• Nie Znaleziono Wyników

Kazimierz Dolny przed wojną - Halina Chamerska - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kazimierz Dolny przed wojną - Halina Chamerska - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
1
0
0

Pełen tekst

(1)

HALINA CHAMERSKA

ur. 1922; Płock

Miejsce i czas wydarzeń Kazimierz Dolny, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe życie codzienne, życie kulturalne

Kazimierz Dolny przed wojną

Tak, bywałam [w Kazimierzu] przed wojną, nie często, bo to trzeba było jechać, ale czasami bywałam. Zresztą bardzo lubiłam Kazimierz i bardzo lubię do tej pory.

Pruszkowski, i kto tam jeszcze z takich sławnych był w Kazimierzu? Już dzisiaj nie skleję wszystkich. Byli tam i Kuncewiczowie, już z literackiego świata, ale ja w tym środowisku się nie obracałam – za wysokie progi były.

Kazimierz teraz jest bardziej znany niż przed wojną – jednak te tłumy co są teraz w Kazimierzu, to przed wojną aż takich tłumów nie było, natomiast było coś innego – był bardzo duży procent ludności żydowskiej, wśród której byli też bardzo utalentowani malarze. Tak, jak oni też się nazywali? Chyba Seidenbeutlowie, tacy dwaj bracia bliźniacy Żydzi, dobrzy malarze, ale wszystkie ich obrazy zginęły i oni też zginęli.

Natomiast Nałęczów przed wojną nie był jakiś taki znany bardzo jak teraz. Teraz jest o wiele bardziej znany, bo bardziej hołubiony. Przed wojną miał chyba tylko jeden szpital, czy tam sanatorium, a teraz jest osiem takich dużych. To jest miejscowość, która się bardzo rozwinęła. Nie wiem czy na korzyść, bo właśnie, żeby nie zatraciło się to jakieś małe, urocze miasteczko, no ale tutaj się nic na to nie poradzi zupełnie.

Data i miejsce nagrania 2004-03-18, Lublin

Rozmawiał/a Monika Pytlarz, Dominika Jakubiak

Transkrypcja Marta Kubiszyn

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

W teatrze na przykład były bale, podziwiałam, bo oni musieli te wszystkie krzesła usuwać i tak dalej, to było szalenie męczące, ale ponieważ żona ówczesnego

KUL był wtedy bardzo niestety endecki, nie przyjmował młodzieży żydowskiej, było napisane, że jak się idzie na KUL, to trzeba dać metrykę chrztu, a nie metrykę urodzenia,

Jak na cmentarzu była cała aleja po jednej i po drugiej stronie, gdzie siedzieli, żebrali i modlili się biedni.. Przeważnie tak było

Ja musiałem prowadzić to gospodarstwo, tam nie dużo było, gdzieś tak półtora hektara, ale to nie było złotówki, żeby konia nająć tylko się szło na odrobek za konia,

Jak żeśmy byli jeszcze w szkole przed wojną to było słychać te śpiewy, te modlitwy [niosące się z cmentarza], ale oni tam swoim językiem modlili się, śpiewali.. Myśmy z tego

[Żydzi] mieli swoją religię, a myśmy mieli z księdzem swoją religię, także tym tylko się trochę różniliśmy, ale tak to wszystko było razem i wszystko było bardzo dobrze.

U nas była czterooddziałowa szkoła, a później musiałem iść do drugiej wioski, większej – Ruda Huta się nazywała – i tam była siedmioklasowa szkoła.. Tam

Ja do pierwszej i drugiej klasy chodziłam do tego żeńskiego gimnazjum pani Hollakowej, a później utworzyli z tego gimnazjum męskiego koedukacyjne i ja do trzeciej