• Nie Znaleziono Wyników

Echo Chełmskie. R. 1, nr 12 (10 maj 1934)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Echo Chełmskie. R. 1, nr 12 (10 maj 1934)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

tes

C < J E Ł M ,

' i T-I. f c u n e * 4 a 5 6

'■ «•!. 201 , J V rib iy ,r,,j r e r is k ło r

rH af nr. C zernicki

C e n o

10 gr.

F i tui ii sil er

n > i« .ię r * n < * 2 « |. $ 0 - 2 ^hifcfU »1o d finin in ti p rz -w i^ tta po czt nw o

Poż&r domu p rzem ytn ika.__

Śmiertelny bieg żywych pochodni

K i l k a o s ó b ż y w c e m s p ł o n ę ł o .

K a t a s t r o f a c z w o r o n o ż n e g o

s a m o l o t u . Wieluń, JO maja. Kilku przemytników

udało się po eter i spirytus skażony jo Niemiec, do niejakiego Grucy zamieszka tego w miejscowości Florienhof pow. Ro senberg (Oleśno).

ĄV chwili kiedy przemytnicy w miesz kaniu Grucy przelewali eter i spirytus do swych naczyń - jeden z nich zbliżył się zbytnio z zapalonym papierosem do naczyń z eterem wskutek czego

20 m órg lasu w p ło m ien ia ch . Bezskoteana akcja strażaków, b h h

13,30 do 17.

ja k stw iedzoiio, pożar w zniecony zo stał od porzuconego niedopałka papiero sa, k tóry zapalił w yschnięta tra w ę i w krótkim czasie objął zarośla i d rze ­ wa- Szkody są dość pow ażne.

POŻAR ZAGAJNIKA-

C zęstochow a, 9 maja. — W e w si Bfa chow nia zapalił się zagajnik 18-letni, na leżący do P ań stw o w eg o N adleśnictw a Het by. O paliły się dolne gałęzie, śclół ki. i podszycie.

S tra ty w ynoszą około 500 zł. P o ż a r pow stał z porzuconego niedopałka p a­

pierosa.

Bydgoszcz, 10 maja. — W południe w p łynął do s tra ż y pożarnej alarm ujący

m eldunek, że w Bielicach pod Bydgośz czą, ..pobliżu lotniska w ojskow ego,

płonie las.

S tra ż pożarna z re k o rd o w ą szybko­

ścią p rzy b y ła na m iejsce pożaru 1 ro z ­ w inęła natychm iastow ą akcję rato w n i­

czą. S y tuacja b y ła istotnie bardzo gro źna, tak, że trzeb a by ło w ezw ać rów nież

w szy stk ie posiłkow e oddziały.

Mimo intensyw nych w ysiłków s tr a ­ żaków , by ogień zlokalizow ać, spłonęło doszczętnie około 15—20 m órg lasu.

A kcja rato w n ic za trw a ła od godz.

Opieka sanitarna nad obozami pracy.

Kontrola wody do picia.

W arszaw a, 10 maja, _ M inisterstwo Opieki Społecznej w y d ało do w ojew o­

dów okólnik w’ sp raw ie roztoczenia opieki sanitarnej nad obozam i p racy .

O gólny stan sa n ita rn y obozów p ra ­ c y m ają m ieć w sw ej pieczy lekarze pow iatow i- W szczególności przepro-

1 E. Bi. Biskup di. ro n t nie i m głosu

podczas zajść w katedrze.

Łódź, 10 maja. W związku z infetma cjami, jakie ukazały się w prasie o zajściu w kościele katedralnym w Ło­

dzi podczas nabożeństwa w dniu 3 maja b. r. Kurja Diecezjalna Łódzka po- daie do wiadomości co następuje:

Po Ewangelji św. gdy kaznodzieja wszedł na ambonę w celu wygłoszenia okolicznościowego przemówienia, w

D o l a r 5 . 2 4

P ry w a tn ie dolar p apierow y w żąda nlu 5,26, w płaceniu 5,24; dolar złoty w żądaniu 8,95, w płaceniu 8,93; funt angielski w żądaniu 27, w płaceniu 26.90; rubel złoty w żądaniu 4-66, w płaceniu 4-63; m arka w żądaniu 2.06, w płaceniu 2.05; za 100 franków fran cuskich w żądaniu 35, w płaceniu 34 90. Bank P olski w godzinach ran ­ nych kupow ał d o lary po 5.24.

Z a w a l o n a s z k o d a ,

W' m iejscow ości W interbach koło S z tu ttg a rtu z niew iadom ych p rzy c z y n z a w a ­ liła się szkoła. Siedm ioro dzieci p o n iosło śm ierć, kilkadziesiąt zostało ran n y ch l

■>

W M f

W * ■ 7W

t % .

m

i a .

w adzana ma być

kontrola w ody

na teren ach obozów p racy . W razie jakichkolw iek w ątpliw ości, należy po­

b rać próbę w ody i przesłać ją do naj­

bliższego państw ow ego zakładu bada nia żyw ności i przedm iotów użytku.

przedsionku katedry powstało niepo­

rozumienie pomiędzy członkami jednej z organizacyj, a znajdującemi się w ko­

ściele i przedsionku luźnemi grupami członków organizacyj narodowych. Na.

skutek tego nieporozumienia pod chó­

rem kościelnym powstał hałas, który wzmógł się, gdy ukazały się w przed­

sionku organy bezpieczeństwa publiczne go. W tym momencie rozległ się śpiew niekościelny. Interwencja przybyłego pod chór kościelny ks. proboszcza katedry zlikwidowała zajście. Nabożeństwo zo­

stało odprawione w spokoju. Wygłoszo­

ne zastało przemówienie, po którem J.

E. k«. biskup Kazimierz Tomczak udzie­

lił ze stopni kościoła uroczystego błogo­

sławieństwa.

J. E. ks. biskup sufragan nie zabierał głosu w danej sprawie; tem bardziej

nie wzywał

do usunięcia kogokolwiek z kościoła.

!r.. nastąpił wybuch.

tki wybuchu były fatalne: cale tu eszkanie Grucy stanęło w płomieniach

;ak również j przemytnicy oblani eterem poczęli płonąć. Jak żywe pochodnie wybiegli oni z płonącego domu do gra­

nicznej rzeki, aby w jej nurtach ugasić płonącą odzież.

Po przejściu na terytorjum Polski zosta li przytrzymani przez Straż Graniczną.

Zabudowania Grucy spłonęły zupeł­

nie, przyczem poniosło śm!erć kilku po.

grążonych w śnie domowników. Spalił się również żywcem w domu Grucy je­

den z przemytników.

P o t w ó r z

skazany na dożywotnie

Woda z trupim zapachem dla ludzi.

Włocławek, lft maja. W lutym rozpi­

sywała się prasa o ohydnych morder­

stwach potwora z Bodzanowa, Wacła­

wa Kaszubskiego.

Ofiarą mordercy padło dwóch handlarzy drobiu,

Józef Leszczyński i Jan Stauay. Zabój, stwa powyższe były dokonywane na tie rabuńkowem. Jan Senica, trzecia ofiara mordercy, został również zwabiony przez niego pod pozorem kupna drobiu, lecz szczęśliwie uniknął śmierci, zosta­

jąc tylko przez Kaszubskiego postrze­

lony.

Wszystko uszłoby gładko ohydne­

mu zbrodniarzowi, gdyby nie wypadek jaki wydarzy} się przy mordowaniu o- statniej osoby tj. Senicy. Kaszubski, my śląc, że ofiara jego leży w drwalni za­

mordowana, uchylił drzwi, gdy nagle Se­

nica wyrwał się i w panicznym strachu począł

wzywać ratunku.

Zaznaczyć należy, że poprzednie ofiary były mordowane w nader wyrafinowa­

ny sposób. Pierwsza ofiara Kaszubskie go, Leszczyński został po zamordowa.

G łó w n e w y g r a n e w

4 ym <#niu ciągnienia.

5.000 zt. — 14885 28121

2000 zł. — 1301 8922 36442 43113 580092 65009 71645 78777 80654 81571 86451 95216 93989 99642 93200 96829 102964 103829 114097 117647 143872 145351 147690 157602 160590

Po i '. 1000 — 12758 19734 20545 22983 28/33 28842 37865 39846 49321 502/7 60673 64206 67247 67437 73144 85007 86668 92647 98377 99517 101742 105573

108454 110556 110624 112459 113827 117949 123782 126738 136273 136023 137135 140491 145318 147874 154246 154525 155407 157242.

DRGIE ciągnienie

Po 50 tys. zl. — 72321 129777 20 tys. zl. — 63297

10 tys. zl. — 59971 z 5 tyś. zł. — 1879 79016 104594

Po 2 tys. zł. — 8655 15089 18194 27141 35413 48181 51037 63184 73984 77251 78564 102760 107278 112350 116927 118306 118760 121834 126543 134745

Po zł. 1 tys. — 1078 710 10766 14061 17891 17780 15853 20217 33736 386693 43121 45369 48038 49338 50197 54854 58552 64438 77376 75220 78108 80820 84675 83422 85759 87908 88775 90727 106097 106131 115129 115790 116580 141252 142949 144717 145628 149709 148680 153785 152608 152991 163189 167168

168190 168009.

r ' L ł®’ 5* Urzędowy komu

SŁ?kohcyi*?j

człowiek, znajdujący się w towarzystwie i donosii Pewien

m,ody

damskiem podłoży! bombę w loży kawiarni City. Bomba eksplodując rozbiła 11 szyb zwierciadlanych i zniszczyła silnie posadz­

kę w kawiarni. Szkody wynoszą około 10 tys- szylingów. Zarządzający garderobą za trzyma! sprawcę zamachu, którego areszto­

wano. Towarzysząca mu dziewczyna ucie kia. Aresztowany nazywa się Antoni Ge ckel, jest członkiem stronnictwa narodowo- socjalistycznego.

„Weltblatt donosi, że decyzja, czy spra­

wa Geckla rozpatrywana będzie przez sąd doraźny, zapadnie dziś.

agitacja antyaustrjacaa- Wiedeń, 10. 5. Omawiając udaremnię nic zamachu na kanclerza Dollfussa „Reichs

post" wywodzi, te aresztowany 17-letni mło dzieniec znajdował się pod wpływem agita­

cji antyaustriackiej, uprawianej w Niem­

czech. Łagodzącym momentem tej smutnej , sprawy, jest współdziałanie Rzeszy w uda-

1 O 3 4

1

Maj

Ó

«r.... ■" ■■■■

Czwartek

W n ie b . P. I.

|W . g. 3 m. 52

| Z. g. 19 m. 12

Nowy typ „czw oronożne go sam olotu, konstruk tora Floriano, k tó ry na dwóch olbrzym ich śmi­

głach w znosił się piono­

w o w g ó rę—uległ k atastro fie i zupełnem u rozbiciu.

niu poćwiartowany zakopany dla zatar-1 dra Lesiriskinrto ; n , , .

£ £ £ £ * £ & ? ?

mu poćwiartowany ; zakopany dla zatar- śladów zwłoki jego ohydny morderca

wrzucił do studni w pobliskiej wsi.

Nadmienić należy, że wodę ze studni w której leżał przez szereg tygodni za­

mordowany człowiek, czerpała ludność okoliczna.

Onegdaj w Wydziale Zamiejscowym we Włocławku rozpoczęła się sprawa zbrodniarza Kaszubskiego.

Oskarżony Kaszubski jest mężczyzną 'średniego wzrostu, szczupły

nędznie ubrany

o wyglądzie nader chorowitym. Ka­

szubski sam przvznaie się do morderstwa Stannego Leszczyńsk’ego. Co do trz e ­ ciej ofiary Kaszubski twierdzi, iż Senica Sam się postrzelił.

Obrońca oskarżonego adw. Szwarc podaje wnioski; o zbadanie poczytalno­

ści Kaszubskiego 0 przesłuchanie lęka, rzy-ekspertów pp. d-r» Godlewskiego,

ou

umysłowo normalny,

o dłuższej naradzie sąd odrzuca wszyal kie wnioski obrony.

Na,tępili® przystąpiono dQ . żenią świadków „ liczbie tg . ' *

Po przesłuchaniu św iadków 1 nrzo m owie pp ro k u rato ra, k tó ry dom agał sl<

k a iy śm ierci dla oskarżonego, obroiicr w m ow ie sw ej prosił o pow ołanie e k s­

pertów - p sy chiatrów w celu zbadania Kaszubskiego.

K aszubski w ostatnicm stów ie prosił sąd o karę śm ierci.

Na tem ro zp ra w ę p rze rw a n o do dnia następnego. W czoraj sąd ogłosił W ii ok skazujący W acław a K aszubskie­

go na 12 lat w ięzienia, za usiłow anie za bójstw a Senicy, za zabójstw o Józefa l eszczyńskiego I Ja n a Stannego łącznie bezterm inow e więzienie.

A dw okat S z w a rc zapow iedział ape­

lację.

z

Defraudacja 20 tysięcy złotych

w pow. Zw. Samorządowym w Kościerzynie.

Kościerzyna. 10 maja. W ielką sensa­

cję w y w o ła ło are sz to w a n ie z polecenia n k T 'h atOra SądU o k rę8 o w e K° w Choj-

naczelnego se k re ta rz a w ydziału pow iatow ego

w K ościerzynie M arjana L ew andow ­ skiego. Ja k stw ierdzono, 1 ew andow - ski sp rzeniew ierzył około 20,000 zło­

tych na szkodę pow iatow ego zw iązku sam orządow ego w Kościerzynie.

Austrja pod terorem hitleryzmu

Szereg nowych zamachów

! remnieniu zamachu. Rzeszą niemiecka - pisze „Reichspost* musialaby jednak uczy­

nić więcej, aby usunąć nastroje, na tle któ­

rych powstały tego rodzaju plany zamacho­

we. WYBUCHY PETARD.

Wiedeń, 10. 5, Według łnłormacyj p0

licyjnych, udzielonych prasie, narodowi so cjałiści p o d rzu cili w ieczorem w pobliżu

kawlianni ,P alm hof“ w d z ie ln icy M a . ria h ilf petardę papierową, skutkiem

k tó re j zostało ro zb itych k ilk a szyb Szkody były nieznaczne. U liar w ludziacn nie było żadnych. Nie jest prawdą, jakoby spowodu eksplozji wybuchł pożar i jakoby uiządzenic kawiarni zostało zniszczone.

D nia następnego o godzinie 3_ej nad ranem eksplodowały równocześnie w garderobach trzech dworców kolejowych pe tardy papierowe, ukryte w kufrach fib ro ­ wych. Eksplozje nie wyrządziły większych szkód materjalnych. Doniesienia prasy za­

granicznej o tych wypadkach są przesadzo ne.

(2)

Ż ll

> K O T E K C J A i S Z A N T A Ż

S z a n u j g r o s z p u b l i c z n y .

Ha marginesie przemówienia b. premjera Prystora.

r.

Pewne bolączki stały się u nas powal

„..e, powszechne, a przyteni bardzo d ra ! żniace. Niektóre z nich niezwykle śm ia' ło napiętnował b.prenijer Prystor w przemówieniu, wyRloszonem z okazji otwarcia w diL 7 btn. 10-daloweco kur­

su dla działaczy sp.-gosp. BBWR. Oby watelski głos p. Prystora stanowi ostrze żenie na czasie. Rzadko kiedy do społe czeństwa dotarło przemówienie, nace­

chowane taka odwagą, zasiloną poważ­

ną troska o oblicze moralne narodu. Oto kilka tez tego przemówienia:

„Mówiąc o kryzysie, zwykle złorze czymy mu wszyscy. A jednak powie­

działbym, że w naszych polskich warun kach złorzeczyć kryzysowi ule należy Kto wie, czy nio okaźe się on w swych skutkach błogosławionym, zawraca bo­

wiem Polskę z błędnej drogi, po której kroczyła ona dotychczas, trzymając się dawne] szlacheckiej zasady — „zastaw się. a postaw się” i skierowuje kra] na tory daleko lepszej I zdrowsze] zasady—

„wedle stawu grobla”.

My, po 150 cłu latach niewoli, w zbyt szybkiem tempie chcleliśmy odrobić za ległości i stanąć narówni z państwami, które takich przerw w życiu gospodar- czem nie miały. Nie liczyliśmy się ani z realnemi warunkami, ani z możliwością mi. Miało to miejsce zarówno na odcin ku politycznym. Jak i socjalnym oraz go spodarczym.

Dam Panom dwa przykłady, obrazu Jące w jaki sposób m. in. zdobywa się pieniądze za podatki. Wdowa z dwoj­

giem dzieci, posiadająca 1 i pół morgi gruntu i krowę nie płaci podatku. Przy chodzi sekwestrator i zabiera krowę — podstawę egzystencji wdowy I jej dzie­

ci. Drugi przykład: rzemieślnikowi, nle- ołacącemu podatku, sekwestrator żabie ta maszynę —narzędzie Jego pracy. „Du ra lex sed lex~ podatki trzeba płacić!

Ale stąd wniosek, że nie można dać grosza wdowiego na subsydium lub po iyczkę sąsiadowi zamożnemu, lub na wy jazd na Riwierę. I nie można podatku, rze

mieślnlka dać na pożyczkę fabrykanto wi źle gospodarującemu, aby opłacił z tego rodzinę, Jako członków zarządu.

Pattpwie rdajectó sobie sprawę, że pieniądze w 'ta k trudnej nieraz droflze osiągnięte muszą być użyte racjonalnie I nigdy nie mogą iść na cele dla państwa niekonieczne. Należy gospodarzyć niemi fcik, aby przyniosły jaknajwlęcei dla do

bra publicznego.

Na grosz publiczny Jest przecież duto amatorów i dużo nacisku.

Niewolno gospodarzyć tym groszem lekkomyślnie!

Niewolno ulegać naciskoml

Niewolno być dobrodziejem z cudzej kieszeni!

Niewolno wydawać pieniędzy dla zdo bycia sobie popularności!

N owy w y n a la z e k dla dorosłych S en aae a!l

Nowy, sk ufscjtny, zupełnie nie­

szkodliwy przyrząd „ A M 'U R " . Nieme oie wapolnege e p r« r« p w atyw ą. maAcią, płynem < p i­

gułkam i. R a s k > » g ! o u y w y .

■ U r c a y a a c a łe t y c i e . P u ła e s ą d o w o e a l e w n i y e l n P r z y rząd „Autom*, dzięki s *« j de*

broni, i»ał rnzpowazerhełony na całym łwlecie. Peaiademy mnó­

stwo podziękował. Ca aa wraz z* sposobom utycia ty łk a zł.

5.95. Płaci aiq p rflr odbiorze.

W y ztłk a b. dyski/ taa. Ad«.

G o ld w a s e r , W z u « z w < , ul.

Warecka akr. 864 C. V w « M i Pa nideałaetu zł. 1.75 (można zaaezJ ami) wyzyłamy eaioowzze (wyd. 1 M 4 ), du at'0 -an a.

kawa kziatke dr. »ed. E Pemb- akłajt P r * Iz ty a o e e Ł r o d e l I s p o s o b y e a p o b l e z a n l a c l ą ł y

■I

Zdarzenia i w yp ad k i

ubiegłej dęby.

I—) Dziennikarze polscy powrócili t w y­

cieczki do Niemiec. Z samolotu przestali minl- trow l Goebbelsowi dziękczynną depeszę za go-

przywieziono do Chicago. Sędzia -godził s-c zwolnić go z wlezienia za kaucja

■ ° ° S w 'J tonle gabinetu brytyjskiego dos*|°

i tarć na tle fiaska konferencji rOz.

p e d e l i

io W m z a w y . elacy]ny w Krakowie zatwier- izit wyrok sadu pierwszej ‘^uowaie s0S & o Vtarie Ciunkiewi«ow4 » u slto w ą n e ^n B W ^ isekuracyjne na lo miesięcy v

?raw na 5 lat z zawieszeniem kary na 5 U t.

i _ \ We wsi Wola Kainioiikowska pod Sie radzem ^ m a rT w stodole 6 2-lttnl żebrak Jan Przekora z głodu. W żebraczej torbie znaJezio no 475 złotych rubli carskich, 65 doi

1150 złotych. , ,m n hll

( - ) Na terenie Łodzi wzniesiono 1070 bu­

dynków bez pozwolenia. .

( > P n y Rzcowsklel 73 zatruła nieświeżemi rybami rodzina 61-letniego MoszKa Fuksa. Dotychczas zmarl w szpitalu MoszeK Fuks, (ego córka 22-lctnia Mirjam, żona u d a i córka Gotda walczą ze śmiercią.

( _ ) W Łasku‘ aresztowano oszusta który u- elfowat podjąć na sfałszowaną książeczkę 500 złotych. Aresztowany wylegitymował się jako Antoni Sarzyński z Warszawy. Zdaje się tednak io nazwisko to jest fałszywe. •»,*• ... —

Niewolno w dysponowaniu tym gro szem ulegać protekcjom!

Kto nie ma siły przeciwstawić się - raczej niech się nie podejmuje gospodaro wania groszem publicznym, albo zawcza su ustąpi!

System protekcyjny nazbyt się u nas rozpanoszył i osiągnął karykaturalne nie raz formy. Szary codzienny obywatel często uważa, że nic może dokonać żad nej czynności bez tego, by nie szuka! Ja kiegoś poparcia Nawet bale na różne najbardziej godne poparcia cele muszą się u nas odbywać pod protektoratem.

Znacznie gorsze sa Jeszcze protekcje połączone z szantażem, a to niestety zdarza się bardzo często i je s t- trzeba to ze smutkiem stwierdzić bardzo de moralizujace. Szantażem nazywam powoływanie się na taka czy Inna oso­

bę, podkreślanie że osobę tę ktoś zna. ze może z nią rozmawiać. Je u teł osoby może otrzymać taką lub inną protekcje.

Zwykle żada sle Później jakiegoś głup­

stwa. Znów w gre wchodzi nie wielkość rzeczy,ale decyduje protekcja i droga,

w TYGLU WIELKIEJ POLITYKI.

Plan spotkania Barthon z Mussolinim.

Mac Oonald zachwiany na stanow isku prem jera.

PARYŻ, 10. 5. Specjalny korespondent Matin*a" donosi z Rzymu iż obiegają tam w dalszym ciągu pogłoski o możliwości spot­

kania Barthou z Mussolinim. Niektórzy prze widują, żc spotkanie to nastąpi po powrocie Barthou z Białogrodu. Projekt spotkania obu mężów stanu i sympatyczne przyjęcie tego projektu wc Francji w ywołały we W ło szech bardzo korzystne wrażenie. W izyta ministra francuskiego w Rzymie w polepszo­

nej obecnie atmosferze wypełniłaby lukę, któ ra częstokroć przez Rzym była podkreślana i którą stały kontakt między gabinetami Pa ryża i Londynu jeszcze uwypuklił. W Rzy­

mie przyznają zresztą, że wizyta winna być poprzedzona pewnemi przygotowaniami dy piornatycznemi. Manifestacja fak wielkiego znaczenia uie pgwinrta przynieść rozczaro­

wania nikomu. Powinna ona zakończyć ro­

kowania, uwieńczone zawarciem porozumie

nia.

W sprawie tej narady z senatorem Beren gercin nie będą zapewne bez znaczenia.

Powracający z Rzymu przewodniczący ko­

m isji spraw zagranicznych senatu będzie mógł przedstawić na quaj d‘Orsay swoje wrażenia i informacje.

ROZOŻWIĘKI W RZĄDZIE ANGIELSKIM.

LONDYN. 10. 5. Cała prasa angielska

podaje obszerne wiadomści o rozdzwięuti, jaki zarysował się w łonie gabinetu b ry ty j­

skiego na temat rozbrojenia. Dzienniki do­

noszą, żc premjer MacDonald, znajdujący się w mniejszości, czyni rozpaczliwe wysiłki aby przekonać swoich kolegów o konieczno ści wysunięcia przez W ielką Brytanję no­

wych propozycyj gwarancyj bezpieczeń­

stwa, celem uratowania konferencji rozbro­

jeniowej. Znaczna większość gabinetu z ministrem spraw zagranicznych Simonem i ministrem wojny 1< dem Hailshamem na czele jest stanowczo przeciwna jakiejkol­

wiek inicjatywie brytyjskiej wobec postano­

wienia Francji odrzucenia legalizacji do­

zbrojenia Niemiec i zachowania wolnej ręki w zakresie własnych zbrojeń. Dzienniki pod kreślają, że pozycja MacDonaldn jest bezna­

dziejna, a niektóre z nich, jak „Morning Post" i „I ws Cronicle” , oświadczają w y­

raźnie, że wobec konieczności zasadniczego przedstawienia całej brytyjskiej polityki z internacjonalizmu i rozbrojenia na nacjona­

lizm ł obronę narodową, prem. MacDonald będzie musiai wyciągnąć konsekwencję 1 od dać kierownictwo rządu w inne ręce.

„Tim es” omawia tę sprawę w inspirowa nym półoficjalnym komunikacie, w którym stwierdza, że gabinet nie rozważa żadnego nowego planu rozbrojeniowego, stojąc na stanowisku, że Inicjatywa należy obecnie do innego mocarstwa, mając oczywiście na myśli Francję. Aczkolwiek ministrowie an­

„Korytarz11 przestał być zarzewiem niebezpieczeństw

Polityczna i handlow a popraw a stosunków

m i ę d z y P o l s R e i o Rasesas^.

Londyn, 10. 5. „Manchester Guardian”

w obszernem sprawozdaniu o Niemczech pod rządami Hitlera, pisze o stęsunkach pol­

sko-niemieckich m. in. co następuje:

— Tak, jak sytuacja przedstawia się obecnie, sprawa korytarza polskiego, tego

„zarzewia niebezpieczeństwa w Europie”

została usunięta może na znacznie dłuższy okres czasu, aniżeli okres trwania paktu. Co więcej pakt polityczny, został uzupełniony

przy której pomocy tę rzecz się realizu je.Ze smutkiem nieraz myślę, jakie pięk ne wyobrażenie mogą mieć ludzie o tych protektorach, na których różne o- soby powołują się, jakgdyby Marszałko wi i Prezydentowi Rzplitej właśnie za­

leżało na tern, aby jakaś niesumienna czę sto firma dostała zamówienie, jakiś nie­

dorajda posadę, czy jakiś btibek paszport ulgowy.

Jest jeszcze inny rodzaj szantażu: o brona narodowa! Jakaś firma często zwraca się o pomoc, bądź o zamówienia powołując się na magiczne słowa obro­

ny narodowej. Akurat tylko dla obrony narodowej potrzeba, by ta właśnie fir­

ma dostała zamówienie, a głównie pie­

niądze!

Wreszcie jeszcze jeden rodzaj szanta­

żu:- nadużywanie imienia Marszałka.

Taki pan przyjeżdża na prowincję i ro­

bi minę, że jest stałym bywalcem u Mar szałka. najlepszym interpretatorem Je­

go myśli, Jego wskazówek i słów- Chcąc." się popisać jak dobrym jest pił-

gielscy pragnęliby uczynić wszystko, co jest w ich mocy, aby uratować konferencję roz­

brojeniową od bankructwa, to jednak rozwa żają oni również sytuację, jaka nastąpi, je­

śli konferencja nie wyda konkretnych rezul­

tatów. Dziennik oczywiście czyni tu aluzję do brytyjskiego planu zbrojeń, zwłaszcza w dziedzinie lotnictwa.

ROZBROJENIE.

PARYŻ, 9.5 — W związku z zamierzoną rozmową Hendersona z minslrem Barthou w czasie przejazdu przewodniczącego konferencji rozbro'eniowej przez Paryż prasa zadaje sobie pytanie, czy rozmowa ta może dostarczyć nowe go materiału do rozważania zagadnienia rozhro jcnlowego.

Watykan zaprzecza pogłoskom

o zerw aniu konkordatu z Niem cam i.

PARYŻ, 10.5. D z ie n n ik i donoszą z W a lykantt, że zaprzeczają tam kategorycznie pogłoskom o zerwaniu konkordatu pomię­

dzy Watykanem a Rzeszą niemiecką. W ko łach rzymskich nie przeczą jednak, że w osfafnich czasach stosunki pomiędzy Stolicą

Wyjazd przedstawicieli rolnictwa polskiego

z rew izytą do Berlina.

W dn u U b in. udadzą się do Berlina t rewizytą w na.

stępstwia bytności w Warszawie delegacji nie­

mieckiego rolnictwa, przedstawiciele rolnictwa polskiego.

W składzie wycieczki przedstawicieli rolni­

ctwa polskiego do Berlina, która będzie Pozo, stawała pod przewodnictwem p. Kazimierza ru- dakowskiego — prezesa Związku Izb i Drgam.

zacyj Rolniczych znajdują się PP- dr. Adam Rosę — dyrektor departamentu w ministerstwie rolnictwa, b. minister prof. Witold Staniewicz, b. minister d. Leon Janta-Połczyński b. mini- ste Leon Pluciński — prezes Związku Eksporte­

rów Zboża, Wiktor Przedpełski — prezes Pań stwowycli Zakładów Przemysłowo-Zbozcwycb,

G ł o s y

o przedłużeń u paktu nieagresji z Polską, MOSKWA. 10. 5. — Prasa sowiecka

nadal poświęca wiele miejsca przedłużę nt« paktu nieagresji z Polską- Wszystkie pisma m. in. „Izwiestja” i „Krasnaja Zwiezda” zamieszczają na czołowych miejscach obszerne omówinia-

Z artykułam i redakcyjnem i na tem at prolongaty paktu wystąpiły „Za Indu­

strializacji” i „Za Komunisticzeskoje Proswieszczenje”.

„Za Indusirializacju” zaznacza że

tymczasową umową handlową, która kła dzie kres zaciętej wojnie celnej, prowadzo­

nej między obu krajami w ciągu 9-ciu lat.

Niezależnie od tego, czy za zbliżeniem polsko-nicmieckiein kryje się coś więcej, niż publicznie ogłoszono, czy też nie — nie ulega wątpliwości, że ten fakt polityczny i protokół handlowy są same w sobie czynni­

kami stabilizacji w Europie. Istnieją liczne dowody tego, że stosunki między obu kra­

sudczykiem, na zebraniu wojewódzkiein czy powiatowem stawia wniosek, by wybudować Marszałkowi pomnik. Na zebraniu nikt oczywiście nie odważy się zaprotestować i zestawić propozyc-ji z możliwościami jej realizacji. Wszyscy się godzą, ale później zwykle zwracają się do tegoż Marszałka, by udzielił sut sydjum na dokończenie pomnika, czy domu indowego. Ja sobie to tłumacze głupota, tchórzostwem, lękiem przed od powledzialnością za swoje czyny, a po zatem •* rozpowszechnionem lizusost­

wem i chęcią przelania i na siebie fałszy wego, zapożyczonego splendoru;

Pędźcie i bijcie kijem, takich szantaży stów 1

Dlatego tak długo mówiłem o syste­

mie protekcyjnym, bo te protekcje i na ciski właśnie prowadzą do kiesy z gro­

szem publicznym.

Proszę Panów, uważam, że byłoby znacznie lepiej w Polsce, gdyby zasada

„szanuj grosz publiczny" była przestrze gana przez wszystkich.

Niech tę dewizę każdy z panów po­

Alfred zauważa w „L e Jour", że stanowisko Francji zostało określone w nocie uiiri. Barthou do rządu angielskiego i że nie zaszedł żaden no­

wy wypadek, któryby pozwalał na zmianę pun­

ktu widzenia Francji. W chwili obecnej nie moż na również zgóry przesądzić stanowiska Angij>

w tej sprawie. Nie jest bowiem jeszcze wiado­

me, czy W. Brytania zdecyduje się na wysunię­

cie nowego programu, który mógłby uzyskać aprobatę Francji. W tej sprawie ostatnio kur­

sują zupełnie sprzeczne informacje, które nie pozwalają na dostatecznie jasne sprcyzowanie stanowiska Auglji. Francuskie kola polityczne spodziewają się jednak, że Henderson dostarczy min. Barthou pewnych wymśnień co do zamiaru rządu brytyjskiego.

Apostolską a Niemcami były niezwykle na­

prężone. Rokowania, jakie prowadził de­

legat niemiecki Butmann, aczkolwiek nie do prowadziły do pozytywnych wyników, usu­

nęły jednał: groźbę zerwania konkordatu.

dr. Kazimierz Papara — wiceprezes Związku Izb i Org. Rolniczych ora,z prezes lwowskiej Iz­

by Rolniczej, Stanisław Lipski — dyrektor Centralnego Biura Finanso\yo-Ro,nego, dr. Kazi mierz F.sden-'I empski — prezes komisu trakta.

towej Związku, dr. Tadeusz Pilch — radca mi­

nisterstwa rolnictwu, inż. Aleksander Panek — naczolnik wydziału Administracji Lasów Pań­

stwowych, dr. Witold Babiński — dyrektor Zrzeszenia Związku Właścicieli Lasów oraz St.

Uryzlewicz — naczelnik wydziału Związku Izb i Organlzncyj Rolniczych.

Wycieczka przedstawicieli rolnictwa polskie­

go pozostanie w Berlinie do 16 b. m. i będzie po­

dejmowana przez n.unieckie centralne organiza­

cje rolnicze.

rząd sowiecki nie wtrąca się do stosun­

ków polsko-litewskich, zgóry akceptując wszelki układ w tych sprawach.

„Za Komunisticzeskoje Proswieszcze­

nje” pisze „Zw. Sowiecki,” zawierając pakty nieagresji utrudnia manewry, ma­

jące na celu zerwanie pokoju w Europie wschodniej. Z tego punktu widzenia pro longata paktu polsko sowieckiego wy­

kracza daleko poza ramy stosunków mię dzy obu państwami ’.

jami obecnie ułożyły się lepiej. Prasa nie­

miecka wykazuje znaczne i życzliwe zainte­

resowanie się sprawami polskiemi. H itler był kilka dni temu obecny na koncercie Kiepury na rzecz akcji pomocy zimowej. Koncert ten odbył się w rocznicę dnia, kiedy przed rokietu zakazano w Lipsku koncertu Kiepu­

ry

wtarza rano, w południe i wieczorem w dzień i w nocy, sobie i innym. Niech Wam mówią o tej zasadzie dzieci Wasze niech Wani ćwierkają o tern wróble na dachu, niech krzyczy każda nędza lud:

ka: „szanuj grosz publiczny, szatiu grosz publiczny i jeszcze raz— szanu

grosz publiczny!”

Przemówienie p. Prystora oczyszczi atmosferę moralną. Słuszność zarzutów p. Prystora potwierdzą historia z łodzis Treviranusa. Był poryw. Nie obliczom się z siłami. Wynik: fiasko i zatrata gre sza publicznego, tj. „krwawo zapraco wanego grosza poisHego". T ”ł‘’ch Im­

prez jest mnóstwo, w Pdsce. Zrozumie­

nie potworności zjawiska przywołało na usta p Prystora wyrazy niezwykle ostre ,,pędźcie j bicie kijem takich szantaży­

stów’*, lecz ten, kto chce zwalczyć po ważne niebezpieczeństwo zmuszony ;es użyć mocnych środków. F-

O ezem piszą

fn rU ?

PRZEGLRO PRASY.

ELROPA NIE CHCE REWOLUCJI.

Kurier Poranny

— Czem jest rewolucja? — stawiat toż sa.

nio pytania Stalin. Pewnem stadjum negatyw, nem, po którem może i musi nastąpić okres koi struktywny. Świat zniesie powstanie kotnuni stycznego państwa, lecz nie — ustawiczne za­

grożenie „permanentną rew olucji” . Rewolucja dokonała się na pewne połaci świata, jak po­

żar, który straiwia suche połacie stepu. Trzeba j ie teraz przeorać pługiem. Trzeba tworzyć i

budować.

Stalin miał rację. Europa nie podjęła poważ­

niejszej próby interwencyjnej, a tymczasem dzieło konstrukcji zostało posunięte naprzód.

Ale Europa nie pragnie u siebie rewolucji. Nie odpycha tej myśli o konieczności zachodzących zmian socjalnych, lecz umystowość Zachodu o- bejmuje jedynie pojęcie konstrukcji i rekon- I strukcji. Tylko zagadnienie celowego i świado- 1 mego wysiłku. Pojęcia pożaru, zniszczenia, za.

j sadniczęj negacji — są pojęciami obcomi. Euro 1 pa będzie bronić ludu u siebie, nawet wówczas gdy formy tego lądu będzie uważała za prze­

starzałe i zechce je zmieniać.

Trocki — duch buntu i negacjj,;— jest nie do przyjęcia. Musi być wykluczony, p życia i spół- życia. Niema dla niego innego wyjścia Jak po.

zostać w izolacji. W tym samym czasie, gdy z państwem Stalina nawiązują się coraz bliższe stosunki.

KOGO NALEŻY UWAŻAĆ ZA ŻYDA?

Kurier Poznański

W Polsce istnieją trzy główne kategorie o.

sób pochodzenia żydowskiego. Pierwszą z nlcł stanowią Żydzi wyznania mojżeszowego, przy znający się otwarcie do narodowości żydów sklej, druga t. zw. Polacy wyznania mojżeszo.

wego, t. j. Żydzi z pochodzenia i wyznania którzy jednak przy-znaaą się do narodowość polskiej, trzecia wreszcie wychrztowie, t. j.

Żydzi, którzy — bądź sami, bądźteż ich rodzi­

ce, czy dziadkowie — przeszli z mozaizmu n»

chrześcijaństwo i przeważnie również podaią się za Polaków. Do tych trzech głównych ka- tegoryj dnliczyćby Jeszcze należało mieszkań­

ców. r. i. osoby z większą lub mnie'S«ą domie­

szką krwd żydowskiej.

Ludzi tych traktować musimy oczywiście narówni z innymi członkami wielkiej rodziny chrześcijańskiej. Pod tym względem nie może być żadnych wątpliwości — nie znaczy to jed­

nak Jeszcze, by należało ich uznawać za przy­

należnych do narodowości polskiej. Tutai stano wisko nasze musi być zdecydowanie odmowne.

Dlaczego? Dlatego, że Żydzi — bez wzglę­

du na wyznanie — pozostają Żydami, Jeśli cho­

dzi o ich cechy duchowe i fizyozne. Rola dzie­

dziczności jest tu niezmiernie silna: o ile np.

potomstwo obcej k rw i, byle aryjskiej, może w danem środowisku narodowem ulec szybkiej i gruntownsi asymilacji, o tyle nawet niewielka domieszka krw i żydowskiej wywiera ogromny w pływ na wygląd fizyczny i psychikę potom­

stwa — często przez długi szereg pokoleń.

Tembardziej silnie cechy semickie występują

— rzecz jasna — u osób pochodzenia stupro­

centowo żydowskiego.

Z tych właśnie względów naród polski ma prawo nic przyjmować do swego grona ludzi, wprowadzających obce, — przeważnie ujemne

— pierwiastki do jego rasy fizyczn®’ 1 jego duchowości. Z tych też względów ogół w y- chrztów traktować będziemy jako Żydów, choć zarazem jako członków społeczności chrześci­

jańskie). Jeśli na to przez swe postępowanie zasługują.

Są oczywiście wśród wychrztów bardzo nie liczne w yjątki, wobec których stanowisko na­

sze musi być odmienne. Mamy tu na myśli o- soby, których psychika wolna usst od ujemnych cech żydowskich i które rzeczywiście calg «wo- ją istotą zrośnięte są z duszą narodu poJsIklego.

Powtarzamy jednak, że są to w yjątki bardzo nieliczne, rozwój zaś stosunków winien — na.

szem zdaniem — iść w kierunku zupełnego eał kowitego oddzielenia się narodu polskiego od rasy żydowskiej.

Co słych ać na iw ie c ie ?

— MOSKWA — W zatoce „Opatrzności* na statek „Smoleńsk” przywieziono już 28 rozbit­

ków „Czeluskina” . Całkowita ewakuacja ma być ukończona w ciągu najbliższych dni. 46-ciu rozbitków z zatoki Św. Wawrzyńca będzie prze wezionych na statek samolotami.

— BERLIN — Rozegrana w Monachium 13-tr partja turnieju szachowego o mistrzostwo świa.

ta pomiędzy Alechlnem a Bogolubowem, <ako.

ożyła się wynikiem remisowym,

ł

i

ś

(3)

Doroczne sprzątanie w bibljotece Muzeum Brytyjskiego

N ow ojorski wam p

Typowa amerykańskiej płci pięknej.

Nowy Jork, w inaju.

Wśród szerokiej publiczności amery kańskiej uchodzi, że pisarze w Broad­

way dzielnicy rozrywek New Yorku, są praktycznymi chłopami o stalowych ser cach i zimnych duszach. Uważa się że są to ludzie przebiegli i zręczni, którzy me dają się prowadzić przez nikogo za nos.

jednakże okazuje się, że tak wcale nie jest. Pisarze w Broadway są ludźmi z krwi i kości, posiadają słabostki ludzi po spolitych i często gęsto się zdaiza, że brzydko wpadają, gdy uczucia i zmy­

sły biorą u nich górę nad wyracnowa- nkin. Myślano naprzykład, że gdy słyń ny pisarz broadwayski Paweł Swinehart zechce się ożenić, dobrze się przedtem ' ad swym krokiem zastanowi- Było wręcz t izeciwnie. Zakochał się bardzo szybko udał się z kochanką do urzęd­

nika stanu cywilnego i po kilku godzi­

nach był już człowiekiem żonatym. Do piero « »tdy rozpoczęły się jego męki 1 cierpienia.

Jego żona, urocza złotowłosa Betty, w swoim czasie jako panna, debiutowa h w „Pallace”- Ziegfelda i dzięki swej powabnej postaci zwróciła uwagę wielu wielbicieli z kół artystycznych. Wkrótce potem wyszła za niejakiego mrs. Splve- ra. z którym jednak długo nie żyła, lecz ryihlo się rozwiodła, i drugi jej mąż ni? miał lepszego losu. Dowiedziaw­

szy się. że jego żona prowadzi romans z pewnym kompozytorem ..jazzu” , wszczął przeciw niej proces rozwodowy I wygrał go- Po raz trzeci wyszła za- maż za niejakiegc mra Bidy, ale i z .lhn pożycie było opłakane i zakończy­

ło sic urzędową rozłąką.

I.- k widać jednak ten rekord nie wy staicJył

żadnej przygód i wrażeń aktorce.

Nawiązała miłość z pewnym ducho­

wnym Czuraczkiem. który jednak po krótkim czasie zaskarżył ją do sądu o 50 <ysięcy dolarów odszkodowania na mocy tego, że trzy razy dała mu przy rzeczenie pobrania się z nim i słowa tego nie dotrzymała. Sąd rozpatrzył tę sprawę, lecz tym razem pozwana unie wlr.rlł Wkrótce stała się znowu boha tarką całego szeregu sensacyi roztrą- bior.ycb przez prasę. Pewnego razu zgubiła swe cenne klejnoty oszacowane na tysiące dolarów. Innym razem are­

sztowano ją za zbyt szybką jazdę. Przy Innei sposobności wpakowano ją za kra

tę za wywołanie awantury w lokalu noc nym, gdzie w dodatku siarczyście ją wy policzkowano.

Betty była tedy kobietą z jaskrawą przeszłością,

gdy się poznała z pisarzem broadway- skim Swinehartem- Dal on się wziąć na jej słodkie słówka i niebawem ją poślubił. Obecnie żoneczka wszczyna przeciw niemu proces rozwodowy. Jak się okazuje, wyszła za niego nie z milo ści. lecz dla pieniędzy. Myślafa, że po siada setki tysięcy, więc zastawiła na niego sidła. A on przebiegły, w ytra­

wny dał się naciągnąć

Jak naiwny student.

Po ślubie dowiedziała się, że mąż daleki jest od bogactwa, jakie ona so­

bie v yobrazita. Wobec tego po kilku miesiącach wniosła skargę rozwodową na. tej podstawie, że mąż nie daje jej doś”' pieniędzy na utrzymanie. Obe­

cnie żąda ona odeń alimentów. On na­

tomiast odpiera że w międzyczasie zub .żal, więc nie może się od niego nic upominać.

W długim dokumencie sądowym pi­

sarz odpowiada na wywody swej żony, Sw Tebart oświadcza, że stale prowa­

dzi? życie skromne i proste, rzadko wydawał pieniądze na zbytki- Nato­

miast jego żona chwaliła się, że posia­

da najdroższe kosztowności jak również k !ka cennych samochodów. Nadmienia on, ze nienapróżno ona się poprzednio doń umizgała. Spodziewała się, że on jes. wielkim bogaczem, więc też udawa la osobę zamożną, celem kontynuowa nia swego zbytkownego życia na jego rachunek.

Ale gdy się do niego przyczepiła, nic mógł się wydostać z jej szponów.

Uległ jej sile magnetycznej i wkońcu zgodził się na poślubienie jej. Sczasem nawet ją pokochał. Okazało się że ca­

le jej bogactwo jest mitem- Zapewnia ła, że oprócz klejnotów, schowanych rzekomo w skarbonce bankowej, posia­

da ona także akcje kartelu za 30 tysię­

cy dolarów, które sczasem przejdą do jego dyspozycji- To wszystko jest wic

rutnim kłamstwem.

Po ślubie parka wprowadziła się do drugiego apartamentu i stosunkowo

niezamożny pisarz teatralny musiał pła cić wszystkie związane z tern wysokie wydatki., Niebawem stracił posadę w broadwayskiej gazecie, w której był sta łym wieloletnim współpracownikiem.

Jego fundusze naturalnie mocno się ograniczyły. Wielkie sumy wekslowe na pokrycie wygórowanych wydatków swej żony musiał płacić. W dodatku uprzykrzyła mu życie, że nie daje jej dość pieniędzy na utrzymanie.

Na swych zarobkach zaoszczędził w swoim czasie około 15 tysięcy dolarów i sumę tę powierzył adwokatowi, który potem wciągnięty został do skandalu z bankructwem. W rezultacie wszyst kie pieniądze Swineharta przepadiy.

Ale żona trzyma się oburącz kosztowne go apartamentu. Niewielkie kosztowno ści jakie naprawdę posiada, nie są jesz­

cze zastawione. Ale nie ulega wątpli­

wości. że będzie musiała ogłosić ban­

kructwo bo jej pieniądze zwolna się wy czerpują. Liczy tylko na to, że sąd przyzna jej nietylko rozwód, ale alimen ta.

Ze swojej strony żona przeczy, ja­

koby dokuczała mężowi. Twierdzi, że gdy się pobrali, on dobrze wiedział, że ona ma mało środków. Więcej jesz­

cze, nadmienia ona, żc gdy pisarz za­

warł z nią małżeństwo, przyrzekł jej, że ją zaopatrzy we wszystko potrze­

bne- Przeczy także jakoby była kobie

bardzo marnotrawną, starającą się wydusić od męża jaknajwięcej gotów­

ki-

— Jestem daleka od tego — woła “ by być wielbicielką złota. Wyszłam zamąż za Swineharta z miłości Chcia łam sobie stworzyć szczęście w życiu.

Niestety, się zawiodłam.

Broadway oczekuje teraz z niecier­

pliwością wyroku, jaki zapadnie na procesie.

M Y D E Ł K O i P A S T A

C H E R Y S

KONSURWUje I BIELI ZĘBY

w bibljotece Corocznie na wiosnę odbywa się odkurzanie 4 inłljonów książek

Muzeum Brytyjskiego.

Cenna biżuterja w harmonji.

M u z y k a l n i p r z e m y t n i c y .

rumuńsko-Jugosłowiańskiej Na granicy

wydarzył się

niezwykły incydent.

Na wprost rumuńskiego posterunku celne­

go Coresti znajduje się włoska serbska. Z wioski tej powędrowało co niedzielę na stronę rumuńską, do Corcstl, towarzystwo złożone z siedmiu osób: czterech męż­

czyzn i trzech kobiet. Jeden z tej grupy grał na harmonijce, reszta wyśpiewywała do wtóru wesołe serbskie piosenki ludo­

we. Uwagę celników rumuńskich zwróci­

ło to, że muzykalne towarzystwo podej­

mowało co niedzielę ten sam spacer: rewi­

dowano zatem jaknajskrupulatniej wszyst­

kich, ałc nigdy nie znaleziono przy nich nic podejrzanego. Ostatecznie celnicy pogo dzlli z myślą, że oryginalni wycieczko­

wicze niedzielni mają po stronie rumuń­

skiej krewnych, którym składają wizyty.

.KOWALSKI

ALE KONIECZNIE Z TYM ZNAKIEM F A B R Y C Z N Y M S E R C E

PIERSI

JL A

W PIERŚCIENI

f4 R M A C C U T V C lN A ł A fA W O W A L - S lK I* WARSZAWA

3

j

STRESZCZENIE POCZĄTKU.

Krysia Szreniawianka przedstawiła swemu bratu przystojnemu porucznikowi — lotnikowi swa przyjaciółkę Halę, która zakochała się w nim od plerwszezo wejrzenia.

Szreniawa usłyszał przez telefon intymna rozmowę swej narzeczonej Niki z innym męż­

czyzna. Uspokoiła lednak jego podejrzenia i za­

prosiła go do siebie.

Latem wszyscy znaleźli się na wywczasach w Kazimierzu. Nika flirtow ała, aby pobudzić za­

zdrość Szreniawy.

Marian pizyjechal do Warszawy i zapytał służąca o Nike. Dowiedziawszy sie, że jest w Kazimierzu natychmiast tam wyjechał.

Nika tymczasem bawiła się ku zazdrości ko­

leżanek.

reniawa, szukając Nikł, naiknał się na która po cichu się w nim kochała.

dzia pomogła mu znaleźć Nike,

dczas spaceru w lesie ku przerażeniu Ni- tkneli się na jej drugiego narzeczonego na. Spotkanie zakończyło się wbrew o- yaniom Nikt spokojnie.

średnictwa miedzy Nika a Marianem Kaw- kim podjęła sie Marja. Kawczyński był it nieubłagany. Szreniawa wyjechał do nflzyjaclel Szreniawy — Wieliński podjął sie

zdemaskowania Nikt.

arian wywabiony liścikiem Niki do od- go kamieniołomu został tam ba" d>w pobity do nieprzytomności. Złożono go w

acego Nike, która udała się do ich KO

— Proszę mnie puścić — tzekł ostio — bo Józia pożałuje.

Dziewczyna cofnęła się na bok, mrucząi coś gniewnie pod nosem, a on wszedł do pokoju.

Z leżaka podniosła się zaskoczona Asia.

— Siostry niema...

— Obiecała na mnie czekać,

• — Nie wiem. Wyszła-

• - Dokąd?

•— Nic wiem.

— Sama?

— Chyba, że sama.

— Nie mówiła, kiedy wróci? *

— Nie mówiła,

— Nie zostawiła dla mnie żadnego uspra wiedliwienia?

— Co miała zostawić? W yszła i już.

Bohdan patrzył i słychał, nie rozumiejąc.

W twarzy Asi było coś zagadkowego. I za­

chowała się uderzająco niegrzecznie.

— W takim razie zostanę i poczekam.

— Może pan czekać — zaśmiała się nie-;

mai Asia.

Bohdana tknęło jakieś złowrogie prze- czucie.

— Hani ze mnie drwi — rzeki niepewnie.

W zruszyła ramionami.

— E, niech mi pan nie zawraca głowy.

Chcialam dziś iść wcześniej spać, to mi pan tu chce siedzieć.

— Nika wyjechała?

— Wyjechała. Cztery mile za piec.

— Jeżeli mi pani nie powie, nie ruszę się stąd choćby do rana.

— No? A jak sprowadzę policję, że mnie pan nachodzi samą po nocy, tc pan posiedzi, ale gdzie indziej.

Bohdan zbladł. Uważał zawsze Asię za okropną dziewczynę, ale tym razem wul garność jej przeszła wszelkie granice.

Lecz nie o nią mu chodziło, tylko o Nikę.

Musiała wiedzieć, gdzie Nika podziała się. Co w takim razie mogła oznaczać jej bezprzykładna arogancja.

Podszedł do niej i ujmując ją za ra­

miona, zapytał przez zaciśnięte zęby:

— Odzie Nika?

_R, niech mnie pan puści. Co za jakieś głupie figle! Ratunku! Józia!

Bohdan odskoczył, jak oparzony. Te raz iuż był przekonany, że stało się nie szczęście, że Nika uciekła. Odtrącając łokciem zuchwale ooufala służącą, Łapy

t a b

— Z kim uciekła?

—- jak pan wie, że uciekła. to niech pan wsiada na samolot i goni- Jeszcze ich może widać

I. -

Znalazłszy się na ulicy, rozejrzał się naokoło jak błędny. W głowic mu szu- miało, cezy zachodziły mgłą. Mózg wirował zawrotnie jedną opętańczą my ślą: „Nika uciekła! Nika uciekła!" Na­

razić nic zadawał sob:e pytania: z kim, ani w jakim celu? Wiedział tylko tyle, że ją stracił. Dopiero no chwili przyszło mu na myśl, że Asia mogła z niego za­

drwić i że Nika poszła poprostu na jakąś randkę. Wsiadł więc w taksówkę i obje­

chał całą Warszawę. Zajrzał do wszyst kich kin i cukierń,w których wiedział, żc bywała, zadzwonił podstępnie do jej mieszkania, zmieniając głos i podając zmyślone nazwisko. Asia odpowiedziała , 7, irytacją że siostry niema, a kiedy bę- ózic n’ewiadomo.

Wrócił do domu o dziesłat“j, zmeczo ny i zdenerwowany. Krysia nie wydoby ła z niego ani jednego słowa. Zamknął się u siebie i prawie tej nocy nie zmru­

żył oka. Przv śniadaniu blady i tragicz­

ny, rzekł do siostry:

— Podła chyba z nią zerwę.

Krysia nie odpowiedziała. Czuła, że najtaktowniejszą odpowiedzią będzie mii czenie. Potwierdzenie wywołałoby w nim natychmiast gniewną reakcję. Za- przeczenie byłoby retoryczną obłudą.

Nie chciała również pytać, co się właścl wie stało, ale bojąc się o brata, zadzwo­

niła po Wiclińskiego. Ten zjawił się za­

raz pod pozorem umówienia się z Kry­

sią na wieczór. Udając, że nie dostrzega zdenerwowania przyjaciela, zapytał swo bodnie:

— Wybieramy się na „Halkę11. Mołe ty z Niką także...

Nie dokończył. Bohdan zerwał się od stołu i rzekł głosem, podobnym do łka­

nia:

— Niki już — niema.

— Co? — krzyknęli z iednogłośnem

przerażeniem Krysia i Wieliński. — Co się stało?

Pomyśleli, że umarła. j

— Nic wiem. Ale Niki niema. Pńzepa dla! Wczoraj szukałem jej po całej War szawie, Dziś dzwoniłem do jej biura. Nie przyszła. Siostra jej nie nhcc mi nie po­

wiedzieć.

Wieliński wymienił z Krysia szybkie ukradkowe spojrzenie i zwracając się do przyjaciela, rzeki:

— Nie martw się. Pomogę ei jej szu­

kać. Nieraz ci już płatała takie miłe fi­

gle. Może wyjechała na week-end z ja­

kim wielbicielem. Wiesz przecież, że jest dolna do wielu rzeczy. Opowiadałem ci o awanturach kazimierskich, to ją u- sprawiedliwiałeś, teraz masz...,

Czul, że mówił okrutnie, lecz robił to celowo. Domyślił się, żc Nika uciekła z Zygmuntem i chciał w ten sposób przy gotować niefortunnego zakochanego na najgorsze.

Bohdan nie odpowiedział.

Szukali Niki we dwóch. Asia, burkli wa, jak poprzedniego dnia, odpowiedzia­

ła, że siostra wyjechała. Dokąd? Dokąd chciała. Kiedy wróci? Jej sprawa. Na­

wiasem trzeba dodać, że Zygmunt prze­

kupił szwagierkę pięknym prezentem.

\V biurze, gdzie Nika miała posadę, obja- liono przyjaciół, że prosiła o zwolnię nie na trzy dni. To było wszystko cze­

go się zdołali dowiedzieć. Bohdan prze żył te trzy dni jak w gorączce. Wresz­

cie Wieliński wytropił, że Nika zosta­

ła. panią Zygmuntową, lecz podzielił się tern odkryciem tylko z Krysią. Obo je głowili się jak przygotować Bohda­

na do tej hiobowej wiadomości.

Czwartego dnia Bohdan zjawił się w biurze Niki punkt o dziewiątej. Nie wróciła. Tylko jedna z urzędniczek, słysząc o kogo pytają podeszła i obja­

śniła. że koleżanka •wyjechała na mie­

siąc, odstępując swoją pensje Jej i dr«

giej na zastępstwo.

— Nic nic mówiła, dokąd wyjeż­

dża? — pytał Bohdan, zdradzając s',$

Pewnego razu podczas przekraczania przez owych siedmiu, jak zwykle, granicy wybuchia szalona burza, która zmusiła ich

do szukania przytułku pod dachem poste runku celnego. Gdy tak siedzieli wszy­

scy przy stole w przytulnej łzbie, jeden i celników wziął do rękł leżącą na ławic hai monljkę, zapragnął pokazać obecnym, że i on potrafi zagrać do słuchu. Ku zdumie­

niu celnika, harmonijka okazała się opor­

ną na wszelkie jego wysiłki i odmówiła pt słuszeństwa. Teraz wydało się to wszyst­

ko celnikowi podejrzanem; pom inv prote­

stów grajka rozmontował harmonijkę i - o dziwo! — w środku m iecha znalazł u, krytą biżuterję wartości

kilkuset tysięcy lei.

Aresztowanie muzykalnej siódemki byłe już teraz prostą formalnością. Urządzali się oni bardzo sprytnie; ponieważ przed posterunkiem nie wolno było grać, wkłada I- tuż przed dojściem doń szmugiel do bar- monit, a zaraz po rewizji i po w yjściu i

urzędu opróżniali instrument, chowali przemycone skarbv do k ieszeni i intono woli w eso łe - nie be* racji . melodje. Na rRzie ten rodzaj kontrabandy został zd e­

maskowany.

Polsku Fabryka WyreMw Gnmcwyeb

nMj epmm * uajlspazycu.

głosem i wyrazem twarzy z nurtują­

cych go uczuć.

— Mówiła, że jcdzle się przewie­

trzyć, ale, żć może do nas nie wróci.

Bohdan drgnął.

— Dlaczego?

— Nie wiemy. Może jej kto obiecał lepszą posadę, a może nic potrzebuje pracować. Zawsze miała dużo pienię­

dzy. Dużo więcej niż zarabiała. — U- rzędniczka obejrzała się na kolegów 1 zniżając poufale głos, dodała: — Na wet myśmy tu mówili, że taka nie po­

trzebuje pracować i odbierać chicha in nym. Ale ładna, to nasz dyrektor nie pozwala jej wylać.

Bohdan znalazł się znów na ulicy Cały jego wewnętrzny świat leżał w gruzach. Teraz już wiedział napewni że spotkała go największa klęska żyeii wa. Stracił Nikę! To nie ulegało w ąt­

pliwości. Wyjechała na miesiąc w ta­

jemnicy przed nim. Naturalnie nie sa­

ma. Takie kobiety jak ona wyjeżdżają sanie. A jeżeli wróci? Czul, żc możeby ją przyjął, ale że byłaby to jeszcze wlę ksza klęska. Nie. Wołał na ten powrót nie czekać. Mignęła mu myśl, ie mógł by iść na policję i poprosić, żeby ją od­

szukano, to co? Musialhy jechać i za­

lać tamtego, i ja także, może 1 siebie.

Wrócił do domu nad wieczorem, Wi­

dok niespokojnej twarzy Krysi, która powitała go okrzykiem ulgi, wprawił go w nagłą irytację. Ledwie się poha­

mował, żeby jej nie powiedzieć czegoś niesprawiedliwie ostrego. Ona, jak za­

wsze przenikliwie wrażliwa, nic zapy­

tała o nic. Powiedziała tylko, że poda mu herbatę do jego pokoju i znikła. Ale zadzwoniła do Wiclińskiego, który zja wił się niemal odrazu.

- Olku, jestem okropnie niespokoj­

na. Bohdan ma taką twarz, jakby się czegoś dowiedział, Ale bałam sie z a s ­

tać. Coś mi mówi, ie... że.

Sięgnęła ręką do gardła.

(d. c. «.)

Cytaty

Powiązane dokumenty

który denerwował ojczyma. Ale nauka szła twardo. — Mała CecyLja nie mogła pojąć zasad gramatyki i mówiła nadal po bretońsku. Zaczął znęcać się nad

Zanim Jednak udamy się do bousbiru — miasta miłości, muszę panów poinformować, Iż berety, czapki 1 kapelusze. lepiej zostawić w

nim Jugosłowianom dogodniej byłoby przy łączyć się do niemieckiej sfery, aniżeli zna leźć się pod wpływami włoskiem! 1 stara) się skierować uwagę Niemiec

Od najwcześniejszych lat swego żywota zauważyła to, czego nie powinna była spostrzec: głęboki i coraz głębszy roz- dźwięk między rodzicami. Charaktery ich

Pochód przesuwał się zwolna przez starożytne ulice przy aklamacjach pu­. bliczności a dostawszy się na bulwar des Tourelles, przystanął na chwilę przed

Ztg”. ogłasza artykuł premjera włoskie go Mussoliniego. omawiający sytuację w naradacah rozbrojeniowych. Zdaniem Mussoliniego nie można dziś już mówić o

Praca zorganizowana jest tak doskonale, że natychmiast po upływie terminu można się prawnie rozwieść i jeszcze w tym samym dniu (nawet w tym samym domu)

stawia: „F re i die Saar iminerdar”. Jest rów ­ nież możliwe, że katolicy — rozporządzający potową wszystkich głosów — nie wypowiedzą się jednomyślnie