Należytiość pocztow a opłacona ryczałtem .
R O K III. N R . 37. 13. W R Z E Ś N IA 1920. C E N A N U M E R U 5 M K .
Rys. M . B e re z o w s k ie j
NIEDOJRZAŁE CZERWONŁ OWOCE
E w a i G e . r m a n j a : Wstrętne jabłko a wydawało mi «ię już dojrzałem.
ROKOWANIA POKOJOWE
- Jak sądzisz, ęzy w drugiej p o łow ie września odb ęd ą się dalsze ro kow ania pokojow e z bolsze w ik am i?
— Wykluczone!
— Dlaczego?
— Bo 13. września rozpoczynają się święta żydow skie!...
PATRJOCI WRACAJĄ
— Niech pan sobie wyobrazi, w szy
scy napadają na nas, że śm y w k ry
tycznej chwili w yjechali z W arszaw y.
Ale pan chyba nie m a nam tego za z łe ?
Żeście państw o wyjechali — nie, chyba, żeście — w rócili. .
HISTORYCZNE SŁOWA
Na w ieść o klęsce wojsk bolszew i
ckich pod W arszaw ą, generalissim us Bronstein-Trockij, po g łę b o k ie j za d u mie rzekł:
— Ferfałt di klaczkes!
V
- 2 —
Rys. M. Berezow skiej
---
ŻOŁNIERSKA PIOSENKA Często o świcie
,
gdy mi duszę nękaUmarłych wspomnień mara zła i blada, Budzi mię ze snu żołnierska piosenka, Która z ulicy do mej izby wpada-
jesiennem słońcu kąpie pióra złote I tak ja k ptaszek siada mi na serce, Słonecznych dali śpiewając tęsknotę, Gdy
w
srebrnej rosie toną łąk kobierce- I wszystkie cuda naszej ziemi gra mi, Maluje słońca wschody i zachody, Babiego lata przędze nad polami I krzywe wierzby nad brzegami wody- I dusza moja tkwi na owym szlaku,
Co przemierzony jest stopą żołnierza, Lub cichych rozmów słucha na biwaku, Gdy żołnierz nocy swe tęsknoty zwierza-I gdy na jeden tak moment zawiśnie Nad dolą twoją kompanio kochana,
Wnet nowa piosnka pod pióro się ciśnie, Jakby w widzeniach owych podsłuchana- A gdy dostanie się
w
żołnierza ręce To mu się zdaje i droga i bliska, Bo swoją duszę widzi,
w tej piosence/
nieciekawy autora nazwiska.Piosenko moja! poleć do obozu,
Tak jak to szare, bezimienne ptactwo'- Rozgrzewaj set ca wśród poranków mrozu,
Wzbudzaj ochotę, zapał i junactwo A gdy ustanie już bój, co uśmierca I zapanuje m ir na polskiem gumnie, Powróć cichutko do mojego serca,
Abyś spoczęła razem ze mną
w
trumnieH e n ry k ZBierzcfjowshi.
i
SPARTANIN
D ow ódca N-tej dyw izji, generał Iksiński, stary i w ytraw ny żołnierz, je den z najzdolniejszych oficerów w ar- mji, oraz p raw dziw y przyjaciel i o p ie kun sw oich żołnierzy, m ia ł jednak, jak każdy człowiek, sw ego „św irk a", p o le gającego na tem, że nienaw idził wszel
kiego zbytku, wystawności, w ygódek i t. zw. „rozm am d a n ia " w śród swoich oficerów , których życie w p o la chciał u podobnić do życia ś. p. oficerów spar
tańskich.
— O ficer pow inien sobie brać za przykład starożytnych Spartan! — m a w ia ł zazwyczaj generał. — Z w y k ły wikt żołnierski, kubek czystej w ody i kułak pod g ło w ę , jako poduszka — oto trzy kardynalne w arunki, z n a m io nujące dzielnego żo łn ie rza ! Piecuchów i „ro z m a m d a n y c h " paniczyków — nie znoszę! — O ficer pow inien żyć jąk
ną js kro mniej, alkoholu i kobiet w y strzegać się jak d jabła, spać na g o łe j ziemi, nakryty tylko niebem i unikać za wszelką cenę sybarytyzmu, nieg o dnego dzielnego i dziarskiego oficera!
Poczem podkręcając siw ego wąsa, zw racał się zazw yczaj do któregoś z najbardziej buńczucznie prezentującego się m łodszego oficera i dodaw ał, g r o żą c palcem : ,,W m ojej dyw izji — p o p ijała w ykluczona! Proszę sobie zapa
miętać, że potrafię dopilnow ać, aby moje rozkazy b y ły ściśle w ypełniane!...
Panow ie m ożecie o d e jś ć !..."
— A to ci sakramencki d zia d ! — oburzył się pew nego razu gruby p o d porucznik P opijałko, po odejściu g e nerała. — Ani mi się śni!... Teraz, kiedy przepędziliśm y bolszew ików na wszystkie cztery w iatry i kiedy dali nam wreszcie tych kilka dni w ypoczyn
ku po za lin ją — podjem sobie jak a n io ł i p o p iję jak sześć p o p ó w rosyj
skich. Co mnie obchodzą Spartanie ?...
Pies ich trącał! D ość m iałem ich w g im n a z ju m !... Jak ciocię kocham — urządzam sobie dziś gran dę na cztery fronty, z hołubcem i od b ijan y m !....
— Ej, chłopie, ch ło pie! — m ów ili koledzy P o p ija łk i. — „Z akastlu je" cię stary do „kasyna", jak w nocy wpadnie na inspekcję i zastanie cię w nie-spar- tańskim stanie!... Z nim niema ż a r tów !...
— A jednak strąbię się dziś, jak nie
szczęście! — m ó w ił uparty P opijałko.
Dla braku n am iotów m u siało po kilku oficerów nocow ać w spólnie pod jednym nam iotem .
Podpor. P o p ija łk o p odjadłszy sobie całą gęś, którą jakim ś cudem w y d o b y ł jego chłopak Antek i w ypiw szy kilkanaście butelek wina, wydobytych jeszcze większym cudem przez niezna
ne bóstw o, u ło ż y ł się na środku n a m iotu i p o c zął chrapać tak przeraźli
wie, że p łó tn o nam iotu poczęło fa lo w ać pod w ydechem jego m łodych, zdrow ych płuc.
Podpor. P o p ija łk o z daw na b y ł ju ż znany ze sw ego koncertowego chrapa
nia, ale to, co teraz p oczęło form alnie rozrywać uszy, śpiących z nim w n a m iocie oficerów, przestało być zwy- czajnem chrapaniem, a przerodziło się w jakąś p otw orną kakofonję chrapa
nia, której żaden człow iek nie b y ł w stanie wytrzym ać..
Term oszono go, w yzyw ano, przekli
nano, ciągnięto za nogi, za ręce, za nogi i za ręce — darem nie!...
Podpor. P o p ija łk o chrapał jak n a j
lepsza piła w tartaku w czasie n a j
pilniejszych robót sezonowych.
C hcąc nie chcąc m usiano sobie ja koś poradzić.
W o bec ży w io ło w e g o chrapania p o d porucznika P op ijałk i stał się pobyt w nam iocie niem ożliw ym . Oficerow ie w y nieśli się w ięc z nam iotu, pozbierawszy wszystko, co się tam że znajdow ało, bo nawet resztki niedojedzonej gęsi i k o szyk w ypróżnionych przez P op ijałk ę butelek, zostaw iając chrapiącego, jako zwycięzcę na pobojow isku.
W kilku sekundach zostało także p łó tn o z nam iotu zdjęte, paliki p o w y rywane i w odległości 50 kroków od chrapiącego P o p ija łk i stanął now y n a miot.
Podporucznik P o p ijałk o chrapał na g o łe j ziem i, pod granatow em niebem pogo dnej nocy tak straszliwie, że prze
rażony księżyc schow ał się za chm ury.
Na drugi dzień generał odw iedził ó w p u łk , przy którym s łu ż y ł podpor.
P o p ija łk o i w y g ło s ił do zgro m a d zo nych oficerów następującą p rzem ow ę:
— M oi p a n o w ie ! Z praw dziw ą przy
jem nością natknąłem wczoraj w nocy, przy zw iedzaniu obozu waszego pułku, na jednego oficera, który w czyn w p ro w adza wszystko to, co ja o życiu spar- tańskiem p anom nieraz m ó w iłe m . Panie podporuczniku P op ijałk o, przyjm pan słow a m ego uznania, w czego d o w ó d staw iam pana za w zór pańskim kole
gom .
— Tak jest — tylko na twardej zie
mi, pod g o łem niebem musi um ieć żo łn ierz zasypiać! Tak spał wczoraj w nocy ppor. P o p ijałk o. A popatrzcie na niego jak dobrze w y g ląd a !... Z drów , dziarski, czerwony i zahartow any ż o ł nierz!...
N atom iast z przykrością zauw aży łem w jednym, z na m io tó w ślady jakiejś lu- kullusow ej uczty, o czem św iadczyły resztki pieczonej gęsi i cały kosz p r ó ż nych butelek. Panow ie wiecie, że to się sprzeciwia spartańskiem u życiu, ja kiego w polu dom agam się i dom agać się u oficerów b ę d ę !... Jeśli nie robię z tego faktu użytku, to m ożecie p a n o wie podziękow ać tylko p odpo ruczniko
wi Popijałce, który trybem sw ego ż y
cia spraw ił mi praw dziw ą satysfakcję.
Panowie, m ożecie o d e jś ć !"
W p u łk u opow iadano sobie w śród śm iechów , że tak g łu p ie j miny, jaką w czasie przem ow y pana generała m ia ł ppor. P opijałko, nie w idziano jeszcze od czasu stworzenia świata na żadnej gębie ży jąc eg o podporucznika.
Tiaort.
HUMOR NA FRONCIE
P rzyłapaną „grubą ry b ę " bolszew i
cką oddano pod opiekę naszemu z u chowi, A ntkow i M ako ląg w ie . Bataljon rozlokow ał się na noc na brzegu rzeki.
W nocy bolszewik, b o jąc się w ym iaru spraw iedliw ości i korzystając z drzem ki cerbera dw ukrotnie w zamiarze sa
m obójczym rzucał się w bystre nurty rzeki. Ale za każdym razem nasz A n tek w y c iąg ał desperata z wody. W p ó ł g odziny potem, kiedy Antek zasnął na dobre zdesperow any bolszewik o b w ie sił się na wierzbie nadbrzeżnej. Nasz zuch chrapał aż do św itu ściskając ka
rabin w garści. A ż tu nagle zjaw ia się dow ódca i poczyna trząść Antkiem jak jab ło n k ą.
C zem u żeś nie p iln o w a ł bolsze
wika, ośle je d e n ? ! M ieliśm y z niego w yciąg nąć w ażne informacje, a tu trup!
— M elduję posłusznie, że p iln o w a łem akuratnie! D w a razy psiapara rzu
cał się do rzeki i dw a razy g o w yra
tow ałem !
— A jak się wieszał, to czemuś ju ż nie ratow ał ?!
— Jak się w ieszał?... A no ja m y ślałem , że on chciał się w ysuszyć!!!
ABECADŁO WOJSKOWE
— Jaka k a tego r ja ? Czy do A ?
— N ie!
— To m oże do B ?
— Także n ie !
— W ią c m oże do C ?
— : I to nie!
—i Tam do d ja b ła ! Ani do A, ani do B, ani do C ! W ię c pan chyba nadajesz się tylko do D !
J G
— 3 —
POPARZYŁ SIĘ Rys. K. ©rusa
L l o y d G e o r g e : Sparzyłem sobie palce, dobrze mi tak! Twierdziłem zawsze, że nie należy nam samym nigdy wyciągać kasztanów z ognia.
W FOREIGN=OFFICE
— Nas historja nie potępi, żeśm y działali zaślepieni szałem im perialisty
cznym ! M y w o jo w a liśm y a teraz dy- p lom atyzujem y z zim nem a trzeźWem w yrachow aniem ...
*
— M r. John, kup jak ą porządną m a pę, żeby (na niej b y ły wszystkie U k ra iny...
— Nie rozum iem , mister...
— No, bo tu przychodzą reprezen
tanci U kraina of Petlura, Ukraina of Petruszewycz, U kraina of Rakowskij, U kraina of Skoropadskij, dam ned, gdzie te wszystkie U krainy leżą ?
MYŚLI POZAFRONTOWE
G d yby tak o b ło ży ć podatkiem k a ż
dą plotkę w ojenną, b y łb y skarb nasz tak bogaty...
*
— K łam stw o m a krótkie nogi...
— C hyba w takim razie korespon
denci w ojenni są całkiem bez nóg...
INSTRUKCJA
Pan Kołtoniecki, prezes „ S o k o ła ",
„kasyna" i skarbnik pow iatow ego zw iązku lud.-nar. do syna:
— Chcesz być politykiem , ucz się!
— W ielkie rzeczy tato, tylko nauczyć się obcych w yrazów i będę taki m ą dry jak „S łow o P olskie". Belweder, masonerja, internacjonał, koterja, finan- sjera, pretorjanie, aljanci, W rangel, m o że jeszcze najw yżej socjalista, enkaeni- ta, em oao....
KONIEC SPORU
A by załagodzić w aśń „ S ło w a " z
„K u rjerem " o generalstw o hr. Skarb
ka, nadano panu p osłow i rangę gene- rała-porucznika weterynarji, p oniew aż nom inat d u żo za jm o w a ł się indykam i i w ogóle przystaw ał z personalem „ S ło wa P olskiego".
W czasie najbliższego p rzeglądu fro n tu, M . S. O . postaw i p. generałow i wartę honorow ą, której dow ódca p o wita w ysokiego gościa k o m e n d ą :
— Prezentuj p a ra s o l!
P i
NASI „NEUTRALNI"
— C o ja słyszę, panie H osenduft, pański syn D aw idek s łu ż y w polskiem w ojsku ?!
- 4 —
— P ytanie! O n ju ż potrzebow ał z g i
nąć na froncie!
— Co, je g o zabili ?
— Aj, w y p lu ń pan to brzydkie s ło wo, on z g in ą ł, ale p ó źn ie j się o d n a lazł... za granicą.
SZCZYT KOKIETERJI
Dotychczas utrzym yw ano, że kokie- terja jest w y łąc zną specjalnością płci p iękn ej; tymczasem Lloyd George za
dał kłam temu twierdzeniu, z d ą ży ł b o w iem skokietować o k o ło stu mil jo nó w bolszew ików i dwadzieścia pięć miljo- n ó w P olaków i to — równocześnie.
WESTCHNIENIE STAREJ PANNY
— E ! m ieli przyjść bolszewicy i nie przyszli. A oni podobno wobec w szy
stkich kobiet są tak bajecznie bez
w zględni !
W CUKIERNI
— Spójrz na tę dam ę przy oknie, w id u ję ją bardzo często w różnych restauracjach, a zawsze w tow arzy
stwie w ojskow ych.
— A bo widzisz, m ó j drogi, to jest ...zm ilitaryzow ana da m a !
NOWA" PODRÓŻ Rys. K, ć r u s a
SPRYTNY DOKTOR
Rosyjski kupiec, baw iący we L w o wie, chce konsultow ać prof. Wiczkow- skiego i w tym celu pyta się kolegę swego, ile się płaci temu profesorowi.
Kolega objaśnia g o :
— Za pierwszą wizytę 300 mp. za drugą ju ż tylko 200 a za trzecią n a wet ju ż tylko 150 [mp.
Kupiec udaje się do prof. Wiczkow- skiego, a chcąc inu w m ów ić, że p rzy chodzi ju ż drugi raz, aby mu dać tyl
ko 200 m p. wita go s ło w a m i:
— Nu, panie profesorze! Znow u przychodzę do pana.
Prof. W iczkow ski, nie bity w ciemię, bada „filo zo fa " kilka chwil, potem o- rze ka:
— Bierz pan dalej to, co poleciłem poprzednim razem...
Anioł pokoju jedzie do Rygi CZEGO NAJWIĘCEJ SIĘ BOI
Szm u! M orgenbesser w y je żd ża do Krakow a na „o g ląd a n ie " swatanej m u narzeczonej.
— Ubierz się porządnie — p o w ia da do niego matka — b y ło b y nawet wskazanem, byś się w y kąpał.
— A jak z tej „partji“ nic nie b ę dzie ? — o fu k n ą ł się Szmul.
m. s.
KRAKÓW=LWÓW
D o przepełnionego W a g o n u wchodzi g ru b y jak sło ń pasażer. Jeden z p o d różnych odzyw a się lito ściw ie :
— Pan dobrodziej zapewne nie ma na czem u siąść!
— Na czem to m am , tylko gazie
to nie m a m ! — odpow iada tłusty p a sażer.
PRAWDA
S am ochody znakom icie skróciły wszystkie d rogi!
Tak, szczególniej drogę do w ieczności!
PRZYCZYNA I SKUTEK
— P odobno jednostką płatniczą w Rosji ma być sól...
— Tak, no to ceny b ędą jeszcze bardziej słone, n iż dotychczas.
Z MONOLOGÓW BOLSZEWICKICH
— C ze g óż chce ten zg n iły Z a c h ó d ? Przecież w Rosji w olno robić, co się n a m tylko p o d o b a !
/ G
V
Ma f r o n c ie
Podpor. Antek M a k o ląg w a w o k o pach. G ranaty śpiew ają sw ą k ołysan
kę śmierci.
— C h ło p c y plackiem ! D ekow ać się!
A cemu pan porućnik cały się w ystaw ili ?
Bo tu pokrzyw y sakram enckie!
Z a w y ła eksplozja. — Podporucznik ranny.
*
Biegnie do rannego sanitarjusz. O d łam ek granatu o de rw a ł A ntkow i M a kolągw ie podeszw ę u trzewika i spory szmat naturalnej podeszwy.
— O dw al się łapiduch, mnie szew ca potrzeba!...
*
Antek M a k o ląg w a leży, opatrzony jako tako. N im „c z o łó w k a " się zaopie
kuje.
— To ani czułów ka ani łów k a ...
M uchy obsiadają masami rannego.
Sakramenckie m u c h y ! Żeby to choć bolszewiki byli, toby ich człek łatw iej z ła p a ł!
*
Antek M a k o ląg w a wreszcie dostał się do szpitala. P okazało się, że ma i d ru g ą ranę. W udo, ale od p rz o d u !
Jest bohaterem dnia. Przychodzą d a m y z „B iałego k rzy ża ".
Na czele hrabianka Hala, prezeska koła Panien B iałego krzyża.
O dzie pan został ranny, panie p o ru cznik u ? — i piękne oko.
A zacny legun rąbie.
— A tu ż koło... — i tu określa po okopow em u.
— J a k ? G d z ie ? — pyta dalej p a n na H ala, nie w tajem niczona w słow nik kawalerski.
— To jest wieś pod Brześciem L i
tewskim, ratuje sytuację sanitariuszka.
*
Przygoda ta nauczyła trochę Antka
„bon to n u ".
To też gdy przyszła księżna E u la lia i zapytała g o się o swego syna, który na czele szw adronu u ła n ó w w s p ó łd z ia ła ł z baonem Antka, o d p o w iada :
— Proszę bardzo księżnej pani, p a nu rotm istrzowi dobrze się pow odzi, zupełnie dobrze, księżna pani m oże być zupełnie spokojna, tylko cholery wszy żrą go do stu d ja b łó w !
NASI JEŃCY
C h łop cy biorą jeńców . W y g ło d n ia łe same okazy.
Z b liża się nasz żołnierzyk, p rze ła m u je sw ój ehleb i rzecze, p o d a jąc m u :
— Tyś strzylał na mnie — jo na ciebie — tero się skw itujem y galan to!
♦
Chińczycy też dostali się do niewoli.
— Suń-Haj, kiedy nas z a b iją ? Tymczasem brzęk przynoszonych m e nażek.
— Zdaje się, że nas naprzód tu czyć będą...
p/.
MYŚLI DYPLOMATY
NERVUS RERUM
Ledwie za m ilk ł huk armatni, Brzmi dok oła krzyk łobuzi, Że stolicę Z przykrej matni W y b aw ili nam Francuzi...
W k rą g krzykaczy g łu p ia banda, C o ju ż zbytnio dzisiaj bryka, Pieje hym ny dla W ey ganda A zniew aża Naczelnika...
G d y bolszewik w z iął po ziobrze, W tem się sekret cały kryje, Że Francuzi — radzą dobrze, Ale Polak lepiej b ije !!!
J e rz y Gur.
MIEJSCE NAJSŁONECZNIEJSZE
A leż ekscelencjo — ja k im iż to czynami bohaterskim i zdobyłeś tyle o d - ztlak waleczności ?
— H m , znam sztukę w yszukiw ania najsłoneczniejszych miejsc... O t nic być tam. — gdzie odznaki zdobyw ają ale być tam .— gdzie je dają...
DYSKRECJA
— N ie praw daż kapitanie nie zdra
dzisz przed żadny m człow iekiem moich odw iedzin u ciebie.
Ależ, kochanie, b ą d ź spokojna, to pozostanie — w regimencie.
L.
Rys. K. G rusa
Dyplomacja podpisuje dziś czasem akty atramentem, który dla utrwalenia posypuje prochem... strzelniczym,..
- 6 -
Schemat miesięcznych poborów urzędników państwowych Mk. 16*—
— 'do nabycia = = = = =
w drukarni IGNACEGO JAEGERA, we Lwowie, ul. Sykstuska L. 33.
DESINTERESSEMENT
swe w .w ojnie Polski z bolszew ikam i ogłasza teraz jedno państw o po dru- giem . Ale jest jeszcze kraj, który p o został wiernym sw em u program ow i, a jest nim ... księstwo M onaco, które....
niczego nam nie obiecyw ało. Ciekawi jednak jesteśmy jak w y g ląd ać będzie obecnie „desinteressement" naszych ro dzim ych „neutralnych ? “
pan
EMANCYPACJA
W sty d ź się Zosiu, daw niej prze
padałaś za em ancypacją, broniłaś praw kobiety, a teraz — sama karmisz d zie
cko — iponiżasz go dność kobiety do roli krowy.
— Ach, w idzisz szczęśliwam , że n a reszcie znalazłam coś, w czem nam nigdy m ężczyźn i dorów nać nie potra
fią...
L Z ROZMÓW KAWIARNIANYCH
- W iesz, że nazwy miast ,na G órn y m Śląsku m a ją w obecnej chwili s y m b o liczne znaczenie.
— ? ? !!
— P osłuchaj tylko: M ysłow ice,gdzie N iem cy tylko m yślą, jakby dokuczyć Polakom , Bytom , gdzie szw aby zatru
w ają wam byt i Katowice, gdzie nasi sąsiedzi katują P o la k ó w !
W DZIAŁDOWIE
(z niedaw nej przeszłości)
Niemiec (do bolszew ika): M o rg c n ! Bolszew ik: K ogo w m o rd u ?
N ie m ie c : W as ?
Bolszew ik: Niet, nie nas, a w as!
I dalej prać Niemca po pysku.
J G.
SZTUKA I WIEDZA
W pew nem mieście żeni się bogaty bankier, w starszym ju ż w ieku z a r
tystką m iejscow ego teatru.
W vczasie om aw iania tej sprawy w towarzystwie znajom ych bankiera, o d zywa się jeden z o b e c n y c h :
— Ja u w a ża m to m a łże ń stw o za zw iązek sztuki z wiedzą.
— Ja k to ? — w o ła ją wszyscy.
- D la niego bow iem będzie sztuką, co dla niej ju ż jest wiedzą.
W SEZONIE EWAKUACJI
U rzędnik 1.: Jak sądzisz, czy w o- becnych w arunkach m o g ą wystarczyć na utrzym anie w m iejscowościach za
chodnich dyeły.
U rzędnik II.: W ą tp ię , chyba, g d y byś z p o w o du choroby żo łą d k a m u siał przestrzegać ścisłej dyety.
AKADEMICY
Słuchacz uniwersytetu do k o le g i:
Masz w spaniałe ubranie, kto ci je u s z y ł?
Naturalnie pierw szorzędny tutejszy krawiec.
— A ile cię kosztuje ?
Tego dopraw dy jeszcze nie wiem, o tein d o w ia d u ję się dopiero przy roz
praw ie sądow ej.
NIEWINNY
W p ogo dny letni wieczór, zeszło się w podw órzu kilka sąsiadek z przed
mieścia, w którem policja od czasu do czasu urządzała o b ła w y i dyskutow ało na temat srogiego postępow ania policji.
To dziwne, rzecze jedna z nich, teraz aresztują ju ż ludzi za sam ą m yśl.
?
iHak jest, m ó j m ą ż np. m yślał, u j
rzawszy ład n y zegarek, że to do niego należy i za to go zam knęli.
Mn.
WSZYSTKO INTERES
U kow alow ej w m ałej wiosce leży ju ż od roku chore dziecko zupełnie bez opieki lekarza. A ż kiedy widocz- nem jest, że zbliża się ju ż koniec, w o ła ją jedynego w wiosce lekarza. Ten zastaje ju ż dziecko nieżyw em . Z d z i
w iony pyta, dlaczego nie wezw ano go wcześniej.
— Hm! — brzm i odpow iedź, interes interesem, pan doktór też od roku nie o k uw a u m nie konia.
L.
CO DALI POLSCE
C h łop a, co dzisiaj w ojska unika, P ytano : „Idziesz na o c h o tn ik a ? "
„Idźta wy s a m i!" — chłop na to pow ie, D rapiąc się m ądrze po chłopskiej
g łow ie.
„A leż, człow ieku, jak też m ó w icie ?
„Polsce dziś każdy dać w inien ży c ie !"
„E , m y ju ż dali, o, praw da szczera,
„ M y przecie Polsce d a li: p re m ie ra !"
Gr.
JAKTO ROZUMIEĆ
M ajster P rocajło do sw ego chło pca:
— Ucz się draniu mores i p a m ię taj, że jak do mnie m ów isz, to stul pysk!...
Dk.
PREZENT PASKARZA
Paskarz obchodzi święta szczęśliw e
go dobicia do p iątego m iljona, chce u- pam iętnić to u swego personalu, o- feruje każdem u z nich sw oją — foto- grafję. Przechodząc obok prokurzysty swego, widzi go paskarz zatopionego w dopiero co otrzymanej fotografii.
Nu, co pan m ó w i do tej nie
spodzianki ?
Prokurzysta patrzy bystrem okiem n a przód na szefa, potem na fotografję, potem zno w u na szefa i w końcu o d p ow iada fleg m atycznie:
— C ałkiem na pana w ygląda...
CYWILE NA WOJNIE
Szereg p o w ia tó w na wschód od Lw ow a siódm y rok przeżyw a ciągłe odw iedziny Marsa. R óżn i różnie rea
g u ją .
Ty, Izydor, popatrz się, czy ko
zaki — szlag na ich m am e — ju ż są ?...
Ju ż są, tate, tam za tym drze
wem !
— G e w a łt! Ile ich m oże b y ć ?
— Ile ich m oże b y ć ? Ze sto ty
sięcy!...
»
— Stara, a kiedy m yśm y kupili ko
szulę, czy wtedy kiedy byli jeszcze Austryjaki, czy ju ż za U k ra iń c ó w ?
— T eż nie masz p a m ię c i! Ta za ofenzywy, ale nie Kiereńskiego, tylko tej, że Prusacy też byli. Tą graniastą m y kupili za pana jenerała Iw aszkie
wicza !
W REDAKCJI
— N o i cóż, wojenka się kończy, o czem będziecie teraz p isa ć?
Tak, tak w ojenka się kończy, ale za t o będzie m oże cholerka, zresztą, co Bozia d a !
NASZ KALENDARZ.
W ytęża Naród Wsłystkic Swoje
•iły Koniec Dzieło Wieńczy
PO ZN A J SIEBIE!
W szystkim pragnącym p o znać sw ój charakter, zalety, w ady i w ażniejsze zdarzenia w życiu, kom unikującym w łasnoręcznie imię, nazw isko i adres, cenne w skazów ki w ysyła b ezp łatn ie uczony psycho-graiolog Siylltr- S ik olnik (autor prac naukow ych) W a r n a w ., Pi<skn# 2 5 — 12
— 7 -
ZOŁNIERZ I DZIEWCZYNA Rys. M . Berezowskiej
Hej dziewczyno! sława to me miano Wczoraj order mi przed frontem dano
Oficery ustawiły szpaler
Ucałował w głowę mię pan Haller.
Na twej piersi order błyszczy pięknie Żołnierzyku! Serce moje mięknie
Za twą dzielność weźże weź w nagrodę Usta moje i me piersi młode.
Kierownjk iiteracko-artystyczny i redaktor odpowiedzialny Kazim ierz Grus.
Klisze wykonane w zakł. art.-graf. „U n ia".
Nakładem wydawnictwa „S zc zu te k "
Drukiem Ign. Jaegera Lwów, Sykstuska 33.