• Nie Znaleziono Wyników

Na własne mieszkanie czekało się latami... Znalazłem kąt w Jeleniej Górze - Czesław Popik - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Na własne mieszkanie czekało się latami... Znalazłem kąt w Jeleniej Górze - Czesław Popik - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

CZESŁAW POPIK

ur. 1925; Niedziałowice

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Lublin, PRL, starania o mieszkanie, Jelenia Góra

Na własne mieszkanie czekało się latami... Znalazłem kąt w Jeleniej Górze Miałem taką sytuację, że mi obiecywano mieszkanie, a na mieszkanie czekało się latami. Przydzielono mi mieszkanie i później mi mieszkania tego nie dano i ja się rozpiekliłem. Powiedziałem do szefa: „Pani profesorze, jak ja przez swoją walkę, nieszczęść i pracy nie zarobiłem na to mieszkanie, to ja będę szukał pracy gdzie indziej”. – „Kolego Czesiu, zostań pan”. Poszliśmy do rektora. Rektor mówi: „Najpierw mu to załatwiono a późni... – mówi do rektora. A rektor: „My otwieramy neurochirurgię to tu przyjedzie [...] pani docent”. Mówię przy swoim szefie do rektora: „Jeśli [...]

przyjedzie pani docent, to ja rezygnuję”. A on mówi: „No tak, ale chyba przecież kolega rozumie?” – „Ja rozumię...”. Trwało to miesiąc i ona sprowadza asystenta. A takim asystentem i ja byłem. Przyszedłem do rektora i mówię: „Panie rektorze, jest to nie ładna forma załatwienia mnie...” On mówi: „No ale jak to, kolego, no wie pan klinika [...] wie pan neurochirurgii nie ma w Lublinie”. - „Ja rozumiem, ale pan profesor, pan rektor powiedział, że dlatego, że pani profesor przyjechała, pani docent przyjeżdża. To ja dlatego zrezygnowałem, a pan profesor sprowadza asystenta, takim samym i ja jestem. Już pracuję tutaj u pana siedem lat. To kto powinien pierwej dostać? Ten co przychodzi? Czy ten co siedem lat jest?” – „No tak, no tak”. –

„Dziękuję, ja chcę odejść”. On nie chciał się zgodzić, a ja kilka podań złożyłem, żeby mnie zwolnić. Rozwściekłem się, wsiadłem do pierwszego lepszego pociągu i dotarłem do Jeleniej Góry. Przyszedłem do wydziału zdrowia. Pokazałem dokumenty, że mam specjalizację. Usłyszałem: „Potrzebny nam ordynator oddziału chorób wewnętrznych”. Miasto czterdziesto tysięczne nie ma ordynatora? Do kierownika wydziału mówię: „Kolego, ja też pójdę stąd! Co pan myśli, ja będę tu pilnował tego wszystkiego?!” – „To ja się zgadzam na ordynatora, pan może być orydynator, ale pan musi mnie zwolnić stąd”. Ja mówię: „Jak ja pana mogę zwolnić?”. – „No bo ja nie chcę być kierownikiem. A pan może być kierownikiem, bo pan był już w Lublinie kierownikiem”. Mówię, ale się cholera wpakowałem. Musiałem przyjąć ordynaturę i kierownika oddziału w Jeleniej Górze. Byłem już żonaty, mieliśmy dziecko. Musiałem

(2)

do kierownika wojewódzkiego wydziału zdrowia jeszcze najpierw pójść czy się zgodzi, abym był ordynatorem oddziału. To był ogromny oddział, sto dwadzieścia łóżek. To był rok pięćdziesiąty ósmy.

Data i miejsce nagrania 2010-09-28, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Justyna Lasota

Redakcja Justyna Lasota, Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Słowa kluczowe Niedziałowice, II wojna światowa, Lublin, aresztowania, śmierć ojca, obóz koncentracyjny na Majdanku.. Aresztowanie i

To było straszne przeżycie, nawet nie chce mi się tego wspominać.. Mój syn wracał wtedy do Lublina ze Śląska, bo tam kończył

Może i prawda, że coś gdzieś chlapnął, może, wtedy już kończyła się wojna.. To był ten, którego ja wprowadziłem do AK, dałem mu karabin

Jak już na studiach byłem to dostałem hotel na [ulicy] Wyszyńskiego obecnej, za naszym episkopatem, tam gdzie jest biskup.. Na samym rogu jak się skręca

Po drugiej stronie, na samym rogu gdzie się skręca w Narutowicza z [ulicy] Świerczewskiego, to z tego budynku bronili się Niemcy, na tym rogu walka szła. Myśmy stali

Gdy byłam na kursie w Warszawie, to był rok [19]56, po skończeniu już, gdy po egzaminach poszliśmy, zostaliśmy na jeden dzień w Warszawie, żeby sobie pójść potańczyć..

I kiedyś przyniósł mi tylko informację, że jest awantura w jakimś baraku przeznaczonym na mieszkania dla pracowników budowlanych, ponieważ mieszkańcy tego baraku nie

Wspomagani byliśmy jeszcze przez rodziców mojego taty, a więc babcię Mariannę i dziadka Bolesława, którzy prowadzili gospodarstwo. Wszelkiego rodzaju dobra – takie jak mleko,