• Nie Znaleziono Wyników

Dom sierot na ulicy Grodzkiej - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Dom sierot na ulicy Grodzkiej - Sarah Tuller - fragment relacji świadka historii [TEKST]"

Copied!
2
0
0

Pełen tekst

(1)

SARAH TULLER

ur. 1922; Piaski

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, II wojna światowa

Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W poszukiwaniu Lubliniaków. Izrael 2006, projekt Lublin.

Pamięć Zagłady, Żydzi, okupacja niemiecka, dom sierot na ulicy Grodzkiej

Dom Sierot na ulicy Grodzkiej

Jak żeśmy mieszkali [w getcie] w czterdziestym pierwszym roku nasze mieszkanie było naprzeciwko - jak pójdziesz na Grodzką, poza Bramą, to jest dom, gdzie był dom dla dzieci bez rodziców. Dom sierotów.

Jednego dnia, w jasny dzień, o dwunastej, o pierwszej w dzień ja jestem w domu, bo jak tylko mogłeś być w domu, to siedziałeś, nie wychodziłeś na ulicę, bo nie wiedziałeś kiedy cię złapią, kiedy przyjedzie soldier, mu się nie spodobasz, wyjmie ten pistolet, cię zastrzeli, po prostu chciał wiedzieć czy on jeszcze ma dobry strzał, to on powiedział: „Ja jej trafię w oczy”, jak nie trafił w oczy, stał się zły, to zabił dziesięć więcej, to było na porządku dziennym. Tak że nie wychodziłeś na ulicę, tylko jak potrzebowałeś. Przyjechali... wóz i widziałam cały zamknięty, nie ma okien. I patrzę przez okno i wychodzą te dzieci i każde dziecko trzyma kawałek czekolady i chleb z masłem. I dzieci śpiewają – bo jak dziecko, co jest głodne dostaje kawałek czekolady i kawałeczek chleba z masłem, to dziecko jest szczęśliwe, ono nie wie – i z nimi wychodzą te dwie kobiety, co się nimi zajmują, i dyrektor tego sierocińca ostatni i widzę, że on płacze. Ale on wchodzi z nimi do tego wozu. I wyrzuca kartkę. Wyrzuca kartkę i jak tylko ten wóz zostaje zamknięty – odjeżdża. Jak on rzuca tą kartkę, to od razu tam jeden, co to widział, był schowany, wylatuje, podnosi tą kartkę. Ja wylatuję z domu i się go pytam, co jest na tej kartce, to on mówi: „Nie chcesz wiedzieć”. Ja jeszcze byłam młoda, to jeszcze trzymali ode mnie takie sekrety. „Ja chcę wiedzieć”.

To on mówi: „Nie. Ty nie chcesz wiedzieć”, i odchodzi. Okazało się, ta kartka była:

„Do widzenia. Zabierają nas. Chcieli zabrać dzieci na śmierć. My nie damy dzieciom iść sami. My z nimi tam będziemy”. To było pierwszy raz czy drugi jak próbowali gaz w samochodzie. Potem, parę godzin później przychodzi ten sam samochód.

Dlaczego przyjechali z powrotem, to ja nie wiem. Bo to była taka głupota, tam nie było więcej ludzi. Brudny. Parę dni później przychodzi taki w średnim wieku Polak,

(2)

płacze, modli się cały czas i płacze. I my schodzimy i mówię: „Proszę pana, co się stało? Kogo pan stracił?” To on mówi: „Ja nie straciłem, ale ja widziałem, ja słyszałem”. Oni wzięli ten samochód na ziemie niedaleko gdzie on mieszkał, nastawili głośno muzykę i wsadzili gaz. I ten gaz to był taki, że śmierć była bardzo wolna. I on słyszał te krzyki tych dzieci i słyszał jak te nauczycielki, te panie śpiewały do nich jak tylko mogły, żeby ich uspokoić, żeby im dać te uczucia. I słyszał jak ten pan modlił się. I mówił: „On się modlił do Boga, a was Bóg was zapomniał” – to były tego pana słowa. Ale on płakał. On mówił: „Ja nie chcę iść do domu, ja nie chcę tam więcej mieszkać, bo jak przybędzie więcej wozów, ja tego nie chcę zobaczyć. Moja żona krzyczy: «Więcej nie przyjdą»”. Jestem pewna, że wrócił do doma, ale on był taki, więcej niż wzruszony, on był zupełnie złamany tym co on słyszał, co dochodziło z tego wozu. Po tym ja więcej nie wyglądałam przez okno. Bo kiedy wyjrzałam przez to okno, to widziałam ten samochód. Jak chciałam wiedzieć [co się dzieje], to się kogoś pytałam: „Jak jest na ulicy?” Jak miałam wyjść, kupić coś: „Jak jest na ulicy?” Jak miałam iść do pracy, wychodziłam.

Ja miałam kuzynkę, co jej mąż został zabity z samego początku [wojny], to ona dała te dzieci [do sierocińca], bo ona nie miała co jeść, to ona mówi: „Tam oni będą chociaż mieli co jeść”. Ta kuzynka moja – jak dzieci [zamordowano] – zwariowała, drugiego dnia ona zwariowała. Latała po ulicach, aż ją zastrzelili. Bo ona dała te dzieci parę dni wcześniej, ona nie wiedziała, że te dzieci umrą i tak, nieważne, ale ona: „Ja je zostawiłam? Ja mogłam ich [zostawić]? Ja nie miałam ich zostawić”, ona latała po ulicy i zwariowała i ją zastrzelili na ulicy. Tak. To było to.

Data i miejsce nagrania 2010-12-07, Boynton Beach

Rozmawiał/a Tomasz Czajkowski

Transkrypcja Piotr Krotofil

Redakcja Maria Radek

Prawa Copyright © Ośrodek "Brama Grodzka - Teatr NN"

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oczywiście, rozwód cywilny wzięli, a początki wyglądały tak.: on jako wojskowy pojechał do swojej parafii, położył pistolet księdzu: „Mam dostać metrykę, że

W domu nikt nie miał aparatu fotograficznego i nie było żadnych fotograficznych tradycji.. Bardzo często słyszałem [od] kolegów, że [ich] ojcowie się

powrósło tak, powrósło, kładło się na to zboże i kolanem się przyciskało i się zakręcało i wpychało żeby się nie tego. Tak tak i później się stawiało

Miejsce i czas wydarzeń Lublin, dwudziestolecie międzywojenne Słowa kluczowe projekt W poszukiwaniu Lubliniaków, projekt W..

Stamtąd ich wyjęli do Chełmna, Sobiboru… Ale w samym Krasnymstawie I don’ think, [nie sądzę] że tam było getto. Oficjalne tam było getto, ale nieoficjalnie Żydzi

Tak, że z jednej strony jest Narutowicza, później widzisz tą ulicę, w tym kierunku, co jest też ta Górna, jak później schodzisz na Górnej Panny Dolnej i idziesz na dół do

On miał sklepik na pięć kawałków towaru i ta pani ze wsi wiedziała, że jak ona pójdzie do niego, to ona dostanie za pięć centów taniej, to samo, co u tego dużego. Ale u

Gdzie jest jego broda?” On na mnie patrzy… Później mi przykro było, bo ten chłopak chciał coś sprzedać i on nic nie sprzedał.. Złapał to, co zarobił i uciekł tak szybko,