• Nie Znaleziono Wyników

Szczutek. R. 3, nr 46 (1920)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Szczutek. R. 3, nr 46 (1920)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Należy (ość pocztową opłacono ryczałtem.

ROK III. NR. 46. 17. LISTOPADA 1920. CENA N-RU 5 ML.

/Z C Z UTEK

NA LINJI „W SC H Ó D 1

Rys K. ®rusa

Ostrzegamy przed katastrofą!

(2)

W Im ieniu R z eczy p o sp o litej Polskiej ! Pr. 2 5 3 /2 0 . S ąd okręgow y karny w e L w ow ie orzekł na w niosek P rokuratury przy tymże są d zie, że treść czasopism a „S zczu tek ” , numer 45 z dnia 6. listo ­ p a d a 1920 w treści ryciny, napisu i słó w do niej um ieszczonych na stro n ie 8 p o d tytułem ..D e m o b iliz a c y a " , zaw iera zm miona zbrodni z § 6 5 a) uk i w y­

stę p k ó w z § § 3 0 8 i 3 1 0 uk. i z § 3 0 5 uk. u zn ał dokonaną w dniu 3. listo p a d a 1920 konfiskatę za u sp raw ied liw io n ą i zarządził zniszczenie całego nakładu i w y d a ł w myśl § 493 p. k. zakaz dalszeg o rozpow szechniania tego pism a drukow ego. Z arazem w y d a ł nakaz odpow iedzialnem u redaktorow i tego czasopism a, by orzeczenie niniejsze u m ieścił b e z p ła tn ie w najbliższym num erze i to na pierw szej stronie. N iew ykonanie teg o nakazu pociąga za so b ą n a stę p stw a p rze­

w idziane w § 21. ust. dru k . z 17. grudnia 1862 D z. p . p . Nr. 6 , ex 1863 t« j. zasąd zen ie za przekroczenie na grzyw nę do 4 0 0 K oron.

L w ó w , d n ia 5. listo p a d a 1920. (P o d p is nieczytelny).

A MUZYCZKA TIRLI-TIRLI

(N o w a p io se n k a n a starą n u tę).

By się posłom nie nudziło, pomysł to lewicy, Znieśli instrumenta — dźwięków zwo­

lennicy Wnet orkiestra się stworzyła jak na dany

. _ , , znak

I Paderewskiego tylko brak .

A muzyczka tirli-tirli, a muzyczka rżnie Klemensiewicz w trąbę z całe] siły dmie Moraczewski ma fujarę , Griinbaum wali

0 w pult

Bowiem dla muzyki czuja, kult .

Że Trąpczyński trąb nie lubi, poczer­

wieniał w złości 1 wyrzucić z sejmu chce gorących gości Ale w zgiełku nikt nie słyszy jego groź­

nych słów

Perl w spluwaczkę tłucze — gadaj zdrów■

A muzyczka tirli-tirli, a muzyczka rżnie Klemensiewicz w trąbę z całej siły dmie Moraczewski ma fujarę, Griinbaum wali w pult Bowiem dla muzyki czują kult.

Grajcie sobie ile siły — wszak to nic nie szkodzi, Że się konstytucya przy muzyce rodzi Cały zysk , że w takim zgiełku nie u-

słyszym znów Wszystkich tych niemądrych, długich mów.

A muzyczka tirli-tirli, a muzyczka rżnie Klemensiewicz w trąbę z całej siły dmie Moraczewski ma fujarę, Griinbaum wali w puli Bowiem dla muzyki czują kult.

H en ryk Zbierzchowski.

H O N O R IS C A U SA w a ł Loydow i G eorgow i honorowy dokto- kich chirurgicznych zabiegów w okrawy-

„ , , . i . ra* m e^ y cy ny za zasługi na polu chi- waniu Polski, jak wspom niany nasz przy- r o d o b n o uniw ersytet lwowski ofiaro- rurgji. N ik t bowiem nie dokonyw ał ta- jaciel z L ondynu, H a rf.

(3)

D O K O Ł A W A L K I O S E N A T W e L w ow ie.

O siem nasty października.

P och ó d dem onstracyjny przeciw S e ­ natowi.

W śród różnych grup — nadpływ a w reszcie i taka, która niesie trumienkę z n ap isem : „ T u leży S e n a t11. Przed trumną paru „uśw iadom ionych" robotni­

ków z łopatam i.

Ś piew ają :

„ N a krótki czas, na krótki, ach że­

gnaj n a m ! 11

Istotnie wyśpiewali.

* W Z ak o p arem .

R ów nież osiem nasty października.

M anifestanci skupiają się. K toś prze­

mawia i kończy :

— P recz z Senatem ! K toś pow tarza gromko : \

— P recz z S a n a to !

— A tak, tak — dodaje babina, sto ­ jąca w tłum ie — niech ta goście u gó­

rali stają, a nie zaraz w szyscy do Sanato.

Burżuje takie !

A sąsiad z lewej, mający w idać żal do doktora ordynującego w S anato ~ dokrzykuje :

— Precz z burżujam i! Precz z S ana­

to ! P recz z doktorem R um ińskim !

*

N a jednem ze zgromadzeń chłopskich.

Przem aw ia p o se ł i n s p e p. G rula :

— Bo w iedz, ludu pracujący, z czego się ta paskudna nazw a S en at wywodzi.

A no od tego, że niby chce s e n a d Sejm em i ludem pracującym przewodzić.

*

Inne zgromadzenie.

Przem aw ia inny G r u la :

— ...M ów i Pism o Ś w ię te : C hrześci­

janinowi jedna żona! T o i chrześcijań­

skiemu narodowi też jedna żona, jedno łóżko, jedna Izba, to jest niby i jeden Sejm. T ylko panom , zbereżnikom , dru­

giej Izby się zachciew a! A po co? — pytam się ja pobożny narodzie — ino dla cudzołóstw a. I tyle...

* W kuluarach sejmowych.

Jeden z endeków do jednego z pia- sto w có w :

— W idzicie, taki pow ażny p o seł, jak w asz M aślanka, w o lał w as opuścić, niż głosow ać przeciw Senatowi-

N a to piastow iec:

— E j, panie, M aślanka to jesce nie

śm ietanka. W icie ? ami-

ROZMOWY NA NOWYM ŚWIECIE

— C o pan sądzisz o celnej polityce naszego ministra skarbu ?

— H m , celna to może ona i jest, ale z pew nością nie jest trafna.

*

— C zy w iesz, dlaczego Szym on A sk e- nazy zo stał przedstaw icielem interesów naszych w L idze narodów ?

— Bo je st znakomitym uczo n y m !

— A le ż nie! D latego, że ma naj­

w spanialszy w P olsce tak pośród w ię­

kszości jak i mniejszości narodow ej — nos...

*

— P an ie Cytrynnik, kto jest ta tłu sta ruda piękność, co pan się jej kłan iałeś ?

— K to ma być? żona Krajwera-

— T e g o paskarza?

— N u tak, on s ed ział sześć miesięcy.

— Co m ów isz? nie u d a ł się mu p a ­ sek ?...

— N u tak, bo go złapali, jak w ycią­

g ał w tramwaju portfel sąsiada.

#

— Proszę tatka, co to jest Liga na­

rodów ?

— W id zisz D udusiu, to jest taki zw ią­

zek narodów.

— A h a . Liga to związek. A przeciw komu jest ta Liga...

— Jakto przeciw kom u? L iga to liga

— E , niby tatuś nie w ie, że zawsze się robi ligę przeciw czemu lub przeciw komu.

— A tak, masz rację. O statn ia prze­

ciw ram .

#

— Dlaczego Paderew ski b y ł zaw sze takim przeciwnikiem stosunków z N iem ­ cami ?

— Bo w zdrygał się na samą myśl, że ktoś m ógłby do niego zagadać p e r d u.

*

— P roszę pana, dlaczego żydow ska dzielnica nazyw a się N alew ki ?

—: Bo żydzi zaw sze chętnie zezowali na lewo.

*

— Słuchajno, ty m ały, dlaczego tak bijesz swego kolegę?

— Bo ja jestem Ż e lig o w sk i!

— N o to co z tego ?

— A on, proszę pana, kowniarz.

*

— D laczego u nas wciąż taki rozgar- djasz ?

— ja k ż e ma być inaczej, kiedy R zecz­

pospolitą rządzi P aderew ski a Naród nie chce nikogo słu ch ać tylko B elw ederu.

*

— O d czego pochodzi słow o klucz?

— Jakto od czego? K lucz to klucz.

— A le n. p. etnograficzny klucz ?

— A c h , w tedy klucz w yw odzi się ze słow a „kluczyć".

*

— C zy w iesz, fabrykanci papieru w nie­

śli solidarny protest przeciw aktom Ligi narodów.

O co?

— O brudną konkurencję.

— C o mówisz ? — jacy fabrykanci ?

— N o fabrykanci papieru toaletow ego.

*

— A w idzisz, m ów iłem ci, że P a d e ­ rewski nie będzie kandydow ać na pre­

zydenta R zeczypospolitej.

— A le , nie da rady, choćby nie chciał postaw i jego kandydaturę.

— K to ?

— A choćby i „S zczutek".

— D laczego w łaśn ie „S zczu tek "?

— Jakto ? pomyśl tylko sobie, co za kopalnia kaw ałów — Paderew ski jako prezydent.

*

P rzed afiszem zapow iadającym w Z a ­ duszki uroczystą akadem ję ku czci p o le­

głych stoi panienka z ministerjum z fa- tygantem.

P anienka czyta głośno :

„ C zęść biletów do nabycia w kasie Filharm onji".

P otem zw raca się do fatyganta :

— P roszę pana, dlaczego tylko część?

— Bo resztę rozdano.

— A h a — po chwili nam ysłu dodaje panienka — poległym . ami.

N A W Ł A S N E M B E Z D R U C IU Bruksela 22.

(T e l. w ł.) Liga N arodów na ostatniem posiedzeniu sprzeciw iła się zbałkanizo- w aniu państw bałtyckich i w yraziła chęć zbałtykow ania państw bałkańskich-

(4)

Rys. Z. Czerm aitekiego

C s

Pułkownik M. Januszajtis

l opowiadań żołnierskich.

...M oże nia wierzycie rekruckie ucha?

N iech mnie nagła krew zaleje, czy ja choć jedno słow o blaguję!... A było to ta k : Kimamy sobie po obiedzie, jak nie­

szczęście, a Józek Z adzierżysty chrapie jak cztery praw osław ne popy — i nic...

Ja leżę brzuchem do góry i fłucham jak ci mi zupa kminkowa w kiszkach m aszeruje i m yślę sobie, jakby to dobrze było, żeby moja M ańka tu ze mną była, bo jak sobie człow iek przypom niał, że sam jest na św iecie tylko ze swoimi wszami, to tak ci mnie koło żołądka zemgliło, że niech to choroba weźmie!...

L eżę sobie i różne myśli przychodzą człow iekow i do głow y, jak jakiemuś re­

daktorow i, albo innemu m echanikowi, że aż w styd pow iedzieć I .

C o jest? :— mówię sam do siebie. — A lb o kimaj, albo w staw aj, bo inaczej coś ci się w głow ie przewróci, do ki- bani mamy!

P odnoszę się z ziemi, a tu ci przy­

latuje na dużej kobyle jakiś mocny w pysku frajer i pyta mnie strasznie pody- szany: G d zie je st kom endant?...

— Jaki kom endant? — pytam.

— N o, w asz kom endant, do cholery c ię ż k ie j!

P okazałem mu chałupę z kraju, gdzie nasz stary także kimał, a on ci w b ił kobyle ostrogi w ziobra, aż zastękała, jak stara arm ata i pognał do kom endan­

ta.

— O u w a ! — myślę sobie. — Coś nie besser! P ew n ie przyw iózł rozkazy i w nocy pójdziem y na bolszewików hu- sia, s u s ia ! C h ło p y a u f! — w ołam na swój pluton. W staw ać do kibani mamy, bo wieczorem będziem y mieli k in o ! A uf!

Jak ci tylko te stów a pow iedziałem , przybiega nasz stary w rozpiętych jesz­

cze portkach i krzyczy cały czerw ony na g ę b ie : C h ło p cy , N aczelnik P ań stw a za kilka minut tu będzie!...

W chłopów , jakby jasny pierun strze­

lił. Ł u p u , cupu poczynają się ubierać, pucują guziki na glanc, strzepują portki, wysmarkują nosy, opatiują karabiny — urwanie g ło w y !

P o chwili stoimy w ordynku, jak nie­

szczęście — a każdem u to ci serce tak puka, jakby w ła z ił nocą do cudzej baby przez okno.

— D ziadek przyjeżdża — myślę so­

bie — i cieszę się, jak cholera. — K o ­ pę lat go nie w idziałem , to się pew nie ucieszy> że mnie znow u zobaczy! F ajno!

P ierw sza klasa! D ziadek P iłsu d sk i przy­

jeżdża ! K la w o !

Stoim y ci jak struny na szpaneglach i czekamy tej chwili, cholernej a tu się patrzę, i w idzę, że w moim plutonie stoi ten rekrut Jasiek, co to mu niedaw ­ no rękę urw ało i sztrekuje się, jakby na m ustrze.

— A ty tu cb robisz cholero zatra­

cona? — mówię do niego grzecznie.

— C zekam n a ’dziadka!

— W yryw aj stąd, bo cię krew zaleje!

T o ty myślisz, że dziadek będzie się p atrzy ł na ka'ików , kiedy tu stoi tyle zdrow ych c h ło p ó w !

Jasiek poczerw ieniał na gębie, ale się ostał, bo w tej chwili n ad jech ał dzia­

dek z całą chmarą oficerów.

— N iech ż y je ! W iw a t ! H u r r a ! — zaw ołali chłopcy.

D ziadek ci w ysiadł z automobilu i kręci w ąsa jak cholera.

P atrzę się —a on ci podchodzi w prost do tego Jaśka bez ręki i gada : G dzieś b y ł raniony?

A Jasiek p y s k u je : P o d R adzym inem , N aczeln ik u !

— E sjno ! — mówi dziadek. A czemu nie masz dotychczas odznaczenia?...

— B yłem podany, ale to się gdzieś zagubiło. T e kancelarniki, to niech ich nagła krew zaleje...

W te d y ci dziadek o d p ią ł krzyż ze swojej piersi i w ó w i: M asz tu moje virtuti m ilitari!

— W e d le rozkazu: — mówi Jasiek a co bym ja b y ł d ostał, jakby mi było drugą rękę także urwało?...

— B yłbym cię zam ianow ał o ficerem !

— mówi dziadek.

Jak ci tylko Jasiek te sło w a usłyszał, w y rw ał ci tasak z pochw y i — hrym !

— odciął sobie lew ą rękę.

T a k a ci to b y ła psiajucha!..

M yślicie m oże, że blaguję?... N iech mnie nagła krew zaleje! ! C o ?... H a ? ...

C o ty tam pyskujesz G o lo n k o ? .. T y się dziw isz, jak Jasiek nie mając pra­

w ej ręki m ógł sobie odciąć lew ą?...

C horoba go w ie !... A zresztą co ja wam będ ę gadał, kiedy w y akurat się na tem rozumiecie, jak łap id u ch y na chorobie!

Szlus! Z am knijcie gęby, bo ch cę!

spać! F eieram t!...

Ti aort.

OD S T O Ł U I ŁO Ż A

Pom eranz mówi do swojego przyja­

c ie la : L eoś, ja w ziąłem ze swoją żoną seperacyę od stołu i łoża.

P rz z y ja c ie l: C o, co jeść ty już także nie możesz ?

Generał. Żeligowski 4

(5)

MĘŻOWIE STANU

Rys K. Grusa

Dyplomata koalicyjny (do naszego dyplomaty): Jeśli mi pan dobrze wyczyści buty, pozwolę panu na chwilkę mówić ze sobą o polityce

ZWIERCIADŁO PRASY.

„G azeta W ieczo rn a” stale pisze

„ o b c ja “ o opcji państw ow ej przynależ­

ności. Z u p e łn ie słusznie, przez taką

° p c ję swoi stają się obcy.

*

„ D z ie ń “ donosi, że w środkowej A fryce odkryto p le m ę , które stoi na najniższym stopniu kultury — nie zna kłam stw a i kradzieży. Istotnie, co za niski stan kultury ! C zyż u tego prymi­

tywnego narodku m ożnaby pomyśleć takie instytucje, jak komisja operacyjna, cxpose min. spraw zagranicznych, inten- i r anturę lub choćby artykuł dzienni­

karski.

*

„S ło w o polskie" przyniosło artykuł, w nagłów ku którego w idniał podpis autora, z specyficzną ortografią. A więc i „dóreń“ .

„ N a ró d 4 zada sobie mniej trudu z or­

ganem P erettiego :

D oda tylko wykrzyknik , o “! w ydo­

bywający się z piersi w szystkich za- j chw yconych may-baumizmami.

Osiowo! zż.

Z FOREIGN OFFICE.

K iedyś D aw id L loyd-G eorge stanie przed portretem burmistrza Swiney i wykrzykn ę Swine I ?

(1 znaczy #ja " , a „ sw in o " - ła tw o się dom yśleć.. )

*

A nglicy hodują u siebie stajnie ra ­ sowe a mniejszości rasowe u obcych...

*

— „Bóg jest po stronie silniejszych, rzekł Fryderyk W .“ — pow iedział L loyd G eorge i w skazał drzwi Litwinom .

P‘

NABYTEK POLITYCZNY.

D zienniki ogłosiły, że p o se ł M aślanka w ystąpił z partyi ludowców „P iasta"

i przeszed ł do „Stronnictw a katolicko- narodow ego” pos. M atakiew icza. W ku­

luarach sejmu zaraz zauważono : N ie utyje M atakiew icz na M aślance.

„STANĘLI W POTRZEBIE".

W o b ec rozpow szechnienia tej nowej odznaki pojaw iły się i projekty stw o ­ rzenia jej odmian.

5 -

1 tak dla obyw ateli w. m. odnośny napis na odznace brzm iałby:

„P otrzebow ał stanąć".

D la pań :

„U leg ła w potrzebie".

D la paskarzy i innych dobrych oby­

w ateli :

„S ied ział w potrzebie* (w domu, a nie w kryminale).

D la P. T . A lkoholików :

„ L e g ł w potrzebie" (pod stołem ).

Mr.

Z WYŻSZEJ POLITYKI.

— Dlaczego entente poleca rozwiąza­

nie spraw y G dańska akurat Portugalji?

— Bo chce aby G d ań sk b y ł P orte d e G aulle8 po drodze do Polski 1 DOWCIPNY TATA 8=GA DZIECI CZYLI OSZCZĘDNOŚĆ NA CUKRZE.

R ano : D zieci 1 D z ie c i! K to będzie p ił kawę bez cukru dostanie p ó ł m a rk i!

W ieczorem . Dzieci 1 K to chce cukru do herbaty niech daje p ó ł m a rk i!

J. G

(6)

M Y Ś L I R O Z R Z U C O N E

P rzez cały czas wojny każdy ży ł z

dnia dzień, oczekując pokoju- D ziś lu­

dzie spychają dzień, oczekując... nowej w ojny.

*

Ż a d n a um iejętność nie zyskała tylu adeptów , co sztuka „dekow ania się"

przed wojną.

T e ra z musimy się uczyć sztuki „ d e ­ kowania s ię “ przed błogosław ieństw am i pakoju.

*

R zeczypospolitej naw a ma już granice ograniczonych sterników.

*

Jak sym bolicznem jest, że pierwszym miljonerem dzięki miljonówce s ta ł się...

bank.

*

D la reklamy miljonówki pow inno się publikować dalej numery miljonówek, za­

kupione przez wielkich ludzi.

1 tak n. p. G rabski pew nie kupił 13-kę, D m ow ski N r. 6 0 6 , a min. Sosnkow ski na gw ałt rozbijał się o... 44. p i.

U P P . K E T E N H E N D L E R

— N ie m iałbym nic naprzeciw ko te ­ go, że człow iekow i dobrze się dzieje w p a s k u , tylko za dlaczego mojej córce tak się dobrze pow odzi w p a s i e ?

#

— N oldek, mój synu, ty zaw sze patrz na praktykę, nie na te o rję ! Poco tobie być socjalista? T y możesz już dziś nic nie robić i upraw iać wolną miłość.

#

— P ap o , co to jest p o d ział pracy?

— W idzisz, moja Dorcio, to tak : nasi zajmują się dostaw am i, walutam i, maga- zynowaniami, transportam i, mając zato pieniądze i brzydkie sło w a ! A inni to zajmują się obstrukcją, weryfikacją, Bia­

łym krzyżem, baletem i inną dyplom acją i zato mają ty tu ł patrjotów a pustki

w portfelu ! p i.

Z W O JS K A

— C zy tałeś Staszek, dem obilizację mają zarządzać bardzo powoli?

— N ie bój się, nim przybiją w szyst­

kie pieczątki na zwolnieniu, nim w ypro­

sisz podpis, nim przepłynie twój papier przez w szystkie protokoły, w iosna b ę­

dzie

*

— Ferdek. wyobraź sobie, Józek, co d o sta ł tyfusu, już w yciągnął n o g i!

— C zem uż P a n Bóg nie w ysyła śmier­

ci pocztą połow ą?

, *

K p t X . b. oficer austrjacki od lat, jest zaw sze z wszystkiego niezadowolony.

— Jeżeli ppor. Y . zo stał majorem, to mnie mającemu tyle lat służby, należa­

ła b y się ranga w yższa niż m arszałek !

A w ięc w idocznie komisja weryfika­

cyjna obeszła rangi w kółko i zostaw iła mnie na kapitanie!

P o sied zen ie sądu honorowego n-tej dy­

wizji.

Por. Dr. Y. kończy sw e „plaidoyer“

słow am i starej se n te n c ji:

— M axima rictoria se ipsum vincere!

P rezes, rotm. N aw o y n a-Z aręb ajło pize- rywa :

— C o za M axim a i W iktorja? W ięc tu i kobiety w grę w ch o d zą?

p i

„ K O N F E R E N C JE " M IN IS T E R JA L N E . G d y w ministerjum pragniesz posłuchania 1 chcesz oblicze ujrzeć „ekscellencji"

T o nadarem ne będ ą tw e starania Bowiem m inister jest — na konferencji!

C hcesz z sekretarzem dw a zamienić [zdcnia C hoćbyś w y czerpał zapas elokwencji, W oźny ci w stępu poprzez progi wzbrania Bo pan sekretarz jest — na konferencji!

W tej historycznej a tak w ażnej chwili G d y w koło ślady twórczej im potencji P ow iedźcie proszę, C zytelnicy mili.

0 czem też m ówią na tej konferencji?!

Jerzy Gur.

N A S I P A S K A R Z E .

— S z e f (do nowego subjekta). Czy pan w ie jaka jest różnica m iędzy herba­

tą I a I !. gatunku?

— S u b je k t. N ie wiem, panie szefie!

•— S z e f. U w ażaj p a n ! I. gatunek to jest mieszanina dobrej ze z łą a Il-gi — złej z d o b rą !

Z M O W Y „ L E W IC O W E J " .

— Bo uważacie panow ie, naw et na biegunie północnym egzystuje konstytu­

cja — w praw dzie że nikt z niej tam nie korzysta, bo w skutek nadm iernego zimna nikt tam nie m ieszk a!

Z D Z IE C IN N E G O P O K O JU .

— T atusiu, co to są socjaliści?

— W idzisz synku to są tacy ludzie, którzy chcą żeby w szyszy byli panami 1 dlatego nie uznają żadnych panów !

N A S Z K A L E N D A R Z . B oL szew icy

Prellm inarja P odpiS ali

Tym czasem T rO c k i

P ro p a g a n d ą • D A lej

B ruźO zi

,

6

N A S I Ż E B R A C Y .

— L itościw y panie, proszę na kawa­

łe k c h le b a !

— N ie mam czasu, proszę przyjść p ó ź n ie j!

— C oco? P a n chcesz kredytu na ta­

kie kiepskie i niepew ne c z a s y ! J. G.

D O S Ł O W N IE W Z IĘ T E

Mecenas Wydusicki konferuje z d łu ­ goletnią sw ą klientką p. Paskarską.

W icuś (w padając do kancelacji): T a ­ tusiu, proszę garnuszek.

Mecenas W.t A to po co?

W ic u ś: P rzecież tatko pow idział mam­

ci, że musi teraz panią P askarskę — w y­

doić ...

E N F A N T T E R R IB L E

Pan radca (do swego synalka) : No, p okłońże się pięknie i pocałuj pana sze­

fa sekcji w r ę k ę !

Wicuś : Pokłonić się — pokłonię, ale w rękę, to już, proszę tatka, nie poca­

łuję.

Pan radca (m ocno zad ziw io n y ): A to dlaczego ?

W ic u ś: A bo tatko sam wczoraj przed mamcią pow iedział, że pan szef akcji ma zdaje się — nieczyste ręce...

N IE W IN N Y Ś R O D E K

Lekarz X: P an ie k o leg o ! O g łasza pan po gazetach, że usuw asz w niew in­

ny sposób czerw ony kolor z zapitych nosów. Jak też to pan robi ?

Lekarz Y: C ałkiem poprostu- K ażę pacjentom moim w ypić co godzinę dw a kieliszki w ódki. D o roku nos jest już całkiem — liliowy.

R Z U C A M M Y Ś L

N ajw iększy dochód przyniósłby pań­

stw u p o d atek od — głupoty. B yłby to zresztą podatek niezbyt dotkliw y, ponie-.

w aż w obec olbrzymiej ilości opodatko­

w anych stopa procentow a m ogłaby być bardzo niska.

D E S P E R A C K I P L A N P R E Z . N E U M A N A

W k ołach w tajem niczonych opow ia­

dają, że p. prezydent Neum an zabiega o posadę burmistrza miasta W e n e c ji.'—

T am , w W en ecji — pow iada — nie b ę ­ dą już tak „pyskow ać" na mnie „ b e z “ ten przeklęty proch na ulicach ...

Dr.

B U N T O W N IC Y C o pan mówi do tego W iln a ? H m , w ie pan, to bardzo sm utne, gdy się wojsko buntuje. Jedynie mnie tylko to pociesza, jeżeli podczas buntu zajmie się jakieś W ilno,

Harf.

(7)

ASEKURACJA „MILJONÓWEK“

A by zwiększyć szanse w y g r a n i a m i l j o n a m a r e k

---- w szystkie placów ki sprzedaży 4 ° /o Państw ow ej Pożyczki Prem jowej —

ASEKURUJĄ „MILJONÓWKI“.

W W tym celu posiadacze „M iljonówek11 winni n iezw łoczn ie zgłosić się do najbliższej placówki i nabyć co najmniej jedną, a najlepiej kilka dodatkowych „ M I L 1 0 N Ó W E K “ . "TPA

NIE MOŻNA WIEDZIEĆ.

- N ie wiesz, co jest pow odem znie­

sienia U rzędów walki z lichw ą?

— Z ap y taj lepiej: co było w łaściw ie pfzyczyną ich pow stania !

„DOOKOŁA* POŻYCZEK.

Są , uczeni", którzy podatek nazywają ...

pożyczką.

Pożyczka bezterm inow a jest jak czło ­ w iek bez głowy.

Czasem przypom inają tak niektóre pożyczki jak i porzeczki., kw aśne w i­

nogrona.

ZADANIE MATEMATYCZNE.

Jeżeli I kg. chleba kosztuje teraz 100 mk., to ile kosztow ać on będzie w 1923 roku?

Z TEATRU I SZTUKI.

„ H a i k ę “, którą otwierano dotąd w szystkie sezony operow e, ma zastąpić teraz Dekolt, opera nastrojowa (libretto przerobione z filmu).

RADA NA BRAK MIESZKAŃ, ‘ W szystkich tyci', któr?y codziennie kradną i oszukują umieścić tam, gdzie im się słusznie należy.

DEFINICJA.

C ó rk a : M amusiu, co to jest w łaściw ie muzyka klasyczna ?

Matka : T o jest muzyka którą musisz się zachw ycać bez w zględu na to czy ci się podoba czy też nie.

ZA KULISAMI.

O n a : A Stella po drugim akcie do­

stała brylantow e kolczyki od swego wuja.

O n . : H m .. A lb o te brylanty fałszyw e, albo ten wuj nieprawdziwy.

MIĘDZY KUMOSZKAMI.

— Cóż to wam kumo, żeście tak smutni ?

— D yć mego W ojtka skazali na pół roku harresztu.

— E t, p ó ł roku duchem i leci.

— T o też to mnie trapi.

PRZEGLĄD WOJSKOWY.

G e n e ra ł pragnie oglądnąć kasarnię.

W e d łu g rozkazu regimentu w inna tem pe­

ratura w szystkich izb wynosić 15 stopni.

G e n e ra ł w chodzi do jednego z pokoi, chw ali porządek i czystość A zwracając się do najstarszego, p y ta : ile tu stopni

ciep ła ? i

P lu to n o w y : 15 stopni.

General: P okaż term om etr!

Plutonowy : Kiej niema takiego u nas, General: W ię c skąd w iesz, że 15 stopni ciepła w izbie?

Plutonowy: R ozkaz regimentu.

TRAFNE OKREŚLENIE.

A .: C o ? Pierścień zaręczynow y?

B .: T a k . wczoraj zaręczyłem się z córką pow szechnie cenionego K etten- hiindlera.

A .: A więc pierścień ratunkowy!

L.

DWA KLUCZE

Do pewnego urzędu gospodarczego przyjechała komisya celem skonstato­

w ania stanu kasy. Przew odniczący ko- misyi podpułkow nik, kontroluje r chunki, następnie żąda pokazania kluczy c d kasy.

Porucznik, członek komisyi gospodarczej przynosi dw a kluczyki, związane na jednym sznurku.

Przewodr^ząc) : Dlaczego P an nosi dw a klucze na sznurku ?

P u ru c z iiik : A żeb y , jak jeden zgubi, można było mieć drugi

się

K.

KALENDARZ TYGODNIOWY m l IGN. JAEGERA

...- .... ...J5 S S JUŻ WYSZEDŁ NAKŁADEM DRUKARNI

WE LWOWIE, UL. SYKSTUSKA

33

=B

PREDSIĘBIORST W O

TECHNICZNO- H A N D L O W E

LWÓW, LWOWSKA 48 dostarcza i kupuje

M A S Z Y N Y

WSZELKIEGO RODZAJU.

W Y T W O R N E K IN O TEA TR Y

MARYSIEŃKA ' K O P E R N I K

PL. SMOLKI 4 UL. KOPERNIKA 9.

WYŚWIETLAJĄ OBECNIE

II. część —7...

Okręt żywych i umarłych.

(8)

R ys M . B e re z o w s k ie ]

SZKODLIWE MIŁOSIERDZIE

P o d w pływ em katolickiego kle u o d ­ m ów iła rada m iasta W arsz aw y am erykańskiej misji m eto d y stó w p o zw o len ia na urządzenie

sz p ita la ,

w ?

I. K s i ą d z : I pomyśleć tylko wielebny ojcze, chcieli nam £podfnosem urządzić szpital bezplałr>y.

II. K s i ą d z : Najczystsza herezja! odzwyczailiby w krótce w iernych od płacenia nam za miło=

sierne uczynki

Kierownik llteracko-artystyczny i redaktor odpowiedzialny K azim ierz Srus.

Klisze wykonane w zakł. a rt.-jr a f. „U n ia". R edakcja i Adm inistracja, Lw ów , Sokoła 4.

Nakładem wydawnictwa „S zczu tek"

Drukiem Ign. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.

y i m

Cytaty

Powiązane dokumenty

Za twą dzielność weźże weź w nagrodę Usta moje i me piersi młode. Kierownjk iiteracko-artystyczny i redaktor odpowiedzialny Kazim ierz

[r]

GdyJJojczyzna jest w potrzebie Jeszcze marek pięć tysięcy Na pożyczkę się

talniejszy w życiu pana Antoniego, gdyż łączy się z datą śmierci jego córki, która ze wstydu, że została wciągniętą na listę podatku starokawa-

Budzą go wróblowie swą pieśnią radosną, Ody mu brak dziewuchy, to się ściska z sosną.. Raz dwa trzy cztery Raz dwa

itości życia rodzinnego. Tak i pani rejentow a przypom niała sobie, że zapom niała na śmierć pójść w Krakowie do dentysty. Ale już było zapóźno. Pociąg

Ścierka wskazywała 7‘30 rano, więc pan Ignacy miał jeszcze dość czasu, aby przed pracą biurową przejść się w jasnych promieniach słonecznych ma­.. jowego

On będzie się także opierał ją otw orzyd i komornik mu ją