P l w m o
W y c h o d z i w k a ż d ą s o b o tę . P r z e d p ła ta c a ło r o c z n a z p r z e s y łk ą p o c z to w ą l O z łr ., p ó łr o c z n io 5 z łr ., ć w ie r ć r o c z n ie 3 z ł. 5 0 ct. W w ie lk ie m k s ię z t w ie P o z n a ń s k ie m T* t a l a r ó w . — W e F r a n c ji, S z w a jc a r ji i W ło s z e c h c « ł ir o c zn ie 2 1 fr a n k ó w . — W e L w o w io c a ło r o c z n ie 1 . 0 z łr . — N u m er p o je d y n c z y k o s z tu je 2 0 c t. — P re n u m er o w a ć m o ż n a w e w s z y s tk ic h k s ię g a r n ia c h . — R e k la m a c je n ie o p ła c a ją s i ę ; lis t y p rzyjm u ją s ię
ty lk o o p ła c o n e . — I n s e r a ty p rzy jm u je red a k cja i a je n c ja d z ie n n ik ó w A . P ią tk o w s k ie g o .
Adres: R e d a k c ja Szozutka, u llo a S obieskiego nr. 300 n a X. plętrae.
M arzenia wiosenne.
D m ą wiosenne powiewy, w żyłach raźniej krew bije, D alej w podróż po św iata obszarze!
Co tam słychać z E u ro p ą ? biedna s ta ra , czy żyje ? Czy j ą g n io tą ja k daw niej m ocarze?
N a północy, ja k widzę, nie zm ien iła się era : Sybir, k n u ty , kazienne kradzieże...
T ak to lubię ! M rą cary, ale k n u t nie um iera, R ząd z i państw em i narodu strzeże.
A cóż robi E le k to r B ran d en b u rsk i w B erlin ie?
Co ! cesarsk ą n ało ży ł koronę ?
Czy być może ! Ma arm ię, k tó ra w świecie dziś sły n ie ? Z le p ił państw o k rw ią Gallów spasione?
N ie, to sen n a c h im e ra ! A cóż z F ra n c ją się dzieje?
P ew n ie c a la w ru in ach , w p opiele!
J a m j ą k o ch a ł... lecz p a trz c ie ! nadarem nie łzy leję, W sz ak ta m życie nowe g n iazd a ściele.
Czerwona czapka płonie, znak wolności powiewa,
— „P recz z m o n a rc h ją !“ — w ołają zuchw ali.—
— „N ie n a to lu d pracu je i krew swoją przelew a,
— „B y szalbierze go w okowy brali.
— „R ep u b lik a niech ż y je ! “ — ta k w ołają rozgłośuie, Echo aż za A tla n ty k dochodzi —
A za Pyrenejam i duch się rodzi i rośnie,
R ośnie, leci i w św iatłości brodzi.
— K tóż ty je s te ś genjuszu, ta k i dum ny, św ietlany ?
— „Iberyjska jam je s t R ep u b lik a!
„N a ciem notę narodu, na okowy i ran y
„Ja m p a lla d iu m ! C iem nota uiech z n i k a ! “ I w b ra te rsk im uścisku dwóch narodów genjusze L ecą wzrok innym ludom otw ierać,
A ja tą pięk n ą m yślą nakarm iłem m ą duszę, Że narody nie m ogą um ierać.
W te m p o trą c iłe m nogą o rzecz ja k ą ś zb y t n ik łą ...
E j, co widzę, s ta r a Y indobona !
Ach, tu się do wolności jeszcze nie dość naw ykło, W d oktrynerskich rękach wolność kona.
R u b ry k u ją narody na wyborcze okręgi, R óżnym stanom m a lu ją c y rk u ły ;
— D ajcie spokój panow ie! szkoda w aszej m itręgi, Bo naród to nie ark u sz bibuły !
Cóż z tego, żeście sobie ju ż raz powiedzieli, Że m am y się pom ieszać koniecznie?
A gdy t a m ieszanina ja k proch n ag le w ystrzeli ?..
C o? czy będzie to dla was b e z p ie c z n ie ? ? ? ...
WIELMOŻNY „KALASANTY,“
K r akowiak.
b o r b u „ D o b r y n o » . ”
— Co bliżej, to straszniej mi wygląda to hasło: „ o p o z y c j a “ ; nie wiem czy się po powiatach więcej obawiają jakiej mary. I nie dziwota. W zachodach naszych autonomicznych, bez sukcesu pro
wadzonych, zmitrężyliśmy duszę i wiarę w siłę.
Zmęczyliśmy się już naprawianiem mostów, a tu trzeba będzie naraz myśleć o wielkiej agitacji i mieć całość kraju na oku. I ztąd to pochodzi, że od najuczciwszych ludzi usłyszysz słowa: „ot niepotrzebnie delegatom zebrało się ne secesję, zapędzą tylko kraj w niepotrzebny am baras“. Są to ipsissima verba pan Anzelma, naszej powagi powiatowej. Snać najtwardsze dusze dadzą się z czasem zmazgaić.
A gdym się wyrwał, mocium Panie, z powiedzeniem, że u lti
m atum delegacji dane Niemcom zakrawa na miękką grzecznostkę ze powinni byli uroczyst7 protest założyć, to zakrzyczeli mię i o włos. że nie nazwali komunistą.
Źle z nami, kiedy lada słówko ostrzejsze już razi nasze auto
nomiczne uszy.
J a się tam na krętactwach politycznych nie znam ; tyle wiem, że kto postawi kwestję na ostrzu noża, ten już w połowie wygrywa. Tędy czy owędy, zawsze zerwali z owym reisratem, można więc było rzecz nazwać po nazwisku. Ale cóż? Pan K azi
mierz wykierował się na dyplomatę. Jakby czego w bawełnę nie owinął, toby spać nie mógł z trwogi, że sprawę na szwank wystawił.
Z tego miękkiego początku będzie też miękki koniec.
Oświadczenie takie kraju nie zagrzeje!; a gdy do naszego mazgajstwa doliczymy owych wpływowych tytułowiczów, owych koncesjonistów, giełdzistów, orderowiczów, to śmiało dziś już po
wiedzieć mogę: że opozycja nasza nie zakręci bardzo Niemcom głowę.
Gdzieśbo i krzykacze nasi siedzą po kątach. Czy już zagi
nęli? Psuli oni wprawdzie krwi nie mało swoim krzykiem, zawsze jednak zmuszali ospałych do czynu — i byli bądź co bądź fer
mentem. Hej Brutusy ! wyjdźcie z waszych kryjówek ; dziś już gotów jestem z wami się połączyć, bo mię staremu przyjdzie zmarnieć wśród mojej kapitulującej braci.
Z adwokatem, ba z gazeciarzem pójdę ręka w rękę, (choć ostrożnie) byle ruszyć zgniliznę powiatową, która każe człowiekowi zwątpić w lepszą przyszłość i która grozi zkoszlawieniem ducha obywatelskiego.
(K onkursow y).
Alboż to my jacy tacy, jacy tacy ! Chłopcy krakow iacy,
Byśmy sobie najotwareiej, najotwareiej Nieprzyznali cośmy warci.
I zaszczyty konkursowe, konkursowe Te i owe
Dali obcym a nie swoim, a nie swoim, Boga się dyć boim.
I u Fuch-a zjeść śniadanko, zjeść śniadanko Stuknąć szklanką:
Gdy funduje w dzęcznoś: mo/.na, chęć pobożaa, Rzecz niezdrożna.
Niech tam s)bie ktc się dąsa, kto się dąsa.
Kręci wąsa :
(Bliższa ciału jest koszula, je<t koszula) Nas to me rozczula.
Bo§my wżdy uie ladajacv, ladajacy, T u r'y lub lwowiacy.
Aleśmy dziarscy junacy, h«j, junacy Chłopcy krakowiacy !
Kronika przyszłego tygodnia.
P o n ie d z ia łe k . Komitet Towarzystwa Opieki Narodowej wydaja odezwę do kraju i wzywa pomocy. Wszyscy czytają z nale
żytą uwagą i przyznają konieczną potrzebę istnienia Towa
rzystwa. — Z klientów Towarzystwa oczekujących pomocy umiera jeden z głodu.
W to re k . W sku'ek odezwy wielkie rozczulenie w całym kraju.
Wielu gorętszych postanawia wpisać się natychmiast w po
czet członków wspierających Tow arzystw o.— Z klientów T o
warzystwa umiera z głodu tylko dwóch.
Ś r o d o Iu t-resa Towarzystwa Opieki Narodowej zyskują moralne poparcie ze strony . ałeg> kraju. Poparcie materjalne już jest w dradze. — Z klientô.v Towarzystwa umiera z głodu już tylko trzech.
C zw arte k . W poczet członków ws ierających uie r.apisał się dotąd wprawdzie nikt, jednakowoż współczucie się wzmaga — i z klientów Towarzystwa umiera z głodu zaledwie czterech.
Pit|tek. Zapał dla Towarzystwa przechodzi w szał. Tysiące oby
wateli ofiarują s w h usługi jako delegaci na prowincji. Do kasy towarzys wa wprawdzie nie wpłynęło nic, ale z klien
tów umiera z g ł o ‘u już prawie tylko pięciu.
•S obota. Towarzystwo ma byt zapewniony dzięki dobrze zrozu
mianemu patrjotyzmowi. W kasie pustki, członków wspi ra
jących niema a adresy potrzebujących są na tam tym świecie Niedziela. Kom itet.Towarzystwa ogłasza licytację pozostałych ru
chomości i skarbów złożonych na cele Towarzystwa, t. j.
współczucie, sympatja, uznanie, popircie moral je, ofiarowane usługi i grosz spodziewany. Żydzi d i ;ą za to w szystko... nic.
Zachęta skromności.
{Z powodu wiersza na cześć Kopernika wygłoszonego na posiedze
niu akademii umiejętności w Krakowie.)
P an Siemiefiski przez skromność nie chce iść w zawody, Z Pindarem i z Osińskim mierzyć eię na ody:
Że 7. Pindarem — rozumiem pana Siemieftskiego;
A le z Osfiskim — panie Siemieûski, dla czego?
- 43 —
<3 - O G r O
Ledwo sie skończyła składka Na oświatę tę ludową, Ciuję ii już zbierać poczną Na Opiekę narodową!
Tylko się za kieszeń trzymaj, Sam umierać możesz z głodu, Lecz dać trzeba na pomniki, Na oświatę, na ludową!
A gdy nie dasz dla ojczyzny, Krzykną za raz: syn n ie g o d n y ! ...
Jakby mnie to obchodziło, Ekspowstaniec syt czy głodny ? ! Było ludzi nie wysyłać,
Nam powstania po co trzeba ? Porobili kalekami
A dziś dla nich żebrzą ch leb a...
Britobójstwem to się zowie, To tyranja, to helotyzm — J a się godzę z panem S zm ite m : N a nic taki patryotyzm !
Janowi Dobrzańskiemu
po wystąpieniu z teatru do albumu.
Chodzi Janek po ulicy Dumnie głowę nosi — A G a z e t a chodzi za nim O ratunek prosi.
Janek wesół, źe się zwolnił Od oper, komedji —
A Gazeta piszczy by ją Chronił od tragedji.
„Hej P latonie“ krzykuie Janek
„Daj mi broń mą starą,
„Jeszcze zduszę wszystkich Niemców
„Opozycji m a rą !“
Daje P laton wielkie pióro, Janek pióro bierze,
Szach . . . mach . . . już jest opozycja Chociaż na papierze.
Ale Janku nie gardź proszę Szczutka rady głosem, Opozycji nie rób possę
Lecz w z n ió s ł} m eposem !
Szczufek.
Nieśmieszne sentencje tetryka.
Póki świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi b ratem ; stare to i stwierdzane przysłowie ulega dziś różnym warjacjom.
W najnowszych czasach kursuje odm iana! „że póki świat światem, nie będzie Polak Polakowi bratem .“ (Przeczytaj sprawozdanie Opieki Narodowej.)
Determinacja ozuacza'a dawniej śmiałość i odwagę w nie
bezpieczeństwie ; dziś determinowanym jest ten, kto się gotów odwa
żyć na cnoty i niecnoty, jak interes wymaga.
Dostatek i majątek dawniej jedno znaczyły, ale dziś dużo do- daćby trzeba do majątku, ż^by się z niego zrobił dostatek.
Jak rozwódka nie traci nazwiska męża, U k dziś i autor nie traci tytułu autora, choć się rozwiedzie z prawdą.
Anglik rozgniewany porywa rewolwer. Hiszpan puginał. T u r
czyn rwie się do no a. Włoch truje. Polak w Galicji nie podpisze nawet protestu.
Orfeusz w piekle.
Afisz zapowiedział, Że będzie — o dziwo Sam władca Olimpu Przedstawion nam żywo!
Na beneficjanta Widzowie łaskawi, Przyszli widowisko Widzieć to ciekawi.
W swych oczekiwaniach Zawiedli się ludzie, Bo grano w teatrze Jak w jarm arcznej budzie !
17/ siole księgarskim
p o ja w iły się w o sta tn ic h c z a s a c h następ ujące n ow e d z ieła :
„P o r o k u 1 8 3 1 p o w i n n i ś m y b y l i s p a ć i n i e b u d z i ć s i ę w i ę c e j “. T raktat polityczno-uczuciowy oparty na ostatniej prelekcji p. Henryka Szmita. Napisał taki, co lubi spać.
„ W ł o s i n i e p o t r z e b n i e k o n s pi r o w a 1 i “. W bro
szurze tej dowodzi autor, że opatrzność zesłała na Włochów wol
ność, chcąc ich ukarać za tak długoletnie spiskowanie. Autorem jest ktoś z patrjotów nowego kroju.
„ A g e n o r “ poemat bohaterski w 12 księgach (z prologiem, na ostęplowanym papierze.) Autor podpisał się pseudonimem :
„Zapoznana fujara“ i poświęcił dzieło to Galicji.
„ P r z e z a u t o n o m j ę d o n i e d o ł ę z t w a . “ Rozprawę tę napisał któryś ze złośliwych marszałków powiatowych. Roz
prawka ta, dość logicznie napisana, ma być poleconą radom po
wiatowym.
„ N i c b e z b l a g i “. Książka ta wyszła z druku w Krakowia i ma woń ultramontańską. Na czele portret ks. Goljana, a w do
pisku wiersz ks. Podolskiego zatytułowany : „Jedź, pij i klnij“.
„ R a d y k a l n y s p o s ó b z e p s u c i a s m a k u “. Książka kucharska opracowana przez komitet teatru lwowskiego. Przy końcu :
„dowód, że garderoby prać ani odświeżać nie potrzeba“.
Korespon<lcnc)c redakcji.
— K toś, co jest »usposobienia dowcipnego* wo Lwowie. Pis* p»n w te n czas, kiedy Pana m inie to .usposobienie dow cipne4. — P a n i R. w e L w o w i e . N iestety, na ploteczki nie mamy m iejsca.— N. w W i e d n i u . T ym cza- sem w tern miejscu dzięki serdeczne. — X X X X. w K r a k o w i e I jedno i wystarczy na oznaczenie tak niepewnej wartości.
Od Administracji.
S tó w k o do S z a n o w n y c h P ren u m era to ró w .
W k ró tc e kończy się plerwHiy kw nrłnt. Dli» u re g u lo w an i»
nnktnriu, prosim y o wczesne odnow ienie przrilplnty.
P r z e d p ła t a k w a r ta ln a w y n o s i 2 złr. 5 0 c t .
Numera z bieżącego kwartału mamy jeszcze w zapasie. — We Lwowie m ołna prenumerować we w szystkich księgarniach.
— 4 4 —
Najnowsze karty z albumu Szczutka
R e jc h s r a t w iedeńsk i.
(Podług fotografii zdjętej po wystąpieniu Polaków.) Galicja w opozycji.
(Podług najnowszej fotografii.)
Czcionkami K. Pillera.