• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 26, nr 47 (1894)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 26, nr 47 (1894)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Lwów, niedziela dnia 9, Grntóa 1894. Roi XXVI.

X X V I . r o k I s t n i e n i a .

P ISM O S A T Y ę Y G Z N O -p O k lT Y G Z N K

„S zczu tejt“ w y c h o d zi od ro k u 18(i8.

P renum erata w y n o si:

całorocznie . . . 10 zł. I cwierórocznie . . 2 „ »0 et.

półrocznie . . . . 5 „ | miesięcznie . . . — „ 8 i „ 2STumer pcjed-^^ioz;^ kosztuje 2 0 ceató-w.

Prenumerować można w Administracyi „Gazety Narodowej“ ul. Karola Ludwika 1. 3., we wszystkich księgarniach, Ajencjach dzienników i na wszystkich urzędach pocztowych.

Listy należy adresować:

Sedakcja „S zczutka“ ulica Karola Ludw ika 3.

OGŁOSZENIA przyjmuje w e L w ow ie: Administracja „Gazety Narodowej“

ul. Karola Ludwika 1. 3. po 6 ct. za wiersz jedno szpaltowy lub jego miejsce a nadesłane po 30 ct. od wiersza. — W P a r y ż u : C. Adam (Ciborowski), 52 rue du Four; Paris. — We W ied n iu : Haasenstein & Vogler (Otto Jlaas- Walfischgasse 10. Rudolf Mosse, Seilerstädte 2: A. Oppelik, Griinanger gasse 12; M. Dukes Wollzeile 6: H. Schallek, Wollzeile 11. i J. Danne berg I. Kmnpfgftsse 7.— W H am burgu : A. Steiner.— W F r a n k fu r c ie : n.M Haasenstein & Vogler; G. L. Daube & Comp,— W W a rszaw ie: Reichman,

& Frendler.

Pieniądze należy przesyłać pod adresem:

A dm inistracja „G azeiy Narodowej“ we Lwowie,

NADZIEJE.

K ied y wiosenny, ciepły w i a t r powieje, Topnieją lody, la m ią się i płyną,;

Tak i n a d carsko, zakuła, kraina.

P o w ia ł w i a l r zim n y i p r zy n ió sł nadzieje,

Że wreszcie p ę k n ą te odwieczne łody, Ze się r o zlu źn ią o gn iw y łańcucha

Wiążące ciało, krępujące ducha,

Po długiej nocy wejdzie dzień swobody.

Bo j u z postępu n iew strzym a n e p r ą d y

1 ta m w ta rg n ęły. A ten w ła d c a nowych Odmiennych z a s a d dziedzic R om an ow ych P r z y ją ł ła g o d n e ludzkości p o g lą d y .

A z się w nadnew shiej stolicy z d u m i e l i!

A g d y zw olniano krozań skie o fia r y,

G d y się chwiać pocza,ł k n u ta system s t a r y

D a w n i s a tr a p i zbledli i zadrżeli.

j

Bo może w krótce j u z u słyszą dźwięki K tó re d la innych j a k s ło d k a m u zy k a P o ru sza serca, i dusze p rzen ik a

To ro zk u w a n y c h k a jd a n święte brzęki.

)

I)la n a s z n a ro d e m ty m j a k g a le rn ic y Z ku tych i kulę w lokących niewoli {) Mozę i d la nas, prom ień lepszej doli

. Przebije m roki stuletniej ciemnicy !

(2)

Im ci P an Onufry.

Owoś n areście, jäk m ów i kum J a ­ cek, k a p n ę ły i w o rd e ry , ta j oś ró ż n e t y ­ tu ły n a g d z i-m ie k tó re fig u ry w m ieście za w y staw ę, ta j za d u że g ad a n ie . Tyło k u m y M ichały obad w aj, ta j je sz c z e in n y k u m nie d o sta li żad n eg o k rz y ż y k a , a ja k v e rflu c h tu je kum M ichał z M a istra tu t a ­ koż i p an w ic y p re z y d e n t m a istra c k i, że chodzi ze S okołam i, ta j f u r t sie p o d p i­

suje na w odezw ach taj b e ry c h ta c h , ta k ż e w o rd e ru nie p o w ą ch ał, to ju ż je naw eó tro c h ę d ziw n e , bo oś kum Jac ek m ów i, ] że to j e s t je d y n y w ic e p re z y d e n t w ca­

ły m m ieście taj oś k ra ju , że jeszc ze nie m a o rd e ru . C zy to p ra w d a, czy oś nie to n ie w iedzieć, bo k u m J a c e k zaw d y so­

bie oś d w o ru je ta j sie pośm iech u je, ab y j k um a z g u b e rn ii k u n iro w a ć ta j h iry to - wać. D y re c h to r z d łu g ą b ro d ą ta k o ż w o r­

d eru n ie do stał, ale on p rz e c ie ty ź coś d o stan ie, co daj m u Boże bo fa jn y z n ie ­ go człow iek, ta j w o b y w atel.

I le le k tr y k a f u r t oś je ź d z i n a Ł y c z a ­ ków i ty le się do n ie j p ch a lu d zi, że oś K urkow ski, ta j W o stro w sk a są w stra c h u , czy oś b e le k try k a n ieb o szc zy k ó w tak o ż n ie b ę d z ie w ozić n a Ł y czaków . N aw eć ja k w sp o m in ał kum M ichał g d z ie n ie k tó re k a ra w a n ia rz e c h o d z iły oś do w ielk ieg o R adcy z d łu g im i w ąsam i do m a istra tu , źe w y d a je g ra j złe, aj, ab y oś b ro n ił p rz e ­ m ysłu, ta j oś s z tu k i, ta j n ie pozw o lił h e le k try c e w y w o zić n ieboszczyków . W tej sp ra w ie b ęd zie oś k u m B aro n w R adzie m iejsk iej n aszej trz y m a ć d łu g ie g a d a n ie z ku m em d o ch to re m , że m a du żo fa jn y c h w obrazów w sw ej k am ie n ic y n a H aka- dem ickiej, a oś ta k o ż ks. pro b o szcz z K ra­

k ow skiego, te n od ty ja tr u pow ie g a d a n ie za k a ra w a n ia rz a m i.

W ielgiego h a rm id e ru n arobiło oś w R adzie k u p o w a n ie całego k ra m u , że zo stał po w y staw ie, bo ra d n y n aró d n ie w ie co z te m w sz y stk ie m robić. N aw et

p ro fe so r z Ł y cz ak o w a j e s t za kupnem , a skoro on w opozycyi n ie robi, to m usi ju ż b y ć dobryj je n te r e s ta j n i m a co ho- w o ry ty . T yło k u m Ja c e k znow uś p aln ął, co trz e b a b ęd z ie z a p ro w ad z ić na S tr y j- skiem n o w y M a istra t, ta j oś trze cieg o w ic y p ry z y d e n ta , cy j a k go n a z y w a ją d ru ­ giego, ab y tam p iln o w ali ty c h oś b u d y n - ków ta j pałaców , żeb y się co kom u nie p rz y le p iło . My w y b o rcy taj w ob y w atele z g a d z a m y się zaś, aby te b u d y n k i z a k u ­ pić ta j d y re k c y i k ło p o tu ulżyć, bo oś dosyć m ieli k alam a n cy i z w y staw ą taj się fe s t n ap raco w a li.

Z a to znow uś z ty ja tre m ju ż ta k ja k b y in te re s u b ity . Z w yczajn ie je d n e ra d n e m ieli tu , d ru g ie oś tam , a c z a rn y M ichał n a w e t n a sa d z ił m ałego d z in d z i n iera , ab y t y ja te r p o sta w ił p rz e d je g o oś k a w ia rn ią koło B ern ard y n ó w . Kto w ie ja k b y było ale je s z e ra d n e za czę li oś g a n d o lić ta j k u n iro w a ć , a n ajw ięcej be- ron, że j e s t ra d n y m , taj co w ie ja k p ta - chi latajo m . T en też zn ow u ch c ia ł z t y ­ ja tr e m iść do B ern ard y n ó w , ale go p an

ra d n y k a n u n ik n a b e sz ta ł, że ty ja te r nie j e s t d la B ern a rd y n ó w , ino oś dla upo- ślnych. T ak się to skończyło, że oś tyja- i te r s ta n ie n a p rz e c iw h o telu K itza n a pla- I cu G o łuchow skich a kum Ja c e k w cale zn ow u z tego n ie zado w o lo n y . Kum W a­

le n ty z pod Sw. d u c h a g ro z ił oś k ied y ś

| co b ęd ą now e p o d a tk i, ta j z e p su ł oś h u ­ m or w sz y stk im kum om ta j w o b ew atelo m u N a ftu ły , ino k u m Ja c e k się śm iał, co kum W alen ty m oże oś zechce n ało ży ć p o d a te k n a d e re c h to ra t y ja tr u ch tó ry ta k b ard zo nim a z czego płacić. K um z g u b e r n i sam się n a to zaśm iał, taj r z e k ł: co je sz c z e n a ty ja tr z e ż a d en de-

|r e c h to r n ie zro b ił je n te re s u , ch y b a by trz e b a cz a rn ia w e g o rad cę od sz y n k a rz ó w zro b i d e re c h to re m od ty ja t r u ta j dać m u do pom ocy h ak c y żn ik ó w a w te d y z ja k - to rk a m i i a k to rn ik a m i m oże b y sobie p o ­ ra d z ił, ta j z ro b ił je n te r e s j a k b y n a j a ­ kiem k o p y tk o w em ta j ty lk o .

Resümee po wystawie,

Za krow y, za b aran y — dyplom honorowy, Po bankietach i ucztach dzień w dzień bole

głowy, W eksle w kursie bez liku, rachunków g ro ­

m ady, W ięc zmęczony, strudzony, sm utny jestem

blady:

Za mleko i za sery dw a w ziąłem medale, Za ży to list pochtvalny wręczono wspaniale, Ba, naw et i uznanie za gęsi i pawie,

A córek nie w ydałem ... naw et nu w ystaw ie!

Ślaz.

Na ciemnych schodacb.

Gospodarz (z g ó ry ) : A m oże p a n u p o ­ św iec ić ?

G ość: D ziękuję, ju ż leżę n a dole...

Leśnictwo.

— K ie d y najlepiej w y c in a ć d rz ew a w le sie ?

— J a k żyd las zakupi.

Od psów.

Powiem coś państw u — tylko bez ironii — 0 moim piesku — dowcipnem stworzeniu, Gdy na czwartkowem rad y posiedzeniu Miano omawiać spraw ę psiej kolonii, On się tam w sunął przez drzw i gabinetu.

Jako delegat psiego komitetu.

1 słyszał całą d y sk u s3Tę na radzie —

0 czem mi potem — czy też uwierzycie — Długo w praw dziw ym pow tarzał zachwycie — Jak iej tam pięknej hołdują zasadzie,

J a k tam pojmują rów nopraw nienie:

Źe pies i suka jed n ak ie stw orzenie!

A potem ciężkie omawiano czasy — Jed n i zniżenie opłat zalecali —

Inni płeć piękną psią w obronę b rali — 1 wielkie by ły na sali h ałasy —

A jeden naw et — niech go gaz oświeci — N azwał psy, czule : surogatem d z ie c i!

Ju ż się zaw iązał kom itet centralny, B y uczcić wielkie tych radnych zasługi, K tórzy w psiej spraw ie słów w ylali stru g i I zasłużyli na adres pochwalny —

Lecz że my pieski pisać nie umiemy,

W ięc w inny sposób dzielnych uczcić ch cem y : Najprzód na R ybim placu dwa bankiety — Potem przed ratusz — mężczyźni w tem

[gronie B ędą pochodnie mieli na ogonie —

Płeć piękna niesie w m ordeczkach b ukiety — T utaj objaw y czuwać psiego św iata

I w ykonana w spaniała k an tata!

A dalej mówki — okrzyki: niech żyje — W szystko ku naszych przyjaciół to chwale — Nakoniec d a r y : złote psie medale,

K tóre ozdobią czterech mężów sz37je — I jeszcze jedna u ro e z jsta ch w ila:

Jednem u da się ty tu ł „bestyofilą“!

Szach-mat.

Z mowy prokuratora,

N ajb ard ziej o b c i ą ż a j ą c e d la o s k a ­ rż o n eg o j e s t je g o l e k k i e życie...

(3)

Mój interes do pana Mikołaja świętego.

G d y b y ja m iał ja k i znajom oszcz, Avpływ alb o w o góle ja k i in te re sa ze Ś w ię te g o M ik o łaja to ja bym szi p o s ta ­ r a ł co b y n u — n ib y św . M ikołaj — p o ­ w y d a w a ł n a stę p u ją c y p re z e n ty :

D l a p. L e w a k o w s k i e g o k o r u n y p o l s k i .

Dl a p. B l o c h a r a b i n a i p o sła p u l a ­ r e s o d m i n i s t r a p rz y n ajm i n a G alicy i.

D la p. p. L e u g e r a G e s s m a n a i inne a n tise m itn ik i k a g a ń c e n a g e m b y co b y ich , ja k b y chczeli ty lk o cosz g a ­ dacz n a naszy w iary , zaraz p o rz ąd n i p o k łu ło .

D la p i s a r z y k r o n i k i o d r o z m a i t y g a z e t y , daj szw ie n ty M ik o łaju co- dzień chocz ze c z ty ry ta k i w y p a d k i od zabicza ja k było w te n tydzień.

Znam z o p o w ia d a n ia dobrocz o d p a ­ n a św . M ikołaja, co już czensto sły szałem ja k stró żo w a alb o in n a k o b ie ta m u w iła do sw oji d z ie c i: T y b ąd ź g rzeczn y , bo czi św. M ikołaj p rz y n ie sz i r u z g i !!!

N iec h ce te dobro cz n ad w erenżyć, w ię c sw oji p ro śb y k o ń czy z jeszczy ję ­ drny m a łą p ro śb y .

Może byś p a n ie św . M ikołaju p o ła ­ s k o ta ł tro c h y W i e n e r Z e i t u n g ażeby z nij w y p a d ło p rzeczi chocz tro c h y od ­ znaczeni n a lcogosz z n asz y w ia ry a ja k już ni o rd e r to chocz ja k isz szlac h etn y in te re s.

T w ój

N uchem Z w ein ag ler.

P O S T ^ P .

Dziwne clziś postęp "obiera k ie ru n k i!

K obiety studjom się wyższym oddają,:

Te m edycyny tajn ik i zgłębiają — Inne o b rały m alarstw o — ry su n k i — Inne znów śledzą gw iazd i planet biegi, I logarytm ów badają szeregi!

I każda pragnie, by o niej m ów iono:

Patrzcie, z postępem ta idzie kobieta — Cele jej w y ższe: książka lub paleta — Uchylcie kornie czoło przed uczoną / — Jedno zaś dla nich zostaje zag ad k ą:

Sztuka, by dobrą być żoną i m a tk ą ! . Szaćh-mut.

W biórze.

R a d ca ; P o w ied z m i p a n co rozum iesz p o d n a z w ą : „g o d zin y u rz ęd o w e.“

A uskultant: P o d g o d zin am i urzędow em i rozum iem n ie p rz y je m n ą p rz erw ę

v w uropie.

Z m otyw ów wiejskich.

Hej g ra w karczm ie m uzyka H uczą basy, cym bały A w karczm isku się zebrał Z całej wioski kw iat cały.

J e s t i Maciek i K asia I M arysia z W ojciechem, Oj, toż huczy karczm isko I weselem i śmiechem.

Przecież wzięli na jesień Za swe plony obfite Trochę grosza, zm ieniają M arny grosz w okowitę.

Do przednówku d alek o ! Jankiel dajcie nam piwa, Niech g ra hucznie muzyka, Niech tam, k tó iy zaśpiewa.

Jan k iel gładzi swą brodę W idzi miny radosne I tak m y ś li: Inaczej Będzie z wami na w iosnę!

A tuż obok karczm iska W yszedł dziedziec na pole I tak wzdycha i w zdycha, Chociaż pełno w stodole.

Lecz stodoła ta cała, Nie dodaje wesela,

Bo to zboże ju ż z wiosną Było w ręku Jankiela.

* *

Hej, wesoło w karczm isku, G ra wesoło m uzyka, A pan dziedzic do m iasta Faetonem poinj'ka.

P iją wódkę w karczm isku Od wieczora do rana, A tam w mieście dziedzice Pi ją w tin g lu szam pana!

I wesoło i dobrze Chociaż próżne stodoły D obry Jan k iel pomoże Gdy chłop albo pan... goły!

Ślaz.

Na rynl^u.

Że to n ik o m u te r a w ierzy ć nie m o­

ż n a ; g a d a m i je d e n : k u p sy tyj m aści w ja p ty c e ab o w d ro g e ry i, — ja sy m y ­ ś l i : w d r o g e r y i to m usi b y ć d ro g o , bo ta k sam a n az w a p o k a z u i; taj puszedłem , do ja p ty 'k i — i z a p ła c iłe m d w a ra z y ty le co te n d ru g i w d ro g e ry i.

G o ś ć n ie p ro s z o n y .

Nie — M aetcriin l^a.

Oforas d ra m a ty c z n o — s y m b o lls ty c z n i — d ek a d e n ty s ty c z y .

On: A c h ! (sły c h a ć w ia tr za sceną.) Ona: O ch! czy to w ia tr?

O n : T ak , tak, to w iatr.

Ona: J a k te n w ia tr z i e l o n o w yje!

On: O nie. o nie, 011 ję c z y c z e r w o n o ! Ona: T en w ia tr w róży nieszczęście On: N ieszczęście! (p rzew raca się k rz e ­

sełko).

O n a : K rz e se łk o się przew ró ciło .

O n : O t a k ! ja k ono się zim no p rz e w ró ­ ciło.

Ona: S iąd źm y na k an a p ie . O n: D u ch y co ś s z e p c ą !

O na: N i e ! to p łacz ą s p r ę ż y n y !

O n : T o p e w n ie K a tz e n ja m m e re lle n b o g e n p o m y śla ł sobie, że ta k a n a p k a je ­ szcze n iezap łaco n a.

O na: O ch tak.

| O n : J ak, tak. (S ły ch ać dzw onek),

Ona: Coś dzw oni — ta k stra sz n ie dzw oni.

I On: l o może k a jd a n y śm ierci dzw onią.

Ona: O ch ta k k a jd a n y śm ierci.

On : K toś idzie.

O n a : I d z ie ! K to tu, ciem no nic nie w idać.

G łos: T o j a R ó zia.

O n i: A czego chcesz.

Głos: P rz y sz e d ł k o m o rn ik zająć m eble.

O n : S łuszn ie z g a sła ścieca, p ła k a ł w iatr.

O ch tak . Ona: O ch ta k !

(W ch o d zi k o m o m rk z w oźnym , k u rty n a spada).

M a s/, se rc e .

P raw d a! zarzut niesłuszny, że T y nie masz serca, K tóż mógł wyrzec te słowa, bez zastanowienia, Chyba ja k i potw arca lub, niemy szyderca, K tórego humor wiecznie w ironię się zmienia ! Za zuchwałość, bezczelność skarcić mam ochotę, Czyż ju ż oczy nie w idzą tego co w idziały, Ze ty pani masz serce i w dodatku złote, .. Na czarnej aksam itce, na tej szyi b ia łe j!

Ślaz.

k ł o p o t .

O tr z y m a łe m w ia d o m o ś ć o d s i o s tr y m o ­ j e j ż o n y , że p o w iła d z i e c i ę , le c z b ez o k r e ­ ś l e n ia c z y to s y n , czy c ó r k a — i te r a z s a m n ie w ie m d o li c h a , c z y j e s t e m c i o t k ą c zy w u j a s z k i e m ! . . .

(4)

4

I iis ty d o r ed a k to ra .

Mój n ajd ro ż szy !

D w a ty g o d n ie ja k z a k lę ty znów m il­

czałem , p ew n o ś m y śla ł żem d o tk n ię ty sp len ćm alb o ja k im szałem . N ie lękaj się ! n ie ta k strasz n ie , n ie bój się o m oją g łó ­ w kę, nie m nię w in ić też p o trze b a, ale ty lk o J o r d a n ó w k ę ! Jo rd a n ó w k ę , ta mi b o w iem ta k zajm uje d zionek cały , że a tra m e n t w y se c h ł w flaszce, że m i p ió ra z a rd z e w ia ły !

B o w iedz, ża ta m p a ń cu d o w n y ch ca ły b u k ie t m ieszk a razem , a w iesz p rz e ­ cież z d o św iad czen ia, że n ie je s te m zim nym głazem , i że czy to sk w a r, czy zim a g d y z a b ra k n ie już p o d n ie ty (w C iebie c a łk ie m ja się w dałem ) w n e t ra tu ją m nie k o b ie ty .

P rz e sia d u ję ta m dzień cały, a tem chętniej to się czyni, żeś n ie w id z ia ł g o ­ ścinniejszej w c a ły m św iec ie g o sp o d y n i.

I u g o śc i i z a b aw i i p a m ię ta o zab aw ie, i n a k a rm i i nap o i, że już w ięcęj tru d n o p ra w ie. G dy zaś dodam Ci, że c ó rk a c a ł­

kiem w m a tk ę znów się w d a ła , w ięc nie- żdziw isz się, że już p ędzę ch ę tn ie ta m ja k g d y b y strz a ła . Z Jo rd a n ó w k i znów n a ko n iach , lub ja k te ra z w zim ie san n ą , p ę ­ dzi chyżo k a ż d y c h ło p ie c razem w p a ­ rze z śliczną p a n n ą . C zasem ca łe to w a ­ rz y stw o ru sz a k o n n o w K o śc ie lię k a alb o w g ó ry , b y zm arzn ięty c z a rn y staw zo­

b aczy ć z b lisk a . A c h ja k p y sz n ie zam arz­

n ię ty , ja k p rz e p y sz n ie w o d a ś c ię ta ! K to to w zim ie raz zobaczył, to n a d łu g i czas s p a m ię ta ! A p rz y sta w ie p o g a d a n k a , p o d ­ w iec zo re k e t c a e te ra , p rz y p o c h o d n i b la ­ sk u w re szcie do o d w ro tn się za b ie ra.

P o w ra c a m y Jo rd a n ó w k a n a s p rzy jm u je znów o b fic ie ! T a k w ięc w idzisz ja k mi tu taj, lu b y , te ra z schodzi ż y c ie ! P o te m znów k o n c e rc ik m ały , śpiew am , czytam w iersze, S zczu tk i i w eso ły m to n em p io sn e k w d al ro zp raszam w sze lk ie sm u tk i. Żem o p u śc ił się w p isa n iu , że n ie p iszę ta k ja k w lato , J o rd a n ó w k a w in n a tem u, lecz j a w dzięczny je ste m za to. T am znaj­

duję bow iem w szy stk o , spokój sło d k i, zab aw ro je, i k o b ie c e w idzę oczy, o c h ! ja k j a się o cz ąt boję L. Czuję, coraz g łę ­ biej w duszę się w p ija ją oczy, o nich ty lk o w iecznie m arzę, p o d ich w p ły w e m m yśl się m roczy.

A le nie bój się k o ch a n y , ja Ci w ie ­ rzy ć będę stale, n ie u sta n ę ja k to ła tw o w b a z g ra n in y mej zapale.

N ied ziw ty lk o się, że lis t ten, nie m oc w ierszy Ci p rz y n ie sie , i m yśl p rz e ­ cież choć p rz e lo tn ie o T w y m w iern y m

A !oesip.

Na wystawie obrazów.

N a w ystaw ę obrazów poszedłem wraz z żoną B y podziwiać tam W enus świeżo w ystaw ioną.

Ze w sząd słowa podziwu i zachw ytu lecą, Lecz pani pewna rzekła : „Mało szat ma nieco“.

Na to kostyczny młodzian szepnęł w mig, ja k s tr z a ła :

„W idać W enus nieboszczka k red y tu nie m iała!“

Zamyślony.

A : B iję się.

B : B ęd ę ci s e k u n d a n te m ; a le z k im ? A : Z w łasn e m i m yślam i.

W restauracyi.

Gość: A leż to stan o w czo za m a ła p o rc y a p o lęd w icy . W o la łb y m raczej więcej k artofli.

W w iniarni.

— J a k ż e p an znajduje to R e ń s k ie ?

— Za dużo Rena...

V

W res ta u ra c y l.

Gość: C h ciałb y m płacić...

P ła tn iczy: S łużę

Gość: A le nie m am p ien ięd z y .

3 Ż 3 7 - C l £ ł _

S ta rszy jegomość: P a n ie h ra b io , o to m oja có rk a, p ro szę o znaleźne.

M łody p a n : N ie rozum iem .

S ta rszy jegomość: P rzecież p a n j ą zgubił...

U le k a rz a .

Pacy en t : — T u m n ie boli, j a k d o ty k am . Leicas: — T o n ie d o ty k ą j pan.

Przysłowie.

„Człowiek strzela a pan Bóg nosi k u le“

R zekł P ro t po polowaniu do swej żony czule, Ze nie przyniósł zająca, lecz niedodał tego, Ze postrzelił nie kota, ale g ajo w eg o !

Śluz.

A ron: M ojsze w idzisz te ła d n y k o b ity ? T o j e s t zo n a J ic c h o k a .

M ojsze: — T fu! T fu!

A ro n : N u czego ty .p lu jy s z ?

M ojsze: B o sobi p rz y p o m n ia łe m o sw oji żoni.

W K A W I A R N I .

A . P an ie... jad n o słów ko...

B . Z przy jem n o ścią, ty lk o żeby nie b rz m ia ło „ p ie n ią d z e “...

Przed kościołem.

Ona. M ężu w spom óż te g o nieszczęśliw eg o niem ow ę.

On. To sy m u la n t; on s ta ra się w m ó w i ć sw e k a le c tw o .

Między akrobatami.

A . J a sk ac zę ta k w y so k o , że m ogę zm ów ić c a ły p a c ie rz w po w ietrzu .

B . To n ic jeszcze, ja się form alnie nudzę w pow ietrzu ...

Sąsiedztwo.

— Pani kapral, czy pan z 40 pułku?

— A ju ż c i!

— Ach jak to dobrze, to niech pan z ła ­ ski swojej weźmie tę szynkę i odda mojemu synowi Jacusiowi, on służy w 41 pułku, to panu po sąsiedzku...

(5)

Nasze dzieci.

E g r o l s t ł r a , .

V / *

Ż o n a : P ro sz ę cię k o c h a n y m ężu n ie zapom nij w ziąć po d rodze le k a rs tw o n a k a ­ szel, bo ta k k aszlesz że c a łą n o c s p a ć n ie m ogę.

M ą ż : A przy zn am ci się n ajdroższa żono, że je s te ś e g o istk ą , d la te g o że ty sp a ć nie m ożesz to j a m am o d rz y d liw e le k a r s tw a zażyw ać.

Listy z Chin.

Portli Arthur, 22 Nowembra 1894 n. 5.

Mój Szczotek!

Nu i ja jestem w Port A rtur, co on oblęgany był i został sze w rękach Japa- nezów. Nu co prawda to sze tylko tak ga­

da, co on w renkach, bo jego by sze nie dało wziąść na rence.

Okropne bitwa pod P in g -Y a n g ro- szczygneło te zdobycie. P an kapitan Yama- gata na czele Tongaci przyszedł, zobaczył i zwyciężył, i zrobił Chinezom taki Sedan, co oni aż w rozpaczy warkoczy z korzenia­

mi powyrywali. Nawet te dwa imiony P i n g - Y a n g i S e d a n to bardzo podobne. Pocze- ba tylko zamiast P i n g pisacz S e ni „y “ tylko „d u g opuścić i bedzie Sedan. Tak wienc H abent su afata, jak mówiom Włosi dawniejsze, jak nic jeszcze me umieli po włoskiemu, tylko muwili po łacińsku.

Te Chinczyki i Japanezy, to mi przy­

pominają z bublii te głupi aw antury bł. p

Dawida i nieboszczyka Goliata, co to un sze bili, bili, aż wybili i nikt nie wiedżiał, komu bendą tromby Jerychońskie grały trau- enmarsza. Tak sze podobni trzym ają rzeczy i tutaj i teraz już muwi sze n i : Tatarzyn Kozaka bije, ali:

Japaneza Chińczyk łapie, A ten bije go po papie!

Ali to nic nie szkodzi.

Japanezy, tak jak inny europejskie rządy muwiom, ży oni cały wojny prowa- dzom na to, żeby Korea była szczęśliwą. To tak jakby ja moje teszczowy położył na ła­

wce, a sam na nij uszadł i zaczął sobie jeszcz kugle i muwił, ży ja to robi na to, coby ona nie była głodna.

Jakby była jaka chece, to ja zatele­

grafuj, ali tymczasem ino niech cze Szczó- tku ma niebo w opiece i niech Cze i Two- jem współpracownikom wyrosną warkoczy.

Twój Seaje Zinober.

M ucio: W ie sz M an iu ja cieb ie bardzo lubię.

M ic ia : Oj m ężczyźni czy w am m ożna w ierzyć.

Przez długie, długie lata szybow yał on [śmiało Z załogą dzielnych ludzi, przez morskie to-

[piele, P ru ł fale morza piersią, w idział lądów wiele I w idział słońca zachód, w idział ja k wsta-

[wało.

Do fali mórz on przyw ykł ten okręt tak [śmiały I jeum się zdawało, źe bez morza fali On chyba nia potrafi pędzić życie dalej, Aż wreszcie fale morza nad brzeg go zagnały I osiadł na mieliźnie wpędzony przez fale, Przez kochanki, co piersią przyciskał do łona, I zwolna na mieliźnie okręt kona

On — co kiedyś szybował śmiało i wspa- [n iale!

B iedny okręt! A fala? T a odeszła nagle, Fala co go zagnała ku strasznej mieliźnie, On widział, ja k ta fala w dal chyżo się śli-

[źnie Z apłakał opuszczony! Z łam ały się ż a g le !

'Ślaz

N a u l i c y .

M a l a r z X . : Co to za m ałże ń stw o ? M a l a r z Y . : O n a b y ła m o delką, on tak że

n iera z s i e d z i a ł . . .

Korespondencje redakcji.

Z. L . ZilbiotólY: Prosimy coś mniej dotyczącego prywaty,

li r . M : Skorzystamy później.

Szsiell — m a t: Dzięki!

Śluz: Prosimy o adres — serdeczne pozdrowienia.

(6)

(WX

'>1 X (W (W X (WX

w

X

!WX

<H

(KIX

W)X X K) K* X

hC X

K) X K) X

K) X X ND

K) X

hi)

X

Ki X

K>

Handel delikatesów i

ws Lwowie.

Pokoje do śniadań, gorąca kuchnia. Piwo pilzeńskie i bawarskie. G a b i n e t y dla towa­

rzystw lub zebrań z osobnem wejściem.

$ x g x g x $ x $ x g $ x g x g x g x g x g *

Bardzo wielka ilość osób polepszyła swoje zdrowie i ta­

kowe utrzymuje przez używanie

PIGUŁEK PRZECZYSZCZAJĄCYCH

D ra C A U V IN ’A

Środek popularny od dłuższego czasu, ekonomiczny, łatwy do użycia. Czyszcząc kro w, daje sie zastosować prawie we wszystkich chorobach chronicznych jakoto: liszaje, reumatyzmy, przestarzałe katary, dreszcze, zatkania, zanik pokarmu u kobiet, gruczoły:

osłabienie nerwów, brak apetytu, w wszelkich zapaleniach, mdło­

ściach, anemii, złem trawieniu i powolnem funkcyonowaniu żołądka.

PIGUŁKI CAUYIN są do _ nabycia we wszystkich większych aptekach świata, w Paryżu: Paubourg Saint-Denis, 147.

I I

Znana od lat wielu c. k. uprz. rafinerya spirytusu, zaopatrzona w najlepsze aparata rektyfikacyjne najnowszego systemu

FABRYKA RUMU, LIKIERÓW i OCTU

JULIUSZA MIKOLASCHA NASTĘPCÓW

W E L W O W I E

JAKÓB SPRECHER I SPÓŁKA

poleca stare polskie mocne wódki, p rzed n ie rozolisy, likiery, rumy p raw d ziw e z J a m a jk i, ja k o te ż i najlepszej ja k o ś c i k rajo w e sp ecjały , j a k : „ N a ro d ó w k a “ , „ D z ie n n ik “ ,

„S zczu tek “ , „ K a rp a tó w k a “ , „ D ja b e ł" , „ P o m a ra ń c z o w a “ n iesło d zo n a, „ E a ta f ia “ , „ D e re n ió w k a “ i t. d. w ó d k i u p rz y ­ w ilejow ane i je d y n ie p raw d ziw e, jeże li z naszej fa b ry k i

sprow adzone.

Je d y n e źródło w k ra ju d la P p . a p tek a rzy do p o b ie ra n ia alk o h o lu a b so lu t i najczyściejszego spirytusu <lo celów leczniczych w olnego od p o d atk u i ju ż opodatkow anego.

Prawdziwy Wyskok octowy najsilniejszy, zdrowiu nieszkodliw y gdyż niew yrabiany z eseneyi octowej.

S M dla miasta Lwowa: ulica Kopernika 1.9.

i w Głównym składzie Wód mineralnych J. Jollesa, ulica Karola Ludwika I. 29.

11 G A Z E T A N A R O D O W A “

wychodząca codziennie nie wyłączając niedziel i świąt

o godzinie 8. rano

kosztuje:

we Lwowie: na prowincyi:

miesięcznie k w artalnie . półrocznie .

1 zł. 50 ct.

4 „ 50 „ 5)

z ł.

G 12

I

I

Miejscowi prenum eratorowie m ają prawo zupełnie b ez p ła tn e g o wypożyczania książek polskich, niemie­

ckich i francuskich, ze znanej czytelni k sięg arn i H . Al- ten b erg a (dawniej F. H. B ichtera).

W fejletonie wychodzi najnowsza powieść l>r. Ha- genowej pod napisem : „Szalone serca“ , której począ­

tek nowi prenum eratorow ie otrzymają, bezpłatnie.

N adto m ają następujące ułatw ienia:

a ) m ogą otrzym yw ać tygodnik satyryczno-hnm orysty- czny „ S Z C Z U T E K “ , za cenę niższą niż połowę, bo za dopłatą miesięcznie tylko 35 ct., kw artalnie 1 zł.

b) mogą otrzym yw ać „Bibliotekę powieściową

„Oaz. Nar.“ w ychodzącą co tygodnia zeszytam i a za­

m ieszczającą powieści znakom itszych autorów polskich i obcych, za dopłatą bardzo m ała, bo miesięcznie tylko 40 ct., kw artalnie 1 zł. 10 ct. W „Bibliotece powieścio­

w ej“ rozpoczyna się w łaśnie powieści „Preciw Prądowi“

Waleryi Marrene. Z eszyty za k w a rta ły ubiegłe zaw ie­

rające powieść Greybnera p. n. „Pan Wyręba“ . „Je­

dyny brat“ Heim burgowej i nowele Sew era: Maciek w powstaniu“, „Na pobojowisku“ i „Pamiętnik Ma- lliusi“ dla pren. „Gaz. N ar.“ są, o ile zapas w ystarczy, do nabycia po 10 ct. za zeszyt dwuarkuszowy.

c) m ogą otrzym ać po cenach niżej połowy obniżonych następujące pow ieści: Rodziewiczówny „Jaskółczym szlakiem“ (tom obejm ujący 23 arkuszy druku) 50 ct. — (iiżowskiego „Jełena“ 30 ct. i „Dwie nowele“ 25 ct.

(bez p rzesy łk i pocztowej).

I

S T A N I S Ł A W A W O Ź N I A K A

pod ..Zegarem peronow ym czyli transparentow ym “

we L w ow ie, ul. A k ad em ick a 1. 8.

. X X X X X X X X X X X X X X X X X X X X X

Galicyjski Bank kredytowy

począwszy od dnia 1. lutego 1890

w y d aje

4°n ASYGNATY KASOWE

z 30-dniowcm wypowiedzeniem i

3 7 o ASYGNATY KASOWE

z 8-dniowera wypowiedzeniem,

w szy stk ie zaś zn ajd u jąc e sit; w o b ieg u 4 ‘/2° ’0 Asygnaty kasowe z 90-dniow em w ypow iedzeniem o p ro cen to w an e b ę d ą począwszy od dnia I. Maja 1890 po 4°/0 z 30-dniow ym te rm in e m w y p o ­

w iedzenia.

Lwów dnia 31. Stycznia 1890.

DYREKCYA.

P r z e d ru k u n ie p łacim y .

:x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x x !

(7)

^3teofc3te^C3*C3*c^c^cris^C3fc3fc3fc3k:afcD*CD*C2te3te3te3te3te>J

Kantor wymiany *

c. k. uprz. gal.

akcyjn. Banku hipotecznego

kupuje i sprzedaje

wszystkie papiery wartościowe i monety po knrsie dziennym najdokładniejszym, nie

licząc żadnej prowizji.

Jalio dobrą i p e x n ą lokacją poleca:

4'/2% listy hipoteczne

5% H sty hipoteczne prem iowane 5% » » bez prem ji

4% ,, T ow arzystw a kredytow ego ziem skiego 4V2% B inku krajow ego

4% lis ty lianku krajow ego

o b lig a c je kom unalne Banku krajow ego pożyczkę k rajow ą g a licy jsk ą

kraj. g al. koronową pro pi uacy j ną g a li cy j sk ą

,, bukow ińską w ęg iersk iej kolei państw ow ej propinacyjną w ęgiersk ą w ęg iersk ie ob ligacje indeinuizacyjne i w szelk ie ren ty a u stry a ek ie i w ęg iersk ie

które to papiery Kantor wymiany Banku tocznego zawsze nabywa i sprzedaje

po cenach najk orzystn iejszych .

U W A G A : K a n to i w y m ia n y B a n k u h ip o te c z n e g o p rz y jm u je od I1. T. k u p u ją c y c h w szelkie w ylosow ane, a ju ż p łatn e m iejscow e p a p ie ry w a rto ścio w e , tu d z ie ż za p a d łe kupony za gotów kę, bez w szelk iego p otrącenia, z aś zam iejsco­

w e, je d y n ie z a p o trą c e n io m rz e c z y w is ty c h kosztów . D o efek tó w , u k tó r y c h w y c z e rp a ły się k u p o n y , d o s ta rc z a n o ­

w y ch a r k u s z y k u p o n o w y c h , za z w ro tem k o sztó w , k tó re sam pon o si.

■»'/*%

4"/n

4%5%

m

**/*%

4%

£ * X*

* X-

X X- X- X- X* X- X- &

tt X*

«V •{■ <‘r* •}* «*- 4 •*’ ł ,lf A •!* 4

*■* ~ ■='Ä /rv'a *a ■=>va Gjp «X» <*Y*>

liipo-

Handel założoxi3T -w r. 17S9.

GŁÓWNY SKŁAD

Herbaty chińsko-rosyjskiej

F r y d e r y k S c h u b u t h

L e w ó w , I J y n c l ^ 1. 4 5 .

p o lec a n a jta n ie j

H E R B A T Y C Z A R N E

aromatyczne, silnie naciągające:

. , / 2 K ilo zł. 1 c t. 9U Congo Nr. 1

Souchong Nr. 2 .

Souchong, zbioru majowego w y­

borna, powszechnie łubiana Congo Kaisow, najprzedniejsza

H E R B A T Y z KWIATEM

a r o m a ty c z n e , j a s n o n a c ią g a ją c e : Pecco Nr. 8.

,, przednia N r. 4 . ,, najprzedniejsza Nr. 5 ,, karaw anow a

,, żółta . . . .

Najlepsze oKruchy herbaciane pól Kilo złr, 1-50, l '80 i 2-30

Vero Cocnac. Rinn Bremslń.

A l b e r t S z k o w r <

Skład towarów kolonialnych B

> 1 1

'erbaty, Owoców południowych, delikatesów

i Win

W e L w o w ie pl. l a r y a c k i 1. 7.

Towary w pierwszych gatunkach — Ceny umiarkowane.

7

<<•>>*

•'*. 9/9 e.4 «X*- %{•> 9X9 «a» ^v* u*)«; *1 Y t T T T ' t T T T T ¥ T t

(8)

E h s c . S t a n . B a d a n i : Czemu Ty się S tac h u nie cieszysz pospołu ze m ną i ze S ta d n ic k im ?

S t a n . K o ź m i a n : Bo dla mnie w ybieracie takie roboty," które m nie tylko coraz bardziej d ep o p u lary zu ją — a sobie bierzecie te, k tó re w am hon o ry i s ynekurki przynoszą! Zdaje w am się ciąglc, że j a je szcze jestem dziennikarzem tj. tym, k tó ry dla innych z gorącego pieca kasztany w y c i ą g a !

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dzjobie mistrzów ciała święte, Gdzie muza sponiewierana, Gdzie talent się poniewiera, Ot... Niepodobna z powodu 'różnych

Krocie skrzydełek trzepocze; krocie gar- dziołek śle pod niebiosa melodję rannego

Listy przyjmuje się tylko opłacone Manuskryptów nie zwraca się.. •łr i

— Znacie siebie d^bize, wiecie co każdy roi i jakiemi drogami chodzi, więc pilnując się nawzajem unikniecie może licha.. Poczciwa kula ziemska u zn ała

rzystwa. Poparcie materjalne już jest w dradze. W poczet członków ws ierających uie r.apisał się dotąd wprawdzie nikt, jednakowoż współczucie się wzmaga — i

Tylko odzwyczailiście, panowie, kraj i ludzi od każdej myśli opozycyjnej; safandulstwo autonomiczue ukołysało nas, i ci sami, którym Spilberg nie był straszny,

W pierwszym wypadku przyznają nam (jak gazety piszą) większą liczbę delrgatów aniżeli pierwotnie pr/ed przyjazdem p.. Agenora projektowano — ergo, każdy

Do arsenału narodowego przybyło w tym roku gadatliw ości bardzo wiele frazesów szumnych, nawoływań bezskutecznych, kwasów stronniczych i kilka grajcarów