• Nie Znaleziono Wyników

Echo Chełmskie. R. 1, nr 3 (1 maj 1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Chełmskie. R. 1, nr 3 (1 maj 1934)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

’*K >

4 » g

■0«H ■MIM

1 0 3 4 Maj

1

WtoreH

F ilip n

W. g. 4 m. OT Z. g. 18 m. 58

Urzędniczka „żyw a tarcza** bandytów.

Zuchwały napad gangsterów

na kasę Polskiego Związku Narodowego.

Chicago, 1 maja. Przed zamknię- Ńem biur w gmachu Związku Narodo­

wego Polskiego do pokoju kasjera na 3 iiętrze weszło 6 bandytów, uzbrojo- lych w ręczne karabiny maszynowe. Ka Kali oni wszystkim urzędnikom stanąć p<?d ścianą z podniesionemi rękami, a kasjerce pannę Masłowskiej polecili wy (dać sobie zajdubce się w kasie walory.

(Bandyci skradli 1,524 doi. gotówką.

8.C00 doi. w papierach wartościowych i czek; na sumę 10.000 doi., których oczy viście nie będą mogli spieniężyć. Wy- hodząc z biura zabrali z sobą p. Ma­

słowską, jako „żywą tarczę" na wypa­

le, gdyby który z urzędników chcial do nich strzelać. Bandyci puścili swą zakładniclkę na wolność dopiero wte­

dy, gdy wsiedli jo czekającego na nich samochodu, którym umknęli bez śladu.

Ślusarz, blacharz i elek trom on ter -

zamordowali stróża nocnego

K r w a w y o d w e t asSodasfiel.

Napad był starannie przygotowany i niezawodnie dokonany w porozumieniu z osobą, którą dokładnie znała warunki i zwyczaje biur związkowych. Bandyci musieli wiedzieć dokładnie o której go­

dzinie otwierają się kasy biura centrali związkowej ; o której przyjeżdża T ban ku samochód pancerny po pieniądze i /alory W kilka minut po odjeździe ra­

busiów samochód ten stanął przed do­

mem związkowym. Związek żadnej w tym wypadku straty nie poniesie, ponie­

waż

był ubezpieczony od rabunku.

Czi żydzi w yM do Angol

Periraktacie o utworzenie kolonii żydowskiej w Aftj a

Londyn, 1 maja. „Daily He­

rald" donosi dziś o wyjeździe specjal­

nej delegacji żydowskiej do Lizbony, celem podjęcia z rządem portugal sk-m narad w sprawie projektu osiedle nią Żydów w Angoli. Rząd portugalski w zasadz/e zaakceptować miał plan ko lonizacjl żydowskiej w Angoli, rów­

nież rząd brytyjski odnieść srę miał do tego planu przychylne. Obecnie pozo

stają do ustalenia szczegóły.

Wysoki komisarz L;gi Narodów Macdonald, który przybył do Londynu na posiedzenie rady powołanej przez Ligę dla spraw uchodźców żydow­

skich z Nlenrec ogłosić ma według Daily Herald" a seji tej rady, w środę ważną enuncjację w sprawie osiedle nią Żydów w Angoli?.

Amerykańska organizacja pomocy Zydoiu gotowa ma być do udzielenia 2

milionów funtów (55 milionów złotych awansu na cele związane z wprowadzę tiiem w życie tych planów. Ostatecz­

nym celem inicjatorów tego planu jest utworzenie autonomicznego pa - żydowskiego pod protektoratem ! rodów. Sprzeciwia się jednak rzekomo rząd portugalski, któr>

chce dopuścić do ingerencji Ligi dów na swojem terytorium kolonii i pragnie, aby koloniści żydowscy jęli obywatelstwo portugalskie.

Plan kolonizacyjny Angoli zau ra w sobie, według dziennika bard szerokie możliwości i stać się mo>

rozwiązaniem nletylko dla 6(1.00(1 u- chodźców z Niemiec, ale dla całego żydostwa wogóle i stworzyć nowe zmienione perspektywy dla akcji sjoni- stycznej.

Kraków, 1 maja. Niewyśledze- Ai złodzieje zakradali się od kilku dni na obsiane rabarbarem pola, obok for­

tu IX. na Krowodrzy w Krakowie. Po­

nieważ złodzieje byli nieuchwytni, wła ściciel pola Kazimierz Rajtar postano­

wił uchronić jarzyny przed złodzieja­

mi,

wystawiając strażników.

Roli tej podjęli się 53-letni em. palacz kolejowy Jan Buczek, jego syn Juljan, lat 21 i niejaki Józef Baka, lat 20.

Nocy poprzedniej zasiedli pilnujący w krzakach rabarbarum od zmierzchu.

Zasadzka się udała, bo kiedy kolo godz.

10-eJ wieczorem na pole przyszło trzech złodziei,

ukryci strażnicy wybiegli 1 dotkliwie o- pryszków potłukli laskami 1 kawałkiem gumy. Złodziejaszkowie wobec takiego stanu rzeczy zbiegli, a po pewnym cza jńe powrócili, wspomożeni przez czwar

tego osobnika, __

szukając odwetu za poprzednie pobicie.

Pomiędzy bandytami a pilnującymi rywlązała się bójka, w trakcie której Jan Buczek został ugodzony kilkakrot­

nie nożem przez jednego z napastników w pierś w okolicę prawego obojczyka, Juljana Buczka i Józefa Bakę również złodzieje poturbowali. Po dokonaniu te go czynu na wszczęty przez strażników' alarm, bandyci zbiegli.

Juljan Buczek zawiadomił o napa­

dzie bezzwłocznie policję, a do ranne­

go ciężko ojca zawezwał Pogotowie ra tunkowe. Kiedy lekarz przybył na miej fice, niestety stary Buczek

już nie żył.

Na miejscu dokonanej zbrodni zja­

wili się wkrótce przedstawiciele władz bezpieczeństwa. Wszczęty natychmiast energiczny pościg za bandytami, przy

współudziale okolicznych mieszkańców, doprowadził do ujęcia sprawców zbrod­

ni, którymi są: Ludwik Żyła, łat 20, ślu sarz zamieszkały przy ul. Arjańsklej, I.

17, Stanisław Jaśko, lat 22, blacharz zam. przy ul. Wielopole I. 10, Włady­

sław Misiorek, lat 24, zam. w Bronowl cach Wielkich, elektromonter I brat jego Adam.

Po przytrzymaniu

złodziei i morderców,

których znaleziono w domu Mlslorka, odprowadzono ich do aresztów policyj­

nych, a równocześnie zawiadomiono władze sądowe.

W toku przesłuchiwań przez sę­

dziego śledczego Ludwik Żyła przyznał się do dokonania zabójstwa. W najbliż­

szym czasie zostaną sprawcy odstawie ni do więzienia karno-śledczego. Ponu­

ra zbrodnia wywarła w Krakowie duże wrażenie.

DWIE ROZPRUTE KASY.

Kraków, 1 maja. Nocy po­

przedniej włamywacze krakowscy roz prnl> nowe dwie kasy. Mianowicie zlo żyli wizytę nieproszona Centralnej Ka­

sie Pożyczkowej i Oszczędności, nńesz czącej się przy ul. Jagiellońskiej- Do lo kału biurowego dostali się sprawcy po wycięciu t. zw. fiiunku , w drzwiach, a potem kasę rozpruli rakiem, zabierając z nie]

około 200 złotych.

Za jednym zamachem „zaglądnęli”

również rzezimieszki do sąsiadującego z kasą lokalu I. Polskiego T-wa Wetera nów im. Marszałka Piłsudskiego, rów­

nież ograbiono, tam kasę. Tu jednak na dzieje złodziei zostały zawiedzione, gdyż poza zapiskami i papierami nie znaleźli żadnej gotówki.

POWAŻNA CHOROBA DEMPSEY‘A.

B. mistrz świata \y boksie, Jack; Dempsey, y e , -dług doniesień z Am eryki, cięiko zachorował

na zatrucie krwi.

Hiszpania boi sio

T r o c k i e g o .

Paryż, 1 maja. Z Madrytu do noszą, że władze tamtejsze rozesłały do posterunków granicznych

fotografJę Trockiego

z nakazem niedopuszczalna go na te­

rytorium Hiszpanji.

Ostatnie zamieszki w Hiszpanji.

\V Madrycie doszło znowu do burzl* wych awantur, które jednak zostały opanowane przez rząd-

Marce ni chce zadziwić świat

nowym sensacyjnym wynalazkiem radiowym.

Wiedeń, l maja. „Neue Frele Presse donosi z Rzymu że Marconi,

itóry święci właśnie 60 rocznicę swo­

ich urodzin, pracuje na jachcie „Elek­

tra" nad jakietnś tajemniczym wyna­

lazkiem. W depeszy, wysłanej do Lon dynu, Marconi wyraził nadzieję, że za rok albo dwa ogłosi wynalazek tak sa­

mo sensacyjny,

jak w roku 1901,

kiedy pierwsza depesza radjowa była wysłana przez Ocean Atlantycki. Labo­

ratorium Marconiego strzeżone jest przez osobną straż.

Prace dokonywane są w najgłębszej ta­

jemnicy, tylko jego żona, która jest rów uleż specjalistką radjową i jego najści­

ślejsi współpracownicy wtajemniczeni w nowe sksperymenty.

Bla 36 tysięcy metrów ponatS ziemia.

H ip o t w « y p r u f e a o r t i P k e a r d a , Paryż, 1 maja. Piccard wygłosił

w Nancy odczyt, w którym zapowie­

dział możliwość dotarcia do wysokoś­

ci 30 tys. metrów, tj. do strefy, w kórej ciśnienie wynosi zaledwie jedną dziesią tą atmosfery. Już obecnie jest budowa­

ny samolot, przeznaczony do lotów w górnych warstwach. Pjzyszła nawiga­

cja między kontynentami ~ zdunkm prof. P ic ę a rd a - opartą będzie w yłącz­

nie na tego rodzaju lokomocji. Samolot w stralosferze będzie mógł osiągnąć szybkość od 700 do 800 kim. na godzinę Najtrudnfejszem zagadnieniem do roz­

wiązania jest opuszczanie się ze strato sfery na ziemię.

D o i a r 5 - 2 2 .

Prywatnie dolar papierowy w żada niu 5,23, w płaceniu 5.22; dolar złoty w żądaniu 9.00, w płaceniu 8.98; funt angielski w żądaniu 27>05, w płaceniu 27.00; rubel złoty w żądaniu 4.68, w płaceniu 4.65; marka w żądaniu 2-07.

w płaceniu 2.06; za 100 franków fran cuskich w żądaniu 35.00, w płaceniu 34.90.

Bank Polski w godzinach rannych kupował dolary po 5 . 2 ^ ^

Pońitie [zmM!

DLA KRÓLA i DYNASTJ

Potężna m anifestacja w Bukareszcie.

Bukareszt, 1 maja. | Król zjawił się na balkonie. ' przed pałacem królewskim odbyła się z

inicjatywy związku studentów olbrzymia manifestacja, podczas której dawano wy raz przywiązania do króla Karola i dy­

nastii.

cntuzjastycznemi okrzykami i w krótkie przemówienie, w którem p kowal za wyrazy oddania i przywu nia, przypominając młodzieży uniwersy teckiej jej obowiązki względem ojczyzny

Powrót min. Titulescu z Paryża

S iln e w ęxły przyjaźni francusko-rum uńskiej.

Bukareszt, 1 maja.

Powrócił z Paryża min. Ti­

tulescu, który witany na granicy przez dziennikarzy, udzielił następującego wy wiadu: „Wracam z Paryża bardzo zado­

wolony. Więzy, łączące Francję i Rumu nję są bardzo silne. Francja i Rumun ja

|mają przeszłość bogatą wspólne®

wspomnieniami, tak że czułem słę we Francji, jak we własnym kraju. Nie wąt pię, że wkrótce min, Barthou będzie opu szczał Rumunję z takiern samem ue«u ciem.

Inauguracja Targów Poznańskich.

Min. przemysłu i handlu dr. Zarzycki w Poznaniu

Uroczysty akt otwarcia-

Poznaj, 1 maja. W niedzie­

lę o godz. 9 rano władze miejscowe z p. wojewodą Baczyńskim i dowódcą o.

k. gen. Frankiem na czele powitały pa­

na ministra przemysłu i handlu dr. Za­

rzyckiego, który przybył już w sobotę do Poznania, ale noc z soboty na nie­

dzielę spędził w wagonie-

Następnie p. minister w towarzystwie przedstawicieli władz, członków dyrek cji largów Poznańskich, władz miej­

skich i korespondentów pism krajowych i zagranicznych udał się z dworca pie­

szo do sali reprezentacyjnej targów, gdzie odbyło się uroczyste ich otwar­

cie-

■W pierwszych rzędach zasiedli p.

minister Zarzycki, minister Papce, wi- ccmnister przemysłu i handlu dr- Dole- żal, przybyli z p- ministrem wyżsi u- rzędnicy ministerstwa przemysłu i han­

dlu, dalej przedstawiciele władz miejsco wych z p. wojewodą i dowódcą o. k. na czele, rektor uniwersytetu dr. Runge, prezes rady interesantów Targów Poz­

nańskich p. Szamulski, przydent rady portu w Gdańsku p. Benziger, konsul czechosłowacki dr. Doleżal, wicekon- sul niemiecki, przedstawiciele świata gospodarczego i finąnsowego z prezy­

dentem Żychlińskim na czele, goście za graniczni, w tern wielu przedstawicieli przemysłu niemieckiego, czeęhostowac

kego itd.

Imieniem miasta przemówi! pierw­

szy radca Zaleski, witając przybyłych gości w języku francuskim-

Następnie przemawiał prezes raay interesantów targów p. Szamulski, po- czcm zabrał głos p- minister ZarzycW.

O godz. 13.30 odbyło się w bazarne śniadanie, wydane na cześć p- mintetro 1 gości przez zarząd m- Poznania z oka zji targów. W śniadaniu wzięli rów­

nież udział uczestnicy wycieczki kortia pondentów prasy zagranicznej z W ar­

szawy. Bezpośrednio po śniadaniu p.

minister wraz z towarzyszącymi - mu przedstawicielami ministerstwa przemy stu i handlu wyjechał do W arszawy.

(2)

Min. Barthou o swej podróży do Polski i Czechosłowacji

Polska jest wielkiem mocarstwem

które nie dato Jeszcze właściwej m iary swej wielkości.

p aryi> i maja.

Przybył do Paryża minister spraw iłagranieznych Barthou, witany na dworcu przez licznych członków rządu, ambasadora Rzeczypospolitej Polskiej Chłapowskiego, posłów Grecji, Jugosła , vji i Czechosłowacji-

ę, iw .

WRAŻENIA Z PODRÓŻY.

Paryż, 1 maja. Francuski mi­

nister spraw zagranicznych Barthou po powrocie do Paryża złożył wobec przedstawicieli prasy następujące o- świadczenie: „Nie przypuszczałem, że kurtuazyjna w izyta ”/ dwóch krajach sprzymierzonych przyjmie charakter ne irocjacyj politycznych w tak znacznym h. Reasumując wrażenia z podró Igę zdać sobie sprawę ze znacze-

\j misji. Nie padł na nią żaden lie zakłócił jej żaden incydent.

Izie przedstawiciel Francji miał iść stwierdzić trwałość wiernej iźni. Nic nie jest w stanie — po­

dał minister Barthou — zastąpić Jistych kontaktów. Zbyt często po­

lowaliśmy niesłusznie, zaniedbując temu okazję. Na odległość bowiem ryzykuje się formułowanie fałszywych 'sądów o wypadkach i o ludziach”-

Mówiąc o rozmowie z marszałkiem Piłsudskim, minister Barthou oświad­

czył, iż była ona nacechowana obustron ną szczerością. Minister podkreślił, jas iiość pamięci, żywość umysłu marszał­

ka Piłsudskiego oraz bystrość jego opo­

ny sytuacji europejskiej- „Znalazłem człowieka — powiedział minister Bar­

thou — którego oprowadzałem w roku 1921 po polach bitew nad Mamą i Mo­

zą- Przyjął mnie, jak przyjaciela. Do­

konaliśmy pracy tem użyteczniejszej, że lie oszczędziliśmy sobie żadnej praw- iy. Z ininistrm Beckiem przypadłe mi rozważać wszystkie zagadnienia. Nie znalem osobiście polskiego ministra spraw zagranicznych. Nie oddaje on odrazu całego siebie, ale rychło można zdać sobie sprawę z jego kompetencyj, z pewności sądów, praktycznego ujmo­

wania rzeczywistości i możliwości. Zba j duliśmy, wspólnie wszystkie sprawy- fa („kie n asu w ały nam stoęjuyplśl polsko-fran­

cuskie i sytuacja ogólna- Doszliśmy do lojalnego i serdecznego porozumienia, dzięki czemu przymierze nasze zostało wzmocnione. Polska jest wielkiem mo­

carstwem. które nie dało jeszcze wlaści wej miary swej wielkości.

W Czechosłowacji nie miałem żad­

nych drażliwych spraw do rozważenia.

Prezydent Massaryk i minister Benesz udzielili mi dłuższych audjencyj. Podzi­

eleni głęboką mądrość i pogodę umy- yzydenta Massaryka, który cie- szacunkiern wszystkich ugrupo- artyjnych- Mówiąc o rozmowach Wtrem Beneszem, minister Bar- Awiedziat: nasza dawna przyjaźń m ułatwiła nam rozpatrzenie , żstkiego i uregulowanie wszystkie­

go. Małej Entencie nie zaszkodziły wy | na i wierna. Zrozumiała politykę Fran- siłki propagandy która usiłowała w y -\ ęji i całkowicie ją aprobuje Gdy wiemy korzystać wszystkie okazje, aby ją osia \ czego cłieemy i gdy to w.vznajemy, po­

bić. Mała Ententa pozostaje nadal moc- siadamy siłę, zdolną złąmąć zuchwa­

Cyw ilny p o rt lotniczy na OKęciu.

5-lecie polskich linij lotniczych „Lot”.

Podniosła uroczystość w W arszaw ie.

W arszawa, 1 maja. Onegdąj o godz. lO-ej odbyło się urfoczyste poświę cenie i otw arcie cywilnego p o rtu lotni­

czego w W arszaw ie na O kęciu oraz uro- czystości zw iązane z obchodem 5-lecia piolskich linij lotniczych ,.L °t \ P rzed wielkim hangarem , m ieszczącym samo­

loty pasażersk ie, przygotow ano miejsca dla przybyłych gości. W prost hangaru ustaw iono ołtąrz połowy. Z hangarów i z gm achu p o rtu lotniczego powiewają flagi o barw ach narodow ych polskich o- raz państw obcych. Na uroczystość przy byli przedstaw iciele władz. .

O godz. 10,33 przybył na lotnisko przy aźw iękąch hym nu narodow ego I an P rezydent Rzeczypospolitej Ignacy Mo­

ścicki w otoczeniu domu cywilnego i woj skowego, członków rządu oraz przedsta wicieli „Lot” .

Po nabożeństw ie wygłosił przem ow ie nie min kom unikacji inż. Michał Buikie

wicz. . . .

P o przęmó\yierJU p. mtą. Butkiew i­

cza nastąpiła uroczysta chwila podnie­

sienia b an d ery | r?ez P ana PreZy denla

R zeęjypoipolitęi , ..

N ąstępnie min s 'c r komunikacp. Bul;

kiew cr w ręczył >Jznćr?enł& za z a sła li pafiożone nad rozbudow ą polskich komu nikacji p o u i c t r z n p racow nikom d e p ir tam eutu lotnictw a cywil, m inisterstw a ko munikacji i polskich linij lotniczych

,Lot” : . .

Złote Krzvże Zasługi otrzymali:

inż. Stefan Hojarczyk z min. kom unika­

cji, dr. H enryk G órecki, radca praw ny p. 1. 1. „Lot” , inż- Stanisław Krzyczkow- ski w icedyr. (kier.) techn. p. 1. 1- ,.L»ot” , Aleksandyp Kyrtpąńąki. szef ruchu p.l.I-

„Lot“ , in i. Eugeniusz Rojand, rep rezen ­ tant p. I, 1. ..Lol” w Berlinie Jan WiF ęzynski se k re tarz generalny p. I. 1. „L o t”

Srebrne K rzyże £ąslugj otrzym ali:

G abriel Kijkowski, z min. kom-. *nż- F e ­ licjan P olturak z min. kom. Zygmunt Barciszęw ski, pilot p- 1- 1. -Lot”, T a­

deusz Dmosiiyń&ki, pilot p. 1. 1. „L ał".

Franciszek G ętąński delegat p. I- |-

„L ot" ną Bułgarję Józef Jakubow ski, p' lot p. 1. 1. „Lot”, W łodzim ierz Klisz, szef pilotów p. 1. 1. ,Lot”. Juljusz Koch, w erk mistrz, Feliks Pecho, pilot p. 1. 1. „L ot” , Ludw ik Tokarczyk, pilot p. 1- 1. „L at”

Stanisław W olskiewicz, szef oddz. p. 1. I-

„L ot" w K rakow ie, Je rz y Wysocki, kon ti<olcr piatow ców p- 1. 1. ,Lot”.

Pozatem 20-tu pracow ników technicz­

nych p. 1. 1. .,Lot” otrzym ało bronzowe Krzyże Zasługi.

N a zakończenie wygłosił przem ówić nie dyrek to r polskich linij lotniczych

inżł Makowski.

Po przem ówieniu dyr. inż, Makowski wręczył Ozdobnie w ydany *gvi>niplarz»

książki Panu P rezydentow i h»«czypo- spolitej.

Po zakończeniu oficjalnej części uro­

Zagadka wyspy Pacyfiku.

Robin zona da zbuntowanych m arynarzy

Na Oceanie Spękojnyra leży maleą- ą wyspa Pitcairn, własność Anglji.

Na skalistą tę kępę m orską mało zwra ' dotąd uwagi, aż kiedyś przybiły tam do brzegu dwie angielskie frega­

ty, które zastały tam ludzi, mówiących po angielsku. Zagadka tej kolonji an­

gielskiej, której członkowie pozosta­

wali na bardzo niskim poziomie kul­

turalnym , zaprzątała przez długi czas umysły w Anglji, lecz rozw iązania jej nie znaleziono. Tym czasem w Ostat­

nich czasach przyniosła p rasa angiel­

ska sensacyjną wiadomość że na wy­

sepce odnaleziono pam iętniki nieja­

kiego A leksandra Smitha, które w y­

jaśniają cąłkowicie tajem niczą te sp ra­

wę.

Smith, jak się okazuje, był w drugiej połowie zeszłego wieku sternikiem na statk u angielskim „H. M. S. B ounty”, zbuntował się wspólnie z 2,3 innemi m a­

rynarzam i i założył krótko po tem tajem niczą te kolonję na Oceanie Spokojnym.

Pam iętniki jego czytają się jak niezmier nie interesujący rom ans krym inalny i możnaby go praw ie posądzić o podaw a nie rzeczy nieprawdziwych, gdyby k ro ­ niki anugieM pe nie potw ierdziły w ca­

łej pełni jego opowiadań.

W grudniu 1787 statek Bounty wyje chał pod kom endą kapitaną WHIiajna Bligha z Spithead, by z wyspy Tahiti na Morzu Południowym zabrać ładunek drzew chlebowych do pląntaeyj w Ind’

jach Zachodnich. Kapitan Bligh był czio wiekiem gwałtownym i zdarzało się nie raz, że oficerów swych spoliczkował w obecpości Chłopcu okrętow em u kazał całą noc przesiedzieć w koszu

masztowym wśród przejmującego zim­

na tak że go rano znaleziono bez życia.

Pozatem ludzie Otrzymywali liche jadze nic i nieraz przez tyłka dni mpsieli gło­

dować, ponipważ kapitan w tęn sposób pobił oszczędności dla kieszeni. W p a ­ ździerniku 1788 r. sta te k przybił do wy spy Tahiti, która z swemi wynioslcmi gó rami, wodospadami, cienistem i gajami, wysmukłemi Palmami i piękneroi kotyp;

tam i wydaw ała się rajem sponiewieranej

łość i rozbić hipokryzję wszystkich ma­

newrów- Przywożę z podróży mojej, dokonanej w interesie pokoju, w rażenia, Umacniające zaufanie i bezpieczeństwo.

czystości, Pan P rezydent Rzeczpospoli­

tej, pan prem jer Jędrzejew icz, dostojni­

cy państwowi, członkowie korpusu dy­

p lo m atycznej i, goście zagraniczni oraz zgromadzona publiczność zwiedziła urzą dzepią portu lotniczego.

załodze. Przez sześć miesięcy Bounty pozostałą w Tahiti, a kiedy podniesiono kotwicę, niezadowolenie wśród załogi jeszcze wzrosło- Do tych, którzy najbar­

dziej nienawidzili kapaitana, należał pierw szy oficer Krystjan Fletcher. Kiedy statek wyjechał na pełne morze F le t­

cher z innymi zhuntowanymi m arynarza mi ujął w nocy kapitana i zmusił go do opuszczenia statk u w łodzi z 17 m aryna tzami, którzy mu pozostali wiernymi.

Łódź znajdow ała się w oddaleniu 4000 mil angielskich od najbliższych Osiedli ludzkich- Po tygodniu nieludzkich —- wprost wysiłków rozbitkowie dotarli do lądu australijskiego, gdzie jednakże nie zpaleźli żadnej pomocy. Udali się więc w dalszą drogę i po dłuższym czasie do tarli do wyspy Timor (największa z wysP sundajskich na południu od Azji.)

Zbuntowana załoga wyrzuciła drze­

wa chlebowe do wody i w róciła do wy­

spy Tahiti. Pozostało tam 16 z nich, pod czas gdy ośmiu znowu opuściło wyspę na Bounty w tow arzystw ie 12 kobiet i kilku młodych krajowców. Los ich przez 145 lat był nieznany, mimo najusilniej­

szych dochodzeń. Tymczasem pozostali na Tahiti m arynarze doczekali się smut nego kopcą. W półtora roku potem wy­

lądow ała Mam fregatą angielska .Pan­

dora", wysłana na poszukiwanie zbunto­

wanego sfatku, w szystkich szesnastu uję to i później stracono w Anglji-

Tyle kropiki ang ęlsRiej o epilogu (ej spraw y dowiadujemy się zaś ze znalszio nych pam iętników Smitha.

Pozostali pa Bounty po długięm błą dzeniu na nrirzu wylądowali wreszcie ną odległej wysepce Pitcairp.

Zrazu wiodło im się dobrze aż po pe wnyip czasie wybuchły niesnaski między m arynarzam i i kolorowymi o kobiety.

W walce tpj zginęli wszyscy za w yjąt­

kiem czterech białych i jedenastu ko- ńet. Ppzęz dwa lata panow ał spokój w tolopji. Kipdy znowu wybuchły nowe spory. Krystjan F letcher w napadzie de urium trem ens spadł ze skały i zabił się, dwaj inni zabilj sję w walce o kobietę, tak iż pozpstał już tylko sternik Alek

Oczem p i*z ą inni?

PRZEGLĄD PRASY.

REWIZJA METOD ANGJ1.

Gazeta Polska:

Nie ulega wątpliwości, że w Anglji odbywł się głęboki proces rewizji tych metod, Jakie stosowała ona przez szereg lat. Losy roz­

brojenia są najdokładniejszym sprawdzianem błędów. Anglja mogła stwierdzić, iż ieśli faktycznie nastąpiło na wielkich obsaarąch Europy uspokojenie, osiągnięte ono zostało in.

nemi drogami, nie przez światowe konferencje pod skrzydłami opiekuńczerm „czwórek" lut

„piątek", i nie przez rozbrojenie, lecz przei paikty pomiędzy stronami bezpośedąio ząinte- resowanemi. Zaczyna zdawać sobie sprawę że pokój Europy robi się bez iiiei, Erancji dobrze to zrozumiała i stara się naprawić po Pólnione błędy. Podróż ministra Barthou dc Polski śledzopa tu była z wyjątkowem zainte resowaniem. Anglja może tylko dojść ih wniosku, że jej dotychczasowa dyplomacja roz brojeniowa nie podniosła jej prestige’u. W tym stanie rzeczy ludziom o tak rozwiniętym zmyśle realizmu, jak Anglicy muszą się narzu­

cać inne orientacje Wielu zatwardziałych izo- łacjonistów nie przeraża nawet myśl o alian­

tach wojskowych- A przedewszystkietn kraj de maga się polityki jasnej, zdecydowanej, od­

powiadającej bezpieczeństwu, interesom i pre stige‘pwi W. Brytanii, polityki, która nie igra lekkomyślnie z rozbrojeniem, lecz szuka innegc praktycznego podejścia do tego problemu.

WYPADKI BDDOWLANE.

E. P.

Codzień w całej Polsce zdarza się olbrzymi!

ilość wypadków budowlanych. W latach 1926- 1920 na teranie objętym tylko przez Lwówek Zakład Ubezpieczeń od Wypadków, statystyk;

ich wygląda następująca t

Na terenie całej Polski, otrzymamy olbrzj mią cyfrę kilkudziesięciu miljonów zltrtycł strat gaspr.darczych z tytułu wypadków przy pracy na budowlach. Straty te spowodowane s;

, brakiem organizacji, niezastosowaniem się d<

• przepisów, niedbalstwem, lub brakiem nad/- ru. a więc mogą być usunięte niemal w 10 proc. Rzeczowe ustosunkowanie się społeczen stwa do zagadnienia bezpieczeństwa pracy <1.

więc nietylko efekt humanitarny, lecz będzi też jednym z ważniejszych czynników racjona nej gospodarki. ___

TRUDNA SYTUACJA SĘD71EGO-DŁUŻN1KA.

Kurier Poranny . . ,

Niema zawodu, którego pracownicy nic on czuwaliby ciężarów zobowiązań, nieproporcjo­

nalnych do jcli obecnych dochodów. W niektó­

rych zawodach zadłużenie poza troska mater­

ialna przynosi inne jeszcze kcnpbkację.

Zacznijjny od jednego z najbardziej ząsłuz- nycli i najszanowniejszych u nas zawodów • od zawojbi. którego członkowie stoją w olbrzy­

miej swej większości poza podelrzeiiłanii lek.

komyślnego robienia długów: od zawodu sę­

dziowskiego. i

Zagadnienie to niebezpieczne jest zy. łaszcz:' ną prov.;ineji, w małych miasteczkach. Wytwa rza w umysłach wszystkich tych drobnych sza­

rych wierzycieli pewne zastrzeżenia, pewne na wet wątpliwości, co do bezslrpnpości sędziów.

Ma|y kupiec prowincjonalny, w ychoupąv W stc sunku do przodsla\yipjeli yyymjaru sprąsyiedli wości, boi się sędziego i rpa dla niego więk­

szy szacunek, większy respekt, niż dla innycl władz, innych urzędów. Dystans ten jednał zmniejsza- się w jego utiiyslpwości z wiełk;

Szybkością, gdy sędzia staje się icgp niewy- li łąie ą 1 n y ni dlliżnik i cin.

Do czasu... ale tylko do cZasu óbćhod/.i się z nim, jak z kijkiem. — nie chce go egzekwii- wa , nic ufa zresztą i energji kpmornjkP. w tytr kierunku, — ała wszystko to musi jednak wre.

szcie pęknąć. Sędzia zadłużony czuje się psy ębicznie fatalnie, pracuje niewątpliwie gorzpf żyje w ciągłej obaiwi'-. ątrposfeirze niepokoju

— a cała ta smutna kwestią napęwno nie prz’

czynią się do podniesienia autorytetu i powag' Temidy.

sander Smith z grOmądą niew iast i mnó stwem potom stwa. Przyznać trzeba, ź«

w ytężał on wszystkie swoje siły dlą do­

bra kolonji, z tą samą starannością jed­

nakże usiłował zątrzeć ślady swego po chodzenia. Kiedy w roku 1814 angielskie statki wojenne przybiły do Pitcairn, za­

stały tam dwie generacje łudzi oraz star ca, w którym nikt nie domyślał się byłe go buntow nika z Bounty.

STANISŁAW- BAŁ.

Księga zażaleń.

W miejscowe} iw*sU ukazała się wzm ianka, że U. S. w ro w ą ó z ilą t. »w,

,księgę zażaleń” . Niezadowoleni ubez-

pieczeni mogą wpisywać do niej swe żals i skargi. Zbiegłego okoliczności , książka ta znalazła ale w redakcji na­

szego piwna. Czerpiemy stamtąd mą.

ite ria l, b y zeipoznać czytelników z Ue- ścią i lodzaijęni zażąlsń. Oczywiście, powtarzamy śfcargi najbardziej ęhąrąty turystyczne, gdyż na drobne t mulej ważne nie bytoby miejscu (Przyę. R -d.)

Na pierwszej stron*® zamieszczoną it poniższa skarga, .

Korzystam z okazji, aby pierwszą artę księgi tej rozpocząć. P ^ y k ro nu.

« akurat mnie przypadła a rola. Ale toś musi zacząć. Na brodę jednego a

l a n y c h lekarzy U, S- przysięgam, że iepowodowany żadną złą wolą, am tez sob stą korzyścią, jedynie dla dobra S i e c z o n y c h tych kilka uwag zamie- S r a a ” by'» Nieboszczce, ale

j jesi lepiei przy jej Spadkobierczym.'t leniej przy jej z »«» »v«a«z CZe

się, nie .wie,

opłat i mało było lecznictwa. Gdy jest Ubezpiecząlnia są opląty, a lecznictwa jeszcze mepia. W gruncie rzeczy nic się nie zmieniło, tylko, że podrożało. Cho­

ruję od dłuższego czasu na kamienie żółciowe- W Kasie Chorych leczono mnie na ślepą kiszkę, w U- S. dotąd tyl ko mnie opisują. Lekarz nię mity jesz- możności innie zbadać. Zdaje mi

że gdy mą odkryję swoje cierpię- może się na mnie obrazić, że nie on ... co mi doiega, lecz że ia wiem, co m» dokucza. A ja nie chciałbym go obra zić- Pragnąłbym jednak, by lozpoczęto mnie leczyć. Zwracam się więc do za­

rządu U. S., by rozstrzygnął tę sprą- ,wę”.

WDOWA PO SIERŻANCIE.

Na dąłszyęh stropach księgi znajdu­

jemy inne skargi:

Skarga Nr- 2. „Jestem .wdową po sierżancie. Pracuję w przedsiębiorstwie handlowem, jako ekspedientka. Zara­

biam bardzo mało, a mam liczną rodzi­

nę, której muszę dopomagać. Mam pra­

wo do bezpłatnego lekarstwa, ale za każdym ruzem lekarz je zapisuje tue na .właściwym blankiecie, Od niego dowie działam się, że jest piętnaście rodzajów, blankietów do recept- Żółte dlą środ­

ków złożonych, zewnętrznych- Białe m dla środków złożonych wewnętrznych.

Czerwone dla środków pojedynczych .wenerycznych- Zielone « za dopłatą.

Amarantowe bez dopląty- Turkusowe, dlą środków pojedynczych dla kawale­

rów itd. Już dokładnie nie pamiętam tych wszystkich odmian recept. Dwana iście razy byłam już u swego lekarza i za każdym razem zapisał ml lekar

Zwracam na ten szczegół uwagę prze- świemęgo zarząuu u. 5. Liopouuję, uoy lekarze przeszli kurs przeszkolenia i na uczyli się ostatecznie pisać na właści­

wych receptach. Mój ś. p. mąż miał do czynienia z czterdziestoma rodzajami broni i więdział, jak każdej używać.

Niestety, nie żyje. Nie może więc .w ino jej sprawie interweniować".

NIESZCZĘŚLIWY UBEZPIECZONY.

Skarga Nr- 3. „Jestem chory. Nie byłoby to takie straszne, ale, niestety, jestem ubezpieczony- Gdy mi się pogor szyło, udałem się na punkt. Tymcza- ąem puukt został zniesiony. Nikt nie po trafił mi objaśnić, do któręgo terą? pun­

ktu należę. Poradzono ml, bym szedł na lecznicę. Tu m‘ powiedziano, że jeśli nie byłem na punkcie, nie mogę korzystać z lecznicy. Tłumaczyłem, że mój punki zlikwidowano. Ale to nic pomogło. Cho dziłem tak przez pięć dni- J o tu, to tam.

Aż wyzdrowiałem od tego denerwowa­

nia się j łatania. Kto wie, coby się ze mną stało, gdybym naprawdę zaczął się leczyć”.

Chory „z urojenia”.

Skarga Nr. 4. „Zamiast skargi opisu ję tu dialog, jak* miał miejsce podczas ąuskultacji między mną, a lokarzem.

~ Jmięż Teodor.

- Nazwisko?

Książkę ubezpi.ęęzęntową pan ma?

- *- Proszę... ' '/'-1

— Ależ to stąrą...

“ • Nie .wystarałem się jeszcze o nową.

, — Nie mogę pana przyjąć.

Banie doktcu&ę, ie&tem-choiw... -.k

" Dobrze, ale mam taki przepis.

' Przepis przepisem, ale chory też

>uą gips.

Proszę dwadzieścia groszy...

Proszę, tu 11) złotych...

Na widok dziesięciu ziotych lekarz trąci panowanie nad sobą-

2 N'e ma pan drobnych?

__ Wyjątkowo.., Tygodniówka.

Skąd ją panu wezmę resztę...

1rzeba mieć drobne.

trainwalm ymać W po«oto'vh*’ jak w - Imię Ojca paną?

Helijodor,

” Huię mątki?

_ Pułcheria-

~ Pan jest Rosfaniuem ? - ę o doktorowi do tego...

takie iinioną...

Może pan doktór zbada mnie osia tecznie i przestanie już pisać... Bo, jak t agą Boga kocham, nie w ytrzym am -

laki przepis...

2 Można już język pokazać?

Alią„. Więc pan chory na żołą­

dek. Pójdzie pan do specjalisty.

_ naiwyższem uszanowaniem tuodmr, syn Hełjodora i Pui«herji”-

„UBEZPIECZONY STATYSTYK”.

Skargą Nr, 6- „Wylłozylem, żę jeśli lekarz, ną godzinę ma przyjąć dwunastu ęhoyygh, to pięć minut wypada na pora uę jednego chorego. Jeśli zbieranie g©’

neralliów i rodowodu przez lekarza ma trwać trzy minuty, a opisywanie jesz­

cze innych dodatków drugie trzy minu­

ty, jakim sposobem lekarz może przy­

jąć dwunastu chorych? Wypadnie mu przyjąć najwyżej dziesięciu, ale tylko oftttk JdAi£łL2aisae,iMoifira zdaniem,. na

leży liczbę chorych zmniejs?yć do dzie­

więciu, ażeby lekarzowi pozostała jesz cze jedna piinutą na zbadanie ubęzpie czonego.

„ZIMNY DRAŃ”.

Skarga Nr- ó. „Siedzę w poczekalni apteki i ęzekatii ną lekarstwo od trzech godzin. Nudzę się i piszę z nudów- Wła śęiwie, nie mani nic do powiedzenia- O tem, że wlazła na mnie pchła pisać nut warto. Czy U.S- jest za to odpowiedział na? Wiem, że ta pchła przeskoczyła 4 mej sąsiadki. Zwróciłem jej delikatnie uwagę- A ona do innie z pyskiem, że jestem ordynarny i „zimny drań", któ- fego nie powinno się wpuszczać do U.

S. To tyiko chęiałein napisać- Właśnie dają mi lekarstwo- Ale go me dostałem, bo mam przynieść butelkę... Skąd mapi wziąć tę butelkę, może U. S- mi na to odpowie? I co będzie z tą pchłą?

NERWOWO CHORY-

Skargą Nr. 7. Co ma zrobić ubezpjt czony, nerwowo chory, którego dwa­

dzieścia sześć tygodni leczono ambula­

toryjnie, a gdy wyczerpał prawo dc świadczeń powiadają mu, że ma się te raz leczyć w szpitalu? Nie pozostaje nic innego choremu, jak naprawdę zwaj iować-

ŻAŁOBNE UZNANIE.

Skarga Nr. 8, którą fraktować nale"

ży prędzej jako uznanie dla U. S.

Wszystkim tym z U. 8., którzy tylu pracy i trudu ponieśli przy ratowaniu zdrowia ś. p. męża mego, wyraża z głę bi zbolałego serca serdeczne podzięko­

wania nieutulona w żalu

Cytaty

Powiązane dokumenty

który denerwował ojczyma. Ale nauka szła twardo. — Mała CecyLja nie mogła pojąć zasad gramatyki i mówiła nadal po bretońsku. Zaczął znęcać się nad

Zanim Jednak udamy się do bousbiru — miasta miłości, muszę panów poinformować, Iż berety, czapki 1 kapelusze. lepiej zostawić w

nim Jugosłowianom dogodniej byłoby przy łączyć się do niemieckiej sfery, aniżeli zna leźć się pod wpływami włoskiem! 1 stara) się skierować uwagę Niemiec

Od najwcześniejszych lat swego żywota zauważyła to, czego nie powinna była spostrzec: głęboki i coraz głębszy roz- dźwięk między rodzicami. Charaktery ich

Pochód przesuwał się zwolna przez starożytne ulice przy aklamacjach pu­. bliczności a dostawszy się na bulwar des Tourelles, przystanął na chwilę przed

Ztg”. ogłasza artykuł premjera włoskie go Mussoliniego. omawiający sytuację w naradacah rozbrojeniowych. Zdaniem Mussoliniego nie można dziś już mówić o

Praca zorganizowana jest tak doskonale, że natychmiast po upływie terminu można się prawnie rozwieść i jeszcze w tym samym dniu (nawet w tym samym domu)

stawia: „F re i die Saar iminerdar”. Jest rów ­ nież możliwe, że katolicy — rozporządzający potową wszystkich głosów — nie wypowiedzą się jednomyślnie