• Nie Znaleziono Wyników

Rola. R. 7, nr 49 (1913)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Rola. R. 7, nr 49 (1913)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)

TYGODNIK OBRAZKOWY NA NIEDZIELĘ KU POUCZENIU I ROZRYWCE.

kraków, S Y N D Y K A T 4

PUc Szczepański 1. 6. * * * *

M acinna • Ko ni c z yn, t r a w , Duraków, ruulin elrączko- HaolUHa > wych i warzywnych o gwarantowanej czy»to- ści i (ile kiełkowania.

Matlffl7 ll ‘ tomaayna, tuperfotfaty, saletra chilijska, (61 ffd W IU j . potasowa, kainit k r a j o w y i (taaefurcki, wa­

pno azotowe.

ilaCTUnU l*nlnil>7D' Wyłączna reprezentacya na Gali-

m a o Ł J l i J I UIMIUŁO . 0y ę w s z e c h ś w ia to w o z n a n y c h a ie w -

n ik ów „ W o a t l a l i a " . (120)

Fłaji, Im j, kijw alorj, sienniki, walce etc. etc.

Towarzystwo tkaczy

pod wezwaniem ś. Sylwestra w Korczynie obok Krosna p rzyjm u je lon i k o n o p ie do w y m ia n y za p łótn a b ielan e lub szare o z w y k łe j lub po

dw ójn ej sze ro k o ści, po cenach m ożli

w ie n a jn iższych . Korczyna

obok Kroini

Kto ch c e u b e z p ie c z y ć

w sposób najbardziej odpowiedni mienie swoje od po- iaru, pioruna eksplozyi i 1 p., od kradzieły i ra­

bunku, — ziemiopłody od gradobicia, — kto chce uzyskać podstawę kredytu, kto pragnie zapewnić sobie lub innej osobie kapitał na starość lub rentę dożywotnią, zapewnić rodzinie byt w razie swej śmierci, dzieci wy­

posażyć, zapewnić im wychowanie i wykształcenie i t. p.

niech zwróci się o informacyę do któregokolwiek za­

stępstwa najstarszej i największej instytucyi asekura­

cyjnej polskiej ( 113)

Towarzystwa wzajemnych ubezpieczeń w Krakowie.

Informacyi udzielają: Dyrekcya Towarzystwa w Krakowie, Reprezentacje we Lwowie, Czerniowcach i Bernie mor.

Sekcye w Rzeszowie, Przemyślu, Tarnopolu (Stanisławo­

wie, oraz około 2.000 agencyi Towarzystwa w TÓinych miejscowościach Oaiicyi, Bukowiny, Śląska i Moraw.

Ob rą cz k i na n o g i dla drobiu.

W ie lk i w y b ó r, tak z m e­

talu ja k i cfclluloidu, rozm aitej b a rw y i w y ­

konania.

Cena sd 3 K. za 100 tztuk wzwyż.

Z b iorow e a r ty k u ły d la h od ow li drobiu.

W ielkie cenniki l przeszło 300 ilustracjam i darmo. (24) J o h a n B a l d i S c h & r d in g a m I n n ,

I. Ob. Oest. Spedalgeschaft fiir GeflUgelzucbt.

ROLNICZY ^SSS\u.

Reprezentacya firmy D e e r i n g - C h i c a g o

B r o n y sprężynowe, talerzowe, K o s ia r k i, Ż n i­

w ia r k i, W ią z a łk i, G r a b ia r k i, Przetrząsacze.

Wielki zapas części zapasowych.

Własne warsztaty reparacyjne.

N a c z y n i a i przybory m leczarskie. Oferty i cenniki na każde żądanie darmo i opłatnie.

Węgiel kamienny z kopalń krajowych i zagranicznych.

K O K S o s ł r a w s k l I g ó r n o ś lą s k i.

Za 6 Ko p. b e c zu łk ę 5 k g . zn akom itej

m a J o w e f l R."

Za 4 Kor. s k rz y n k ę 150 sztu k

k w a r g l t marki „B. R.“ duże Nr 4

wysyła za pobraniem:

Fabryczny skład serów: B r a c i R o ln Ic k t c H , K r a k ó w , W i e lo p o l e 7 /2 4 . (139 Cennik różnych serów darmo i opłatnie.

Z nakom ita Itrbałi 1 m

w s z ę d z i e w k r a ju do n a b y c i a .

$zarski i Syn

W KRAKOW IE. Rok założenia 1853.

<gra,:,arr».ra... a. .'

W i e l e p i e n i ę d z y

oszczędza ten, kto sprowadza słynne wyroby tkackie tylko z tkalni Mieczysława Goneta w Korczynie.

Przyjmują równiei od Panów gospodarzy przędziwo i len na wyrób doborowej jakości płótna wszelkiego rodzaju. — Agentów poszukują. Proszą zażądać darmo cennika i próbek,

adresować; M. GONET w Korczynie, p. loco.

(2)

1

W A P N O

fPALONE MIELONEJ

9 0 - 9 6 I C a O

P I E R W S Z Y K R A J O W Y M ŁY N W A P IE N N Y

NAJWYŻSZE PLONY ZAPEWNIA

ROLN IKOM !

B R O S Z U R Y , C E N N IK I! B E Z P Ł A T N I E .

R E P R E Z E N T A C Y A N A G A L I G Y Ę i K R O L E S T W O P O L S K IE

u D O M K O M I S O W O - R O L N I C Z Y

STEF. KONOPKI

„Pług

K R A K Ó W ,

R Y N E K K L E P A R S K I 5

TELEFON Nr. 1055.

(1X0)

Odwrotnie. Zabobon.

— Słuchaj, Leon, albo oddaj posag, albo O n a : Patrz, mężu, pająk w południe

s/anuj moją Ew ę... W iesz, co to znaczy?

— Zrobimy, kochany teściu, tylko trochę O n : W iem . T o znaczy, że i u* od dawna z odwrotnej strony : ja ci oddaję tw oją E w ę, nie obmiatałaś pajęczyny.

a będę skanował posag...

— Co to jest? Jak ja bende p ołożyć na stole bułkę, a przy bułce bende położyć pie- niondz, jakie sze to z tego b ęd ie przysłow ie?

— Nie wym...

— N y, to przecze bardzo łatw e: »C zas,—

to pieniondz., (Ciasto, pieniądz).

Koncesyonowane reskryptem e.k. Ministeryum spraw wewnę­

trznych z dnia 9 sierpnia 1898 r.

L 4647.

„WISEA“

Ludowe Towarzystwo wzaj.

ubezpieczeń

we Lwowie, ul. Leona Sapiehy L. 9

zasługuje na poparcie jako naj­

tańsze kraj owe Towarzystwo asekuracyjne.

WISŁA

9 9

towarzystwo wzajemnego kredytu

we Lw ow ie, ul. Leona S apieh y 9.

Udziela swoim członkom ubez­

pieczonym we „Wiśle“ poży­

czek na weksle lub skrypta dłużne na najniższy procent i najdogodniejsze warunki

spłaty.

P r z p je wkładki na książeczki

i

płaci od nich 5„|°.

Podatek rentowy opłaca To- warzystwo z własnych fun­

duszów.

Udziały członków przynoszą dywidendę. .)

(3)

TYGODNIK OBRAZKOWY NIEPOLITYCZNY KU POUCZENIU I ROZRYWCE.

Przedpłata: Rocznie w Austryi 4-50 kor., półrocznie 2*40 kor.; — do Niemiec 5 marek; — do Francyi 7 franków ;__

do Ameryki 1 dolary. — Ogłoszenia po 3o halerzy za wiersz jednoszpaltowy. — Numer pojedynczy 10 halerzy; do nabycia w księgarniach 1 na większych dworcach kolejowych. — Adres na listy do Redakcyi i Administracyi: K raków , ulica Ś W . T o ­ masza L. 3 2 . Listów nieopłaconych nie przyjmuje się. Godziny redakcyjne codziennie od godz. 3 do 6. Telefon nr. 5 0.

A D W E N T .

f

zn o w u n a d sze d ł A d w e n t c z y li czas o c z e k iw a ­ nia p r z y jś c ia Z b a w ic ie la .

Ś w ia t co r o k szum n ie ro z p o c z y n a N o w e L a to w d n iu 1 s ty c zn ia p r z y d ź w ię k u w e s o ­ ły c h o k r z y k ó w i w y p r a w ia n iu ta ń c y , k tó r y m z w y k le to w a r z y s z y ro z w io zło ś ć i ró żn e in n e sza­

le ń stw a .

K o ś c ió ł n a to m ia st z u p e łn ie in aczej so b ie p o stę pu je. S k r o m n ie i w sp o k o ju , u b o g o i p o b o żn ie , bez zw ró c e n ia na s ie b ie sz c z e g ó ln e j u w a g i i n ie zn a n y sz e ­ ro k ie m u o g ó ło w i, w s tę p u je r o k k o ś c ie ln y w sw ó j o k re s, p r z y c h o d z ą c do nas lu d zi zarów n u z p ie rw szą N ie d zie lą A d w e n to w ą . C a łe c h rze ś c ija ń stw o r o z p o ­ c z y n a n o w y ten czas w ja k n a jg łę b s ze j p o k o rz e . Ja k o b y za je d n y m zam ach em w s z y s tk o u m ilk ło , a d la lu d u B o ż e g o , p o z o s ta ją c e g o w cie m n o śc ia c h n o c y , św iata i p o w a żn a n a stą p iła cisza, sto so w n a do m o­

d łó w , r o z m y ś la n ia i p o k u to w a n ia i to w c h w ili, g d y z ło n a sta rc a z g r z y b ia łe g o p o w s ta ł n o w y r o k k o ­ śc ie ln y. J estto n ie ja k o d uch A d w e n to w y , k tó r y zn o ­ w u p a n u je ; je s tto m o w a ś w ię te g o czasu ła s k i, d a n e g o do p o k u ty , k tó ra o b e c n ie p rze m a w ia , a za p o w ia d a on a w s p a n ia ło ś ć m a ją c e g o p r z y b y ć Z b a w ic ie la .

S tą d w ię c cz a s A d w e n to w y je s t n a jp ię k n ie jszy m i n a jcu d n iejszy m z c a łe g o r o k u k o ś c ie ln e g o . W spo- k o jn em sw e m zaciszu u k r y w a się w sp a n ia ło ść S t w ó r c y ś w ia ta ; ła s k a u św ię c a ją c a i m iło sie rd zie B o ż e z w ie ­ d za ją w ty m cza s ie dom za dom em , d u szę je d n ę po d ru g ie j, d z ia ła ją c sw e cu d a na k a żd y m , k t ó r y o tw o ­ rzy im p o d w o je i w p u ści je do w n ę trza s w e g o ; w ó w ­ cz a s w s z y stk o , co d otąd b y ło k r z y w e , staj.e się pro- stem , zim n e się r o z g r z e w a , a u m a rłe o ż y w ia ; w s z y ­ stk o , co d otąd n ie n a w id ziło , te ra z m iłu je ; co p r z e k li­

n a ło , o b e cn ie b ło g o s ła w i i m od li s ię ; c o b y ło nie- o zystem , sta je się św ię te m i u czciw em , a co w rze ­ szczało i sza la ło , te raz u cich ło i z a s ta n o w iło się nad sam ym sobą.

W s p a n ia ło ś ć B o ż a o b ja w io n ą zo s ta ła w ie r n y m w ta je m n ic z y m b la sk u , s ło d k ie j p ię k n o ś c i i św ię te j zg o d z ie — a św ia t je d n a k te g o n ie p o jm u je. Z e s ta ­ n o w is k a s w e g o p rze k o n a n ia sp o g lą d a on zro zu m iale i p r z e s y c o n y z m y sło w o śc ia m i na ch rze ścija n p o k o r ­ n y c h i c ic h y c h , su m ien n ie się u c ie m ię ż a ją c y c h i b ę ­ d ą c y c h ze w szech m iar w s tr z e m ię ź liw y m i; c h rze ś c i­

ja n ie je d n a k ż e m o g ą s p o g lą d a ć na św ia t ze zu p e łn y m sp o k o je m i z p ra w d z iw e m p rze k o n a n ie m , iż w ła ś n ie oni m ają słu szn o ść, sk o ro w o ła ją : » 0 n ie ro ztro p n i i p o ż a ło w a n ia g o d n i lu d zie , g d y b y ś c ie t y lk o to p o ­ sia d a li, co m y ! W g łę b i se rc a je s te ś m y b o w ie m t y ­ sią c k r o ć s z c z ę ś liw s z y m i od w as i t y lk o je d y n ie m y p r a w d z iw ie s z c z ę śliw y m i je s te ś m y ju ż na ty m św ie - cie!« S a m a w ia ra n iezłom n a i sta n o w c za c z y n i c z ło ­ w ie k a s z c z ę ś liw y m ju ż tu na ziem i, ja k o też w w ie ­ czności.

C zas A d w e n to w y je d n a k p rzy p o m in a zn o w u lu d z k o ś c i p o tę żn y m g ło s e m sw e j ła s k i w s z y s tk ie te o d w ie c zn e i sta ro d a w n e p ra w d y . Z tej p r z y c z y n y je s t w ię c w ra z ze sw ą ciszą i p o w a żn ym n astro jem zn ie ­ n a w id zo n y o g ó ln ie ro zp o w sze ch n io n e m u n ie d o w ia r ­ stw u , sza ta n o w i i je g o t o w a r z y s z o m ; św ia t p rze to p o stę p u je so b ie z czasem A d w e n to w y m p o d o b n ie , ja k z w s zy stk im i, k t ó r y c h się o b a w ia i n ie n a w id zi, s ta ­ r a ją c się zm u sić g o do m ilczen ia. K o ś c ió ł je d n a k o d z y w a się do lu d z k o ś c i i w o ł a :

S ły s z ą c d zisiaj g ło s B o ż y , n ie za tw a rd z a jc ie se rc w a s z y c h ; o c k n ijc ie się ze snu i m a r t w o t y ; czu ­ w a jc ie i n a b ie rzc ie o tu c h y , p r z y o b le c z c ie się w zb ro ję św ia tło ś c i i sta ń cie g o t o w i do w y zn a n ia W i a r y ś w ię ­ tej, k u o b ro n ie J e zu s a i c h w a ły B o ż e j. N o c p r z e m i­

n ę ła a d zień się p r z y b liż a w sw ej n ie o g ra n ic zo n e j w sp a n ia ło ści B o s k ie j! U ś w ię ć c ie i r o z g r z e jc ie się, a ż e - ‘ b y ś c ie p o lic ze n i z o s ta li m ię d z y s p ra w ie d liw y c h . Ju ż w id n ie je zd a ła ta je m n icze ś w ia tło u ro c z y s to ś c i B o ­ ż e g o N a r o d z e n ia ; ju ż s ły c h a ć zb liż a n ie s ię a n ie lsk ic h d ź w ię k ó w p ie ś n i o św ię te j n o c y ; p o w s ta ń c ie n iech się sta n ie ś w ia tło , g d y ż w s p a n ia ło ść i ła s k a B o ża je st p o n ad w a m i!

(4)

J f a d je z io r e m (fo p łe m .

(P o w ie ść z przedhistorycznych czasó w ).

15. P ie k ie ln a m ara.

K r ó lo w a ja k sk am ie n ia ła p o zo sta ła na m iejscu, g d z ie ją syn w o je w o d y o p u ścił.

— C ó ż to było'? — p rze m ó w iła z cię ż k ie m w e stch n ien ie m . — P o g a rd z o n a — zn ien aw id zo n a.

0 G ie r d o , n iero zsąd n a n ie w ia sto ! M o g ła ż e ś c h o ć p rzez jed e n m om ent p o c h le b ia ć sobie, iż m asz p raw o do żąd an ia, a b y cię lu d zie k o ch a li, i że je szcze o d ­ w ró c ić się m ożesz od tej ciem nej c z a ro d z ie jsk ie j d r o ­ g i, k tó r ą c h o d z iła ś o d m ło d ości tw o je j. P re c z ze w s ze lk ie m u czu ciem lu d z k o ś c i, niech aj się żadnej zb ro d n i se rc e m oje nie w z d ra g a , a g d y m ię p ie k ło k ie d y ś p r z y ją ć m usi, niech że g o d n y m je g o zostan ę szatan em . W y s t ą p c ie w ię c z o tc h ła n i w a sz y c h na p o w ie rzch n ię ziem i w y , m ściw e d u ch y, ję d z e n ie n a ­ w iści i z e m s ty ; n a p ó jcie w asze w ę że śm ie rte ln y m i ja d y 1 za o strzcie na n o w o z a r d z e w ia łe od k r w i s z ty le ty !

W ty m sta n ie rozp aczające j i m ściw ej d zik o ści z a s ta ł m a łżo n k ę sw o ją k r ó l P o p ie l, k t ó r y w to w a ­ r z y s tw ie d w ó ch k a p ła n ó w b o ży szcza N ia p r z y b y ł w o ln y m k ro k ie m na tó m iejsce, g d z ie sta ła k ró lo w a .

— Z n ajd u ję p rze c ie k r ó lo w ę w tem sam otn em za ciszu — p rze m ó w ił do niej z m iną p o d e jr z liw ą — a w ła śn ie o d s tą p ił od c ie b ie M iło sła w . C óż to je st, iż tw arz tw o ja raz o gn ie m płon ie, to zn o w u b la d o ść ją p o w le k a ; czem uż, G ie rd o , p ie rsi tw o je ta k m ocno są w zru szo n e i o c zy łe z p e łn e ? — C z y u m y s ł tw ój że la zn y u le g ł n a k o n ie c sła b o śc i k o b ie c e j, i ty , k tó ra m ocom n ie w id z ia ln e g o św ia ta ro zk azu je sz, sta ła ś się n ie w o ln ic ą sy n a c z ło w ie k a śm ie r te ln e g o ? B y ć ż e to m oże, a ż e b y te s tra s zy d ła p ie k ie ln e , k tó r e k o le b k ę tw o ją o ta c z a ły i k tó r e ja k o n ieo d stęp n i to w a rzy s ze c ią g le p r z e b y w a ły p r z y to b ie , iżb y tw e g o se rca n ie ­ w ia s ty za tw a rd z ie ć nie p o tra fiły , a teraz g d y na n a j­

w y żs zy m sz c z y c ie sz tu k i cz a rn o k się sk ie j n o g ę tw ą p o s ta w iła ś , sta je sz się ofiarą za śle p ie n ia ?

— Z a śle p ie n ia ? — p o w tó r z y ła k r ó lo w a rąc zy m i d zik im tonem . — P o p ie lu ! ju ż n ie jestem z a ś le p io ­ n ą ; zasłona sp a d ła z o czó w m oich i jestem zn o w u o w ą zn aną i p o tężn ą G ie rd ą . — B ło g o ci, w a le c z n y k ró lu S a rm a tó w — r z e k ła d alej z sz y d e rc z y m w y r a ­ zem — ciesz się, lo s p a d ł na tw o ją stron ę. N im bla- d a w e św ia tło k s ię ż y c a ten g a j o św ie c i, b ę d zie sz ju ż sa m o w ła d n y m pan em na tej ziem i i p rzy d e p c e s z k a rk i tw y c h n ie p rz y ja c ió ł p o z b a w io n y c h ży c ia . S łu c h a j i b ą d ź p o słu szn y . O to R z e p ic h a z b ie g ła z p r z y b y tk u ś w ią tn ic y b o ży sz c z a le śn e g o , i je ż e li się w p rze c zu ­ ciu m ojem n ie m ylę , t e d y u k r y w a się g d z ie ś w b li ­ sk o ś c i nąd b rz e g ie m je zio ra . W y s z lij zatem n a tych m iast u zb ro jo n y c h ludzi, a b y ją w y s z u k a li i zabili, g d y ż on a m usi b y ć p ie rw szą w m ieszk an iach p o d ­ ziem n ych i p o p rze d zić s z e r e g ty c h , k tó r z y za nią pójd ą. In n y ch \yyszlij b ez z w ło k i do G n ie zn a, a ż e b y i K n a s ła w y n ie b r a k ło tam , g d z ie się w s z y s c y znaj dą. — T o je s t m ój ro z k a z — a te raz p re cz z m oich o czó w , a b y mi, p a trz ą c się na cie b ie , n ie b y ło żal ro zp o c zą ć w ie lk ie g o i taje m n e go d zieła.

S k ło n iw s z y się aż do ziem i, o d sze d ł p rę d k im od niej k ro k ie m , d la w y p e łn ie n ia jej su ro w y c h i o k r o ­ p n y c h ro zk a zó w .

— K r ó lo w o ! — o d e z w a ł się je d e n z p o zo sta ły c h k a p ła n ó w — je ż e li n a szy ch u s łu g p o trzeb u je sz, te d y je ste ś m y g o to w i na tw o je ro zk azy .

— I có ż mi po w a s — o d p o w ie d zia ła G ie r d a z p o g a rd liw y rii u śm iech em — có ż mi po słu ża lca ch , g d y mi n a w e t sam m istrz p o d le g a ? Id ź c ie p recz ode- m nie, w y o b r z y d łe s t r a s z y d ła ! G d y czas ze m sty n a ­ 77Q __________________________________f________ > R O

d ejd zie, n a ten cza s w y le ź c ie z w a szy ch c ie m n y ch k r y jó w e k u zb ro je n i w d o ś w ia d czo n e n oże i m o rd ercze n arzęd zia , n aten czas g d y się śc ie m n i, p r z y b ą d ź c ie j a ­ k o n ie c ie rp ią c e ś w ia tła p u ch a cze i o to czcie p o le licz- nem śc ie rw e m zasłan e .

S ło ń c e ju ż się o d d a liło z nad h o ry zo n tu tej p ó łk u li i o d stro n y w sch o d n ie j co ra z ciem n iejsze m g ły za sę p iać p o c zę ły n ieb o, na k tó re m tu i o w d zie b ły s z c z a ły p o je d y ń c ze g w ia z d y . K i e d y G ie r d a s ta ­ n ę ła nad b rze g ie m je zio ra n a p rz e c iw k o sta ro żytn e j w ie ż y , d aw n ej b a łw o c h w a ln i N ia P ie k ło s a . Z e r w a ­ w s z y z g ło w y w ie n ie c i w p a tru ją c się w n ie g o przez c h w ilę z n ie c zu ło ś c ią , rzu ciła g o w je zio ro z p o g a rd ą i b o le sn ą g o r y c z ą .

— P re c z odem nie, p różn a o zd o b o ! — z a w o ła ła g ło śn o — p re cz o dem n ie, w y o b łu d n e w y o b ra ż e n ia m iło śc i i p ra g n ie ń , że gn am się z w am i na w ie k i, na w ie k i w as się w y r z e k a m ! N ie dla m nie p rzy sto ją te p ię k s z y d ła , g d y ż jed en , k tó r e g o m k o c h a ła , m ną p o ­ g a r d z ił, a ten, do k tó r e g o od m ło d o ści m ojej n a le ­ ża łam i do k tó r e g o te ra z je d y n ie n a leżę , inn e mi w ie ń ce p r z y g o to w a ł. G o d zin a ze m s ty ju ż się zb liża.

W s tą p iw s z y na p o b lis k i p a g ó r e k , p o d n iosła c z a rn o k s ię s k ą sw ą r ę k ę , ro z p o c zy n a ją c za k lę cia , i w m om en cie z e b r a ły się k o ło niej g ę s te i ciem ne ch m u ry, w ia tr zach o d n i za m ie n ił się w g w a łto w n y i c ią g ły w ich e r, a je zio ro w zb u rzo n e c isk a ło b a łw a ­ n y sw o je o b r z e g i i m u ry sta ro żytn e j w ie ży.

— O t y ! — r z e k ła na p ó ł g ło ś n y m tonem — ty , k tó r y ś m ię w y b r a ł od d nia m o je g o p r z y jś c ia na ś w ia t za p r z y ja c ió łk ę i k o c h a n k ę , u k a ż się, N ia ! w tej c h w ili w zy w a m c ię w ia d o m ym ci g ło se m . T w o je je s t to d z ie ło , k tó r e ro zp o c zy n a m , d la te g o u k a ż się b e z z w ło c z n ie !

I w ty m m o m en cie je sz c ze b a rd zie j czarn iejsze c h m u ry z a ć m iły g w ia z d y i w s c h o d z ą c y m iesiąc, tem siln iej d ąć p o c zą ł w ic h e r d rz e w o ło m n y i tem w y że j c is k a ło je z io ro b a łw a n y sw oje, a z o g ro m n y m h u ­ k ie m w y p a d łs z y p io ru n z ciem n ej ch m u ry, u d e rz y ł g rz m o tliw re w p o b lis k ie j p u s z c z y ; ona je d n a k sta ła n iew zru szo n a w śró d te g o zab u rzen ia n a tu ry i c ią g le m ając w zn iesio n ą do g ó r y rę k ę , zd a ją ca się ro z k a ­ z y w a ć straszliw e j n a w a łn ic y , rze k ła dalej m o c n ie j­

szy m g ło s e m :

— U k a ż się, ty , k tó re m u ju ż ja k o n ie m o w lę se- p len ią cem i u sty r o z k a z y w a ła m i z k tó r e g o w id o k u c ie s zy ła m się , ja k z w y k ło c ie s z y ć się m a łe d ziecię na w id o k b ły s z c z ą c e g o c a ck a . W y jd ź z p r z y b y tk u ciem nej n o c y . N ia P ie k ło s ie , C z a rn y b o g u , S zatan ie, w z y w a m c ię po tajem n em im ieniu tw o je m , po im ie ­ niu, k tó r e w n ie b ie i w b ezd en n em p ie k le je s t zn a ­ n e ! W y jd ź z ciem n o ści tw o je j, g d y ż do cie b ie n a­

le ż y to, co c z y n ić p rzed sięb io rę. O to ju ż z b liż y ł się m om en t ze m sty, n ie z w łó c z p r z y b y c ia tw o je g o , g d y ż czas m ocn iejszym je st n ad b o g i, k tó re g o w strzy m a ć n ie m o g ą l

L e d w o co ty c h s łó w d o k o ń c z y ła , w z n io sła się nad p o w ie rzc h n ią je z io ra ciem n a ch m u ra p o d o b n a d o słu p a w ie lk ie g o , k tó r ą ze w szą d p o p rze d za ły wi- c h r y g w a łto w n e , i to c zą c się p o m ału , sta n ę ła n ie ­ d a le k o od b r z e g ó w je zio ra , g d z ie s ta ła cza rn o k s ię sk a k r ó lo w a .

— Z rzu ć tę n ie p o trze b n ą o słon ę — z a w o ła ła w r z a s k liw y m g ło se m — o k o m oje p r z y z w y c z a iło się p a trz e ć na c ie b ie b e z b o jaźn i, a ja żąd am w id zie ć cię w w ła ś c iw e j tw e j p o s ta c i! P r e c z z tą o słon ą, a b y m n a b ra ła m o c y za ja d ło ści, w p a tru ją c się w tw o je o b lic z e !

W tym m om en cie r o z p ły n ę ła się ciem n a m g ła na p o w ie rzch n i jezio ra , a p ostać, k tó ra się na b rze g u u k a za ła , b y ła ta k straszliw ą , iż je szcze żad ne o k o śm ie rte ln ik a w tej o k ro p n o śc i je j nie w id zia ło .

L A «_____________________ N r 49

(5)

P rz e lę k n io n a G ie r d a tem o b rz y d łe m zja w isk iem , o d stą p iła w ste cz o trzy k r o k i i za sła n ia ją c tw a rz obiem a ręk a m i, r z e k ła :

— J eszcze n ig d y nie u k a za łe ś m i się w tak iej p o staci, ja k d z is ia j; ja k ż e w ię c śm iesz w tym k s z ta ł­

c ie s ta w a ć p rze d o b liczem G ie r d y , k tó ra ci ro z ­ ka zu je ?

— T y mi ju ż w ięcej nie ro zk a zu je sz i nie m asz p raw a żądan ia m ych p r z y s łu g — o d p o w ie d z ia ła stra ­ szliw a m ara — p rze ła m a ła ś tw o je p rzy m ie rz e i p r z e ­ stą p iła ś w a ru n k i c y r o g r a fu , g d y ż s e rc e tw o je s k ło ­ n iło się z m iło ścią k u sy n o w i śm ie rte ln ik a i O dw a­

ż y ła ś się z b liż y ć do św ia tła , k tó re c ie b ie nie cierp i.

S e r c e tw e, w ia ro ło m n a k o b ie to , do m nie n a le ż y , a ty k a rm iła ś w niem b u n to w n icze p r ze c iw k o m nie u czu ­ cia. T e r a z stoisz prz^d panem tw o im , a n ie n ie w o l­

n ik przed tobą.

D re s zc z zim n y p rze ją ł o słu p ia łą od p rzelęk n ie- nia G ie rd ę i p rzez c h w ilę sta ła n iep oru szon a, n ie­

zd o ln a p rze m ó w ić sło w a , a le w k ró tc e , z b ie ra ją c w s z y ­ stk ie s iły , r z e k ła z o d w a g ą :

— P ró żn o się ch ełp isz, łg a r z u od p o c zą tk u św ia ­ ta ! G d y b y m u tr a c iła m oc i p an o w an ie nad tob ą, d la ­ c z e g ó ż w ię c sta n ą łe ś na m oje w e zw a n ie ?

— N ie na tw ój ro zk az sta n ą łem — o d p o w ie ­ d z ia ł szatan — ja k ż e bo w iem r o z k a z y w a ć m ożesz m ocom p o d ziem n ym , g d y sam a s o b ą w ła d a ć nie u m iesz? L e k k o m y ś ln a i n iestała isto to , ch w ie je s z się ja k sła b a trzcin a p o m ię d zy ciem n o ścią i św iatłem , k tó re cię w sp ó ln ie n ien a w id zą. L e c z o p u szczo n a b ę ­ dąc, za p u k a ła ś do d rzw i w ie c zn y c h p rze p a ści, a te o tw o r z y ły się d la b ła g a ją c e j, le c z n ie d la ro z k a z u ­ jącej. J ed n a k , je że li to, co c z y n ić za m yślasz, zg a d z a się z u czu ciam i m em i, n aten czas b ą d ź p rzek o n an a, iż w e w szy stk ie m usłużę.

— M im o w o ln ie s k ła n ia ło się m oje se rc e m ięd zy d w iem a isto ta m i — o d p o w ie d zia ła G ie rd a — a le za ­ w sze je d n o t y lk o m iałam na m yśli, to je s t szczęście, za k tó r e g o o sią g n ie n ie m k a ż d y ż y ją c y w zd y ch a . N a có żb y m m ia ła c i m ó w ić o tem , n ie szc zę sn y duchu, k t ó r y n ie pojm u jesz i nie d o ś w ia d c z y łe ś , ja k siln ą je st m iło ść ś m ie r te ln y c h : je d n a k in aczej sta ć się m u­

sia ło nad sp o d zie w a n ie m oje; d la te g o o b ró c iła m się n a p o w ró t do c ie b ie i o d ezw ałam się zn ajo m ym ci g ło se m w p o d zie m n y ch tw y c h m ieszkan iach . J e d n e ­ g o ty lk o od c ie b ie żą d a m , g d y m ię tu w s zy stk o o m y liło , daj mi szczęście u p ra g n io n e ; r o z k a z u ję ci, daj m i g o , a lb o w ie m p o w racam do cie b ie zap o m n ia­

n e g o na m om en t s łu g i, g d y ż na có ż p o tr z e b o w a ła ­ b y m tw ej p o m o cy , g d y b y mi je sz c ze zo sta ła n ad zieja w n ieb io sach lu b n a ziem i?

— S z u k a s z szc z ę śc ia — o d p o w ie d z ia ła m ara — szczęścia żąd asz o dem n ie, le c z ja ci g o d ać nie m o­

g ę . S a m a o szu k u je sz s ię ,. n ie w ia sto z p ro c h u zro d z o ­ n a! N ie je st to szczęściem , c z e g o po m nie w y m a g a s z ; je s t to d zik ą c h u c ią serca, g o rzk im i śm ie rcio d a jn y m o w o cem ze m sty. T ę zn ajd ziesz w m ojem p o tę p io n e m p a ń stw ie. M ów , nim p o m y ś ln y m om en t u p ły n ie , m ów , a ja ci ją ob ficie w y m ie rzę .

Z w y c ię ż a ją c w so b ie z w y k łą b o ja ź liw o ść śm ie r­

te ln ik ó w , p r z y s tą p iła G ie rd a do straslziw e j p o c zw a ­ r y i w y r z e k ła w n ie zro zu m ia n y ch lud ziom w y ra za c h , g ło se m na p ó ł uciszon ym ży czen ia swegro sło w a . G d y s k o ń c z y ła , o d e z w a ł się k siążę cie m n o śc i:

— T e ra z d o p ie ro p o zn aję zn o w u m oją G ie rd ę , k tó ra je s t tak ą , ja k ą ją s o b ie za w sze w id z ie ć ż y c z y ­ łem . A t o li to, c z e g o od em n ie żądasz, inaczej d o p e ł­

n ić n ie m o g ę , ja k ty lk o pod w a ru n k ie m . R a z już a lb o w ie m w y s tą p iła ś za ten o k rą g , za k tó r y ci p rzejść nie w o ln o b y ło ; nie je st to ju ż d an in ą, k tó rą ci s k ła ­ dam , le cz raczej darem w s p a n ia ły m w ła d c y p rze p a ­ ści. T y je d n a m usisz b y ć m oją n a g ro d ą.

— W e ź m ię — rze k ła k r ó lo w a z w y ra z e m n a j­

w yższe j ro zp a czy . — C ó ż mi ju ż w ię c e j w z ią ć m o ­ żesz, g d y ju ż w s z y s tk o stra c iła m . Z a sp o k ó j ty lk o m ściw e p ra g n ie n ia m oje, a w e ź c o k o lw ie k o dem n ie żądasz, g d y ju ż n ic n ie m am d r o g ie g o w tem ży ciu .

P o d c z a s g d y to m ó w iła , o k r y ła się m ara p ie ­ k ie ln a na n ow o m g łą n ie p rz e źro c zy stą i o d d a la ją c się p o w o li po w ie rzc h u je z io ra od b r z e g u , w y d a ła w śró d g ro m u i szum u w ich ru n astęp u ją cą o d p o w ie d ź:

— G i e r d o ! b ą d ź w g o to w o ś c i, g d y ż n ie z a d łu g o zn o w u m ię zo b a czysz.

W ty m m o m en cie z o b a c z y ła , iż tu ż p r z y n o ­ g a c h je j z a b rz ę k ło m a łe za m k n ię te n a c z y n ie , k tó re p o d n ió s łs zy z ziem i i p r z y c is n ą w s z y do s w y c h g o r ą ­ c y c h p ie rsi, o p u ś c iła to m iejsce, śp ie szą c do zam ku , g d z ie stra s zliw ą sw ą ze m stę w y k o n a ć p rz e d się w zię ła .

16. Zbrodniczy napad.

D ą żą c p o w o ln y m k ro k ie m k u c h a c ie c n o tliw e ­ g o P ia s ta w to w a r z y s tw ie g r e c k ic h m ło d zia n ó w , z a ­ trz y m a ł się m ło d y b o h a te r M iło s ła w w d ro d ze, w s try m a n y n a g łą b u rzą i n a w a łn icą , k tó ra się w z n io ­ sła w tym m om en cie. O b ró c ił w z ro k sw ó j na ciem n ą w ie ż ę w p o śró d je zio ra G o p ła i o d w ra c a ją c od niej o ć z y k u m urom s ta re g o zam ku , p rzy p o m n ia ł so b ie z g o r y c z ą o w e sz czę śliw e u p ły n io n e c z a s y , g d y za p an o w a n ia d zia d a sw e g o , k r ó la L e c h a , n a jsz c zę ś li­

w sze dni p r z e ż y ł w ty c h m urach.

— O , ja k p ięk n ie w y d a ją się te sta ro żytn e m chem p o ro s łe m u ry — r z e k ł sam do sie b ie za to ­ p io n y w m y ś la ch — w ie k i ju ż u p ły n ę ły i n iejed n o p o k o le n ie u stą p iło z g ro n a ż y ją c y c h , a w y je szcze n ie za ch w ia n ie sto ic ie ! O K r u s z w ic o ! d łu g o ż je sz c ze m u ry tw o je sta ć b ę d ą ? C z y liż za g n ie w a n e n ieb o nie w zru szy t w y c h zasad , d la za tarcia k r w a w y c h śla d ó w p o p e łn io n e g o b e z p ra w ia i b ezb ożn ej sz tu k i czaro - d zie jsk ie j ?

W ty m m om en cie u k a za ła się o w a czarn a chm u ra, w k tó rą się m ara p ie k ie ln a o d ziała i za sło n iła sob ą p rzed o czy m a M iło s ła w a w y s o k ie w ie ż e zam k u K r u s z w ic k ie g o .

— C z y tym zn ak ie m o d p o w ia d a c ie m i, b o g o ­ w ie — z a w o ła ł w zru szo n y M iło sła w . — Z d a w a ło mi się, ja k g d y b y n ieszczęście, u k ry te w cien ia ch n o c y , zb liż a ło się do zam k u , w id z ie liśc ie , m oi c h ło p c y , ów o b ło k , k tó r y po w ie rzc h u je z io ra w z n ió s ł się p r z y w ie ż y za m k o w ej ?

— W id z ie liś m y g o — o d p o w ie d zia ł M ic h a ł — n iesie on z s o b ą g r o t śm ie rte ln y , i je że li g o w y p u ­ ści , w te d y n ie c h y b n ie run ą te sta ro ż y tn e m u ry w sm u tne z w a lis k a i tra w a p o k r y je k ie d y ś te m ie j­

s c a , g d z ie s t a ły ; a le c z ło w ie k , je ż e li je s t m ężn y i w ie rn y , p o d n o si się z u p a d k u i w y że j sto i n ad o b ło k i.

— W ie m o tem d o b rz e — o d e z w a ł się M iło ­ s ła w po m ałej c h w ili — w iem , że w n aszej w ie rze na w ie le r z e c z y sp o g lą d a się in a c z e j, niżeli nam o nich o p o w ia d a n a u k a s ta ry c h b o g ó w ; ró w n ie ż sły s z a łe m o tem , że w niej z w y k liś c ie cz e rp a ć po cie ch ę w ra z ie u trap ien ia, k tórej m y w naszej zn aleźć n ie m ożem y.

— G d y czas n a d e jd zie — o d p o w ie d z ia ł R a f a ł — zn ajdziesz i t y k sią żę żądaną d la se rca p o cie ch ę , le cz n a le ży p ierw ej o k a z a ć się m ężn ym w g o d zin a c h d o ­ św iad czenia.

Z a to p io n y w m yślach nad tem i w ie le zn a c zą c e - m i sło w y , s z e d ł M iło s ła w d alszą d ro g ą k u fo lw a r ­ k o w i P ia s ta , g d y n a g le u s ły s z a ł d zik ie k r z y k i i szczęk o r ę ż y ; za sta n o w iw s zy się na m om ent i c h w y c iw s z y za m iecz d o ś w ia d c z o n y , b ie g ł p ęd em k u m ieszk an iu c n o tliw e g o w ie ś n ia k a , sk ą d się ten h a ła s o d z y w a ł.

W a lk a p o w szech n a o b ra ła m iejsce w sp o k o jn ej w ie jsk ie j za ciszy. Z tru d n o ścią o p ie ra ła się g a r s tk a

(6)

d zie ln y c h r o ln ik ó w , p o rw an e m i na p o d o rę c zu leżą- cem i sie k ie ra m i i k o sa m i, p rze m o cy w ie lu m ocno u zb ro jo n y c h żo łn ie rzy , k tó r z y z n o w ą i co ra z w ię ­ k s z ą za ja d ło ś c ią ro z p o c zy n a li bój za w z ię ty . W ie lu ju ż p o b ity c h i zra n io n y c h z a le g ło zb ro czo n e k r w ią k le p is k o u b o g ie j c h a ty , na b o k u zaś s ta ł P ia s t z p o d ­ n iesion ym do g ó r y m ieczem , w y w ija ją c nim na w s z y ­ s tk ie s tr o n y i za s ła n ia ł sw e m i p iersia m i R z e p :ch ę, k tó ra , ze m d lon a, le ż a ła na ziem i. C zterech n a jd zie l­

n ie js zy c h ż o łn ie r z y rz u c iło się na n ie g o , w o ła ją c :

— O d stąp , n ie ro zsą d n y w ie śn ia k u , i w y d a j nam d zie w ic ę , in a czej zg in ie sz b e z o c h y b y !

R o z ja d łe i z a p a lc z y w e c ię c ia b y ł y o d p o w ied zią P ia s ta , a to li k a ż d y je g o zam ach co ra z s ła b sz y m się sta w a ł, g d y ż stru m ien iem p ra w ie la ła się k r e w z g ł ę ­ b o k ie j ra n y , k tó rą w ram ię o d e b ra ł. — M iło sła w , w o k a m g n ie n iu p r z y s k o c z y w s z y do tej c z e re d y zb ó j­

có w , ro zn o sił śm ierć i ra n y p o m ię d z y nim i, ci zaś, o b ró c iw s z y k u niem u oręże, u d e rz y li w sp óln em i s i ­ ła m i na n ie s p o d z ia n e g o n ie p r z y ja c ie la ; a le cn otliw i, ro ln ic y , p o k rz e p ie n i n o w e m m ęstw e m z je g o p r z y ­ b y c ia , z łą c z y li się z nim w sp ó ln ie p rze c iw ż o łd a ­ k o m k r ó le w s k im i w a lk a r ó w n ie jsz ą b y ć za c z y n a ła . W te m s p o jrza ł p r z y p a d k ie m je d e n z u zb ro jo n y ch na d rzw i o tw a r te i w y d a w s z y o k r z y k n a g łe g o p rze s tra ­ ch u , z w r ó c ił ty m sp osob em u w a g ę s w y c h t o w a r z y ­ sz ó w , k tó r z y ró w n ie ż p r z e s tr a s z e n i, zap o m in a ją c o ro z k a z ie k r ó le w s k im , w y b ie g li z c h a ty , w y d a ją c o k r z y k p o p ło ch u , a tu ż za nim i sz ło d w ó ch o lb r z y ­ m ów z o g n is ty m i m ieczam i, p ę d zą c p rzed so b ą p rze­

lę k ły c h i u c ie k a ją c y c h żo łd a k ó w , za k tó r y m i ró w n ie ż w y b ie g li ś c ig a ją c y ich p r z y ja c ie le P ia sta .

W id z ą c M iło s ła w z b la d łe g o i o p a d łe g o z sił P ia s ta , k t ó r y je d n ą r ę k ą trz y m a ł się za m iejsce zra­

nione, a d ru g ą , w s p a rłs z y się o ścia n ę, w p a tr y w a ł się w o m d la łą d zie w ic ę , nad k tó r ą p ła c z ą c a s ta r u ­ szk a n a c h y lo n a sta ra ła się ją o rze źw ić, p r z y s tą p ił b li­

żej i r z e k ł p rzy tłu m io n y m od żalu g ło s e m :

— P ia ś c ie ! p o w ie d z mi, c z y R z e p ic h a już nie ż y je , i c z y ją m o rd ercze o strze tra fiło ?

— J a k m ożesz się ta k p y ta ć , s z la c h e tn y k s ią ­ ż ę — o d p o w ie d z ia ł P ia s t s ła b y m g ło se m — ż y łż e b y m ja, g d y b y c h o ć w ło s s p a d ł z jej g ło w y ?

W ty m m om en cie o tw o r z y ła d z ie w ic a zm a rtw ia łe o c z y , a p o zn a w szy n ad sob ą sto ją c y c h P ia s ta i M i ło s ła w a , p o d n io sła k u o b y d w u sw e ręce, m ó w ią c z c z u ło ś c ią :

— D z ię k i w am , w ie rn i i m ężn i r y c e r z e , b ez w a ­ szej o b ro n y ju ż b y za p e w n e R z e p ic h a n ie ż y ła .

— P o k r z e p się, k o c h a n a sio stro ! — r z e k ł do niej M iło s ła w — u sp o k ó j się i n a b ie rz s iły , a lb o w ie m p rzy c h o d z ę z ro z k a zu n a sze g o o jca , a b y m cię z a p r o ­ w a d z ił do zam k u k r ó le w s k ie g o .

— D o za m k u ! w tym m o m e n c ie ! — z a w o ła ła p rze ra żo n a R z e p ic h a , p o w sta ją c z ziem i. — J a k ż e ­ b y m m o g ła w tej c h w ili o p u szc za ć te g o bez p o m o cy , k tó r y d la m ej o b ro n y ta k śm ie rte ln ie zra n io n y zo s ta ł?

— B o g o w ie s p ra w ie d liw i b ęd ą c z u w a li nad ty m w ie rn y m c z ło w ie k ie m — o d p o w ie d z ia ł sy n w o ­ je w o d y — je d n a k o c ią g a ć się n ie p o w in n aś, g d y ż od te g o m om en tu z a w is ł los c a łe j tw e j r o d z in y !

— O b y b o g o w ie n ie d o p u ś c ili — o d e z w a ł się P ia s t je s z c ze sła b sz y m n iże li p ie rw e j g ło se m — a ż e ­ b y ś o c ią g a ła się z w y p e łn ie n ie m ro zk azu o jca p rzez w z g lą d na s łu g ę , k t ó r y n ic w ię c e j n ie u czy n ił, ja k ty lk o to, co m u p r z y s ię g a i p o w in n o ść c z y n ić k a z a ły .

— W r z e c z y sam ej, za c h o w a łe ś w ie r n ie to, co p r z y s ią g łe ś , szlach e tn y p rz y ja c ie lu — rze k ła R z e p i ­ cha, p o d a ją c mu r ę k ę — w ie rn y m się o k a z a łe ś aż do śm ierci.

— A c h t a k ! aż do śm ie rci — w e s tc h n ą ł P ia s t — ona p o d o b n o ju ż je st b lis k o — ta śm ierć — i w ła

śn ie c h c ia ł w z ią ć za p o d a n ą m u rę k ę , g d y w tem o c z y się je g o za m k n ę ły , a n ie m o g ą c u sta ć na n o­

g a c h , p a d ł b e z siln y na ręce k s ię żn ic z k i, k tó r a g o p r ę d k o p o d c h w y c iw s z y i p r z y c is n ą w s z y do p iersi, o d d a ją c m atce, w y s z ła za b ra tem , s k r y w a ją c tw a rz łza m i zalan ą.

U z b ro je n i w ro zm a ite n arzęd zia, c n o tliw i r o ln i­

c y i r y b a c y p r z y łą c z y li się do n ich d la to w a r z y s z e ­ n ia im do za m k u K r u s z w ic y , le c z M ic h a ła i R a fa ła n ie b y ło p o m ię d z y nim i, i n ik t n ie m ó g ł te g o m ieć za złe, iż c h ło p c y ta k d e lik a tn i i b ez b ro n n i o d d a lili się w* cic h o śc i z p o la za p a lc z y w e j i m o rd erc zej w a lk i.

P o d c z a s g d y R z e p ic h a sz ła , p ła c z ą c o b o k s w e ­ g o b ra ta , o p o w ie d z ia ł ten je j w o lę o jc a i zg ro m a d zo n y ch p o k r e w n y c h k s ią żą t, a ż e b y p rze c iw k r ó lo w e j G ie rd z ie , p o w o ła n e j o c za ro d zie jstw a i z a m y s ły m o rd e rc ze , w p rzy to m n o ś c i w s z y s tk ic h z ło ż y ła ś w ia ­ d ectw o .

Ś p ie s z n ie p o s tę p o w a ła ta m ała g a r s tk a lu d zi k u K r u s z w ic y .

J e d n a k n ie s zc zę ś c ia d nia te g o n ie z b liż y ły się je s z c z e do ko ń ca. D o c h o d z ą c do g łó w n e j b r a m y za m ­ k o w e j, r z u c ił m ło d y b o h a te r z n ie n a c k a w z ro k sw ój na o w ą sam o tn ą w ie ż ę , w ś ró d je zio ra sto ją cą , i r ó ­ w n ie ja k w p o ra n k u d nia te g o z o b a c z y ł na r o z ­ w a lo n y c h je j m urach m n ó stw o śc ie rw o ż e r n y c h p ta ­ k ó w , k tó re , k r a c z ą c p rze ra źliw ie , ra z się w g ó r ę w z n o siły , to zn o w u o s ia d a ły na g a n k u i d ach u . R ó w ­ n ież ja k w p o ra n k u dnia te g o u czu ł na ten w id o k n ie p rzy je m n e w ra że n ie , w s k a zu ją c sio strze tę p on u rą i d zik ą w ie ż ę ; le c z w ty m m om en cie d o le c ia ł je g o uszu k r z y k w ie lo g ło ś n y , p o d o b n y do o k r z y k u r a d o ­ sn e g o z o d n ie sio n e g o z w y c ię s t w a ; o k n a w ie lk ie j sa li tro n o w ej rzę s isto o św ie tlo n e o tw o r z y ły się n a g le , i raz po razu s ły s z e li n a d c h o d z ą c y p lu sk z je z io ra G o p ła , ja k g d y b y j a k i c ię ż a r zrzu can o do w o d y ; w k r ó tc e też o d e z w a ły się ze w s z y s tk ic h stro n ob-.

szern ej b u d o w y p rze ra źliw e w rza sk i, ję k i i p ła c ze n ie w ia s t i d zieci. P rz e stra s ze n i tem zja w isk ie m , z a ­ trz y m a li się na m om en t w sw ej d ro d ze, p r z y s łu c h u ­ ją c się tem u o k ro p n e m u h a ła so w i, le c z n a g le o tw o ­ r z y ły się d rz w i b r a m y za m k o w e j i z g w a łto w n y m p ęd em w y b ie g li p rzez nie u zb ro je n i żo łn ie rze , u c ie ­ k a ją c na w s z y s tk ie stro n y , ja k b y ich n ie szc zę ście ja ­ k ie g o n iło .

— N a m iło ść b o g ó w ! c ó ż to je s t ? — z a w o ła ł p r z e lę k ły M iło s ła w . — B y ło ż b y to w s z y s tk o za p ó ­ ź n o ? — A w y r w a w s z y się z r ą k sio s tr y , k tó rą w o k a ­ m g n ie n iu to w a r z y s z ą c y im r o ln ic y d la b e z p ie c z e ń ­ s tw a do k o ła o to c z y li, p o b ie g ł p rę d k o do zam ku . W s z e d łs z y na d zied zin iec , z d a w a ło mu się, ja k g d y ­ b y ziem ia p o d nim d rż a ła i m u ry zam k u się z a trz ę ­ sły , ró w n ie ja k b y s ły s z a ł g ło s y n a rz e k a ją c e i b rzę k cię ż k ic h kajdan .

W te m w y b i e g ł z za m k u ja k iś c z ło w ie k z d o b y ­ tym m iecze m , a M iło sła w , z b liż a ją c się k u niem u, p o zn ał w nim s ta re g o słu g ę s w e g o S ę d z iw o ja , k tó r y z w y b la d łą i p r z e lę k łą tw a rz ą b ie g ł p ra w ie ja k b y na o ślep , n ie w ie d zą c d o k ą d d ąży.

— S ę d z iw o ju ! — z a w o ła ł do n ie g o — p o w ie d z mi, có ż to za n ie s zc zę ś cie w ic h r z y w ty c h m u rach ?

— T y tu je ste ś , m ój k s ią ż ę ! — k r z y k n ą ł p r z e ­ lę k n io n y sta rz e c — i p o r y w a ją c g o n a g le w s w e o b ję ­ cia i o d p ro w a d za ją c g w a łte m od ty c h n ie szc zę sn y ch m u ró w , r z e k ł: — B o g o m n iech aj b ę d ą d zię k i, że p rzyn a jm n iej ch oć je d e n p r z y ży c iu zo stał. P re c z, p re c z z te g o zam ku p r z e k lę te g o na w ieczn e cza sy ! P r e c z , nim c ie b ie je sz c z e n ie szc zę ś ie tra fi, o sie ­ r o c ia ły i o statn i p o to m k u sz la c h e tn e g o p o k o le n ia L e c h ó w !

(Ciąg dalszy nastąpi).

(7)

O S T A T N I A P O C I E C H A .

K i e d y t r z y są sie d n ie m o c a r­

stw a , R o s y a , P r u s y i A u s tr y a ro z s z a r p a ły n aszą O jc z y z n ę , za ­ c z ę ły p rz e ś la d o w a ć w n ielu d zk i sp o só b je j w ie rn y c h sy n ó w . S z c z e ­ g ó ln ie j R o s y a — n ie d ość je j b y ło sk ra d z io n e j zie m i p o ls k ie j, w ię c d o k ła d a ła w s ze lk ic h sił, a b y w y ­ tę p ić na niej zu p e łn ie n a ró d p o l­

sk i. K t o t y lk o b y ł p o d e jrza n y 0 n iec h ęć k u M o sk alo m , w p a d a ł w ich k r w io ż e r c z e szp o n y, a b y z nich p o n a jw ię k sze j c z ę śc i ju ż n ig d y się n ie w y d o s ta ć .

U w ię zie n i b y w a li s k a z y w a n i na n a jo k ru tn iejsze m ę czarn ie : ch cia n o z n ich w y d o b y ć zeznan ia, o b c ią ż a ją c e in n y c h ro d a k ó w . B ito w ię c w ię źn ió w rózgam i, m orzon o g ło d e m , d rę c zo n o c ią g łą b e z s e n ­ n o ścią.

A n ik t w dom u nie b y ł b e z ­ p ie c zn y , bo za n ie w in n ą p io s e n ­ k ę , za s ło w o je d n o , c h w y ta n o g o 1 w leczon o do c ię ż k ie g o w ię ­ zien ia.

P o c a łe j d aw n ej P o ls c e r o z s y ­ p a li się s ie p a c y m o sk ie w scy , w k a żd ej w io sce b y ło po k ilk u s z p ie g ó w , k a ż d e g o d w o ru strze ­ g ło w ie le b a c z n y c h oczu, ś le d z ą ­ c y c h , je ż e li n ie z a w in ą sa m ą , to b odaj za p ozorem tej w in y. A g d y t y lk o p o zó r się zn a la zł, w p a d a ła so tn ia k o z a k ó w , c h w y ta n o p o są ­ d z o n e g o , w ią za n o i o d sta w ia n o do w ięzien ia .

T y s ią c e n a jle p s z y c h s y n ó w O j­

c z y z n y g in ę ło w n ich m arn ie, b ez s ło w a p o c ie c h y , b e z n a d ziei u w o l­

n ien ia. A je d y n ie p rzed śm iercią

sam ą d o p u szczan o sp o w ie d n ik a , a b y s k a z a n y m ó g ł z B o g ie m się p o je d n ać.

I zaiste, s z c z ę śliw y ten b y ł, k to d o stą p ił ta k ie j ła s k i; inni g in ę li bez o sta tn ie j p o c ie c h y . A ilu ż b y ło i ta k ich , że w śró d c ią g ły c h m ęczarn i d o ­ sta w a li o b łę d u u m y s ło w e g o i g in ę li, ja k o sza leń cy . N ie w zru sza ło to je d n a k o p r a w c ó w m o s k ie w s k ic h , le cz d alej p ro w a d z ili sw e s;ata ń > k ie d zie ło .

J ed n ą z tak ich scen w ię z ie n n y c h p r ze d sta w ia nasz o b ra z e k . S k a z a n e g o n ie w in n ie na śm ierć p o cie sza k a p ła n , o k a z u ją c m u k r z y ż , w im ię k tó r e g o o trzy m a w n ie b ie n a g ro d ę za s w e c ie rp ie n ia . Z r e z y g n a c y ą s łu c h a słó w p o c ie c h y w ię z ie ń , a u d rz w i stoi u z b ro jo n y s o łd a t i cze k a , k ie d y p rzy jd zie c h w ila w y p ro w a d z e n ia sk a z a ń c a na m iejsce stracen ia.

(8)

774 » R O L A « N r 49

dzieje upadku i odkupienia.

1. Wszechmocne „stań sif.“ — Złamany zakaz.

B y ło n ic — t y lk o O n — w ie c z n y J e h o w a — D u c h B o ż y .

N ie b y ło ś w ia tła ni czasu , p rzestrzen i ni g ło s u , p ię k n a , p r a w d y ani ż y c ia w o d b ic iu ja k ie g o ś stw o rżen ia — O n z a m y k a ł w so b ie w s z y stk o — S a m — w T r ó jc y je d y n y , n ie o g a rn io n y .

A ż »stań się!« — B ó g w y r z e k ł i na ro zk az J e ­ g o p o w s ta w a ły ś w ia ty w p r z e s tw o r z a c h ,' w sp a n ia łe sło ń ca, k s ię ż y c e i g w ia z d y , z m g ie ł i cie m n o śc i w y ­ ło n iła się k u la ziem sk a, o b la n a w o d am i.

R z u c iw s z y ja k b y m on u m en taln e fu n d a m en ty pod p rzy sz łe b u d o w le w s z e c h ś w ia ta , za w ie s iw s zy w p rzestrzen i o lb rz y m i s z k ie le t ziem i p u stej i g ł u ­ ch ej, p o czą ł g o W s z e c h m o c n y B u d o w n ic z y w sześciu o k re sa c h czasu n a p e łn ia ć a r c y d z ie ła m i sw ej m yśli.

— » F iat lu x !« — niech się stan ie ś w ia tło ! — d rż y trw ó r c z e zle c e n ie B o ż e — i p o słu szn e p ro m ie ­ nie sło ń c a i g w ia z d n ie zlic zo n y ch , p a d a ją c w m ro k i n ie p rze jrzan e i ro z w id n ia ją c zie m sk ie o b sza ry , sk rzą się w b e zb rze żn y ch to n iach w ó d p ie r w o tn y c h , k tó re n ie z g łę b io n e m i w a rstw a m i o k a la ją p o w ie rzch n ię ziem i.

— N ie c h się sta n ie u tw ie rd z e n ie ! — g rzm i g ło s P a n a B o g a — i n a tyc h m ia st, ja k b y w s p a n ia ły b a l­

d ach im nad p o n u rą p u stk ą ziem i, sta je p ię k n e , b łę ­ k itn e s k le p ie n ie n ieb io s, tk an e zło te m g w ia z d , s r e ­ b r z y s ty m k s ię ży c e m i ro zk o szn em słoń cem .

— N ie c h się z b io rą w o d y na je d n o m ie jsce ! — m ów i S tw ó r c a p o tę żn y — i z h u k iem , sk łę b io n e , fa ­ lu ją c, u k ła d a ły się b e z m ia ry w ó d w g łę b in y m órz, a o d k r y ta sk o ru p a ziem i p o c z ę ła co tchu w y s y ­ ch ać...

— N ie c h zro d zi ziem ia tra w ę , zie le i d rzew o ro d za jn e! — ro z k a z u je P a n — i o d ra z u , ja k b y na sk in ie n ie różd żk i cz a ro d z ie jsk ie j, o k r y ła się ziem ia szm a ra g d e m z i e l e n i , o zd o b iła k r o c ia m i k w ia tó w , u stro iła się i z a k w itła p ą k o w ie m d rze w o w o c o w y c h .

— N ie c h się w o d y n a p e łn ią ry b a m i a p o w ie trz e p tactw em ! — w y g ło s ił B ó g ży cze n ie —• i za le d w o to w y r z e k ł, ju ż p rze p a ś c i m o rsk ie z a r o iły się m ilio ­ nam i ż y ją t e k , a p o w ie trz e , g ó r n e r e g io n y o ż y w iły s k r z y d la ty c h p ie śn ia rz y , o w a d ó w i b r z ę c z ą c y c h m u­

szek...

— N iech ziem ia w y d a zw ie rzę ta w s z e lk ie g o r o ­ d za ju ! — k o ń c z y ł S tw ó r c a d zieło p o w o ły w a n ia do b y tu stw o rze ń n iero zu m n y ch — i n a ty c h m ia st la sy , p o la i łą k i p o w e s e la ły m n o gim tłu m e m zw ie rzą t r o z ­ m aity ch .

Z iem ia ju ż p r z y g o to w a n a , p e łn a m ieszk ań có w , w re ż y c ie i c z e k a na pana, k ró la , g o s p o d a rz a '..

W t e d y B ó g , w T r ó jc y je d y n y , r z e k ł: » U c zy ń m y c z ło w ie k a na o b ra z i p o d o b ie ń stw o n asze, a niech p an u je nad w s z y s tk ą ziem ią*.

I u le p iw s z y z g lin y p o sta ć lu d zk ą , tch n ą ł B ó g w n ią duszę n ieśm ie rteln ą. W ó w c z a s p ie r w s z y c z ło ­ w ie k o ż y ł, z a b iło w nim se rce , zatętn iła k r e w w ż y ­ ła c h , za r ó ż o w iło się c ia ło , zd u m io n ym w z ro k ie m p o ­ w ió d ł p o sze ro k im , p ię k n y m św ie c ie , p e łn y m u roku, h arm on ii, c u d ó w — sam n a jw ię k s z y cu d — a z p ie rs i je g o w y d o b y ł się szep t rad ości, szczęścia , u p o jen ia i ch ę c i do ży c ia ... S z c z ę ś liw c a B ó g n a zw a ł: » A d am « , t. j. c z ło w ie k z ziem i.

»O b ra z B o ż y * , c z ło w ie k , o b d a rzo n y rozu m em d o sk o n a ły m i w<>lną w o lą , m u sia ł m ie ć sp ra w ę , tło , k tó r e b y je g o szczęście i p ięk n o ść zw ię k sza ło . I oto

tro s k liw o ś ć B o ż a w y m y ś liła A d a m o w i u ro c z y z a k ą ­ te k ziem i, o g ró d p rze ślic zn y , zw a n y rajem . K r y s z t a ­ ło w e źró d ło , ro z d zie la ją c e się w c z te ry rze k i, z w il­

ża ło c a ły sad, w k tó r y m r o s ły n a jro zm a itsze d rze­

w a, ob fite w n ajsm aczn iejsze o w o c e . W śro d k u zaś s ta ło d rze w o szc z e g ó ln e , d rze w o w ia d o m o ści z łe g o i d o b re g o .

W ty m to raju r o z k o s z y u m ie śc ił B ó g A d am a , b y g o u p r a w ia ł d la sw ej p rzy je m n o ści. P r z y w ió d ł mu w s z y s tk ie zw ie rzę ta i p ta k i, b y się c z ło w ie k n ie ­ m i c ie s z y ł i z osobna, o d p o w ie d n io n a z y w a ł.

L e c z sa m o tn o ść sta je się z czasem c ię ż k ą — sa ­ m otn ym b y ł A d a m — w ię c m u się p r z y k r z y ło , nie m iał z k im s ło w a w śró d stw o rze ń za m ien ić.

P rz e to r z e k ł B ó g : »N ie d o b rze b y ć c z ło w ie k o ­ w i sam em u , u c zy ń m y mu p o m oc, jem u p o d o b n ą* . — P o te m z e s ła ł n a A d a m a sen tw a r d y i w y ją ł z je g o b o k u że b ro . Z te g o żeb ra i z ziem i u tw o r z y ł B ó g c ia ło n ie w ia s ty , s tw o r z y ł duszę n ie śm ie rte ln ą i tc h n ą ł ją w c ia ło d r u g ie g o czło w ie k a . N a stę p n ie p r z y p r o ­ w a d ził n ie w ia s tę do zb u d z o n e g o A d a m a , k t ó r y d ał je j im ię »Ewa«, t. j. »m atka w s z y s tk ic h ludzi«.

W ra jsk ie m zaciszu n ieza m ą co n e cie rp ie n ie m szczęście b y ło u d ziałem p ie r w s z y c h isto t rozu m n ych . N ie n u ż y ła p ie r w s z y c h ro d zic ó w c ię ż k a p ra c a , bo im p o m a g a ły w e w s z y stk ie m zw ie rz ę ta o ch otn ie , a w s z y ­ stk o , co rob ili, w io d ło im się p o m yśln ie. B ó g o b ­ c o w a ł z n iem i ta k ła s k a w ie , ja k o jc ie c z k o ch a n e m i dziećm i. N ie zn ali ch o ró b , b o le śc i, nie m ieli p o d le ­ g a ć śm ierci, le c z po ja k im ś czasie m ieli iść ż y w i do nieba. S z c zę ś c ie to c z e k a ło ta k ż e w s z y s tk ie d zie ci A d a m a i E w y , c z y li w s zy stk ic h lud zi.

L e c z P a n B ó g p o s ta n o w ił, b y p ie rw si rod zice na to sz czę cie so b ie z a s łu ż y li; c h c ia ł się p rzek o n ać, c z y M u za ty le tro s k liw o ś c i i d o w o d ó w m iło śc i bę d ą w d zięczn i i p osłu szni, d la te g o d ał im ty lk o jed n o p rzy k a z a n ie w ty c h s ło w a c h ; >Ze w s z y s tk ic h d rzew w raju m o że cie je ś ć , t y lk o z je d n e g o d rze w a w śr o d ­ k u raju je ś ć w am n ie w o ln o — k tó r e g o d n ia z n ie ­ g o zjecie, śm ie rc ią p o m rz e c ie !*

N ie s t e t y ! na sz c z ę śc ie A d a m a i E w y p a tr z y ł z za zd ro ścią strą c o n y z n ie b a szatan i za w s z e lk ą cen ę p o sta n o w ił ze rw a ć p rzyjaźń lu d zi z B o g ie m .

B y ł w raju w ąż, c h y trz e js z y nad w s z y stk ie z w ie ­ rzę ta — je g o u ż y ł p o d stę p n y szatan , b y u w ie ść lu ­ dzi. U k r y ł się w ię c w w ę żu i c z e k a ł na d rz e w ie za- k azan em .

G d y p e w n e g o razu p r z y b liż y ła się do n ie g o E w a , w ą ż ta k się do niej o d e z w a ł:

D la c z e g o w am P a n B ó g z a k a z a ł je ś ć ze w s z y s tk ic h d rze w w raju ?

N ie o stro ż n a i c ie k a w a E w a za m iast o d ejść od k ła m c y k u sicie la , z a c z ę ła mu t łó m a c z y ć : » B ó g p o ­ z w o lił nam je ś ć ze w s z y stk ic h d rze w raju, a ty lk o z je d n e g o , w śro d k u raju je ś ć nam za k a za ł, b o b y ś m y m oże p o m a r li!«

N ie p o m rze cie — r z e k ł w ąż z u c h w a le — ow szem , b ę d zie c ie B o g u p o d o b n i, zn a ją c y d o b re i złe .

S tra szn a p o k u sa d la ła tw o w ie rn e j E w y ! » B o g u b ę d zie m y p o d o b n i, g d y zjem y * — m y ś li i p a tr z y na w s p a n ia łe d rzew o , na śliczn e o w o ce .

P o ż ą d liw o ś ć oczu z w y c ię ż y ła ! Już s ię g a rę k a po o w o c z a k a za n y — rw ie — k o sztu je — d aje A d a ­ m ow i — o b o je je d zą . T a k ła tw e p r z y k a z a n ie — do b ro w o ln ie , z ro zm ysłem złam ane. M ocn iejszą o k a z a ła się w ia ra p rze d sta w ic ie li rod zaju lu d z k ie g o w z a p e ­ w n ien ia szatan a, n iźli b y ł p o słu ch tro sk liw e m u o ich szczę ście O jc u — le k k o m y ś ln ie g rz e c h p ie r w s z y na zie r d sp e łn io n y .

K s . P a w e ł W ieczorek.

t

Cytaty

Powiązane dokumenty

dnego wodza i jednej komendy. Niestety, gdy szło o to w jaki sposób należy postąpić, pojawiło się dziesięciu wodzów i tyleż komend, które wzajemnie się

ło miejsce przy otwarciu Izby prawodawczej stanu Indiana. Okazało się, że przebiegły pastor w trącił do m odlitwy wiersz proszący, aby mnonopol rumu przestał

pomnieniu, niezasłużonem zupełnie, generała Bosaka, 0 ofiarnej postaci i słowach biernego oddania się falom losu pułkownika Traugutta, o napomnieniach Sumińskiego,

%T drobną opłatą.. — Ogłoszenia po 3o halerzy za wiersz jednoszpaltowy. Listów nieopłaconych nie przytmuje się. Godziny redakcyjne codziennie od godz. D ziś

Właśnie chciał się oddalić z tego miejsca, gdy niektórzy mieszkańcy z kujawskiej ziemi zaprosili go, aby poszedł z nimi na pole elekcyjne, gdyż się już

Na to zuchwałe oświadczenie podniosły się ze wszystkich stron jednogłośne krzyki, pochwalające to zdanie, a nawet słyszano niektórych mówiących, że plemię

T ak Maciek dla tysiąca złotych, na które się połakomił, miał iść na stos. Dzień już nawet b ył wyznaczony, w rynku nawieźli drew mieszczanie, sprowadzono

Śmiertelna bladość powlekła twarz wojewody, gdy się o tej straszliwej wieści dowiedział, albowiem chociaż przeczuwał, iż król z królową złe zamiary mają