• Nie Znaleziono Wyników

Pies wyczuwa obecność zmarłego - Helena Kurek - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Pies wyczuwa obecność zmarłego - Helena Kurek - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

HELENA KUREK-HORDEJUK

ur. 1932; Babin

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, PRL

Słowa kluczowe Projekt Etnografia Lubelszczyzny, śmierć, wierzenia o śmierci, pies, ubieranie zmarłych

Pies wyczuwa obecność zmarłego

To tu, na Tatarach przecież mieszkaliśmy, mąż umarł, bo on [...] miał raka na płucu, pięćdziesiąt sześć lat przecież, młody był. I pamiętam, mieliśmy takiego ładnego pieska. Ten piesek był bardzo zżyty z mężem, i jak umierał – bo przywieźliśmy go w piątek do domu - ja jeszcze poszłam na dyżur na noc i przyszłam rano, to on już tak źle się czuł. No i wezwaliśmy jeszcze lekarza, zbadał, syn wyszedł z nim i mówi:

„Chodź Sandunia na spacer”. I pyta się tego lekarza, bo on dał dolargan, [...] "Skróci cierpienie?". No i z Warszawy jeszcze bratowa przyjechała, dzieci malutkie, i on leżał, mąż. Ale mówimy tak, to pójdziemy do sąsiadki, wypiliśmy herbatę, ja zachodzę do pokoju, do męża i mówię: „Jak się czujesz?”, on usiadł sobie i [...] się przykrył kocem.

Ja mówię: „Zimno ci? [...], mówię - "Co cię boli?”, [mąż odpowiada]: „A głowa”. I ja mówię: „Tak, no to się połóż”. I tak wzięłam rękę pod głowę, nogi założyłam mu na tapczan, ale już czułam, że jest prawie sztywny. Rozmawiał, bo na płuca to jest to, że [...] rak to umiera się przytomnie. I ja tą ręką za głowę, ponieważ powiedział, że go boli, to położyłam [tę rękę] na tym. No i później już pochowaliśmy, [...] ja wróciłam z dyżuru, z centrali. Przyszłam do domu, a dzieci już spały, ale córka jeszcze: "Oj mamusiu dokończysz mi bluzeczkę?". I ja siadłam w pokoiku, bo tam trzy pokoje mieliśmy. I siadłam sobie w pokoiku, i szyję jeszcze, ale tak płakałam po prostu, mi się wspominało, że już [go] nie ma, a pusia – ta Sandunia leżała w przedpokoju nad wieszakiem. I w pewnym momencie słyszę [jakby odgłosy kaszlu] […] tak jak mąż kasłał, w dużym pokoju. Jak się ten pies zerwał spod tego... i jak wpadła do dużego pokoju, tak jakby witała jego zawsze. To ja dzieciom opowiadałam to, tak jakby witała męża. I za chwilę jeszcze raz zakasłał i uciszyło się. Pies przyszedł, się położył. Ja skończyłam to prasowanie, jeszcze wyszłam z psem na dwór. Przyszłam z powrotem, i nic. I rano opowiadam dzieciom, i rozmawiałam z lekarzem na ten temat.

I lekarz mówi tak: "I stworzenie wyczuwa”, czyli, że ta dusza przyszła odwiedzić, po prostu tęsknota za tym psem, i mówi: „Pies wyczuł, że on był”. Obecność, tylko że ja się nie bałam, bo niektórzy to się boją, że tam jak to tego, to im się przedstawia. Ja

(2)

się nie bałam. Siostra, jak umarła [...], bo to tu leżała siedem miesięcy, to chodziłam co drugi dzień, jak umarła, to ją sama ubierałam, bo to w Bełżycach, to przewracałam tak jak lalkę. Nic się nie bałam. Mówię: "Daj, włożę ci tą bluzeczkę". Rozmawiałam z nią. A niektórzy to się boją, gdzie, broń Boże, gdzie żeby ubrać. Męża [...] to ja nie ubierałam, tylko dzieci – synowa i syn ubierali go.

Data i miejsce nagrania 2013-02-21, Lublin

Rozmawiał/a Piotr Lasota

Transkrypcja Małgorzata Maciejewska

Redakcja Piotr Lasota, Paulina Litka

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

I tu święta były, Boże Narodzenie, ja już się położyłam, bo byłam zmęczona, no już teraz odczuwam, że jestem zmęczona czasem - o, chcę powiedzieć tą nazwę i

Tego krytyka literackiego, który, chyba w 2000, czy 2002 roku zmarł chyba w Stanach Zjednoczonych, a przecież w PRL-u to był na indeksie.. Widocznie musieli być mądrzy tam

I to się już tak zapadło, była taka mała górka, to też opowiadali takie dawne, dawne historie, [...] że tam był zamek i później ten zamek się zapadł, i ta góra tylko

Jechaliśmy nie raz w południe, tylko jak już jechaliśmy w południe na zboże, tośmy zawsze anioł pański odmawiali. Ale nikt nie widział

takie gałki z mięsa robiliśmy, to którą gałkę weźmie, to ta dziewczyna za mąż wyjdzie, to jak wpadł – to wszystkie po kolei zjadł [śmiech]. No takie ciekawe były te

I [...] jeszcze były nożem wydrapywane takie, to już była najwcześniej ufarbowana pisanka, a później nożem się drapało.. Kraszanki, i to się

Jak gdzieś była panna – ale ja to byłam draniowata trochę, bo przyszli i ja wiedziałam, że oni przyjdą obielić okno.. To ja sobie wzięła kubeł wody, poszłam na strych,

Bałam się tego draństwa, ale to wypuścili i ta pijawka to się tak wpiła, ona znalazła sobie miejsce tu gdzie boli.. I wypiła tą krew i później soli się sypało i ona to