• Nie Znaleziono Wyników

Kontakty Grupy „Ubodzy" z innymi teatrami – Roman Doktór – fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kontakty Grupy „Ubodzy" z innymi teatrami – Roman Doktór – fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

ROMAN DOKTÓR

ur. 1953

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe teatry alternatywne i studenckie, Lublin, PRL, KUL, Katolicki Uniwersytet Lubelski, Grupa „Ubodzy"

Kontakty Grupy „Ubodzy” z innymi teatrami

[Poza Sceną Plastyczną KUL i przyjaźnią z teatrem Grotowskiego] mieliśmy kontakt z

„Kalamburem” wrocławskim, z „Siódemkami” łódzkimi i z teatrem w Krakowie, najbardziej znany był oczywiście Teatr STU, ale były i inne, Nawet wspólnie wakacje żeśmy spędzali z teatrem studenckim. Jest taka zasada, że jak się jeździ na festiwale czy przeglądy, [to się zna ludzi z innych teatrów], a myśmy jeździli jednak, chociaż to było zawsze utrudnione, bo każde środowisko akademickie, które zapraszało kogoś z KUL-u ryzykowało. Jeżeli miało słabego rektora, który się bał, to robił taką presję na swoje środowisko, żeby z KUL-u nie zapraszać, a jak był wiaromocnym człowiekiem, to się tego nie bali i nas zapraszali po prostu. Gdzieś tutaj mam Ekonomalia – dni kultury studenckiej w Jeleniej Górze z roku 1974 i oni nas zaprosili na kilka dni, nie bali się tego.

Data i miejsce nagrania 2013-05-11, Lublin

Rozmawiał/a Magdalena Kowalska

Transkrypcja Magdalena Kowalska

Redakcja Magdalena Kowalska

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I zawsze Żenia jak u nas tutaj reżyserował, mieszkał na górze – są takie pokoje gościnne – i koledzy słyszeli przez ścianę, jak tam ktoś mieszkał, jak Żenia właśnie

Pamiętam ze mną chodziła do szkoły, Zezula się nazywa, ale ona też taka nie wiem skąd była.. Matka taka

– (modulując głos-dop.red.) „Panie Romanie, ale nic pan nie stracił, bo powiem panu, że jak zobaczyłam jak wszedł na scenę ubrany, taki dobrze zbudowany mężczyzna, jak się

W pewnym momencie, kiedy przygotowywali się do spektaklu w szpitalu dla nieuleczalnie chorych na ulicy Popiełuszki (wtedy Róży Luksemburg) okazało się, że nagle wypadł im

Kiedyś już udało nam się, na pewno wejdziemy, grupa Japończyków przylatuje, na rynku są, bo teatr był na rynku wrocławskim głównym tuż przy ratuszu i z kamerami, które na

Zawsze jakaś indywidualność się liczyła po prostu albo reżysera, albo zespołu aktorskiego, ale reszta to była taka właśnie, takie poprawne teatrzyki udające po prostu

Celowo to władze robiły, że puszczały trzy osoby z zespołu, jednej nie dawały [paszportu], no wiadomo było, że już jest po spektaklu, więc oni niczego nie zabraniali,

To wzięliśmy ze Zbrodni i kary, mianowicie Raskolnikow mówi, że tak bardzo mu na życiu zależy, że chciałby żyć, za wszelką cenę chciałby żyć, może być głodny, może