MISCELLANEA.
P R Z Y C Z Y N A Z O O M U
K R Ó 1.Л ST E F A N A B A T O R E G O .
(Dokończenie).
Ś r o d a , d n i a 1 0 g r u d n i a .
Simoniusz: K ró l nie w yp ił całego lekarstwa z powodu odrażają
cego zapachu i sm aku jego; nastąpiło przeczyszczenie niezbyt obfite. O koło godziny trzeciej w nocy nastąpił now y napad (a w ięc naogół czwarty) z utratą przytom ności, oziębieniem kończyn, zimnym potem na skroniach i czole, bladością tw arzy, rzadkim i niew yraźnym tętnem
(:raro obscuroque pulsu), w szakże bez śladu drgaw ek. P rzy b ie g ł B uccella
z naczyniem drewnianym pełnym w od y lodowato zimnej (gelida) i za m oczył w niej ręce królew skie, skropił twarz, (taki sposób stosuje dla ocucenia epileptyka!); p rzybiegł również Ferenz Veselinus, a sch w yciw szy lew ą rę k ą g ło w ę królew ską, potrząsał i targał, jak g d y b y chciał ją oderw ać, praw ą zaś rozciągał przem ocą szczęki i w lew ał do ust k ró lowi w odę cynam onową.
Buccella\ S kąd że m ogłem przynieść wodę zimną w naczyniu
drewnianem, którego w otoczeniu królewskim w cale niemasz. K ie d y Simoniusz, zaskoczony napadem, stracił przytom ność i nie wiedział, co począć, starałem się przyw rócić królow i przytom ność wołaniem, oraz pociąganiem za palce, szczypaniem i targaniem.
Sim.: B y ł to napad czw arty, który siłą napięcia i co do czasu
odpowiadał drugiemu; pierw szy i trzeci b y ły słabsze.
Buc.: Nie czw arty, lecz trzeci b ył to napad, a przyszedł sku t
kiem tego, że królow i zamiast w od y dano do picia mocne w ino węgierskie.
Sim.: Przepowiadałem , że król, m ając siły osłabione przez u ży
Buc.: Simoniuszu, pleciesz! Czyliż król, napiwszy się w od y c y
namonowej, m ógł tak zaraz osłabnąć? O czyw iście nie. Zresztą sił bynajmniej nie postradał, aczkolw iek w ciągu choroby nic już nie jadł i nie pił. P rzeb ieg zatem choroby króla w e środę d. ю g ru dnia b y ł następujący:
Na dwie godziny przed świtem , król w yp ił w yżej wym ienione lekarstwo, poczem w krótce, trzy razy przed śniadaniem i raz po śniadaniu, miał wypróżnienia. Podczas śniadania radziłem królow i pić odwar szałwii. Spróbow ał go, ale nie pił: nie sm akow ał mu ten napój. P ił tedy za radą Simoniusza czyste wino, bez wody. P o tem winie i lekarstw ie cały dzień miał pragnienie. Jadł to samo, co i dnia poprzedniego, a nadto jab łk o pieczone z cukrem. P o śnia daniu odwiedził króla podkanclerzy i rozm awiał z nim ze dwie g o dziny; król b y ł spokojny, dobrze usposobiony i oprócz pragnienia na nic się nie uskarżał. G orączki nie miał, niepokoju, ani bólu ża dnego nie doznawał. K ie d y u króla b ył podkanclerzy, zapytałem Simoniusza, dlaczego pozwolił królow i pić wino? Simoniusz odrzekł, iż po dłuższej rozwadze nabrał przekonania, że choroba króla nie jest padaczką, jeno astmą. P rzy padaczce bowiem u legają d rg a w kom w szystkie członki ciała, u króla zaś dały się zauw ażyć tylk o skurcze (convulsiones) mięśni głow y. Nie zgodziłem się z je go po glądem , albowiem, g d y b y to b y ł napad astm y, król m iałby usta otwarte, a nie zaciśnięte, w y c ią g n ą łb y ręce przed siebie, a nie upadby odrazu bezwładnie; że nie b yło d rgaw ek ogólnych, niemasz w tem nic dziwnego, ponieważ oglądaliśm y nie chorobę rozwiniętą, lecz jej początek. Znane są przecież przypadki padaczki, w których chory dośw iadcza tylk o chw ilow ego drgnięcia i nawet nie pada, lecz od zyskuje w jednej chwili przytom ność. Poniew aż zaniedbano w porę krew puścić, radziłem postawić królow i bańki na plecach dla odcią gnięcia napływ u od gło w y. K ie d y Simoniusz zgodził się w zdaniu ze mną, namawiałem go, aby wspólnie w strzym yw ać króla od u ży cia wina. Odparł na to, że z uw agi na w iek króla i chłody pa nujące, uw aża za m ożliwe pozwolić na picie wina, zgodził się ty lk o rozcieńczać wino wodą, czego jednak bynajmniej nie dopełnił, i król przy obiedzie pił znowu czyste winó. O koło godziny . trzeciej w no c y król dostał napadu, przyczem drgaw ki były. silniejsze, niż przed tem, czemu Simoniusz zaprzecza. W szelako chory w rócił do p rzy tomności prędzej, aniżeli poprzedniemi razy i nie d ręczyła g o dusz ność, dzięki zw łaszcza rozcieraniom karku, rąk i nóg (extremarum
partium). W kró tce zaczął zasypiać. W te d y w yszliśm y i jeszcze
wiedliśm y spór w języ k u włoskim o w łaściw ej przyczyn ie tego nie przewidzianego i nieoczekiw anego napadu: ja oskarżałem wino, S i moniusz b ył odm iennego zdania, lecz pomimo to zgodził się, żeby nazajutrz daw ać królow i w odę zamiast wina. Postanowiliśm y nadto zastosować lekarstwo: Castoreum e x aqua hyssopi cum aliquot g u ttu
lis spiritus sulphuris. — R eszta nocy m inęła spokojnie. K r ó l nie g o
rączkow ał. M ocz b y ł tego dnia ciem ny, ale to od zażytego lek a r stwa, zresztą normalny.
M IS C E L L A N E A . 279
C z w a r t e k , d. i i g r u d n i a .
Sim.: Z polecenia B uccelli król pił wodę z rozmoczonym w niej
chlebem (in qua diu maceratus est panis), skutkiem czego stracił łaknienie, dostał w zdęcia brzucha, ociężałości, w strzym ania moczu i potu.
Buc.: K łam stw o! W ca le ta k nie b yło i b y ć nie m ogło. K ró l
m iał bardzo silny i zdrow y żołądek i w ciągu jednego dnia zepsuć go wodą nie mógł. B y ło zaś tak: zrana, zgodnie z postanowieniem, daliśm y królow i castoreum. N astępnie postawiliśm y (chirurg to zro bił) bańki na łopatkach i na zewnętrznej stronie prawej goleni (ti
biae) i w yciągn ęliśm y 8 albo nieco w ięcej uncyj krw i; w krótce da
liśm y proszek, Bezoaris pulvis. P rzy śniadaniu, ponieważ niemożna b yło dać wina, a piwa król nie lubił, podawałem królow i wodę z rozmaitemi zaprawami: z odwaru liści szałwii z sokiem cytryn o w ym , z odwaru hyzopu, z odwaru anyżku, wreszcie z m oczonym w niej chlebem pszennym. K ró l, jedząc niewiele, pił właśnie ow ą wodę, a po śniadaniu w odę z powidłam i różanemi (conserva rosarum), później przespał spokojnie dwie godziny. N a wieczór nie chciał nic jeść, żeby się możliwie zabezpieczyć ód now ego napadu. Napad je dnak przyszedł około północy, lubo z bardzo małemi drgaw kam i. Jakoż król niebawem odzyskał przytom ność. Potem, ja k zw ykle, przyszła duszność, atoli nie tak ciężka jak w poprzednich razach. U znaliśm y za niedobre, że król jest czczy, nie zechciał on wszakże przyjąć w nocy ani posiłku, ani napoju. Gorączki nie było. Mocz o zabarwieniu ciemniejszem, niż b yć powinno u człow ieka zdrowego. S iły dobre.
P i ą t e k d. 12 g r u d n i a .
Sim.: O sła b ie n ie . króla znaczne. Dzień szósty choroby, dzień
krytyczn y. Przyniesiono posiłek. K r ó l spożył jedno jajko, a dow ie dziaw szy się od Buccelli, że m oże pić ty lk o wodę, nie chciał już ni czego ani pić, ani jeść.
Buc.: K ró l jadł tego dnia nie nazbyt mało, zresztą um iarkow a
nie, ale pił wino, co m ogą zaśw iadczyć L ew Sapieha i inni, w tedy obecni.
Sim.: O koło godziny pierwszej po południu, g d y król czuł się
bardzo osłabionym, zw róciw szy na nas wzrok, ledw ie dosłyszalnym głosem skarżył się, że go siły opuszczają. W ted y schw ycił Buccella z sąsiedniego stołu kielich złoty, w którym już od trzech dni stało p rzygotow an e przezemnie wino, rozcieńczone wodą i podał królowi.
Buc.: Fałsz! A n i król nie sk arżył się na brak sił, ani ja nie da
wałem mu wina. N ie m ogło stać w kielichu wino przez trzy dni, bo codziennie kielichy sprzątano. Przeciwnie, widząc, że król pił przed tem sporo wina, przew idyw ałem silny napad, wina w ięc daw ać nie m ogłem.
P rzebieg tego dnia b y ł taki: na trzy godziny przededniem król zażył masę na pigułki (:massam pilularum ) z pięciom a granam i (e x
śniadaniu zaś jedno jeszcze um iarkowane wypróżnienie. P rzy śnia daniu, zjadłszy jajko, na m ięko ugotow ane, zażądał wina. Ja odra dzałem, Simoniusz zaś pozwolił na nie. K ró l też śniadając pił, w ię cej nawet, niż kied yk olw iek podczas całej choroby. P o śniadaniu zaraz położył się. Spostrzegłem , że w zrok ma zam ącony (octili tur
bati), twarz, — czego poprzednio nie b yw ało — czerwoną i smutną.
W zią w szy za rękę, przekonałem się, że tętno uderza nierówno, g o rączkow o, jak nie zdarzało się dotąd. Pojąłem jasno całą w inę po stępowania Simoniusza. N atychm iast uprzedziłem o niebezpieczeństwie K rzyszto fa M orsztyna, m ęża córki mojej siostry i Sapiehę, podkan clerzego litew skiego, k tó ry w net zw ołał senatorów. Ja w róciłem do króla. N a godzinę przed *wieczorem przyszli do zamku obaj pod kanclerzow ie i pytali nas, dlaczego nie zawiadom iliśm y o niebez pieczeństw ie wcześniej i jak ie m am y jeszcze nadzieje? O dpow iedzia łem, że obowiązkiem moim było czuw ać przy chorym królu; co do nadziei, to sądzę że król niedługo pożyje. Następnie Simoniusz za czął w ypow iadać swoje zdanie, ja zaś, w ezw any, pobiegłem do k r ó la, k tó ry wtaśnie po św ieżym napadzie w rócił do przytom ności i ciężko oddychał. K ie d y z jednym z pokojow ych starałem się po- módz królow i rozcieraniami (_frictionibus), wszedł Simoniusz, któ ry — jak się później dowiedziałem — również powiedział, że z królem jest bardzo źle. W szed ł i Yeselinus. 1 oto, g d y jeszcze duszność nie minęła, nastąpił now y napad, nad w yraz silny, w którym król ż y cie zakończył.
S e c t i o c a d a v e r i s R e g i i .
Sim" Na trzeci dzień po śmierci króla, ponieważ dla znacznej
otyłości rozkład wcześnie się zaczął i już zdała czuć b yło woń tru pią, senatorowie postanowili, aby, otw orzyw szy klatkę piersiową i brzuch, w yjąć wnętrzności. Ja byłem tak zm artw iony zgonem króla, że nie chciałem b y ć przy sekcyi, dałem tylko w skazów ki, jak jej należy dokonać.
Buc:. Nie m ógł dać w skazów ek, g d y ż ci, którzy przyszli do
sekcyi, oświadczyli mi, że n igd y jej nie robili i nie w iedzą, jak się w ziąć do niej. D o jak ieg o zaś stopnia Simoniusz b y ł zm artw io ny, w idać z tego, że w krótce po śmierci króla b y ł na weselu i sw o im zb yt ochoczym usposobieniem budził niesmak. (Obecni b yli przy sekcyi: „B uccella, G oslaw ski medicus aulae, Guilhelmus chirurgus, A n g e lu s Pharm acopola R egiu s, Dispensator regius, Franciscus Maf- fo Organista, ut vocant, et servi quidam “ . D opełnił sekcyi chirurg królew ski Jan Zigulitz).
Sim : D laczego mnie nie przyw ołałeś do sekcyi?
B u c: Słyszałem , jak m ówiłeś senatorom, że zbolały skutkiem
śmierci króla, nie możesz pow iększać cierpień swoich widokiem sekcyi. Zresztą, jak b y ś w yg ląd ał w obec tych, przed którym i twierdziłeś, że król chorow ał na astmę, g d y se k cy a w yk azała płuca zupełnie zdro we?— N apad y epileptyczne b y ły u króla tak słabe, że same bezpo średnio nie m ogły w yw ołać śmierci, ale następstwa tych napadów śmierć sprowadziły. W iadom o przecież, że choroba sama przez się
M IS C E L L A N E A . 2 8 1
nader niewinna, może niekiedy p ociągn ąć okropne skutki, ukłucie np. nerwu ręki jest błahą raną, ale skoń czyć się może śm iercią skutkiem tężca {spasmus). T o samo z królem było: „Levissim us fuit motus epilepticus, quo Serenissim us R e x Stephanus corripiebatur, nam neque oris spuma, neque excrem entorum expulsio, neque veh e mens partium convulsio apparebat. A tq u i non ob Epilepsiam ipsam per se: sed ob symptoma, quod motum epilepticum consequebatur, mortuus est. Ideo, si dicatur R e x levissima Epilepsia sublatus, hoc per se falsum erit. Sed si ita intelligatur, ut, cum Epilepsia corri peretur, discussa in Epilepsiae insultu materia affectum invexerit, e x quo suffocatus sit, verissimum erit... Etsi Epilepsia, qua R e x corripiebatur, non tanta aut tam vehem ens erat, ut ipsa curari non potuisset, nedum ut quenquam necare debuisset; tamen, dum concu teretur cerebrum, tenuem illam materiam, a qua vexabatur, discutiebat, quae lapsa deinde, vel potius transmissa ad nervos musculis thoracis inservientes, eos replebat. U nde difficilis illa inspiratio, vel potius suffocatio, qua R e x defecit, consequebatur11.
*
Streszczony pow yżej spór dwuch lekarzy królew skich pomimo stanowczości, z jak ą w ypow iadają swoje zdania, każe nam przypusz czać, że żaden z nich nie czuł się pew nym siebie, swojej diagnozy i zabiegów . C hw ytają się też szczegółów podrzędnych i o nie w al czą, pomijając rzeczy zasadnicze; wiodą spór nie po to, b y jeden dru g ieg o przekonać, lecz ażeby zgrom adzić jaknajwięcej takich argu mentów, któreby łatwiej zgn ęb iły przeciw nika w oczach najbliższego otoczenia, w oczach dworu królew skiego. P ow oływ anie się na po w ag i lekarskie (głównie Galena) — niezbędne zresztą podówczas dla każdego, kto chciał za uczon ego uchodzić — nie posiada tutaj zna czenia, g d y ż i tej broni u żyw ali przeciw nicy tylk o w w alce o szcze góły; jedynie świadectwo osób w iarogodnych i dokum entów (ksiąg apteki królewskiej), na które w kilku miejscach powołuje się B u ccel la, może do pew nego stopnia w zbudzić ku niemu w iększe zaufanie, niż do je g o przeciwnika.
N ależy wpraw dzie pamiętać, że spór toczył się w epoce, kied y w ogóle nie tyle szukano argum entów pow ażn ych i zasadniczych, ile dow odów z subtelnych rozum owań w yp ływ ających , a zw łaszcza od- powiedniemi cytatam i z autorów starożytnych popartych. T y m razem jed n ak nie widzim y naw et dosyć tej subtelności, jeno w prost jak b y chęć ominięcia kw estyi głów nej, czego godnym i w ym ow nym zakoń czeniem b yło zachowanie się lekarzy przy sekcyi zw łok króla. Zda w ało b y się, że każd y z nich, pew n y swojej diagnozy, chętnie się ch w yci tak stanowczej broni przeciw ko w yw odom przeciwnika, jaką mu w kład a w ręce sekcya. Tym czasem Simoniusz usuwa się od niej całkow icie, tłum acząc się w ykrętn ie nadmiarem smutku po stracie króla, Buccella zaś w cale nie każe otwierać czaszki, chociaż głow ę, a raczej m ózg, uznaw ał za głów n e siedlisko choroby. Ponie w czasie i to sobie nawzajem w yrzucają, a k ażd y z nich znajduje nowe
dla siebie usprawiedliwienie: Simoniusz m ożeby przyszedł na sek cyę, g d y b y g o Buccella b y ł pow ołał, B uccella nie otw ierał czaszki, w ie dział bowiem zgóry, jakie zm iany tam znajdzie. M ożem y też tutaj pow tórzyć słow a bezimiennego autora Prawdziwej sprawy o chorobie
i śm ierci nieboszczyka Stefana Batorego, króla Polskiego !). P rzyto
czyw szy niezgodne zdania lekarzy o przyczynie zgonu w ielkiego k ró la, autor S p r a w y powiada: „ A le tak to się dzieje, A dam na E w ę, E w a na w ęża spędza, a grzech zostaje“ .
Nie oceniając stopnia „grzech u “ każdego z lekarzy, nie doszu kując się zgoła nawet jakiejbądź w in y z ich strony, skorzystam y z ich sporu, b y odtworzyć sobie obraz choroby i zgonu królew skiego.
N ie pominiemy przytem i innych źródeł.
„P o stać cała zwięzła, urodziwa, czerstwa; twarz przystojna i r y cerska, w ręku i w szystkich członkach widać siłę i zdrow ieu. T a k nam opisuje Orzelski postać króla Stefana 2). Stefan B atory — pisze Ridolfino, k tó ry jako w ynalazca nabojów w ybu ch ow ych baw ił w w o j sku przy królu— jest wzrostu słusznego, budow y silnej, chudy 8). T ak m alują nam króla ci, którzy go zblizka oglądali. Paw iński 4), opiera ją c się snać na innych źródłach, mówi o królu, jako o m ężu okazałym , nieco otyłym . Potw ierdza tę opinję nuncyusz Calligari, k tó ry w re- lacyi swojej z roku 1578 pisze, że kró l Stefan „jest wzrostu w yso kiego, dobrej tuszy i dobrze zbudow any W idocznie ku schyłkow i dni swoich król p rzy ty ł (świadczy o tym Simoniusz), nie b y ł jednak takim z przyrodzenia. Co do wzrostu króla Stefana spotykam y ró wnież sprzeczne zdania. W ielew icki mianowicie twierdzi, że król b ył
statura mediam paulo excedente.
W sz y s c y natomiast zgadzają się co do rycerskości ducha i nie zw yk łej skromności, przestrzeganej w życiu. „ K r ó l ten— pisze Orzelski — nie zdaje się lubić zbytków : tak w pokarmie, ja k i w ubiorze żoł nierską w idać w nim prostotę... mało u żyw a spoczynku, z łatw ością znosi głód i trudy, wstrzem ięźliwy, czyn n y “ . — „K ró l Stefan w sza- ciech i potrawach prostych kochał się, a w obozie czasem na suchej rzepie przestał“ — dodaje P etrycy.
Prostota żołnierska panowała na dworze i w obozie. A do obozu król śpieszył chętnie, chociaż w ypadało nieraz kilkadziesiąt mil przebyć a „brn ąć w ciemnych puszczach ja k w głębokim piekleu, po drodze zaś żyw ić się „w ęd zon ką11, odpoczyw ać w namiocie na posłaniu z „liścia brzozow ego i chróstu“ . G d y miecz, na w roga w yd o b yty, w ypadło ponownie do p ochw y schować, król w bory się zapuszczał i knieje przebiegał w pogoni za zwierzem, m yśliw stw o bowiem stanowiło ulu bioną je g o rozryw kę. W tym w łaśnie m iary nie zachow yw ał, a że zw yk le lekko się odziewał, nie bacząc na m rozy, stąd łatw o u legał przeziębieniu. K ła d zie na to nacisk Simoniusz, ganiąc również na
]) Pamiętniki do historyi Stefana króla.,, z rękopisów zebrane i wydane przez Edwarda hr. Raczyńskiego. Warszawa 1830. (Pierwowzór relacyi o zgonie Stefana Batorego zawierają T e k i N a r u s z e wi c z a w Muzeum X X . Czartoryskich w Krakowie. Odpis sporządził mec. A . KrausharJ.
2) Niemcewicz: Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszczę... W ar. 1882. Т. II.
3) A . Kraushar. Czary na dworze Batorego. K raków . 1888. 4) O królu Stefanie jako myśliwcu. Źródła dziejowe, Т . X I .
M IS C E L L A N E A . 283
m iętność króla do łow ów , g d y przeciwnie Buccella stara się dowieść, że m yśliw stw o odpowiadało usposobieniu królewskiem u i w ychodziło mu na zdrowie. N a poparcie słów swoich, p ow oływ a się na sa m ego króla, któ ry ilekroć musiał prow adzić życie siedzące, czasu sej m ów naprzykład, w net sk arżył się na brak łaknienia i snu, na pewne omdlenie fizyczne i um ysłowe, skoro zaś tylko zmienił tryb życia i w yru szył na łow y, wnet sen i łaknienie w racały, a uczucie rzeźkości przenikało ciało i umysł.
Pobudką do takiej ruchliwości było, b yć może, usposobienie wrodzone, ale się nie da zaprzeczyć, że nieraz cierpienia moralne g n a ły króla w pole, że w łow ach szukał ukojenia trosk swoich i osłody w „cierpkim “ — jak sam się w yraża — życiu swoim.
N ależy przypuszczać, że król, który tak rycerski żyw o t prow a dził i jeszcze na kilka dni przed śmiercią swobodnie zażyw ał uciechy m yśliw skiej, cieszył się stale zdrowiem doskonałem . T akie też było przekonanie ogólne: „K o m p lek sya jego i zdrowie są zadziw iające11 — pisał w roku 1578 nuncyusz Calligari o Stełanie Batorym ; „Zdrow ie króla— zaznacza w spółczesny mu historyk Heidenstien — b yło ciągle dobre, bo zahartow ał ciało swoje pracą i trudami".
Że zdrowie króla nie znajdowało się jednak w zupełnie pożąda nym stanie, że pozory do pew nego stopnia m yliły, wiedzieli nieco 0 tem lekarze królew scy, tajem nicę w szakże odsłonili dopiero w toku sporów swoich, już po śmierci króla. U k ryw ali praw dę zapewne z na kazu królew skiego, jeszcze bowiem w początkach ostatniej choroby, kied y król w omdleniu upadł i skaleczył się, przyszedłszy do przyto mności, zakazał m ówić kom ubądź o tem, wolno w ięc mniemać, że 1 dawniej król starał się u k ryw a ć dolegliwości swoje.
B uccella zw raca przedewszystkiem u w agę na dziedziczne usposo bienie króla. Oto ojciec jego b y ł dotknięty podagrą i zm arł n o v a
flu x io n e ad inguina exorta, m atka umarła na zapalenie opłucnej {pleu- ritide), obaj bracia kró lew scy cierpieli na podagrę i, nie doczekaw szy
się nawet 50 lat w ieku, żyw o t swój zakończyli n o v i s supervenienti
bus flu xion ib u s. Sam król w reszcie około 26 roku życia miał ró w
nież jakąś flu x io n em za praw ym uchem, która w yw o łała tam ropień głęb oki, do kości sięgający. Później, przez szereg lat doznawał król pow tarzającego się co czas jakiś bólu w prawym boku (circa dextrum
hypocondrium), wreszcie m iewał suche w ysypki skórne (erysipelata)
bądź na jednej, bądź na drugiej goleni.
Pom inąw szy ranę, zadaną Batorem u w bitwie pod Hadadumem, uw ażaną za bardzo groźną, (wspomina o niej W arszew icki w m owie na zgon króla: In obitum Stephani I Oratioj, pom inąwszy zw ichnię cie lewej nogi w stawie kolana, musimy zwrócić u w agę na pokąsanie tejże nogi przez psa, ponieważ w skutkach jak o b y tego ukąszenia pow stało owrzodzenie z obfitą w ydzieliną ropną. T ow arzyszące temu objawowi swędzenie i inne dolegliw ości zniecierpliwiły B atorego (dzia ło się to jeszcze za pobytu je g o w Siedmiogrodzie), w ezw ał w ięc chi rurgów niemieckich, którzy w b rew radzie Blandraty, owrzodzenie za goili i odpływ ropy wstrzymali. S ku tek tak nieopatrznego postępo wania nie dał na siebie długo czekać: zatrzym ana m aterya już po u pływ ie trzech m iesięcy rzuciła się choremu na m ózg i przypraw iła
go o napady katalepsyi г). Blandrata usunął na razie niebezpieczeń stwo przez obfity upust krw i, w ezw any zaś w tym czasie B uccella, u zn aw szy, że wstrzym anie odpływ u ropy zagraża życiu, otw orzył na prawej nodze, jak o silniejszej w tym razie od lewej, poniżej kolana, aperturę czyli fontanellę (jątrznik), z której podtrzym ywano odpływ przez co dzienne przykładanie maści jątrzących. Samej maści do tego dostar czył aptekarz nadworny A n io ł Caborti 2) przeszło czterdzieści funtów. W iem y , co m yśleć o całej tej grupie faktów; nie w artoby ich ta k drobiazgow o traktow ać, g d y b y nie w ażne w skazów ki, w nich za w arte i okoliczności dodatkowe, o k tó rych nadmienimy później.
Obecnie przejdziemy do ostatniej choroby, a raczej ostatnich ob jaw ó w ' choroby, która się zakończyła zgonem króla.
W końcu listopada 1586 roku udał się król do Grodna. Zima b yła n iezw ykle sroga. Nie bacząc na to, król w lekkiej stosunkowo odzieży udaw ał się niemal codzień na łow y. W yru szał zw yk le o św i cie, w racał późnym nieraz wieczorem . W łaśnie podczas takiej drogi powrotnej, w dniu trzecim grudnia, doznał nagle jakiegoś napadu duszności, uczucia ściśnienia piersi i mrowienia po ciele („zdaw ało mu się ja k o b y go p ch ły k ą s a ły “ ), co trw ało około 10 minut. N a razie król nie wspom niał o tem nikomu; powiedział dopiero Simoniuszowi po pow rocie do domu. (Buccelli nie b yło podówczas przy królu).
Stało się to w e środę. W e czw artek czuł się król zdrowszym zapewne, jeżeli w yru szył ponownie na łow y. Nazajutrz pow tórzył się napad duszności, poczem opanowała króla połączona z bezsennością ociężałość i dolegliwości te trapiły g o przez całą nawet niedzielę. Za radą Simoniusza, król napił się wina w ęgierskiego, sadząc, że tem sen sobie sprowadzi. A liści nie m ógł usnąć. W stał w ięc król w nocy, b y p rzy otw artym oknie w ustępie znaleść chwilow ą ochłodę, stracił przytom ność i upadł, kalecząc się w czoło i praw ą n ogę poniżej k o lana. Przebudził się pokojowiec, odprowadził króla do łóżka i w e zw ał Simoniusza. W poniedziałek w rócił również Buccella. L ekarze nie zgadzali się z sobą ani co do istoty choroby, ani co do sposobów jej leczenia. N apady, połączone z drgaw kam i i z utratą przytomności, ponow iły się jeszcze kilkakrotnie. Bezpośrednio po każdym napadzie w zm agała się duszność, poczem następow ała ogólna ociężałość, brak łaknienia i niepokój. W reszcie w piątek d. 12 grudnia po dw uch na padach, prawie bezpośrednio jeden po drugim idących, król ducha w yzionął.
P o trzech dniach otworzono zw łoki królewskie, nie gw oli roz wiązaniu w ątpliw ości diagnostycznych, lecz dla wstrzym ania szybko posuw ającego się rozkładu. Pisze Simoniusz: „Triduo post R e g is obi tum placuit Illustrissimis Senatoribus, ut cadaver ipsius, quod iam etiam a longinquo male olere, prae nimia pinguedine, aperto abdomine ac thorace, intestinis visceribus liberaretur: atque una, quo minus
1) „przyszła była na króia affekcya więcej niż przez tydzień, co żadnym sposobem nie mógł mówić tego co chciał, ale pamiętał i pisa! dobrze... i tu w Polsce już temu pięć lat prze szło miał podobną chorobę przez kilka dni z ciężką dusznością".
2) Nie K o r b a r t, jak to wielu powtarza za tym, który pierwszy błędnie wypisał nazwisko.
M IS C E L L A N E A . 285
corruptioni obnoxium , integra atque immutata facie, conservari diutius posset, gratis odoribus sufribus suffitum et suasi liquore aliquo intus lotum et perfusum condiretur. E o s igitur qui tam tristi ministerio praeesse debuerunt, certam quandam et mihi familiarem eius rei p rae standae rationem docuiu.
Znaleziono '): „W szystkie viscera zdrowiuchne, w ątroba także, żołądek, śledziona, płuco jedno przy sercu zdrowe, tylk o lew e naciekło, bo się b y ł bardzo potłukł. N erki nadzw yczayne, iako wołowe; co dziwna, bo w człow ieku nerki są iak w skopie. Czego ani B uccella, ani ia nie widzieliśm y w żadnem ciele. Szukał Buccella in omnibus
visceribus i nic nie znalazł, tylko w o w ey pęcherzynie, k ęd y żółć b y
w a w te y dziurze, k ęd y w ychodzi, kam ień tak wielki, jak o m uszkato w a gałka, że do oney pęcherzynki nic nie wchodziło żółci i nic iey też nie było, tylk o woda szczera, i drugi kam yk; w szakże to nie iest
causa mortis, bo i w gołębiach i koniach żółci niemasz, ale się roz
chodzi po w szystkiem cieleu.
*
s *
W obec nagłej niemal choroby królewskiej z tragicznem jej za kończeniem, narazie powstało nawet podejrzenie zbrodni. Podejrzenie takie zrodziło się w szakże w yłącznie w um ysłach dworzan, nieobezna- nych z działaniem trucizn. L ekarze królew scy, mimo niechęć w zaje mną, ujaw nianą w sposób niezw ykle dobitny, mimo przeróżne, niedo rzeczne nawet, zarzuty wzajem sobie czynione, nie pow ażyli się zrobić zarzutu otrucia: tak b yła oczyw istą je g o bezpodstawność.
O rozpoznaniach Buccelli (epilepsia.) i Simoniusza (asthma) niema co tu mówić. N aw et niedokładne opisy przejawów i przebiegu cho roby króla pozw alają odrzucić diagnozy pomienionych lekarzy bez szczegółow ego roztrząsania.
Ten sam los powinien spotkać rozpoznanie doktora X . H., w y powiedziane w roku 1837 2)- Że jednak ta diagnoza jest mało znana, pośw ięcim y w ięc jej obszerniejszą wzm iankę. Oto rozum owanie i w nio ski doktora H.: „W ielk a w opisaniu paroksyzm ów powierzchowność i zaniedbanie przeglądu anatomicznego mózgu, są przyczyną, iż trud no jest coś zupełnie pew nego o naturze choroby króla powiedzieć. Prawdopodobieństwem atoli jest, że choroba ani omdleniem astmatycz- nem w ed łu g Simoniusza, ani epilepsią w ed ług Buccelli, nie była. W asthma albowiem nigdy chorzy zupełnie przytomności nie tracą, zryw ają się z łóżka i starają się sobie nadać położenie takie, w jakim najłatwiej oddychać m ogą, g d y tym czasem nic podobnego w paroksy- zmach choroby króla nie było. Lubo jedną z istotnych oznak epilepsyi jest utrata zm ysłów, m ająca miejsce w paroksyzm ach opisanej choro
by, jednakże ją za taką uw ażać nie można. W epilepsyi albowiem, drażnienie chorobliwe zaczyna się w jednem z peryferycznych miejsc system atu nerwowego, z którego z szybkością uderzeń elektrycznych wśród uczucia A u r ą nazwanego, m ózgowi się udziela, czego w cho
*) Prawdziwa sprawa o chorobie i śmierci etc. 1. c. 2) Przyjaciel ludu, Nr, 12.
robie króla nie spostrzegano. K onw uisyjn e ruchy, o których Buccella wspomina, ograniczając się na m uskuły samej tylk o twarzy, za bardzo b y ły miejscowemi, ab y je za epileptyczne uważać można. E pilepsya jest zresztą, jak wiadomo, chroniczną nerw ow ą chorobą, która nigdy w kilka dni nie zabija. P rzeciw epilepsyi mówi nakoniec i kon stytu cya króla, która g o bynajmniej do podobnej choroby nie usposobiła. W e d łu g w szelkiego podobieństwa do prawdy, opisana choroba b y ła apopleksyą, a raczej jeszcze, organicznym błędem w m ózgu; m ówię raczej jeszcze, albowiem w apopleksyi nie przytrafiają się ża dne ruchy konwuisyjne, i napady apoplektyczne zw y k ły pozostawiać sparaliżowania, o których w opisie choroby wzmianki nie było. W błędach zaś organicznych mózgu, ta k miejscowe konw uisyjne ru chy są bardzo powszechnem zjawiskiem , również jak i utrata zm ysłów i ow a trudność w oddychaniu. U czucie do ukąszeń pcheł podobne, na które się król w pierwszym dniu choroby uskarżał, także m ogło b yć spowodowanem przez błąd organiczny w mózgu, bo ja k się zda je, b yło ono skutkiem chorobliwej drażliwości w peryferycznych czę ściach system atu nerw ow ego, która przez ciśnienie na jakąś część móz gu, będ ącego jak wiadomo zbiorem początkow ych nitek nerw ow ych, łatw o w zbudzoną b yć m ogła. Sym ptom ten ustał wprawdzie; atoli którem uż lekarzow i nieznana nikłość i zmienność sym ptom atów podo bnego w m ózgu cierpienia? M ożnaby tu zrobić zarzut, że przed cho robą żadnej oznaki takiego cierpienia nie było; ale wszakżeż wiadom ą jest rzeczą, iż i w now szych czasach zdarzały się przypadki różnych w m ózgu wyrośli, które przez długi czas nie nadwerężając zdrowia, nagle w kilk a dni zabijały. L iczne zresztą A n drala i A bercrom biego sekcye pokazały, że w osobach, w których śladu nawet cierpienia m ózgow ego nie było, po śmierci chorobliwe zmiany w m ózgu poznaj- dowano. I nas w ięc dziwić nie powinno, że król od czasu pierwszej swej choroby, aż do ostatnich dni życia swojego, ciągle ja k najlepsze go zdrow ia używ ał.
Co się ty czy leczenia, sądzę, iż, g d y b y król b y ł szedł za radami Buccelli, b y łb y jeszcze może m ógł ży ć dłużej, a zupełnie przekonany jestem, że nierozsądne rady Simoniusza, dozw alającego pić królow i wino, i sprzeciwiającego się puszczeniu krw i, znacznie przyśpieszyły śmierć teg o nieodżałowanego m onarchy “ .
W iem y, jak w ielką w a g ę p rzykładał B uccella do podtrzym yw a nia sztucznie w yw ołan ego ropienia na nodze króla. W idzieliśm y, że król, podobno skutkiem zatrzym ania w ydzieliny, miał uledz katalepsyi, napadom apoplektycznym i innym przypadłościom („zatrzym ana ma- terya rzuciła się na m ózg“). Zachowanie się B uccelli znajduje zupełne usprawiedliwienie w ów czesnych poglądach na znaczenie ow ych flu x io
num. i na groźne skutki ich zatrzym ania. O sprawie tej m am y obec
nie zgoła inne pojęcia, nadmieniamy zaś tu o niej dlatego, że w now szych czasach pow ażn y autor przypisał jej ponownie a m ylnie zb yt w ielkie znaczenie i doznał nawet poparcia ze strony niemniej pow aż nego (o ile można dom yślić się z kryptonim u) k ry ty k a г).
*) Kraushar Aleksander w dziele: Czary na dworze Batorego i dr. W . C. w kry-yce o dzieła, zamieszczonej w Kwartalniku Historycznym, R . 1889, sti. 579— 583.
M IS C E L L A N E A . 287
Z kolei prolesor A d o lf Paw iński l) poruszył tę sam ą sprawę, oparłszy wnioski swoje na zdaniu lekarza. Po obrazowym opisie przebiegu ostatniej choroby króla tak mianowicie rozumuje: „Buccella, ja k w idać z całego przebiegu choroby, b y ł w błędzie sądząc, że ma do czynienia z epilepsyą. Mniemał, o ile się zdaje, bez zasady, że ow e omdlenie króla w korytarzu, jego upadek, b y ły następstwem ataku epileptycznego. D alsze w ciągu choroby napady omdlenia brał również za. objaw y tej samej przypadłości nerwowej. U zasadniając w obec Sym oniusza dyagn ozę swoję, pow oływ ał się m iędzy innemi i na to, że król jeszcze w Siedm iogrodzkiej ziemi będąc, m iał raz po dobny w ypadek, a w Polsce na kilka lat przed śmiercią przyszło b y ło nań takież cierpienie z „ciężką dusznością". Ponieważ nie zauw a żył tow arzyszących zw yk le kadukom objaw ów kurczów spazm atycz nych, n azyw ał w ięc tę form ę tylk o postacią epilepsyi (species de epi
lepsia).
Sym oniusz może także nie dość jasno zdawał sobie spraw ę z i stoty objaw ów choroby, może również nie umiał dociec głów nej p rzy czyn y i siedliska niem ocy króla, ale w każdym razie miał zasadę sprze ciwiania się zdaniu B uccelli. Zw racał on głów nie u w agę swojego ko legi na sym ptom aty duszności i na peryodyczne napady omdlenia, w których chciał się dopatrzeć pew nych ja k b y paroksyzm ów stałych, niby febrycznych. W pojęciach swoich etiologicznych (przyczyn cho roby) hołdował teoryom sw ojego w ieku o „humorach", njepokoił się zbytecznie owym wyrzutem ciekącym , k tó ry oddawna król m iał na nodze i zaziębieniu tej ranki niepotrzebnie przypisyw ał w p ływ bardzo znaczny. A le słusznie kład ł nacisk na przeziębienie się króla w ogó- le, w ciągu w ycieczek m yśliwskich, podczas mrozów w końcu listo pada, podczas polowania w K udzyń skish lasach, na w p ływ , jak i w y w a r ło przeziębienie całej pow ierzchni ciała, napędzenie krw i z zew nętrz nych naczyń do organów w ew n ętrznych i w yw ołane jak o b y tym spo sobem: duszność, opresyę, ciężki oddech i omdlenie...
K r ó l konał wśród objaw ów uduszenia. S zereg poprzednich p rzy padłości św iadczy, że astmatyczna ciężkość w ystępow ała codzień coraz groźniej. Cała noc ostatnia z czw artku na piątek upłynęła na skar żeniu się na ustawiczną uciążliwość oddychania i brak tchu (oppressio
thoracis).
Sam król w sk azyw ał rę k ą źródło choroby — piersi. A le nie 0 płuca tu chodziło. Te, zdaje się, nie zakłócały harmonii w ew n ętrz nej i nie zerw ały równow agi. N ie było przy ciężkości żadnych obja w ów kaszlu, kłucia i t. p. Najprawdopodobniej w ięc serce stało się siedliskiem choroby. Nie dostrzegł tego ani Simoniusz, ani Buccella, 1 w inić ich nie można, bo ówczesna nauka jeszcze nie zdaw ała sobie jasno spraw y z ważności roli, ja k ą od gryw a w ekonomice ciała serce i krw i krążenie. O w a duszność, ów ciężki oddech, k tó ry z początku znam ionowały tylko lekk ą przypadłość, zaczęły prędko ponawiać się i w ystępow ać w dłuższym przeciągu czasu, a wreszcie stały się obja wem ciągłym , nieustannym. T a duszność oczyw iście pow staw ała
z niedostatecznej energji działalności serca, w skutek czego i płuca cierp iały przez nieprawidłowe krw i krążenie, a stąd w dalszym ciągu szło niedostateczne utlenianie k r w i— oddech ciężki, duszność.
O w e objaw y omdlenia, które poraź pierw szy w lekkiej formie w ystąp iły prawdopodobnie już w czasie powrotu z polowania w lasach K udzyń skich, a które w niedzielę ow ą w nocy wyraźniej się ukazały i spow odow ały upadek króla, g d y szedł z kom órki do swojej kom na ty, — pozostają w ścisłym zw iązku z osłabioną działalnością serca. Omdlenie b yło następstwem chwilowej anemii m ózgowej, a zimne nogi i ręce, bladość tw arzy, pot na czole i skroniach również od tej samej p rzyczyn y, t. j. od osłabionej działalności serca zależnemi b yły. O b jaw y te pod żadnym pozorem nie m o gły naprowadzać ną przypuszczenie, iż b y to była mniej lub więcej w yraźn a epilepsya. Ó w mniemany przed kilku laty napad, jakob y epileptyczny, o którym sam Buccella wspom i nał, miał przecież b yć połączony także „z ciężką dusznością14.
Prawdopodobnem jest przeto, o ile się zw aży różne okoliczności, podane przez obu lekarzy pod w pływ em ich interpretacyi w niezupeł nie jasnej i określonej formie, że głów nem źródłem tej choroby b yła
insufficientia m usculi cordis, t. j. osłabiona czynność mięśnia sam ego
serca. Pow stała ona zwolna, a w ytłum aczyć ją sobie łatw o. Trzeba tylk o znać szczegó ły życia królew skiego, wejść w tryb zajęć jego, z g łę bić jego charakter, zrozumieć je g o temperament. (Tu maluje autor w ielce czynne, ruchliwe, żołnierskie życie króla).
T e forsowne marsze, te w ycieczk i piesze, te jazd y konne wśród w yp raw wojskowych, ta praca fizyczna, niewątpliwie wcześnie zaczęły łam ać energię muskułu serca, k tó ry z takim w ysiłkiem nieraz pracował.
Z wiekiem w zm agała się otyłość, mimo ruchliwe życie, jak ie król ustawicznie prowadził... N astąpiło w skutek te g o i niejakie otłuszcze nie serca, a zwolna i osłabienie jego energji...
E tiologia medyczna, zastanawiająca się nad przyczynam i objawów chorobliwych, nie lekcew aży sobie w tych razach i w pływ ów natury p sy chicznej, moralnej, zaliczając do nich troski, zgryzo ty i inne działania, które gnębiąco w p ływ ają na cały ustrój nerw ow y.
Zapytajm y w ięc, czy zm artwienia i troski nie gn iotły nieraz serca króla? C zy drogę jego życia tylko w aw rzyn y zdobiły? A cierni nie byłoż tam nigdy?...
K to, ja k Batory, żyw ił nadzieję, że po śmierci dopiero zbierać bę dzie wdzięczność, której, są słow a jego testamentu, „nie doznał zupełnie za życia 11, w tego serce snadź nieraz ciężkie v Ó rzały ciosy i zwolna k ru szyły energję mięśni sercow ych 11.
Posiadająca sporo cech prawdopodobieństwa, a przedewszystkiem efektow na i z talentem w ygłoszon a dyagnoza Paw ińskiego, łatw o trafiła do przekonania ogółu. W . Z., k r y ty k odczytu ks. Stanisław a Załęskie- g o o Stefanie Batorym *), przypuszcza, że „w yw ó d ten (t. j. dyagn oza Paw ińskiego) zdaje się b yć nareszcie słowem prawdziwem tej zagadki, która już dotąd nieraz niepokoiła h istoryków 11.
M IS C E L L A N E A . 289
Nie sprawdziły się przypuszczenia k rytyk a: w yw odu Pawińskie- g o nie przyjął świat lekarski za słow o ostatnie, za rozwiązanie za gadki, a wyrazem tego jest rozpoznanie [) kol. E dw arda Zielińskiego, któ ry w objawach choroby królew skiej widzi m o c z n i c ę (uraemia) *). P rzyznać trzeba, że o ile pozwalają wnosić bałamutne, niedokła dne, drobiazgowe, a pomimo to dla nas niedostateczne, często nawet sprzeczne opisy lekarzy — • Buccelli i Simoniusza, rozpoznanie m o c z n i c y najwięcej znajduje w nich oparcia i może b yć przeto uznane za- istotnie trafne i z rzeczyw istością zgodne.
N ie dziwm y się Buccelli, że chorobę króla poczytał za epilepsyę, charakter bowiem napadów pozw alał na takie rozpoznanie. W iem y przecież, że postać d rgaw k o w a m ocznicy przedstawia się zazw yczaj jak o padaczka, a w ięc z utratą przytom ności; drgaw ki są ogólne i w y stępują najpierw jako kurcze tężcow e (tetaniczne), później zaś jako d rgaw k o w e (kloniczne). Istnieje nadto postać mocznicy, nacechowana dusznością, wśród której chory koń czy nieraz życie. O tóż w szystkie tu wym ienione zjaw iska dają się odnaleźć w przebiegu napadów u chorego króla: tracił przytom ność, naraz padał „w poprzek łó żk a “ — ja k to zaznacza opis z dnia 9 grudnia — a w ięc zapewne ja k b y tęż cem rażony, później w ystęp ow ały d rgaw k i (objaw bardzo w ażny, cał kiem pom inięty przez Paw ińskiego, przeczący je go dyagnozie), w re szcie duszność. W ostatnim dniu choroby po jednym napadzie, kied y jeszcze duszność nie minęła, nastąpił drugi atak i ten nić żyw ota k r ó lew skiego przeciął ostatecznie.
Zimno, na które w ystaw iał się król w ostatnich swoich w ycie czkach łow ieckich, nie bacząc na ostrzeżenia Simoniusza, oraz wino, które pijał w ostatniej chorobie w brew zakazom Buccelli, przyczyn iły się niew ątpliwie do pogorszenia stanu i zgon przyśpieszyły.
W rodzie króla podagra b yła dziedziczną; król cierpiał na jakieś w ysy p k i skórne moknące, za uchem w młodości, na goleni w wieku dojrzałym (nie m ówim y obecnie o sztucznej fontanelli). Zestawienie dwuch tych faktów pozwala przypuszczać, jako niemal niewątpliwe, a w każdym razie dostatecznie usprawiedliwione, istnienie u króla t. z. usposobienia m oczanowego, skazy moczanowej (diathesis urica). D o dajmy do tego, nie bez słuszności z naciskiem zaznaczane przez S i moniusza zaziębienia, którym król częstokroć ulegał, a będziem y mieli dw a ważne momenty, ujemnie w p ływ ające na sprawność nerek, a na w et m ogące w yw o ływ a ć ich cierpienie. I dlatego możem y w ierzyć Sim oniuszowi — chociaż B uccella temu przeczy — że król zapadał niekiedy w gorączkę i ubykał tak, ja k b y miał guz w biodrze (tumo9
in coxa), w iem y bowiem, że bóle lędźwiowe, przychodzące jużto w po
staci napadów, jużto trw ające bez przerw y, w zm agające się przy cho dzeniu i staniu,, należą do bardzo w czesnych objaw ów zapalenia
ne-ł) Ustnie wypowiedziane autorowi w rozmowie na roztrząsany tu temat.
*) Ograniczenie lub przerwanie czynności nerek staje się powodem stanu chorobowego, powstającego wskutek nagromadzenia się we krwi wytworów przemiany materyi, które powin- nyby były być wydzielone z moczem. Stan ten nosi miano mocznicy [u r a e m ia ]. Powstaje tedy mocznica przy cierpieniach nerek wskutek niedostatecznego wydzielania się moczu przez nie.
rek. Jeżeli zaś król u tyk ał niekiedy, to zapewne z p rzyczyn y bólu. Co do bólów mam y zresztą bezpośrednie w skazów ki w opisie lekarzy, ja k również godny tu zaznaczenia fakt, przez Simoniusza podany, a’ przez B uccellę potwierdzony, że król jeszcze przed ostatnią chorobą moczu oddaw ał mało. Że nerki nie b y ły zdrowe, mamy wreszcie dowód niew ątpliw y w w ynikach sekcyi; już wtedy mało nawet wpra w nych jej św iadków uderzył przedewszystkiem nienorm alny stan
nerek. . < .
Nie m ógł pominąć milczeniem faktu tego Pawiński, jakoż do dyagn ozy swojej dodał zastrzeżenie: „Zm iany anatomiczne znaleziono głów nie w nerkach; w sk azyw ałob y to, że i tam trzebaby szukać j e dnej z przyczyn objawów chorobowych, które w cierpieniach króla w ystęp o w ały łącznie z głównem cierpieniem, umiejscowionem w sercuu 1). Że czynność i w ogóle sprawność serca nie m ogła nie ucierpieć przy takich sprawach patologicznych, jak ie zachodziły w ustroju cho rego króla, nie ulega wątpliwośsi, w szelako nie serce było głów n em siedliskiem cierpienia Stefana B atorego, a fakt ten zmienia zasadniczo dyagnozę, która miała b yć „ostatniem słowem , rozwiązującem zagadkę" •
F R , G IE D R O Y Ć .
S p r o s t o w a n i a .
N a str. 128 wiersz 3 od dołu (przy końcu ustępu) ma być v. d. G. nie V. G. „ 130 wiersz 17 od dołu. ma być Rennera, nie Reunera.
„ 134 wiersz 3 od dołu (przy końcu drugiego rozdziału, ma być a od r, nie a w r. ^ 134 wiersz 2 od dołu (przy końcu drugiego rozdziału) ma być Pólckau>ai nie Polchana. „ 137- wiersz 12 od dołu (w odsyłaczu) ma być Tolgsdorffa, nie Talgsdorffa.
„ 137 wiersz 4 od dołu (w tekście) ma być Nyenstadt, nie Neyenstadt. „ 141 wiersz 30 od dołu, ma być Transehe, nie Transche.
„ 141 wiersz 28 od dołu, ma być Transehe, nie Transche. „ 141 wiersz 18 od dołu, ma być Transehe, nie Transche.
*) P . przypuszcza pewien stan przekrwienia nerek, pierwszy okres zapalny, wywołany mocnem zaziębieniem na polowaniu w ciągu mroźnych dni listopadowych.
Zaraz po ukazaniu się pierwszej p o ł o w y pracy niniejszej ogłosił p. Ł . K . w „D o datku świątecznym do )& 90 Pracy Polskiej" krytykę, w której robi zarzut „Przeglądowi H i storycznemu" (dlaczego nie autorowi?), iż ten nie jest ścisłym, podając jako źródła jedynie pi sma polemiczne lekarzy królewskich — Buccelli i Simoniusza, a na dowód przytacza „mało komu znany" (?) list Jerzego Chiakora, który bezstronnością swoją wzbudza ku sobie w panu Ł . K . zaufanie. Dla wiadomości krytyka zaznaczam, że owym Jerzym Chiakorem je st — dr. Mikołaj Buccella.