• Nie Znaleziono Wyników

Życie i działalność w Lublinie - Randy Hacker - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życie i działalność w Lublinie - Randy Hacker - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

RANDY HACKER

ur. 1969; Stan Wisconsin w USA

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, współczesność

Słowa kluczowe Projekt Etnografia Lubelszczyzny, protestantyzm, Lublin, USA, przyjazd do Lublina, zbór baptystów w Lublinie

Życie i działalność w Lublinie

Nasz przyjazd to było zderzenie z rzeczywistością. Od razu oczywiście zauważyliśmy te fizyczne różnice i wtedy Lublin, i każde miasto Polskie było bardzo szare.

Wszystkie bloki pokryte nie wiem, co to było, ale pokryte czymś szarym i nie było koloru. Teraz fajnie to wygląda, że wszędzie te bloki są pomarańczowe, czy zielone, czy żółte, ale wtedy tak nie było. I na szczęście przyjechaliśmy w kwietniu. Gdybyśmy przyjechali myślę, w listopadzie czy grudniu, byłoby bardzo trudno przeżyć zimę, taką szarą zimę, tu w Polsce. Ale na szczęście przyjechaliśmy w kwietniu, kwiaty wszędzie, słońce, ciepło. I to było dobrze dla nas. Ale też wiele osób było bardzo otwartych wobec nas. Pani ze sklepu koło naszego domu bardzo szybko zorientowała się, że my nie mówimy po polsku. Jak się dowiedziała, że pochodzimy ze Stanów była bardzo otwarta i pomocna dla nas. Czasami mieliśmy trudne rozmowy, np. na temat naszych dzieci w szkole, z nauczycielką, albo w urzędach z urzędnikiem i trudne nie w tym sensie, że oni byli negatywnie nastawieni wobec nas, ale bardziej z tego powodu, że my nie rozumieliśmy często o co chodzi w tych rozmowach i to było bardzo trudne. Pamiętam, że we wrześniu już mieliśmy dość Polski. Chcieliśmy wrócić do Stanów. Właśnie akurat wtedy nasze dzieci zaczęły przedszkole, wtedy chyba też musieliśmy coś zrobić z naszymi wizami, albo kartami pobytu i dużo czasu byliśmy w urzędach i to było bardzo trudne. Wydawało nam się wtedy, że sporo osób było negatywnie nastawionych wobec nas. Prawdopodobnie tak nie było, ale tak się czuliśmy. Później, prawie co roku, we wrześniu mieliśmy podobne poczucie, bo i ja i żona mamy urodziny we wrześniu, więc kończymy kolejny rok, ale też dzieci zaczynają szkoły i różne rzeczy, więc zawsze wrzesień jest trudny tu. Może to dziwnie brzmi, ale wtedy myśleliśmy, że nikt nas nie lubi.

Teraz prowadzę Kościół, zbór baptystów, tu w Lublinie. Przez wiele lat pomagałem polskiemu pastorowi, ale potem on wyjechał. I to jest na pewno najważniejsza rzecz w mojej pracy, ale też pomagam przy szkoleniu liderów protestanckich w tym województwie. Również razem z żoną uczyliśmy angielskiego rzez jakiś czas w

(2)

ośrodku dla bezrobotnych, aby pomagać im też w szukaniu pracy. Przez jakiś czas miałem program w Radiu ER, w katolickim radiu. Przedstawiałem wtedy muzykę chrześcijańską. Też przez jakiś czas w Radiu Lublin. Wtedy przedstawiałem swoją ulubioną muzykę, czyli country.

Data i miejsce nagrania 2011-02-26, Lublin

Rozmawiał/a Tomasz Bogowski

Transkrypcja Tomasz Bogowski

Redakcja Piotr Lasota

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Więc kiedy chcieliśmy zapisać się do misji, rozmawialiśmy o tym, gdzie powinniśmy służyć.. Oni proponowali nam

Czyli na temat Ducha Świętego na przykład, czy na temat Jezusa samego, ale jak zaczynamy razem patrzeć na Biblię i nie myśleć, że nasz Kościół jest ważniejszy, to co

Jako już dziesięcioletni [chłopiec] zacząłem chodzić do szkoły, do drugiej klasy, do trzeciej klasy, ale trzeba było znowuż pomóc rodzicom, i gdy wiosna przyszła, paść

Ale w międzyczasie, jak się odratowałem fizycznie, moja siostra zaczęła pracować, moja mama zaczęła coś zarabiać i jakoś się to układało. Muszę

I tak było, że młocarnia była rozbita, ale to nie jest wina gospodarza, ani wina niczego, tylko po prostu konie [się spłoszyły]. Ciągników było wtedy bardzo

Lepiej ubrałem się w sobotę i święta, bo na święta miałem inne ubranie.Ja ostatni opuściłem dom, bo wszyscy już mieli rodziny, mieli dzieci i oni już mieszkali

[W domu] miałam takie starsze towarzystwo zawsze - babcia i ciocia, no to już starsze osoby, wiec przyjaźniłam się z tymi dziećmi z Wilczego Przewozu.. Miałam bardzo

Ale miał w sobie coś takiego szlacheckiego, że nawet kiedy koszula była trochę taka nieuporządkowana, czy marynarka, ale to coś było takiego w nim eleganckiego. Jako mężczyzna,