• Nie Znaleziono Wyników

Chrześcijanin, 1966, nr 6

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Chrześcijanin, 1966, nr 6"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

CHRZEŚCIJANIN

EWANGELIA

ŻYCIE I MYŚL CHRZEŚCIJAŃSKA JEDNOŚĆ

POWTÓRNE PRZYJŚCIE CHRYSTUSA Rok zało żen ia 1929

W arszaw a,

Nr 6., czerw iec 1966 r.

TREŚĆ NUMERU:

E W A N G E L IZ A C JA W JE D N O Ś C I W IA R A B E Z U C Z Y N K Ó W ? Ź

d ź b ł o i b e l k a

Z W Y C IĘ S T W O

G D Z IE J E S T T W O J E M IE J S C E ? S T A R S I, M Ł O D Z IE Ż I N A S Z A JE D N O Ś Ć

S Ł U C H A JC IE B A C Z N IE ...

T E O L O G IA O R Ę D Z IA

C H R Y S T U S — R O Z D A W C A W IE L ­ K IC H S K A R B Ó W

„G Ł O S E W A N G E L II” — A U D Y ­ C J A 9

K R O N IK A

M iesięcznik „C h rześcijan in ” w ysyłany jes t bezpłatnie; w ydaw anie czasopism a um ożliw ia w yłącznie ofiarność Czytel­

ników . W szelkie ofiary n a czasopism o w k ra ju , prosim y kierow ać n a k o n to : Z jednoczony Kościół E w angeliczny: PKO Warszaiwa, N r 1-11-1«,252, zaznaczając cel w płaty n a odw rocie blan k ietu . Ofia­

ry w płacane z a g ran icą należy k ie ro ­ wać przez oddziały zagraniczne B an k u P olska K asa Opieki, n a a d res P re z y ­ dium R ady Zjednoczonego Kościoła Ewangelicznego w W arszawie, Al. J e ro ­ zolim skie 99/37.

W ydaw ca; P rezy d iu m R ad y Z jed ­ n oczonego K ościoła E w a n g eliczn eg o

R ed agu je K olegiu m

A d res R ed ak cji i A d m in istra cji:

W arszaw a, A l. J ero zo lim sk ie 99/37 T elefo n : 28-68-94. R ęk o p isó w n a d e ­

sła n y ch n ie zw raca się.

R SW „ P r a s a ”, W a rs z a w a , S m o ln a 10/12. N a k ł. 4500 egz. O b j. 2 a rk . Z am . 782. M -48.

E W A N G E L IZ A C JA

W JE D N O Ś

Z p o jęciem K ościoła je s t niero zerw a ln ie zw iązane zagadnienie m isji. Z adanie m isji, ew angelizacji zostało na m zlecone p rze z Z m a rtw y c h w sta łe g o Pana: „Idąc na cały św iat, głoście E w a n ­ gelię w s z y s tk ie m u stw o rze n iu ” (M k 16,15). J e śli K ościół traci ducha m isyjn eg o p rzesta je być n ieb ia ń sk im heroldem , k tó r y ginącem u św ia tu m a przekazać Boże poselstw o. W sze lka d zia ­ łalność i organizacja, kazania, p ieśni i w e w n ę tr z n e budow anie

się Z bo ru m a ją m ieć na u w a d ze te n g łó w n y cel, ja k im je s t p r z e ­ kaza n ie lu d zio m cu d o w n ej w ieści o J ezu sie C h rystusie.

Kościół ch rześcija ń ski nie zaw sze zd a w a ł sobie z tego w y ra źn ie spraw ę. B y ły o kresy, w k tó ry c h w y k o n y w a n ie tego zadania było za n ied b yw a n e. P olecenie to w sposób n a jle p szy starał się w y ­ pełnić K ościół apostolski. Św iadom ość o b o w iązku m isy jn e g o do­

chodziła ró w n ie ż p o tężn ie do głosu w okresach w ie lk ic h p rze b u ­ dzeń du ch o w ych w czasach p ó źn iejszych . O w ocem ty c h p r z e ­ bu d zeń było o ży w ien ie ju ż istn ieją cych społeczności ko ścielnych, a ró w n ież p o w staw anie n o w y c h ruchów , k tó re sw oje głów ne za ­ danie w id zia ły w ew angelizacji św iata. „Ew angelizacja św iata

to ciągu je d n e j generacji” — oto hasło, k tó r y m ż y ł w ie lk i c h rze ­ ścijanin Jo h n R. M ott.

N asza społeczność kościelna ja ko ra d y ka ln e sk rzy d ło p ro te sta n ­ ty z m u polskiego je s t ró w n ie ż ow ocem p rzeb u d zen ia , k tó re w koń cu ubiegłego i na p o czą tku bieżącego stulecia naw iedziło chrześcijaństw o. S tą d ż y w e je s t i w in n o b yć w śród nas p o czu ­ cie obow iązku składania św ia tu św iadectw a o zb a w ien iu w J e ­ zu sie C h ry stu sie ; p rzek a zyw a n ia p ra w d y o narodzeniu na now o w s z y s tk im lu d zio m od w spółczesn ych N ik o d e m ó w począwszy,.

a kończąc na jed n o stka ch najb a rd ziej u p adłych. Tego ducha m isji nie w olno na m zatracić. W in n y m bow iem w y p a d k u po­

zb a w im y się sensu naszego istnienia.

D ośw iadczenie w yka za ło , że a b y zadanie to w y k o n a ć n a le ż y spełnić p ew n e podstaw ow e w a ru n k i. J e d n y m z nich je s t jed.~

ność społeczności św iadków , jedność heroldów , k tó r z y biegną z Dobrą N ow iną. A w ięc chcieć jedności i pozw olić, aby D uch Ś w ię ty tę jedność w śród nas w y tw o r z y ł —■ oto drugie stojące przed n a m i zadanie. E w angelizacja i jedność więc, to d zied zin y, k tó r y m i w p r a k ty c z n y m ży c iu ogólnokościelnym , zb o ro w y m i o sobistym z całego serca zająć się należy. N ie zn a c zy to, że dotychczas ty m się n ie zajm ow ano. W p ro st przeciw nie: ju ż sa­

m o nasze istn ien ie ja ko jed n e j ro d zin y dzieci B ożych je s t tego w y r a ź n y m św iadectw em .

A le hasła te na św ieżo podjąć n a le ży i z pom ocą Bożą p r a k ­ tyc zn ie w ży c iu realizow ać.

T y m spraw om te ż pośw ięcony będzie — jeśli P an pozw oli — czerw co w y zja zd m ło d zie ży Kościoła, k tó r y odbędzie się pod hasłem : E w angelizacja w jedności. Z d a je m y bow iem sobie spra­

wę, że ro zka z Pana d o ty c zy w sz y s tk ic h p okoleń u czn ió w C h r y ­ stu so w ych , d o ty c zy każdego dziecięcia Bożego. A ro zka z te n po­

ciąga za sobą odpow iedzialność: „ G d yb y m Ja r z e k ł niepoboż- nem u: Ś m iercią um rzesz, a nie n a p o m n ia łb yś go, i nie m ó w ił­

byś, abyś go odw iódł od n iezb o żn ej drogi jego, ta k , że b y ś go p r z y żyw o cie zachow ał, te d y onci n ie zb o żn y w n iepraw ości' sw o­

je j u m rze; ale k r w i jego z r ę k i tw o je j szu ka ć będę” (E zech..

3,18). D ałby Pan, a b y śm y opuszczając w spom nianą kon feren cję,

p rzep ełn ien i gorliwością i ogniem B o żym , poselstw o o zb a w ie ­

niu w Jezu sie C h rystu sie m ogli roznieść po ca łym kra ju .

(3)

W i a r a b e z u c z y n k o m ?

„Jego b o w iem d ziełem je s te śm y stw o r z e ­ n i w C h ry stu sie J ezu sie k u dobrym u - czyn k om , d la k tó ry ch p rzezn a czy ł n as B óg, b y śm y w n ic h chodzili" (L ist do

E fezja n 2, 10).

To słowo apostolskie przypom niało m i się przy lekturze przypow ieści P a n a Jezu sa C h ry ­ stusa, zaw artych w 25 rozdziale ew angelii M a­

teusza. Z n ajdujem y ta m trz y przypow ieści.

I wszystkie one m ają na uw adze „ów dzień ” powtórnego przyjścia Je zu sa C h ry stu sa i sądu nad światem. Przypow ieść pierw sza opow iada o dziesięciu p an n a ch — pięciu m ąd ry c h i p ię­

ciu głupich, k tó re w yszły n a spotkanie o b lu ­ bieńca. W rozstrzy g ający m m om encie okazało się jednak, że ta d ru g a g ru p a (głupie panny) nie była przygotow ana do w ejścia na wesele.

Przypowieść tę Jezus zakończył słow am i:

„Czuwajcież tedy; bo nie wiecie dnia ani go­

dziny, k tó re j Syn człowieczy p rz y jd z ie ” (Mt 25, 13).

D ruga przypow ieść m ówi o sługach i o roz­

danych im talen tach , któ ry m i m ieli posługi­

wać się. D w aj słudzy rzeczyw iście w łaściw ie zużyli dane im ta le n ty ; trzeci sługa jednakże nie w yw iązał się z nałożonych na niego zadań.

Druga przypow ieść kończy się słow em groźby:

„A niepożytecznego sługę w rzućcie do ciem ­ ności zew nętrznych; ta m będzie płacz i zgrzy­

tanie zębów ” (Mt 25, 30).

Trzecią przypow ieść o dn iu ostatecznym znajdujem y zapisaną w w ierszach 31 do 46.

Przedstaw iony jest tu ta j sąd w obrazie p a ste ­ rza, k tó ry odłącza owce od kozłów. I to jest pierwsza praw d a z a w arta w te j przypow ieści, mianowicie fa k t sądu. K ażdy człow iek —

„wszystkie n a ro d y ” — będzie m usiał stanąć przed sądow ym tro n em chw ały. J e s t to ważne, aby o ty m pam iętać, szczególnie w ty c h osta­

tecznych czasach, kiedy zło zda się trium fow ać, że będzie sąd. Że ludzie będą sądzeni. Że zło jednakże otrzym a karę a dobro w eźm ie sw oją nagrodę. W tedy w łaśnie w całej jaskraw ości zo­

baczymy, że zło jest złem, a dobro dobrem .

„Jak straszna rzecz stanąć przed obliczem m o­

ralnego Rządcy św iata” — pow iedział ktoś n a łożu śmierci.

Drugi w ażny fa k t w ym agający naszej uwagi: staniem y na sąd przed obliczem Syna człowieczego, Króla, Jezu sa C h rystusa — P a ­ na naszego. Jakże więc w spółczuć należy ty m ludziom, naw et tym, którzy u w ażają siebie za chrześcijan, a którzy poniżają Jezu sa C h ry s tu ­ sa, widząc w Nim jedynie m ądrego człow ieka, wielkiego nauczyciela i cudotw órcę, a nie chcą uznać Go za Syna Bożego, nie w idzą w Nim

„Słowa, które ciałem się stało, Słowa, k tó re było Bogiem” (por. J n 1, 1 nn.). Z d ru g iej strony jakaż pociecha dla tych, którzy przez ca­

łe sw oje życie s ta ra li się w yw yższyć Jezu sa C hrysusa.

K ról, S y n człowieczy zasiadł n a tro n ie chw ały — czytam y w om aw ianym tekście — i zgrom adzone zostały przed N im w szystkie n arody. I tak , ja k p a le sty ń sk i p asterz oddzielał owce od kozłów, ta k i kró l podzieli ludzi.

P odział te n jest decyd u jący i ostateczny. Zo­

stan ie objaw ione to, co praw dziw e i to, co fał­

szyw e. W szelka poza, w szelka m aska zostanie z d a rta i objaw i się praw dziw e oblicze każdego człow ieka. D la n as u spraw iedliw ionych krw ią Jezu sa C h ry stu sa jest tu ta j w ielka pociecha:

p raw d a z a triu m fu je , dobro w eźm ie sw oją n a ­ grodę.

P y t a n i e : jakież k ry te riu m (spraw ­ dzian) w zięte zostało pod uw agę przy ty m do­

k o n y w an iu podziału, p rzy ty m sortow aniu? Co będzie tu ta j istotne? O kazuje się więc, że nie m ow a, pojęcia, dobre chęci, ale dobre uczyn­

k i — czyny naszego życia, owoce naszej w iary;

dobro, p raw da i czyn. a nie zam iary zostały n a­

grodzone przez P an a. I ta k ci, co s ta li po p r a ­ w icy usłyszeli: „Pójdźcie, błogosław ieni Ojca mego! Odziedziczcie królestw o w am zgotow a­

ne od założenia św ia ta ” (w. 34). W następ n y ch w ierszach z n a jd u je się lista dobrych czynów, k tó re okazały się istotne w dniu sądu. K iedy Panie? — odpow iadają spraw iedliw i, kiedyśm y Cię w idzieli głodnym ? Takie p y tan ie w skazuje n a m n a to, że czyny ich życia by ły nap raw d ę owocem ich w iary . D obre czyny były już w ich no w ej n atu rze. Czynili dobrze, ale „nie w iedziała praw ica, co czyni lew ica” . Czynili dobrze, ale zapom inali o tym , nie poczytyw ali sobie tego za zasługę.

Ci natom iast, co s ta li po lew icy, usłyszeli;

„Idźcie ode m nie, przeklęci! w ogień wieczny, k tó ry zgotow any jest diabłu i aniołom jego”

(w. 41). A n a stę p n ie podana jest lista ich za­

niedbań w życiu. K iedy Panie — słyszym y z ich ust, kiedyśm y Cię w idzieli głodnym ? Tu­

ta j p y tan ie to zdradza ich w yrachow anie. P a ­ nie, gdybyśm y w iedzieli, że to, co uczynim y najm niejszym , Tobie uczynim y, — to byśm y nie zaniedbali obowiązku.

O stateczny w y rok jest zapisany w w ie r­

szu 46: „I pójdą ci n a m ękę wieczną; ale sp ra ­ w iedliw i do żyw ota w iecznego”. W iersz ten kładzie kres w szelkim sp ekulacjom „badac- k im ” , k tó re u siłu ją sprow adzić ludzi na drogę lekcew ażenia grozy piekła. Bóg jest m iłością —<

c y tu ją nam — jakże w ięc m ógłby pozwolić na

w ieczne m ęki ludzi. Tak, Bóg jest m iłością i tę

(4)

m iłość z łaski Jego przeżyliśm y i przeżyw am y ją każdego now ego dnia. Ale Bóg jest także spraw iedliw y. Zło przecież m u si zostać u k a ­ rane. Z resztą trz y m ajm y się Słow a Bożego, k tó ­ re mówi, że ta k ja k istn ieje ży w o t w ieczny, istn ieje też w ieczna kara, w ieczna m ęka, w iecz­

ne potępienie.

R easum ując powyższe rozw ażania chcem y sobie postaw ić p y tan ie : czy usp raw ied liw ie­

nie jedynie z w iary, czy SO LA FID E? Tak!

U spraw iedliw ienie z w iary! Ale z jak ie j w ia­

ry? N ie rozum ow ej, m a rtw e j, diabelskiej („i diabli w ie rz ą ” — Ja k . 2, 19). U sp raw iedli­

w ienie z w ia ry ow orodajnej, gdyż owoc jest dow odem naszej w iary . „W iara bez uczynków m a rtw a je s t” (Jak. 2, 20). N ie ty lk o w liście Ja k u b a o ty m czytam y. M ówi o ty m rów nież A postoł Paw eł, k tó ry z d ru g ie j stro n y k ła d ł ta k i n acisk n a u sp raw iedliw ienie z w ia ry . Z a­

cy tu jm y jego n atc h n io n e słow a, w k tó ry c h zo­

baczym y, że człow iek w ierzący jest p rze z n a ­ czony do uczynków dobrych: „A lbow iem łask ą jesteście zbaw ieni przez w iarę, i to nie z w as;

Boży to d a r; N ie z uczynków , aby się k to n ie chlubił” (Efez. 2, 8— 9). Ale z araz w n a s tę p ­ n y m w ierszu czytam y: „Jego bow iem dzie­

łem jesteśm y, stw o rzen i w C h ry stu sie Jezusie k u dobrym uczynkom , d la k tó ry c h p rzeznaczył nas Bóg, byśm y w n ich chodzili” (w. 10). Ta zasada z a w a rta je s t rów nież w liście do T y tu ­ sa: „A lbow iem okazała się łask a Boża, zba­

w ienna w szystkim ludziom , n a u czając nas, abyśm y w yrzekłszy się bezbożności i św ia to ­ w ych pożądliw ości, ro ztro p n ie i spraw iedliw ie i pobożnie żyli w tera źn ie jsz y m w ieku, ocze­

k u jąc błogosław ionej nad ziei i objaw ienia chw ały w ielkiego Boga i Z baw iciela naszego Jezu sa C hrystusa, k tó ry d ał siebie za nas, ab y nas w y kupić od w szelkiej n iepraw ości i oczyś­

cić sobie lu d n a w łasność, gorliw y w d o- b r y c h u c z y n k a c h ” (2, 11— 14). I d a le j:

„A byśm y usp raw ied liw ien i będąc łask ą jego, stali się dziedzicam i w edług nad ziei żyw ota wiecznego. W ierna to m ow a, i chcę, abyś to potw ierdzał, żeby ci, k tó rz y u w ie rz y li w Boga, s ta ra li się przodow ać w dobrych uczynkach...

A niech się uczą i nasi w dob ry ch u czy nkach przodow ać...” (3, 7— 8. 14). „I bądźm y baczni jed n i n a drugich, aby pobudzać do m iłości i dobrych uczynków ” — w zyw a z kolei L ist

do H ebrajczyków (10, 24).

W końcu, n a każd ej uroczystości pogrze­

bowej czytane jest słowo z księgi O bjaw ienia:

„I usłyszałem głos z n ieb a m ów iący do m nie:

B łogosław ieni są od tąd u m arli, k tó rzy w P a ­ n u um ierają. Z apraw dę, m ów i D uch, aby od­

poczywali od p rac swoich, a uczynki ich idą za n im i” (14, 13).

I jeszcze raz w róćm y do słów K róla z om a­

w ianej przypow ieści „I odpow iadając k ró l rz e ­ cze im: zapraw dę pow iadam w am , cokolw iek uczyniliście jednem u z ty c h braci m oich n a j­

m niejszych, M nieście u czynili”.

S ta n is ła w K ra k ie w ic z

Źdźbło

p R O S Z Ę Z W R Ó C IC U W A G Ę ! T e n p r z y ja c ie l n a s z m a coś w o k u ! A ch o ć j e s t to coś b a rd z o d ro b n e g o , co P a n J e z u s n a z w a ł ź d ź b łe m , to je d n a k s p r a w ia d o ­ tk liw y b ó l, a p r z y j a c ie l n a s z j e s t z u p e łn ie b e z s iln y , a b y c o k o lw ie k ro b ić do c z a su , g d y to z o s ta n ie u s u ­ n ię te z je g o o k a . Z c a łą p e w n o ś c ią j e s t n a s z y m o b o ­ w ią z k ie m , ja k o p r z y ja c ió ł, a b y z ro b ić w s z y s tk o , co w n a s z e j m o c y w c e lu d o p o m o ż e n ia m u w u s u n ię ­ c iu te g o o b ceg o c ia ła z o k a , a b ę d z ie n a m n i e w ą t ­ p liw ie w d z ię c z n y , g d y n a m się u d a to zro b ić. M y b y lib y ś m y r ó w n ie ż w d z ię c z n i, g d y b y o n w y ś w ia d ­

c z y ł p o d o b n ą p rz y s łu g ę n a m .

W ś w ie tle te g o w y d a je się rz e c z ą ja s n ą , że p r a w d z iw y m c e le m z n a n e j w y p o w ie d z i P a n a J e z u s a , o k tó r e j c z y ta m y w E w a n g e lii M a te u s z a 7,3— 5, o b e l ­ ce i ź d ź b le , n ie je s t b y n a jm n ie j z a b r a n i a n ie n a m u s iło w a n ia u s u n ię c ia ja k i e j ś w a d y z ż y c ia in n e j o so b y , a r a c z e j w rę c z coś p rz e c iw n e g o . P a n J e z u s d a je n a m do z ro z u m ie n ia , że p o w in n iś m y z a w s z e l­

k ą c e n ę s t a r a ć się u s łu g iw a ć w ty m w z g lę d z ie j e ­ d e n d ru g ie m u . Co p r a w d a n a p ie r w s z y r z u t o k a w y ­ d a je się, ż e g łó w n y n a c is k w ty m p o r ó w n a n iu P a n J e z u s p o ło ż y ł n a u n ik a n i e z b y t m a ło s tk o w e g o w y ­ s z u k iw a n ia b łę d ó w u d ru g ic h , a le g d y s ię t e j w ł a ­ śc iw o ś c i w re s z c ie p o z b ę d z ie m y , w ó w c z a s z a k o ń c z e ­ n ie te j w y p o w ie d z i p o d k r e ś la o k o liczn o ść, że b ę d z ie ­ m y m o g li p r z e jrz e ć , a b y w y ją ć ź d ź b ło z o k a b r a t a n a sz e g o . S to s o w n ie w ię c do n a u k i N o w eg o T e s ta ­ m e n t u p o w in n o ś c ią n a s z ą j e s t z ro b ić w s z y s tk o , a b y u s u n ą ć źd źb ło , k tó r e u n ie m o ż liw ia p a tr z e n ie b r a t u n a s z e m u i w te n sp o só b o k a z a ć n a s z ą w ie lk ą tr o s k ę 0 n ie g o , o r a z d a ć w y r a z n a s z e m u p r a g n ie n iu , a b y m ó g ł o d z y s k a ć u tr a c o n e b ło g o s ła w ie ń s tw o . S ło w o B oże z a le c a n a m , a b y ś m y się w z a je m n ie n a p o m in a li (K ol. 3,16; Ż y d . 3,13), je d n i d r u g im n o g i u m y w a li ( J a n 13,14) i p o b u d z a li je d n i d r u g ic h do m iło ś c i i d o ­ b r y c h u c z y n k ó w (Ż yd. 10,24). M iło ść P a n a J e z u s a r o z la n a w s e r c a c h n a s z y c h b ę d z ie n ie w ą tp liw ie n a ­ k ł a n i a ła n a s do u d z ie la n ia p o m o c y n a s z e m u b r a t u w te n sp o só b .

G d y z c a łą p o k o r ą g o to w i je s te ś m y u p o m n ie ć k o ­ goś i z a c h ę c ić go d o le p s z e g o n a ś la d o w a n ia d ró g B o­

ż y c h — s to s o w n ie do te g o , j a k n a m i w ty m w z g lę ­

d z ie p o k ie r u je B óg, r e z u l ta te m te g o m o ż e b y ć

o g ro m n e b ło g o s ła w ie ń s tw o d la w ie lu . N a p r z y k ła d

sw e g o c z a su p e w ie n s k r o m n y S z w a jc a r, p o ch o d zący

z B a z y le i, im ie n ie m N ic h o la s , c z ło n e k s to w a r z y ­

s z e n ia P r z y ja c ió ł B o ży ch , p r z e p r a w i ł się p rz e z

g ó ry i u d a ł s ię do S tr a s s b u r g a , g d z ie w s z e d ł do

Z b o ru , k tó r e g o p rz e ło ż o n y m b y ł d r T a u le r , b a rd z o

w ty m m ie ś c ie p o p u la r n y k a z n o d z ie ja . N ic h o la s

z w ró c ił s ię do te g o ż m ę ż a B ożego z n a s tę p u ją c y m i

s ło w a m i „ Z a n im d o k to r z e T a u le r b ę d z ie s z m ó g ł d o ­

k o n a ć n a jw ię k s z e j p r a c y d la B o g a, te g o m i a s t a i c a ­

łeg o ś w ia ta , m u s is z u m r z e ć — u m r z e ć d la sw o ic h

d a ró w , sw o je g o „ ja ” , d la s w o je j p o p u la r n o ś c i, a n a ­

w e t d la s w o je j w ła s n e j d o b ro c i, a g d y n a u c z y s z się

p e łn e g o z n a c z e n ia K rz y ż a , s ta n ie s z się u c z e s tn ik ie m

n o w e j m o c y z a ró w n o w s to s u n k u do B o g a ja k

1 w s to s u n k u do lu d z i”. T o w e z w a n ie s k ie ro w a n e

(5)

i belka

pod ad resem d r T a u le r a w t a k ja s n y sp o s ó b i p rz e z ta k nieznacznego c h rz e ś c ija n in a , z m ie n iło z u p e łn ie życie tego m ę ż a B ożego i rz e c z y w iś c ie n a u c z y ł się

„ u m ie ra ć ”, a d z ię k i te m u s t a ł s ię je d n y m z n a jp o ­ tężn iejszy ch cz y n n ik ó w , k tó r e p rz y g o to w a ły d ro g ę L u tro w i i R e fo rm a c ji. A w ty m w ła ś n ie u r y w k u Słow a Bożego P a n J e z u s o b ja ś n ia n a m , w j a k i s p o ­ sób m o żem y teg o r o d z a ju u s łu g ę je d e n d r u g ie m u w yśw iadczać.

CZYM JEST BELK A ?

N a p ie rw s z y m m ie js c u P a n J e z u s z w ra c a n a m uw agę n a m o żliw o ść, iż często b y w a ta k , że k to ś u siłu je w y ją ć z o k a b liź n ie g o ja k ie ś m a le ń k ie c ia ło obce — m oże ja k ą ś d r o b n i u tk ą c z ą s te c z k ę tr o c in , gdy w jego w ła s n y m o k u w ty m sa m y m m o m e n c ie zn a jd u je się b e lk a , c z y li o g ro m n y k a w a ł d re w n a . G dy zachodzi ta k a o k o liczn o ść, je s t rz e c z ą o c z y w i­

stą, że n ie m a n a jm n ie js z e j p o te m u m o ż liw o śc i, a b y ta k i człow iek m ó g ł s k u te c z n ie d o k o n a ć u s u n ię c ia źdźbła z o k a b liź n ie g o , p o n ie w a ż n ie m o ż e s a m w i­

dzieć d o s ta te c z n ie d o b rz e , a w ię c u s iło w a n ie d o k o ­ n a n ia ta k ie j p rz y s łu g i n ie j e s t n ic z y m in n y m ja k ty lk o o b łu d ą .

W szyscy d o m y ś la m y się, co P a n J e z u s m ia ł n a m yśli, g d y m ó w ił o ź d ź b le w o k u d r u g ie j oso b y . J e s t to ja k a ś w a d a , k t ó r ą j a k n a m się z d a je w te j osobie d o s trz e g a m y . M oże to b y ć ja k i ś czy n , k tó r y osoba t a p o p e łn iła w s to s u n k u do n a s, lu b s t a n o ­ w isko, ja k ie w s t o s u n k u do n a s z a ję ła . Co je d n a ­ kow oż m ia ł P a n J e z u s n a m y ś li, g d y m ó w ił o b e lc e , z n a jd u ją c e j s ię w n a s z y m o k u ? M o im z d a n ie m , b e lk ą tą je s t p o p r o s tu p o z b a w io n a m iło ś c i r e a k c j a z naszej s tr o n y je ś li c h o d z i o te n czy n , c z y li o to źdźbło w o k u b liź n ie g o . N ie w ą tp liw ie o so b a t a p o p e ł­

n iła coś n ie w ła ś c iw e g o , a le sp o só b , w j a k i m y ś m y n a to zło z a re a g o w a li j e s t r ó w n ie ż złem ! O w o ź d źb ło w n im s p r a w iło , że w n a s p o ja w iła s ię n ie c h ę ć , alb o chłód, m o ż e k r y ty c y z m lu b g o ry cz, m o ż e te ż ja k a ś z ło ś liw a w y p o w ie d ź , lu b z ła w o la , z k tó r y c h k a ż d a je s t o d m ia n ą p o d s ta w o w e g o z ła , k tó r y m je s t b ra k m iło ści. A to, j a k tw ie r d z i P a n J e z u s , je s t czym ś n ie s k o ń c z e n ie g o rs z y m od o w e j m a łe j o d r o ­ b in y zła (p o p e łn io n e g o n ie k ie d y z u p e łn ie n ie ś w ia ­ dom ie), k tó r a teg o r o d z a ju r e a k c j ę s p r o w o k o w a ła . W ję z y k u g re c k im sło w o źd ź b ło m a w ła ś c iw ie z n a ­ czenie m ałeg o o p iłk a , a lb o d rz a z g i. P o r ó w n u ją c go z b e lk ą P a n J e z u s c h c e n a m p r z e d s ta w ić w sp o só b o b razo w y , ja k w ie lk a d y s p r o p o r c ja z a c h o d z i p o m ię ­ dzy ty m , co z ro b ił n a s z b liź n i, a n a s z ą w in ą ! Ile k ro ć w s k a z u je m y je d n y m n a s z y m p a lc e m n a k o g o ś in n e ­ go m ó w iąc: „To je s t tw o ja w in a ” , tr z y d a ls z e n a s z e p a lc e w s k a z u ją n a n a s sa m y c h . O b y B óg z lito w a ł się n a d n a m i, z a is te b o w ie m w ie le ra z y b y liś m y w in n i te g o ro d z a ju rzeczy , g d y w o b łu d z ie n a s z e j u s iło - ło w a liś m y u p o m in a ć d ru g ie g o , p o d c z a s g d y B óg w i ­ d z ia ł, że w n a sz y c h s e r c a c h b y ła rz e c z o w ie le g o rsz a .

N ie m y ś lm y je d n a k ż e , że b e lk ą je s t ty lk o ja k a ś g w a łto w n a r e a k c j a z n a s z e j s tro n y . P o ja w ie n ie się

p ie r w s z y c h o z n a k n ie c h ę c i, ju ż je s t b e lk ą , a p o d o b ­ n ie je s t n ią p ie r w s z y p rz e b ły s k n ie u p r z e jm e j m y ś li, a lb o p ie r w s z a te n d e n c ja do n ie u p r z e jm e g o s k r y ty ­ k o w a n ia ko g o ś. J e ś li w y n ik n ie t a k a s y tu a c ja , w ó w ­ czas n a s z a z d o ln o ś ć d u c h o w e g o w id z e n ia n a ty c h m ia s t z o s ta je o m a l że z u p e łn ie s p a r a liż o w a n a , a w te n c z a s n ie b ę d z ie m y n ig d y m o g li zo b aczy ć n a sz e g o b r a t a ta k im , ja k i m j e s t n a p r a w d ę , c z y li g o rą c o u m iło w a ­ n y m p r z e z B oga. J e ś li w ta k i m d u c h u b ę d z ie m y m ó ­ w ili o ty c h rz e c z a c h do n a sz e g o b r a t a , w y n ik ie m te g o b ę d z ie je d y n i e to , iż i o n z k o le i z a c z n ie m ó ­ w ić do n a s h a rd o , j e s t b o w ie m p ra w e m , k tó r e o b o ­ w ią z u je w s to s u n k a c h m ię d z y lu d ź m i, że „ ja k ą m i a r ą m ie rz y c ie , t a k ą w a m o d m ie rz o n o b ę d z ie ”.

Z A N IE Ś TO N A GO LGO TĘ

A w ię c n ie ! „ W y jm ij p ie r w e j b e lk ę z o k a tw e ­ g o !” O to co m u s im y z ro b ić n a p ie r w s z y m m ie js c u . M u s im y z ro z u m ie ć , że n a s z a n ie u p r z e jm a r e a k c j a i b r a k m iło ś c i w s to s u n k u do te j d ru g ie j o so b y je s t g rz e c h e m . M u s im y to z a n ie ś ć n a k o la n a c h p o d K rz y ż , n a G o lg o tę, ta m u jr z e ć J e z u s a i u ś w ia d o m ić so b ie ch o ć w m a łe j części, ile te n g rz e c h Go k o sz to w a ł.

M u s im y p o k u to w a ć i o d w ró c ić s ię od te g o g rz e c h u u J e g o nó g , n a n o w o s k r u s z y ć s ię i z a u fa ć , ż e P a n J e z u s o czy ści n a s z te g o g rz e c h u S w o ją k o s z to w n ą K rw ią , a n a p e łn i n a s m iło ś c ią d la te j o so b y — a O n to u c z y n i, je ś li p o w o ła m y s ię n a J e g o o b ie tn ic ę w ty m w z g lę d z ie . A p o te m b ę d z ie m y m u s ie li p r a w ­ d o p o d o b n ie u d a ć się do te j o so b y w c h a r a k te r z e p o ­ k u tu ją c e g o , p rz y z n a ć m u się , j a k i g rz e c h się z n a la z ł w n a s z y m s e r c u i czego w n im d o k o n a ła K re w , a ró w n o c z e ś n ie p o p ro s ić , a b y i o n a o so b a z e c h c ia ła n a m w y b a c z y ć . W ie le r a z y ci, k tó r z y o b s e r w u ją n a s, p o w ie d z ą a n ie k ie d y u c z y n ią to n a s z e w ła s n e se rc a , że g rz e c h , k tó r y w y z n a je m y , n ie je s t a n i w m a łe j części t a k w ie lk im z łe m j a k to, co t a d r u g a o so b a u c z y n iła , c h o c ia ż o n a je s z c z e te g o n ie w y z n a je . A le m y ś m y b y li n a G o lg o cie — a co w ię c e j, u c z y m y się żyć w c ie n iu G o lg o ty , a u jr z a w s z y n a s z e g rz e c h y ta m , w c a łe j ic h o h y d z ie , n ie p o tr a f im y ic h w ię c e j p o ró w n y w a ć z g rz e c h a m i in n y c h .

G d y w ię c p r z e d s ię w e ź m ie m y t e p r o s te k r o k i p o ­

k u t y i w te n sp o s ó b p o z b ę d z ie m y się o w e j b e lk i,

k t ó r a z n a jd o w a ła s ię w n a s z y m o k u , w ó w c z a s b ę ­

d z ie m y d o p ie ro z d o ln i do u s u n ię c ia ź d ź b ła z o k a n a ­

szego b liź n ie g o . W ty m m o m e n c ie B óg o św ie c i n a s

S w o im ś w ia tłe m i b ę d z ie m y m o g li w y r a ź n ie z o b a ­

czyć, n a czy m p o le g a p o tr z e b a n a sz e g o b liźn ieg o ,

a z czego a n i m y , a n i o n d o tą d n a w e t n ie z d a w a ­

liś m y so b ie s p r a w y . M oże się w ó w c z a s ła tw o zd arzy ć,

iż s ię o k a ż e , że źd źb ło , k tó r e g o o b ecn o ść p o p rz e d n io

t a k n a s d r a ż n iła , w is to c ie w o g ó le n ie m a —

d o m n ie m a n a je g o o b e c n o ść b y ła ty lk o o d b ic ie m c z e ­

goś, co z n a jd o w a ło się w n a s s a m y c h . Z d ru g ie j zaś

s tr o n y P a n m o ż e o b ja w ić n a m p e w n e u k r y te , g d zieś

w g łę b i d u s z y n a sz e g o b liź n ie g o le ż ą c e rz e c z y , k tó ­

r y c h o b e c n o śc i n a w e t n ie p o d e jr z e w a ł, a w te d y m u ­

sim y p o p ro s ić go z c a łą p o k o rą , s to s o w n ie ja k n a m i

p o k ie r u je B óg, a b y i o n t e rz e c z y u j r z a ł i ta k ż e je

m ó g ł p rz y n ie ś ć do Z d ro ju , w k tó r y m b y m o g ły z o stać

o b m y te , a t a k w y z w o le n ie z te g o g rz e c h u s ta n ie się

i je g o u d z ia łe m . W te d y te ż b r a t n a s z ty m c h ę tn ie j

n a m p o z w o li so b ie w te n sp o só b u s łu ż y ć —• a je ś li

j e s t c z ło w ie k ie m p o k o rn y m , to n a m b ę d z ie g o rąco

(6)

d z ię k o w a ł za p rz y s łu g ę , b ę d z ie b o w ie m u ś w ia d a m ia ł sobie, że w n a s z y m s e r c u n ie m a ż a d n e g o eg o izm u , ż a d n e j s a m o lu b n e j p o b u d k i do c z y n ie n ia teg o , a p o ­ w o d u je n a m i w y łą c z n ie m iło ść i tr o s k a o n ieg o .

N ie p o z w ó lm y w ię c , ja k ie m u ś s tra c h o w i, w w y ­ p a d k u , g d y B óg n a s p ro w a d z i k u u s łu ż e n iu w te n sp o só b n a s z e m u b liź n ie m u , p o w s tr z y m y w a ć się od w y ś w ia d c z e n ia te j u słu g i. N ie d y s k u tu jm y te ż i n ie s t a r a jm y się, p rz e k o n a ć d a n ą osobę, że m a m y r a c ję . P o p r o s tu p o w ie d z m y , co n a m B óg p o ło ż y ł n a s e r c u i p o z o s ta w m y n a sz e g o b r a t a , p o p r z e s ta ją c n a ty m . J e s t to d zieło B oże, a n ie n a s z e i S a m B óg s p r a w i, że d a n a o so b a u jr z y s y tu a c ję s w o ją , j a k ą j e s t i s to t­

n ie . N ie k ie d y p o tr z e b a d łu ż sz e g o c z a su n a to , a b y s ta ć się g o to w y m do u g ię c ia , t a k s z ty w n e g o i p y s z ­ n eg o k a r k u sw eg o „ ja ” ! A g d y z k o le i k to ś n a s u p o m n i, n ie u s iłu jm y się u s p r a w ie d liw ić i u z a s a d ­

n ia ć n a sz e g o p o s tę p o w a n ia . P r z y jm ijm y u p o m n ie n ie w m ilc z e n iu d z ię k u ją c te m u , k tó r y n a m je d a ł; a p o ­ te m u d a jm y się do B o g a w te j s p r a w ie i z a p y ta jm y J e g o , czy u p o m n ie n ie je s t słu s z n e , czy te ż n ie . J e ś li b y ło s łu s z n e , b ą d ź m y d o s ta te c z n ie p o k o rn y m i, a b y u p o m in a ją c e m u n a s to p o w ie d z ie ć , a w ó w c z a s b ę d z ie ­ m y u w ie lb ia li P a n a ra z e m . N ie m a co do teg o ż a d ­ n e j w ą tp liw o ś c i, ż e s ię n a w z a je m o g ro m n ie p o tr z e ­ b u je m y . S ą t a k i e d z ie d z in y w n a s z y m ży ciu , co do k tó r y c h je s te ś m y z u p e łn ie j a k b y ś le p i, i n ig d y n ie u jr z y m y ty c h rz e c z y , je ś li n ie b ę d z ie m y g o to w i p r z y ­ ją ć p o m o c y od k o g o ś d ru g ie g o , p r z e z k tó r e g o B óg do n a s m ó w i.

tłum. J. P row e r

R. H ession

Zwycięstwo

„L ecz ch w a ła B ogu , k tó ry nam z a w sze z w y c ię stw o d aje w C h ry stu sie i w o n n o ść zn ajom ości sw o jej o b ­ ja w ia przez n a s n a każd ym m ie jsc u ”. 2 Kor. 2,14

JTb r zy w ile je m dzieci B ożych

■* na ty m śmiecie je st to, że zw yciężają świat; m a ją udział

w zw yc ięstw ie C hrystusow ym i nad grzechem i diabłem . M ają m oc nie dać się zw y c ię ży ć złem u, lecz zło z w y c ię ży ć do­

brem. „ W szystko m i wolno, lecz nie w szy stko pożyteczne...

nie w szy stk o buduje, w s z y s t­

ko m i wolno, ale ja się nie dam zniew olić ża dnej rze c zy ” (1 Kor. 6,12; 10,23). To są doświadczenia z codziennego życia Apostoła C hrystusow ego, a są w sp ó ln y m dobrem w s z y ­ stkich dzieci Bożych.

Z p o w y ższyc h słów te k stu w id zim y jasno, że A postoł p i­

sze do zboru w K oryn cie 0 zw ycięstw ie, ja ko o w spól­

n y m darze: „Lecz chw ała B o­

gu, k tó ry nam zaw sze zw y c ię ­ stw o daje w C h rystu sie”

(2 Kor. 2,14). T ajem nica z w y ­ cięstw a w ierzących chrześcijan, spoczyw a w C hrystusie. N ie poza N im , ani obok Niego, lecz w N im . ITo znaczy, że gdy C hrystus Pan staje się ży cie m naszego życia, gay w nas za- mńeszka a m y w N im , w te d y je s t zw ycięstw o zupełne, z a w ­ sze, w e w szystkim .

Co za kosztow ne życie być zaw sze zw ycięzcą w e w sze l­

kich okolicznościach życia 1 'warunkach! L ecz n iep rzyja ­ ciel diabeł, nie tak łatw o daje ujść sw o jej zdobyczy. Jest to

bow iem porażka dlań, gdy k to ś p rzez w iarę w C hrystusa Pana staje się zw y cię zc ą nad g rze­

chem i dlatego u siłu je diabeł paraliżow ać to zw y c ię stw o dzieci B ożych, i c zyn i to w różnoraki sposób. N ie darm o jest o n im napisane: „A w ąż (diabeł) b ył n a jc h y tr ze js zy ze w szy stk ic h stw o rzeń ...” (1 Mojź.

J e st w ięc p o ży te c zn e aby spraw dzać w c z y m leży p r z y ­ czyna, jeżeli nie zw ycięstw o , ale porażka je s t n a szym udzia­

łem . N iech nam do tego po­

słu ży św iadectw o z pism a E.

M odersohna, k tó re w yd a w a ł on w początkach sw o je j du ch o ­ w e j działalności. „ P rzyczyną braku zw ycięskieg o życia m o ­ że b yć nieuporządkow ana przeszłość”. To je st z czasów życia w tym. św iecie. „Jest to zupełnie n iem o żliw e prow adzić zw ycięskie życie, jeże li nasza przeszłość nie je s t uprządko- w ana przed B ogiem ”. H isto­

ria Achana je s t dla nas w tym w zg lęd zie p o tę ż n y m kazaniem . W b re w zakazow i p rzy w ła sz­

czył sobie A chan nieco ze zd o b yczy Jerycha. N ik t o tym nie twiedział, ty lk o sam Pan.

G dy po zdobyciu Jerych a Jo- zu e w ysła ł oddział w ojska na zdobycie m ałego m iasta Haj, zostali Izraelici pobici przez m ieszkańców H aj. W popłochu pow rócił oddział w ysła n yc h

żołnierzy, z k tó ry c h 36 poległo na placu boju.

Jozue rozdarł sza ty sw oje i upadł na oblicza sw oje przed Panem , m ów iąc: „Ach, Panie m ój, cóż m a m poioiedzieć, k ie d y Izrael t y ł podał n ie p rzy ­ jaciołom sw oim ? G dy to u s ły ­ szą C hananejczycy i w szy scy m ieszka ń cy kra ju , to nas oto­

czą zew szą d i w ygładzą im ię nasze z oblicza zie m i” W te d y Pan Bóg odpowiedział: „D la­

czego leży sz na zie m i na obli­

czu swoim ? P rze kle ń stw o w pośród ciebie Izraelu. D late­

go nie m ożesz ostać się przed n iep rzyja ció łm i tw o im i, dopó­

k i byś nie usunął p r ze k le ń ­ stw a!”. D opóki nie je s t p rze ­ k leń stw o usunięte, nie m a zioycięstw a. P rzeszkoda, p r z y ­ czyna m u si zniknąć! To samo dośw iadczenie m ożna zrobić i dzisiaj. Ja k długo leży p r z e ­ kle ń stw o na n a szym ży ciu , je s t zw y c ię sk ie życie n iem o ż­

liw e. N ie tru d ź się prow adzić życia zw ycięskiego, ja k długo nie uporządkow ałeś tw o je j przeszłości przed Bogiem . P rze kle ń stw o m u si b yć u s u ­ nięte.

Na czym polega to p r z e ­ kleń stw o ? Pozw ól, że ci opo­

w ie m k ilk a zdarzeń, z ty c h w ielu, k tó ry c h d o żyłem . G d y ż je s t w iele dzieci B ożych, k tó ­ re się w loką z ta k im p r z e k le ń ­ stw em . Są to często ta k zw a n e

„d r o b n o s t k i L e c z drobnostki mogą m ieć fa ta ln e następstw a.

Na p rzyk ła d ty lk o drobnostka m oże dostać się do oka, a je d ­ nak m oże nastąpić ciężkie z a ­ palenie, kończące się n a w et

ślepotą. T y lk o drobnostkę

(7)

m ożna m ieć na nodze, a ta m oże spowodować zatrucie krw i, kończące się nieraz śmiercią. R ów nież i w ż y ­ ciu duchow ym , w e w n ę trzn y m , mogą drobnostki spowodować nieobliczalne szkody. D robno­

stka może nam zupełnie u n ie ­ możliwić prow adzenie zw y c ię ­ skiego życia.

B ył peuńen uczeń sklepo­

w y, k tó ry p rzy czyszczeniu okna w ystaw ow ego spow odo­

wał rozbicie d u że j szyb y.

P ryncypałow i sw o jem u po w ie­

dział, że to w ia tr zrobił. Była to tylk o drobnostka, ale ta drobnostka zam ąciła po kó j j e ­ go serca i obciążyła sum ienie p rzez 17 lat, aż poszedł do ówczesnego swego pryncypała i uporządkow ał sprawę.

B yła to ty lk o garść piór do pisania (stalów ek), któ re sobie wzicfit ze s k r z y n k i p e ­ w ien uczeń. B yło bow iem zv jy - czajem , że gdy dzieci ku p o w a ­ ły ze szy ty, dostaw ały, jako do­

datek dw a stalow e pióra. P e w ­ nego dnia było w ięcej dzieci w sklepie i kup iec podsunął k u ­ p u ją cem u uczniow i sk rzy n k ę z pióram i m ów iąc: „ W eź sobie ju ż sam! Chłopiec ów sk o rzy ­ stał z „dobrej o kazji” i sięgnął głębiej do sk rz y n k i i w ziął garść stalów ek; było ich 32, któ re w ten sposób zdobył.

Ja kże go k łu ły w su m ieniu ow e 32 pióra, aż w końcu — a był w ów czas ju ż żo n a ty — nie m ając p o ko ju w sercu, po­

szedł i uporządkow ał sprawę.

„ K tóż tu b ył zn o w u i zjadł coś z przyg o to w a n ych rzeczy”, tak p yta li rodzice, gdy p rzyszli do domu. Córeczka stanow czo zaprzeczała jako b y to ona coś z tego sobie posm akow ała.

L ecz została ona ukarana. K a ­ żde z uderzeń, któ re o trzym ała dziew czynka, trafiło w serce służącej, która pracowała obok w kuchni. A jed n a k nie weszła, ani nie przyznała się, że to ona jest w inow ajczynią. Dopiero wiele, w iele lat później w y zn a ­ ła, co w ów czas zrobiła. Owa d ziew czyn ka daw no ju ż zapo­

m niała o o trzym a n ej w ów czas niesłusznie karze, podczas gdy owa służąca odczuw ała w ser­

cu sw oim p rzez cały ten czas niepokój z pow odu sw ojej n ie ­ uczciwości.

B yło to „ tylko ” kła m stw o i to pospolite, k ie d y pew na m ło ­

da, w ykszta łc o n a pani pow ra­

cając ze Szw ajcarii, pow iedzia­

ła na granicy, że poduszkę, któ rą dopiero co ku p iła posiada ju ż od, dawna. Zaoszczędziła w p ra w d zie na cle, lecz obar­

czyła się ciężarem duszy, k tó ­ ry ją długo trapił.

Są to nie ty lk o drobnostki, któ re k lą tw ą obarczają życie.

N ie je s t to bow iem drobnostką, gdy gospodyni dolew a w o d y do sprzedaw anego m leka. Za to je s t n a w et ostra kara. N ie jest to te ż drobnostką, gdy kto ś podczas pożaru sw ego dom u u- ra tuje i u k r y je n ieje d en sprzęt, a poda go mim,o to w spisie ja ­ ko spalony, aby o trzym a ć od­

szkodow anie od to w a rzystw a ubezpieczeń. To nie je s t dro­

bnostka, to je s t oszustw o. P e ­ w na pani na p rzyk ła d m yślała, że to było bardzo m ądre, gdy pow iedziała w pociągu, że je j córeczka nie m a czterech lat, podczas gdy dziecko m iało ju ż pięć lat. K o le j została o szuka­

na o cenę biletu, serce dziecka za tru te k ła m stw em , a owa pani stała się z w y k łą złodziejką.

Ile to k rzy w o p rzy się stw a , fa łs z y w y c h św iadectw , ma m iejsce p rzy ró żn ych sporach!

P rzez to za m y k a się sobie n ie­

bo, a otw iera piekło, gdy p rzy składaniu niepraw dziw ego św iadectw a bierze się Boga za św iadka, pow ołując się N ań, ja ­ ko na m ściciela i sędziego n ie­

p raw dy. Ach, ile to u k r y te j k lą tw y leży w sercach! A na tw oim ? Czy je s t i w tw o im po­

siadaniu niepraw nie nabyta rzecz, m a ją te k lub cokolw iek?

C zy i tw ojego sum ienia nie ob­

ciąża fa łszyw e zeznanie lub św iadectw o? N a jw y ż s z y czas, abyś uporządkow ał spraw y swoje, ja k tego w ym aga spra­

w iedliw ość Boża, że b y ś r z e te l­

nie p rzyzn a ł się i w y zn a ł sw o­

je spraw y i swą niepraw ość (Psalm 32,1— 5). Chociażby to było dla ciebie i upokarzające, chociażby ci to gorzko p r z y ­ chodziło, u p o rzą d ku j w ten sposób tw o ją przeszłość. Dopó­

k i tego nie uczynisz, tw ó j po­

k ó j je s t zam ącony, to sam w iesz najlepiej. Z aw sze gdy chcesz zb liży ć się do Boga w błogo­

sław ionej chw ili, gdy tw o je życie w e w n ę trzn e je s t pobu­

dzone, przeciw staw ia ci się n ie­

p rzyja ciel — diabeł, m ówiąc:

T y? T y chcesz b yć pobożnym ?

T y chcesz iść do zgrom adzenia w ierzących? Ty? S p ó jrz jakiś zb ru d zo n y w szelką niepraw o­

ścią: ta m okradłeś, tu oszuka­

łeś, a te różne kłam stw a! I dla­

tego b yw a sz p rzez to sparali­

żo w a n y w sw oim w e w n ę tr z ­ n y m życiu. Ja k często, ileż ra­

z y ju ż w y ło n iły się te stare h i­

storie w tw o je j pam ięci, a ty jeszcześ ich nie uporządkow ał.

Sam stoisz na drodze do sw o­

jego szczęścia i pokoju, jeżeli nie m asz uporządkow anej przed B ogiem sw ojej przeszło­

ści. G dy D uch B oży położy raz palec na taką bolączkę w ż y ­ ciu, to go pręd zej nie odejm ie, aż tę spraw ę p rzyw ie d ziesz do porządku. W ie m to z w łasne­

go bolesnego doświadczenia.

D latego też, g d y b y zn o w u Pan m ó w ił z tobą żądając uporząd- kow ania ja k ie jś spraw y w ż y ­ ciu, nie odsuw aj tego. Spraw a to bardzo poważna. N ie m ając uporządkow anego życia przed Bogiem , zw y c ię stw o je s t nie­

m ożliw e. Co gorsza, k lą tw a tw ojego życia rozciąga się na .społeczność, do k tó r e j nale­

ż y s z , na zbór, któregoś jest członkiem .

G rzech A chana b y ł p r z y ­ czyn ą śm ierci o w ych tr z y d z ie ­ stu sześciu, k tó r z y polegli u m iasta Haj. Dla jego k ra d zieży zginął cały jego dom. Grzech d ziecka Bożego, k tó ry b y nie został uporządkow any, ściąga k lą tw ę na całe grono w ierzą ­ cych. S ta ry kw a s zakw asza m annę E w angelii, działa za­

nieczyszcza jąco na przaśniki.

W sze lk i dar i ofiara Bogu k u w d zię czn e j wonności, m usiały być przaśne, bez kw asu. „ W y- czyścież te d y stary kw as, a- byście b y li n o w y m zaczyn ie­

niem , jako te ż p rza śn y m i je s te ­ ście; g d y ż i dla nas je s t ofia­

ro w any (za b ity ) B aranek w ie l­

kanocny — C h rystu s” (1 Kor.

5,7). Z y c ie nie uporządkow ane, nie oczyszczone, nie m a działu w zw y c ię stw ie z m a r tw y c h ­ w stałego Pana.

„K to m ów i: znam, Go (Je­

zusa) a przyka za n ia Jego nie zachow uje, kłam cą jest, a pra­

w d y w n im nie m asz... K to m ó ­ wi, że w N im m ieszka, p o w i­

nien, jako On chodził (żył) i sam ta kże chodzić (1 Jana 2,4.6).

J. K.

(8)

Gdzie jesź

twoje

miejsce?

"D óg je s t Bogiem h arm onii,

® pięk n a i porządku. W ży­

ciu i działaniu praw dziw ych dzieci Bożych h arm o n ia, p ię k ­ no i porządek są rów nież w i­

doczne. W ygląd zew n ę trz n y chrześcijanina, jego zachow y­

w anie się św iadczą o tym , k im on jest. Słowo Boże p rzepo­

w iada, że w o sta tn ie j fazie istn ien ia K ościoła n a ziem i b ę­

dą w n im przew ażali ludzie le tn i (Obj. 3,14— 22). L etniość ta polega m iędzy in n y m i n a ty m , że w sp raw ach Bożych w ierzący n ie w y k a z u ją g orli­

wości, a n ierzadko sp ra w y te są im obojętne. Z n a jd u je to swój w y raz n ie ty lk o w życiu pry w a tn y m , ro d zin n y m i za­

w odow ym , lecz tak że w życiu zborow ym . N ieraz atm o sfera duchow a w nabożeństw ie jest też letn ia. A le o sta n ie du ch o ­ w ym Zboru i poszczególnych jego członków św iadczy nie ty lk o to, czy atm o sfera nab o ­ żeństw a je s t gorąca, zim na czy letn ia, lecz także sp ra w y n a tu ­ r y zew n ętrzn ej, k tó re m ożem y spostrzec oczami. Je że li obcy człow iek przy jd zie n a n abo­

żeństw o, zw róci on uw ag ę w pierw szym rzędzie n a te rz e ­ czy zew nętrzne. B ędzie się w ięc p rzy g lą d ał sam em u po­

m ieszczeniu, w k tó ry m odby­

w a się nabożeństw o — czy jest schludne oraz należycie ogrza­

ne i ośw ietlone. Zauw aży, ile m niej w ięcej osób w ty m n a ­ bożeństw ie bierze udział, czy się spóźniają, czy też p rz y ­ chodzą p u n k tu aln ie . B ędzie się p rzy p atry w ał, ja k w y g lą d a ją i ja k się zachow ują — i to przed nabożeństw em , w czasie jego trw a n ia a także bezpośrednio po nim . N ie ujdzie jego u w a ­ gi n a w e t ta k i szczegół, czy nrzynoszą z sobą B iblie i śpiew niki, czy nie. W reszcie

będzie się dziw ił, d l a c z e g o w i ę k s z o ś ć u c z e s t n i ­ k ó w n a b o ż e ń s t w a s i e ­ d z i w t y l n y c h r z ę ­ d a c h , s k o r o n a p r z e ­ d z i e j e s t s p o r o w o l ­ n y c h m i e j s c .

Z a tr z y m a jm y się na ty m ostatnim spostrzeżeniu naszego gościa. O c z y m to św iadczy, że w iększa część osób obecnych na nab o żeń stw ie siada w ty le , podczas g d y nierza d ko p ie r w - sze r z ę d y św iecą pustkam i?

C zy je st to d o b ry objaw i c zy św iadczy on p o z y ty w n ie o da­

n y m zborze?

Na p y ta n ie to m u s im y od­

pow iedzieć, że je s t to objaw z ły i że św ia d czy on niedobrze o d a n y m zborze.

W życiu p ry w a tn y m , jeże­

li dw ie lu b w ięcej osób chcą z sobą porozm aw iać, sia d a ją blisko siebie, a nie m ów ią z sobą n a odległość. S tw a rza to p rzy je m n ie jsz ą atm o sferę i je s t dow odem sy m p a tii oraz oznaką dobrego w ychow ania.

Podobnie jest w zborze. Jeżeli w k a p lic y m ieszczącej 200 osób zgrom adzi się ty lk o 30 osób, k tó re w czasie nabożeństw a z a jm u ją ja k n a jd a lsze m iejsca lub są rozrzucone po całym pom ieszczeniu, stw a rz a to a t­

m osferę nieufności, chłodu i b ra k u przy tu ln o ści; św iadczy też o tym , że zgrom adzeni n i e s ą d o b r z e w y c h o ­ w a n i .

N a ogół im d alej się sie­

dzi od m ówiącego, gorzej się go słyszy. S ia d ają cy w ty le sw ym postępow aniem d a je w ięc w y ra z tem u, że nie zale­

ży m u n a tym , co sto ją c y na przedzie b r a t m ów i. A po n ie­

waż b r a t te n głosi Słowo Bo­

że — d a je w y raz tem u, ż e n i e z a l e ż y m u n a s ł u c h a ­ n i u S ł o w a B o ż e g o .

P rzem aw iającem u b ra tu m ów i się o w iele lep iej, gdy m a słuchaczy blisko siebie. W tedy ła tw ie j m u naw iązać bezpo­

śre d n i k o n ta k t duchow y z n i­

m i. O soby słu ch ające z uw agą są dla m ów cy n ierzad k o źró­

dłem n a tc h n ien ia . Sposób ich reag o w an ia n a kazan ie pozw a­

la kaznodziei zorientow ać się, ja k to, co on podaje, je s t p rz y j­

m ow ane. N ie je d e n b r a t m a z n a tu r y słab y głos i o b r a ­ k u m i ł o ś c i w obec niego św iadczy żądanie, a b y głos te n — n ierzadko ze szkodą dla swego zdrow ia — n a d m ie rn ie w ysilał, a to ty lk o dlatego, że słuchacz nie chce usiąść b li- żej.

W w ielu zborach często zaprasza się słuchaczy do sia­

d a n ia n a przedzie, a n a ogół nie d a je to w yników . O kazuje się, że w ierzący to przew ażnie ludzie o m ałej dyscyplinie. W szkole, w w ojsku, w zakładzie p ra c y przełożony w y d a je po­

lecenie i tego polecenia się s łu ­ cha. Inaczej jest w zborach.

C złonkow ie u w ażają, że oni są

„w olni” i że n ik t n ie m a im nic do rozkazyw ania. B ędą sia­

d a li tam , gdzie się im podoba, i nikogo to nie pow inno obcho­

dzić. T a |n e n a sta w ie n ie św iad­

czy nie %ylko o b r a k u d y - s c y p I i n y, lecz tak że o b r a k u p o k o r y i o n i e ­ p o s ł u s z e ń s t w i e w o b e c S ł o w a B o ż e g o (por. 1 K or. 14,40; 1 Tes. 5,11— 14;

1 Tym . 5,17; 1 P io tra 2,13— 14).

O soby obecne n a n ab o ­ żeństw ie m ożna podzielić na uczestników i obserw atorów . U czestnicy b io rą u d ział w ży­

ciu i p ra c y Zboru, w m odli­

tw ie, w p rzy jm o w a n iu i poda­

w a n iu d a le j S łow a Bożego, o b s e r w a t o r z y n ato m iast p rzy g lą d ają się innym , ja k są u b ran i, ja k się zachow ują, co robią, a b y m ieć m a te ria ł do m ów ienia o nich, i — n ie ste ty dość często — do obm aw iania ich. O b serw ato rzy w ięc c h ęt­

n iej sia d a ją w ty le, bo sta m tą d w szystko lep iej w idzą. N a przedzie u sią d ą oni p rz y spe­

cjaln y ch okazjach, np. p rzy uroczystości ślu b n e j, aby móc z b liska p rz y jrz e ć się strojom i zachow aniu się p a n n y m ło­

dej.

(9)

O fiary n a fundusz budow lany C entralnego D om u Kościelnego w W arszaw ie, należy w nlacać na konto: Zjednoczony Kościół Ew angeliczny W arszaw a, N r 1-14-147478. Ofiarodaw com za­

granicznym podajem y specjalne konto: B ank Polska K asa O pie­

ki SA W arszaw a, N r E/100309 Zjednoczony Kościół Ew ange­

liczny.

F otografia p rzed sta w ia stan b u d o ­ w y z k oń ca m arca br.

W ty le siadają też zw ykle l u d z i e n i e z w i ą z a n i z e z b o r e m . N ierzadko czują się oni onieśm ieleni, gdyż z n a­

leźli się w now ym środow isku.

Zdarza się jednak i tak , że nie znalazłszy m iejsca w ty le (gdyż w szystkie pozajm ow ano przed ich przybyciem ), o pu­

szczają kaplicę, k rę p u ją się bo­

wiem iść naprzód.

W kłopotliw ej sy tu a c ji znajdują się tak że ci, k tó rz y spóźnili się (niekoniecznie z w łasnej w iny!) n a nab o żeń ­ stwo. Poniew aż najczęściej wejście do k a p lic y je st w tyle, a ty ln e rzę d y są już pozajm o- wane, m uszą oni albo stać (m i­

mo że n a przedzie je st jeszcze sporo m iejsc w olnych) albo przechodzić naprzód, co znów z a k ł ó c a s p o k ó j i a t ­ m o s f e r ę n a b o ż e ń s t w a . U niknęłoby się tego, g d y b y ci, co przyszli w cześniej, zajęli m iejsca n a przedzie.

Są ludzie, k tó rz y n a n a ­ bożeństw ie d r z e m i ą . Otóż tacy, aby nie zw racać n a sie­

bie uw agi innych, siad ają n a j­

ch ętn iej w o sta tn im rzędzie, choćby w szystkie rz ę d y przed nim i b y ły jeszcze w olne.

Są w reszcie i tacy, k tó rz y siad ają w ty le przez f a ł s z y ­ w ą s k r om n o ś ć . U w aża­

ją, że im nie w y p ad a „pchać się” naprzód.

N ie stoim y na stanow isku, że absolutnie w szyscy m uszą siadać n a przedzie. Przeciw nie, n iek tó rzy pow inni raczej zająć ty ln e m iejsca, jak np. b r a t czuw ający n a d porządkiem i w sk azujący m iejsca now oprzy­

byłym , albo osoby cierpiące na n iek tó re dolegliw ości (np.

u p orczyw y kaszel) lu b osoby z m ały m i dziećm i nie zacho­

w u jący m i się spokojnie (lepiej jed n a k byłoby, ab y one pozo­

s ta ły w dom u i nie przeszk a­

dzały innym ) albo w reszcie osoby, k tó re m uszą opuścić kaplicę przed zakończeniem nabożeństw a. Śą to je d n a k w y ją tk i, odnoszące się do zni­

kom ej ilości u czestników ze­

b rań .

I s tn ie ją ró w nież ta k ie sy ­ tu acje, że m iejsca n a sam ym przedzie są zarezerw ow ane dla pew nych k a te g o rii osób i m iejsc ty c h nie pow inni inni zajm ow ać, ja k np. d la osób u słu g u jący ch n a d a n y m nabo­

żeństw ie (Słow em Bożym , pieś­

nią, deklam acją), d la n a jb liż ­ szych k rew n y c h p a ry m łodej

(przy uroczystościach ślu b ­ nych), d la rodziców (przy u ro ­ czystości ofiaro w an ia dzieci) itd.

L udzie w spółcześni nie chcą p rzestrzegać zasad do b re­

go w ychow ania, św iadom ie ła ­ m ią w szelkie przep isy p raw n e, b u n tu ją się przeciw ko k aż­

dej w ładzy, gdyż ta k a je s t ich n a tu ra . S m u tn ą rzeczą jest, gdy podobnym i cecham i od­

znaczają się ci, k tó rz y u w aża­

ją się za „św iatłość św ia ta ” i

„sól ziem i” . Z tego w niosek, że ich n a tu r a m usi zostać przekształcona. S ta je się to przez praw d ziw ą p o k u tę i od­

rodzenie. Człow iek m oże po­

kutow ać, ale odrodzić m oże ty lk o Bóg.

J. M.

(10)

Dobry poczqfek

i co dolej? Starsi, młodzież

Z e s p r a w ą je d n o ś c i K o śc io ła p r a k ty c z n ie s p o ty k a m y się n a j ­ częściej p rz y p o r u s z a n iu p r o b le m a ­ ty k i e k u m e n ic z n e j, to z n aczy d o ­ ty c z ą c e j r u c h u m ię d z y k o śc ie ln e g o n a rz e c z je d n o ś c i całe g o K o śc io ła Je z u s a C h r y s tu s a n a c a łe j ziem i.

U n a s n a to m ia s t C zytam y o ty m n a jc z ę śc ie j p rz y o k a z ji o d b y w a ją ­ cego się r a z n a ro k T y g o d n ia M o­

d litw y o J e d n o ś ć C h rz e ś c ija n , co m a m ie js c e z a z w y czaj w s ty c z n iu k a ż d e g o ro k u . J e d n a k ż e ty m r a ­ zem ce le m n a s z y m n ie je s t z a jm o ­ w a n ie się t ą t a k w a ż n ą p r o b le m a ­ ty k ą e k u m e n ic z n ą w s z e ro k im t e ­ go sło w a z n a c z e n iu ; in te r e s u je n a s b o w ie m z a g a d n ie n ie je d n o ś c i, a ściślej — ro z w ó j te j je d n o ś c i w r a ­ m a c h Z je d n o c z o n e g o K o śc io ła K- w a n g e lic z n e g o . W ty m w s z y s tk im ch o d zi n a m n a jb a r d z ie j o ro lę s t a r ­ szych i m ło d z ie ż y w p ro c e s ie r o z ­ w o ju je d n o ś c i. T y m ra z e m w ię c ch c ie lib y ś m y m ó w ić o n a s z e j „ w e ­ w n ę tr z n e j e k u m e n ii” — d a w n y c h (to zn aczy j u ż d a w n o z l i k w i d o ­ w a n y c h ) g r u p i k ie r u n k ó w e w a n ­ g e lic z n y c h o ra z o ro li j a k a p r z y p a ­ d a d zisiaj do s p e łn ie n ia s ta r s z y m i m ło d zieży . P o p a tr z m y , w c z e rw c u b ieżą ceg o r o k u u p ły w a 13 l a t od ro z p o c z ę c ia d ru g ie g o e ta p u i n t e ­ g r a c ji (z je d n o czen ia) n a sz e g o K o ś­

cio ła; w m a j u b ież ą c e g o r o k u u p ły ­ n ę ło ju ż 19 l a t od ro z p o c z ę c ia p ie rw s z e g o e ta p u in te g ra c ji. D la te ­ go tr z e b a się p y ta ć , j a k w y g lą d a n a s z a sp o łeczn o ść k o ś c ie ln a p o ty c h la ta c h w sp ó ln e j d ro g i, ja k i je s t d zisiaj a k tu a ln y z asięg p ro c e s u i n ­ te g ra c y jn e g o , ja k i e te n d e n c je (sk ło n n o ści) k r y j e o n w so b ie i n a j ­ w a ż n ie jsz e : co s t a r s i i co m ło d z ie ż ro b ią p r a k ty c z n ie d la ro z w o ju te j je d n o śc i.

Starsi i m łodzież

rT 1 ym ra z e m w ię c ch o d zi n a m o n a d z w y c z a j w a ż n ą s p r a w ę , p o w ie d z ie lib y ś m y — p o d s ta w o w ą s p r a w ę , o to , w ja k i sp o só b i czy s k u te c z n ie p o k o le n ie s ta rs z e p r z e ­ k a z u je m ło d sz e m u n ie ty le s w o ­ je u p r a w n i e n i a , p o z y c j e l u b o b o w i ą z k i , i l e s w o j e d o ś w i a d c z e n i a i o s i ą g ­ n i ę c i a , je d n y m sło w e m — ś w i a ­ d e c t w o w i a r y w ż y w e g o B o g a ; a w ię c ch o d zi o to, czy i j a k u s iln ie i j a k r z e te ln ie p o k o le ­ n ie s ta r s z e p rz e k a z u je te m u d r u g ie ­

m u , a n ie r a z tr z e c ie m u p o k o le n iu w c h o d z ą c e m u w ż y c ie — lu d z io m b ę d ą c y m d z is ia j w w ie k u od 18 do 28 la t (lu b tr o c h ę w ię c e j) — s w o je d o ś w ia d c z e n ia w ia r y i s k a r b y p o ­ bo żn o ści, o tr z y m y w a n e od B oga, w y w a lc z o n e , a p o te m w y p ró b o w y - w a n e p rz e z c a łe la ta , n ie rz a d k o , d łu g ie g o życia.

Z p r a k t y k i w ia d o m o , że w n a sz e j sp o łe c z n o śc i m a m y s z e re g ro d z in i w ie le p o sz c z e g ó ln y c h osób w ie ­ rz ą c y c h , k tó r y c h ś w ia d e c tw o o ż y ­ w y m B ogu, p o n ie s io n e t r u d y w y ­ c h o w a n ia , w y tr w a ła i n ie r a z w ie ­ lo le tn ia m o d litw a — p rz y n io s ły ju ż , p rz y n o s z ą i p rz y n o s ić b ę d ą d o b re ow oce i d z ię k i te m u w ie r n e m u i u c z c iw e m u ś w ia d e c tw u w o b e c w ie ­ lu m ło d y c h lu d z i z d ru g ie g o lu b trz e c ie g o p o k o le n ia , k tó r e w y ro s ły w b ib lijn e j a tm o s fe r z e , to ś w ia d e ­ c tw o s ta r s z y c h m o g ła m ło d z ie ż u - sły sz e ć , p o z n a ć , u z n a ć i p rz y ją ć , i w re z u lta c ie w e jś ć do s p o łe c z n o ś­

ci k o ś c ie ln e j. D a ł t o B ó g , a l u ­ d z i e , k t ó r z y w i n n i b y l i ś w i a d e c t w o o B o g u n i e z a w i e d l i , n i e p r z e s z k o d z i ­

l i i n i e z g o r s z y l i (por. M k 10, 13— 16). I to je s t d o b re .

Z d ru g ie j w ię c s tr o n y , to je s t d la s ta rs z e g o p o k o le n ia n a jle p s z y m s p r a w d z ia n e m , n a jle p s z y m d o w o ­ d em teg o , że c h rz e ś c ija ń s k ie w y ­ c h o w a n ie dziec i i m ło d z ie ż y je s t s p r a w ą p ie r w s z o rz ę d n ą , o p ła c a ją c ą się n a w e t b a rd z ie j o d . . . g o d zin n a d lic z b o w y c h sp ę d z o n y c h w p r a ­

cy, p o z a d o m em , d la z d o b y c ia „ m i­

łeg o g ro s z a ” . N ie d z ie ln e n a b o ż e ń ­ s tw a d la dziec i i m ło d z ie ż y (S zk o ­ ła N ie d z ie ln a ) i w y c h o w a n ie d z ie ­ ci w d u c h u B ib lii ta k w Z b o rz e , j a k w d o m u o ra z c h rz e ś c ija ń s k i p r z y k ła d ż y c ia — p r ę d z e j, czy p ó ź ­ n ie j n a p e w n o p rz y n io s ą p o ż ą d a ­ n e ow oce. O z n a c z a to , ż e m ło d zi lu d z ie n ie s c h o d z ą c n a m a n o w c e ży cia , m o g ą d z ię k i w ie rz e w c z e ś ­ n ie d o jść do z b a w czeg o p o z n a n ia B oga w J e z u s ie C h ry s tu s ie . W te d y ró w n ie ż i c a le ic h ży cie n a ziem i:

sz k o ła , t r u d y o k re s u d o jr z e w a n ia , m a t u r a , p ie r w s z a p r a c a , n a d e r w a ż ­ n a k w e s tia n o w e j ro d z in y , sło w e m

— te w s z y s tk ie s k o m p lik o w a n e n ie r a z p rz e z ży cie , a z a w sz e b a rd z o p o w a ż n e s p r a w y z n a jd u j ą sw o je w ła ś c iw e w y m ia r y , d o k o n u ją się b e z w ie lk ic h w s tr z ą s ó w , t a k czę­

s ty c h g d z ie in d z ie j, d la te g o , że ro z ­ g r y w a ją się w z a się g u S ło w a B o ­ żego, m o d litw y ro d z in n e g o d o m u i Z b o ru m a c ie rz y s te g o , a w ię c w a tm o s fe r z e , w k tó r e j p a n u je i szcze­

g ó ln ie d z ia ła W s z e c h m o g ą c y B óg, d o b r y i ła s k a w y O jc ie c w s z y s tk ic h lu d zi.

Dobra i zła p rzeszło ść

P o w ie d z ie liś m y w y ż e j, że ta k

je s t d o b rz e . A le je d n o c z e ś n ie

c a łł o b c h o d z ą c y n a s p ro b le m ro z ­

p o c z y n a s ię d o p ie ro w ty m w ła ś ­

n ie m o m e n c ie . B y ło b y to o c z y w iś-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podobnież wszechm ocnym jest Ojciec, w szech ­ mocnym Syn, w szechm ocnym Duch Święty; a jednak nie trzej wszechm ocni, ale jeden w szechm ocny... Kara śm

W edług pew nych obliczeń Jezus C hrystus po zm artw ychw staniu Swoim jedenaście razy ukazał się uczniom Sw

chyba żadne inne w yznanie chrześcijańskie nie zrozumiało pełniej obowiązku pójścia na drogi i rozdroża, by służyć zgubionym i cierpią­. cym, jak to

Jest to słuszne, gdyż Pismo Św ięte mówi, a praktyka życiowa potwierdza, że w iara rodzi się przez słucha- nie Słowa Bożego; jedynie przez Słowo Boże i

Warszawa, Al. Tego jeszcze nie było.. N ienaw idzi więc człowieka.. O panow ało m nie dziw ne uczucie; poczułem się niepew nie.. Nie byłoby tego rozróżnienia, gdyby

cego się do przypisywania sobie przez polski episkopat rzymskokatolicki prawa do wypowiadania się w imieniu narodu polskiego w ogóle, a w sprawach

zw ykle ludności św iata, przy jednoczesnym cofaniu się analfabetyzm u, ilość w ydaw anych B iblii m usi wzrosnąć conajmniej do 150 m ilionów (egz.) rocznie, aby

niesiem y w ielką odpowiedzialność, jeśli dana nam szansa zosta­.. nie