MIĘDZY FILOZOFIĄ
POLITYCZNĄ
A FILOZOFIĄ PRAWA
87. pozycja wydana w serii Biblioteka Myśli Politycznej
BEATA
POLANOWSKA-SYGULSKA Między filozofią polityczną
a filozofią prawa
Księgarnia Akademicka Ośrodek Myśli Politycznej
Kraków 2012
©CopyrightbyBeataPolanowska-Sygulska, 2012
Redakcja:
MagdalenaMnikowska, Monika Łojewska-Ciępka Korekta:
Justyna Bachniak Projekt okładki:
JerzyKałucki
Na okładce reprodukcja obrazu Jerzego Kałuckiego Przebiegi XIV, 2011
Skład iłamanietekstu:
www.anatta. pl
Publikacja dofinansowanaprzezKatedręTeoriiPrawa, Wydział Prawa i Administracji UJ
ISBN 978-83-7638-227-2
KSIĘGARNIAAKADEMICKA ul. św. Anny 6,31-008 Kraków tel./faks: 12 431 2743
e-mail:akademicka@akademicka.pl Zamówieniainternetowe:
www.akademicka.pl
pamięci Isaìaha Berlina
SPIS TREŚCI
Podziękowania... 9
Wstęp ... 11
I. Wokół filozofii politycznej ... 15
1. Traktato wolności... 17
CzęśćI. Rekonstrukcja... 17
Część II. RipostazwolenniczkiBerlina ... 29
CzęśćIII.Polemika... 39
CzęśćIV. Alternatywa... 51
2. „Wolność od” i „wolność do” razjeszcze... 61
II. Wokół filozofii prawa ... 71
1. Nomos versus thesis:Hayekowska doktryna rządów prawa... 73
III. Na pograniczu filozofii politycznej i filozofiiprawa...105
1. Filozoficzne podstawyekonomicznej analizyprawa ... 107
2. Co pozostało z Berlina? ...123
IV. Berliniana ...141
1. Tożsamość na styku trzech kultur. Wokół biografii Isaiaha Berlina pióra Michaela Ignatieffa ...143
2. Dziedzictwo „Paganiniego idei” masię dobrze. Relacja z obchodów 100-lecia urodzin Isaiaha Berlina...171
Notaedytorska ...179
Wykaz nazwisk ...181
Wykaz pojęć...185
PODZIĘKOWANIA
Niniejsza książka ukazuje się dzięki wsparciu licznego gro na osób i instytucji. Słowaserdecznego podziękowania kieruję pod adresemProfesora Jerzego Szackiego, który od lat z bene
dyktyńskącierpliwościączyta moje teksty. Jego życzliwa uwa
ga podsunęła mi myśl o przygotowaniu tegozbioru do druku.
Wyrażam głęboką wdzięcznośćRedaktorowiNaczelnemu gdań
skiego „Przeglądu Politycznego”, Wojciechowi Dudzie, dzięki któremu powstała ponadpołowawłączonychdo tego tomikuar tykułów. Tylko i wyłącznie wytwornym, a zarazem dyskretnie ponaglającym rozmowom telefonicznym z Redaktorem Dudą zawdzięczam fakt,że zamówione przez niego teksty zostały po
myślnie wyegzekwowane.
Dziękuję za udzielenie zgody na opublikowanie pełnychwer sji zamieszczonych tu artykułównastępującym czasopismom - wspomnianemu już„PrzeglądowiPolitycznemu”,a także dwóm periodykom wydawanym przez Wolters Kluwer Polska:. Ar chiwum FilozofiiPrawa i FilozofiiSpołecznej” oraz „Państwu i Prawu”.
Słowa głębokiej wdzięczności kieruję pod adresem wszyst kich moich oksfordzkich dobroczyńców, rozmówców i przy jaciół oraz college’ów, które mnie gościły (przede wszyst kim St. John’s College, w którym przebywałam trzykrot
nie). Dziękuję między innymi Profesorom: Johnowi Grayowi,
10 PODZIĘKOWANIA
iLeszkowi KołakowskiemuL Zbigniewowi Pełczyńskiemu i Jo sephowi Razowi. Wyrażam głęboką, nieustającą wdzięczność redaktorowi dzieł Berlina i jego najbliższemu współpracowni
kowi, Dr. Henry’emu Hardy’emu, który od lat służy mi bezinte
resowną pomocą iradą.
Dziękuję kierownictwu mojej macierzystej Katedry Teorii Prawa UJ za finansowe wsparcie, które umożliwiło wydanie ni
niejszej pozycji. Wyrażam wdzięczność Profesorowi Jerzemu Kałuckiemu za udostępnienie reprodukcji obrazu, zamieszczo
nej na okładce.
U mojego oksfordzkiego Mistrza, Isaiaha Berlina,zaciągnę łam ogromny, dozgonny dług. Niechniniejszy tomikbędzie ko
lejnym, skromnym przyczynkiem dojegospłaty.
Beata Polanowska-Sygulska
WSTĘP
Do wydania niniejszego wyboru esejów i szkiców zainspirował mnie Profesor Jerzy Szacki. Ukazaniesiękontrowersyjnego Trak tatu o wolności Ryszarda Legutki, w którymautor zdyskredyto
wałdziedzictwo IsaiahaBerlina, sprowokowało mniedozabrania głosu. W2010 roku opublikowałam na łamach gdańskiego „Prze glądu Politycznego” obszerny artykuł podejmującydyskusję z ar gumentacją Legutki. Otrzymałam elektroniczną wiadomość od Profesora Szackiego zawierającą następujący komentarz: „Pani polemika [... ] wydajemi się doskonała. Małokto potrafi dzisiaj tak dyskutować, łącząc stanowczy sprzeciwz dobrymi obyczaja mi”1. Pomyślałam, że być może udałomi się spłacić część długu, jaki zaciągnęłam niegdyś uIsaiahaBerlina.Przyszedłmi także do głowy pomysł nadaniatemu tekstowi trwalszejformy.
Fragment listu przytaczam za zgodą Autora.
Na niniejszą książkę złożyłysię w znakomitej większości ar tykuły z ostatnich lat. Wszystkie-w mniejszym lub w więk
szym stopniu - nawiązują do dziedzictwa mojego oksfordzkiego Mistrza. Nasze kilkunastoletnie kontakty, osobiste i korespon dencyjne, na trwałe wpłynęły namoje postrzeganie świata. Ni
niejszy tomik, który dedykuję pamięci Isaiaha Berlina, stanowi zarazem podziękowanie i swoiste pożegnanie z jego spuścizną.
Będę do niej z pewnością powracać, traktując ją jednak jużnie jako przedmiot badań, lecz źródło inspiracji. *
12 WSTĘP
Esejei szkice zawarte wtym zbiorzemają z reguły interdy scyplinarny charakter. W większości podejmują równocześnie problematykę filozofiipolitycznej ifilozofiiprawa. Różne są tyl
ko proporcje materii dotykającej obuwymienionych dyscyplin.
Zuwagi na to właśnie kryterium pogrupowałamje w trzy me rytorycznebloki, zatytułowane: Wokół filozofii politycznej, Wo
kół filozofii prawa i Na pograniczu filozofii politycznej ifilozofii prawa. Na czwartą, stosunkowo bardziej popularyzatorskąniż naukową część, zatytułowanąBerliniana,złożyłysię dwa teksty -obszerna recenzja biografiiIsaiahaBerlinaautorstwa Michaela Ignatieffa oraz niewielki szkic okolicznościowy,traktujący o ob
chodach stulecia urodzin oksfordzkiego filozofa. Włączyłam je do niniejszego zbioru z dwóchpowodów. Po pierwsze, ze wzglę duna impuls, którymnie skłoniłdoprzygotowania dodruku tej książki. Podrugie, zuwagi na fakt, że mogą onebyć interesujące dla wielbicieli Berlinaibadaczy jegodziedzictwa.
Teksty stricte naukowe, współtworzące pierwsze trzy czę
ści, powstały - zjednym wyjątkiem - w ciągu ostatnich dwóch lat. Wymogiredakcyjne przyjęte w czasopismach, w których się wcześniej ukazały2, zmusiłymniedo złożenia tych prac wmoc
no okrojonych wersjach (dotyczy to zwłaszcza artykułu na te mat Hayekowskiej doktryny rządów prawa, opublikowanego w„Państwie i Prawie”). Tutaj udostępniam je wcałości. Wblo kupoświęconymfilozofii politycznej uwzględniłam także mój wczesny esej,który na użytektego zbioru przełożyłam na język polski. Niewielki tekst„Wolnośćod" i„wolność do" raz jesz czepowstał w trakciepierwszego cyklu rozmów, jakie odbyłam z IsaiahemBerlinem w Oksfordzie w roku 1986. Pracowałam wówczas nad rozprawą doktorską, poświęconą jego koncepcji wolności. Z własnej inicjatywy, oksfordzkim zwyczajem przy gotowywałam na kolejne spotkania eseje. Ich zadaniem było okiełznanielegendarnej wręcz żywotności intelektualnej mojego
2 Pełna informacja bibliograficzna podana jest w nocie edytorskiej, s. 179-180.
WSTĘP 13 interlokutora i kierowaniewygłaszanych przez niego wzawrot
nym tempiemonologów w stronę tematów, które były istotne ze względu na przygotowywaną wówczas przeze mniedysertację.
Jedynie teksty pisane były w stanie przykuć uwagę rozmówcy do moich własnych przemyśleń i interpretacji. Trzy spośród po
wstałych wówczas esejówzostały później opublikowane.
Wstępnawersja artykułu „Wolnośćod"i „wolnośćdo " raz jeszcze, który zdecydowałam się włączyć do niniejszego zbio
ru, spotkała się z żywym zainteresowaniem Isaiaha Berlina.
Zgodnie zjego sugestiąprzesłałamtentekst, po dokonaniu sto
sownych poprawek, do prestiżowego brytyjskiego periodyku
„Political Studies”, nałamachktórego się z czasemukazał. Kil
kanaście lat później redakcja znanej amerykańskiej serii Twen tieth-Century Literary Criticism zwróciła sięz prośbą o zgodę na dokonanie przedruku.Po raztrzeci oryginalna, anglojęzyczna wersja wspomnianego eseju ukazała się we współautorskiej - Isaiaha Berlina i mojej - książce UnfinishedDialogue(Amherst, New York: PrometheusBooks, 2006). Uznałam, że być może wartoudostępnić go także polskiemu czytelnikowi. Dokonując przekładu,udzieliłam sobiepewnego zakresu licentiae poeticae w trosceo poprawne brzmienietekstu;niemniej głównaliniaza wartej w nim argumentacji i wysunięte tezy pozostałytożsame.
Zachowałamtakże oryginalną strukturęeseju. Pod tym wzglę dem odbiega on w niewielkim stopniu od pozostałych artyku
łów. Z uwagi na fakt, że wspomnianytekst jużniejako funkcjo
nuje w literaturze, zdecydowałamsięnaprzedłożeniewierności oryginałowinad spójność formy niniejszejpublikacji.
Beata Polanowska-Sygulska
I. WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI
Absolutnym gwarantem i niezbędnym warunkiem politycznego ładu musi być filozof, który dotarł do szczytu drogi poznania, ogarnął swoim rozumem czysty świat idei i z tej racji potrafi odnosić wszelkie wska
zówki dotyczące życia politycznego do absolutnego porządku. Tylko dzięki niemu ustrój polityczny może zachować związek z bezwzględną prawdą o bycie. Posługując się platońską metaforą, można powiedzieć, że prawdziwy ustrój powstanie tylko wtedy, gdy filozof przejdzie całą drogę „w górę” do poznania bytu, a następnie uzyska taką władzę nad społecznością, że będzie mógł kształtować jej ład ściśle według uzy
skanej wiedzy.
(R. Legutko, Krytyka demokracji w filozofii politycznej Platona, Kraków 1990)
Część I: Rekonstrukcja
1. 1. Kilka słów o Traktacie
Opublikowany w2008 roku kontrowersyjnyEsej o polskiej du
szyRyszarda Legutki zdominował dyskusję nad pisarstwemkra
kowskiego filozofa i do pewnego stopnia usunął w cień waż kie wydarzenie intelektualne, jakim byłoukazaniesię, zaledwie rokwcześniej, Traktatu owolności tegoż autora1. Ze względu na 1
1 R. Legutko, Traktat o wolności, Gdańsk 2007, Idee i Polityka. O ile
18 I. WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
doniosłość wspomnianego dzieła,poddającego refleksji szeroko zakrojoną problematykę wolności i leżące u jej podłożaewolu
ującekoncepcje człowieka od starożytnościaż po czasy współ czesne, warto i należy do niego wrócić, wniczym nic ujmując późniejszym dokonaniommyśliciela. Wydaje się,że obok zna komitej, wczesnej książki Spory o kapitalizm oraz dojrzałego studium, poświęconego Platońskiej krytyce demokracji, Trak tat o wolności stanowi kluczową pozycję w dorobku Legutki.
W pełniteż zdaje się uzasadniona jegodecyzja, by swemu dzie
łu nadać formę traktatu właśnie, nie obudowując go przypisami, indeksem ani listą bibliograficzną. Już sama forma tej pracy su
geruje,żeoto będziemy mieli okazjęzagłębić się w swobodny tok refleksji niekwestionowanego erudyty, płynącej tak z rozle głej lektury filozoficznej, jak zwłasnych przemyśleń;niezakłó
conej wszakże odniesieniami do rozlicznych źródeł inspiracji.
Nie da się zrozumieć Legutki bez uwzględnienia przemożnego wpływu, jaki miałana niego myślstarożytnych, wszczególno
ściPlatona, którego tłumaczył i o którym z dużymznawstwem pisał. W rozważaniach krakowskiego filozofa na temat współ czesności wyraźnie słyszalnyjest takżetonTocqueville’a oraz Ortegi y Gasseta. Można zapewne wskazaćszersze grono my
ślicieli, którzy wywarli naniegowpływ,choćniewieleZnajdzie mywtej pracy bezpośrednich odniesień,a żadne znielicznych nawiązań nie zostało opatrzone stosownymprzypisem. Traktat należy czytać jako zapis własnych rozważań filozofa, przyglą
dającego się z niepokojem zachodzącym współcześnie proce som, dociekającego ich źródeł i formułującego pesymistyczne w swej wymowie diagnozy. Nie wydaje sięjednak, bymiędzy
mi wiadomo, Traktat nie wywołał poważnej dyskusji. Jego ukazanie się zostało odnotowane, niemniej wyrażone w nim poglądy nie stały się im
pulsem do podjęcia polemiki. Dobrą ilustracją podejścia komentatorów jest kompetentny artykuł autorstwa Bronisława Wildsteina, który jednakowoż ogranicza się do rzetelnej prezentacji głównych tez Traktatu; własny wkład recenzenta stanowią wyłącznie pochwały, zob. B. Wildstein, Plus Minus,
„Rzeczpospolita” 2007, 7-8 IX, s. A14.
1.TRAKTAT O WOLNOŚCI 19 publicystycznym pisarstwem Ryszarda Legutki a wspomnianym dziełem zachodziłygłębokie korespondencje. Oczywiście, ogól
na wymowa obu sfer twórczości krakowskiego myśliciela jest tożsama. Niemniej podczas gdy wprzypadku jego popularnych tekstów mamy do czynienia z nad wyraz mocno zaangażowa
nym pisarstwem, mającym niekiedy wydźwięk wręcz ideolo giczny -co sprawia, że czytelnikowi hołdującemu odmiennym przekonaniom trudnojest podążać za tokiem myślenia autora bez silnegosprzeciwu wewnętrznego - to Traktat jawi się jako poważne dzieło filozoficzne, wymagające głębokiego namysłu i takiegoż komentarza.
Niesposób,choćby w bardzo obszernym eseju, zmierzyć się z całością refleksji, zawartej w interesującej nas książce. Ade
kwatną reakcją ze strony czytelnikaniepodzielającego poglądów autoraTraktatubyłoby stworzenie konkurencyjnego dzieła, pre
zentującego alternatywnąwizję o zbliżonymrozmachu, a zara
zem angażującego porównywalną erudycję. Niezamierzam po
dejmowaćsię ażtakiego wyzwania;poprzestanę na podzieleniu się kilkoma refleksjami, które nasunęły mi się w trakcie lektu
ry Traktatu o wolności. Nie ukrywam,że bezpośrednim impul sem do zanotowania poniższych uwag były zawarte w książce Legutki mocno krytyczne komentarze pod adresem myśliciela, który jest mi szczególnie bliski, to jestIsaiaha Berlina. Traktat bowiem rozpoczynasię od bezkompromisowego ataku na dzie
dzictwo oksfordzkiego filozofa,a wszczególności na jego słyn
ny esej Two Concepts ofLiberty1 *, który zdaniem autora „stanowi zbiór banałów i fałszów o dużym stopniuszkodliwości dla po
ważnegomyślenia o poważnychproblemach”1 *3. Wpóźniejszych rozdziałachkilkakrotnie napotykamy jeszcze krytyczne nawią zaniado poglądów Berlina. Trudno oprzećsię wrażeniu, że tak 1 1. Berlin, Two Concepts of Liberty, w: tenże, Liberty, red. H. Hardy, Oxford 2002, s. 166-217; polski przekład: I. Berlin, Dwie koncepcje wol
ności, przeł. D. Grynberg, w: tenże, Cztery eseje o wolności, Warszawa 1994, s. 178-233.
3 R. Legutko, Traktat..., s. 6.
20 I. WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
dobitnie wyrażone, polemiczne stanowisko niezupełnie licu je z charakterem Traktatu jakoważkiego dzieła filozoficznego;
stosowniejszym dlań kontekstem zdawałobysię znane ze swych demaskatorskich skłonności publicystyczne pisarstwo krakow skiego myśliciela.
1.2. Trzy pojęcia wolności
Traktat stanowi owoc przemyśleń Ryszarda Legutki na temat wolności, zrodzonych pod wpływem świadomej decyzji o rady kalnym odcięciu się odtradycji Berlinowskiej,która wedle jego odczytania implikuje wymóg dokonania „gigantycznej czystki w dziedzictwiefilozoficznym”4. Krakowski myślicielpostrzega problematykęwolności w szerokiej perspektywie.Mieszczą się w niej trzy interpretacje tego pojęcia, wyrastające z odpowia dających im, możliwych do wyodrębnienia nurtów europejskiej tradycji. Na wspomniane trzy rodzaje wolnościskładają się: wol ność negatywna, wolność pozytywna oraz wolność wewnętrz
na.Przeztępierwszą autorTraktatu rozumie brakzewnętrznego przymusu; stąd ograniczeniem wolności negatywnej jednostki może byćalboprzeszkoda zczyjejś strony, albostosowany wo bec danego podmiotuprzymus5. Wolność pozytywna to wedle Legutki zespół sprawności i środkówpozwalających osiągać za mierzone cele. Wolny człowiekw rozumieniu pozytywnym to ktoś posiadający możliwość stawiania sobie i realizowania ce
lów6. Ową potencjalną możliwość konstytuuje szereg pozosta
jącychw zasięgu danego podmiotu czynników,takich jak mą drość, zdolności,bogactwo, władza i tym podobne7. Pozytywne ujęcie wolności zakłada zatem pewnąracjonalność“. Winterpre tacji krakowskiegomyślicielatradycjafilozoficznawypracowała 4 Tamże.
5 Tamże, s. 11.
6 Tamże, s. 85.
7 Tamże, s. 86.
" Tamże, s. 122.
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 21 kilka modeli wolności pozytywnej, takichjak starożytny ideał filozofa, oddającego się kontemplacji teoretycznej, nowożytny ideał artysty, praktykującego najwyższą formę wolności w ak cie tworzenia, archetyp tyrana, arystokraty i wreszcie, będący przedmiotem istotnych zastrzeżeń, wzorzec przedsiębiorcy. Co znamienne, Legutko poddaje szerszej refleksji naturę ograniczeń dla wolności pozytywnej w kontekście modelutyrana jako ucie
leśnieniatejże wolności. Owe ograniczenia mogą przyjmować dwojakąpostać: zewnętrzną i wewnętrzną. Wobu przypadkach wiążą się oneznadużyciem wolności, wpisanymwprzekrocze
nie pewnych obiektywnych miar ludzkiego postępowania, które w efekcie przyjmuje którąś z postaci samozniewolenia tyrana.
Ograniczenia zewnętrzne wchodzą w gręwówczas, gdynadmier ne dążenie do maksymalizacji wolności pozytywnej spotykasię zoporem zestrony tych, którychowe działaniadotykają. Wów
czas cała energiatyrana musi zostać nakierowana natłumienie buntu i na zabiegiumożliwiające mu utrzymanie władzy, a nie na realizację własnych zamierzeń. Źródłemograniczeńdrugie
go rodzaju jest niszczący wpływ przerostuwolności pozytywnej na wewnętrzne poczucie miary podmiotu. Nadmierne uleganie własnympragnieniomi żądzom prowadzi doutraty kontroli nad sobą i tym samym do samozniewolenia. Filozof akcentujefakt, iż oba rodzaje utraty wolności pozytywnej pozostawały w cen trum uwagi i troski starożytnych, którzy to je zidentyfikowali i zinterpretowali. Dziś ograniczeniom wolności pozytywnej nie przypisuje sięjuż takiego znaczenia, zjednej strony z powodu porzucenia w dobiedemokracjiideału wybitnej jednostki, z dru giej zaś - ze względu na właściwe współczesnościrozpoznanie indywidualnych pragnień jako „twardego jądra człowieczeń
stwa”, co sprawia, że pożądliwa część ludzkiej natury nie jest już postrzeganajako zagrożenie. Trzeciawyróżniona przez kra
kowskiego filozofa perspektywa patrzenia na wolność kładzie szczególny nacisk na autorstwo ludzkich działań. Stąd ograni czeniem wolnościwewnętrznej człowieka,a zarazem jego auto nomii, może byćstosowana wobec niego manipulacja,podstęp
22 1.WOKÓŁFILOZOFIIPOLITYCZNEJ
czywywierana nań presja’. Dlatego rozumienia wolności funda
mentalneznaczeniemawizja człowieczeństwa, w jakiejjest ono ugruntowane.Filozof poddaje refleksji trzy dominujące w euro
pejskiej tradycji koncepcje człowieka- ,ja” nieistniejące, ,ja” minimalnei ,ja” metafizyczne,orazichwpływ na naturę wolno
ści wewnętrznej podmiotu.
Wyróżnioneprzez Legutkę trzy interpretacjepojęcia wolno ści są dookreślone przez ich przeciwieństwa, którym sięje za
zwyczaj przeciwstawia. Opozycję wolności negatywnej stanowi przymus, pozytywnej - konieczność, zaś wewnętrznej - hetero- nomiczność*10 *. Każde z trzech ujęć jest ucieleśnieniem jednego spośród ważnych ludzkich ideałów. Podczas gdy wolność ne gatywna daje wyraz pragnieniu minimalizacji przymusu, wol ność pozytywna uosabia tęsknotę do panowania nad światem, wolność wewnętrznanatomiast „wyraża marzenie o człowieku, który jest panem samego siebie i który nie zna żadnej wyższej władzy działania pozaswojąwoląi żadnej wyższej władzy my
ślenia poza swoim umysłem”". Zgodnie z konstatacją krakow
skiego filozofa wszystkie trzy rozumienia wolności są doniosłe, zaś przeprowadzone przezeń rozróżnienie,jakkolwiek porząd kuje niezwykle złożoną problematykę, tojednak„nie rozstrzy ga relacji między tymi rodzajami”12. Jednocześnie jednak Legut ko zaznacza, żezasadnicze kompromisymiędzy nimi niosą ze sobą ryzyko. Zazwyczaj formująone określone, wewnętrznie spójne konfiguracje. We współczesnych czasach mamy doczy nienia z dwoma ichrywalizującymi wariantami,któreobrazują podstawowykonflikt wokół wolności. Wedle filozofa uosobienie pierwszego z nich stanowi modelowy „człowiek liberalnej de mokracji”, drugiego zaś - zwolennik „liberalizmu arystokratycz nego”. Do tego kluczowego wątku, stanowiącegokonkluzję ca łości prowadzonych w Traktaciedociekań, jeszcze powrócimy.
’ Zob. tamże, s. 155.
10 Zob. tamże, s. 156.
" Tamże, s. 159.
12 Tamże, s. 237.
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 23
1.3. Paradoksy
Dokonana przez krakowskiego filozofa rekonstrukcja trzech tradycji, jakie zarysowały się w ciągu wieków wobrębie reflek
sjinad wolnością, obfitujew dogłębne analizy, dygresje i prze
nikliwe diagnozynatematwspółczesności.Wartozatrzymaćsię nad fragmentami rozważań, które rzucają światło naparadoksy, w jakiewikła siękażda z wymienionych trzechwizjiwolności, zwłaszczazaśnateich odmiany, które zrodziły sięwdzisiejszej dobie i są aktualnie podzielane. Współczesne ujęcia wolności negatywnej,odwołujące siędonaturalnychuprawnieńczłowie ka, dotknięte są paradoksem przemieszania tego, co naturalne, i tego, co cywilizacyjne. Z jednej strony zakładająone wizję państwa jako potencjalnegoźródła despotyzmu i postulują stwo
rzenienieprzekraczalnych barier,chroniących sferę prywatności jednostki, z drugiej zaś traktująpaństwo jako strażnika i gwa
ranta jej przyrodzonych uprawnień. Tym samym, by tak rzec, państwa nie ma,ale-paradoksalnie - zarazemjest; „nie wtrą
ca się do naszychspraw prywatnych i zostało powołane z po
wodunaszychsprawprywatnych”13. Podobna niekonsekwencja zaznaczasię wpostawach radykalnychgrup mniejszościowych orazzwolenników nowej utopii,postulujących wcieleniew ży ciemodelu maksymalnej wolności i, co za tym idzie, upodob nienie naszegoświata do stanu natury,jednakże z pominięciem konieczności równoczesnego demontażu wszystkich dobro dziejstw i urządzeń, które ludzkość stworzyła, odchodząc od stanu przedcywilizacyjnego. Jak celnie zauważa filozof, takie podejście stwarza iluzję „swobodnego przechodzenia od stanu natury do stanu polityki przy zachowaniu dobrychstron jedne
go idrugiego”14. Kolejnyparadoks jest uwikłany we współcze snych wcieleniach doktryny wolności negatywnej, na gruncie
13 Tamże, s. 46.
14 Tamże, s. 45.
24 1. WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
których jest onainterpretowana jako proceswyzwoleńczy. Orę downicy tego stanowiska, domagający się poszerzania obsza rów wolności, korzystają z jejfundamentalnego zakresu zapew nionego w społeczeństwach, w których żyją. Właśnie dzięki funkcjonującym w nich gwarancjom podstawowych swobód możliwejest bowiem wysuwanie dalszych żądań. Mimo to, jak trafnie zauważa filozof, postulatom dalszego zwiększania ob
szarów wolności przypisuje się absolutnie zasadnicze znacze nie,sugerując, iżich niezrealizowanie „prowadzidozakwestio nowania podstawwolnego społeczeństwa”15. Tym samym wizja rozwoju społecznego, postrzeganego jakoproces wyzwoleńczy, zakłada brak jakiejkolwiek zasady pozwalającej na powstrzy manie eskalacji kolejnych żądań czy też zakwestionowanie nie którychznich ze względu naichkontrowersyjną czywręcz de
strukcyjną naturę.
15 Tamże, s. 68.
Tamże, s. 107.
Zjawisko swoistegodysonansu,czy też wewnętrznej sprzecz
ności, jest udziałem nie tylko współczesnego rozumienia wol
ności negatywnej, lecztakże pozostałychdwóchujęć. Paradoks, dotykający wolności pozytywnej,wiążesię z umasowieniemjej modelu kreacyjnego, który to wzorzec jest dziś niewątpliwie dominujący. Otóż ów model niejako wymknął się spod naszej kontroli. Jakzauważa filozof, w dzisiejszych czasach nieomal wszystko wydaje się podatne na twórcze eksperymentowanie, z „ciałem, płcią, rodziną, prawami, obyczajami”16 włącznie.
Wiele wskazuje na to, że zakres naszej wolności pozytywnej będzie się ustawicznie poszerzał. Coza tym idzie,wolność po
zytywna, która z założeniamiała służyćuniezależnieniu sięod konieczności, sama zdaje się podlegać pewnej konieczności dziejowej, zaś współczesny człowiek liberalno-demokratyczny, jakopodmiot tejże wolności, paradoksalnie utraciłkontrolę nad jej rozwojem. Stąd, mimo iż ma on poczucie dysponowania nieograniczoną wolnością pozytywną, jednocześnie postrzega
I. TRAKTAT O WOLNOŚCI 25 proces jej rozwoju jako nieodwracalny; żyje zatem w „prze
świadczeniu liberalno-demokratycznego fatalizmu”17. Pozy
tywnaperspektywa patrzenia na wolność jest dotknięta jeszcze innego rodzaju paradoksem. Podejmowany przez współczesne quasi-tyranie projekt rekonstrukcji społeczeństwa, nakierowa
ny na upodmiotowienie rozmaitych grup domagających się zwiększenia zakresu swej wolności pozytywnej, jest przedsię wzięciem, które wymaga permanentnego wyrównywania szans i które tymsamym nie może zostać ostatecznie zrealizowane.
Reżim, wspierający dane grupy, działa na rzecz wzmocnienia ichwolności pozytywnej, niemniejrównocześnie„podważa za sadniczo jej naturę”1“.
17 Tamże, s. 140.
” Tamże, s. 119.
Obszar wolnościwewnętrznej wjej współczesnymrozumie
niu także nie jest wolnyod pęknięć i rażącychniekonsekwencji.
Odejście od mocnej, metafizycznej koncepcji człowieka i roz
powszechnienie się jego minimalistycznej wizji zrodziło nie możliwądo usunięciasprzeczność.Wolnośćwewnętrzna dane go podmiotu, przesądzająca o autentyczności podejmowanych przezeń działań, stała się jakością newralgiczną. Przekonaniu o niemal nieograniczonym zakresie autonomii jednostki towa
rzyszy podejrzenie o to, iżjejwolność wewnętrzna może podle gaćzawłaszczeniu,co skutkowałoby heteronomicznością podej
mowanych decyzji. Jakzauważa filozof, tak masoweideologie polityczne, jak reklama, globalnakultura masowa imoda, para
doksalnie odwołują się do wolnej autokreacji jednostki, jedno
cześnie oferując zbiorowe schematy.Co więcej, niedookreślone mu, pozbawionemu tradycyjnie rozumianej naturypodmiotowi, oboknieograniczonej autonomii, przysługują - na mocy współ czesnych koncepcji liberalnych - także rozliczne uprawnienia, których liczba bezustannie rośnie.
26 1. WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
1.4. Posępna diagnoza
Odsłaniającliczne paradoksy iambiwalencje, jakimi naznaczone jestdzisiejsze postrzeganiewolności, krakowskifilozof obnaża myślową miałkość współczesności. Dojmującewrażenie niekon
sekwencji i płytkości intelektualnej potęgujączęste nawiązania do europejskiej tradycji filozoficznej,zklasyczną metafizyką, za kładającą mocną koncepcjęczłowieka, naczele. Nie sposób się oprzeć skojarzeniuzPlatońską wizją degeneracji światarzeczy zmysłowych-oto rzeczywistośćcoraz bardziej oddalasięod bo
skiego świata idei,czego nieuniknioną konsekwencją jest jej ro
snąca skazitelność. Inną powracającą asocjacją jest pochodząca od Ortegi y Gassetateza o syndromie„buntu mas”, zrodzonego przez dwudziestowieczną, Jiiperdemokrację”,wraz z przeprowa dzoną przez hiszpańskiegomyśliciela wnikliwą analizą tegożzja
wiska. Zgodniez interpretacjąOrtegi masyprzejawiające cechy charakterystyczne dla psychiki rozpuszczonego dziecka niemają świadomości, iż materialna i społeczna organizacja, z której ko rzystają, nie jest częścią natury, lecz owocem trudu minionych pokoleń. Warto tu przytoczyć odnośny fragmentrozważańfilo zofa, obrazujący „absurdalny standucha” mas:
[...] nie interesuje ich nic poza własnym dobrobytem, a jednocześnie nie mają poczucia więzi z przyczynami tego dobrobytu. Zdobyczy cy
wilizacji nie odbierają jako cudownych, genialnych konstrukcji, któ
rych istnienie należy pieczołowicie podtrzymywać; wierzą więc tylko, że ich rola sprowadza się do wymagania istnienia tych ostatnich, jak gdyby chodziło o przyrodzone prawa1’.
” J. Ortega y Gasset, Bunt mas, przeł. P. Niklewicz, Warszawa 2006, s. 61-62, Spectrum.
Legutko rozpoznaje w takiej właśnie bezrefleksyjnej posta
wie jeden z dominujących rysów dzisiejszej hybris, która wedle krakowskiego filozofa nie manic wspólnegoz pychą prometej
ską, zrodzoną zpokusywydarcia bogom tajemnicystworzenia. *
1. TRAKTAT OWOLNOŚCI 27 Wjego odczuciu współczesna ludzka pycha ma postać hybris poczciwca,czyniącego stosowny użytek z mechanizmów demo kracji, by przykroić rzeczywistość społeczną namiarę własnych oczekiwań,bez troskio dalekosiężne skutki tegorodzajupoczy nań. W takich kategoriach autor Traktatu o wolnościpostrzega zamysł przeprowadzeniaradykalnejrewolucji moralneji obycza
jowej, jaką wywołałaby zmiana definicji małżeństwa czyprzy
zwolenie na klonowanie człowieka.W ironicznej charakterysty ce współczesnego, demokratycznego anty-Prometeusza Legutko zdaje się nawiązywać do diagnozy Ortegi, odnoszącją jedna
kowoż do znacznie bardziej ryzykownychw obecnych czasach symptomów „buntu mas”. Dzisiejszy poczciwiec, przejawiają cy skarlałą hybris, niedemonstrujerozmachu, jakibył udziałem wybitnego, nieznającego umiaru człowieka starożytności:
Nie ma się za wielkiego artystę przekształcającego świat. Widzi się ra
czej w roli rzemieślnika, który pracuje nad szczegółami wielkiej bu
dowli. Nie zadaje sobie nigdy pytania, czy jego praca współgra z ca
łością konstrukcji i czy jej nadmierny rozrost nie zniszczy harmonii całości. Nie zadaje sobie tego pytania, bo taka wizja całości nie istnieje, a nawet gdyby istniała, to on nie jest zainteresowany jej poznaniem30.
30 R. Legutko, Traktat..., s. 113.
Przemyślenia krakowskiego filozofa koncentrujące się wo kół degradacji współczesnego myślenia, a co za tymidzie - pry mitywizacji życia społecznego układają się w nad wyraz po
sępnądiagnozę. Oto corazszerzej podzielane przeświadczenie o śmiercimetafizykibynajmniej nieprowadzi - jak sądził Nietz
sche - do erupcjiludzkiej kreatywności. Przeciwnie, odrzucenie metafizyki nieodwołalnie więziw platońskiejjaskinijej miesz
kańców, niweczącperspektywę dotarciadotajemnicyegzysten cjiiprzekroczenia ludzkiejniedoskonałości i skończoności. Od rzucenie hierarchicznej koncepcji natury ludzkiej nieprowadzi do eksplozjitwórczych mocy jednostki; przeciwnie, toruje dro gę przeciętności. W przestrzeni społecznej zaś odrzucenie hie- rarchizmu kulturowego, któremu w oczywisty sposób sprzyja
28 1. WOKÓŁ FILOZOFIIPOLITYCZNEJ
mechanizm demokratyczny, skutkuje nobilitacją pospolitości.
Niedookreślony, wyzuty z metafizycznego ,ja” człowiek nie staje wobec egzystencjalnej trwogi ani grozy. Nie doświadcza takżesytuacji granicznych. Jego kondycję adekwatnie odzwier ciedlają rozmaite nurty postmodernizmu, rozpoznające „niesta
bilność społeczną i tożsamościową jako konieczny stanrzeczy dzisiejszych społeczeństw”21 i oferujące „sceptycyzm poznaw
czyjako swoisty ratunek przed popadnięciem w egzystencjalną trwogę”22. Jednakże warunkiemtrwania zalecanej przezfilozo
fię postmodernistyczną gry ztożsamościamijest, zdaniemkra
kowskiegofilozofa, amnezja i wygaszenie tęsknoty za stałością.
Towarzysząca tym procesom atomizacjaspołeczeństwasprzyja jego ideologizacji - jakchoćby w postacirozprzestrzeniającego
sięzjawiska politycznejpoprawności - a w dalszej perspektywie niebezpieczeństwu masowegozniewolenia:
21 Tamże, s. 173.
22 Tamże.
2:1 Tamże, s. 217.
Im mniej ukształtowana jednostka, im mniej znajduje się w niej barier uznanych na mocy tradycji, przyjętej filozofii czy z innych względów uznanych za obiektywne, tym bardziej poddaje się ona procesowi or
ganizowania świadomości. Społeczeństwa wykorzenione, z krótką pa
mięcią historyczną, pozbawione siły obyczaju, z rozluźnionymi więza
mi wspólnotowymi i pozbawione poczucia ciągłości łatwiej poddają się ideologiom masowym niż społeczności o silnej tkance wspólnotowo- -światopoglądowej23.
Reasumując, odczarowanie wiary w metafizyczne ,ja” za owocowało redukcjąludzkiej kreatywności i porzuceniem ide ału wybitnej jednostki na rzecz wizji „człowieka masowego”, promującej przeciętność i pospolitość. Człowiek ów charakte
ryzuje siękrótką pamięciąi mimo iżpostrzega samsiebie jako podmiotnieograniczonej wolności,jest nad wyraz podatny na ideologiczną indoktrynację. Stąd, paradoksalnie, silny indywi dualizmujawniaswą mocną więź z kolektywizmem, kreślącza razempesymistycznąperspektywęnaprzyszłość.
1.TRAKTAT O WOLNOŚCI 29
Część II: Riposta zwolenniczki Berlina
2.1. Dwie wizje wolności: Legutko i Berlin
Architektoniczny szkielet Traktatu o wolności, jakim jest wy odrębnienie trzech tradycji w obrębie refleksji nad wolnością, stanowi interpretację autorską. Wyczerpująca polemika z za
proponowanym przez Legutkę ujęciem wymagałaby licznych, cząstkowychanaliz. Wiązałabysiętakże z koniecznością umiej scowienia zaproponowanych rozróżnień w niezmiernie bogatym kontekście literatury podejmującej pokrewną problematykę. Nie będę się angażować w szczegółową dyskusję z wzniesioną przez krakowskiego filozofa konstrukcją intelektualną i ograniczę się do sekwencji spostrzeżeń zanotowanych w trakcie lektury.
Skoncentniję się w szczególności na przedstawionej w Trakta
cie miażdżącejkrytyce Dwóch koncepcjiwolnościIsaiahaBer
lina. Przyjmuje ona postać zaledwiekilku uwag; niemniej sąto nawiązania o kluczowym znaczeniu dla całości filozoficznego wywodu. Zaskakuje ichdosadna artykulacja, nieharmonizująca z poważnym tonem głównego nurtu rozważań. Obok przytacza
nej jużwcześniej oceny, zgodnie zktórą refleksja Berlina nad wolnością stanowi „zbiór banałów i fałszów”24, autor Traktatu oskarża ją nadto o „schematyzm, a nawet prymitywizm”25. Choć nie jest to powiedziane wprost, a nawiązaniado oksfordzkiego myśliciela majątylko sporadyczny charakter, tojednak czytel
nik odnosi nieodparte wrażenie, iż ostrze krytyki skierowane przez Legutkę przeciwko współczesnemu liberalizmowi i jego intelektualnej miałkości jest w znacznej mierze adresowane do Berlina jakomyśliciela reprezentatywnego dlategoż nurtu. Sta
wiam jednak paradoksalnąna pierwszy rzutoka tezę, iż mimo wszelkich różnic, zachodzących między dystynkcją trzech pojęć
24 Tamże, s. 6.
25 Tamże, s. 211.
30 1. WOKÓŁFILOZOFII POLITYCZNEJ
wolności autorstwa Legutki a kanonicznym już, Berlinowskim rozróżnieniem wolności negatywnej i pozytywnej, stanowi
skaobu filozofów wykazują - w pewnym niezmiernie istotnym aspekcie- pokrewieństwo. Rzecz jasna,nie sposób abstrahować od zasadniczych odmienności. To, co Legutko określa mianem wolności wewnętrznej, mieści się w Berlinowskimrozumieniu wolności pozytywnej. Pochodzące od obu autorów pojęcia wol
ności pozytywnej krzyżują się, zaś przyjęteprzez nich interpre tacje wolności negatywnej wgeneralnym planie siępokrywają.
Mniejsza jednak o dystynkcje pojęciowe. Zasadniczą kwestią, ze względuna którą ich stanowiskajawią się jakoprzeciwstaw
ne, jest odmienna koncepcja natury ludzkiej - ściśle empiryczna, określona przezkatalog ludzkich potrzeb w przypadku Berlina i mocna, uwarunkowana metafizycznie w przypadku Legutki.
Niemniej obu autorów łączy jedno niezwykle doniosłe prze
konanie - otokażda z wyodrębnionych przeznich interpretacji wolności jest ważnai każda z nich wyraża odmienną, a zarazem w pełni uprawnioną ludzką potrzebę.Tym samymzagwaranto wanie którejkolwiek z nichnie kompensuje niedostatku w pozo
stałym obszarze.
Krakowski filozofzarzuca Berlinowi schematyzm i przyję cie „radykalnie dualistycznegostanowiska”26. Doprawdy trudno zrozumieć powody, dlaktórychtak wyrafinowany myślicielpo
padanimniej, ni więcej, tylko wschematyzm właśnie. Podąża bowiem koleiną, wydeptanąprzez całą plejadę krytyków Ber
lina, oferujących błędnąinterpretację jegopoglądów! Częścio wą odpowiedzialność za ten stan rzeczy ponosi zapewne sam oksfordzki filozof, nadającswojej doktrynie wolności - wprze
ważającej mierze- charakter metateorii i prezentując ją w nie dostatecznie rozwiniętej formie. Wydaje się zatem, że pewną dezorientację wczesnych komentatorów Dwóch koncepcjiwol
ności co do intencji autora eseju można uznać za usprawiedli wioną.Niemniej ten kanoniczny tekstobrósł w ciągu półwiecza
26 Tamże.
1.TRAKTAT O WOLNOŚCI 31 od jego prezentacji w takrozległą literaturę, iż zgromadzona fi zycznie wjednym miejscu zapewne utworzyłaby obszerną bi
bliotekę. Co najważniejsze jednak, sam autorobudowałgo licz
nymi komentarzami,by wspomnieć choćby cykl rozmów, jakie odbyłzRaminemJahanbegloo27, Stevenem Lukesem28czy z ni
żej podpisaną29. Dziwi zatem niezmiernie fakt, że krakowskifi lozof wciąż z uporemklasyfikuje Berlina jako skrajnego nega- tywistę potępiającego wczambułwolnośćwewnętrzną (czy też - wedle oksfordzkiego filozofa - pozytywną),podobniejak to czynili jego oponencidziesiątki lat temu.
27 I. Berlin, R. Jahanbegloo, Conversations with Isaiah Berlin, Lon
don 1993; polski przekład: R. Jahanbegloo, Rozmowy z Isaiahem Berli
nem, przeł. M. Pietrzak-Merta, Warszawa 2002.
28 I. Berlin, S. Lukes, Isaiah Berlin in Conversation with Steven Lu
kes, „Salmagundi” (Skidmore College, Saratoga Springs, New York) 1998, nr 120 (Fall), s. 52-134.
29 1. Berlin, B. Polanowska-Sygulska, Unfinished Dialogue, Am
herst, New York 2006.
2.2. Esej Berlina a kontekst historyczny
Wykład Dwie koncepcje wolności inaugurujący rok akademic ki w Oksfordzie w 1958 roku został wygłoszony w szczegól
nych okolicznościach historycznych. Mimo trwania zimnej wojny zachodnia opinia publiczna żyła iluzjami natemat Rosji sowieckiej.
Nie sposób zrozumiećintencji Berlina, jeśliabstrahujesięod jego losu łotewskiego emigranta, pamiętającego z dziecinnych latwybuchrewolucji bolszewickiej idoświadczonegowjej wy niku utratąbliskiej rodziny. Dobrzejest sobie uświadomić, że Dwie koncepcje wolności wyszły spod pióra człowieka, który dwukrotnie przebywał w ZSRR z ramienia rządu brytyjskiego, co umożliwiłomu nawiązanie osobistych kontaktówztwórca
mi rangi Achmatowej, Eisensteina czy Pastemaka. Analizując esej Berlina, warto mieć w pamięcifakt, iż jego autorjakojeden
32 1.WOKÓŁ FILOZOFII POLITYCZNEJ
z pierwszych ludzi Zachodumiał okazję zapoznaćsię z manu skryptem DoktoraŻiwago, by następnie spowodować wydanie tegoż arcydzieła w Wielkiej Brytanii. W przeciwieństwie do większości zachodnich intelektualistówBerlin nie miał na żad nym etapie swojej życiowej droginajmniejszych złudzeń na te mat komunizmu. Co więcej, w pełni rozpoznając zagrożenie, jakie ta idea ze sobą niosła, nie wypierał - jak tylu innych -
tej jakże niewygodnej świadomości, czynnie solidaryzując się z ofiarami zbrodniczegosystemu. Lektura Dwóch koncepcji wol
ności, ograniczająca się wyłącznie do płaszczyzny intelektual nej i nieuwzględniająca emocjonalnej warstwy eseju, nie dotyka istoty jego przesłania i musi prowadzić douproszczonej interpre
tacji. Ten niewielkitekst jest w istocierzeczyżarliwym apelem o ochronęprywatnej przestrzeni jednostki, azarazem dramatycz
nym ostrzeżeniem przed groźbą totalitaryzmu. Boprzecież taka groźba realnieistniała; wszak z końcem lat 50. ubiegłego wieku nie sposób było przewidzieć, w jakim kierunku pójdzieświat.
To zaiste zdumiewające, jak to możliwe, by uwadze myślicie la tak dalece świadomego historycznego i intelektualnego dzie
dzictwa, jakim niewątpliwie jest Ryszard Legutko, umknął za sadniczy klucz interpretacyjny, pozwalający w pełni zrozumieć i docenić Berlina. Trzebarównocześniekoniecznie nadmienić, że głębokie zaangażowanie emocjonalne tego ostatniego, wręcz pasja,z jaką dociekałźródeł wypaczania koncepcji wolności po
zytywnej, a następnie formułował swoją przestrogę,w niczym nie umniejsza intelektualnej wartości jego rozważań. Esej Ber
lina jestwciąż aktualnyw tym sensie, że ceną wolnościjest cią
gła czujność. Niewydaje się jednak, by zaledwieramowo zary
sowany, metateoretyczny szkic - bo w tych kategoriach trzeba chyba postrzegać esej Berlina - a ponadto, co wtym przypadku kluczowe, wyrwany z historycznego kontekstu, miał stanowić stosowne narzędzie pozwalające na zmierzenie się z wyzwa
niami współczesności. A właśnie tego rodzaju użytek usiłował zeń poczynić autor Traktatu o wolności. Wobec niepowodze nia tego z natury rzeczy skazanego na fiaskozamysłu, uznał on
______________ 1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 33
Berlinowską doktrynę wolności za chybioną, bałamutną, a na wet fałszywą’0.Znamienny jest fakt, że akurat ten aspekt wizji Berlina,którywykracza poza historyczny kontekst jegorefleksji nad wolnością izapoczątkowuje nowy nurt w obrębiemyśli libe
ralnej, tymsamym niosąc zesobą ważne przesłanie dlaprzyszło ści,nieomal całkowicie umyka uwadze krakowskiego filozofa.
Mam tu na myśli leżącą upodłoża Berlinowskiego liberalizmu koncepcję pluralizmu wartości; pochodzące od niego stanowi skow etyce, które,jak powiadahołdujący mutakże John Gray, stanowi „śmiertelny cios, wymierzony w zachodnioeuropejską tradycję’”1. Jeśli warto dziś studiować dziedzictwo Berlina wza kresie filozofii politycznej, to - abstrahując od sformułowane go przezeń ostrzeżenia w kwestii wolności - właśnie z uwagi na zakorzenienie jego refleksji w pluralizmie etycznym, notabe ne kierunku, nad którym toczy się obecnie ożywiona dyskusja o światowym zasięgu. Ryszard Legutko podjął tę problematykę w jednymze swych esejów, wielokrotnie zresztą publikowanym w nieco zmodyfikowanych wersjach*32, niemniej w Traktaciena wiązuje do niejzaledwie śladowo i to nie w kontekście Berlina.
Zob. R. Legutko, Traktat..., s. 5.
” J. Gray, The Unavoidable Conflict. Isaiah Berlin ś Agonistic Liberalism,
„Times Literary Supplement” 1995, 5 VII, s. 3.
32 R. Legutko, On Postmodern Liberal Conservatism, „Critical Review”
1994, nr 8 (Winter), s. 1-22; tenże, O postmodernistycznym liberalnym konserwatyzmie, w: tenże, O czasach chytrych i prawdach pozornych, Kraków 1999, s. 75-101; skrócona wersja: tenże, O obiektywnym plurali
zmie wartości, w: Liberalizm u schyłku XXwieku, red. J. Miklaszewska, Kraków 1999, s. 25-37.
2.3. Chybione zarzuty
Przestroga, jakapłynie zDwóch koncepcjiwolności, w najwięk
szym skrócie brzmi następująco: jakkolwiek obaujęcia wolno ści- tak negatywne, jak pozytywne -teoretycznie mogą pro wadzić do nadużyć i faktycznie do nich prowadziły, tojednak
34 1. WOKÓŁFILOZOFII POLITYCZNEJ
pozytywne jej rozumienie jest ze swej natury szczególnie po
datne na wypaczenia. W ich efekciezgruntu niewinne i dobro czynnepostrzeganie wolności wkategoriach samodoskonalenia może się przerodzićwapoteozę autorytetu. Nie oznacza toby
najmniej, że koncepcja wolności pozytywnej jako taka jest nie uprawniona i że, jakpowiadaLegutko, powinniśmy w związku ztym zrobić „gigantyczną czystkę w dziedzictwie filozoficzny- m”53. WszakBerlin podkreślał fakt, iż wolność pozytywna wy raża ważną ludzką potrzebę. Pamiętam z naszych rozmów, że wypowiedział kiedyś następującą myśl: „Wolność pozytywna jest tym, co czyni osobowośćosobowością. Bez niej nie mogę w ogóle funkcjonować jako wolna istotaludzka”54. Co więcej, wymienił Kantowską koncepcję autonomii jako jedno z głów nych źródełinspiracji,z których czerpał, rozwijając własną re
fleksję nad wolnością: „Podam ci jeszcze jednego filozofa, któ
ry wywarłna mnie wpływ.Jestnim Immanuel Kant - jego idea byciaswoim własnympanem,nieuleganiawpływom zewnętrz
nych czynników. Wolność pozytywna to Kant, zdecydowanie.
Oczywiściewtymdobrymsensie”55. Ostrzeżeniesformułowane przez Berlina dotyczyowego nad wyraz ryzykownego momen tu, w którym uwikłana w pozytywnym spojrzeniu na wolność idea wyższej jaźni zostaje rozszerzonanapewną ponadjednost- kowącałość,jak na przykład rasę, naród, państwo, klasę spo
łeczną czy Kościół. Wówczas todochodzi do owej kuglarskiej sztuczki, w wyniku której wolność może potencjalnie zostać zrównanazniewolą. Tylkotylei aż tyle.
35 R. Legutko, Traktat... s. 6.
34 I. Berlin, B. Polanowska-Sygulska, dz. cyt., s. 155.
33 Tamże, s. 134.
Krakowski filozof nie ogranicza się do rozszerzającej in
terpretacji głównego przesłania Berlina. Ustawiając tego wła
śnie myśliciela w roli głównegoobiektu przypuszczanego przez siebie ataku, kieruje przeciwko niemu - w zawoalowanej for
mie - zarzuty, które się w ogóle doń nie stosują! Zastrzeżenia Legutki względem współczesnych ujęć wolności negatywnej, * 33
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 35 a w szczególności uwikłanych w dzisiejszymmyśleniu rażących paradoksów i sprzeczności, akurat Berlinowi zarzucone być nie mogą.Nie jest prawdą,jakoby jego doktrynyliberalnej dotyczy ływnikliwie opisane przez Legutkę niefrasobliwe „przejścia” ze współczesnej cywilizacji do stanu natury i z powrotem. Libera lizm Berlina nie zakłada bowiem ani hipotezy stanunatury, ani idei umowyspołecznej. W odróżnieniu od wpływowych współ czesnych teorii liberalnych, wBerlinowską koncepcjęwolności wpisana jest idea pluralizmuwartości. Na gruncie refleksji Berli
na człowiek nie jest abstrakcyjnym tworem -stroną hipotetycz nego kontraktu, lecz uwarunkowaną historycznie i kulturowo istotą i - co charakterystyczne właśnie dla tego filozofa -od
czuwającą silną potrzebęprzynależności. Nie stanowi on także bynajmniej egzemplifikacji ironicznie opisanego przezLegutkę
„człowieka liberalno-demokratycznego”, traktującego wolność negatywnąjako przynależnąmu oczywistość. Wręcz przeciw
nie, właśnie zewzględu na ciążenie przeszłego doświadczenia, jakie odczuwa, uwikłany w Berlinowskiej doktrynie liberalnej człowiek jest uwrażliwiony na nadużywanie pojęcia wolności czy też zaciemnianie bądźrozciąganiejego znaczenia.Nie od
rzuca hierarchiczności ani w obszarze własnej jaźni, ani celów, do których dąży. Ceniąc wolność pozytywną, rozumianą jako zdolność do kierowania samym sobą, zakłada, że jego jaźń ma w istocie hierarchiczną strukturę - że jest wnim zarówno ten, który sprawuje kontrolę,jak i ten, który kontroli wymaga. Na
tomiast jest stanowczo przeciwnyidentyfikowaniu swej jednost kowej, wyższej jaźniz jakąkolwiek całością społeczną. Wśród wyznawanych przez siebie wartości wyróżnia tzw. wartości ostateczne[ultimate values], do którychdąży ze względu na nie same, inne rzeczy mającza środki, orazwartości wtórne, które pełniąrolę owych środków.Niewątpliwie trafne argumenty kry tyczne Ortegi, skierowane przeciwko tzw. człowiekowi maso
wemu, z którychLegutkoczyni w Traktacieintensywny użytek, nie mają zastosowania do doktryny liberalnej Berlina. Wszak jawnym absurdem byłoby oskarżać obezmyślnąahistoryczność
36 1. WOK.OL FILOZOFII POLITYCZNEJ
historyka idei właśnie; co więcej, myśliciela, którypoddajc re
fleksji ni mniej, ni więcej, tylko historycznąewolucję dwóch rozumień pojęcia wolności! Zdumieniem napawa postrzeganie Berlinajako jednegoz teoretyków podzielających tzw. determi- nizm liberalno-demokratyczny, tojest interpretujących dzieje jako nieuchronny proces ujawniania sięw sferze publicznej ko lejnych grup, będącyefektem naturalnego ciążenia społeczeństw ku równości. Przecież ostrzeżenie, zawarte w Dwóch koncep
cjach wolności,jest dramatycznym wołaniem o czujność, której wymaga niedające się wyeliminowaćzagrożenie dla wolności!
Zejście społeczeństw z liberalno-demokratycznej ścieżki jest po
strzegane przez Berlina jakojak najbardziej realne. Wreszcie, jakże można zarzucać deterministycznąoptykęautorowijedne go z kluczowych w literaturze filozoficznej tekstów, kwestionu
jących właśnie wiarę whistoryczną konieczność!36 Conie zna czy, iż oksfordzki filozof odrzucał konieczność jako taką, nie dostrzegając jej w żadnym obszarze rzeczywistości. Wszak to właśnie Berlinowi zawdzięczamy interpretację doświadczenia etycznego dokonaną w kategoriach pluralizmu rozpoznającego istnienie wielości obiektywnych wartości, a zarazem nieuniknio- nośćkonfliktu moralnego. Wedle oksfordzkiego filozofaniektó
re zostatecznych wartości sąze sobą sprzeczneniejako z samej swej natury. Ich zderzenia mogą być trywialne, niemniej mogą mieć także wymiar tragiczny, w sytuacjach, w których każ dy z pozostających w gestii danegopodmiotu wyborów niesie ze sobą wielkie zło i nieodwracalnąutratę. Tym samymzarzut Legutki, jakoby na gruncie pluralizmu etycznego został unice
stwiony fenomen tragiczności, jest całkowicie nieuzasadniony.
Polemikę z jego stanowiskiem w tym względzie prowadziłam już w kilku innych tekstach,toteż nie będępowracać do przed
36 I. Berlin, Historical Inevitability, w: tenże, Liberty, red. H. Hardy, Oxford 2002, s. 94-165; polski przekład: I. Berlin, Konieczność historycz
na, przeł. D. Lachowska, w: tenże, Cztery eseje o wolności..., s. 101- -177.
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 37 stawionej tam kontrargumentami37. Na pewnym etapie zabrał głos w dyskusji także Isaiah Berlin, odpowiadając na zrefero
waną przeze mnie krytykę Legutki w prowadzonej przez nas korespondencji”1. Krakowskifilozof- być może pod wpływem mojej polemiki-zmodyfikował w Traktacieswoją interpretację zjawiska tragiczności, rezygnującz uwzględnianegowcześniej wymogu obiektywnej jedności wartości.Wdalszym jednak cią
gu obstaje przy idei konieczności metafizycznejjako warunku wystąpienia fenomenutragedii.Jednakże prześledzenie interpre
tacji zjawiska tragicznościskłania do wniosku, iż przeszła ona w ciągu wieków ewolucję,w wynikuktórej pewne aspekty tego fenomenu zaczęto postrzegaćjako bardziej doniosłe, zaś inne straciłyna znaczeniu. Dotych pierwszych należy konflikt aksjo
logiczny i związanaz nim utrata; do drugich-wyróżniające dla antycznej wizji tragiczności przeświadczenie o jedności porząd
kumoralnego i wiaraw przeznaczenie. Zatempluralizm etycz
ny, który rozpoznaje i w szczególny sposób akcentujezjawisko niewspółmierności wartości, bynajmniej nie niweczy tragedii;
przeciwnie, oddając sprawiedliwość konfliktowi moralnemu, pozwalana adekwatnąinterpretację tragicznych dylematów.Le
gutko przypisuje Berlinowi w Traktacie- zresztą poraz kolejny - typową dla myślenia liberalno-demokratycznego optykę ko
operacyjną, która ma jakoby skutkować całkowitym unicestwie niem heroizmu i tragiczności. Wielokrotnie pisałam już na ten temat, niemniej, jak sięokazuje, muszę powtórzyć razjeszcze-
37 B. P o 1 a n o w s k a-S y g u 1 s k a, Filozofia wolności Isaiaha Berlina, Kra
ków 1998, s. 147-152, Biblioteka Myśli Politycznej; taż, Pluralizm i tra
giczność, w: Studia z filozofii prawa, red. J. Stelmach, t. 2, Kraków 2003, s. 185-199; taż. Pluralism and Tragedy, w: 1. Berlin, B. Polanowska- -Sygulska, dz. cyt., s. 265-278; B. Polanowska-Sygulska, Pluralizm wartości i jego implikacje w filozofii prawa, Kraków 2008, s. 290-306, Bi
blioteka Myśli Politycznej, 61.
3> Aneks: Wybór listów od Isaiaha Berlina, w: B. Polanowska- -Sygulska, Filozofia wolności Isaiaha Berlina..., s. 200-204; 1. Berlin, B. Polanowska-Sygulska, dz. cyt., s. 101-102.
38 1.WOKÓŁFILOZOFII POLITYCZNEJ
Berlinowska idea tzw. transakcji wymiennych[trade-offs], którą w pewnymuproszczeniu możnarozumieć jako zalecenie stoso
wania kompromisu, w najmniejszym stopniu nie jest pomyślana jako nadrzędny ideał. Byłoby to wszak jawnie sprzeczne z du chem pluralizmu!Trudno doprawdy zrozumieć, że tak wnikliwy myślicieljak Ryszard Legutko nie dostrzega,bądź - jak sądzę - niechce dostrzectej oczywistej konsekwencji dokonanej przez siebie interpretacji. W rzeczywistościjest akurat na odwrót - idea „transakcjiwymiennych” płynie z rozpoznania niemożliwe go do wyeliminowania zjawiska kolizji ostatecznych wartości, dlaktórychnie ma racjonalnego rozwiązania. Kompromispełni zatem rolę czysto pragmatycznego wyjścia z nierozstrzygalnego dylematu,azarazem środka pozwalającego na złagodzeniecier pienia, jakie ówdylematrodzi.
Bliższe przeanalizowanie rozważań autora Traktatu, odno szących się do współczesnej myśli liberalnej, a następnie od
niesienie ich do doktryny Isaiaha Berlina, uznanego przez Le- gutkę za jednego z reprezentatywnych teoretykówtegożnurtu, prowadzido nieodpartegowniosku. Otóżprzemyśleniazawarte w Traktacie, jakkolwiek bez wątpienia frapujące i skłaniające dogłębokiego namysłu, dają fałszywy obraz koncepcji liberalnej Berlina,zaśsformułowane diagnozyw rzeczywistości nie mają zastosowaniado jegostanowiska. PolemikaLegutki sytuujesię w głównym nurcie rozwijanej od blisko półwiecza krytyki dok
tryny Berlina, przyjmującejza punktwyjściabłędne odczytanie jegopoglądów.Niejako rykoszetem powraca zawarta w Trakta
cie frazao „zbiorzebanałów i fałszów”; tym razem jednak zda je się ona mieć odmienne, wręczprzeciwstawne odniesienie...
Niemniej, zzasadniczychpowodów, nieidźmywytyczoną przez krakowskiegofilozofaścieżką.Oskarżenie o banałi fałsz wyklu cza bowiem merytoryczną dyskusję. Zamykanadto jej uczestni
ków naargumentyoponentów,nie pozwalającna podjęcie próby zalecanego przez Berlina „empatycznego wglądu” w ich stano
wisko, wreszcie wyklucza poszukiwanie dróg prowadzących do jakiegoś -choćby czystopragmatycznego- porozumienia.
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 39 A przecież, mimo wszelkich zastrzeżeń, jakie z koniecznościna suwająsię zwolennikomodmiennychpoglądów, lektura Traktatu dajegłębokodomyślenia ibezwątpieniaposzerza horyzonty.
Część III: Polemika
3.1. Trzy pojęcia wolności: wzajemne relacje
Zastosujmyzalecenie krakowskiegofilozofa, dotyczące „poważ
nego myślenia o poważnych problemach”, do wzniesionej przez niego konstrukcji intelektualnej. Nawet jeśli dyskusjazTrakta
tem ma mieć z założeniafragmentaryczny charakter, to nie spo
sób w niej abstrahowaćod dwóch kontrowersji.Mają one różny ciężar gatunkowy,niemniej obie wymagają krytycznego komen
tarza. Pierwsza z nich dotyczy szczegółowego zagadnienia,dru gazaś kluczowej kwestii, której Traktat -pomimo jej rangi- nie oddaje sprawiedliwości.
Rozważmy najpierw relacje zachodzące między trzemawy różnionymi w Traktacie rodzajami wolności. Przemyślenia Le- gutki zdają się sugerować, iż między wyróżnionąprzez niego wolnością negatywną awolnością pozytywną zachodzi stosunek krzyżowania. Świadczy o tym następującyfragment:
Pamiętamy, iż wolność negatywna i wolność pozytywna nie pokrywały się, a więc bez popadania w sprzeczność było możliwe powiedzenie, iż ktoś jest wolnym negatywnie, a jednocześnie zniewolonym pozy
tywnie, na przykład ów ubogi nieszczęśnik, któremu nikt nie wchodził w drogę, ale który nie posiadał żadnych środków na realizację jakich
kolwiek istotniejszych celów”.
Nie ulega wątpliwości, że na gruncie zaproponowanego w Traktacie rozróżnienia można także być jednocześnie pod
miotem obu rodzajów wolności, dysponując zarówno pew ną sferą niezależności, jak i środkami do realizacjipowziętych
” R. Legutko, Traktat..., s. 209.
40 I. WOKÓŁ FILOZOFIIPOLITYCZNEJ
zamierzeń. Relacja między wolnością negatywną a wolnością wewnętrzną przedstawia się odmiennie.Rekonstrukcja stanowi ska autora wtym względzie koniecznie wymaga odwołaniasię do odnośnych wersetów Traktatu, tym bardziej że w takkluczo wym momencie najwyraźniej wkradł się drukarskilapsus:
W wypadku wolności negatywnej i wolności zewnętrznej [podkr.
B.P.-S.J takiego łatwego rozdziału nie da się przeprowadzić. [...] Wy
daje się [...] możliwa taka sytuacja, że w imię wolności negatywnej dopuścimy zło, ignorancję i nierozumność, natomiast w imię wolności wewnętrznej będziemy je zwalczać. Taka sytuacja jednak zawiera nie
możliwą do pogodzenia sprzeczność. Nie można jednocześnie deklaro
wać wolności do zła i nierozumu i prowadzić walki z nimi411.
Wszystko wskazuje nato, że fraza: „wolności zewnętrznej”
winna brzmieć: „wolności wewnętrznej”, co w pierwszym mo
mencie utrudnia zrozumienie tego kontrowersyjnego fragmen tu. Abstrahując od drukarskiego błędu, należy chyba wysnuć wniosek, iż w przekonaniu Legutki wolność negatywna i wol ność wewnętrzna pozostają w stosunku wykluczania.Źródłata kiej relacji autorupatruje w nałożeniunasiebie„dwóchperspek tywpatrzeniana naturę ludzką”4041 42. Jak wdalszymciągupowiada,
„teoria uzasadniająca wolność negatywną jest indywidualistycz na, teoria uzasadniającawolność wewnętrzną- nie”4:. Trudno się oprzeć wrażeniu, że specyficzna forma, nadana wyrażonej w przytoczonej fraziemyśli,służyuniknięciu przymiotnika, któ
ry się powinien pojawić na końcu zdania, to jest: „kolektywi styczna”.Z oczywistych względów autor uznałjednak za stosow
ne ominąć tę rafę. Nie to jest jednak najistotniejsze. Powróćmy razjeszcze do wcześniejszego cytatudotyczącego relacji mię dzy wolnością negatywną a pozytywną. Analizując wzajemny stosunek między tymi pojęciami, Legutkoprzyjmuje zapunkt wyjścia perspektywę hipotetycznego podmiotu obu rodzajów
40 Tamże, s. 209-210.
41 Tamże, s. 210.
42 Tamże.
1. TRAKTAT OWOLNOŚCI 41 wolności. Zwraca uwagę fakt, iż na dalszym etapie rozważań, kiedy to autor podejmuje problematykę wolności wewnętrz nej, jej podmiot całkowicie znika z jego pola widzenia. Wtym kontekście refleksja jest już prowadzona napoziomiecałościo wych teorii. Spróbujmyjednak, wbrew przyjętej w Traktacieli
nii myślenia, abstrahować od powyższego„przeskoku” i pójść pierwsząścieżką. Taki zabieg prowadzi wprost dopytania: czy możliwe jest, bypodmiot obdarzony wolnością negatywną jed nocześniecieszyłsię wolnościąwewnętrzną? Innymisłowy,czy -dajmy na to -człowiekżyjący w liberalno-demokratycznym społeczeństwie, w którymdysponuje sporym zakresem wolno ści negatywnej, może być równocześnie wolny wewnętrznie, to jest pozostawać autorem swoich czynów? Bez wątpienia tak.
Byćmożejest to niewczesna uwaga, niemniej trudno sięoprzeć nasuwającemusię nieomal automatycznie skojarzeniu. W takiej właśnie sytuacji znajduje sięwszak samautorTraktatu, którego nikt niepowstrzymał przed napisaniem i opublikowaniem tegoż dzieła i któryjednocześniejest jego autentycznym, azarazem autonomicznym twórcą. Wynikałoby stąd, że wolność negatyw na nie wyklucza wolności wewnętrznej, lecz że pozostają one w stosunku krzyżowania. Tak właśnie przedstawia się ta kwe stia na gruncie koncepcji Berlina (przy zastrzeżeniu wcześniej wspomnianych odmienności terminologicznych). Czy zatemma rację autor Traktatu, utrzymując, że „nie można jednocześnie deklarować wolności do zła i nierozumu oraz prowadzić wal
ki z nimi”? Otóż Berlin uważa,żemożna. Wolność negatywna obejmuje swym zakresem także i wolność do popełniania błę dów i doczynieniazła. Nie jest ona jednak wartościąabsolutną.
Takieodczytaniekoncepcji Berlina idzie całkowicie wpoprzek jego najgłębszym przekonaniom, zresztą wielokrotnie wyrażo nym explicite. Doprawdy nie sposób zrozumieć, jak to możliwe, by ta schematyczna, tylekroć kwestionowana w literaturze inter pretacja wciąż jeszcze się pojawiała; wdodatkutym razem wpo
ważnymdziele poważnego autora. Wolność negatywna nagrun cie doktryny Berlina jest jedną spośródwielu wartości. Dlatego
42 I.WOKÓŁ FILOZOFIIPOLITYCZNEJ
może - ipowinna -podlegać stosownym ograniczeniom w imię pozostałychwartości. Wszak strategia „transakcji wymiennych”
ma zastosowanierównieżdo wolnościnegatywnej.W dalszym ciągu, w bezpośrednim nawiązaniu takżedoBerlina, autor Trak tatu powiada, iż „wolność wewnętrzna głosząca jedność z do
brem i odwrócenie się od zła bywa niemal zawsze zestawiana z inkwizycją, faszyzmem, fundamentalizmem, totalitaryzmem, teokracją, torturami i wieloma innymi przerażającymi prakty kami zmierzającymi do realizacji jakiegośzbiorowego celu”43. W przekonaniu Legutki charakterystyczny między innymi dla Berlina kierunekmyślenia,bezwarunkowo przedkładającysche matycznieczywręczprymitywnie rozumianąwolność negatyw ną nad wolność wewnętrzną, zmusza„swoich wyznawców do przyjęciastanowiskaradykalnie dualistycznego”44. Otóż Berlin nie jestradykalnym dualistą, zaś pochodzące od niego rozróżnie
nie dwóch rozumień wolności nie ma charakteru podziału logicz
nego. Oba pojęcia niesąod siebie zbyt odległe,anawet częścio wo nasiebie zachodzą. Niemniej, jak powiada Berlin,„rozwijały się historycznie wrozbieżnych kierunkach, nie zawsze przy tym respektując zasady logiki [...]”45.Wolność wewnętrznaw rozu mieniu Legutki, czyliw przybliżeniu Berlinowska wolność po
zytywna, może, lecz nie musi prowadzić do zniewolenia. Ten wątek wymaga szerszego rozwinięcia. Znamionuje on ów wspo
mniany wcześniej kluczowyproblem,potraktowany w Traktacie zniedostatecznąpowagą.
« Tamże, s. 210-211.
44 Tamże, s. 211.
45 I. Berlin, Dwie koncepcje wolności..., s. 192.
3.2. Paradoks wolności pozytywnej
Wśród szeregu paradoksów, zidentyfikowanych przez Legutkę we współczesnymmyśleniuowolności - wkażdymzjej trzech wyróżnionych znaczeń - ranga tegokluczowego, wyekspono wanego przez Berlina, została zdeprecjonowana. Jak bowiem
1. TRAKTAT O WOLNOŚCI 43 inaczej należałobyzinterpretować uwagę, iż podnoszone między innymi przez Berlina zarzutydotyczące koncepcji wolnościro
zumianej jako samokontrola „osiągnęły pewien poziombanaliza
cji w dzisiejszym myśleniu politycznym”46?Chodzi o uwikłaną w tej perspektywie patrzenia na wolnośćszczególną podatność na wypaczenia, która może potencjalnie prowadzić do utożsa mienia wolności z jej zaprzeczeniem,zarówno napoziomie ję
zyka, jakrzeczywistościspołecznej. Wspomniana „banalizacja”
zapewne ma sugerować, żepowyższakwestia została tyle razy omówiona, przeanalizowanai skomentowana, iż na dobrą spra
węstała się jużnudna, jeśli nietrywialna. Tenkontekst nieomal automatycznie przywodzi na myśl ulubiony cytat Berlina, po
chodzący od Clarence’a IrvingaLewisa:„niema żadnych aprio
rycznych powodów, by przypuszczać, że odkryta wreszcie praw daokażesię interesująca”47. Wydajesię, że autor Traktatu usiłuje stworzyćwrażenie, jakoby powyższy paradoksbył niedostatecz
nie interesujący, by mupoświęcić więcej uwagi. We własnym stosunkowo oszczędnym komentarzu zaledwie wspomina o tek stach rozwijających tę problematykę, ograniczając się wyłącz nie do jednego nazwiska- Leszka Kołakowskiego. Znamienne, żewtym istotnym kontekście wkład Berlin^ został w Traktacie całkowicie pominięty. Wypełnijmyzatemtę zastanawiającą lukę odwołaniami doprzemyśleńkilkuautorów - literatówi myśli cieli- zktórych każdymiałszczególne powody do zajęcia się właśnie tym,anie innym paradoksem. Wartosięgnąć wprost do stosownych cytatów, by ocenić, czy przedstawiona w nich ar gumentacja rzeczywiście zostaław dzisiejszychczasach na tyle strywializowana, że niema sensu jużdo niej wracać.
46 R. Legutko, Traktat..., s. 209.
47 1. Berlin, Introduction, w: tenże, Liberty, red. H. Hardy, Oxford 2002, s. 3-54; polski przekład: I. Berlin, Wstęp, w: tenże, Cztery eseje o wolności..., s. 23.
Motyw mechanizmu prowadzącego do utożsamienia wolno
ści zjej przeciwieństwem pojawia się wdziełachpisarzy,któ
rzy albo osobiściezaznali życia w systemie totalitarnym, albo to