• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 5, nr 6 (1873)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Szczutek : pisemko humorystyczne. R. 5, nr 6 (1873)"

Copied!
4
0
0

Pełen tekst

(1)

P i M R K t o M n t ^ v ^ o x n . o - ] i o l i t 3 r c s i K « .

Wychodzi w każdą sobotę. P rzedpłata całoroczna z przesyłką pocztową lO złr., półroczni» 5 złr., ćwierćrocznie 3 zł. 5 0 ct. W wielkie księztwie Poznańskiem 7 talarów. — We Francji, Szwajcarji i Włoszech całorocznie 3 1 franków. — We Lwowie całorocznie lO złr.

Numer pojedynczy kosztuje 3 0 ct. — Prenumerować można we wszystkich księgarniach. —- Reklamacje nie opłacają się; listy przyjmują

t ty lk o o p ła c o n e . — I n s e m ty p r z y jm u je r e d u k c ja i a je n c j a d z ie n n ik ó w A P ią tk o w s k i e g o .

A dres: R e d a k c j a S zozutka, u llo a BObleaklogo nr. 300 n a IX ptfjtrao.

Centralizm, syn jego elaborat i reforma.

(B a jka z Ł a ja n ie m .)

Nie wiem, gdziem ja to czytał, ale mniejsza o to.

Miał centralizm reformę , lecz tak ją robotą

U m ęczył, iż nie w iedząc, co z nią w końcu zrobić, W olał ją sprzedać niż dobić.

Wziąwszy więc elaborat, co go w domu chował, (I który byłby chętnie gdzie przefacjendował, Razem z nim, dla długiego podróży przeciągu,

Niosą reformę na drągu.

Dźwiga stary i stęka, a elaborzątko

0 mało że nie padło z trudów, niebożątko ! Pod ciężarem reformy obaj się aż gięli,

Gdy się do góry z nią pięli.

Spostrzegły to niebawem nie niemieckieposly, 1 wielkie się ztąd skargi i krzyki podniosły, Więc centralizm wnet sprytu swego się poradził

I elaborat na reformę wsadził.

Aż pierwsi, których' spotkał, nuż się gniewać o to,

„Ty na reformie niecnoto

Krzyczą na elaborat „a centralizm pieszo?*

Więc do kijów gdy się spieszą,

Zmienił nagle centralizm swej podróży normę I wsiada sam na reformę.

Lecz przyszły delegacje; mówi jedna drugiej:

„Patrz biedny elaborat jakby do wysługi.

I chociaż taki chudy i taki mizerny

Przecież centralizm ten niemiłosierny, Pieszo go iść przymusza“ .

Więc centralizm, dobra dusza,

Widząc się w znowu w koniecznej potrzebie, W sadził nasz elaborat za siebie.

Jodzie- kontent z wynalazku, Lecz ledwie wyjechał z lasku Znowu krzyk : „Ach jacy to głupi

Któż od nich reformę kupi ? Podróżą ją udręczą,

Ciężarem zamęczą.

Chyba skórę sprzedadzą !“

I gdy tak krzyczą i ła ją i radzą,

A centralizm z tych krzyków wykręcić się stara, Tu dogadza, tam grozi, wyzywa —

Reforma, gdyż to była niemłoda poczwara, Pada wśród drogi nieżywa.

S z c z u ł e k .

jako Pius desiderius infalTTbilis.

(2)

WIELMOŻNY „KALASANTY,“

liert>ii „Dobryno« . 11

— No rodysia krasnym, ino szczastnym, fowiadają Rusini, a da się to zastosować wybornie in puncto pana Agenora, o k t ó ­ rym muszę się wygadać, choćby pan prok u rato r miał mi znowu wizytę zrobić i zaprosić do siebie na czarną kawę. Bo też człowie­

ka irytuje, że ze wszelkiej kalamaucji wychodzi zawsze pan Agenor z try u m fe m ; ba — nareszcie i zazdrościć mu przychodzi. P ocz­

ciwcy nasi w delegacji kręcą jak mogą, nareszcie zbiera im się na odwagę i w kraju już poczynają wierzyć, że im się uda zalać miuistrom gorącego sadła — aż tu, pal! rozchodzi się wirść: P u ­ na Agenora powołano do W iednia ! i nie braknie takich, którzy wkrótce wołrć b ę d ą : niechaj żyje zbawca nasz. I aktualnie będzie pozornie zbawcą. D latego to powtarzam:,, u ' rodysia krasnym — ino szczastnym.“

A opieram to następującej kom binacji: d * a są możliwe ewe- nementa : albo Niemcy zaprowadzą bezpośrednie wybory, albo odro­

czą te rm in zaprowadzenia na dalekie czasy.

W pierwszym wypadku przyznają nam (jak gazety piszą) większą liczbę delrgatów aniżeli pierwotnie pr/ed przyjazdem p.

Agenora projektowano — ergo, każdy poczciwy Galicjauin powie:

„Ha! cóż robić! głową muru nie przełamiesz. Dobrze przynajmniej, że p. Agenor utargował większą liczbę reprezentantów — bo dele­

gacja byłaby i tego nie dokazala.“

W tym więc wypadku p. Agenor ma try u m f zapewniony.

W drugim wypadku, to jest, jeżeli termin zaprowadzenia bę­

dzie odroczony ad calendas graecas — no — to natenc as pan Agenor wróci do kraju jako zwyciężca i zawoła : „veni, vidi, vici“, i znowu każdy poczciwy Galicjauin powie: „Ja zawsze mówiłem, że pan — przepraszam — że djabeł nie taki czarny jak go m a­

lują, delegacja sama byłaby pewnie z niczem wróciła."

Ergo wynika z tej kombinacji, że z całej tej sprawy wyjdzie delegacja z nosem długim, a pan Agenor z wieńcem Cezara.

A pan Anzelm, mój sąsiad, co nie od dzisiaj wierzy w pana Agenora, pisze mi in gratiam tej wyprawy następujące verba veri­

ta t i s : „widzisz panie K alasanty, że przyjdzie ci się na starość r u ­ mienić za twoje wygadywania na naszego pana Agenora. Pokazało się teraz dobitnie, że w każdej potrzebie jest o n ostatec/.nem r e ­ medium. Poszedł, pobił Niemców i nie zadarł się nawet z nimi.“

Ostatnia uwaga pana Anzelma ma wiele słuszności.

Przygotuj przeto poczciwy kraju trzy wieńce : j^deu dla wo­

jownika, drugi dln patrjoty, trzeci dla dyplomaty ; przygotuj ty ­ siące pochodni, uściel drogi kwiatami i przyucz dzieci twoje do

okrzyku: „Niech żyje zbawca!" Takiej sposobności tracić się nie godzi — bo chwil takich je st mało.

— No — panie prokuratorze, teraz już pewnie dostanę o r­

der, albo przynajmniej ty tuł, a do kozy zamknij tego, kto w sło­

wa moje nie uwierzy — albo kto w nich ironii dopatrywać ze­

chce. A o takich nie trudno. D ix i!

N ie m ęczm y głow y!

Robota będzie jakaś niepowszednia G *iazdę narodu wezwano do Wiednia, Natychmiast rusza extra cugiem gwiazda Wszyscy p y ta ją : co znaczy ta jazda ? Z ministrem wczoraj miała konferencje Dziś u cesar/a ma długą audjencje, J u tr o na objad dwór ją pr- sić raczy;

Wszyscy p y ta ją : co to wszystko znaczy?

A gwiazda milczy i tylko lojalnem Mruga światełkiem, nawpół tryumfalnem, Na poty skromuem. Wszyscy wzuoszą oczy Z promieni gwiazdki ciegną sens proroczy.

Nie męczcie głowy, tak się wszystko kroi, Że znów przy swojem Polak uie ustoi, Z pomocą gwiazdy wróci do narowu ! Więc spltińc:e tylko — zbłaźuimy się znowu.

Wed u z ach kietły? !

Niemieckie dzienniki p iszą, ze większa część delegacji polskiej przychodzi do rozumu.- Kiedyż my to z naszego s ta ­ nowiska będziemy mogli powiedzieć ? ? ?

Zagadka.

Rzecz to n i b y polska z formy Choć nie — polska wcale z ducha, Nie ogrzeje Cię bynajmniej

Chociaż n i b y żarem bucha;

Ni to płynno — choć wodniste, Ni to tłuste choć maślane, Ni poważne — choć nadęte, Ni to mądre — choć wieszczane ; Nie nauczy Cię niczego

Ni zabawi — ni pocieszy Nie zasmuci — n:e rozmarzy Nie roztkliwi — nie rozśmieszy.

Rzecz ni z pie-za to ni z mięsa, Ni się wczuć to, ani wmyślić, — Słowem jest to c o ś takiego, Co nie sposób je s t określić.

Jednak by mój skończyć opis Dodam tutaj na ostatku

Że to rzecz w s z e c h s t r o n n a w i e l c e . . . Zgaduj, że więc teraz bra'k u ! —

J I O Ç O ' J J B M f a M s z of e a B j ł h t u o i ^ p B ł i f z O ą ę d S M B U I B p Ô t S Of l

‘p^ouuoJisqoazsM ojetzpiToJV

„B j B i M S 9 z u ł s a f n o i j f o j

01

q o y

(3)

Imci Pan Onufry.

— Gwałtu! kouiecśw iata — taj zgorszenie, kiedy czło w ek rozumny musi. w radzie n i e j ­ akiej przystać do inteligentów.

I po.wś niema inakszego spo­

sobu dla nas biedaków, co to nie m.tmo kamienicy, tylko ko­

morne krwawym groszem pła- cimo. Ja k nałożyli podatki na p>-y, to człowiek nie wygady­

wał ; naj ten płaci, co ma za co psa żywić; ale oni wzięli się do skóry biedaków i każą im płacić 4 procenta od czyn­

szowego. — Tfu ! niedoczeka- nie wasze! Porozwala się to po krzesłach w radzie, kontent bo ma trzy kamienicy i powia­

da : abo uii to co szkodzi, że czynszownicy płacić będą ; naj płacą, zostauio dla nas więcej.

Taj dalej przypisuj nowy po­

datek. O w a panowie! nie damo się ! Iuteligeuty z nami bieda­

kami, bo i koło nich nie bardzo bogato, choć każdy z waszecia patrzy. Już ja to nieraz widział, co my mieszczany dzielimo sie na g a tu n k i: takie co mają kam ieniej i takie co nie m a j ą , i widział ja dobrze co te u kamienicą wy­

chodzą często gęsto na knnirację; ale zawsze nie wiedziałem, co

zrobią taki wykpigrosz. . .

__ j a tam nigdy nie robił konszachty z inteligentami, ale pokazuje się : co rozum — to rozum ; choć tylko z książki i my razem z nimi wywrócimo radę do góry i nie pozwolimo żadnych podatków na biedaków nakładać. Kiedyście wyrachowali mudrabele co wam dużo trzeba pieniędzy — to wyrachujcie teraz - co wam tvle nie potrzeba — a ludziom biednym dajcie spokój święty ja k się przynależy. — A ni — to każcie tym płacić, co mają konie od

p a r a d y ,

r o w o zy, lokajów jak śmiecia, jakichś tam szwajcarów, naj ci płacą * Albo żydy, co po wałach hendlnją — na tych naj taki ka- mieniczny pan sposób wynajdzie, kiedy taki mądry rachmistrz!

— Owoś ja stawiam wniosek, cobyśmo wszyscy co nie mamo kamienicy krzyknęli gwałtu i nie dali się kunirować i mieć za bajbardzo — bo inaksze wywrócimo radę i m a istra t i prezesa — i -wszystko zrobimo aa nowo !

wr

Bohdan Chmielnicki

tra jed ja w pięciu aktach i pięćdziesięciu zabijańsfwach, p rzez Wojcie­

cha Dzietluszyckiego, przedstaw iona we Lwowie d. 7. Lutego 1873 K r w a w y ż - t o był wieczór — krwawy!

liartłomiejskie istne gody:

Cztery osób w pięciu aktach Sam zabija Tym ko młody.

Cztery osób — ładna porcja ! Lecz nie koniec tu ta j złego:

Nóż zabija Tymofija — Zabijają drzwi ślepego!

T ak wśród mordów, zabijaftstwa Rosła sztuki wciąż tragiczność, Aż autora — zabił „ B o h d a n “, A pan autor - swą publiczność !

R . e c l u t y .

Minął Styczeń, mija Luty, Nie udają się reduty, Janek chodzi jakby struty

Skrzypią smutnie wielkie buty,

Ale choć jak werty — kruty, Nie udają się reduty.

Posiedzenia koła delegaoyjnego w Wiedniu.

Delegaci w komplecie od A do Z.

(Ściany sali poobijane dyw an am i. O kna szczelnie zasłonięte. O zim k a od k lu ­ cza we d rzw iach zatk an a w atą. *).

P r z e w o d n i c z ą c y : Szu ! Panow ie ! P an A. m a szept.

A . G oluchow ski p rzyjechał. Robi m iu ą , jakoby ch ciał pośred n iczy ć•! Gotów n am popBuć akcję.

B. J a k ą a k c ję ? J a m am ty lk o anglosy. Zawsze P anom szep tałem , kupujcie A nglosy. Z resztą w ątpię czy G oluchow ski m a w pływ na g iełd ę. N iepo­

trzeb n ie n as pan A. straszy .

A . T u nie chodzi o anglosy. J a chcę szeptać o bezpośrednich w yborach. — W s z y s c y c h ó r e m : Aeh znowu ta n udna kw estja !

B. Panow ie ! Jeżeli G oluchow ski p rz y je c h a ł, to on tu jakoś zrobi. C a ła odpo­

w iedzialność n a niego sp ad a. J a um yw am ręce.

C b ó r : D o b rze! N iech sam robi.

A ja k nas s k o m p ro m itu je? Cóż będzie z mojem m in iste rstw e m ? U . I z m o je m ?

I1). I z m o jem ?

K . A lei Panow ie c isze j! N ie m ożem y hr. G o łn chow skiem iulać o sta tn ie zupełnie wolne pole do d z ia łan ia. Od czegóż o pozycja? W każdym razie w ysłu ch ajm y go.

I -. J a ju ż z n im szep tałem . On chce abyśm y w radzie p aństw a pozostali.

N iem cy dad zą jeszcze 10 delegatów . K raj więc żądać nie może.

K. Ależ P anow ie, to gro zi kom prom itacją. J a i moich '0 kolegów w ystępuje m y i w zyw am y Panów do solidarności w postępow aniu.

! .. A m y zostajem y i w zyw am y was do solidarności !

M . N ajlepiej uchw alm y, że niem a solidarności, i ta k delegacji zarzucano z b y t­

n ią solidarność 1

N. B ardzo dobrze. Precz z solidarnością. N iech k raj wie, że w danej p o trz e ­ bie um iem y zerw ać z tra d y c y jn y m grzechom daw nych delegacyj.

W s z y s c y c h ó r e m szepczą : precz z so lid arn o ścią !

P r z e w o d n i c z ą c y : Panow ie ! T eraz możemy już g łośno zaw ołać : Precz z solidarnością! Z ostajem y w radzie. Niech kraj wie, że m am y odwagę.

*) C zy teln ik raczy czytać po c ic h u , P rzyp. Red.

K arta korespon dencyjna od <*oga

Wreszcie luby pan Dobrzański, Raz zrozumiał nasz interes I sprowdził nam bilecik Uwzględniając Gogów kwcres.

Wziąłem przeto w abonament Dobre krzesło, w pierwszym rzędzie, Ztąd najlepiej można widzieć...

Balet — w każdym jego względz e.

T rz a zaszczycić cię orderem Za twe trudy Jaficiu drogi Proponuję by : na wstędze Honorowe dać ci— nogi!!

Gogo w. r.

K orespondencje redakcji.

i

— X. we L w o w i e . Rozmówka o fiskusie niezgrabna. W. w. M.

Widoczu:e w napadzie melancholji pisane. — Kr. w C z e r ni o w- c a c l i . Za późno. — L. we L w o w i e . P lo tk a ! — R. we L w o - w i e. Prosimy listy opłacać, za przeczytanie już nic nie żądamy.

Z. we L w o w i e , dziękujemy. W . w K r a k o w i e . Komplet o p ra ­ wny z r. 1872 posłaliśmy dzisiejszą pocztą. Kosztuje 5 złr. w. a.

mr Do dzisiejszego numeru dołączają się prospekt*

S tr z e c h y i opis k on certów L, Marka.

(4)

-

24

-

Szkice z podróży p. Agenora do Wiednia.

Dzennikarze wiedeńscy w przedpokoju p. Agenora.

— Nu, co on robi? — Pisze teraz! — Aj, w aj pisze'? Nu, a te ra z? — Myśli i nic nie gada! - Aj, w aj ! Djabli wzięli reformy! — K a m e r d y n e r : Ależ Panowie — hrabiego w domu niema — daremne wasze kłopoty.

U ministra. U delegata p. X .

— Ekscelencjo ! racz przynajmniej pięciu delegatów dodać Galicji, a zabijemy opozycję.

— Zlitujcie się ! Nie opierajcie się ! Minister przyrzekł już 10 delegatów dodać do poprzedniej liczby Czegoś!: chce­

cie jeszcze ? Robię co mogę !

iVydnwca i odpow iedzialny red ak to r : L i b e r a t Z a j ą c z k o w s k i . Czcionkam i Iv 1’illera

Cytaty

Powiązane dokumenty

wych dodatków do podatków i koncesję na wybudowanie domu dla warjatów politycznych.. A ., którego ojciec był ekonomem i okradł mego przyjaciela. W idzieć na

Świeżo wprowadzony sposób zaproszenia na bal listownie grozi podkopaniem moralności ojców. — Przestrzegamy przeto płeć piękną przed tym możliwym podstę­.

Pisząc to niewątpliwym zamiarem autora ly ło wzniecić przeciw osobie Nam iestnika pogardę, z powodu jego czynności urzędowych, zachwiać zaufanie do niego, a

Niedość było podatków, jeszcze nam każą płacić cztery procent od komornego.. Niepłacąc

J a zaś twierdzę, że niema taktu ani za grosz, ltobił słodkie oczy do nas wtedy, kiedy potrzebował rehabilitacji, a dziś pozyskawszy po części sympatię,

Na sto osób naliczysz połowę takich istot, co tyło wiedzą o swoim dziadku, ile ja wiem o chińskiej poezji albo o polskiej demokracji.. Parole d'

93 być użyte na lokowanie kapitałów funduszowych, na lokowanie kapitałów zakładów publicznych, pod nadzorem rządu stoją­. cych, na lokowanie kapitałów

dliwszym jest ten owoc dla samego producenta ; fabrykacja bowiem tych artykułów sprowadza nieuleczalną blagomanię.. Polemiczne artyku ły dzienników lwowskich w