• Nie Znaleziono Wyników

Rozrywki dla Dzieci. R. 4, T. 8, nr 47 (1827)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rozrywki dla Dzieci. R. 4, T. 8, nr 47 (1827)"

Copied!
72
0
0

Pełen tekst

(1)

ROZRYw

BIB® ? It l a®IB

" D Z I E C I .

aw n a n n a ii h

Jak slodk;© zatrudnienie giętk i umysł wtfpićrać i , ' Wzbudzać żywą do czynów szlachetnych ochotę.

I- gruntować w umyśle nicikazonyńi cnotę.

FELIŃSKI.

2 TOM VIII. Ne r 47. ,

Za'pozwoleniem Cenzury Rządowey;:

W WARSZAWIE, '

W DRUKARNI GAŁĘZOWSKIEGO.

1 8 2 7,

(2)
(3)

& >•/ •»*■••**»»# »./’^z’<•*' •«• '-•'«*• •.A,/’><*•’>..*..*

ROZRYWKI dla DZIECI.

N erXLVII. 1 Listopada 1827.

I.

W SPOM NIENIA NARO DO W E.

O P I S C Z W A R T1ŚY W K R A IU N A S Z Y M P R Z E IA Ż D Ż K 1 ,

Anielce Ł. Przypisany.

(C iąg d a lszy .)

D. 26 M aia 1827, w wieczór, w Krakowie.

Jeźli poranek dnia dzisióyszego b y ł czynny, i bogaty w wspom nienia, poobiedzie nie m niey pa- m iętnem mi będzie; odw iedziłam m o g iłę Kościu­

szki. W racaiąc od niey, zboczyliśm y um yślnie żeby by d ź w m ieyscu L ip k a zwanem . Jest to skrom na lecz porządna w yrobnika p osada, na w zgórku niedaleko.W isły będąca, ozdobiona pię­

knym o g ródkiem , i odw iecznem i lipam i, z pod których w idok iest zaymuiący. W a b iło m nie w to m ieysęe'słodkie uczu d it. T a ,k tó r e y nie tyl- ko za siebie,-ale. więcey niż*za siebie, żyw ą wdzięk

T o m r u t . ' K e r X L r i L 54

(4)

czność winnam, w czasie smutkiem pamiętnym w r. 1812, w cieińw tych lip pociechy stukała świadczy o tern tkliwy napis iey pióra na kamie niu wyryty:

Kiedy się wszystkie smutki na mą duszę siaty, Kiedy bolesnym czuci om ulgi szukać chciatam , Mieyscem mego dumania byt ten zakąt m a ty ; Nadzieie i pamiątki z sobą tylko miałam.

Pociechy inoie byty uczuciów niewinność , Piękne niebóg i szczera mieszkańców' gościnność.

Winnam więc była odwiedzimy niieyscu temu, a listek, z naywiększćy lipy urwany, będzie na­

leżał do drogich pamiątek wywiezionych z Kra­

kowa.—Wróciwszydę. domu (bo tak zwać nawy­

kłam miłą naszą gospodę) zastałyśmy przyiemne towarzystwo, a dla zakończenia stosownie dnia upływaiącego, czytane były głośno dwie mowy żałobne, przy zwłokach ;Xięcia Poniatowskiego miane, iedną na obcey ziemi w^Nańcy, Franci­

szka Morawskiego, drńga w W arszawie, pirzez Woronicza; obie śliczne, lubo każda w innym zupełnie rodzaiu. Zaięła się potem ciekawość moia opowiadaniem pięknego czynu iednego z obywateli Krakowa; żyie dotąd, i zobaczę go iu- tro, ieżeli wstanę o piątey z rana.

(5)

565

.W sta ła m o p jątey , i widziałam, bohatera— do- s, praw dy; że,tonażwisk,o dąć przystoi człowieko­

w i yv ktpręgo,.,sercu żaden powab światowych korzyści n ie . zdołał • miłośęi Oyezyzny zastąpić, lyiedy w r, 1797 weszli tu Ąustryacy, nakazali oświecenie, całego miasta, ;i,pąepi rozjaśnili wszy­

stkie. rządowe gmachy; chciełi tajiże oświecić ęhorągiewkę, żelazną, ną ązezycię wieży ratuszo- Wey dotąd Jj.ędącą, w kształcie prła, Do tey cho- rągiewlęj, z niebespieczeństwem życia dostać się tylko możną, bo iest bardzo wysoko i trudnęgo przystępu'; nikt, więc oświecęnia iey podiąć się nie chęiął,ale powiedziano zarządzającym: »Jest tu w Krakęyyię,.kominiarz nadzwyczay zręczny ijm iały.,. ęn iedenby to mógł sprawić, zowie się Zawrzał.» , Posłano po niego, przyszedł; lecz żadnym sposobem nie chciał zadosyć uczynić te­

mu żądaniu; ofiarowano mu znaczną nagrodę,

4 nic nie pomogło, stał niewzruszony; puszczo­

no go więc, i orzeł ratuszoweywieży nie przy­

łożył się tey nocy do uświetnienia Krakowa. Aż tu w r. 1809, kiedy miasto obchodziło weyście woysk polskich, Zawrzał, choć o kilkanaście lat starszy, nic nie mówiąc nikomu, wspiął się na

(6)

sam szczyt wieży, i chorągiewkę z orłem wła­

snym kosztem oświecił. Senat rządzący Rzecz- pospolitey Krakowskiey wyzttaczył mu dożywo­

tnią pensyą; prowadzi sobie teraz swobodne ży­

cie, a co Niedziela w kościele Panny Maryi w rynku, w czasie mszy, o piątćy z rana śpićwa mo­

dlitwy. Przyietanie mi było go widzieć i słyszeć;

iuź nie młody, ale czerstwo wygląda, głos ma donośny i mocny, i zapewne ani zgadnie, że go ktoś bohateretfi nazywa, i do wiadomości publi- czney podaie czyn w oczach iego tak prosty.—

Ktokolwiek W większćm iest mieście, stara się poznać artystów w niem zamieszkałych, i ia toż samo umyśliłam uczynić w Krakowie. Nasze mia­

sta dalekie są zapewne w tey mierze od zagra­

nicznych, ale iest powab, który w oczach nie­

których zdobi i upięknia wszystko, — ten powab odgadniesz łatwo, Anielko. Artysta którego dziś pracownią zwiedziłam, Pan Peschke, Czech z nazwiska, Polakiem iest z serca, i talent swóy zupełnie narodowym przedmiotom poświęcił; u- czeń sławnego Franciszka Smuglewicza, przed­

sięwziął dokończyć to, co mistrz zaczął tak pię­

knie, i znacżńieysze rysy dzieiów naszych przed­

stawił w rysunkach; ma ich przeszło pięćdzie*

(7)

567

siąt; wszystkie wydały mi się zaymuiące, niektó­

re bardzo ładne; zapisałam sobie treść ich, i wy­

baczysz, że i$ w tym dzienniku szczegółowo wy- piszę. Może przypadkiem szczęśliwym ten spis zachęci kogo możnego do ułatwienia zacnemu Autorowi zebrania prenumeraty, i udzielenia publiczności pracy miłey i użytecznćy; te rysun­

ki połączone z obrazami Smuglewicza, (1) kil­

koma ieszcze uzupełnione, złożyłyby nieocenio­

ny zapas do nauczenia się iak nayprzyiemniey dzieiów Polski; byłyby skarbem, zwłaszcza dla dzieci, którym naysnadniey przez oczy do pa­

mięci trafiać. Szkoda tylko, że litografia, szty- charska sztuka, (równie podobno iak wszystkie inne) tak ieszcze nisko u nas stolą. W krótce iednak podnieśćby się mogły, i postawić nas w tym względzie w równi z innemi narodami, gdyby rodzice i dzieci wspólnie do tego przyło­

żyć się chcieli; wszak Polakom, ieźli nie więcey, zapewne nie roniey od innych narodów Opa­

trzność zdatriości do wszystkiego udziela? Coz więc nam na przeszkodzie stawa, że w niczem co sztuk nadobnych się tycze, obcych dogonić

( 1 ) Znane są powszechnie piękne ryciny Franciszka Smuglewicza dzieiów ojczystych.

(8)

nie możemy ? niech mi wolno będzie tę przyczy­

nę bez urażenia*1 nikogo wyiawić: oto niedor rzeczna ambicya; Jakże mało u nas tak ro zsą­

dnych rodziców, :którzyby syna w ty m cela cha*

wali, ażeby, został artystą lub rzemieślnikiem wyższego rzędu; nie ieden isplaćhcic, maiąey kawał ziemi' choćby zadłużony, myśli jże ród Swńy takowćm postępowaniem upodli,, i w tero prze­

konaniu dziatkom rość daie; po większey części i rodzice idzieci nic przed sobą nie widzą prócz trzech powołań, urzędu, szlif i roli; maiętniey- si rozumieią, że te iedynie im przystoią; ubożsi, że w tych wyłącznie podnieść się, wsławić i zbo- gacić można. Dobroczynny Rząd:^który powo- łnie i przypuszcza zarówno wszystkie stany do nabywania światła, zasługuie ha słuszną nagro­

dę uyrzenia w kraiu różnych znakomitych ta­

lentów, zą pomooą których, ańi wzy waćnbcych, ani wstydzić się przed niemi nie miałby potrze­

by. • Tymczasem podobno dotąd zabiegi iego naywięcey napełniają bióra,'a; dobrych mecha­

ników, budowniczych, malarzy, rysowników i t. p. poczet bardzo zwolna się powiększa^ Gdy­

by iednak każdy chciał się zastanowić, iak te powołania są miłe, szlachetne, zaymuiąee, iakie

(9)

569

to. szczęście mieć kawałek chlewa pewny i nie­

podległy, jak żadna godziwa praca nie hańbi człowieka, (iak wkaźdey wsławić się, co wię- cey, użytecznym, by dź można, iak zarówno nie znieważa wziąść pieniądze za Własnych rąk pra­

cę, iak za żyto, lub pszenicę, możeby Odmieniło się to zdadie tak szkodliwe pięknym sztukom i wyższym rzemiosłom.. Plan powszechny i odwieczny edukacyiiytak dom,owey iak publi­

cznej, iest wigcey dobroczynny, niżeli my ko­

rzystać z niego umiemy; to udzielanie wszystkich rodzaiów; nauk i umiejętności, to ćwiczenie w rozmaitych talentach, które czasem zbytecznem zdawać się może, ma cel próbowania zdolności dziecięcia,. i> śledzenia, w niem do czego z natu­

ry dostało,usposobienie? Rodzijce więc, którzy, odkrywszy w /dziecku dać iaki szczególny ale W ich oczach'gminny.^ nie rozwiiaią go przez am­

bicją, krzywdę czynią nietylko dziecku wszcze- gólności, ale i, lOgółowi, dla którego ten dar mu iest dany; psuiązamiary Opatrzności, anaW.zór nieużytecznego,sługi z Ewanielii zakopuią talent, na korzyść osobistą i ogólną im powierzony.

Przy posuniętej u nas oświacie,, czas byłby, a- żeby czCze herby i ubieganie się za tytułami

(10)

nie pozbawiały kraiu talentów użytecznych, i rodzaiu sławy, do którey dążyć nam wolno.

Zwłaszcza dla rodziców nie zbyt maiętnych a licznem gronem dziatek obdarzonych, iakażby to była ulga, gdyby stosownie do wrodzonych zdolności syna, obierali mu zawczasu (tak iak za granicą czynią) które z tych wyższych rzemiosł;

gdyby on rósł w tym widoku, wszystkie nauki i ćwiczenia ku niemu kierował, gdyby się od­

dał duszą i sercem swey sztuce, i za punkt ho­

nory założył sobie wydoskonalenie się w niey.

Iluźby tym sposobem czynnych, użytecznych, szczęśliwych ludzi przybyło! iluźbyśmy mieli w krótce, tak iak cudzoziemcy maią, wzorowych we wszystkich rodzaiach artystów. Ale my nie bardzo lubimy przeymować od obcych co dobre; dlatego też prócz kilku wyiątków ma­

my tylko artystów z przypadku lub z potrzeby^

na wszystkiem nam zbywa, i w naymnieyszem przedsięwzięciu tyczącem się sztuk nadobnych tysiąc staie trudności. Daruy, Anielko, ten u- stęp może zbyt śmiały, niech mu wybaczyć ra­

czą rodzice i dzieci; wysunął on się mimowol­

nie z serca przepełnionego czystemi chęciami do­

bra powszeęhnego. A teraz wróćmy do rysun-

(11)

571

ków P. Peszke, Oto spis ich w iemy; nie rńo.

gąc ich wystawić iak są, wdziękiem sztuki ozdo­

bne, opiszę przynaymniey niektóre z dawniey- szych słowami poczciwego kronikarza Bielskie­

go; późnieysze zaś wyrazami tegoczesnych pi­

sarzy,

R. 964. 1). Ślub Dąbrówki z Mieczysławem, w obecności licznie zebranego ludu,

R. 1039. 2). Kazimierz Mnich, kiedy w bitwie z Jadźwingami, goniąc ich , spracował się tak bardzo, źe go rycerski ieden człowiek prawie martwego do namiotu przyniósł,

jR. 1073—1076. 3). M ałgorzata Zembocka, vr wieży z dwiema siostrami. O tey Bielski tak pi- sze: »Won czas młódź na wszystkie zbytki się

»udała, a cnotliwe białogłowy wysiedzieć spo-

»koiem w doma nie mogły; przetoż Małgorzata

» Zembocka, Mikołaia rycerza żona, widząc roz-

»pustę takową, zamknęła się na wieży przy ko-

»ściele w Zembocinie , o milę od Proszowic, a

» dwiema. siostrami, i tamże sobie strawę cią- a gtięła powrozem, i nie chciała ztamtąd wyniyśdź,

»az uyrzała męża swego,«.

R. 1094. 4), Bolesław Krzywousty, lat 9 ma­

jący, na woynie obok Hetmana Sieciecha wśrzód Tom f f l l . Ner X L V I L 55

(12)

>»rycerstwa. ■' »W obozach okazała się w dzie wcięciu chęć wielka do spraw rycerskich; sani wieździł na straż z drugimi; w nocy nie spał;

j>we dnie mało; piciem i iedzeniem skromnem

»się obchodził; nic mu zimno ani gorąco przy-

»krem n ie b y ło , tak, iźnadobyczay dzieciński

» wszystko czynił.«

R. 1105.5). Krzywousty na polowaniu. »Bo- wlesław wesół z fortunnego powodzenia Skarbi­

li mierzą przeciw Pomorzanom, wsiadł na koń

»ze stem rycerzówna myślistwo, aby gdzie zwie-

»rza nadiechali, bo tam tego dosyć było w dą-

»browach; natrafili na trzy tysiące Pomorzan,

»a oni się skradali cicho przez lasy, iakoby mo-

»gli oskoczyć naszych, gdy sobie podweselą.. Bo-

»lesław, chociaż widział lud nie mały, uciekać nie wchciał, ale upomniawszy swoich, uderzył na

»nie; tam posiekli pod nim konia Pomorzanie,

»a on przesiadłszy się na innego, nie wrócił do

»swoich aż trzydziestu ze sta rycerzy zostało.

wSkarbimierz tam oko stracił.«

R. 1109. 6). Hab Dank. » Cesarz niemiecki,

» Henryk, posłowi Krzywoustego podawał do wpokoiu ciężkie warunki. Poseł trząsnął na nie

»głową- Przetoż Cesarz, chcąc go ustraszyć,

(13)

573

»przywiódł do skrzyni otworzoney, pełney czer- j>wonych złotych, mówiąc. »Mam ia czem Pa­

nna twego z walczyć!» Poseł nasz Skarbek zdią-

»wszy z palca sygnet swóy złoty, wrzucił go n tam irzek ł: »Idź złoto do złota; niczem to u

»nas, gdyż więcey my się w ostrym żelazie ko-

»chamy, niż w złocie. Cesarzowi było to wpo-

» dziwieniu, i rzekł po niemiecku Ilab Dank! i

»ztąd ten herb tak u nas zowią.«

R. 1138. 7). Podział Polski p rzez Krzywou~

slego, czyn niebaczny wielu nieszczęść przyczy­

na. nBolesław rozdzielił za żywota syny swo-

»ie; starszemu Władysławowi dał jziemię kra-

»kowską, sieradzką, Szląsk, Pomorze; Bolesła-

»wowi Mazowsze., Dobrzyń, Kuiawy; Mieczy­

sław ow i Gniezno, Poznań, Kalisz; Henrykowi

»sandomierską ziemię, Kazimierzowi dzieciątku

»nic. A gdy Panowie napominali, aby mu też

»co naznaczył, powiedział tak^»Zaż nie rozu-

»miecie kiedy cztery koła w wozie będą, że mu-

»si tam kto piąty na wozie siedzieć.« Ten obraz pięknie iest ułożony; otaczaią Xiąźęta śmiertelne łoże oyca, żal na wszystkich iest twarzach, dzie­

cię tylko Kazimierz, na rękach piastunki, patrzy z zdziwieniem.

(14)

- B. 1146. 8). Krystyna korząca się przed bra­

ćmi męża. »Była to cesarska dzićwka znięmie-

»ekiego narodu, nieprzyjaciela Polaków; ustawi-

»ężnie też męża swego Władysława,' a syna Krzy-

»woustego, wiodła ; aby braciey swey pobrał

»państwa, mówiąc z narzekaniem: »Nie na okęso-

»ne królestwo mnie tu dano, ale na całe; abo.

»wiem ia, będąc tak zacnego rodu, mogłam by-

»ła lepiey zawdy za mąż iść, i za^takiego męża

»coby miał królestwo swe spełna,« I tak do-

»brze podżegała słabego męża, że aż do woyny

»między bracią przyszło; Xiążęta wzięli Kraków,

» Krystynę zastali na zamku; ona tam korzyła )>-się przed niem i, a oni iey nie czynili przy­

k ro ś c i źadney, owszem w uczciwości mieli, i

»pozwolili iechać z dziećmi za mężem, który iuz

»do Niemiec był uciekł.«-

B. 12o2, 9). Leszek biały i Goworek. » Po

»śmierci Mieczysława starego wszyscy iedno-

»staynie Leszka, syna Kazimierza sprawiedliwe’

>*go monarchą mieć chcieli, ale tym obyćzaiem, nieźli Goworka od siebie wypędzi. I ztym po- ysłali do Leszka; rozmyślał się on i pomyślił tak osobie: »I miałby dla mnie dobry a zasłużony człowiek bydź wygnan i zelżon niewinnie! Bo-

(15)

— 575 —

»że tego nie day, abym ia to miał uczynić.«

»W tem przystąpiwszy. Goworek przed Leszka

»mówił: »Dla mnie iednego , móy Panie, nie o-

»puszczay królestwa, bo masz do niego spra-

»wiedliwość nad inne; mnieć Bóg pożywi; zje-

»chawszy do cudzey ziemi, będę się wszędzie

»miał dobrze; a zaź mnie wiele trzeba, zwła­

szcza staremu, który iuż leda kiedy umrę?« Ta

»życzliwość wzruszyła ieszcze bardziey Leszka,

»iź nie chciał odstąpić Go worka, starego sługi

» swego.«

R. 1331. 10). Bitwa Łokietka pod Płowcami.

W dzień S. Stanisława, trwała od wschodu słoń­

ca do wieczora, w niey iak piszą 40,000 Krzyża­

ków porażono.

R. 1331. 11). Łokietek i Saryusz. »Nazaiutrz

»po przewaźney pod Płowcami bitwie, Król ie-

»źdżącpo poboiowisku,uyrzałFloryana Saryusza,

»berbu Kóźlerogi, który będąc ukłuty spisami, Mtkał w się ielita; stanął Król nad nim, żałuiąc jigo i mówiąc do swych: »To ten wielką mękę

»cierpi!« Odpowiedział Floryan: O Królu, nie

»toć ieszcze męka, ale kto ma złego sąsiada we

»wsi.« Z tey przyczyny dał go Król leczyć, a

(16)

»gdy sig wyleczył, hoynie obdarzył; snadź by

»się mógł pozbyć złego sąsiada.«

R. 1331. 12). Szamotulski przeprasza Łokiet-

»ka. R. 1331, Król złożył z starostwa czyli z he-

»tmaństwa Wincentego Szamotulskiego, a syna

»swego Kazimierza na tem mieyscu postawił; o

»co on rozgniewany uciekł sig do Ludera, mi-

»strza Krzyżaków, do Malborga, namawiane go,

»aby woiował a pustoszył polskie krainy, chcąc

»mu w tey rzeczy służyć.. Wielkie klęski i

»bezprawia wynikły z tey zdrady.. Łokietek

»nie wiedząc iuż iako czynićinaczey, posłał ta- jiiemnie do Wincentego, i upominać go kazał:

»aby, pamiętaiąc na gniazdo swe w którem się

»urodził i wychował, zmiłował się nad stra-

»pioną oyczyzną swą; rozwodząc mu to , że acz

»Bóg nie zarazem, ale przecie kiedyż tedyź ze-

»mści się tey krwi niewinney i tych zniewag

»nad nim.. Ktemu żeby uwaźył swóy gniew

»bydź niesprawiedliwy; gdyż wolno to Królowi

»dać swe komu clice..«—Gdy posłowie Win-

» centemu to powiedzieli, i przeiednanie u Króla

» obiecali, on westchnął i zapłakał, mówiąc: »Słod-

»ka mieć każdemu oyczyznę!« i przyrzekł Krzy­

żak ó w odstąpić. Jakoż dotrzymał, i do zwy*

(17)

577

••cigztwa pod Płowcami, zdradziwszy Krzyża-

«ków, wiele dopomógł. Król za tg posługg wing w mu odpuścił i do czci pierwszey przywrócił.

»Ale rycerstwo, maiąc przeciwko niemu (iako

»przeciw zdraycy) serce zakrwawione, rzucili

»sig nań na iednym zjeździe, i ukłuwszy go mig-

»dzy sobą, zabili. A tak zapłatg swą wziął za uswóy zły uczynek.«

13) Krzyżaków bezprawia.

R. 1347. 14). Kazimierz w Wiślicy. »R. 1347 nzłożył Król Kazimierz seym walny w Wiślicy,

»na którym ustawił prawa w Polsce, któremi

»sig ieszcze i dziś sądzimy. Tenże wiele zwy- iiczaiów złych tam zniosł.»

R. 1384.15). W ja z d Jadwigi do Polski. »Pro-

»wadzili Królewng dwa duchowni, i panów świe-

»ckich węgierskich nie mało, z wielkim dosta­

li tkiem i ochgdóstwem. Gdy tedy nasi usłysze­

l i li, iż Królewna iedzie do Polski, iechało co źy-

»ło do Krakowa, a drudzy też do granic wyie- nżdzali przeciwko niey. Także przyprowadzo­

n o ią z wielką radością do Krakowa. Była to

"białogłowa tak cudna, iako iedna Helena."

R. 1410. 16). Nadesłanie dwóch mieczów Ja­

gielle. "Kiedy iuż Król obozuiąc pod Grunwal- , ). '

(18)

»dem zabierał się do Litwy, przyiechali od pru-

»skiego mistrza dwa posłowie z tarczami, ńa ie-

»dney był orzeł czarny o dwu głowach, a ffa

» drugiey gryf, którzy, gdy byli przyprowadzeni

«przed Króla, mówili w te słowa: „Sławny Kró-

»lu, mistrz pruski Ulryk posłał ci o to dwa mie-

»cze, tobie jeden, a bratu Witoldowi drugi na

»pomoc, abyś sobą nie trwożył, a śmiele się z

»nim potykał; a Jeśli ciasne pole masz, chceć u-

» stąpić swego mieysca.” Król z pokorą ono po-

»selstwo przyiął, i westchnąwszy ku Panu Bogu

»rzekł: »Aczci mieczów mamy dostatek, wszakże

»i te weźmiemy, które mogą się nam przydać na

>> waszego mistrza. I kazał wziąść one miecze

»od nich, które ieszeze i dziś są w skarbcu.”

R. 1430. 17). Ogłoszenie W ładysław a Jagiel­

lończyka na Króla węgierskiego w Budzynie.

»Węgrowie będąc w wielkich trudnościach,

»obrali Królem młodego Władysława, Króla Pol*

»skiego, do którego Posły swe wyprawili; on

»długo się wzbraniał od tey drugiey korony, nale nareszcie przyiął, i puścił się do Węgier z

»pocztem ludzi dosyć nie małym. Gdy się do-

»wiedziano że iedzie , ludzi wielkość z miasta

»wyszła; wyszli xięźa z processyami, wyszli rnie*

(19)

— 579 —

"Szczanie, i iak nowego Króla w miasto wpro-

»wadzili, a potem na zamek."

R. 1569. 18). Unia Litwy z Koroną', rysunek allegoryczny.

19) . Hołd Xięcia Pruskiego Zygmuntowi A u ­ gustowi. »Na Seymie Lubelskim, dnia 19 Lipca

»1569,Albrycht Fryderyk Margrabia Brandeburg-

»ski, wtóry Xiąże Pruski, hołd i przysięgę Kro­

wio wi Augustowi na maiestacie siedzącemu uczy­

nnił. Tamże go Król i inszych wiele przy nim

»na rycerstwo pasował."

20) . Stefan Batory urządzaiący woysko regu­

larne.

B.1592.21). Jan Zamoyski p rzed Zygm untem I I I , w czasie Seymu inkwizycyinego.

R. 1606. 22). Śmierć Jana Zamoyskiego.

Rx 1611. 23). Żółkiewski z Carami przed Z y ­ gm untem III.

24) Chodkiewicz daiący własne pieniądze na zapłacenie żołdu zbuntowanemu woysku.

B. 1621.25). Przymierze z Turcyą przy zwło­

kach Chodkiewicza zawarte.

B. 1656. 26). Gdy Szwedzi chcieli wkroczyć do Warszawy, M arya Ludwika od własnego po-

Tom V III. Xcr. X L V 1 I. 56

(20)

wozu wyprządz rozkęizuie konie, zaciągnąć nie' mi armaty i razić nieprzyiacioł.

27) . Córka Czarnieckiego zegnaiąca Oyca.

28) . Czarniecki pod Monasterzyszcami.

»Bohun Rotmistrz Chmielnickiego, zamknął się w warownem miasteczkuMonasterzyszcze; przy­

stąpił natychmiast Czarniecki pęd miasto i pędem na óblęźeńców uderzył; iuż sam wódz bez heł­

mu, bez żadney zbroi, na czele rycerstwa stanął na wałach, rozrzucano parkany; i twierdza iuż w ręku naszych bydź miała, gdy fatalny wystrzał przeszył mu twarz na wylot; kula wyrwała pod­

niebienie; zwalony na ziemię, gdy krew spie- kłą wyrzucił, przyszedłszy do zmysłów, zapy­

tał: a miasto czy wzięte? odpowiedziano, iż trwo­

ga o iego życie przymusiła naszych do wstrzy­

mania szturmu ; wzruszony żalem i gniewem , znowu krew potokami wyziewać zaczął. Uwie­

ziony dla bezpieczeństwa nie raz potem wspo­

minał, iż ból iego niczem był porównany z bo­

leścią, którą mu wydarcie pewnego iuź zwycię­

stwa sprawiło.” (Niemcewicz Sp. Hi. str. 488.) 29). Sołńeska wita synów.

R. 1675. 30) Chrzanowskióy męstwo. » Do­

wodził w Trębowli Samuel Chrzanowski, a że

(21)

581

napom inał go Jbrahim przez lis t, aby się pod­

dał,, p d p isą łiip u n a to iak naydotkliw iey i bro- n ił się do ostatniego.. A gdy 30 osób ze szlachty naradzało się względem poddania , się dla niepo­

dobieństw a dalszey o b ro n y , zbroyną ręką przy­

w ią d ł ich do.ipnęy ipyśli, gdy go żona o tem prze­

strzegła. Jednakow oż kiedy znaczne b y ły w wą- łach p rzeło m y , iuź sam rozpaczając, zaczął się wahać dowódzp?.., Ą ie tu ,zpna iego, z dw om a no­

żami, w.pękWirSMHę}3 prze<jl n im , grożąc m u ,,że go zabiie jednym a siebie d rugim , ieżeli daley b ronić się nie-będzie. (B a n d tk ie T o m ll, str. 405.) j j ł . 1683,. .3,1) , W y i a z d Ja n a I I I p o d W ie d e ń .

3 2 ) Z w ycięstw o jpod W ie d n ie m .

R . 1699. 33). M a rcin K ątski w K a m ień ca . »Pa- m iętny tra k tat K a rło w ic k i, trudem i znoiem Ma­

łachowskiego , dokończony, w racał Polakom K a­

m ieniec z P odolem ; K ątski M arcin , iako na ów czas Jen erał A rty llery i, m iał obow iązek odebrać urzędow nie tę fortecę i zbroiow nię. Oddawał m u ią ze strony T u rk ó w ieden Aga j a w prow a­

dziwszy K ątskiego m iędzy lochy procham i na­

pełn io n e, wściekłością roziadow iony z u traty ta- kiey zdobyczy, rzu cił między grochy zarzewie ognia, aby i siebie i Kątskiego i cały Kam ieniec

(22)

wgruzach zagrzebał. Kątski niezmieszany por­

wał ten zarodek tysiącami śmierci i rozwalini- skrzący sig, i dał mu spokoynie na rgce sWoiey dogórzeó. Osłupiał barbarzyniee nawidok szla­

chetności i odwagi Polaka, który iedńem skinie­

niem i miaśto i krocie ludzi, uratował. (W oro­

nicz. R. • T. P. N.J

R. 1790.34). Poniatowski ‘W1Mokronowskim pod Zielericami.Po szczgśliwie ukóńczoney poty­

czce dnia 13 Czerwca, JózeLPoÓiatówśkibbje- źdżał woysko, Mokronowski spostrzegłszy go,, zbliżył sig ku nieniu, i oddał zdobyte w walce chorągwie; Xiąże Wyćiągaiącku niemu'rgkg, tak mu powiedział. » Witam WGPanakrzyżem woy- skowym; miło m i, ze przyiaciel, którego tyle szacuig, pierwszy na to zasłużył.«

R. 1791.35). Przysięga Stanisława Jlugusia na Konstytucyą 3go Maia.

R. 1794. 36). Powstanie. Kościuszki, i p rzy ­ sięga w rynka krakowskim.

R. 1795. 3 7). Przybycie Stanisława Mngasta do Grodna dla podpisania abdykacyi.

ZŁ 1808. 38). Stanisław Małachowski ofiaru- iący w zastaw dobra swoie. »Kiedy brakowa­

ło w skarbie pienigdzy na zadatek za sól potrze-

(23)

583

bną dla kraiu, on dobra swoie za milion zasta­

w ił, aby skarb od straty uchrońić;>< (Chodkie­

wicz. Żywot. St. Mał.)

R. 1809. 39). Śmierć Macieia Sobolewskiego pod -Almonoad w Hiszpanii;

71; 1812. 40)-.'Odwaga ośmiu obywateli pol­

skich, którzy 50siąt nieprzyiaiciołom się obro­

nili.

I kilka innych pięknych czynów; które, lubo może w poczet dzieiów nie Wchodzą przecież Polaka zaiąć powinny, bo mu prZedstawiaią cno­

ty rodaków; z tey liczby są dwa następuiące o- braźy, ieden ieszcze o Marszałku Małachowskim, drugi o Starościcu K arpiu, treść ich godna wie- Czney pamięci. "

41) Małachowski wynagradzaiocy mimowol­

ną krzywdę. Stanisław Małachowski..wcześnie powołany został do piastowania znakomitych u- rzedów ; w kwiecie wieku został Referendarzem koronnym; tey godney posadzie Sadownictwo i opieka ludu mieyskiego i rolniczego dawnemi pra­

wami poruczoną była. W ciągu tego urzędowania Małachowski uwiedziony z innemi Sędziami w Assessoryi, obroteńa iednego Patrona, a więcey ieszcze dla nieprzywiedzionych w csSiSię sprawy

(24)

dow odów , Wydał dekret, k tó ry sani potem z w iel­

kim dla sjebie/żalem uznał,zaf niespraw iedliw y;

chcąc nagrodzić to m im ow olne uch y b ien ie, po­

słał natychm iast po skrzyw dzoną stro n ę , i kilka­

dziesiąt tysięcy, o k tó re spór sz ed ł, z własngy szkatuły t zapłacił. Maiarz w ydał tę chwilę.

- 4 2 ) . O statnie chwile StaroĄcica K a rp ia , , Ro- , dżina tego imienia znakom itą iest w L itw ie , za­

szczyt w ielkj ięy;pę?yniósł m łodzieniec tu w ysta­

w iony, „ Smibrćl nieubłagana w kw iecie w iek u , b o ; w 27m roku, życia, go p o rw a ła , ale odkrył tę znaną sercom cnotliw ym taiem nicę przedłużenia naykrótszego życia, pełńem i ludzkości czynam i.

Umieraiąc bezźennyj nadał znaczne sum m y Aka­

dem ii w ileńskiey, pałac w dobrach sw oich Ja- liiszkielach oddał na szpital z zapisem k ilk u kro ć sto tysięcy; znaczne su m m y rozdał między domo­

w y c h , włościan U w olnił; i ani ludzkość, ani on sarn narzekać na krótkość życia nie m ogli, bo ic napełnił cnotą.—

P rócz tych widziałam ieszczę u Pana Peszke wie­

le p o rtretó w pisarzy naszyęh,kilka alegorycznych, świętyoh i historycznych obrazów , oleyno m alo­

w anych. Między pierw szem i uderzyła m nie myśl następującego:

(25)

S85

Napoleon iedzie śpieszno konno; nadżieia, cu­

cąca niewiastę na pół umarłą, chce go zatrzymać, wskazniąc mu na nią; onmiia obiedwie — tą nie­

wiastą iest Polska. —

Widziałam także zbiór nader ciekawy, który­

by może snadniey .od pierwszego mógł bydź pu­

bliczności udzielony, zbiór ubiorów polskich, od naydawnieyszych do dzisieyszych czasów, tro­

skliwie zbierany z pomników rzeźby'i malarstwa.

Przy dzisieyszym tak chwalebnym do powieści historycznych popędzie, zbiór takowy bardzoby się przydał.

Wyszłam z pracowni Pana Peszke, przeięta ku niemu wdzięcznością i szacunkiem, i szczere skła­

dając życzenia, ażeby iak nayrychley wszyscy mo­

gli korzystać z szacownych prac iego. Jakżeby pożądaną i korzystną było rzeczą, gdyby mógł przyiść do skutku zamiar kilku lubowników sztuk nadobnych, zebrania się w iedno grono, iak przyiaciele nauk się zebrali; oświecenia, wspie­

rania , zachęcania się wzaiemnego; wtedy troskli­

we zabiegi Rządu byłyby uzupełnione, talenta wzrastaiące miałyby szkołę smaku i zachętę, doy- rzałe uzyskałyby sposobność użytkowania z prac swoich. Ale ia coś daleko od mego dziennika

(26)

odbiegam,— winnam ci ieszcze, Anielko, reszty dnia dzisieyszego opis/zeszła iak naymiley, ode­

brane dowody uprzęymości nie zatrą sig nigdy w moiey pamigci,-—i iuż przęwiduig, że ten po­

b y t w Krakowie na zawsze donaymilszych wspo­

mnień życia mego należeć bgdzie.

D. 28 M aia, w Poniedziałek, rano.

Ileż to miłych zamiarów, ile słodkich nadziei znikło w tym poranku, iluż to młodych i dzie­

ci, a za niemi i rodziców przykrego zawodu do­

znało!— Zwyczaiem iest tu odwiecznym, że raz w rok, w Mai u , cała młodzież akademicka i szkolna ma sobie dany ieden dzień wolny; w n im , o wschodzie słońca, uczniowie idą lub iadą z muzyką do Bielan; tam Rektor wyprawia im ucztg, tam do wieczora bawią sig wesoło; za nimi pośpiesza czgść wigksza mieszkańców Kra­

kowa różnego stanu; i ta wesołość i ludność, złą*

czona z pigknością mieysca i pogody, tworzy widok zapewne równie przyiemny, iak naszych Bielan warszawskich. — Lecz któż nadziei ufać może? rzecz tak mała do zniweczenia naypewniey- szey wystarczy. Wczorayszy wieczór był śli­

czny, cały niemal Kraków (i ia do tey należałam liczby) usnął w miłey pewności maióufct; tym-

(27)

587

czasem dziś niespodziany deszcz wszystko wspak obrócił; a ieszcze nie zaczął padać’ od wscho­

du słońca, i wielu poszło; teraz na dzień ca­

ły się zabrał. Żal mi bardzo tey młodzieży i tych dzieci; tem bardziey, że wiek ten ieszcze z zawodami nie obeznany; późnieyszy to do*

piero wie dobrze, iż nadzieie im pięknieysze, tem łatwiey nikną, i nie tak się temu dziwu- ie.— Wstrzymana .w domu niepogodą, opiszę ci, Anielko, co wczora z powodu maiówki o różnych dorocznych obchodach krakowskich słyszałam; lubię takowe obrzędy, radabym żeby ie szanowali wszyscy; za ich pomocą zeszłe wie*

ki stykaią się z teraźnieyszym, a on iakby rę­

kę przyszłości podaie. W reszcie; rodzą się o- ne ze zdarzeń ważnych i są źywemi ich obraza­

mi. Ludzie zawsze taką mieli potrzebę udzie­

lenia następnym pokoleniom tego, co doznali sa­

mi, że póki im w tem staraniu pędzel i pióro nie pomagały, powtarzali zdarzenia mową ustną i naśladowaniem; ztąd początek dawnych podań i obchodów dorocznych; ztąd pochodzi także, iż z oświeceńszych czasów nic takowego nie ma­

m y; bo pamięć ma tak dzielnych pomocników w xięgach i sztukach nadobnych,<że innych nie

Tom V III. Wer X L II. 57 ,

(28)

potrzebujemy. ' Szanuymyż -więc tem pilnićy tę po naddziadach puściznę, bo niż do niey bez wątpienia żaden nie przybędzie zabytek.— Z do­

rocznych obchodów tuteyszych przechowane są, iak ‘ wszędzie w-całey Sławiańśczyznie, Sobót­

ki, czyli palenie ogniów w wieczór Sgo Jana, Rękawka, i Konik zwierzyniecki. Inne iako to, Kurek i Comber iuż zaginęły.—Rękawki obchód przypada w trzecie‘święto wielkanocne; wtedy cała niemal ludność krakowska idzie lub ie- dzie na drugą stronę W isły do mogiły Krakusa;

podanie niesie,. iż w dzień takowy zaczętą, czy ukończoną była. Obchód zaś ten, iako i mogi­

łę dlatego zowią Rękawką, że podług twierdze­

nia niektórych w szerokich iak dawniey nosili rękawach, a iak chcą drudzy, rękam i, naniósł lud wdzięczny i przywiązany ziemię na ten gro­

bowiec. Wieśniacy okoliczni w równey liczbie z Krakowianami się cisną, rano mszy słuchaią w pobliskiey kapliczce, a przez resztę dnia o- bozuią, i weselą się wśród tańców i śpiewów; tłu­

my chłopców trzymaią iakby w oblężeniu gó­

rę, na którey stoi kapliczka; przytomni rzucaią im ?orzechy, iabłka, bułki, pierniki; a oni na złamanie szyi puszczaią się za temi zdobyczami,

(29)

589

spychaiąc i prz.e^ka^ui^c ieden,drugiego. Wszy­

stko to razem składa widok ożywiony i wesoły roile świętą jiyięlkanocne końęząpy;—Zdarzenie które ob.chód Ifonika dorocznię powtarza, iest późnieysze, więceytez o niem szczegółów. W oktawę Bożego . Ciała , skoro prooessyą od ko- śęioła Panny Maryi na rynku się ukończy, wszy­

scy przytomni śpieszą przez Bracką, Wiślną i Francisakajiską; ulicę.,. na równinę za Biskupim pałacem, będącą; tam przychodzi zwolna zgro­

madzenie czyli bractwo /Włóczków (3) w zupeł­

nym porządku, i stawa. W tedy ,przy okrzykach- ludu ukązuie. się.p.d wsi Zwierzyńca człowiek, po tatarsku ubrany,, w ząyyoiu, w żó|tych hótąch, i z wielką buławą w ręku; udaie iakby icchał n a. posuwistym rumaku, w istocie zaś pieszo drabuie.na zręcznie przystrojonym kopiku z ęlre-

( 3 } W łóczkowie są to ludzi trudniący się spławem-drzewa na Wi­

sie; posiadali oni odwieczne* prawo spuszczania drzewa do miasta, z mieysca zwanego Przystanie «ztaratąd iuz. nikaniU.

nie wolno było prowadzić ie daley,—ten przywiley dany im.

został w nagrodę waleczności. Jedność i miłość wzaiemiin śą głównym tego bractwa obowiązkiem; na pogrzebowym obcho-.

dzie każdego z członków wszyscy znaydować się pow inni..

Z zup solnych W ieliczki pobierali corocznie na suche dni pó>

dwie beczki soli , oprócz zwyczaynych wynagrodzeń za prze­

prowadzenie drzewa na rzecz królewską. Dziś zostało im- tylko imię; a. i to nayczępciey w R y b a k ó w bywa przekszta7-*;

cone. Maią dotąd chorągiew z orlein białym.

- Pszczółka Krak. Torii'II, k. 193. R. 1820

(30)

wna; huczna muzyka go otacza. Wielkiego krzyku i popłochu iest przyczyną, bo gdzie nay większa ciżba, tani się ciśnie i'wspina, a ńie- chcących mu * się ustąpić bułaWą, siercią wy.

pchaną, rozgania i biie; nareszcie, złączywszy się z bractwem W łóczków, stawa'na ich czele, i z powagą uwieńczonego zwycięzcy. iedzie na przedmieście zwierzynieckie, do gospody dziś pod Mogiłą zwanćy, i tam wódkę i piwo, od P.P, Norbertanek z Zwierzyńca przygotowane, z ii.

cznymi towarzyszami zapiia,—Stosownie do po- dania ludu, taki dziwnego zwyczaiu tego począ­

tek. Około r. 1281, pod panowaniem Leszka czarnego, Tatarzy iuż po trzeci raz plondruiąc Polskę, podsunęli się aż pod Kraków, który za Bolesława wstydliwego dwa razy ich ogniem i mieczem spustoszał. Właśnie w oktawę Boże, go Ciała, kiedy pracessya od P. Maryi rynek ob.

chodziła, kilku przelęknionych z brzegów Wisły mieszkańców przybiega z wielkim krzykiem , wołaiąc: »Tatarzy weszli do miasta, rabuią Zwie- jurzyniec; wpadli do klasztoru P.P. Norbertanek,

»i wnet tu przybędą!” Zlękli się wszyscy, osłu.

pieli, i nikt nie wiedział co, począć; ale ieden z Włóczków, odważny i śmiały, porwał za chorą-

(31)

587

czasem dziś niespodziany deszcz wszystko wspak obrócił; a leszcze nie zaczął padać od wscho­

du słońca, i wielu poszło; teraz na dzień ca­

ły się zabrał. Żal mi bardzo tey młodzieży i tych dzieci; tem bardziey, źe wiek ten ieszcze z zawodami nie obeznany; późnieyszy to do­

piero wie dobrze, iź nadzieie im pięknieysze, tern łatwiey nikną, i nie tak się temu dziwu- ie.— Wstrzymana w domu niepogodą, opisze ci, Anielko, co wczora z powodu maiówki o różnych dorocznych obchodach krakowskich słyszałam; lubię takowe obrzędy, radabym żeby ie szanowali wszyscy; za ich pomocą zeszłe wie­

ki stykaią się z teraźnieyszym, a on iakby rę­

kę przyszłości podaie. W reszcie, rodzą się o- ne ze zdarzeń ważnych i są źywenii ich obraza­

mi. Ludzie zawsze taką mieli potrzebę udzie­

lenia następnym pokoleniom tego, co doznali sa­

m i,1 źe póki im w tem staraniu pędzel i pióro nie pomagały, powtarzali zdarzenia mową ustną i naśladowaniem; ztąd początek dawnych podań i obchodów dorocznych; ztąd pochodzi także, iż z oświeceńszych czasów nic takowego nie ma­

my; bo pamięć ma tak dzielnych pomocników w xięgach i sztukach nadobnych, źe innych nie

Tom VIII. Ner XLII. 57 ,

(32)

potrzebujemy. Szanuymyz więc terń' pilniey tę po naddziadach puściznę, bo iuż do nićy bez wątpienia żaden nie przybędzie zabytek. — Zdo- rocznycb obchodów tuteyszych przechowane są, iak, wszędzie w cajey Sławiańsczyznić, Sobót­

ki, czyli palenie ogniów w wieczót Śgo Jana, /Rękawka, i Konik zwierzyniecki. Inne iakoto, KureJp i iuż zaginęły.—Rękawki obchód przypada w trzecie święto wielkanocne;, wtedy cała niemal ludność krakowska idzie lub ie-.

dzie na drugą stronę W isły do mogiły Krakusa;

podanie niesie, iż w dzień takowy zaczętą, czy ukończoną była. Obchód zaś ten, iako i mogi­

łę dlatego zowią Rękawką, że podług twierdze­

nia niektórych yy szerokich iak dawnióy nosili rękawach, a iak chcą drudzy, rękam i, naniósł lud wdzięczny i przywiązany ziemię na ten gro­

bowiec. Wieśniacy okoliczni w równey liczbie z Krakowianami się cisną, rano mszy słuęhaią w pobliskiey kapliczcę, ą przez resztę dnia o- bozuią, i weselą się wśród tańców i śpiewów; tłu­

my chłopców trzymaią iakby w oblężeniu gó­

rę, na którey stoi kapliczka; przytomni rzucaią im orzechy, iabłka, bułki, pierniki; a oni na złamanie szyi puszczaią się za temi zdobyczami,

(33)

589

spychane i przeskakuje ieden drugiego. Wszy­

stko to razem składa widok ożywiony i wesoły mile święta wielkanocne kończący.—Zdarzenie które obchód Konika dorocznie\ powtarza, iest późnieysze, więcey też o niem szczegółów- W oktawę Bożego Ciała, skoro processya od ko­

ścioła Panny Maryi na rynku się ukończy, wszy­

scy przytomni śpieszą przez Bracką, Wiślną i Franciszkańską ulicę, na równinę, za Biskupim pałacem będącą; tam przychodzi zwolna zgro­

madzenie czyli bractwo W łóczków (S) w zupeł-, nyin porządku, i stawa. W tedy przy okrzykach, ludu ukazuie się od wsi Zwierzyńca człowiek, po tatarsku, ubrany, w zawoiu, w żółtych •bótaęli,, i,z wielką buławą w ręku; udaie iakby iechat na posuwistym rum aku, w istoeie zaś pieszo- drabuie ha zręcznie przystrojonym koniku z dre--

(^3J) W lóczkowie są to ludzi trudniący się spławem.drzewa na W i­

śle; posiadali oni odwieczne prawo spuszczania drzewa do miasta, z mieysca zwanego Przystanie; ztamtąd iuz nikomu nie wolno było prowadzić ie daley,—-ten. przywiley dany im.

został w nagrodę waleczności. Jedność i 'miłość wzaienuia są głównym tego bractwa obowiązkiem; na pogrzebowym obciio->

dzie każdego z członków wszyscy znaydowac się pow inni..

Z zup solnych W ieliczki pobierali corocznie na suche dni po dwie beczki s o l i , oprócz zwyczaynyck wynagrodzę/* za prze*

prowadzenie drzewa na rzecz królewską. Dziś zostało im tylko imię; aC i to nayczęścićy w R y b a k ó w bywa przekszta’- cone. Maią dotąd chorągiew z orłem białym.

Pszczółka Krak. Tom II, k. 193. R. 1820

(34)

wna; huczna muzyka go otacza. Wielkiego Krzyku i popłochu iest przyczyną, bo gdzie nay większa ciżba, tam się ciśnie i wspina, a nie- chcących mu się ustąpić buław ą, siercią wy­

pchaną, rozgania i biie; nareszcie, złączywszy się z bractwem W łóczków, stawa na ich czele, i z powagą uwieńczonego zwycięzcy iedzie na przedmieście zwierzynieckie, do gospody dziś pod Mogiłą zwaney, i tam wódkę i piwo, od P.P.

Norbertanek z Zwierzyńca przygotowane, z li­

cznymi towarzyszami zapiia.—Stosownie do po­

dania ludu, taki dziwnego zwyczaiu tego począ­

tek. Około r. 1281, pod panowaniem Leszka czarnego, Tatarzy iuż po trzeci raz plondruiąc Polskę, podsunęli się aż pod Kraków, który za Bolesława wstydliwego dwa razy ich ogniem i mieczem spustoszał. Właśnie w oktawę Boże­

go Ciała, kiedy processya od P. Maryi rynek ob­

chodziła, kilku przelęknionych z brzegów Wisły mieszkańców przybiega z wielkim krzykiem , wołaiąc; » Tatarzy weszli do miasta, rabuią Zwie­

rzyniec; wpadli do klasztoru P.P. Norbertanek, yi wnet tu przybędą!” Zlękli się wszyscy, osłu­

pieli, i nikt nie wiedział co począć; ale ieden z Włóczków, odważny i śmiały, porwał za chorą-

(35)

591

giew swego cechu i krzyknął moćnym głosem:

nBracia! za mną! uderzmy na tych zbóyców!

ęw net ich wypędziemy!” Te słowa obudziły u- śpione nagłem wrażeniem męztwo; każdy pory­

wa broni bieży za dzielnym przewodzcą. Uwień­

czyło zwycięztwo te usiłowania; wypędzeni Ta- tarzy, wódz ich i wielu żołnierzy zabici. Wdzię.

czny i radosny lud, ubrawszy naczelnika swego i wybawcę w suknie zabitego iego ręką Hetma­

na Tatarów, zaprowadził go w tryumfie przez Zwierzyniec do Biskupiego pałacu, przy niezmier­

nych całego pospólstwa okrzykach. Chcąc zaś » przechować pamięć wybawienia i zbawcy, wy­

myślił doroczny obchód, a wdzięczne Panny zwie­

rzynieckie obowiązały się dostarczać piwa, wód­

ki; i,pewiflą kwotę pieniędzy. — Ten obchód po­

nawia się dotąd, iuż blizko od sześciu wieków!

Jak mi powiadano, ieździec konika teraźnieyszy zowie się Kulisiewicz, ma iuż lat przeszło sześć­

dziesiąt, ale pełen ieszcze żywości i siły; iest ie- dnym z przednieyszych Włóczków, i w prostey linii od owego wybawcy Krakowa ma pochodzić.

Zarzucony iuż Kurek był iedpym z nay- świetnieyszych obchodów; sprawiało go towa­

rzystwo czyli szkoła strzelecka, którey podo-.

(36)

bnych wiele dot^d w Niemczech: widzieć można.' Zapewne ;i do Krakowa ten zakład :przez Niem­

ców, a przynaymniey Ha ich przykładem, był wprowadzony; dowodem tegó, niemieckie nazwi-.

sko Celestat (Zięlstadt), dane mięyscu, gdzie ugz~ niowie Ley szkoły ćwiczyli się w strzelaniu do tarczy.. To nazwisko dot^d nnsi,' Część miasta, gdzie, była .niegdyś Mikołajska ;brama. Coro-, cznie zgromadzała się szkoła strzelecka,,, ż-nj^

mnóstwo ciekawych na rynku.. Tam wystawia-, no tarczę wyobraźaiącą wielkiego koguta kiem zwanego, jubie go celem było uroczysto­

ści. Król i dwór cały, panowie naymożnićysi:, nie, raz bywali temu obchodowi przytomni; a znakomita młodzież puszczała się w zawody Z;

strzelcami. Uhiiaiąicy. skrzydła, ogon i łeb kur­

ka dostawali w nagrodę półmiski cynowe z wy­

obrażeniem tych samych, szczegółów; kto zaś ostatnią szczelinę tarczy ustrzelił, ten przy hu-, cznych oklaskach, Królem kurkowym był mia­

nowany; cała szkoła strzelecka i wielki orszak ludzi odprowadzał go w tryumfie z muzyką i weselem do domu; ieden z członków niósł przed nim kurka srebrnego, który aż do następnego, roku, wraz z tytułem Króla, u niegot zostawał.

(37)

593

Król kurkowy tak wielkie w nagrodę zręczno­

ści śwoiey odbierał przywileie, iż Rząd, w ro­

ku 1765, wołał ie zmienić na dąr pieniężny 3,000 złp. wynoszący; następny zniósł zupełnie i płacę i obyczay; a teraz nietylko obrzęd u- stał, ale i towarzystwo strzeleckie znikło. Osta­

tnim Królem był Stanisław Piątkowski, obywa­

tel Krakowa, w rękach iego rodziny iest dotąd srebrny kurek, godło nietrwałey i iuż zgaśłey wielkości; pozostali zaś członkowie strzeleckiey szkoły śpiewaią piosnkę, która, iak mówią, cza­

sów Zygmunta starego sięga, i'piosnką braci kurkowych się zowie; oto kilka z niey strof:

A dalejże kozer niej!

Krzeszcie kurki u rusznicy;

Który postrzeli koguta Temu zabrzmi wdzięczna nuta.

A kto kurka zbiie Vivat, Król niech zyie!

A daleyze kozernicy!

W sypcie prochu do rusznicy , Niech będzie suchy, siarczysty, Posuwisty i strzelnisty.

A kto ~ .

A daleyze kozernicy!

W biycie kulkę do rusznicy, Niechay będzie okrągluchna, Smagła iak weselna druchna^

A kto . . . r

(38)

A dalćyze kozertiićy! Wprawiayclez się do rusznicy, A gdy przyydzie czubić Turka Popamięta pies na kurka. -

Bóg d a ! te b...•

Król kurkowy zbiie.

i t. d.

Tćgoi dnia w wieczór.

. Ustał deszcz po obiedzie, nieoszacowana Go­

spodyni nasza, troskliwa, aźebyśmy kaźdey przy­

jemności Krakowa użyły, namówiła nas na do­

pełnienie przeiażdźki do Bielan. Już maiówki nie było, rozpierzchła się młodzież, nie zastały­

śmy nikogo; ale czekały nas nieodmienne piękno­

ści przyrodzenia, któremi i droga cała i samo miey- sce ozdobne. — Bielany pod Krakowem równie iak nasze pod Warszawą są klasztorem i kościo­

łem Xięźy Kamedułów; położenie ich nawet zbli­

żone; i t u , i tam Wisła, las i góra; ale są to zupełnie dwie siostry podobne do siebie, z któ­

rych iedna bardzo piękna, druga tylko tyle, że ładna; Bielany kfakowskie są siostrą pięknieyszą.

Góra wysoka i zarosła, las z dębów, buków, i iodeł odwiecznych, przepyszny; widok na Wisłę, Tyniec, Lanckoronę, Tatry, Karpaty, rozległy, rozmaity, malarski. Warszawskie za to wybor- nością drogi przechodzą krakowskie, — bo co do

(39)

595 ~

tych, dostać się trudno, zwłaszcza po deszczu j lecz któż nie wie* ze

Mila do fózy ścieszkś Choć za cierniami mieszka.

Niewiemkto iest twórcą Kamedułów eeguły,—- był to zapewne człowiek surowy i wstrzemię­

źliwy, bo im mówić i ieść mięsa zakazał; obok tego musiał oceniać piękności natury; iłem wi­

dzieć i słyszeć mogła j zawsze dla tych zakonni­

ków samotnych lecz nadobnych mieysc dobiera­

ją. Łatwo poiąć j że wesołe położenie mieszka­

nia może głuche iego milczenie ożywić, bo od­

mienność widoków zastępuie nieiako nowin ro­

zmaitość; a wdzięki przyrodzenia tyle myśli po- daią, tak unoszą wysoko duszę, iż człowiek wśród nich nie czuie zapewne samotności. Mnie tak się podobały Bielany, ten widok czatuiący, te domki schludne i wygodnej te ogródki takie ła­

dne i tak bogate w kwiaty, a nadewszystko ta samotność i to milczenie ^że w uniesieniu szcze­

rze się zapytałam przewodnika: Czy gdzie Ka- medułek niema? »Żaden twórca zśkonów tak o- nkrutnym nie b y ł, ażeby miał zakazać kobie-

»toin mówić!« odpowiedział. Te słowa weso­

łym śmiechem zapał móy przerwały. Nie mant Tom V III, Ner X L V 1 L 58

(40)

ia żadnego powołania do samotnego życia; sądzę że wśrzód ludzi można wieśdź dni milsze, ale przecież są podobno dla każdego chwile takie, w których chciałoby się mieć daleko od ludz domeczek mały, gdzieby nikt przyiść nie mógł, gdżieby można przepędzić godzin kilka w zu- pełney samotności i milczeniu... Domki Kamedu­

łów przedziwny maią rozkład; w każdym iest w śfżodku sień spora,po iedney stronie izba z dwo­

ma oknami, po drugiey kapliczka i skład, a każdy domek iest w ogródku.— Przyznay, Anielko, że to wabić może.— Mikołay Wolski z Podhaiec, Marszałek W . koronny, za panowania Zygmun­

ta I I I , wystawił 'ten klasztor i kościoł, i z za­

granicy sprowadzonych Kamedułów osadził tu w r. 1609. Kościoł iest wspaniały, obszerny, wiele w nim marmurów, i czystość wielka. Ma­

lowania niektóre wcale piękne; w wielkim oł­

tarzu iest obraz wniebowzięcia Matki Zbawicie­

la, pędzla pracowitego Stachowicza, bo dawny wraz z dachem kościelnym i wielu sprzętami spło­

nął r. 1814. Niegdyś raz tylko na rok, w dzień 19 Czerwca, wolno było kobietom bydź w tym kościele, lecz teraz zwolniało to surowe prawo.

Domków iedrjak płeć nasza zwiedzać nie może

Cytaty

Powiązane dokumenty

w a radość w oczach iego, na wspaniałem czole zabłysła; ilekroć bowiem zrobić mógł komu przysługę, szczęśliwszym od tego się zdawał, kto mu tyle był

Nie poymuię iakby się chełpić tą drobiną dobrego które się czyni, wspomnia­. wszy na to coby czynić

Naytrudnieyjsza więc dla w ielu Osób cnota, W iara, dzieciom iest nayłatw ieyśza; ale M atka, która chce żeby Wiara zbawienne w iey dziecięciu owoce sprawiła,

tkiego odpoczynku się zabierał, daię mu znać, że woysko Saskie się zbliża. Bez nadziei o- parcia się przewyższaięcey sile, Leszczyński Wydaie rozkaz prędkiego

W pracy iedyny iest sposób wypłacenia się Bogu, Rodzicom, Oy- czyźnie; do pracy zawczasu wprawiać się

gę swoię obrócił, i dopiero zNowomieyskiey wyieżdżał bram y, kiedy iuż dziatki Rymarza przybiegły dać znać źę się zbliża; pokazał się wnet tłum ludzi

kunów swoich, gdyż,pomimo powtarzanych ich napomnień, nie chciał Wierszomanii zaniechać. Miał maiątek na wierszach zrobić, a wydawcy Pism peryodycznych niechcą

wie brzydka, ani mniey kocham, ani mniey pieszczę; mówię iey wręcz o iey szpetności, ale ię przyzwyczaiam do m yśli, że to nie iest żadnę przeszkodę do