• Nie Znaleziono Wyników

Kolejki, kartki oraz książki skarg, czyli codzienność PRL - Michał Zieliński - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kolejki, kartki oraz książki skarg, czyli codzienność PRL - Michał Zieliński - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

MICHAŁ ZIELIŃSKI

ur. 1949; Lublin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe życie codzienne, kryzys gospodarczy

Kolejki, kartki oraz książki skarg, czyli codzienność PRL

[Kolejki] były nieodłącznym fragmentem rzeczywistości, przede wszystkim kolejki na mieszkanie. To była najważniejsza kolejka, na mieszkanie czekało się latami, chodziło się do prezesa, zwykle to były poniedziałki, przypominało się, przedkładało kolejne pisma, pan prezes oczywiście obiecywał i tak dalej. Wielka fala kolejek to jednak rok 1980, kiedy kolejki były absolutnie za wszystkim. Ja starałem się nie stać, ale mimo tego, że woleliśmy zrobić w domu pierogi niż stać w kolejce, to [jednak]

ostałem się. Raz w życiu tylko całą noc stałem za mięsem, bo ktoś przyjeżdżał do nas w gości i wypadało z polską gościnnością go podjąć.

[Kartki] pojawiły się bodaj w 1976 roku jako kartki na cukier. A potem to się rozszerzało, potem był ten zasadniczy nurt reglamentacji kartkowej, z takimi typowymi kartkami. Były także kartki dodatkowe; np. na kartki, czy też na jakieś pozwolenia zakupu, czy świadectwa przydziału kupowało się trumny, garnitury pogrzebowe, samochody. Jeżeli chodzi o artykuły podstawowe, to był taki quasi- pieniądz, który trzeba było dodatkowo nosić – broń boże zgubić, bo to tragedia – który wymuszał pewne kupowanie. Była np. kartka na kilogram kaszy, to jakiś straszliwy przydział, bo przecież kilogram kaszy przy innym jedzeniu to dużo, ale żal było nie wykupić, bo przecież w przyszłym miesiącu [mogło nie być]. Potem tę kaszę gromadziliśmy, zsypywaliśmy do jakiegoś worka, mieliśmy już jej ze dwadzieścia kilo w pewnym momencie i ona nam zaczęła chodzić, bo w którejś z nich był jednak wołek zbożowy i on się znakomicie rozmnożył. I nie dość, że kasza, to jeszcze jakieś inne produkty, które w tej szafie były, [nadawały się do wyrzucenia]. Potem wyrzucanie dwudziestu kilogramów kaszy, ukradkiem zresztą, bo przecież gdyby ktoś zobaczył, to jeszcze sabotaż gospodarczy [mógł zgłosić]. Były to bzdury tak totalne, że to się w głowie nie mieści i nie dziwię się młodym ludziom, że nie chcą w to wierzyć.

Nie [korzystałem z książki skarg i wniosków], bo to była bzdura. Przecież wiadomo było, że [brak] mięsa w sklepie nie zależał od kierowniczki, więc można było równie

(2)

dobrze napisać w [takim] zeszycie [cokolwiek]. [Był] zresztą na ten temat słynny skecz, jak to człowiek pisał i zawsze otrzymywał taką samą odpowiedź, że jego skarga zostanie skrupulatnie rozważona, więc potem już zaczął pisać „precz z Breżniewem” i też taką samą odpowiedź miał, mniej więcej taki. Oczywiście nikt tego nie czytał, nie miało to żadnego znaczenia, była to dekoracja.

Data i miejsce nagrania 2005-06-30, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Choroś

Transkrypcja Beata Sobytkowska, Piotr Krotofil

Redakcja Piotr Krotofil

Prawa Copyright © Ośrodek „Brama Grodzka - Teatr NN”

Cytaty

Powiązane dokumenty

Później dwa znajdowały się jeszcze na ulicy Leszczyńskiego –spożywczy i mięsny też.. Również przy bocznym wejściu do parku saskiego znajdował się

Była taka estrada, kawiarnia była oczywiście i na tej estradzie bardzo często były koncerty.. [Ogród Saski] był bardzo

Jeśli chodzi o chleb, to chleb kosztował taniej od zboża, dlatego że ceny się nie zmieniały, i wtedy po prostu te ceny były takie, że wiadomo, że trzeba

Przydzielono mi mieszkanie i później mi mieszkania tego nie dano i ja się rozpiekliłem.. Powiedziałem do szefa: „Pani profesorze, jak ja przez swoją walkę, nieszczęść i pracy

Żeby kupić samochód trzeba było czekać kilka lat, jeśli już ktoś miał to był bardzo poważany, to był luksus. Data i miejsce nagrania

Słowa kluczowe Lublin, PRL, Rury Świętoduskie, Rury Jezuickie, sklepy, sprzedaż na kredyt, życie codzienne.. Chodziło się do

Najlepszym przykładem jest Plac Litewski, gdzie z inicjatywy i na koszt, jak pamiętam, Norberta Wojciechowskiego – znanego działacza solidarnościowego i wydawcy obecnie

Brak możliwości wyboru politycznego ograniczał moją swobodę, brak wyboru gospodarczego – bo nie mogłem kupić tego, co chciałem, tylko musiałem wystać w kolejce to, co jest.