• Nie Znaleziono Wyników

Ewakuacja więźniów z Majdanka do Oświęcimia w lipcu 1944 roku - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Ewakuacja więźniów z Majdanka do Oświęcimia w lipcu 1944 roku - Zipora Nahir - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

ZIPORA NAHIR

ur. 1930; Hrubieszów

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe II wojna światowa, okupacja niemiecka, obóz koncentracyjny na Majdanku

Ewakuacja więźniów z Majdanka do Oświęcimia w lipcu 1944 roku

W południe zebrali wszystkich z miejsc pracy, ustawili wszystkich na duży apel i zaczęto dzielić wszystkim skórzane buty. Zamiast drewniaków, w których było bardzo ciężko chodzić. Zrozumieli ludzie, że chyba nie wywożą, ale wyprowadzają wszystkich, wysiedlają wszystkich na piechotę. I tak było. Ja nic nie wiedziałam, bo ja leżałam w łóżku. Przyszedł ten esesman i kazał mi wyjść. I ja nie mogłam wstać. I wtedy on powiedział: „Słuchaj, wysiedlają wszystkich. Dla chorych i…”. Więc tak, później okazało się, że dla mnie, ja byłam chora, zdaje się, jedyna, ale było tam czworo czy pięcioro dzieci żydowskich. I było kilku specjalistów, mechaników i innych.

W każdym razie byliśmy około dwunastu ludzi, którym dano sześciu Niemców uzbrojonych. Ja nie wiem, to chyba była jakaś żandarmeria. Ale w uniformach niemieckich, szarych. Dali ambulans. I ja powiedziałam: „Ja nie wchodzę, bo ja mam rodzinę i my się nie rozdzielamy. Jak chcesz mnie zabić, to zabijasz wszystkich albo ja pójdę”. „A ty nie możesz iść”. Ja powiedziałam: „Słusznie, ja nie mogę iść”. „Gdzie jest twoja matka? Gdzie jest twój ojciec?” I ja mu przez okno pokazałam, tutaj stoi rząd, gdzie moja matka, tutaj stoi rząd, gdzie mój ojciec. On doszedł, ja nie wiem jak.

I może ja fantazjuję, ja nie jestem pewna. Bo po tylu latach trudno mi wyobrazić sobie taką sytuację, ale ja to tak pamiętałam. Że on znalazł mojego ojca. I ja wpierw mówiłam jak bardzo byłam przywiązana do ojca uczuciowo. I on dostał zezwolenie od ojca, żeby mnie zanieść do tego ambulansu. I on to zrobił. Nie wiem czy on to zrobił, nie wiem czy była taka sytuacja, ale on do mnie przyszedł i powiedział: „Ja mam zgodę twojego ojca. Oni pójdą na piechotę, a ty tą drogą pojedziesz, bo nie możesz chodzić, i będziecie razem”. Widocznie zawsze jest jakiś duch, nie wiem, nic nie mogę powiedzieć, bo ten człowiek na pewno zabił niemało. I ja nikogo nie usprawiedliwiam, ja nie… Dużo mnie wojna nauczyła, ale że sytuacje są nieludzkie, tego mnie na pewno nauczyła. A wśród nich są jakieś małe ogienka. Nie wiem co kierowało tym lekarzem. Może to, że on przychodził do mnie wzbudziło w nim jakąś litość. Może przypadkowo powiedział, „Co mi tam szkodzi, niech ona idzie”. I on mnie

(2)

prawie wniósł na rękach do tego ambulansu. Cały szereg ludzi wyszedł. To myśmy widzieli. I oni później, to ja wiem, poszli do Wisły na piechotę, za Wisłą ich wpakowano na pociąg i pojechali do Oświęcimia. Ja wiem, później dowiedziałam się… Może później, jeżeli będzie czas, powiem jaki był ich los. One poszły do Oświęcimia. Ojca, zdaje się, tylko przypieczętowali i posłali mężczyzn do Niemiec, do obozów. I zdaje się, że on był w Gusen czy w Mauthausen, nie wiem. W każdym razie on był tylko bardzo krótko, przelotnie w Oświęcimiu. W każdym razie ja zostałam z tą grupą w tym ambulansie. I myśmy przez dwa dni starali się, nie my, to znaczy Niemcy którzy nas prowadzili. Był taki tłok na wszystkich szosach, bo Niemcy ewakuowali wojsko i czołgi, i całe ich zapasy po tych drogach. Nie było miejsca dla takiego jednego ambulansu. Tak że myśmy mniej więcej byli poza ruchem i oni widocznie starali się przepchać jakoś do Lublina.

Data i miejsce nagrania 2017-07-05, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Marta Tylus

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Tworzono legendy na ten temat, że było pijaństwo, że ktoś tam się przewrócił, że kogoś trzeba było wynosić, ale ja nie byłem świadkiem takich zdarzeń. Nie

Słonina kosztowała dwadzieścia dwa grosze, kiełbasa – dwadzieścia dwa grosze kilo, chleb – trzydzieści dwa grosze sitkowy, razowy – dwadzieścia groszy, bułka

Ja byłam w domu sierot, w sierocińcu i tam było kilkoro dzieci, to znaczy tam była dwunastoletnia dziewczynka, ośmioletni chłopiec i zdaje się tam dziesięcioletnia jeszcze

Nie tylko, że to było zapisane, ale na każde pytanie potencjalne, odpowiadałam i odpowiadam, że ja jestem Żydówką. To znaczy jak tak kategorycznie powiedziałam, bo

Bo ja wiem, że moja mama była kuzynką tej ciotki później, która wyjechała i za nią wyjechał mój wujek, to znaczy brat mojego ojca.. I oni się poznali na

Wcześniej nie [było wiadomo], to było pewne zaskoczenie, że to w Lublinie się w zasadzie zaczęło. Data i miejsce nagrania

Ulicami pędzeni byli więźniowie Majdanka, pilnowali ich esesmani, których jednak było niewielu, najwięcej było Ukraińców w czarnych mundurach i mocno zielonych mundurach

Jak te kobiety, które chciały, bo były samotne czasem, chciały zaadoptować, widziały te dzieci, odwracały się i szły z powrotem. Dopóki te dzieci stały się takie,