• Nie Znaleziono Wyników

Życiorys - Halina Chamerska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Życiorys - Halina Chamerska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HALINA CHAMERSKA

ur. 1922; Płock

Słowa kluczowe dzieciństwo, rodzina i dom rodzinny, życie codzienne

Życiorys

Urodziłam się w Płocku w dwudziestym drugim roku, i potem, ponieważ ojciec był oficerem piechoty, to nas ciągle przenosili do różnych miejscowości, no więc w Lublinie to dopiero zaczęliśmy mieszkać na jesieni 38 roku i to było najpierw na Poniatowskiego 8 w takiej willi, bo to było takie osiedle oficerskie, tam Lisa-Kuli, Poniatowskiego, Junoszy, taki czworokąt i tam w jednym z domków zamieszkaliśmy – do wojny. Całą okupację spędziłam w Lublinie i dlatego Lublina nie lubię. Po wojnie wyjechałam do Warszawy i tam 50 lat mieszkałam i dopiero jak zaczęłam bardzo chorować, to porozumiałam się z siostrą, bo to mieszkanie jest siostry mojej młodszej o dwa lata, no i wtedy sprzedałam kawalerkę w Warszawie i się przeniosłam tutaj i już 4 lata mieszkam w Lublinie, ale nie lubię Lublina.

O dzieciństwie – to już jest bardzo dawno i raczej chyba o szkołach opowiem, bo dzieciństwo to było takie urywane – coraz to w innym mieście, a to Toruń, a to Lida, a to tam coś jeszcze – już mam mało wspomnień, bo byłam właśnie dosyć mała.

Zaczęłam chodzić do szkoły w Wejherowie no i tam byłam 3 lata, potem 4 lata w Suwałkach w gimnazjum, a potem tylko rok przed maturą i matura w Lublinie Także tak to wygląda ten mój życiorys.

W [Lublinie byłam] od września 38 do końca okupacji do 44 roku, a potem jeszcze w Lublinie – dwa lata KUL-u 44-46, a potem już Warszawa. Z tym, że tutaj w dalszym ciągu miałam koleżanki, między innymi Danka Riabininowa, z którymi miałam kontakt – jak one przyjeżdżały do Warszawy, to ja mniej więcej wiedziałam co się w tym Lublinie dzieje. Długie lata w Warszawie nie miałam mieszkania, bo to były przecież lata tuż powojenne. Mieszkałam w różnych kołchozowych mieszkaniach, i dopiero gdzieś w roku chyba 55 dostałam kawalerkę i zaczęłam mieszkać jak człowiek. No ale potem właśnie sprzedałam to mieszkanie i przyjechałam tu.

Co tu jeszcze ciekawego takiego? No, normalne życie w Warszawie to było

oczywiście o wiele bardziej ożywione niż w Lublinie, bo człowiek latał do STS-u, do

różnych teatrów, do innych też. Na koncerty do filharmonii. Tam jakoś życie

umysłowe, wydaje mi się tak przynajmniej, było o wiele bardziej ożywione niż tu w

(2)

Lublinie. No, oczywiście Lublin, jak mówię, to był rok przed okupacją i potem okupacja, więc nie mogło być nic, no a później w czasie okupacji jak pracowałam w Bibliotece Łopacińskich, to też były te tajne koncerty w prywatnych mieszkaniach, ale to rzadko i niewiele tego było. A w Warszawie jakoś, no czułam że żyję, jeśli chodzi o to życie umysłowe.

Wcześniej, w czasie wojny ojciec się dostał do oflagu i przez te 6 lat tam był. Wrócił do Polski, gdzie go potem UB szykanowało, wrócił do Polski zresztą bez zębów, bo szkorbut w oflagu tym gdzie ojciec był panował, no więc... i nie mógł dostać żadnej pracy jak tu wrócił, no bo oficer zawodowy, Legiony, Piłsudski i tak dalej, więc nie mógł dostać przez dłuższy czas pracy, w końcu dostał pracę w Zarządzie Miejskim w dziale kanalizacji, bo tam był inżynier, który się nie bał zatrudnić przedwojennego oficera. No i tak to było – mieszkaliśmy na tej Poniatowskiego do wojny i w czasie okupacji, a po wojnie siostra wyszła za mąż za inżyniera rolnika i wyjechała poza Lublin, a mama z młodszym naszym bratem została w Lublinie. No i dopiero później, później, jak siostra wróciła do Lublina to to mieszkanie dostali. Bo to mieszkanie jest na 5 osób, bo siostra wyszła za mąż, miała troje dzieci, także tu są 4 pokoje na tą dużą rodzinę. No ale mąż siostry umarł, dzieci się wyprowadziły do swoich mieszkań i teraz mieszkamy z siostrą we dwie w czterech pokojach, co jest dla nas za dużo, ale nie chcemy się wyprowadzać, bo już się przyzwyczaiłyśmy tutaj. Tak to by wyglądało.

Jedno z dzieci mojej siostry to do Kanady zawędrowało, na samą północ Kanady i nie chce do Polski wrócić, bo niedźwiedzie, łosie, tam rożne inne zwierzęta. On jest leśnikiem, Jacek, i tam pracuje jako leśnik. To jest północna Kanada, tak zwana Brytyjska Kolumbia. Więc on się tam czuje świetnie. No ale siostra wolałaby żeby był w Polsce. No, dwoje pozostałych dzieci siostry to mieszka w Lublinie, ale mają swoje mieszkania gdzie indziej w Lublinie.

Data i miejsce nagrania 2004-03-18, Lublin

Rozmawiał/a Monika Pytlarz, Dominika Jakubiak

Transkrypcja Marta Kubiszyn

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nie wiem skąd rodzina mamy tam się znalazła, no, łatwo się domyśleć, że to było bardzo dawno, no i Polacy, którzy tam byli, to wiemy, jaką mieli przeszłość,

Pamiętam ze mną chodziła do szkoły, Zezula się nazywa, ale ona też taka nie wiem skąd była.. Matka taka

Tam pierwszy raz widziałam zabitego człowieka, bo jak Niemcy likwidowali getto, to wtedy była przecież okupacja już taka okropna, to jakiś człowiek żydowskiego

Słowa kluczowe Lublin, II wojna światowa, ulica Grodzka, dzielnica żydowska, przesiedlenie, utworzenie getta w Lublinie.. Utworzenie getta

Wiem, że wtedy w takich domkach kempingowych mieszkaliśmy, ale radio tam było i udało się Wolną Europę wtedy złapać.. Oczywiście zagłuszane, ale trzeba było ucho przycisnąć

No i przyjeżdżał, oczywiście te Piotrowice były blisko Garbowa, więc przyjeżdżał sobie do cioci i do wuja, no i któregoś takiego ranka, najpierw narysował portret

Poszłam na KUL, bo już w Warszawie nie było mowy po Powstaniu Warszawskim, byłam 2 lata na KUL-u na historii, a jednocześnie pracowałam w bibliotece, w dwóch bibliotekach

Hanka była bardzo jakąś taką osobą, która dużo chciała wiedzieć, nauczyła się hebrajskiego, żeby tłumaczyć stare teksty, tłumaczyła z rosyjskiego, z bułgarskiego bodajże,