• Nie Znaleziono Wyników

Przyczyny i początki działalności teatralnej Grupy „Ubodzy” - Roman Doktór – fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Przyczyny i początki działalności teatralnej Grupy „Ubodzy” - Roman Doktór – fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ROMAN DOKTÓR

ur. 1953

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe teatry alternatywne i studenckie, Lublin, PRL, KUL, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Grupa "Ubodzy", Teatr Akademicki KUL, Mieczysław "Metys" Abramowicz,

Przyczyny i początki działalności teatralnej Grupy „Ubodzy”.

Rzadko się zdarza, żeby był w środowisku uniwersyteckim jakiś człowiek, który sam siebie uznaje za reżysera, który tutaj jest dobry, mocny i on sobie teraz tylko dobiera, nabór robimy do teatru, pani się nadaje, a pani się nie nadaje i on teraz swoje ambicje jakieś [realizuje], wyżywa się w tym, bo tak, a może karierę zrobi, zacznie od teatru akademickiego, dostrzegą go profesjonaliści. Oczywiście, że takie kariery były, właśnie tak Rozhin zrobił karierę, tak Jasiński zrobił w Teatrze STU karierę i [stał] się światową instytucją. Także, tak też było, ale są ludzie, którzy chcieli zostawić w tym środowisku, w którym studiowali, ale przecież też bawili się, uprawiali sport, rodziły się przyjaźnie i miłości, ci ludzie chcieli zostawić jakiś ślad swoich innych zainteresowań [innych] niż stricte naukowe. Jeśli ktoś miał zainteresowania teatralne, chciał je robić w ramach teatru akademickiego, bo tak, co dawał uniwersytet? Dawał nazwę, dawał opiekę, dawał lokal i pomagał finansowo. W naszym przypadku były to nieprawdopodobnie skromna pomoc, ale była. Więc to tak, gdy chodzi o taką metafizyczną ogólną zasadę.

Natomiast w tym przypadku, to było tak, że Metys Abramowicz zaproponował mi funkcjonowanie takiego teatru, gdzie aktor by się bardziej liczył, jego przeżycie wewnętrzne i raczej przemawiania do widza ekspresją wewnętrzną, a nie plastycznymi znakami jak robił to Leszek Mądzik. Ja się tym zainteresowałam, nie były mi to obce rzeczy, dlatego że w szkole średniej należałem do tak zwanego kółka recytatorskiego czy tam teatralnego i myśmy wystawiali quasi spektakle, i oczywiście obsługiwaliśmy wszelkie akademie. W związku z tym nie było to obce zupełnie, poza tym byłem już dobrze rozeznany w historii teatru, ale też w teatrze współczesnym, więc kiedy on mi to zaproponował, to już mogliśmy rozmawiać o szczegółach, znaczy, którą z dziedzin funkcjonowania teatru sobie wybierzemy.

On zaproponował, żeby to była formuła właśnie takiego teatru wzorowanego troszkę na Grotowskim. Ja wiedziałem, kto to był Grotowski, bo z moją nauczycielką języka

(2)

polskiego i z kółkiem naszym dramatycznym wyjechaliśmy po raz pierwszy do Wrocławia na Apocalypsis Cum Figuris. Było to w roku chyba 1969, kiedy ja widziałem tak zwaną starą wersję Apocalypsis Cum Figuris, kiedy jeszcze były ławki na widowni i aktorzy grali w strojach, i Grotowski obowiązkowo był na każdym spektaklu zawsze, więc widziałem taką wersję, a potem w czasach studenckich wersję zupełnie odmienioną – nie ma żadnych ławek, ludzie siedzą na podłodze, aktorzy występują w ubraniach prywatnych, więc wiedziałem, [kto] to jest Grotowski, wiedziałem, co to jest teatr ubogi. I tutaj Metys zaproponował taką właśnie formułę żebyśmy robili. Poznał mnie z zespołem, z ludźmi, bo on był rok wcześniej na studiach, więc on już to środowisko znał, ja dopiero wchodziłem w to.

Nieszczęście w cudzysłowie polegało na tym, że ja byłem jednym z niewielu ludzi z Lublina. KUL był wtedy absolutnym fenomenem, na moich studiach polonistycznych grupa liczyła trzydzieści osób, z Lublina były 3 osoby, więc to był szok, to była cała Polska. To problemem, dlatego że ja musiałem swoje pasje i przyjaźnie dzielić z dwoma środowiskami, Metys miał przyjaciół w Gdańsku, ale mu do nich było daleko, inni, którzy byli z Nowego Sącza, mieli swoich przyjaciół szkolnych w Nowym Sączu, tu musieli zawiązać całkiem nowe przyjaźnie, a ja codziennie z moimi przyjaciółmi szkolnymi się spotykałem, a dodatkowo miałem jeszcze przyjaciół uniwersyteckich Ja nie potrafiłem tego za bardzo pogodzić, jedni byli zazdrośni o drugich, no bo spędzamy wieczór, no to ja z ludźmi z liceum, a oni mówią: „No próbę robimy i tu my chcemy”. Teraz mnie to śmieszy, ale to był jakiś konflikt, jakiś problem.

I zacząłem się spotykać z nimi. Metys zaproponował od razu widowisko gotowe „Kain i Abel” oparte o opowiadanie austriackiego pisarza Alberta Parisa Gütersloha, nie znałem tego opowiadania wcześniej, przeczytałem opowiadanie oryginalne, a potem scenariusz, to mnie zainteresowało. Mieliśmy grać główne role, ja miałem być Kainem, a on miał być Ablem i zaczęliśmy próby. Oczywiście cały czas, tak bym powiedział, naśladując Grotowskiego, jego technikę, jego rodzaj ekspresji aktorskiej i żeśmy się kręcili wokół tego. I nastąpił moment przełomowy, zdecydowanie przełomowy.

Data i miejsce nagrania 2013-05-11

Rozmawiał/a Magdalena Kowalska

Transkrypcja Magdalena Kowalska

Redakcja Magdalena Kowalska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dla nas nazwa Grupa „Ubodzy” bardziej odnosiła się, i z roku na rok, kiedy coraz bardziej poznawaliśmy teatr Grotowskiego, ludzi z teatru Grotowskiego, kiedy z nimi

[Najważniejsze przedstawienie to] na pewno pierwsze – Kain i Abel – ale nie w tych najpierwszych wersjach, ale tych właśnie późniejszych, kiedy coraz bardziej ubożeliśmy

Głównie właśnie Biblia, bo te wszystkie tematy są biblijne, ale też i z drugiej strony jest to księga, w której można znaleźć wszystko. Biblia na uczelni katolickiej jest

Nie ukrywam, że co najmniej raz zostałem przywrócony tylko z tego względu, że teatr, ale w końcu już doszło do tego, że nie było powrotu. Poza tym właśnie tam kontaktując się

Jeżeli miało słabego rektora, który się bał, to robił taką presję na swoje środowisko, żeby z KUL-u nie zapraszać, a jak był wiaromocnym człowiekiem, to się

Kiedyś już udało nam się, na pewno wejdziemy, grupa Japończyków przylatuje, na rynku są, bo teatr był na rynku wrocławskim głównym tuż przy ratuszu i z kamerami, które na

Zawsze jakaś indywidualność się liczyła po prostu albo reżysera, albo zespołu aktorskiego, ale reszta to była taka właśnie, takie poprawne teatrzyki udające po prostu

Celowo to władze robiły, że puszczały trzy osoby z zespołu, jednej nie dawały [paszportu], no wiadomo było, że już jest po spektaklu, więc oni niczego nie zabraniali,