I n ie z a w io d ły n a s ^ n a d z ie je n a s z y b k ę p o m o c . D z ie s ię ć k r z y ż ó w w o je n n y c h n a d e s z ło j u ż d o P o ls k i.
N ależytość pocztowa opłacona ryczałtem .
R O K III. N R . 31. i. S IE R P N IA 1920.
W O JEN N A POM OC K O A LIC JI
C E N A N-RU 5 M R .
Rys. K. Grusa
WEZWANIE!
Obywatelu stój!
Polska wzywa-- Na bóji!
Obywatelu stój'- Twoi i druchowie w polu Biją się tak jak diabli Krwawy prowadza, bój' — A tyś wciąż nie przy szabli Ale przy parasolu ?
Pfuj'.'.
Jeśli się boisz waść, To jesteś straszny kiep• Ty w przeznaczenie wierz.
Wszak na ulicy też Może ci cegła spaść
Na pusty łeb.
Wszak cię uczyła mama, Że dobry Anioł stróż Czuwa nad życiem człeka-
Więc nie bądź tchórz/
Nie każdy, kto wstąpił do Abrahama Idzie na łono Abrachama,
A mądre przysłowie głosi:
Człowiek strzela — Pan Bór kule nosi.
I jeszcze jedno:
Abyś się rozweselił Tchórzliwy bracie —
Spójrz na posiać swą biedną W cywilnej szacie- -.
Ten ktoby ciebie zastrzelił Zaiste strzeliłby głupstwo- A zatem nie chowa/' łba Pod spódnicami babin, Ale połknąwszy lwa,
Chwytaj w garście karabin, Do kąta rzuć parasole I idź z innymi w pole, Jak każe powinność twa.
Henryk 2 6ierzcfjowski.
O N E G O C Z A S U
W piątek rano u bra ł się Im ći pan Stanisław Kostka L eniw a— Nieróbski, podczaszy upicki w żó fte trnty, zie
lone szarawary, buraczkow y żupan, spięty agrafą turkusow y i kontusz p o m idorow y.
U boku karabela po Rzepisze — w garści k ołpak z piórem p o Sicińskim
— m ina zadzierzysta — w ąs Sobieskie
g o — elokwencja Paska — m o c iu m bdzieju... szlachcic na zagrodzie z tra
dycją liberum veta, vota separatum, w ojny kokoszowej, rokoszu L u b o m ir
skiego, sejm ików , hałaburdy, T a rg o w i
cy, albańskiej bandy, warcholstwa, i złotej w olności...
S z ły wici po kraju, na wiece z w o łu jące i sejm iki partykularne, w celu p o staw ieniu na nogi w ojska kwarcianego i pospolitego ruszenia, na obronę g r a nic Rzeczypospolitej, o d strony D z i
kich Pól zagrożonej.
Periculum in m o ra! H annibal ante p o rta s !
— Ha, m ocium bdzieju, solus rei pu- blicae przedew szystkiem ! — p ow iedział sobie pan S tanisław Kostka i p o p ra w iw szy w y lo tó w kontusza, na sejm ik poszedł, gdzie w a ży ć się m ia ły losy narodu i państw a.
Po drodze poczuł Im ći pan Stanisław w ielką czczość w brzuqhu i pragnienie niesam ow ite w gardzieli, przeto pod w iechę w stąpił, aby czczość odegnać i g a rd ło skropić gąsiorkiem m iodu syt- nego.
Jakże ogrom nie się zdziw ił, g d y w świetlicy gospody zetknął się z sw oim daw nym kom ilitonem i d ru żb ą . Im ći
«
panem Xaw erym Biboszem, podstolim chochołow skim , który raczył się o g ro m ną p ó łg a rn c ó w k ą starego w ęgrzyna.
Panie Stanisławie!... „ i
— X ąw erciu, m ocium bdzieju!...
A gdy w poniedziałek dzw onio no u fary na A n io ł Pański, p a ch o łk o w ie p a na podstolego chochołow skiego, o d n o sili na rękach Im ći pana Stanisław a, podczaszego upickiego do jego k w a tery, jako-że b y ł niem ocen wielce w nogach i szlochał jak pacholę z ża lu i deliberacji wielkiej, z p o w o d u tego, f że nieprzyjaciel od strony D zikich Pói w granice Rzeczypospolitej w padłszy, pustoszył je ogniem i m ieczem okrut-
tnie... Raort
Z C H W IL I
- C o porabia pański starszy syn?
— Jest narodow ym d e m o k ra tą !
— A pański m łodszy syn?
— Ten jest socjalistą!
— No, a pańska córeczka?!
— Jest, paniedzieju, k o m u n is tk ą !
— A pan co robisz?
— Ja, panie ? Pracuję, jak w ó ł, żeby dzieci w y ż y w ić ...!
Jer-?v Gur,
■
— Panie W ik to rz e ! idziem y d o w o j
ska, c o ?
— Poszedłbym zaraz, tylko żeb y się to d a ło jakoś ukryć przed żo n ą, bo s.ię tej baby boję bardziej, n iż wszyst
kich bolszew ików .
♦
— C zytał p an jaki śliczny feljeton napisał G rzym ała Siedlecki, o swojetn w stąpieniu do wojska.
— Nie, proszę pani, o czein on tam pisze ?
— Zachw yca się, że 'w w ojsku nie potrzebuje sobie zadaw ać przym usu myślenia.
— W stąpiłeś, Perelm an, w s tą p iłe ś?
— A ty skąd wiesz o tem !
— A gdzie ? a gdzie ?
— Jakto g d z ie ? D o urzędu w alki z lichw ą.
— W iesz dlaczego Pieńkow ski S ta nisław nie w s tąp ił do w ojska. ?
— N o ?
— Pow iada, że i tam za d u żo ży d ó w .
*
Z te k i k a r y k a t u r E . G ło w a c k ie g o dobrze, kiedy ()N a r ó d " wścieka się ńa
„R zeczpospolitą", a „R zeczpospolita"
w ym yśla „N a ro d o w i".
— ' C ó ż panno H alu, zapisała się pani d o pracy pom ocniczej?
— O naturalnie, zaraz się z g ło s i
łam ...
G d y ojczyzna w niebezpieczeństwie nie m o żna się wahać.
— I gdzie pani urzęduje ?
— Na razie w y jeżdżam dla na b ra nia sił nad morze.
— Na d łu g o ?
— P rzynajm niej na dw a miesiące.
P o s e ł
R O Z M O W Y N A N O W Y M Ś W I E C I E (z nastrojów ochotniczych)
— Panie Leonie, jeśli mnie pan tro
szkę kocha, to pójdzie pan na front.
— D a w nobym to zrobił, gdy by m p a n ią (troszkę kochał.
— W ię c c ó ż ?
— Ale ja p a n ią bardzo kocham .
*
— W id zia łe ś N ow aczyńskiego ?
— W s tą p ił do wojską.
— D o jakiego o d d z ia łu ? *
— D o radio-paszkwilistycznego.
— Żartujesz. C ó ż b y on w w ojsku ro bił.
— Ow szem , będzie m ia ł kto prze
ciw b łę d o m g e n erałów zakładać lib e rum veto.
W r ó b le w s k i
— Popatrz no pan na tego N uchim a Frontflichera.
— N u ? co?
— W iesz pan co on potrzebow ał zrobić ?
— Ja się pitam .
— O n się potrzebow ał przechrzcie.
— G anef — a dla czego?
—* Żeby m ó g ł bez strefienia się w stępow ać na ochotnika.
— G dzie ?
— D o Czerw onego krzyża.
*
— Zaciągasz się pan do w o js k a ?
— Iii, nie wierzę, żeby się to na co zdało.
— Skąd ten p esym izm ?
— Proszę pana jak m a być u nas
— W iesz W a c io G rub i ński zg ło s ił się d o w ojska.
— W zię li go.
— Nie, b o m a (tak krótki wzrok, że nie w idzi różnicy m iędzy sobą, a Sofoklesem.
*
— Kto stan ął na czele w erbunku iw, P . P. S. ?
— Perl.
— Dlaczego ?
— Bo o d b y ł tak z w a ną kam panję śląską w 1914 r. i jest najbardziej p o dob ny do Trockiego.
*
— C o ty robisz ze sobą, E d e k ?
— W stę p u ję do biura prasow ego.
— A ty D o łe k ?
— Ja zg ło siłe m się d o intendantury.
— A ty Fredku, galileuszu!
— Ja, d o ew idencji. Ale co ty W ład- iku robisz ze so b ą ?
— Ja, ja — też zostaję w W a r szawie.
— Czy kierow nik „R zeczpospolitej"
idzie na fro n t?
— O n musi prow adzić „R zeczpospo
litą " na w ew nętrznym froncie d o z w y cięstwa.
*
— Panie C y try nn ik ! Taki patrjota z p a n a !S a m w idziałem , jak głoso w ałeś pan na dziesiątą listięj i pan nie idziesz.
— Ja sobie d aw ałem s ło w o honoru, że ja nie p ó jd ę pierwej, aż P aderew ski zostanie generałem . Co zro b ić? ja m am tylko do niego zaufanie.
*
— Ale, ale, słyszałeś pan, H łasko z g ło s ił się d o wojska.
— Przyjęli g o ?
— Tak...
— O d z ie ?
— D o legji kobiecej.
Szereg g im nazjalistów zapisał się do Straży. D zielny „d o w ó d c a " w ysłał ich na p o łó w dezerterów. Rezolutne c h ło paki złap ali kilka ptaszków.
— Gdzieście ich tak zn a le źli?
W „salonie* „raamcr Ryfki
— b rzm ia ł m eldunek m ło d zie ży szó stego roku w ojny.
*
Straż w ydała p ło m ie n n ą odezw ę pt.
„P o»co idą b olsze w icy ?"
O byw atel Kalasanty ujrzaw szy słow a
„idą bolszew icy" p o d a rł legitym ację Straży i w y jech ał do Pucka.
*
— Panie dow ódco jeszcze jedno s ło w o...
— Co takiego, panie Serw acy?
— A czy Straż będzie ew akuow aną przez w ojskow ość, ew entualnie?
*
Straż ty łó w stw orzyła „sztąb" i r ó ż ne „referaty". Referat propagandy — d o Straży, referat prasowy, w którym u rzędują panow ie z pięknie zapraso- wanem i sp odiram i, referat sam ochodo
wy, bo jego szef sam chodzi, a nie jeździ tram w ajem , referat inform acyjny, który inform uje, gdzie są jakie refe
raty, referat ew idencyjny, który p r o wadzi ew idencję referatów itd. itd.
Pan radca V. jeszcze nigdzie nie przydzielony — referuje coś nad b iu r kiem, i myśli, myśli...
N ad czem pan dum a, panie radco ?
— Jakiby jeszcze referat kreować...
pi-
W SZY STK O D LA FRONTU. Rys.J. Zaruby
— I to pan, taki patrjota, nie z g ła sza się na ochotnika.
—- Z czego bę dę ż y ł ? M uszę zara
biać.
Patrjota m usi naprzód żyć, żeby m ó g ł w ogóle być patrjotą.
Z K R O N IK I B O J O W E J S T R A Ż Y T Y Ł Ó W
A teraz n s trzą śn ijm y p y ł N ow ego Świata, z naszego obuw ia, a p y ł tych ro zm ów t naszych uśjzu; i p osłu ch ajm y krótkiego, jak prawda, opow iadania z a czerpniętego na praw dę z ochotnicze
g o biura.
O to staje na ochotnika słabiuchno rozw inięty chłop czy na.
— Czego chcesz m ó j m a ły — pyta kapitan,
— Ja, ja — jąka m ały czerwieniąc się — dla ojczyzny.
— Przyniosłeś co?
— Nie, ja sam, n a ochotnika.
— A ileż ty masz la t?
— Trzynaście.
— Ee i to za m ało, a zresztą w y glądasz na dziesięciolatka. W racaj do m am y. |
M a ły spojrzał jeszcze raz b łagaln ie na kapitana, ale oprócz od m o w n e g o skinienia g ło w ą nie dostał żadnej o d p ow iedzi... Tedy zw racając się ku o- dejściu rzecze z w e stchnieniem :
— Tyle lat człow iek czekał na tę jMojn,ę, i nSc z tego.
To dziecko warte „pocałunku w ser
ce". N ie p ra w d a ż? am i.
W pew nem „d o w ó d ztw ie " Straży ty łów , d u żo się praw i o wojskach k o l o r o w y c h , w yjednanych przez p. Pa- derew ską. A ż pew ien w esoły o c h o t
nik donosi, że m urzyni przy jadą z lu zow ać S tra ż tyłów , która p ójd zie na front.
— O c h ! ję k n ę ła pani Bonifacow a.
— A h... w estchnęła panna H ala.
J a m o ja k o c h a n a , o d d a ła b y m to b a r d z o c h ę tn ie , n ie w ie m ty lk o c z y z g o d z iłb y się z te m m ó j n a r z e c z o n y ,
t ROZM ÓW NA DOBIE Rys, T, Rożankowskiego
— P o w ie d z m i c z e m u t a k w k o ło s z c z e k a ją n a n a s z ą o j c z y z n ę ? !
— B o z a d u ż o je s t n a ś w ie c ie w i e l k i c h b r y t a n ó w !
Z W IE L K IE J C H W I L I
Józio chciał iść do w ojska. Ojciec jego p. Józef chciał oddać arm ji aparat sw ego w ynalazku d o w yw abiania plam , z zastrzeżeniem tylko pracy wynalazcy.
I poszedł ojciec do W ła d z W P . Na bram ie w artow nik p c h n ą ł g o i krzyk
n ą ł : przepustki na ewakuacje daje się a ż o 5-tej...! W te d y p. Józef poszukał znajom ego majora-weterynarza, który g o przeprow adził przez Straż ikomendy.
D y żu rn y po w yb ad aniu na wszystkie strony ode słał g o do adjutantury, która znow u skierow ała g o d o intendantury, Ta do o d d z ia łu technicznego. Szef o d d zia łu technicznego znakom ity saper, który dotąd n igdy żadnego takiego a- paratu nie w idział, uznał, że pewnie najw ięcej będzie w tej materji m iał do p o w ie d z e n a zakład um undurow ania.
Niestety po drodze M S O aresztow ała Wynalazcę, g d y ż p. majster Piw ko, b la
charz, a w ięc fachowiec uznał aparat za m achinę piekielną, a prof. Ędec- kiem u bardzo nie p o d o b a ło się im ię — Józef...
Tymczasem Józio, korzystając z n ie obecności papy uciekł do w ojska. — M a ją c 379 adresów, gdzie się m a ją zgłaszać ochotnicy, stał bezradnie, na ulicy z 10 m inut. A ż spotkał oddział A braham ow ców . Nie wiele m yśląc — wszedł w „ślepą ro tę " i poszedł. — Jakaś kobiecina w idząc rezolutnego chłopaka, w y c iąg nę ła stary W erndl, k tóry s łu ży ł, jako zapora d o drzw i p iw nicznych i ofia ro w ała zuchow i.
I Józio poszedł prosto na front.
P>.
Z F R O N T U
— Słuchaj Staszek, jaka kaw alerja najlepiej wieje ?
— A jaka by, jak nic A braham ow a (— tabory).
- 5 -
— A jaka najsetniej kropi bolszew i
k ów ?
— Oczywiście jazda A brah am a!
( = rotmistrza Dr. R. A.)
*
Nasz p u łk o g arn ę ło „w ian ie". A ż Antek M a ko ląg w a wreszczy:
— Stójcie, do ciężkiej cholery, pies chrzciłby cię! Dziś n ie d zie l^ i człowiek m a harow ać g ic z a ła m i? rozsyp się ! — O gnia, paczkam i! Teraz bolszewicy za
częli uciekać, chłopcy za nim i.
— D o francuskiej pom ocy, szlak by ich tra fił — człow iek j u ż siódm y rok nie wie, co to niedziela!
W S P Ó Ł C Z E S N Y ID E A L IS T A
— W iesz, zaręczyłem się i jestem zachw ycony, w tych dniach w idziałem fotografię...
— Narzeczonej ?
— Nie ... składu tow arów m ego przyszłegio teścia!
BOHATER TYŁÓW
Pan Stanisław — to jest żołnierz Pierwszy gracz wśród szwoleżerów Na p ó ł metra nosi kołnierz
I o s t r o g i do lakierów.
Flirt prowadząc z panienkami W całym mieście znanym on tu, Że wciąż b i j e się... z myślami, Ja k wykręcić się od frontu.
Słusznie o nim gadka chodzi, Źe oficer to l i n i o w y ,
Bo po linii A — B chodzi Em ablując białogłowy.
W nim się bohaterstwo wciela, Którem nasza nacya znana, Gdyż codziennie ostro s t r z e l a , Lecz korkami od szampana.
A gdy zbrakło mu pieniędzy Z nikł bez śladu z lwowskiej plaży Chcąc być w o g n i u ja k najprędzej W stąpił ponoś do piekarzy
Ignis.
TAKIE SOBIE ŻA R T Y (Podsłuchane i przepi ane) M ó w ił mi ktoś w S ejm ie:
— Tak niedaw no endecja nazyw ała Lloyd— G eorge‘a pachołkiem ż y d o w skim, a dziś do iniego o protekcję sztur
m uje. i '
— W o la łb y m ju ż m ó w ić z sam ym i żydam i.
— 1 to się robi — odrzekł mi ów ktoś.
*
Jeden z od-padkowcyh dyplom atów za u w aży ł w c zo ra j:
— Nie rozum iem dlaczego C zczerln nie w ysyła noty. Przecież dziś ju ż kwestja Borysowa nie m oże stanow ić d'a sow ietów k a m ie n a obrony.
*
— Dlaczego Grabski zostaw ił w Spaa Paderewskiego, jako p e łn o m o c n ik a?
— Bo jak daw niej Paderewski był mistrzem w daw aniu końce— rtów — tak dziś jest mistrzem w robieniu k o ń ce— sji.
*
— G rabski. C o za świetne nazwisko na m inistra finansów — m ó w ił poseł V. przed sześciu m iesiącam i.
Dziś o k a zało się, że nazwisko to m o że być rów nie świetne na premiera gabinetu polskiego.
*
N ajgorzej jest, gdy narodow i na m ózg rzuci się luendecja.
•
— Z ło te to b y ły czasy, — m ó w ił je den z polityków , kiedy je źd ziło się Łlo Spały, a nie Spa. C złow iek w iedział do kogo jedzie.
* i
ló w ił ktoś :
„Gazeta w a rs z a w s k i" i jej pokrew ne organy zw ycięskiego defetyzm u znala
z ły najbardziej niezaw odny środek dla
podniesienia ducha żo łn ierzy na froncie i pokonania bolszew ików . C ałe numery od początku do końca w yp e łn iają a ta
kami na naczelnego w odza i naczelne dow ództw o.
— O czyw iście rosyjskie ? — rzekł drugi.
Nie — nasze.
Są różne drogi do tego samego celu.
Piłsudski ;np. dostał s'ę do Bełwede- ru przy pom ocy w łasnych zasług.
Niektórzy zaś politycy liczą, że d o staną się tam przy pom ocy bolszew i
ków .
Są żarty, w których ta p o ło w a p ra w dy, jaką w sobie mieszczą, jest większa n iż cała prawjda...
ami.
M A J Ą C Z A S Autentyk-
W ie d e ń . B. K. z W aszy ng tonu. D e partam ent stanu w z iął pod "trzeźwą roz
w agę prośbę Polski o moralne p o p a r
cie. Spodziew ają się, że decyzja w k ró t
ce nastąpi.
(Rzeczpospolita 26. 7. 20).
Z F A R M A K O L O G J I P O L IT Y C Z N E J Doktrynerzy z nad New y, chcą u- zdrow ić organizm Europy, p oniżej ipo- danym m edykam entem .
Rp.
Niris sibericae purae 0:2.
Natri nahaici 0:3.
Sedativi kresty 0 :2.
Extracti sanguini Lenini 0:3.
Spiritij udaiei Trocki 0:3.
Tinctu-ra-Barbari com m uni 0:2.
Pulyerls argenti KąsSlni 0:2.
D aw ać (w kapsułkach ołow ianych {sal
wami. co godzina, wrazie silnej reakcji dozę potroić.
in v J e r z y Gur,
P R O P A G A N D A
Pewna instytucja w yd ała grzm iącą o d e z w ę : „Czy d łu g o macie siedzieć pod pierzyną, m ło d zi lu d z ie ? "
I zorganizow ała w yciąganie z łóże k pt. łazików . By nic odciągać m ężczyzn od frontu do roboty tyłow ej, w yzna
czała na taki lotny patrol „w y c iąg o w y "
o c h o t n i c z k i .
pi.
CO N A M P R Z Y N IE S IE N O W Y GABINET
witoS Sapieha bartel grabski
c h r z a n o w s k i Śliwiński leśniewski nowodworski
skulski heurich
s te s ło W ic z d a s z y ń s k i
pepłowicz narutOwicz- poniatowski
k u c h a r s k i r a ta |
E W A K U A C Y A .
Jak się d o w iadu je m y w ostatniej chwili, dow ództw o m ałopolskiej arm ii ochotniczej w y d ało nakaz ewakuacji śródm ieścia, a to w szczególności ul.
Akadem ickiej, L egionów , pl. Maryackie- g o oraz wszystkich kaw iarń lw o w skich. Ew akuację przeprow adzać będzie znany z energii rotmistrz A braham . —
Zaznacza się w yraźnie, że podlegać e- w akuacji będzie tyko ży w y inw entarz:
t. zn. b y d ło płci m ęskiej w wieku lat 18— 30. Transporty bydlęce odsyłane b ę d ą w prost na miejsce przeznaczenia.
Z p o w o d u niem ożności używ ania ż o ł nierzy do tych p o s łu g etapowych, fun- go w ać b ę d ą przy ew akuacji piękne p a nie lwow skie.
Detachement rotmistrza Abrahama u- prasza o liczne nadsyłanie potrzebnych dla przeprowadzenia ewakuacji trzcinek, rajpaczy i nahajów.
Jak słychać zagro żony tą ew akuacją odcinek Lw ow a postanow ił bronić się do ostatniej kropli krwi. M ę żn i defe- tyści zaopatrzyli się pośpiesznie w re
zerw ow e garnitury dolnej bielizny oraz odpow iednie dozy kwaśnej w o dy do o k ła d ó w .
Z N A S T R O JÓ W DNIA.
Rzecz się dzieje pod parkiem K iliń skiego u w ylotu ulicy św. Zofii. S ape
rzy przyw ieźli kilka k o z łó w drutem o b w iedzionych i ustaw iają je w poprzek ulicy. W tem nadchodzi cywil, wysoki jak Szeptycki, szeroki w barach niczem Iw aszkiew icz; przystaje, g<ipi się i w te p ę d y pozieleniał ze strachu:
— Panie żołnierz, przepraszam, czy to ju ż tak źle ?
— N iby jak to źle ?
— A c ó ż te k o zły z drutem kolcza
stym ?
— Eee, frajer, niech się pan nie boi.
Sytuacja jest dobra. A te kozły z d ru tem to po to, bo będziem y na nich układać g o ły m tyłkiem tych cywilów, co do wojska nie idą.
NO W A D E K O R A C JA !
M a m y d u żo rozmaitych oznak i d e koracji za zasługi w ojenne. M niej n a tomiast jest odznaczeń za zasługi cy
wilne. M ałopolska arm ia ochotnicza p o stanow iła temu zapobiedz. O to będzie ustanow iona now a dekoracja dla p e w nej części Lw ow a, których D ow ództw o arm ii ochotniczej pragnie szczególnie w yróżnić. Dekoracja jest bardzo skro
m na, ale efektow na i p o m y sło w a . M a form ę dew izki usznej i 'napis w lauro- w em p o lu : K O L C Z Y K O W A N IE N IE R O G A C IZ N Y , L W Ó W , L IP IE C 1920.
K O S M O P O L IT A .
Przyjechał z R aw y ruskiej za p o l
skim urlopem , nazyw ają go po niem ie
cku Etaplpenschein, przyw iózł ze sobą ukraiński cukier, a teraz ew akuuje ze Lw ow a na francuskim autom o bilu p e r
skie dyw any do M oraw skiej Ostraw y.
Jakiej jest narodow ości ? Naturalnie — arabskiej!
DRUKARNIA IGN. JAEGERA
WE LWOWIE, SYKSTUSKA 33 najw iększy składDo wyrobu Dachówek cementowych
polecam y n a jb a rd zie j u d o iko n a lo r.ą
M a s z y n ę r o l k o w ą pat. „ L a u s z e r a "
D zienna p ro d u k cja d o 800 sztuk,
ja k r ó w n ie ż w s z e lk ie in n e m a s z y n y i fo r m y d o w y r o b u c e g ie ł, p u s ta k ó w r u r k a n a ło w y c h , s ą c z k ó w d o d r e n o w a n ia , s łu p ó w p a r k a n o w y c h i t d.
Fabryka maszyn BRACI HfFFnflnN w Lodzi, ul- Kililt kiego i 154.
N a ż ą d a n i e w y s y ła się K a t a l o g N r. 2 2 b e z p ła tn ie .
RATUJCIE WŁOSY!
Psycho-frenolog Szyller-Szkolnik (autor p ac naukowych) wszystkim cierpiącym na łupież i wypadanie włosów wysyła cenne wskazówki i rady bezinteresownie
Adresować : Szylfier-Szkolnik, W a rsz a w a P iękn a 25,
ł sycho-frenolog r £g M a rs z a łk o w s k ie j
8"
88 8
aioa>D o«o c#o ar)o*o o«o a»D-c»o-c*oro c iL o»oioo»a»a«oar>a^
GORZELNIE i MŁYNY
BUDUJE I PROJEKTUJE
Z E S P Ó Ł IN ŻY N IE R Ó W
M ACH ALSK! - V O ELP EL - V L A S S IC S
SPKA Z OCR ODPOW.
T E L E > O N 125 L W Ó W . S Ł O W A C K I E G O L. 14.
CtoaoaDGCO io j*ooDa»LC»a»oało-aioar>o«Du«oaiD a n o o a r o ioałi8
R e n o m o w a n e K IN O T E A T R Y w e L w o w ie
Kopernik: Marysieńka
u l K o p e n i k a 9 p la c S m o lk i
w y ittie tła ja o d 28. lipca 1920.
CARSKA FAWORYTA
d r a m a t w 6 a k t a c h z z a k u lis o w e g o ż y c ia b. c a r a M ik o ł a ja II.
PRZEDSIĘBIORSTWO
TECHNICZNO- H A N D L O W E
L W ÓW , LW OW SKA 48 dostarcza I kupuje
M A S Z Y N Y
WSZELKIEGO RODZAJU.
K ie ro w n ik litera c k o -a rty sty cz n y i red aktor o d p o w ie d z ia ln y K a z im ie rz G r u s N a k ła d e m w y d a w n ic tw a „ S z c z u t e k "
K lisz e w y k o n a n e w zakł. a rt.-g'ar. „ U n ia " . D ru k ie m Ign. J a e g e ra l w ów , S y k s t u s k a 33
Bar po drodze — za bufetem Krzywi gębę pan Franciszek Bank nie zając — nie ucieknie M ożna wstąpić na kieliszek.
Na* ulicy znów pokusa.
Co£za łydki — jak ze'stali.
Trzeba popróbować szczęścia W starym piecu djabeł pali.
PIĘĆ TYSIĘCY NA POŻYCZKĘ
Separatka — mocne wino Flircik — co tu gadać więcej Kalasanty się rozpalił
Rachuneczek — pięć tysięcy.
Z dumą niesie je do banku Przez ulicą słońcem złotą Niechaj cały świat zobaczy Ż e jest dobrym patryotą
Piąta rano — Kalasanty Spi jak kłoda wśród pościeli.
C hęć nie starczy za uczynek A pożyczkę djabli wzięli.
Myśli^sobie Kalasanty
GdyJJojczyzna jest w potrzebie Jeszcze marek pięć tysięcy Na pożyczkę się wygrzebie.
Rys. R. Grusa
N o w i s o ju s z n ic y (do P o ls k i) ; Z a c ia s n o p a n i w t r u m n ie ? A l r iy h tl o k r o im y poni tr o c h ę boków.
Naleśytolć pocztowa opłacona ryczałtem.
R O K III. N R . 30. 25. L IP C A 1920. CENA N-RU 5 MK.
ROZBROJONE NIEMCY Rys K. Grusu
KIEDY ROZEJDĄ SIĘ CHMURY GRADOWE Kiedy rozejdą się chmury gradowe
Które nad Twoim losem, Polsko* wiszą, Gdy wrażej hydrze zdołasz zedrzeć głowę, Kiedy się syki płomienia uciszą
A syny Twoje znów wroga natłuką — Niechże ta chwila„będzie Ci nauką-
Kiedy odpłynie od bram tych nawała Czerwonych katów, nieproszonych gości — Pomnij, o Polsko, iżeś zrna/nowała Dwa pierwsze lata swej niepodległości Miast obcych własne obijałaś boki-' Przestań trwać w swojem zaślepieniu starem•
Niech Cię frazesów przekleństwo nie mami- Bądź wielka siłą, ale nie obszarem:
Bądź wielka sobą; nie — kilometrami!
Stań odrodzona w mocarstw korowodzie Raz chociaż mądrą okaż się po szkodzie-
B u r y J a n .
. P R O T E K T O R ' . ' Rzecz dzieje się w pew nem m in i' sterjum. Pan Kugelszw anc przychodzi jako petent d o szefa-sekcji. C hodzi m u <p uzyskanie pozw olenia na w yw óz pewnych tow arów . Szef sekcji jest n ie ugięty. Zrozpaczony Kugelszw anc p o w o łu je się na Swoje znajom ości w świecie handlow y m i urzędow ym , o d graża- się, że ostatecznie pójdzie z tą spraw ą d o sam ego ministra, z którym
*.się żn a osobiście. L ec/ i it© nie pom aga.
N ieugięty szef sekcji w ten sposób za kańcza dyskusję.
• — „Panie K ugelszw anc! szkoda p a ń skiego trudu. Tu n ie . pom o że nawet sam Paderewski, nawet sam P iłsu d sk i".
„A Kościuszko p o m o że , c o ? “ .
— zapytał sprytny Kugelszwanc.
Szef sekcji u śm ie c h n ą ł się.
— „Panie K ugelszw anc! p rzy dź pan d ziś w ieczór do m ego pryw atnego m ie
szkania, to pogadam y.
Z S A L O N U P A S K A R Z A
M a ły Icek zw raca się do. ojca z na- stępującem pytaniem : „Taty, co jest w ażniejsze księżycu czy s ło ń c y " ? Na to m u ojciec odpow iadą.: .„Zdaniin mo- :m, jest K siężycu w a zm e js zy , bo un świci w nocy, kiedy trza św iatłu, a słońcy Bzwici w dzień, kiedy tak i tak jest jasno!
bo.
1 P a m ię t n ik a P a s k a k z a
2. m aja. — Ta filantropia mnie zabija i niszczy! Ani mi się śni jeszcze raz d a w a ć! D ałem na austrjacką pożyczkę, to ju ż chyba dosyć!... Czy m am ciągle na to pracować, aby daw ać jakieś p o życzk i?... Tych kilka w a g o n ó w skór i ropy dość strachu mnie kosztow ały, za
nim przetransportow ałem je za granicę.
A tu, człowiek każdem u solą w oku i /narażony jest codziennie na Bóg wie j a kie nieprzyjem ności i zaczepki prasy.
Paskarz, zaraz — paskarz!...
3. m aja. — Dziś 3 -go m aja. Trzeba p ó jść na ten obchód partyotyczny, bo inaczej Zaraz pow iedzą, żem z ły Polak i mason. B óg m i św iadkiem , że na k a ż
dej uroczystości narodow ej, łzy zale
w a ją mi oczy ze wzruszenia; szczegól
nie, kiedy m uzyka zagra „Bartoszu!
B arto szu "! i dzieci szkolne m aszerują z babam i z podm iejskich w si i intelige n
cją magistracką.
Przypom ina mi się zawsze zdanie M i
ckiewicza, czy K ościuszki: „z szlachtą polską, polski Iud“ !
To m nie tak wzrusza, że W iśka musi m i p ó źnie j daw ać kompres na g ło w ę .
Kazałem W isi w yw iesić na balkonie, z okazji obchodu, nasz perski dyw an i dw ie poduszki w b ia łe j i czerwonej nasypce. 'Zawsze byłem Polakiem i Polakiem chcę um rzeć!..
M am się w idzieć na obchodzie z dw om a panam i i o m ó w ić wreszcie sprawę itego cukru, co m i rozłazi się w piw nicy. A lbo dadzą 500.000 marek, albo odstąp ię g o K onsum ow iczow i. — Żydow i nie sprzedam !... B ędę twardo obstaw ał przy cenie, byle tylko muzyka mnie nie wzruszyła i te dzieci szkolne, co to niby an io łk i d e filu ją w towarzystwie kilku bab wiejskich i inteligencji m a gistrackiej, zjednoczeni w im ię hasła —
„z szlachtą polską, polski lud“ !...
9. maja. — C h w ała Bogu, jesteśmy w K ijo w ie !... D ałem dziś z radości 5 marek ,na żo łn ierza polskiego; i 4 marki na plebiscyt. Byłem drukow any w g a zecie p o d n a p is e m : „P rzykład godny n a ślad ow ania."
Fein,kepeł)e i N adpolski ja d ą jutro do Żm erynki. D aję im w kom is te dw a w ago ny b u tó w amerykańskich, choć W isła odradza. Nadpolski d a ł n i i za li
czkę 250.000 marek, a na resztę 1 mil.
750 tys. marek zostawili czek w banku, p łatny po zlik w ido w aniu interesu. Nie d o ło ż ę !... Ach, ten nasz dzielny ż o ł nierz! Serce się raduje, i dusza!... — Tak, jak król B olesław W sty dliw y z d o byliśm y zło tą bram ę!... W isia m ów i, że ta bram a nie jest ze złota, tylko tak się nazywa. S zkoda! — M ó w ią , że za 1 ig łę płacą w K ijow ie 100 ru bli carskich. W yrabiam sobie jutro przepustkę i jadę tam z dw om a w a li
zam i igieł. To m o że być „m a ila n d "
— jak Feinkepełe pow iada. — Z o b a czym y!...
25. m aja. W ró c iłe m z Kijow a.
W szystko prawda, co m ó w ili. C o ja zrobię z tylu ru b la m i?... C hyba kupię leje rum uńskie i korony austryackie.
C o to w łaściw ie jest ten plebiscyt? Co m nie o b c h o d z i jakiś Śląsk cieszyński?
D a j i d a j... Skąd tu tyle nabrać?... D ziś m usiałem z ło ży ć 10 marek na plebiscyt.
K u p iłe m partję plecaków w ojskow ych za sto tysięcy i odstąpiłem wszystko w ojskow ości za dwieście tysięcy tylko, choć daw ano mi więcej. Tego, to nikt nie w idzi!... M am przynajm niej nagrodę w w łasnem sercu, ho kochani naszego ż o łn ie rz a !
N adpolski i Feinkepełe załatw ili p o m yślnie interes w Źmerynce. Czek p o d jąłe m . Ach, ten nasz żo łn ie rz polski
— dusza rośnie...!
3. czerwca. — l po co to b y ło iść rui K ijów , kiedy złota bram a nawet nie jest ze zło ta?... Byłem -dziś na wiecu i przem aw iałem przeciw tej całej w y prawie kijow skiej. M ia łem tam 6 w a g o n ó w soli i wszystko djabli w zięli!...
Po co to b y ło pchać się na wschód i w ik ła ć się w .awantury — jak „Rzecz
p o sp o lita" p o w ia d a ? — C ałych 6 w a g o n ó w soli!...
18. czerwca. — Zawsze byłem przeciw ny tej w ypraw ie na K ijó w . Z ło ż y łem dzisiaj w Kom endzie Placu jeden bagnet, który leża ł na strychu.
Byłem znow u w ydrukow any w gazecie pod ru b r y k ą : „O fiarność społeczna". — C o mi z tego, kiedy jakoś niedobrze się nam wiedzie. Żeby choć te bolsze- wiki d o nas nie przyszły!... U fam je dnak w naszego żołnierza. P ozw oliłem W iśce chodzić z puszką zbierać na ra n nych żo łn ię rzy . W sty d pow iedzieć, co teraz ludzie w rzucają do puszek!.. P o łow a praw ie biletów tram w ajow ych i w yszłych z obiegu b o n ów m agistra
ckich.
21. czerwca. — N ależę do Kom itetu plebiscytowego. O d w o żę jutro do W a r m ii piejrąd ze d o tam tejszego Komitetu.
Zdaje się, że w tej W a rm ii bę dę m ó g ł z poży tk iem dla naszej (sprawy n a ro dow ej, sprzedać ten w ago n śledzi z P uzappu. W iśka błaga, bym nie jechał.
O na widocznie nie odczuw a, że we m nie p ły n ie krew przodków i serce
bije Polaka, co g o tó w za ojczyznę p o jechać na kraj świata. Feinkepełe m ó w ił, że zrobię w W a rm ii, „m a ila n d "
z tym i śledziam i. Z o b a c zy m y ...!
i. lipca. — Co' to jest?... Dlaczego, m y się c o fa m y ? A tak w ierzyłem w n a szego żo łn ie rza !... D laczego ta A m ery k a i Spaa nie p o sy ła ją pieniędzy1 i b r o ni ?-. C iąg le krzyczą z tą pożyczką odrodzenia. B ędę — zdaje się •— m u s ia ł dać ze 100 marek. Wne.t cały zarobek z W a rm ii djabli w e zm ą!...
5. lipca. —- Jesteśm y całkiem za p ak o
wani. W iśk a ciągle płacze. K upiłem za- 2,000.000 marek leje rumuńskie: i prze
kazałem je na banki wiedeńskie. Rze
czy. wszystkie w y sła łe m koleją. Co to kosztuje!... Boże m ó j, B o że ! Ojczyzna w niebezpieczeństwie! K upiłem dwie nalepki do okien z napisem „W szystko dla fro n tu ". — C ó ż w ięcej m ogę je szcze 'zrobić?...
10. lipca. — Ach, jak mfiie denerw ują te p lak aty ! IX) b ro n i! R odacy! O b y w atele! Tow arzysze! C o tu robić 1?...
W iśka m dleje. K u p iłem za m ilion m a rek złote zegarki. Kto wie, co będzie, z m ark ą.... Tyrle lat pracy!...
13. lipca. — Nastrój, że tylko zwa- ry o w a ć!' Te plakaty i gazety d o p ro w adzają człow ieka do w ariac ji..! D la czego nie robią p o k o ju ? ... Wszyscy zgłaszają się pod broń. Chryste Panie
— ratuj!...
15. lipca. — O d d a łe m się do d y sp o zycji Naczelnego D ow ództw a.
Kości p a d ły ! jak pow iedział R u bikon, cesarz rzymski. W iśka w yrobiła ' paszporty.
16. lipca, — Za g o d z in ę w y je żd ża m y pospiesznym d o W iednia. K rólow o K o rony Polskiej, m ódl się za na m i!
Ra ort.
K O C H A N Y ^ S Z C Z U T K U ! W czoraj rozpoczął w m oim biurze pracę now y korespondent. P o dy k to w a łem ,11111 pierwszy lisi adresow y do G łó w n e g o U rzędu Zaopatrzenia A rniji.’
M ó j korespondent napisał adres o d b ie rającego urzędu w całkow itym b r /m ie niu.
— A leż, co pan ro b i! — zaw ołałem
— pisz pan zwyczajne „ G u z a " ! N apisał.
Następny list przeznaczony b y ł dla P aństw ow ego U rzędu Z a k u p ó w A rty
k u łó w Pierwszej Potrzeby i m ó j k o respondent napisał jak ta lalka „ P u - z a p p ".
Przy trzecim liście jednak m ó j u rzę dnik cisnął p ió ro o ziem ię i w yb iegł z biura.
B ył to m ianow icie list do D o w ó d z twa U zu p ełn ień P olow ej A rłyl r j:.
Wac. O/.
N A J N O W S Z E W I Z Y T Ó W K I Jan Kazimierz W szechpolski
stojący do dyspozycji D . O . G .
B o z a d u ż o b y ło „Te D e u m “
Z F R O N T U
— Poruczniku, jak m ogliście puścić bolszew ików , na lewem skrzydle, p a trzcie na m a p ę : takie bagna.
— W yschły, panie pu łk ow n ik u, s u che Lato...
— M im o to trzeba b y ło trzymać,..
— V,is m aio r tu tnrał głos, panie p u ł
kow niku !...
— C o mi tam major, ja, p u łk ow n ik
rozkazuję! -
. * f ' ' / ' : ' A m unicja w dy w izji zaczęła się w y czerpywać-! Podchior V. ratując sytu
ację, op ow iada 13 kom panji, że to A n glicy nie chcą puścjć więcej am unicji.
P oskutkow ało.
C h ło p c y zrobiK kontratak na „bia łą b ro ń “ i w zięli bolszewicką am unicję.
*
Kpt. N. nie cieszy się zbytnią sław ą, nazyw ają ;go „u g ó ry “ — suszykuflem.
A ż w odw rocie zajaśniał. Bardzo c ię ż k o i p o w o li z b l ż y ł się „ku dO m ow i“ , nie tak szybko jak iinni„.
i D uch kom p anii zaczyna słabnąć. — Podpor. Y. chwyta się rozpaczliwego
— a z a m a ło w e łb ie o le u m .
'środka. Siada na kuchnię połow ią i śłni- ga nią prosto w bolszew ików .
1 poszli chłopcy naprzód, za „me- n a ż ą “ , a bolszewicy uciekli, na w idok jakieg oś nieoglądanego d o tąd ,<anka“ .
' *
Żołnierze Białorusini nie lubią gadać Kpt. V. w ypytuje się kolejno rano, co zaszło dziś w nocy. C ią g ła o d p o w iedź, z najspokojniejszą flegm ą.
— N ic, panie kapitanie.
A ż wreszcie pyta o psa kompanij- nego.
— Z a b ił g o bolszewik.
— Gdzie, kiedy?
— A kiedy nas o półn ocy oloczyli...
*
Pluton zm ęczony odżeraniem się k a rabinu, usiada na pniach puszczy litew skiej.
Nagle Antek M ako ląg w a siada na ziem i.
— Trzeba zrobić plac tym, co się codzień w gazetach oddają d o d ysp o
zycji wojska.
*
Podchor. Staszek czyta odezw y r ó ż ne na stały tem at: Baczność Polsko!
Baczność żo łn ie rz e !
— Kiedy raz w Polsce zabrzm i ko
m enda: w r ó ć !
♦ '
P ułk n ty ma sąsiadów .nietęgich.
Podpułk.-dow ódca rachuje na g u z i
kach.
— C ofać się: moi chłopcy nie chcą
— nie cofać się: tamci niechcą...
■ *
Antek M a ko ląg w a w yprow adza p lu ton kam ratów z zagrożonej |wsi i w i dzi jak Litw ini wkraczają w opróżnio- u ą placów kę.
— U nas na W olskiej to się nazywa blatnictwo, tuczenie się cudzą pracą!
Na Litwie. P ułk grodzieński posuw a s':ę w d łu ż toru kolejow ego. Brygadjer:
— C o słychać w p u ł k u ?
— Nic, panie jenerale, pułk przycho
dzi do siebie, n e d łu g o będzie u siebie m oże...
I z a m i l k ł „zYg mUń t ś tA Ry' Ayś K. G usa.
— 4
M O B IL IZ A C J A N A T Y Ł A C H (MYŚLI)
Zbroi się obecnie kilka arm ji — do p rzep, o wadzenia jencralnej ofe fizy w y —
Pewne sfery projektują m obilizację sił, które ocaliły Polskę — od zbaw ców .
N a p ły w e c h o ln ik ó w chw ilow o w zrósł p o d w pływ e m wieści o — blizkim p o koju.
Szereg ludzi uw aża, że d o bolszew i
k ó w trzeba się zwracać z propozycją nie p ok ojow ą tylko uliczną.
W o bec en! en ty obo w iązu ją zwyczaje p r z e d p o k o j o w e.
Jak Polska rna nosić h e łm rycerski, gdy je d n i chcą jej wsadzić na g ło w ę frygijską... ja rm u łk ę , a drudzy — k o ronę królewską...
Zaw rzem y u g o dę z Ż y d a m i Czecha
mi, Litw inam i, U kraińcam i, nawet N iem cam i — ale kto zawrze pok ój z przew rotow cam i rodzinnym i b ia ły m i i czerw onym i?
W S P A A
Sekretarz raportuje Lloydow i Geor- ge‘owi.
— Bolszewicy lada dzień p ołączą się z N iem cam i, którzy ju ż nabierają dobrej m iny. — W ran gel nasz e k w i
punek sprzedaje b o ’szewikom — ófen- zywa rosyjska w Persji — oddziały bolszewickie p o załatw ieniu z Polską m ają marszrutę g o tow ą na Kalkutę....
Dość, dość, słuchać nie m ogę...
— Mister, pan jest zdenerw owany.
— Nic to, zaraz nabiorę dobrego hum oru, — zacznę tym P olakom d y ktow ać w arunki, że aż trzeszczeć bę- dziejJ
' ' i pi
N O W E P R Z Y S Ł O W I E
Jak Bóg Kubie, tak W itos Polsce.
Nie kijem go, lec/ w alutą.
Kto pod kim d o łk i kopie, sam na tem zarabia.
Siedź w kącie, nie b ę d ą cię szukali.
C h ło p chłopu oka nie wykolę.
G dzie drzewo rąbią, tam złodzieji nieb rak.
Pan
N A N O W Y M Ś W 1 E C IE
A : ,,C o ? ! D o Nizzy chce pan jechać w czerw cu?! Przecież pan tam nie wytrzyma, tam jest 40 stopni w c ie niu" ! B: „N u, czy ja muszę tak, akurat iść w c ie ń !“
P Ic .S
Na ulicy spotykam znajom ego z o grom nie podrapaną twarzą.
— Człow iecze, co ci się sta ło ? W y glądasz, jakby cię z pod magistrackie
g o woza z m iotłam i w yciągnięto.
— M ylisz się kochany wczoraj w róciłem p ó źn o w nocy d o d o m u no ł pies m ó j nie poznaw szy m nie sko- fczył na mnlile i, f||ak mnie u rządził.
S łuch aj bracie odp o w iadam z ta kim psem ro zw ió d łb y m się natych
miast.
K O C H A N Y S Z C Z U T K U
W tych dniach o b ją ł urzędow anie now y naczelnik policji w W arszawie, inspektor V. Zaraz w pierwszych dniach zw iedził 011 W y d ział Śledczy, gdzie do zebranych urzędników p rze m ów ił w te s ło w a :
— M oi p ano w ie! Przyszedłem tułaj, g d y ż u w ażałe m za konieczne poznać ten świat przestępców, z którym od dzisiejszego dnia bę dę m iał ciągle do czynienia...
N A K O L E I
Pasażer, pertraktując z konduktorem o jedno miejsce siedzące w w agonie s łu żb o w y m , wciska m u do łap y b a n knot 20 m arkow y. K onduktor bierze,
Rys. J, Za ru by
lecz nie cofa ręki. Zdziw iony pasa v r tłóm aczy się.
„Przecież dałem 20 marek. To p ow inno wystarczyć".
— „ M ó j panie! przecie ż, panu w ia dom o, że kolej od pierwszego p o d w yższyła znó w taksę o 100 proc“ i
O G Ł O S Z E N IE N A C Z A S IE IW A Ż N E dla am ato rów ry b o łó w s tw a !
N iniejszym podaje się do publicznej w iadom ości, że wszystkie ryby yv W i śle pod W arszaw ą, zaciekawione zap o
w iedzianą przez magistrat o d b u d o w ą m ostu Poniatow skiego grom adzą się yv p o b liżu zaw alonego przęsła. P o łó w oh- * fi ty zapew niony.
N A S Z E G O S P O S IE
— H elu, stanowczo zadu żo w y d a je m y na jedzenie, musisz oszczędzać!
Masz rację m ężusiu, przestanę gol owa ć na maśle, m ó w iła mi wczoraj pani referene na, ż j ona wszystko robi na gazie, co znacznie taniej w ypada!
J e n y G u r
O CH O TN ICY
— Antek, pójdziesz bror.ić O jczyzny?
— T a k , a le n iż e j s tu m a r e k z a g o d z in ę n ie ru s z ę p a lc e m .
C ) w id z ia ł k o r e s p o n d e n t „N e u e F re ie P r e s s e “ n a p o ls k im fro n c ie .
W Ś R Ó D D O B R Y C H P R Z Y J A C I Ó Ł W P aryżu Polska jest dziś w modzie, Ba, nawet barszczyk jest w m e n u ! Lecz, gdy narada trwa o „w schodzie"
Przed Polską się zam yka drzwi...
R zym także Polsce jest życzliwy, Ku satyisfakcji pewnych sfer, Na ślązki teren nieszczęśliwy,
W ysy ła d e u t s c h-k a t o 1 i s c h kler...
0 Polsce m ó w ią tak w Londynie
„T o b e o r n o t t o b e ?“
(id y N iem cy zgo dzą się w Berlinie To G ó rn y Ś'ąsk oddam y ci...
1 z W aszyng tońskiej też stolicy, P ły n ą dziś echa z falą mórz, Prezydent W ilson tkwi w lecznicy, B iorąc wraz z na m i zim ny „ ilo n -
c h e"...
W Pradze z za w ę g ła mierzy z procy Czech, brat słow ian in sie ją c ,m o rd , Ze wschodu wreszcie i z p ółn ocy, Trwa bolszewickich atak hord.
S łow em , gdzie tylko zwrócisz lice M am y przyjaciół co się zwie, l ec/, co najgorsze, że dzielnice W c ią ż m iędzy sobą k łócą się...
Poznań, Galicja, Kongresów ka, Dzisiaj oddziel nem państw em jest, M a ją dla siebie przykre słów ka, Niechęć, a naw et w zgardy gest.
Lecz pam iętajcie, m ili moi,
G d y Wejdzie zgoda w Polski próg, Ojczyzna nasza się ostoi
1 pokonanym będzie w r ó g ! Bo nie Paryże* i L on dyny,
W tern przekonaniu m ocno trwam , Lecz całej Polski zgodne czyny, Ojczyznę pilną dadzą na m !
Jerzy G -r P O Ż Y C ZK A O D RO D ZE N IA A : Czy kupiłeś ju ż pożyczkę o d ra dzania ?
B: Dlaczego m ów isz „odradzania", a ,nie odrodzenia? ‘
A : Bo jeden drugiem u je j odradza.
Z LWOWSKIEJ PRASY
W pew nej lw ow skiej gazecie p o ra n nej, czytamy następującą w zm iankę k ro nikarską :
„ W Brzuchowicach podczas zbiera
nia ga łęzi w lesie, jakiś bezdom ny z ło śliw y pies u k ąsił wczoraj w p raw ą n o gę s łu żą c ą itd ".
C o za stosunki gospodarcze w tej Polsce, że psy m uszą szukać o p a łu ! I do tego b e z d o m n e ! M o że w n a dziei na akcję ochrony lokatorów ra dnego Stupnickiego.
D U Ż O P A P IE R U
D o w ia d u je m y się, że endeccy u rzę d nicy państw ow i wnieśli zbiorow e p o danie do „sw ego“ prezydenta m in i
strów G rabskiego z prośbą o skrócenie godzin urzędow ych, aby m ogli codzien
nie dokładnie przeczytać „sw ój“ o r g a n :
„R zeczpospolita".
Z A K A N A Ł E M
W londyjskiej izbie g m in p łk . Ma- lone z p a rtji „P racy " interpelow ał, czy w olnoby b y ło stworzyć legjony na p o moc bolszew ikom . Ż a ło w a ć w ypada, że reprezentant rządu nie zgo dził się na pium desiderium , p. pułkow nika.
Coby to za świetna arm ia być m o g ła ! — Szw adron dorzynaczy rannych m ahdysów , kom pania w ypróbow ana przy obozach koncentracyjnych w T ranswaa.u, baterja a r ijl.r z js tó w , — którzy strzelali na ulicach Kairo, lotny oddział pacyfikatorów Irlandji np i p l u ton szturm ow y, który w Indjach u bie
g łe g o roku, rozpędzając zbiegow isko uliczne ustrzelił kilkuset dem onstran
tów ....
U P A Ń S T W A N U W O R I S Z Ó W
— Papo, jak papa trzyma ten w i
delec ?
— W idzisz, teraz ludzie dzielą się na takich, ,co m o g ą jeść i na takich, że u m ią je ść!...