H V T r . 3 . Lwów. Sobota dnia 18. Stycznia 1873. R O I Ł V ,
Pismo »»».♦jf"■*J*7-c**»«- b#<»> iik *•*»,
W y c h o d z i w k a ż d ą s o b o t ę . P r z e d p ł a t a c a ł o r o c z n a z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą l O z l r . , p ó ł r o c z n i .- C» z l r . , ć > v i e r ć r o c z n i e '.2 z l. r > 0 c t . W w i d k i e m k s i ę z t w i e P o z n n ń s k i c m 7 t a l a r ó w . — W e F r a n c j i , S z w a j c a r j i i W ł o s z e c h c a ł o r o c z n i e ‘J ! I I r a u k ó w . — W e L w o w i e c a ł o r o c z n i e l O z l r . —
N u m e r p o j e d y n c z y k o s z t u j e 2 0 c t . — P r e n u m e r o w a ć m o ż n a w e w s z y s t k i c h k s i ę g a r n i a c h — K e k l a m a c j e n i e o p ł a c a j ą s i ę ; l i s t y p r z y j m u j ą s i ę t y l k o o p ł a c o n e . — I n s e r a t y p r z y j m u j e r e d a k c j a i a j e n c j a d z i e n n i k ó w A P i ą t k o w s k i e g o .
A d r e s : R e d a k c j a S z o a i u t k a w h o t e l u E u r o p e j a U l m N r . l O .
Lat temu dziesięć.
Dziesięć la t tem u gdy garstk a młodzieży, Z kosami w ręku, boso, bez odzieży, Moskalom wojnę w ydała;
Zbudził się naród, zadzwoniły pęta, Padło zarzewie — i walka zacięta W sercu ojczyzny zaw rzała...
W ięc z ponad W arty, Sanu, Dniepru, Dźwiny Szli do powstania wierno Polski syny,
L a t temu dziesięć!
Dziesięć la t tem u... Szkoda lwiego męztwa!
Walczącym garstkom nie dat Bóg zwycięstwa I skazał je na zatratę...
Rzezią i stryczkiem znowu dzika siła Grobowy spokój w Polsce przywróciła, I świeżą dała je k r a t ę ..
W oczach spodlonej milczeniem Europy Krwawego żniwa krwawe padły snopy
L a t tem u dziesięć!
Dziesięć la t temu ? a przecie ja k wczora ! Bo choć nas gnębi znów niewoli zmora, Żyjem wspomnieniem tej chwili!
I choć Stańczyki na tę krew przelaną P lu li, i Polskę mordami znękaną Błazeńskiem berłem karcili — Przecież wykarmi pokolenie całe T a krew, wylana ojczyźnie na chwalę,
L a t temu dziesięć!
Dziesięć la t temu! Już się zabliźniły Bolesne rany i już nowe siły
W stępują w narodu ciało.
I inne dzisiaj naszych prac koleje,
Lecz gdy w nich ducha przyszłość nie rozgrzeje, To nic go nie będzie grzało !
Czcijmy więc świeżą kartę tej przeszłości W tych, co oddali życie dla wolności
Lat tem u dziesięć !
- 10 -
Rok sześćdziesiąty trzeci.
K o k s z e ś ć d z i e s i ą t y t r z e c i ! W krótkie słowa Ileż się w estchr'eû i zawodów chowa?
Ile tęcz, co się w krawą mglę rozwiały, Ile serc wzniosłych, które bić przestały, Ile tam matek, przeszytych boleścią, Ile m iast w ogniu, ślących do błękitu Błagalne d y my ; ile łez, krwi, zgrzytu Napelaia słowa te straszliwą treścią!
J a k t o ? Nic więcej prócz ruin, kr « i, grobów Nam z pam'ętuego roku uie zostału?
Więc darmo tyle dźwigniętych zasobów?
W ięc darmo tyle krwi dzielnej się lalo ? Nic-że szyderce, tuczni samolubstwem, Którzy ofiarę serca nieskalaną
Dziecinnem tylko nazywają głupstwem.
N ic-że w odpowiedź od nas nie d s t a n ą ?
Nie, krew się darmo tak szczerze nie lała, Ogromnym kosztem, wielki skarb kupiony:
Oto ze skorup starej i zwątlonej Młoda się Polska na wier/ch wydostała.
Co kuła wprawua Jezuitów ręka Przez wieki cale, w jednej chwili pęka, I z katolickiej Polski i z kastowej Powstaje naród żywy, młody, zdrowy.
W kajduiach j-szczp, ale naprzód kroczy...
Oto lud senne już otwiera oczy, I widzi światło w kolo siebie dzienne,
I widzi sloh e nad sobą promienne, I widzi ręce wyciągnięte braci.
Za miłość szczerą ufnością już płaci.
R o k u p a m i ę t n y ! w s z a k t o t w o j e d z i e ł o , W i e l k i e , w i ę c w w i e l k i c h b o l a c h s i ę p o c z ę ł o .
WIELMOŻNY „KALASANTY,“
h e r b u „ D o b r y n o s . “
— K toś nazwał pana A genora człowiekiem taktu. J a zaś twierdzę, że niema taktu ani za grosz, ltobił słodkie oczy do nas wtedy, kiedy potrzebował rehabilitacji, a dziś pozyskawszy po części sympatię, choć wątpliwą, rozbija ją jednym zamachem. —
Ów reskrypt nieszczęśliwy, któ y zamyka usta protestującym, je s t gwałtem, a na tym gwałcie figuruje nazwisko człowieka, k t ó r y polecał pokolenie swoje miłości kraju. Takie miracula tylko u nas dziać się mogą, u nas, którzy t i k łatwi jesteśm y do zakocha
nia się w każdym, którzy nas zręcznie słówkami olśni.
— Ju ż to ja Mocium Panie, nie należałem nigdy do wielbi
cieli pana A genora; nie widziałem w nim nigdy modelu patrjo- ty — i przyznam się nie żądałem o l niego zbyt wiele; ale za
cząłem wierzyć w rczum i spryt, i dlatego nieprzypuszczałem ni
gdy, że się znowu doczekamy chwili, w której Pan Agenor w y s tą pi w świetle dawnych Kriegów et consortes.
Cóż W a z powiecie panowie, którzyście się pospieszyli z a d r e sami zaufania. Nie mówiłem, poczekajmy, »szydło z worka wylezie“
i aktualnie nie długo czekaliśmy. R jsk ry p tu tego może p o z a z d ro ścić p. Agenor z roku 1848 Agenorowi z roku 1873.
— A najbardziej mię to alteruje, że potem całą winę zwalą na naszych w delegacji. Kaz kraj się zerwał do poparcia ich w
walce z Niemcami, i natychm iast znalazł się k to ś, co mu brofi wydziera z rąk. I wynik będzie taki, że N emcy naszym pluną w oczy tysiącem petycyj podpisanych przez h ałastrę świętojurską za bezpośrednimi wyborami i powiedzą: „Czegóż chcecie, wszak kraj tego żą ła, oto dokum enta.“ A głosy nasze spoczną w biurku panów bezirksvorsteherôw ad usum placków i kolaczów pani s t a rościny. A wszystko z łaski patrjotów nowego k ro ju , u któ rych tyłe polskości, o ile się ta polskość im procentuje.
Żal mi tylko tych, którzy pouczyli się wierzyć ty m p a trjo - tom — bo mają dziś o jedno rozczarowanie więcej.
Kto się lu b i te n się czubi.
Że „ r z ą d s p r z y j a k r a j o w i “ i n a r ó d n a s z l u b i “ Mamy tego dowody, bo — -ciągle nas czubi!
Wszak znowu reskrypt świeży Namiestnika — P ia s ta Stwierdził nam jak ta miłość coraz bard/iej wzrasta, Więc słuszna je s t obawa (gdy tak wciąż crescenlo A fekta te miłośne coraz wzrastać będą)
By s ę w nas nie rozkochał jeszcze do tak wiela J a k wtedy pamiętacie Anno a n n o l...
Tylko odwagi.
Zwracamy uwagę szan. fejletonisty Gazety Narodowej i a u to r a artykułów „ze św iata“ że w Galicji żyje jeszcze cztery miliony ludzi, którzy błagają o piętno zdrady i antipatrjotycznego działania.
Skąpstwo w obdzielaniu tych tytułów ze strony szanownego fejle
tonisty je st is'o tnie zadziwiającem, wszak a tra m e n t nie drogi, a o spis ludności nie tru d n o ; przytem p)łożenie szczęśliwe szan.
autora dozwala mu strzelać z poza płotu bardzo wygodnie. W ięc naprzód do dzieła. Nulla dies sine zdrajca!
l i r o n i k a p o w i a t o w a .
— Z ło ś liw i n ie p r z y ja c ie le a u to n o r a ji r o z s ie w a ją p o g ło s k ę , i e w n i e k t ó ry c h p o w ia ta c h z e b r a ła e ię r a d a p jw ia to w a w k o m p le c ie . P lo tc e t e j n ie n a le ż y w ie rz y ć . A je ż e li i s t o t n i e z e b r a ! się w ja k i m z a k ą tk u k o m p le t, t o n a s u w a ją n a m się n a s tę p u ją c e p r z y p u sz c z e n ia : P o sie d z e n ie o d b y ło się z a p e w n e w d o m u m a r s z a łk a w d n i a je g o i m i e n i n , a lb o c a p o rz ą d k u d z ie n n y m b y ł a k w e s tja d r o g i p rz e rz y n a ją c e j m a ją tk i w s z y s tk ic h c z ło n k ó w r a d y , a lb o z e b r a ło się r a d z ie n a w y s to s o w a n ie a d r e s u z a u f a n ia d o ja k ie jś w ie lk ie j f ig u ry p o li
ty c z n e j .
P o d in n e m i w a r u n k a m i n ie z b ie ra s ię w k o m p le c ie ż a d n a u c z c iw a rada
p o w ia to w a . — P r z y t e j sp o so b n o śc i z w ra c a m y u w a g ę s z a n . m a r s z a łk ó w na
w y n a le z io n y c h przez r a d ę ży d acz o w sk g m a n e k in ó w . —
—
11
—Les déesses s’en vont !
Ë leg ja matkom Gogów w dowód p o d ziw u 2wéwiçcona.
A n d ’re Z e ite n — a n d ’re V ö g e l ! A n d ’r e V ö g e l — a n d ’re L ie d e r, —
S ie g e fa le n m ir v ie lle ic h t W e n n Ich a n i ’re O h re n h ä t t e !
Heine.
O d z ie t e c z a sy — c z a sy z ło te R o m a n ty c z n y c h n a s z y c h m a te k K tó r e w p r a w ia ł w e g z a lta c ję L a d a p ie s e k — la d a k w ia te k ! G d z ie t e L a u r y w łz a c h to n ą c e N a d F lo r ja n e m — n a d D e lille m , C o w a lb u m a c h s p is y w a ły S w e „ im p r e s je “ c h r o m y m s ty le m ! O d z ie t e tk liw e T e lim e n y Z m e la n c h u lji p e łn ą g łó w k ą , C o g r u c h a ł y z k a i d ą g w ia z d k ą — Z k a ż d ą tr a w k ą — z k a ż d ą m r ó w k ą ! C o w k o n s z a c h ta c h ż y ły w ieczn y c h Z „ b la d ą L u n ą “ z , tc h e m Z ifiió w * I n ie m o g ły w y p ić k a w y
B e z „ h e la só w " i „ su p iró w “ ! — — I c h p r a g n ie n ie m n ie b y ł z b y te k , N i e ż ą d a ły św ie tn e j d o li :
„ S z k la n k a w o d y i c h ls b s u c h y “ Z m e la n c h o lją z a m ia s t so li,
„ K ilk a b rz ó z p ła c z ą c y c h — s tr u m y k C h a tk a n is k a “ — b y le r a z e m ! —
. G r o ta c ie m n a “ do d u m a n ia B y ł y ży c z e ń ic h w y ra z e m . — W ie le b y ło sp a zm ó w , sy n k o p , I s u p iró w i ckliw o.ści
W ty c h c h o d z ą c y c h łe z f o n ta n n a c h A le w ie le k o b ie c o śc i !
D la n ie sz c z ę śc ia m i a ł y zaw sze Ł z ę w s p ó łc z u c ia — h o jn ą rą c z k ę , A n a o ł t a r z s p r a w y n io s ły C h ę tn ie ś lu b n ą sw ą o b rą c z k ę . W d u sz w ie r z y ły b r a t n i z w iąze k I w z a w a rty c h ślu b ó w w ie c z n o ść — J d e a łe m ic h b y ł ry c e rz —
K lu c z e m do ic h se rc w a le c z n o ść . A g d y p r z y s z ło z t y m ry c e rz e m D z ie lić tw a r d y c h le b tu ła c z k i, O , t o w te d y ju ż w y r a s t a ł P o św ię c e n ia a n i o ł z p ła c z k i!
A c h , ju ż n ie m a r o m a n ty c z e k , L ecz i k o b ie t n ie m a w c a le ; S ą d z rś ty lk o ju ż . n i e w i a s t y “ I b e z d u sz n e m o d n e „1 a 1 e .“
P ie rw s z y m z a k re s n ie w y s ta rc z a K tó r y św ia te m j e s t k o b ie ty ; N iź li sło ń c e m b y ć o g n is k a W o lą b ły sz c z e ć j a k k o m e ty .
O d ś ro d k o w a ja k a ś s i ł a Z k ó ł w y p ie r a j e s p o łe c z n y c h ; S z e rsz y c h p r a g n ą w id o k rę g ó w L o tó w p o g w ia z d d z ie d z in ę m le c z n y c h . O s z a la łe t e b o g in ie
S a m e zch o d zą z w y so k o ści G d z ie b ły s z c z a ły n a s z y m oczom W m a je s ta c ie k o b ie c o śc i !
„ L a l k i “ w c a le n ie p o z u ją N a K o r y n n y L a u r y s m ę tn e , L ecz łz a n ę d z y — k r a j u b ie d a S ą im w c a le o b o ję tn e .
D z iw o ż o a y j a k g ła z z im n e , W z o ry d z iw n e j u c z u ć su szy M a ją se rc a a la W e r th e im P a t r o n m o d n y z a m ia s t d u sz y . N ig d y , n ig d y n ie p rz y sp ie s z a S e rc ty c h t ę t n a tk li,v o ść l u b i ; D w a są d o n ic h ty lk o k lu c z e N ę d z n a p~óżność i r a c h u b a ! K w ia tk i k re śn e , lecz b e z w o n n e J a k te z p ł ó t n a m a r tw e k w ia tk i, N i w w as se rc e j e s t k o c h a n k i A n i żony, a n i m a tk i,
L a lk i ślic z n e ! J a p o d z iw ia m G o rsó w w a sz y c h , śn ie ż n ą b ia ło ś ć I — w y p u k ło ść w a sz y c h t u r n i u r I se rc w a sz y c h — o g n io trw a ło ś ć !
Posiedzenie rad y miejskiej w P rzem yślu
po d łu g zapisków stenograficznych.
(P rz y c z y n e k do h i s t r j i G a lic ji.)
P r e z e s : S z a n o w n i o b y w a te le p a ń s tw a k o n s ty tu c y jn e g o ! Z w a ż y w sz y ...
K o m i s a r z r z ą d o w y p r z e r y w a : G a n z s z le c h t. P ro s z ę d o d a ć p a ń s tw a w i e r n o k o n s ty tu c y jn e g '.
P r e z e s : S zan o w n i o b y w a te le p a ń s tw a w ie r n o k o n s ty tu c y jn e g o ! Z w a ż y w sz y , że c e n tr a liś c i p r z y g o to w u ją z a m a c h s t a n u . . . .
K o m i s a r z r z ą d o w y : Z n o w u s z le c h t N ie c e n t r a l i ś c i , a le w y so k i r z ą d , k t ó r y s p r z y ja k r a jo w i.
P r e z e s : O tó ż P a n o w ie ! W y so k i r z ą d , k t ó r y s p r z y ja k r a jo w i, p r z y g o to w u je z a m a c h s ta n u n a k o n s ty tu c ję z a p ro w a d z a ją c w y b o ry b e z p o ś re d n ie ...
K o m i s a r z r z ą d o w y : G a n z s z l e c h t ! P a n o m n ic d o t e g o , co r z ą d r o b ić z a m y ś la .
P r e z e s : W n o szę p rz e to , b y śm y p r z y s t ą p i l i do u c h w a ły in n y c h r a d m ie js k ic h i n a p is a li p e ty c ję
K o m i s a r z r z ą d o w y : S e h r g u t !
P r e z e s : W p e ty c ji te j m u s im y z a p ro te s to w a ć u ro c z y śc ie p rz e c iw w y b o r o m b e z p o ś re d n im , t o n a m k a ż e in te r e s w ła s n y i i n t e r e s p a ń s tw a .
K o m i s a r z r z ą d o w y : W a s ? p r o te s to w a ć ? H a l t s M a u l w y o b y w a te le k o n s t y t u c y j n i ; N ie <ła m p r o t e s t o w a ć ! M a rs z d o d o m u !
P r e z e s : W t a k i m ra z ie , c h o d ź m y P a n o w ie d o d o m u i k r z y k n ijm y :
„ N ie c h ż y je k o n s t y t u c j a “ . —
K o m i s a r z r z ą d o w y : d a s i s t sz o n g u t. T o w a m zaw sze w o ln o .
Pozorna ugoda.
O w ce b ie d n e z w ilk a m i c h c ą c sk o ń c z y ć z a ta r g i, N a s y c ić ic h ż a rło c z n o ś ć i z a n ie c h a ć s k a rg i W y s ł a ł y sw o ic h stró ż ó w , sw y c h o b ro n ic ie li B o i o w cza rze tafcie, p e w n o ść r a z m ie ć c h c ie li — W ilk i, p o d łu g ie j w alce, d a ją im sw o b o d y W r a m a c h w o ln o śc i w ęzy, p o z o rn e u g o d y : W o ln o ś ć n ib y n a u k i i rz ą d z e n ia — d a j ą
M ó w ią c d a je m w a m w sz y stk o . — Owco n ic n ie m a ją , A zaw sze w t y m sp o so b ie b y ow ce g in ę ły
B y p ó ź n ie j, te m ła tw ie j, w ilk i s t e r u ję ły . P ie s p rz e z o rn y w id z ą c r a z , iż to ł a p k a s k r y ta
G d z ie d o w o d y ? g d z ie p e w n .ś ć ? c h y tr y c h w ilk ó w p y t a . O d p o w ie d z i n ie t r z e b a . — w ie m y j a k ś w ia t ś w is te m Ź e w ilk o w cy p rz e n ig d y n ie z o s ta n ie b r a te m .
Ze ś w ia ta pedagogicznego.
W krótce ma być otw artą szkoła wyższego patrjotyzm u pod dyrekcją autora artykułów „ze św iata“, umieszczanych w Gazecie Narodowej. W zakres planu nauki wchodzą jako główne przedmio
ty :i e s z t k i chorobliwego mistycyzmu starszej i nowszej szkoły bi- goterja najmodniejszego kroju i blaga, szczęściem bardzo niewinna. - Uczniowie tej szkoły będą upoważnieni do pisania fejletonów i a r- ty kuło w w dziennikach krajowych.
Korespondencja z W iednia.
1 i 7‘ StyCZ" ' 8' D9leg'*Ci na8‘ odSryw^ coraz ważniejszą rolę. Już dwóch ministrów prosiło całą delegacjo na bal. Ziklopotanie wielkie w łonie delegacji z powodu braku fortonzera, bo trzeba wam wiedzieć, że nasi postanowili rej wodzić w ta c a c h wirjwycb Zimyślaia tym sposobem zawrócić głowę żonom panów miuistrów i „a tei d ro d z l próbować szczęścia.
W ogóle w doborze środków są nnsi bardzo szczęśliwi i bardzo wybredni. Przyznacie że pomysł zawrócenia główek Niemkiń jest bar dzo dobry. Politycy tutejsi równie e-edzą pod pantofhm jak i M9:"
przeto tryumf naszej delogacji już prawie zapowniony.
Możecie sobie wyobraEić, jakie wrażeuie zrobi ta zręczna a nowa dyplomacja.
N owa epidemia.
Ju ż kilkaset ludzi umarło na wode w ełowio T a ta r™ »v
‘ ° 2 “ ylMia °‘ *ay
Korespondencje redakcji.
I . A . S. w e L w o w i e . Ze stanowiska redakcii trurfnn nam w tem miejscu odpowiedzieć. — P a n u 7 1 t •
viiï?
Od A dm inistracji.
äjlk , Ä “ p r , w n e z rok" 1 8 7 1 Z p rz e -
W dziesięcioletnia rocznice.
Słoń ce ï
Najdziwaczniejsze rzeczy widzę zwykle w Polsce.Tym razem jednak mogę być spokojnem, ta burza
_________________________________ szkody nie narobi._______________________ ___________ _________________
W y d a w c a i o d p o w ie d z ia ln y r e d a k t o r : L i b e r a t Z a j ą c z k o w s k i . C z c io n k a m i K . P ille r a .