• Nie Znaleziono Wyników

Przyczyna zgonu króla Stefana Batorego : (dokończenie)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Przyczyna zgonu króla Stefana Batorego : (dokończenie)"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

MISCELLANEA.

P R Z Y C Z Y N A Z O O M U

K R Ó 1.Л ST E F A N A B A T O R E G O .

(Dokończenie).

Ś r o d a , d n i a 1 0 g r u d n i a .

Simoniusz: K ró l nie w yp ił całego lekarstwa z powodu odrażają­

cego zapachu i sm aku jego; nastąpiło przeczyszczenie niezbyt obfite. O koło godziny trzeciej w nocy nastąpił now y napad (a w ięc naogół czwarty) z utratą przytom ności, oziębieniem kończyn, zimnym potem na skroniach i czole, bladością tw arzy, rzadkim i niew yraźnym tętnem

(:raro obscuroque pulsu), w szakże bez śladu drgaw ek. P rzy b ie g ł B uccella

z naczyniem drewnianym pełnym w od y lodowato zimnej (gelida) i za­ m oczył w niej ręce królew skie, skropił twarz, (taki sposób stosuje dla ocucenia epileptyka!); p rzybiegł również Ferenz Veselinus, a sch w yciw szy lew ą rę k ą g ło w ę królew ską, potrząsał i targał, jak g d y b y chciał ją oderw ać, praw ą zaś rozciągał przem ocą szczęki i w lew ał do ust k ró ­ lowi w odę cynam onową.

Buccella\ S kąd że m ogłem przynieść wodę zimną w naczyniu

drewnianem, którego w otoczeniu królewskim w cale niemasz. K ie d y Simoniusz, zaskoczony napadem, stracił przytom ność i nie wiedział, co począć, starałem się przyw rócić królow i przytom ność wołaniem, oraz pociąganiem za palce, szczypaniem i targaniem.

Sim.: B y ł to napad czw arty, który siłą napięcia i co do czasu

odpowiadał drugiemu; pierw szy i trzeci b y ły słabsze.

Buc.: Nie czw arty, lecz trzeci b ył to napad, a przyszedł sku t­

kiem tego, że królow i zamiast w od y dano do picia mocne w ino węgierskie.

Sim.: Przepowiadałem , że król, m ając siły osłabione przez u ży ­

(3)

Buc.: Simoniuszu, pleciesz! Czyliż król, napiwszy się w od y c y ­

namonowej, m ógł tak zaraz osłabnąć? O czyw iście nie. Zresztą sił bynajmniej nie postradał, aczkolw iek w ciągu choroby nic już nie jadł i nie pił. P rzeb ieg zatem choroby króla w e środę d. ю g ru ­ dnia b y ł następujący:

Na dwie godziny przed świtem , król w yp ił w yżej wym ienione lekarstwo, poczem w krótce, trzy razy przed śniadaniem i raz po śniadaniu, miał wypróżnienia. Podczas śniadania radziłem królow i pić odwar szałwii. Spróbow ał go, ale nie pił: nie sm akow ał mu ten napój. P ił tedy za radą Simoniusza czyste wino, bez wody. P o tem winie i lekarstw ie cały dzień miał pragnienie. Jadł to samo, co i dnia poprzedniego, a nadto jab łk o pieczone z cukrem. P o śnia­ daniu odwiedził króla podkanclerzy i rozm awiał z nim ze dwie g o ­ dziny; król b y ł spokojny, dobrze usposobiony i oprócz pragnienia na nic się nie uskarżał. G orączki nie miał, niepokoju, ani bólu ża­ dnego nie doznawał. K ie d y u króla b ył podkanclerzy, zapytałem Simoniusza, dlaczego pozwolił królow i pić wino? Simoniusz odrzekł, iż po dłuższej rozwadze nabrał przekonania, że choroba króla nie jest padaczką, jeno astmą. P rzy padaczce bowiem u legają d rg a w ­ kom w szystkie członki ciała, u króla zaś dały się zauw ażyć tylk o skurcze (convulsiones) mięśni głow y. Nie zgodziłem się z je go po­ glądem , albowiem, g d y b y to b y ł napad astm y, król m iałby usta otwarte, a nie zaciśnięte, w y c ią g n ą łb y ręce przed siebie, a nie upadby odrazu bezwładnie; że nie b yło d rgaw ek ogólnych, niemasz w tem nic dziwnego, ponieważ oglądaliśm y nie chorobę rozwiniętą, lecz jej początek. Znane są przecież przypadki padaczki, w których chory dośw iadcza tylk o chw ilow ego drgnięcia i nawet nie pada, lecz od­ zyskuje w jednej chwili przytom ność. Poniew aż zaniedbano w porę krew puścić, radziłem postawić królow i bańki na plecach dla odcią­ gnięcia napływ u od gło w y. K ie d y Simoniusz zgodził się w zdaniu ze mną, namawiałem go, aby wspólnie w strzym yw ać króla od u ży ­ cia wina. Odparł na to, że z uw agi na w iek króla i chłody pa­ nujące, uw aża za m ożliwe pozwolić na picie wina, zgodził się ty lk o rozcieńczać wino wodą, czego jednak bynajmniej nie dopełnił, i król przy obiedzie pił znowu czyste winó. O koło godziny . trzeciej w no­ c y król dostał napadu, przyczem drgaw ki były. silniejsze, niż przed­ tem, czemu Simoniusz zaprzecza. W szelako chory w rócił do p rzy­ tomności prędzej, aniżeli poprzedniemi razy i nie d ręczyła g o dusz­ ność, dzięki zw łaszcza rozcieraniom karku, rąk i nóg (extremarum

partium). W kró tce zaczął zasypiać. W te d y w yszliśm y i jeszcze

wiedliśm y spór w języ k u włoskim o w łaściw ej przyczyn ie tego nie­ przewidzianego i nieoczekiw anego napadu: ja oskarżałem wino, S i­ moniusz b ył odm iennego zdania, lecz pomimo to zgodził się, żeby nazajutrz daw ać królow i w odę zamiast wina. Postanowiliśm y nadto zastosować lekarstwo: Castoreum e x aqua hyssopi cum aliquot g u ttu ­

lis spiritus sulphuris. — R eszta nocy m inęła spokojnie. K r ó l nie g o ­

rączkow ał. M ocz b y ł tego dnia ciem ny, ale to od zażytego lek a r­ stwa, zresztą normalny.

(4)

M IS C E L L A N E A . 279

C z w a r t e k , d. i i g r u d n i a .

Sim.: Z polecenia B uccelli król pił wodę z rozmoczonym w niej

chlebem (in qua diu maceratus est panis), skutkiem czego stracił łaknienie, dostał w zdęcia brzucha, ociężałości, w strzym ania moczu i potu.

Buc.: K łam stw o! W ca le ta k nie b yło i b y ć nie m ogło. K ró l

m iał bardzo silny i zdrow y żołądek i w ciągu jednego dnia zepsuć go wodą nie mógł. B y ło zaś tak: zrana, zgodnie z postanowieniem, daliśm y królow i castoreum. N astępnie postawiliśm y (chirurg to zro­ bił) bańki na łopatkach i na zewnętrznej stronie prawej goleni (ti­

biae) i w yciągn ęliśm y 8 albo nieco w ięcej uncyj krw i; w krótce da­

liśm y proszek, Bezoaris pulvis. P rzy śniadaniu, ponieważ niemożna b yło dać wina, a piwa król nie lubił, podawałem królow i wodę z rozmaitemi zaprawami: z odwaru liści szałwii z sokiem cytryn o ­ w ym , z odwaru hyzopu, z odwaru anyżku, wreszcie z m oczonym w niej chlebem pszennym. K ró l, jedząc niewiele, pił właśnie ow ą wodę, a po śniadaniu w odę z powidłam i różanemi (conserva rosarum), później przespał spokojnie dwie godziny. N a wieczór nie chciał nic jeść, żeby się możliwie zabezpieczyć ód now ego napadu. Napad je ­ dnak przyszedł około północy, lubo z bardzo małemi drgaw kam i. Jakoż król niebawem odzyskał przytom ność. Potem, ja k zw ykle, przyszła duszność, atoli nie tak ciężka jak w poprzednich razach. U znaliśm y za niedobre, że król jest czczy, nie zechciał on wszakże przyjąć w nocy ani posiłku, ani napoju. Gorączki nie było. Mocz o zabarwieniu ciemniejszem, niż b yć powinno u człow ieka zdrowego. S iły dobre.

P i ą t e k d. 12 g r u d n i a .

Sim.: O sła b ie n ie . króla znaczne. Dzień szósty choroby, dzień

krytyczn y. Przyniesiono posiłek. K r ó l spożył jedno jajko, a dow ie­ dziaw szy się od Buccelli, że m oże pić ty lk o wodę, nie chciał już ni­ czego ani pić, ani jeść.

Buc.: K ró l jadł tego dnia nie nazbyt mało, zresztą um iarkow a­

nie, ale pił wino, co m ogą zaśw iadczyć L ew Sapieha i inni, w tedy obecni.

Sim.: O koło godziny pierwszej po południu, g d y król czuł się

bardzo osłabionym, zw róciw szy na nas wzrok, ledw ie dosłyszalnym głosem skarżył się, że go siły opuszczają. W ted y schw ycił Buccella z sąsiedniego stołu kielich złoty, w którym już od trzech dni stało p rzygotow an e przezemnie wino, rozcieńczone wodą i podał królowi.

Buc.: Fałsz! A n i król nie sk arżył się na brak sił, ani ja nie da­

wałem mu wina. N ie m ogło stać w kielichu wino przez trzy dni, bo codziennie kielichy sprzątano. Przeciwnie, widząc, że król pił przed­ tem sporo wina, przew idyw ałem silny napad, wina w ięc daw ać nie m ogłem.

P rzebieg tego dnia b y ł taki: na trzy godziny przededniem król zażył masę na pigułki (:massam pilularum ) z pięciom a granam i (e x ­

(5)

śniadaniu zaś jedno jeszcze um iarkowane wypróżnienie. P rzy śnia­ daniu, zjadłszy jajko, na m ięko ugotow ane, zażądał wina. Ja odra­ dzałem, Simoniusz zaś pozwolił na nie. K ró l też śniadając pił, w ię­ cej nawet, niż kied yk olw iek podczas całej choroby. P o śniadaniu zaraz położył się. Spostrzegłem , że w zrok ma zam ącony (octili tur­

bati), twarz, — czego poprzednio nie b yw ało — czerwoną i smutną.

W zią w szy za rękę, przekonałem się, że tętno uderza nierówno, g o ­ rączkow o, jak nie zdarzało się dotąd. Pojąłem jasno całą w inę po­ stępowania Simoniusza. N atychm iast uprzedziłem o niebezpieczeństwie K rzyszto fa M orsztyna, m ęża córki mojej siostry i Sapiehę, podkan­ clerzego litew skiego, k tó ry w net zw ołał senatorów. Ja w róciłem do króla. N a godzinę przed *wieczorem przyszli do zamku obaj pod­ kanclerzow ie i pytali nas, dlaczego nie zawiadom iliśm y o niebez­ pieczeństw ie wcześniej i jak ie m am y jeszcze nadzieje? O dpow iedzia­ łem, że obowiązkiem moim było czuw ać przy chorym królu; co do nadziei, to sądzę że król niedługo pożyje. Następnie Simoniusz za­ czął w ypow iadać swoje zdanie, ja zaś, w ezw any, pobiegłem do k r ó ­ la, k tó ry wtaśnie po św ieżym napadzie w rócił do przytom ności i ciężko oddychał. K ie d y z jednym z pokojow ych starałem się po- módz królow i rozcieraniami (_frictionibus), wszedł Simoniusz, któ ry — jak się później dowiedziałem — również powiedział, że z królem jest bardzo źle. W szed ł i Yeselinus. 1 oto, g d y jeszcze duszność nie minęła, nastąpił now y napad, nad w yraz silny, w którym król ż y ­ cie zakończył.

S e c t i o c a d a v e r i s R e g i i .

Sim" Na trzeci dzień po śmierci króla, ponieważ dla znacznej

otyłości rozkład wcześnie się zaczął i już zdała czuć b yło woń tru­ pią, senatorowie postanowili, aby, otw orzyw szy klatkę piersiową i brzuch, w yjąć wnętrzności. Ja byłem tak zm artw iony zgonem króla, że nie chciałem b y ć przy sekcyi, dałem tylko w skazów ki, jak jej należy dokonać.

Buc:. Nie m ógł dać w skazów ek, g d y ż ci, którzy przyszli do

sekcyi, oświadczyli mi, że n igd y jej nie robili i nie w iedzą, jak się w ziąć do niej. D o jak ieg o zaś stopnia Simoniusz b y ł zm artw io­ ny, w idać z tego, że w krótce po śmierci króla b y ł na weselu i sw o­ im zb yt ochoczym usposobieniem budził niesmak. (Obecni b yli przy sekcyi: „B uccella, G oslaw ski medicus aulae, Guilhelmus chirurgus, A n g e lu s Pharm acopola R egiu s, Dispensator regius, Franciscus Maf- fo Organista, ut vocant, et servi quidam “ . D opełnił sekcyi chirurg królew ski Jan Zigulitz).

Sim : D laczego mnie nie przyw ołałeś do sekcyi?

B u c: Słyszałem , jak m ówiłeś senatorom, że zbolały skutkiem

śmierci króla, nie możesz pow iększać cierpień swoich widokiem sekcyi. Zresztą, jak b y ś w yg ląd ał w obec tych, przed którym i twierdziłeś, że król chorow ał na astmę, g d y se k cy a w yk azała płuca zupełnie zdro­ we?— N apad y epileptyczne b y ły u króla tak słabe, że same bezpo­ średnio nie m ogły w yw ołać śmierci, ale następstwa tych napadów śmierć sprowadziły. W iadom o przecież, że choroba sama przez się

(6)

M IS C E L L A N E A . 2 8 1

nader niewinna, może niekiedy p ociągn ąć okropne skutki, ukłucie np. nerwu ręki jest błahą raną, ale skoń czyć się może śm iercią skutkiem tężca {spasmus). T o samo z królem było: „Levissim us fuit motus epilepticus, quo Serenissim us R e x Stephanus corripiebatur, nam neque oris spuma, neque excrem entorum expulsio, neque veh e­ mens partium convulsio apparebat. A tq u i non ob Epilepsiam ipsam per se: sed ob symptoma, quod motum epilepticum consequebatur, mortuus est. Ideo, si dicatur R e x levissima Epilepsia sublatus, hoc per se falsum erit. Sed si ita intelligatur, ut, cum Epilepsia corri­ peretur, discussa in Epilepsiae insultu materia affectum invexerit, e x quo suffocatus sit, verissimum erit... Etsi Epilepsia, qua R e x corripiebatur, non tanta aut tam vehem ens erat, ut ipsa curari non potuisset, nedum ut quenquam necare debuisset; tamen, dum concu­ teretur cerebrum, tenuem illam materiam, a qua vexabatur, discutiebat, quae lapsa deinde, vel potius transmissa ad nervos musculis thoracis inservientes, eos replebat. U nde difficilis illa inspiratio, vel potius suffocatio, qua R e x defecit, consequebatur11.

*

Streszczony pow yżej spór dwuch lekarzy królew skich pomimo stanowczości, z jak ą w ypow iadają swoje zdania, każe nam przypusz­ czać, że żaden z nich nie czuł się pew nym siebie, swojej diagnozy i zabiegów . C hw ytają się też szczegółów podrzędnych i o nie w al­ czą, pomijając rzeczy zasadnicze; wiodą spór nie po to, b y jeden dru­ g ieg o przekonać, lecz ażeby zgrom adzić jaknajwięcej takich argu ­ mentów, któreby łatwiej zgn ęb iły przeciw nika w oczach najbliższego otoczenia, w oczach dworu królew skiego. P ow oływ anie się na po­ w ag i lekarskie (głównie Galena) — niezbędne zresztą podówczas dla każdego, kto chciał za uczon ego uchodzić — nie posiada tutaj zna­ czenia, g d y ż i tej broni u żyw ali przeciw nicy tylk o w w alce o szcze­ góły; jedynie świadectwo osób w iarogodnych i dokum entów (ksiąg apteki królewskiej), na które w kilku miejscach powołuje się B u ccel­ la, może do pew nego stopnia w zbudzić ku niemu w iększe zaufanie, niż do je g o przeciwnika.

N ależy wpraw dzie pamiętać, że spór toczył się w epoce, kied y w ogóle nie tyle szukano argum entów pow ażn ych i zasadniczych, ile dow odów z subtelnych rozum owań w yp ływ ających , a zw łaszcza od- powiedniemi cytatam i z autorów starożytnych popartych. T y m razem jed n ak nie widzim y naw et dosyć tej subtelności, jeno w prost jak b y chęć ominięcia kw estyi głów nej, czego godnym i w ym ow nym zakoń­ czeniem b yło zachowanie się lekarzy przy sekcyi zw łok króla. Zda­ w ało b y się, że każd y z nich, pew n y swojej diagnozy, chętnie się ch w yci tak stanowczej broni przeciw ko w yw odom przeciwnika, jaką mu w kład a w ręce sekcya. Tym czasem Simoniusz usuwa się od niej całkow icie, tłum acząc się w ykrętn ie nadmiarem smutku po stracie króla, Buccella zaś w cale nie każe otwierać czaszki, chociaż głow ę, a raczej m ózg, uznaw ał za głów n e siedlisko choroby. Ponie­ w czasie i to sobie nawzajem w yrzucają, a k ażd y z nich znajduje nowe

(7)

dla siebie usprawiedliwienie: Simoniusz m ożeby przyszedł na sek cyę, g d y b y g o Buccella b y ł pow ołał, B uccella nie otw ierał czaszki, w ie­ dział bowiem zgóry, jakie zm iany tam znajdzie. M ożem y też tutaj pow tórzyć słow a bezimiennego autora Prawdziwej sprawy o chorobie

i śm ierci nieboszczyka Stefana Batorego, króla Polskiego !). P rzyto ­

czyw szy niezgodne zdania lekarzy o przyczynie zgonu w ielkiego k ró ­ la, autor S p r a w y powiada: „ A le tak to się dzieje, A dam na E w ę, E w a na w ęża spędza, a grzech zostaje“ .

Nie oceniając stopnia „grzech u “ każdego z lekarzy, nie doszu­ kując się zgoła nawet jakiejbądź w in y z ich strony, skorzystam y z ich sporu, b y odtworzyć sobie obraz choroby i zgonu królew skiego.

N ie pominiemy przytem i innych źródeł.

„P o stać cała zwięzła, urodziwa, czerstwa; twarz przystojna i r y ­ cerska, w ręku i w szystkich członkach widać siłę i zdrow ieu. T a k nam opisuje Orzelski postać króla Stefana 2). Stefan B atory — pisze Ridolfino, k tó ry jako w ynalazca nabojów w ybu ch ow ych baw ił w w o j­ sku przy królu— jest wzrostu słusznego, budow y silnej, chudy 8). T ak m alują nam króla ci, którzy go zblizka oglądali. Paw iński 4), opiera­ ją c się snać na innych źródłach, mówi o królu, jako o m ężu okazałym , nieco otyłym . Potw ierdza tę opinję nuncyusz Calligari, k tó ry w re- lacyi swojej z roku 1578 pisze, że kró l Stefan „jest wzrostu w yso ­ kiego, dobrej tuszy i dobrze zbudow any W idocznie ku schyłkow i dni swoich król p rzy ty ł (świadczy o tym Simoniusz), nie b y ł jednak takim z przyrodzenia. Co do wzrostu króla Stefana spotykam y ró­ wnież sprzeczne zdania. W ielew icki mianowicie twierdzi, że król b ył

statura mediam paulo excedente.

W sz y s c y natomiast zgadzają się co do rycerskości ducha i nie­ zw yk łej skromności, przestrzeganej w życiu. „ K r ó l ten— pisze Orzelski — nie zdaje się lubić zbytków : tak w pokarmie, ja k i w ubiorze żoł­ nierską w idać w nim prostotę... mało u żyw a spoczynku, z łatw ością znosi głód i trudy, wstrzem ięźliwy, czyn n y “ . — „K ró l Stefan w sza- ciech i potrawach prostych kochał się, a w obozie czasem na suchej rzepie przestał“ — dodaje P etrycy.

Prostota żołnierska panowała na dworze i w obozie. A do obozu król śpieszył chętnie, chociaż w ypadało nieraz kilkadziesiąt mil przebyć a „brn ąć w ciemnych puszczach ja k w głębokim piekleu, po drodze zaś żyw ić się „w ęd zon ką11, odpoczyw ać w namiocie na posłaniu z „liścia brzozow ego i chróstu“ . G d y miecz, na w roga w yd o b yty, w ypadło ponownie do p ochw y schować, król w bory się zapuszczał i knieje przebiegał w pogoni za zwierzem, m yśliw stw o bowiem stanowiło ulu­ bioną je g o rozryw kę. W tym w łaśnie m iary nie zachow yw ał, a że zw yk le lekko się odziewał, nie bacząc na m rozy, stąd łatw o u legał przeziębieniu. K ła d zie na to nacisk Simoniusz, ganiąc również na­

]) Pamiętniki do historyi Stefana króla.,, z rękopisów zebrane i wydane przez Edwarda hr. Raczyńskiego. Warszawa 1830. (Pierwowzór relacyi o zgonie Stefana Batorego zawierają T e k i N a r u s z e wi c z a w Muzeum X X . Czartoryskich w Krakowie. Odpis sporządził mec. A . KrausharJ.

2) Niemcewicz: Zbiór pamiętników historycznych o dawnej Polszczę... W ar. 1882. Т. II.

3) A . Kraushar. Czary na dworze Batorego. K raków . 1888. 4) O królu Stefanie jako myśliwcu. Źródła dziejowe, Т . X I .

(8)

M IS C E L L A N E A . 283

m iętność króla do łow ów , g d y przeciwnie Buccella stara się dowieść, że m yśliw stw o odpowiadało usposobieniu królewskiem u i w ychodziło mu na zdrowie. N a poparcie słów swoich, p ow oływ a się na sa­ m ego króla, któ ry ilekroć musiał prow adzić życie siedzące, czasu sej­ m ów naprzykład, w net sk arżył się na brak łaknienia i snu, na pewne omdlenie fizyczne i um ysłowe, skoro zaś tylko zmienił tryb życia i w yru szył na łow y, wnet sen i łaknienie w racały, a uczucie rzeźkości przenikało ciało i umysł.

Pobudką do takiej ruchliwości było, b yć może, usposobienie wrodzone, ale się nie da zaprzeczyć, że nieraz cierpienia moralne g n a ­ ły króla w pole, że w łow ach szukał ukojenia trosk swoich i osłody w „cierpkim “ — jak sam się w yraża — życiu swoim.

N ależy przypuszczać, że król, który tak rycerski żyw o t prow a­ dził i jeszcze na kilka dni przed śmiercią swobodnie zażyw ał uciechy m yśliw skiej, cieszył się stale zdrowiem doskonałem . T akie też było przekonanie ogólne: „K o m p lek sya jego i zdrowie są zadziw iające11 — pisał w roku 1578 nuncyusz Calligari o Stełanie Batorym ; „Zdrow ie króla— zaznacza w spółczesny mu historyk Heidenstien — b yło ciągle dobre, bo zahartow ał ciało swoje pracą i trudami".

Że zdrowie króla nie znajdowało się jednak w zupełnie pożąda­ nym stanie, że pozory do pew nego stopnia m yliły, wiedzieli nieco 0 tem lekarze królew scy, tajem nicę w szakże odsłonili dopiero w toku sporów swoich, już po śmierci króla. U k ryw ali praw dę zapewne z na­ kazu królew skiego, jeszcze bowiem w początkach ostatniej choroby, kied y król w omdleniu upadł i skaleczył się, przyszedłszy do przyto­ mności, zakazał m ówić kom ubądź o tem, wolno w ięc mniemać, że 1 dawniej król starał się u k ryw a ć dolegliwości swoje.

B uccella zw raca przedewszystkiem u w agę na dziedziczne usposo­ bienie króla. Oto ojciec jego b y ł dotknięty podagrą i zm arł n o v a

flu x io n e ad inguina exorta, m atka umarła na zapalenie opłucnej {pleu- ritide), obaj bracia kró lew scy cierpieli na podagrę i, nie doczekaw szy

się nawet 50 lat w ieku, żyw o t swój zakończyli n o v i s supervenienti­

bus flu xion ib u s. Sam król w reszcie około 26 roku życia miał ró w ­

nież jakąś flu x io n em za praw ym uchem, która w yw o łała tam ropień głęb oki, do kości sięgający. Później, przez szereg lat doznawał król pow tarzającego się co czas jakiś bólu w prawym boku (circa dextrum

hypocondrium), wreszcie m iewał suche w ysypki skórne (erysipelata)

bądź na jednej, bądź na drugiej goleni.

Pom inąw szy ranę, zadaną Batorem u w bitwie pod Hadadumem, uw ażaną za bardzo groźną, (wspomina o niej W arszew icki w m owie na zgon króla: In obitum Stephani I Oratioj, pom inąwszy zw ichnię­ cie lewej nogi w stawie kolana, musimy zwrócić u w agę na pokąsanie tejże nogi przez psa, ponieważ w skutkach jak o b y tego ukąszenia pow stało owrzodzenie z obfitą w ydzieliną ropną. T ow arzyszące temu objawowi swędzenie i inne dolegliw ości zniecierpliwiły B atorego (dzia­ ło się to jeszcze za pobytu je g o w Siedmiogrodzie), w ezw ał w ięc chi­ rurgów niemieckich, którzy w b rew radzie Blandraty, owrzodzenie za­ goili i odpływ ropy wstrzymali. S ku tek tak nieopatrznego postępo­ wania nie dał na siebie długo czekać: zatrzym ana m aterya już po u pływ ie trzech m iesięcy rzuciła się choremu na m ózg i przypraw iła

(9)

go o napady katalepsyi г). Blandrata usunął na razie niebezpieczeń­ stwo przez obfity upust krw i, w ezw any zaś w tym czasie B uccella, u zn aw ­ szy, że wstrzym anie odpływ u ropy zagraża życiu, otw orzył na prawej nodze, jak o silniejszej w tym razie od lewej, poniżej kolana, aperturę czyli fontanellę (jątrznik), z której podtrzym ywano odpływ przez co­ dzienne przykładanie maści jątrzących. Samej maści do tego dostar­ czył aptekarz nadworny A n io ł Caborti 2) przeszło czterdzieści funtów. W iem y , co m yśleć o całej tej grupie faktów; nie w artoby ich ta k drobiazgow o traktow ać, g d y b y nie w ażne w skazów ki, w nich za­ w arte i okoliczności dodatkowe, o k tó rych nadmienimy później.

Obecnie przejdziemy do ostatniej choroby, a raczej ostatnich ob­ jaw ó w ' choroby, która się zakończyła zgonem króla.

W końcu listopada 1586 roku udał się król do Grodna. Zima b yła n iezw ykle sroga. Nie bacząc na to, król w lekkiej stosunkowo odzieży udaw ał się niemal codzień na łow y. W yru szał zw yk le o św i­ cie, w racał późnym nieraz wieczorem . W łaśnie podczas takiej drogi powrotnej, w dniu trzecim grudnia, doznał nagle jakiegoś napadu duszności, uczucia ściśnienia piersi i mrowienia po ciele („zdaw ało mu się ja k o b y go p ch ły k ą s a ły “ ), co trw ało około 10 minut. N a razie król nie wspom niał o tem nikomu; powiedział dopiero Simoniuszowi po pow rocie do domu. (Buccelli nie b yło podówczas przy królu).

Stało się to w e środę. W e czw artek czuł się król zdrowszym zapewne, jeżeli w yru szył ponownie na łow y. Nazajutrz pow tórzył się napad duszności, poczem opanowała króla połączona z bezsennością ociężałość i dolegliwości te trapiły g o przez całą nawet niedzielę. Za radą Simoniusza, król napił się wina w ęgierskiego, sadząc, że tem sen sobie sprowadzi. A liści nie m ógł usnąć. W stał w ięc król w nocy, b y p rzy otw artym oknie w ustępie znaleść chwilow ą ochłodę, stracił przytom ność i upadł, kalecząc się w czoło i praw ą n ogę poniżej k o ­ lana. Przebudził się pokojowiec, odprowadził króla do łóżka i w e ­ zw ał Simoniusza. W poniedziałek w rócił również Buccella. L ekarze nie zgadzali się z sobą ani co do istoty choroby, ani co do sposobów jej leczenia. N apady, połączone z drgaw kam i i z utratą przytomności, ponow iły się jeszcze kilkakrotnie. Bezpośrednio po każdym napadzie w zm agała się duszność, poczem następow ała ogólna ociężałość, brak łaknienia i niepokój. W reszcie w piątek d. 12 grudnia po dw uch na­ padach, prawie bezpośrednio jeden po drugim idących, król ducha w yzionął.

P o trzech dniach otworzono zw łoki królewskie, nie gw oli roz­ wiązaniu w ątpliw ości diagnostycznych, lecz dla wstrzym ania szybko posuw ającego się rozkładu. Pisze Simoniusz: „Triduo post R e g is obi­ tum placuit Illustrissimis Senatoribus, ut cadaver ipsius, quod iam etiam a longinquo male olere, prae nimia pinguedine, aperto abdomine ac thorace, intestinis visceribus liberaretur: atque una, quo minus

1) „przyszła była na króia affekcya więcej niż przez tydzień, co żadnym sposobem nie mógł mówić tego co chciał, ale pamiętał i pisa! dobrze... i tu w Polsce już temu pięć lat prze­ szło miał podobną chorobę przez kilka dni z ciężką dusznością".

2) Nie K o r b a r t, jak to wielu powtarza za tym, który pierwszy błędnie wypisał nazwisko.

(10)

M IS C E L L A N E A . 285

corruptioni obnoxium , integra atque immutata facie, conservari diutius posset, gratis odoribus sufribus suffitum et suasi liquore aliquo intus lotum et perfusum condiretur. E o s igitur qui tam tristi ministerio praeesse debuerunt, certam quandam et mihi familiarem eius rei p rae­ standae rationem docuiu.

Znaleziono '): „W szystkie viscera zdrowiuchne, w ątroba także, żołądek, śledziona, płuco jedno przy sercu zdrowe, tylk o lew e naciekło, bo się b y ł bardzo potłukł. N erki nadzw yczayne, iako wołowe; co dziwna, bo w człow ieku nerki są iak w skopie. Czego ani B uccella, ani ia nie widzieliśm y w żadnem ciele. Szukał Buccella in omnibus

visceribus i nic nie znalazł, tylko w o w ey pęcherzynie, k ęd y żółć b y ­

w a w te y dziurze, k ęd y w ychodzi, kam ień tak wielki, jak o m uszkato­ w a gałka, że do oney pęcherzynki nic nie wchodziło żółci i nic iey też nie było, tylk o woda szczera, i drugi kam yk; w szakże to nie iest

causa mortis, bo i w gołębiach i koniach żółci niemasz, ale się roz­

chodzi po w szystkiem cieleu.

*

s *

W obec nagłej niemal choroby królewskiej z tragicznem jej za ­ kończeniem, narazie powstało nawet podejrzenie zbrodni. Podejrzenie takie zrodziło się w szakże w yłącznie w um ysłach dworzan, nieobezna- nych z działaniem trucizn. L ekarze królew scy, mimo niechęć w zaje­ mną, ujaw nianą w sposób niezw ykle dobitny, mimo przeróżne, niedo­ rzeczne nawet, zarzuty wzajem sobie czynione, nie pow ażyli się zrobić zarzutu otrucia: tak b yła oczyw istą je g o bezpodstawność.

O rozpoznaniach Buccelli (epilepsia.) i Simoniusza (asthma) niema co tu mówić. N aw et niedokładne opisy przejawów i przebiegu cho­ roby króla pozw alają odrzucić diagnozy pomienionych lekarzy bez szczegółow ego roztrząsania.

Ten sam los powinien spotkać rozpoznanie doktora X . H., w y ­ powiedziane w roku 1837 2)- Że jednak ta diagnoza jest mało znana, pośw ięcim y w ięc jej obszerniejszą wzm iankę. Oto rozum owanie i w nio­ ski doktora H.: „W ielk a w opisaniu paroksyzm ów powierzchowność i zaniedbanie przeglądu anatomicznego mózgu, są przyczyną, iż trud­ no jest coś zupełnie pew nego o naturze choroby króla powiedzieć. Prawdopodobieństwem atoli jest, że choroba ani omdleniem astmatycz- nem w ed łu g Simoniusza, ani epilepsią w ed ług Buccelli, nie była. W asthma albowiem nigdy chorzy zupełnie przytomności nie tracą, zryw ają się z łóżka i starają się sobie nadać położenie takie, w jakim najłatwiej oddychać m ogą, g d y tym czasem nic podobnego w paroksy- zmach choroby króla nie było. Lubo jedną z istotnych oznak epilepsyi jest utrata zm ysłów, m ająca miejsce w paroksyzm ach opisanej choro­

by, jednakże ją za taką uw ażać nie można. W epilepsyi albowiem, drażnienie chorobliwe zaczyna się w jednem z peryferycznych miejsc system atu nerwowego, z którego z szybkością uderzeń elektrycznych wśród uczucia A u r ą nazwanego, m ózgowi się udziela, czego w cho­

*) Prawdziwa sprawa o chorobie i śmierci etc. 1. c. 2) Przyjaciel ludu, Nr, 12.

(11)

robie króla nie spostrzegano. K onw uisyjn e ruchy, o których Buccella wspomina, ograniczając się na m uskuły samej tylk o twarzy, za bardzo b y ły miejscowemi, ab y je za epileptyczne uważać można. E pilepsya jest zresztą, jak wiadomo, chroniczną nerw ow ą chorobą, która nigdy w kilka dni nie zabija. P rzeciw epilepsyi mówi nakoniec i kon stytu ­ cya króla, która g o bynajmniej do podobnej choroby nie usposobiła. W e d łu g w szelkiego podobieństwa do prawdy, opisana choroba b y ła apopleksyą, a raczej jeszcze, organicznym błędem w m ózgu; m ówię raczej jeszcze, albowiem w apopleksyi nie przytrafiają się ża­ dne ruchy konwuisyjne, i napady apoplektyczne zw y k ły pozostawiać sparaliżowania, o których w opisie choroby wzmianki nie było. W błędach zaś organicznych mózgu, ta k miejscowe konw uisyjne ru­ chy są bardzo powszechnem zjawiskiem , również jak i utrata zm ysłów i ow a trudność w oddychaniu. U czucie do ukąszeń pcheł podobne, na które się król w pierwszym dniu choroby uskarżał, także m ogło b yć spowodowanem przez błąd organiczny w mózgu, bo ja k się zda­ je, b yło ono skutkiem chorobliwej drażliwości w peryferycznych czę­ ściach system atu nerw ow ego, która przez ciśnienie na jakąś część móz­ gu, będ ącego jak wiadomo zbiorem początkow ych nitek nerw ow ych, łatw o w zbudzoną b yć m ogła. Sym ptom ten ustał wprawdzie; atoli którem uż lekarzow i nieznana nikłość i zmienność sym ptom atów podo­ bnego w m ózgu cierpienia? M ożnaby tu zrobić zarzut, że przed cho­ robą żadnej oznaki takiego cierpienia nie było; ale wszakżeż wiadom ą jest rzeczą, iż i w now szych czasach zdarzały się przypadki różnych w m ózgu wyrośli, które przez długi czas nie nadwerężając zdrowia, nagle w kilk a dni zabijały. L iczne zresztą A n drala i A bercrom biego sekcye pokazały, że w osobach, w których śladu nawet cierpienia m ózgow ego nie było, po śmierci chorobliwe zmiany w m ózgu poznaj- dowano. I nas w ięc dziwić nie powinno, że król od czasu pierwszej swej choroby, aż do ostatnich dni życia swojego, ciągle ja k najlepsze­ go zdrow ia używ ał.

Co się ty czy leczenia, sądzę, iż, g d y b y król b y ł szedł za radami Buccelli, b y łb y jeszcze może m ógł ży ć dłużej, a zupełnie przekonany jestem, że nierozsądne rady Simoniusza, dozw alającego pić królow i wino, i sprzeciwiającego się puszczeniu krw i, znacznie przyśpieszyły śmierć teg o nieodżałowanego m onarchy “ .

W iem y, jak w ielką w a g ę p rzykładał B uccella do podtrzym yw a­ nia sztucznie w yw ołan ego ropienia na nodze króla. W idzieliśm y, że król, podobno skutkiem zatrzym ania w ydzieliny, miał uledz katalepsyi, napadom apoplektycznym i innym przypadłościom („zatrzym ana ma- terya rzuciła się na m ózg“). Zachowanie się B uccelli znajduje zupełne usprawiedliwienie w ów czesnych poglądach na znaczenie ow ych flu x io ­

num. i na groźne skutki ich zatrzym ania. O sprawie tej m am y obec­

nie zgoła inne pojęcia, nadmieniamy zaś tu o niej dlatego, że w now ­ szych czasach pow ażn y autor przypisał jej ponownie a m ylnie zb yt w ielkie znaczenie i doznał nawet poparcia ze strony niemniej pow aż­ nego (o ile można dom yślić się z kryptonim u) k ry ty k a г).

*) Kraushar Aleksander w dziele: Czary na dworze Batorego i dr. W . C. w kry-yce o dzieła, zamieszczonej w Kwartalniku Historycznym, R . 1889, sti. 579— 583.

(12)

M IS C E L L A N E A . 287

Z kolei prolesor A d o lf Paw iński l) poruszył tę sam ą sprawę, oparłszy wnioski swoje na zdaniu lekarza. Po obrazowym opisie przebiegu ostatniej choroby króla tak mianowicie rozumuje: „Buccella, ja k w idać z całego przebiegu choroby, b y ł w błędzie sądząc, że ma do czynienia z epilepsyą. Mniemał, o ile się zdaje, bez zasady, że ow e omdlenie króla w korytarzu, jego upadek, b y ły następstwem ataku epileptycznego. D alsze w ciągu choroby napady omdlenia brał również za. objaw y tej samej przypadłości nerwowej. U zasadniając w obec Sym oniusza dyagn ozę swoję, pow oływ ał się m iędzy innemi i na to, że król jeszcze w Siedm iogrodzkiej ziemi będąc, m iał raz po­ dobny w ypadek, a w Polsce na kilka lat przed śmiercią przyszło b y ­ ło nań takież cierpienie z „ciężką dusznością". Ponieważ nie zauw a­ żył tow arzyszących zw yk le kadukom objaw ów kurczów spazm atycz­ nych, n azyw ał w ięc tę form ę tylk o postacią epilepsyi (species de epi­

lepsia).

Sym oniusz może także nie dość jasno zdawał sobie spraw ę z i­ stoty objaw ów choroby, może również nie umiał dociec głów nej p rzy­ czyn y i siedliska niem ocy króla, ale w każdym razie miał zasadę sprze­ ciwiania się zdaniu B uccelli. Zw racał on głów nie u w agę swojego ko legi na sym ptom aty duszności i na peryodyczne napady omdlenia, w których chciał się dopatrzeć pew nych ja k b y paroksyzm ów stałych, niby febrycznych. W pojęciach swoich etiologicznych (przyczyn cho­ roby) hołdował teoryom sw ojego w ieku o „humorach", njepokoił się zbytecznie owym wyrzutem ciekącym , k tó ry oddawna król m iał na nodze i zaziębieniu tej ranki niepotrzebnie przypisyw ał w p ływ bardzo znaczny. A le słusznie kład ł nacisk na przeziębienie się króla w ogó- le, w ciągu w ycieczek m yśliwskich, podczas mrozów w końcu listo­ pada, podczas polowania w K udzyń skish lasach, na w p ływ , jak i w y w a r­ ło przeziębienie całej pow ierzchni ciała, napędzenie krw i z zew nętrz­ nych naczyń do organów w ew n ętrznych i w yw ołane jak o b y tym spo­ sobem: duszność, opresyę, ciężki oddech i omdlenie...

K r ó l konał wśród objaw ów uduszenia. S zereg poprzednich p rzy ­ padłości św iadczy, że astmatyczna ciężkość w ystępow ała codzień coraz groźniej. Cała noc ostatnia z czw artku na piątek upłynęła na skar­ żeniu się na ustawiczną uciążliwość oddychania i brak tchu (oppressio

thoracis).

Sam król w sk azyw ał rę k ą źródło choroby — piersi. A le nie 0 płuca tu chodziło. Te, zdaje się, nie zakłócały harmonii w ew n ętrz­ nej i nie zerw ały równow agi. N ie było przy ciężkości żadnych obja­ w ów kaszlu, kłucia i t. p. Najprawdopodobniej w ięc serce stało się siedliskiem choroby. Nie dostrzegł tego ani Simoniusz, ani Buccella, 1 w inić ich nie można, bo ówczesna nauka jeszcze nie zdaw ała sobie jasno spraw y z ważności roli, ja k ą od gryw a w ekonomice ciała serce i krw i krążenie. O w a duszność, ów ciężki oddech, k tó ry z początku znam ionowały tylko lekk ą przypadłość, zaczęły prędko ponawiać się i w ystępow ać w dłuższym przeciągu czasu, a wreszcie stały się obja­ wem ciągłym , nieustannym. T a duszność oczyw iście pow staw ała

(13)

z niedostatecznej energji działalności serca, w skutek czego i płuca cierp iały przez nieprawidłowe krw i krążenie, a stąd w dalszym ciągu szło niedostateczne utlenianie k r w i— oddech ciężki, duszność.

O w e objaw y omdlenia, które poraź pierw szy w lekkiej formie w ystąp iły prawdopodobnie już w czasie powrotu z polowania w lasach K udzyń skich, a które w niedzielę ow ą w nocy wyraźniej się ukazały i spow odow ały upadek króla, g d y szedł z kom órki do swojej kom na­ ty, — pozostają w ścisłym zw iązku z osłabioną działalnością serca. Omdlenie b yło następstwem chwilowej anemii m ózgowej, a zimne nogi i ręce, bladość tw arzy, pot na czole i skroniach również od tej samej p rzyczyn y, t. j. od osłabionej działalności serca zależnemi b yły. O b jaw y te pod żadnym pozorem nie m o gły naprowadzać ną przypuszczenie, iż­ b y to była mniej lub więcej w yraźn a epilepsya. Ó w mniemany przed kilku laty napad, jakob y epileptyczny, o którym sam Buccella wspom i­ nał, miał przecież b yć połączony także „z ciężką dusznością14.

Prawdopodobnem jest przeto, o ile się zw aży różne okoliczności, podane przez obu lekarzy pod w pływ em ich interpretacyi w niezupeł­ nie jasnej i określonej formie, że głów nem źródłem tej choroby b yła

insufficientia m usculi cordis, t. j. osłabiona czynność mięśnia sam ego

serca. Pow stała ona zwolna, a w ytłum aczyć ją sobie łatw o. Trzeba tylk o znać szczegó ły życia królew skiego, wejść w tryb zajęć jego, z g łę ­ bić jego charakter, zrozumieć je g o temperament. (Tu maluje autor w ielce czynne, ruchliwe, żołnierskie życie króla).

T e forsowne marsze, te w ycieczk i piesze, te jazd y konne wśród w yp raw wojskowych, ta praca fizyczna, niewątpliwie wcześnie zaczęły łam ać energię muskułu serca, k tó ry z takim w ysiłkiem nieraz pracował.

Z wiekiem w zm agała się otyłość, mimo ruchliwe życie, jak ie król ustawicznie prowadził... N astąpiło w skutek te g o i niejakie otłuszcze­ nie serca, a zwolna i osłabienie jego energji...

E tiologia medyczna, zastanawiająca się nad przyczynam i objawów chorobliwych, nie lekcew aży sobie w tych razach i w pływ ów natury p sy­ chicznej, moralnej, zaliczając do nich troski, zgryzo ty i inne działania, które gnębiąco w p ływ ają na cały ustrój nerw ow y.

Zapytajm y w ięc, czy zm artwienia i troski nie gn iotły nieraz serca króla? C zy drogę jego życia tylko w aw rzyn y zdobiły? A cierni nie byłoż tam nigdy?...

K to, ja k Batory, żyw ił nadzieję, że po śmierci dopiero zbierać bę­ dzie wdzięczność, której, są słow a jego testamentu, „nie doznał zupełnie za życia 11, w tego serce snadź nieraz ciężkie v Ó rzały ciosy i zwolna k ru ­ szyły energję mięśni sercow ych 11.

Posiadająca sporo cech prawdopodobieństwa, a przedewszystkiem efektow na i z talentem w ygłoszon a dyagnoza Paw ińskiego, łatw o trafiła do przekonania ogółu. W . Z., k r y ty k odczytu ks. Stanisław a Załęskie- g o o Stefanie Batorym *), przypuszcza, że „w yw ó d ten (t. j. dyagn oza Paw ińskiego) zdaje się b yć nareszcie słowem prawdziwem tej zagadki, która już dotąd nieraz niepokoiła h istoryków 11.

(14)

M IS C E L L A N E A . 289

Nie sprawdziły się przypuszczenia k rytyk a: w yw odu Pawińskie- g o nie przyjął świat lekarski za słow o ostatnie, za rozwiązanie za ­ gadki, a wyrazem tego jest rozpoznanie [) kol. E dw arda Zielińskiego, któ ry w objawach choroby królew skiej widzi m o c z n i c ę (uraemia) *). P rzyznać trzeba, że o ile pozwalają wnosić bałamutne, niedokła­ dne, drobiazgowe, a pomimo to dla nas niedostateczne, często nawet sprzeczne opisy lekarzy — • Buccelli i Simoniusza, rozpoznanie m o c z ­ n i c y najwięcej znajduje w nich oparcia i może b yć przeto uznane za- istotnie trafne i z rzeczyw istością zgodne.

N ie dziwm y się Buccelli, że chorobę króla poczytał za epilepsyę, charakter bowiem napadów pozw alał na takie rozpoznanie. W iem y przecież, że postać d rgaw k o w a m ocznicy przedstawia się zazw yczaj jak o padaczka, a w ięc z utratą przytom ności; drgaw ki są ogólne i w y ­ stępują najpierw jako kurcze tężcow e (tetaniczne), później zaś jako d rgaw k o w e (kloniczne). Istnieje nadto postać mocznicy, nacechowana dusznością, wśród której chory koń czy nieraz życie. O tóż w szystkie tu wym ienione zjaw iska dają się odnaleźć w przebiegu napadów u chorego króla: tracił przytom ność, naraz padał „w poprzek łó żk a “ — ja k to zaznacza opis z dnia 9 grudnia — a w ięc zapewne ja k b y tęż­ cem rażony, później w ystęp ow ały d rgaw k i (objaw bardzo w ażny, cał­ kiem pom inięty przez Paw ińskiego, przeczący je go dyagnozie), w re­ szcie duszność. W ostatnim dniu choroby po jednym napadzie, kied y jeszcze duszność nie minęła, nastąpił drugi atak i ten nić żyw ota k r ó ­ lew skiego przeciął ostatecznie.

Zimno, na które w ystaw iał się król w ostatnich swoich w ycie­ czkach łow ieckich, nie bacząc na ostrzeżenia Simoniusza, oraz wino, które pijał w ostatniej chorobie w brew zakazom Buccelli, przyczyn iły się niew ątpliwie do pogorszenia stanu i zgon przyśpieszyły.

W rodzie króla podagra b yła dziedziczną; król cierpiał na jakieś w ysy p k i skórne moknące, za uchem w młodości, na goleni w wieku dojrzałym (nie m ówim y obecnie o sztucznej fontanelli). Zestawienie dwuch tych faktów pozwala przypuszczać, jako niemal niewątpliwe, a w każdym razie dostatecznie usprawiedliwione, istnienie u króla t. z. usposobienia m oczanowego, skazy moczanowej (diathesis urica). D o ­ dajmy do tego, nie bez słuszności z naciskiem zaznaczane przez S i­ moniusza zaziębienia, którym król częstokroć ulegał, a będziem y mieli dw a ważne momenty, ujemnie w p ływ ające na sprawność nerek, a na­ w et m ogące w yw o ływ a ć ich cierpienie. I dlatego możem y w ierzyć Sim oniuszowi — chociaż B uccella temu przeczy — że król zapadał niekiedy w gorączkę i ubykał tak, ja k b y miał guz w biodrze (tumo9

in coxa), w iem y bowiem, że bóle lędźwiowe, przychodzące jużto w po­

staci napadów, jużto trw ające bez przerw y, w zm agające się przy cho­ dzeniu i staniu,, należą do bardzo w czesnych objaw ów zapalenia

ne-ł) Ustnie wypowiedziane autorowi w rozmowie na roztrząsany tu temat.

*) Ograniczenie lub przerwanie czynności nerek staje się powodem stanu chorobowego, powstającego wskutek nagromadzenia się we krwi wytworów przemiany materyi, które powin- nyby były być wydzielone z moczem. Stan ten nosi miano mocznicy [u r a e m ia ]. Powstaje tedy mocznica przy cierpieniach nerek wskutek niedostatecznego wydzielania się moczu przez nie.

(15)

rek. Jeżeli zaś król u tyk ał niekiedy, to zapewne z p rzyczyn y bólu. Co do bólów mam y zresztą bezpośrednie w skazów ki w opisie lekarzy, ja k również godny tu zaznaczenia fakt, przez Simoniusza podany, a’ przez B uccellę potwierdzony, że król jeszcze przed ostatnią chorobą moczu oddaw ał mało. Że nerki nie b y ły zdrowe, mamy wreszcie dowód niew ątpliw y w w ynikach sekcyi; już wtedy mało nawet wpra­ w nych jej św iadków uderzył przedewszystkiem nienorm alny stan

nerek. . < .

Nie m ógł pominąć milczeniem faktu tego Pawiński, jakoż do dyagn ozy swojej dodał zastrzeżenie: „Zm iany anatomiczne znaleziono głów nie w nerkach; w sk azyw ałob y to, że i tam trzebaby szukać j e ­ dnej z przyczyn objawów chorobowych, które w cierpieniach króla w ystęp o w ały łącznie z głównem cierpieniem, umiejscowionem w sercuu 1). Że czynność i w ogóle sprawność serca nie m ogła nie ucierpieć przy takich sprawach patologicznych, jak ie zachodziły w ustroju cho­ rego króla, nie ulega wątpliwośsi, w szelako nie serce było głów n em siedliskiem cierpienia Stefana B atorego, a fakt ten zmienia zasadniczo dyagnozę, która miała b yć „ostatniem słowem , rozwiązującem zagadkę" •

F R , G IE D R O Y Ć .

S p r o s t o w a n i a .

N a str. 128 wiersz 3 od dołu (przy końcu ustępu) ma być v. d. G. nie V. G.130 wiersz 17 od dołu. ma być Rennera, nie Reunera.

134 wiersz 3 od dołu (przy końcu drugiego rozdziału, ma być a od r, nie a w r. ^ 134 wiersz 2 od dołu (przy końcu drugiego rozdziału) ma być Pólckau>ai nie Polchana.137- wiersz 12 od dołu (w odsyłaczu) ma być Tolgsdorffa, nie Talgsdorffa.

137 wiersz 4 od dołu (w tekście) ma być Nyenstadt, nie Neyenstadt.141 wiersz 30 od dołu, ma być Transehe, nie Transche.

141 wiersz 28 od dołu, ma być Transehe, nie Transche.141 wiersz 18 od dołu, ma być Transehe, nie Transche.

*) P . przypuszcza pewien stan przekrwienia nerek, pierwszy okres zapalny, wywołany mocnem zaziębieniem na polowaniu w ciągu mroźnych dni listopadowych.

Zaraz po ukazaniu się pierwszej p o ł o w y pracy niniejszej ogłosił p. Ł . K . w „D o ­ datku świątecznym do )& 90 Pracy Polskiej" krytykę, w której robi zarzut „Przeglądowi H i­ storycznemu" (dlaczego nie autorowi?), iż ten nie jest ścisłym, podając jako źródła jedynie pi­ sma polemiczne lekarzy królewskich — Buccelli i Simoniusza, a na dowód przytacza „mało komu znany" (?) list Jerzego Chiakora, który bezstronnością swoją wzbudza ku sobie w panu Ł . K . zaufanie. Dla wiadomości krytyka zaznaczam, że owym Jerzym Chiakorem je st — dr. Mikołaj Buccella.

Wydawca FR. PUŁASKI.

Redaktor J. К

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oblicz, na ile sposobów można zapisać w jednym rzędzie cyfry 0,

- dotacje celowe otrzymane z budżetu państwa na realizację zadań bieżących z zakresu administracji rządowej oraz innych zadań zleconych gminie (związkom gmin) ustawami - -

El enchus cleri

N astępnie identyczne w yniki otrzym ano z chromosom ami sam icy Ptyas mucosus, mimo że chromosom W nie różni się u niej wielkością od chrom osom u Z, a tylko

Badania nad rolą w biocenozie chrząszczy z rodziny biegaczowa- tych w yjaśniły ich znaczenie jako regulatora w rozradzaniu się szkodliwych

A kt porodu przyspieszają rów nież bioklim atyczne czynniki... nych męskich

Opiekuj się pan mym chłopcem, daj mu możność pójść w życiu naprzód, jeżeli rząd nie zechce tego uczynić... Zaremba przedstaw ia rozprawę

[r]