą obrazów doznawałem łaski spotkania z jońskimi filozofami przyrody. Pojęcia kiełkowały dopiero z rzeczy. Mówiliśmy prostym ję- zykiem żywiołów. Woda była wodą, skała skałą, ogień ogniem. Jak to dobrze, że zabójcze abstrakcje nie wypiły do końca całej krwi rzeczy- wistości.13

Pozwalały mu zachować to, czego pragnął Pan Cogito z wiersza Pan Cogito i wyobraźnia, a mianowicie jasną świadomość świata, wiedzę, że:

ptak jest ptakiem niewola niewolą nóż nożem śmierć śmiercią…

(Raport z oblężonego Miasta, s. 454)

12 Z. Herber t: Poeta wobec współczesności (WG, s. 45).

13 Z. Herber t: Martwa natura z wędzidłem. Wrocław 1993, s. 110.

(27)

25 To jasność, jakiej doświadcza się w kontakcie z dziełami sztuki Dawnych Mistrzów. Ich obrazy pozwalają dotrzeć do jednoznacz- nych, najprostszych przestrzeni („powierzchnie ich obrazów / są gład- kie jak lustro” – Dawni Mistrzowie, Raport z oblężonego Miasta, s. 447), do których słowa prowadzą nas niezwykle rzadko. Poeta nazwał swoją twórczość „wycieczką aktywnej wyobraźni w poszukiwaniu struktury, porządku”, a ustami Vermeera wygłosił następującą dekla- rację:

Jeśli dobrze rozumiem moje zadanie, polega ono na godzeniu człowie- ka z otaczającą rzeczywistością, dlatego ja i moi cechowi bracia […] bę- dziemy mówili światu słowa pojednania, mówili o radości z odnale- zionej harmonii, o wiecznym pragnieniu odwzajemnionej miłości.14 Jaką poezję zatem cenił Zbigniew Herbert i które nazwiska uznał za warte przywoływania? W tekście przygotowanym na wieczór poetycki w Teatrze Narodowym 74 -letni poeta, pisząc o poezji polskiej, przy- woływał tę „urodzoną na królewskich pokojach, z piętnem siły, pro- stoty i godności”15, a mianowicie: Jana Kochanowskiego („znakomi- tego od razu”), Franciszka Karpińskiego („Niesłusznie zaliczanego do rzędu poetae minores”16), Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida („Poeta -filozof w kraju, gdzie o każdą myśl za późno”17), Tadeusza Gajcego („Materia jego poezji z ognistego proroczego snu”18) i Krzysztofa Kamila Baczyńskiego („Pokolenie głupio nazwane pokole- niem Kolumbów”19). Widział w niej pragnienie „życia, przygody, Boga

14 Tamże, s. 168.

15 Z. Herber t: Słowo na wieczorze poetyckim w Teatrze Narodowym 25 maja 1998 roku (WG, s. 94).

16 Tamże.

17 Tamże, s. 97.

18 Tamże.

19 Tamże, s. 98.

(28)

26

i prawdy”20 i nadzieję, którą sam wciąż żywił, a którą 159 lat wcześniej zawarł w swoim najsłynniejszym testamencie poetyckim Słowacki:

Jednak zostanie po mnie ta siła fatalna, Co mi żywemu na nic… tylko czoło zdobi – Lecz po śmierci was będzie gniotła niewidzialna,

Aż was, zjadaczy chleba – w aniołów przerobi.21

Kontynuując swoją młodzieńczą przygodę edukacyjną z Poetyką dla laików22, Herbert zajął się tłumaczeniem specyfiki języka poetyckiego,

„nowego języka”, w którym „człowiek normalny chociaż poeta”23 (Konstanty Ildefons Gałczyński) księżyc przyrównuje do kałamarza24. Herbert uznał „problem słowa” za zasadniczy problem literatury, z którym muszą zmagać się wszyscy wybitni poeci. Chodzi nie tylko o to, by, jak u Norwida, „Odpow iednie dać rzecz y – słowo!”25, ale by nie stracić nad nim panowania: „[…] są również tacy twórcy, dla których słowo oddziela się od rzeczy, nabiera fizycznych właściwo- ści, żyje własnym życiem. Poeta nie tylko myśli słowami, ale zamie- niają się one na istoty, które można słyszeć, dotykać, widzieć”26, jak w Królu -Duchu Słowackiego czy u symbolistów, a zwłaszcza Arthura Rimbauda, który odkrył kolor samogłosek27. Stąd tak ważne jest, by

20 Tamże.

21 J. S łowack i: Testament mój. W: Ten że: Dzieła wybrane. Wiersze i poematy. Wyb.

i przedmową opatrzyli M. Bi z a n, P. Her t z. Warszawa 1983, s. 74.

22 Zob. Z. Herber t: Od słowa ciemnego chroń nas… (WG s. 369–371). [Prwdr.

„Tygodnik Wybrzeża” 1948, nr 39, s. 10].

23 Tamże, s. 369.

24 Zob. K.I. Ga łcz y ńsk i: Noctes Aninenses, III Nocny testament. W: Ten że: Wybór poezji. Oprac. M. Wyk a. Wrocław 1982, s. 126.

25 C. Nor w id: Ogólniki. W: Ten że: Pisma wybrane. T. 1: Wiersze. Wyb. i objaśnił J.W. G omu l ick i. Warszawa 1983, s. 271.

26 Z. Herber t: Od słowa ciemnego chroń nas… (WG, s. 370).

27 Zob. A. R imbaud: Samogłoski. Przeł. A. Wa ż yk. W: Ten że: Poezje. Oprac.

A. Wa ż yk. Warszawa 1956, s. 73.

(29)

27

„wnikać w wartość słowa”, nie tylko poprzez jego znaczenie, ale i przez

„podszewkę”. I zadanie dla czytelnika: „Niech stara się usłyszeć jego dźwięk, poznać barwę, światło i ciężar”28. Najdobitniej pragnienie dotarcia do „wartości słowa” (istoty, źródłowych sensów) Herbert wyartykułował w wierszu Chciałbym opisać:

oddam wszystkie przenośnie za jeden wyraz

wyłuskany z piersi jak żebro za jedno słowo

które mieści się

w granicach mojej skóry

(Hermes, pies i gwiazda, s. 86) Utwór ten wyraża „odwieczne marzenie poety”, aby: „jego dzieło stało się konkretnym przedmiotem, jak kamyk albo jak drzewo, aby – utworzone z podległej nieustannym przemianom materii języka – zasłużyło na długotrwałe życie”29.

Tylko w ten sposób „po ostatniej wojnie, po potopie kłamstw”, przez przywrócenie wartości słowu (wybawienie od „słowa ciemnego”), możliwe będzie odbudowanie moralne świata: „Musimy na nowo oddzielić zło od dobra, światło od ciemności”30. To literatura przede wszystkim, a nie nauka czy wiara, ma pełnić tu rolę etycznego i spo- łecznego strażnika. Herbert – zarówno jako „Patryk przyczynkarz”31 z działu Bez ogródek w „Tygodniku Powszechnym”, jak i autor innych

28 Z. Herber t: Od słowa ciemnego chroń nas… (WG, s. 371).

29 Z. Herber t: Lyrik heute. W: Ten że: Inschrift. Frankfurt am Main 1973, s. 12.

Cyt. za: K. Dedecius: Uprawa filozofii. Zbigniew Herbert w poszukiwaniu tożsamości.

Przeł. E. Fel i k sia k. W: Poznawanie Herberta. Wyb. i wstęp A. Fra na szek. Kraków 1998, s. 139.

30 Z. Herber t: Od słowa ciemnego chroń nas… (WG, s. 371).

31 Jako „Patryk” podpisywał się także pod tekstami publikowanymi w „Dziś i Jutro” oraz „Słowie Powszechnym”.

(30)

28

„pism rozproszonych” – stawał na straży owego „strażnika”, czy to nie mogąc powstrzymać się przed złożeniem „ostrego protestu metodo- logicznego” recenzentowi Niobe, który nawał „bohaterkę” poematu Gałczyńskiego „nieszczęśliwą boginią”, zamiast „nieszczęśliwą królo- wą”32, czy to ubolewając nad brakiem rzetelnych dyskusji literackich i nad tym, że „biedni krytycy” zamiast „rozbierania literatury” (głów- nie z braku tejże), „muszą rozbierać się sami”33.

Herbert w swej twórczości poetyckiej pokazywał, że ani nauka, ani wiara nie mogą rościć sobie prawa do wyłączności, do słuszności i nie- omylności, gdyż nie są w stanie ogarnąć całej złożoności świata i czło- wieka, jak w Herbertowej Ścieżce, czy jak w poniższym wierszu:

Pan Bóg kiedy budował świat marszczył czoło

obliczał obliczał obliczał dlatego świat jest doskonały i nie można w nim mieszkać

W pracowni (Studium przedmiotu, s. 235) – gdzie ujawniał skazę w wizji świata Leibniza (która miała łączyć naukę i wiarę)34 – to, co miało być gwarantem harmonii (pogodze-

32 Z. Herber t: Niobe boginią? (WG, s. 403). [Prwdr. „Tygodnik Powszechny”

1952, nr 16, s. 8].

33 Zob. Z. Herber t: O wyższości rękoczynu nad dyskusją (WG, s. 465). [Prwdr.

„Tygodnik Powszechny” 1957, nr 33, s. 7].

34 Chodzi o Leibnizowskie twierdzenie, że nasz świat jest tylko jednym z wielu światów, ale najlepszym z możliwych. Według niemieckiego filozofa Bóg, jak mate- matyk, stosujący rachunek wariacyjny do znalezienia wartości ekstremalnej, wybie- ra do stworzenia właśnie ten świat – najdoskonalszy z możliwych. Możliwe jest, co prawda, istnienie innych światów, ale wszystkie byłyby mniej harmonijne. Poznanie i stopienie się z ową harmonią jest istotą ludzkiego szczęścia; przekonanie, iż jest to najważniejszy cel ludzkiego życia i że na dopasowaniu się do owej harmonii polega naczelny obowiązek człowieka, wynika wprost z Leibnizowskiej teodycei. W. Ta - t a rk iew icz: Historia filozofii. T. 2. Warszawa 1993, s. 79–80.

(31)

29 nia człowieka z rzeczywistością), stoi na jej przeszkodzie. Herbert był sceptyczny co do możliwości zasypania przepaści między nauką a wiarą. Poeta nie powinien żadnej z nich służyć (także Johann Wolfgang Goethe uważał, że poeta nie powinien opowiadać się po którejkolwiek stronie). Nie tylko tu dostrzegalna jest niechęć Herberta do jednostronności: „do wszelkich uproszczeń, usiłujących sprowa- dzić wielość i różnorodność świata do jednej, abstrakcyjnej formuły”35. Przyświecająca Herbertowi pokusa wniknięcia w wartość słów „od podszewki” miała wagę Miłoszowego pragnienia zaglądnięcia pod

„podszewkę świata” i pojęcia niepojętego:

– Kiedy umrę, zobaczę podszewkę świata.

Drugą stronę, za ptakiem, górą i zachodem słońca.

Wzywające odczytania prawdziwe znaczenie.

Co nie zgadzało się, będzie się zgadzało.

Co było niepojęte, będzie pojęte.36

To wyraz odwiecznej tęsknoty do absolutnego poznania, dotknię- cia istoty rzeczy, ale i do prostoty, dotarcia do najprostszej elemen- tarnej rzeczywistości37, do „wilgotnego serca rzeczy” (Ścieżka, Napis, s. 319):

dwa może trzy razy

byłem pewny

że dotknę istoty rzeczy i będę wiedział

35 A. Fra na szek: Ciemne źródło (o twórczości Zbigniewa Herberta). Londyn 1998, s. 192.

36 C. M i łosz: Sens. W: Ten że: Dalsze okolice. Kraków 1991, s. 60.

37 Zob. J. Kw iat kowsk i: Imiona prostoty. W: Ten że: Magia poezji (O poetach pol- skich XX wieku). Kraków 1997, s. 312.

(32)

30

[…]

będę siedział nieruchomy zapatrzony w serce rzeczy martwą gwiazdę

czarną kroplę nieskończoności

Objawienie (Studium przedmiotu, s. 285–286) Dążenie do jasności dostrzegamy w zacieraniu granicy między poezją a prozą, to – jak podkreślał Marek Adamiec – jedna z naj- ważniejszych cech języka artystycznego poety, języka „nie tylko zacierającego granice między poszczególnymi instancjami nadaw- czymi, uczestniczącymi w teatrze mowy konkretnych tek- stów, ale także między poszczególnymi gatunkami mowy, naru- szając wreszcie nieomal sakralne rozróżnienie między »poezją«

a »prozą«”38:

tak się miesza tak się miesza we mnie

to co siwi panowie podzielili raz na zawsze i powiedzieli

to jest podmiot a to przedmiot

Chciałbym opisać (Hermes, pies i gwiazda, s. 87)

38 M. Ada m iec: „…Pomnik trochę niezupełny…”. Rzecz o apokryfach i poezji Zbi- gniewa Herberta. Gdańsk 1996, s. 158.

(33)

31 W rozmowie z Renatą Gorczyńską Herbert wyznawał, że jego twór- czość jest „projekcją osobowości”:

[…] autor jak gdyby nie występuje we własnej osobie. On stwarza pew- ną osobowość poetycką, która – niestety – jest lepsza od niego. Bo ja uważam, że człowiek nie jest tym, czym jest w istocie – a któż z nas wie, kim jest – tylko tym, czym chciałby być. […] Wzruszające, że to dążenie, próba przeskoczenia siebie, to jest właśnie literatura. To tę- sknota do lepszego „ja”, które sobie wymyśliłem, i które się potem na mnie mści. Bo ludzie mówią: „Patrzcie, on tak pisze, a tak żyje – coś takiego!”39

Mowa jest jedynym królestwem poety (którego jest suwerennym władcą i prawodawcą)40, a „artysta powinien ukryć się w swoim dziele, tak jak w przyrodzie kryje się jej Stwórca”41.

Herbert był świadomy, że w jego tekstach zostały zatarte wymie- nione granice (a także „perspektywy całości twórczości”, gdzie jedne teksty odsyłają do innych w celu weryfikacji zawartych w nich sensów).

Świadomie też u progu twórczości zrezygnował z „żarłocznego rymar- stwa”, widząc, czyhające z powodu „zużycia” rymów, niebezpieczeń- stwo sztuczności i banału:

Rymy zużyte, czyli jak się to mówi „ograne”, tracą wartość, bo przesta- ją nas niepokoić i wzruszać. Łatwo je przewidzieć, powracają natrętnie jak mucha. Z nieba poezji spadają jak jałmużna dla ubogich grafoma- nów i łzawych autorów piosenek ulicznych.42

39 R. G orcz y ńsk a: Sztuka empatii. Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem. „Zeszy- ty Literackie” 1999, nr 4, s. 158.

40 Z. Herber t: Rozmowa o pisaniu wierszy (WG, s. 52).

41 Z. Herber t: Lyrik heute. W: Ten że: Inschrift…, s. 139.

42 Z. Herber t: Poeci i rymarze (WG, s. 372). [Prwdr. „Tygodnik Wybrzeża” 1948, nr 42–43, s. 8].

(34)

32

Rym rzadki43 (jak w Beniowskim Juliusza Słowackiego czy Rymie Antoniego Langego) lub „zniesienie rymu” to jedyne, co może pomóc poecie nie zgubić „porządku i proporcji” własnych myśli44. Herbert był jednym z tych niewielu poetów, których rymy nie podniecały i który przyłączył się do buntu przeciw ich tyranii: „Bo istotnie, rym nie decyduje, czy dany utwór jest czy nie jest wierszem. […] Jest on, jak określono, dzwonkiem alarmowym, który sygnalizuje: Uwaga. Proszę o natchniony wyraz twarzy. Zaczyna się wiersz”45.

Uważał, że rzadkość powinna także cechować przenośnie („bilety do nieba”), a słowa należy „tak łączyć, aby one wzruszały ramionami, dziwiąc się sąsiadom”46. Dzięki nim poezja staje się czarodziejską różdżką, która ożywia „szary i niewidomy” świat. „Świat poezji zna tylko jedno prawo – prawo twórczej wyobraźni”47, to daje jej wszech- moc wyrwania zarówno twórcy, jak i czytelnika z szarej codzienno- ści i wypłynięcia na szerokie wody: „Czekają nas wówczas niezwy- kłe podróże i przygody po lądach i morzach wszystkich zmyślonych atlasów…”48. Ważne jest, podkreślał, aby czytelnik stał się partnerem poety, który akceptuje „reguły gry” (rozumie intencję autora, jego zamiary, poetykę i świat) – „gry wyobraźni”, która jest „grą na serio”49, grą niepozbawioną jednakże rygoru:

43 „Pokonuje się przeciwnika posunięciem nieoczekiwanym (w poezji zaska- kujący rym)”. Z. Herber t: Warsztat Majakowskiego (WG, s. 383). [Prwdr. „Arkona”

1948, nr 10–12, s. 11].

44 Z. Herber t: Poeci i rymarze (WG, s. 373).

45 Tamże, s. 374.

46 Z. Herber t: Bilet do nieba, czyli przenośnie (WG, s. 376). [Prwdr. „Tygodnik Wybrzeża” 1948, nr 46, s. 8]. Tekst skrytykował W. W ir psz a w artykule Nie ma bi- letów do sztuki („Tygodnik Wybrzeża” 1948, nr 49–50), co zakończyło współpracę Herberta z pismem.

47 Z. Herber t: Bilet do nieba, czyli przenośnie (WG, s. 377).

48 Tamże, s. 378.

49 Z. Herber t: Rozmowa o pisaniu wierszy (WG, s. 49).

(35)

33 W poezji, jak w każdej sztuce, obowiązuje zasada kompozycji i ry- goru. Inaczej mówiąc świadome i odpowiedzialne organizowa- nie piękna. Bo rygor jest sztuką skreśleń. Sztuką zastępowania paru słów jednym słowem, gdyż na tym właśnie polega poetyckie bo- gactwo. A jak tu skreślać, jak tu realizować własny zamysł, jak tu osaczyć wzruszenie, jeśli nieopanowana śpiewność narzuca inne treści, inne skojarzenia, tak urocze, że trudno z nich zrezygno- wać.50

Herbert również w swoim języku poetyckim, zgodnie z młodzień- czym teoretycznoliterackim wokabularzem, uciekał od wszelkich ekstremów, a nade wszystko od „ciemnego słowa”. Stąd skromność w doborze środków (oszczędne, dyskretne obrazowanie, bez nad- miernej metaforyki) i podporządkowanie ich refleksji, a nie olśnie- niu odbiorcy wiersza. Styl trochę melancholijny, ale budowany rze- czowym opisem, powtórzeniem, kontrastem. Podobnie jak Julian Przyboś, Herbert przywiązywał wagę do elipsy i do oszczędności lek- sykalnej, ale odrzucał Peiperowską teorię poezji jako tworzenia pięk- nych zdań51. Metafora działająca na zasadzie zaskoczenia była mu obca (wolał oczywistość). Znacznie bliższy był tu Czesławowi Miłoszowi niż krakowskim awangardzistom. Z Miłoszem łączyły go także: ład, koherencja, brak deformacji słów, składnia mowy potocznej, a przede wszystkim traktowanie poezji jako metajęzyka historii i kultury. Stąd

„aktywizacja międzysłowia”, stąd związki erudycyjne z filozofią, lite- raturą, sztuką („istotne dla interpretacji konteksty interdyscypli- narne”), uniwersalizujące problemy przedstawione w poezji Herberta i wprowadzające kontekst etyczny oraz sankcjonujące „wysoki status

50 Z. Herber t: Od liry do katarynki (WG, s. 381). [Prwdr. „Tygodnik Wybrzeża”

1948, nr 47, s. 10].

51 Samą twórczość i dokonania Tadeusza Peipera bardzo cenił. Zob. Z. Her - ber t: Tadeusz Peiper (WG, s. 448). [Prwdr. „Nowe Sygnały” 1957, nr 15, s. 5]; Z. Her - ber t: Niewygłoszone przemówienie o Tadeuszu Peiperze (WG, s. 460–461). [Prwdr. „Ty- godnik Powszechny” 1957, nr 27, s. 4].

(36)

34

autora wewnętrznego, jego dojrzałość, a także »przygotowanie« do roli komentatora oraz sędziego rzeczywistości”52.

Herbert -teoretyk literatury i Herbert -poeta wyrażali te same ocze- kiwania i cele:

Podmiot Herberta lubi utożsamiać się z „kimś zwykłym”, gdyż uwa- ża, że w ten sposób pozostaje bliżej metafizycznej zagadki, jaka kryje się w życiu każdego człowieka. Miara codzienności jest u niego próbą obnażającą różne wmówienia, mitologizacje, także o charakterze tota- litarnym. Wymiar codzienny, zwykły, jest przy tym blisko pewnej sa- kralności, międzyludzkiego ciepła, dobra

– podkreślała Anna Nasiłowska53.

W utworze Pan Cogito. Ars longa Pan Cogito -poeta wygłosił expli- cite manifest poezji codzienności. Krytykował tych, którzy „pragną wyrwać poezję / ze szponów / codzienności” i „już za młodu / wstę- pują do zakonu / Przenajświętszej Subtelności / i Wniebowstąpienia”:

nie przeczuwają nawet ile obietnic

uroków niespodzianek kryje w sobie język którym gadają wszyscy hycel i Horacy

Pan Cogito. Ars longa (Epilog burzy, s. 646–647)

52 D. Opack a -Wa la sek: „…pozostać wiernym niepewnej jasności”. Wybrane proble- my poezji Zbigniewa Herberta. Katowice 1996, s. 28.

53 A. Na si łowsk a: Zbigniew Herbert: Pan Cogito ma kłopoty. W: Sporne postaci pol- skiej literatury współczesnej: Kontynuacje. Red. A. Brod zk a, L. Bursk a. Warszawa 1996, s. 37–38.

(37)

35

„Anachoreci czystej poezji”, biorący udział w Festiwalu Poezji Obu Półkul, nie dostrzegają, że nie jej język jest w stanie opanować chaos rzeczywistości, ale język zwyczajności i codzienności. Ars longa nie przystaje do vita brevis – trudno realizować podstawowe zada- nie poezji, jakim jest odzwierciedlanie życia, przykładając do niego język „nie na jego miarę”. „[…] chciałbym tylko, żeby to, co piszę, było odzwierciedleniem jakiegoś ludzkiego życia – nieważnego, nie- specjalnego, mojego, a przez to i mego pokolenia, mojego stosunku do starszych, do mistrzów. To […] obowiązek wierności” – mówił poeta54.

W jednym ze swoich ostatnich tekstów Herbert powrócił do „pro- blemu języka” i jego „zapaści semantycznej”: „Słowa, zdania, funk- cje zdaniowe zostały przerobione na bigos hultajski, to znaczy trudno cokolwiek opisać czy przekazać treści duchowe” – ubolewał, snując czarną wizję przyszłości języka (który nie służy już oddzielaniu dobra od zła, prawdy od fałszu):

Oczami duszy już widzę tych wszystkich, którzy degradują, zaśmie- cają, wulgaryzują ojczystą mowę – jak odziani w pomarańczowe kur- ki zamiatają ulice. Są wśród nich przedstawiciele wszystkich zawo- dów, wszystkich warstw społecznych: profesorowie uniwersytetu i przedszkolanki, panie od polskiego i wszystkiego najgorszego, księża i cykliści, ludzie interesu i bezinteresowni maniacy, generałowie i działkowicze, parlamentarzyści i ledwopiśmieni telewizyjni szczeka- cze, woźnicy ciężarówek i literaci. Naprawdę czas nagli, nie ma chwi- li do stracenia, bo nie wiem, czy rozpoczynając te skromne uwagi przy stole nakrytym obrusem i suto zastawionym – nie będę kończył na gładkim, zimnym i czarnym jak wieko trumny blacie.55

54 R. G orcz y ńsk a: Sztuka empatii. Rozmowa ze Zbigniewem Herbertem…, s. 165.

55 Z. Herber t: Uwagi pana Cogito przy stole nakrytym obrusem… (WG, s. 717).

[Prwdr. „Tygodnik Solidarność” 1997, nr 23, s. 6–7].

(38)

36

Romana Patyk -Lenarczyk

Patryk the contributor’s reflections on trade wastepaper (Zbigniew Herbert)

Summa r y

Zbigniew Herbert is not only a poet of irony, but also a careful reader of poetry and its teacher, not infrequently mocking the kind that is too detached from reality, devoid of strength, simplicity, and dignity (“siła, prostota i godność”).

Various scattered writings published by the poet within a period of half a century provide a rich material containing explicitly formulated views on basic problems concerning poetry, its role, but also its values, meaning, and the specificity of a poetic word (including the functions of rhymes or metaphors). The aim of didactic contributions becomes to demonstrate that poetry is a basic commodity, necessary for every -day life, but also to specify its place in culture and in history.

As a theorist and a poet, he considers the role of poetry and a poet, as well as the significance of beauty. He discusses with the arty idea of situating the poet above the world: poetry is not a value in itself (and for itself), it emphasizes the value, but appreciates it only when it becomes an attempt at surpassing itself, when it opens up for the other and the reality. Poetic language has to suit ordinary human life, as only then will it be able to control the chaos of reality. Despite the fact that the author of Mr. Cogito distances himself from the youthful optimism concerning the influence of poetry on the fate of the world and the progress of mankind, he does not cease to believe in its power to construct values and to reconstruct the moral- ity of the world. Artistic actions that he undertakes are referred to as „wycieczka aktywnej wyobraźni w poszukiwaniu struktury, porządku” (“a trip of active imagination in search of structure, order”). In all these actions one can discern the wish to penetrate the essence of words and objects, and to rip the language form the semantic crisis (“zapaść semantyczna”) that renders the distinctions between god and evil, truth and falsehood impossible. Herbert demonstrates that poetry is not merely trade wastepaper (as he calls it, “handlowa makulatura”), but an unu- sual power, which, thanks to its ordinariness, is capable of reconciling man with reality.

(39)

Romana Patyk -Lenarczyk

Les réflexions de Patryk, auteur de contributions, sur la littérature commerciale sans valeur (Zbigniew Herbert)

Résumé

Zbigniew Herbert est non seulement un poète de l’ironie, mais aussi un lecteur perspicace de la poésie et son enseignant, se moquant parfois de celle qui est détachée de la réalité, dépourvue de « force, de simplicité et d’humilité ».

Les écrits disséminés, publiés par le poète au cours d’un demi -siècle, procurent un riche matériel contenant les points de vue, exprimés de façon explicite, sur les questions essentielles concernant la poésie, son rôle, mais aussi les valeurs, les sens et la spécificité de la parole poétique (y compris la fonction des rimes ou des métaphores). Le fait de montrer que la poésie est un « article de besoin primaire » nécessaire à la vie quotidienne, mais aussi de déterminer sa place dans la culture et l’histoire devient l’objectif des contributions didactiques.

En tant que théoricien et poète, il réfléchit sur le rôle de la poésie et du poète, mais aussi sur le sens de la beauté. Il discute avec les tendances « artistiennes » (selon lesquelles l’aspect formel d’une œuvre est supérieur à son contenu) qui placent le poète au -dessus du monde : la poésie n’est pas une valeur en elle -même (et pour elle -même), elle souligne, mais acquiert cette valeur seulement au moment où elle devient une « tentative de sursauter elle -même », où elle s’ouvre à autrui et à la réalité.

Il faut que la langue poétique touche la vie humaine ordinaire, car c’est uniquement dans ce cas qu’elle sera capable de maîtriser le chaos de la réalité. Bien que l’auteur de Monsieur Cogito se distancie d’un optimisme juvénile concernant l’influence de la poésie sur le sort du monde et le progrès de l’humanité, il ne cesse complètement de croire à son pouvoir de « construire des tablettes de valeurs » et de reconstruire le monde sur le plan moral. Il appelle les activités créatrices qu’il entreprend une « excursion de l’imagination active à la recherche de la structure et de l’ordre ». On peut apercevoir dans tous un désir de s’infiltrer dans l’essence des mots et des choses, ainsi que d’arracher la langue des ténèbres du « collapsus sémantique », qui ne permet pas de discerner le bien du mal et le vrai du faux. Herbert montre que la poésie n’est pas une « littérature commerciale sans valeur », mais une force « extraordinaire » qui grâce à son caractère « ordinaire » est capable de « réconcilier l’homme avec la réalité environnante ».

(40)
(41)

39

Tarnowskie Góry

„Nadzy w zbroi, w czasie”

Zeugma i syllepsa

w poezji Stanisława Barańczaka

Barańczak panuje nad zdaniem, nad jego ryt- mem i zawiłościami.

Jacek Łukasiewicz1 Talent literacki Barańczaka to połączenie pra- cowitości i kompetencji z błyskotliwością kon- ceptu.

Edward Balcerzan2

1 J. Łu k a siew icz: Ja – zdanie. „Widokówka z tego świata”. W: Ten że: Rytm, czyli powinność. Szkice o książkach i ludziach po roku 1980. Wrocław 1993, s. 200.

2 E. Ba lcer z a n: Ocena dorobku naukowego Profesora Stanisława Barańczaka.

W: Uroczystość nadania Stanisławowi Barańczakowi godności Doktora Honoris Causa Uniwersytetu Śląskiego. Katowice 1995, s. 16. Przed Balcerzanem o wielkopolskim poecie jako „barokowym czy raczej manierystycznym konceptualiście” pisał Jerzy Kw iat kowsk i (Felieton poetycki. „Twórczość” 1981, nr 8, s. 136), natomiast Dariusz Pawelec (Poezja Stanisława Barańczaka. Reguły i konteksty. Katowice 1992, s. 58–62) mówi o koncepcie frazeologicznym autora Korekty twarzy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ważnym czynnikiem determinującym powstanie nowego konsumenta jest proces globalizacji konsumpcji, którą należy rozumieć jako proces, w którego ramach upowszechnia

Uprzejmie informujemy, iż w roku szkolnym 2005/2006 w środy o 16 00 w Insty- tucie Fizyki UJ odbywać się będą wykłady i pokazy dla młodzieży szkół średnich, jak również

Człowiek z natury zanurzony jest w kontekście winy biernej, nie- rozpoznania prawdy, które chociaż jako takie nie jest winą moralną, to jednak ułatwia popadnięcie w grzech,

Jest to rów nież bolączką szerokich rzesz chłopskich... A re sztow ano szereg

zjawisko europejskie, moda prawdziwie popkulturowa, na szczEscie bodaj nieszkodliwa przynajmniej fizycznre, zwaLywszy choiby na falg samob6jstw egzystencjalno-modowych

10.20 -10.40 – Dorota Stempniak, Wydział Badań i Analiz Biura Marketingu Miasta Stołecznego Warszawy - Młodzi dorośli w Warszawie?. Sesja plenarna I – Pokoleniowe zmiany

Horror zaistniał na polskim rynku wydawniczym dopiero po roku 1989, podobnie zresztą jak inne gatunki literatury popularnej (sensacja, fantasy itp.).3 Natychmiast też

Kierkegaard Søren 140 Kisiel Joanna 42 Kłobukowski Maciej 40 Knapek Ryszard 8 Kochanowski Jan 25, 66 Kojder Andrzej 165 Kołyszko Anna 11 Kopacki Andrzej 125 Kopczyk Michał